czwartek, 27 listopada 2014

27. I fucked up

PRZEPRASZAM

wiem, czekacie, wiem, czas leci

Krótko i na temat: nie wyrabiam się, wracam codziennie o 17 do domu, aktualnie moje życie to ciągły spontan i survival, sama nie nadążam za tym co się u mnie dzieje. 

PROSZĘ TYLKO O CIERPLIWOŚĆ
ogarnę tyłek i napiszę rozdział, tylko jeszcze trochę wytrzymajcie. Postaram sie uwinąć jakoś, ale nie podaje terminu bo jeszcze doszedł mi wolontariat i nie mam pojecia jak to wszystko się ułoży. 


W każdym razie
ŻYJĘ, PAMIĘTAM, NAPISZĘ 

Jeszcze raz przepraszam, odezwę się w najbliższym czasie

BUZIAKI <3 
@awhniallable
j

poniedziałek, 10 listopada 2014

26. Long Way Home



Dedykacja dla KochamSpongebobainicwamdotego, ktokolwiek się pod tym kryje :D 


17 000 wyświetleń stukłoooo *>*



*oczami Julie*
Wstrzymałam oddech z momentem gdy przekroczyliśmy próg Sali restauracyjnej.
Pewnie gdybym nie była tak zdenerwowana, zauważyłabym, jak urocze jest to miejsce.
Wszystkie oczy zgromadzonych momentalnie powędrowały na mnie i Harry`ego. Starałam się wyglądać naturalnie, chociaż miałam ochotę uciec z krzykiem. Skoro ja się tak czuję, to przez co teraz przechodzi Styles?
Jego dłoń mocno ściskała moją. Harry ruszył spokojnym krokiem w kierunku pustych miejsc przy jednym ze stołów. Podziwiam go, ja ledwo się ruszałam. W sumie ciężko stwierdzić co myślą o nas goście.
Większość patrzyła z obojętnym wyrazem twarzy, z ciekawością, zaskoczeniem. Odszukałam twarz Gemmy i jak przypuszczałam rodziców Harry`ego. Oni patrzyli na nas z wyraźnym poruszeniem. Jego ojciec zaciskał szczęki. To chyba nie znaczyło nic dobrego. Jego mama? Cóż, targały nia emocje, ale ciężko powiedzieć jakie. Gemma starała się nam przekazać spojrzeniem tyle wsparcia ile się tylko da. Nasze miejsca były na szczęście blisko dziadków Harry`ego. Naprzeciwko, już siedziała Gemma z jego rodzicami. To dobrze, czy źle?
-Harry, Julie. – babcia Harry`ego wstała i uśmiechnęła się do nas serdecznie. Postanowiłam odwzajemnić uśmiech.
-Siadajcie kochani. – wskazała na miejsca obok nich. Starałam się usiąść z możliwie jak największą gracją, co nie było wcale takie łatwe.
Przy stole panowała niezręczna cisza, atmosferę można by było kroić nożem.
-Więc, Harry, jak Ci się układa? – dziadek chłopaka starał się jakoś złagodzić sytuację, która była coraz bardziej napięta.
-Dobrze, dziadku. – odpowiedział Harry. Prychnięcie jakiegoś mężczyzny w wystarczający sposób pozbawił mnie nadziei na poprawę tej sytuacji.
Babcia Harry`ego spojrzała karcąco na mężczyznę i zwróciła się do mnie.
-Julie, skarbie, skąd właściwie jesteś? –wszystkie spojrzenia na mnie. Cholera. Dobrze, ze mam tyle makijażu na sobie, bo na stówę byłabym czerwona jak róże w wazonie.
-Z Brown Hill, a kiedy zaczęłam studia, przeprowadziłam się do Northland. – powiedziałam, starając się, żeby nie trząsł mi się głos.
-A co studiowałaś? – pociągnęła temat Gemma, uśmiechając się do mnie.
-Prawo. – odpowiedziałam. Tata Harry`ego zakrztusił się wodą.
-To by wyjaśniało, dlaczego niektórzy z nas są tutaj, zamiast  dawno siedzieć w więzieniu. – powiedział zgryźliwie mężczyzna, który wcześniej prychnął pogardliwie. O mój Boże. Widziałam jak Harry zaciska szczękę.
-Michael! – babcia Harry`ego była wyraźnie oburzona postawą tego faceta.
-Nie udawajmy, że jesteśmy cudowną i zgraną rodzinką mamo. – tata Harry`ego zabrał głos. Nie wierzę.
-Koniec tej dyskusji. To dla nas ważny dzień, nie będziecie się kłócić. – dziadek Harry`ego spojrzał na wszystkich surowo. To wystarczyło, żeby wszyscy zamilkli.
-Jak w pracy, Gemmo? – jedna kobieta w średnim wieku postanowiła się odezwać. Zapytana dziewczyna wyglądała na nieco zaskoczoną, ale odpowiedziała na pytanie, co pociągnęło za sobą kolejne i w końcu atmosfera przy stole zelżała pod wpływem rozmowy. Tylko ja i Harry milczeliśmy.
Właściwie jedyne co robiłam to rozglądałam się po wnętrzu restauracji, albo  próbowałam się uśmiechać do osób, które złapały moje spojrzenie.
Tylko Gemma, dziadkowie Harry`ego i jakaś para, chyba małżeństwo odwzajemniło mój gest.
Siedziałam jak na szpilkach. Moja dłoń nadal była spleciona z dłonią Harry`ego pod stołem.
W normalnych warunkach pewnie byłabym już czerwona jak burak, ale teraz jedyne na czym się skupiałam to na tym, żeby zachowywać się w miare naturalnie i nie zwymiotować ze stresu.
-…Dlatego zdecydowaliśmy się na założenie spółki. Plan wydaje się być dobry, mamy nadzieję na chociaż minimalny sukces. – powiedział wesoło mężczyzna, który zwrócił moją uwagę tym, że jako jeden z nielicznych, odwzajemnił mój uśmiech.
-Na pewno Wam się uda, wujku. – zareagowała radośnie Gemma. O, czyli to jest wujek jej i Harry`ego.
Na dobrą sprawę, przy tym stole tylko dziadkowie Harry`ego, Gemma i ta miła para zachowywali się normalnie. Tak, wesoło, naturalnie.
Poza nimi, wszyscy byli spięci. Może po większości napięcia nie było tak widać bo się udzielali i uśmiechali od czasu do czasu, ale my z Harry`m i jego rodzice siedzieliśmy praktycznie cały czas cicho.
-Gemmo, zauważyłam, że zawsze gdy Cię widzę, masz na nadgarstku tą samą bransoletkę. Jakiś talizman? – zagadnęła dziewczynę ta miła kobieta.
Gemma uśmiechnęła się szeroko.
O dziwo, u Harry`ego też zauważyłam cień uśmiechu na twarzy.
-Tak, można powiedzieć, że to mój talizman. Zawsze ją noszę od kilku ładnych lat. – powiedziała dumnie.
-Czyżby prezent od kogoś ważnego? Szykuje się jakaś uroczystość? – ta sama kobieta zagadnęła wesoło, jak to ciotki mają w zwyczaju, na temat związków, oczywiście.
Gemma się cicho zaśmiała, ale nie traciła pewności siebie i wyraźnej dumy.
Przyjrzałam się jej bransoletce, którą śmiało eksponowała, wyciągając lekko nadgarstek ku naszym oczom.  Była delikatna, srebrna. Na łańcuszku były dwie zawieszki obok siebie. Mała kuleczka z diamencikami i prosta zawieszka w kształcie malutkiego misia.
Cóż, chłopak się postarał. To znaczy, może i dziewczyna, nie wnikam.
-Właściwie to tak, to prezent od kogoś ważnego. Bardzo ważnego. Dla mnie zawsze jednego z najważniejszych.  – powiedziała z szerokim uśmiechem.
Cóż, to urocze. Naprawdę.
-To prezent od Harry`ego. – powiedziała specjalnie nieco głośniej.
Zapadła cisza. O mamo.
To dlatego Harry się tak uśmiechał. Teraz starał się zachować powagę, by wytrzymać ciężar wszystkich spojrzeń, ale jego oczy były o wiele weselsze niż przed kilkoma minutami. Już nie puste i smutne.
Ten wredny facet wymownie chrząknął. Jeśli do końca tego przyjęcia nie dostanie ode mnie w ryj to będzie cud, naprawdę.
-Oh, to urocze. – ich ciocia przerwała niezręczną ciszę. Uśmiechnęła się życzliwie w stronę tej dwójki, ale widać było, ze nie wiedziała co teraz powinna powiedzieć. Postanowiłam jej pomóc.
-Jest śliczna. – odezwałam się. Ciężar wszystkich spojrzeń uderzył we mnie jak tona cegieł. Ale uśmiechnęłam się tylko i nie spuszczałam wzroku z Gemmy, która odwzajemniła uśmiech kiwając mi dyskretnie głową w geście podzięki.
-Prawda? Uwielbiam ją. – powiedziała wesoło i wyciągnęła do mnie dłoń, żebym mogła się przyjrzeć ozdobie.
Jeju już lubie tą dziewczynę. Przypomina mi trochę Vic swoją odwagą.
Przyjrzałam się. Drobiazg był uroczy.  Spojrzałam na Harry`ego, który uśmiechał się do mnie tym razem w pełni co mnie niesamowicie uradowało.
Chyba szczerzę się jak idiotka, ale trudno. I tak mnie tu nie lubią, a przynajmniej znaczna część tego towarzystwa.
-Wiąże się z tym urocza historia, prawda Harry? – Gemma skinęła w stronę bruneta, który pokręcił z uśmiechem głową. Zrelaksowała go ta sytuacja.
-Powiedz, kochanie. – zachęciła ją do tego ta miła kobieta. Uśmiechnęłam się do niej z wdzięcznością. Czy naprawdę tylko my trzy ratowałyśmy tą sytuację?
-Raczej dziecinna historyjka, jakich wiele. Tak samo jak takich nic nie znaczących błyskotek. – ojciec Harry`ego nagle się odezwał.
Lekko mnie zamurowało.
Harry zresztą zareagował podobnie. Z tym, że jego oczy natychmiast opuściła radość, a brunet na powrót stał się obojętny i surowy.
Natomiast Gemma? W jej oczach zaczeły szaleć ogniki.
Ups.
Charakterek dziedziczny, widzę.
-Może dla Ciebie, tato. Dla nas to coś wyjątkowego. – powiedziała z wyczuwalnym sarkazmem.
-Wyjątkowo głupiego przywiązywania się do rzeczy jak do symboli. – prychnął ich ojciec. Zagotowało się we mnie.
-Nie od dziś wiadomo, że dla Ciebie tato, niektóre bardzo ważne rzeczy i symbole nie mają żadnego znaczenia. Nawiasem mówiąc, bardzo ładna obrączka tato, nigdy wcześniej jakoś jej nie widziałam. – jej wesoła odpowiedź okraszona niewinnym uśmiechem ociekała ironią. Robi się gorąco. Spojrzałam na dłonie ich ojca. Nie było żadnej obrączki. On sam zrobił się nieco czerwony i zacisnał szczęki ale zamilkł.
Dopiero teraz dotarł do mnie sens wypowiedzi Gemmy. Jej ojciec nigdy nie nosił obrączki, nawet dla głupich pozorów na uroczystości rodzinnej.
Przez twarz Harry`ego przebiegł uśmiech, natomiast ich matka wyraźnie się speszyła i starała się dyskretnie położyć dłonie na kolanach, żeby nie były widoczne. Oh.
Czyli przykład kochającego się małżeństwa?
Harry nie mówił co prawda, że byli kochającą się rodziną, ale z tego co widzę to ich relacje nigdy nie były jakoś specjalnie dobre.
-Hm, i jaka to historia? – ta miła ciocia zagadnęła żeby wyraźnie odejść od tej aluzji, którą wyczuli już wszyscy.
-Harry, zaczniesz? – Gemma uśmiechnęła się szczerze do bruneta, który był wyraźnie zaskoczony.
-Oh. – mruknął. Ścisnęłam lekko jego dłoń, żeby okazać mu moje wsparcie. Uśmiechnął się słabo. – Cóż, odkąd pamiętam, miałaś swojego ulubionego misia, którego dostałaś kiedyś na swoje czwarte urodziny. Nie rozstawałaś się z nim. Nazwałaś go Kleoś. Niewiadomo skąd przyszło Ci to do głowy ale uparłaś się. Zawsze z nim spałaś, a ja zawsze się z tego śmiałem. – ciągnął Harry. – Pojechaliśmy kiedyś razem na obóz na wakacje. Miałaś jakoś koło 12 lat. I wzięłaś Kleosia. Gdy wróciliśmy do domu okazało się, że go nie masz. Zostawiłaś go albo zgubiłaś. Mimo, ze byłaś już duża, to byłaś bardzo smutna, widziałem nawet jak płaczesz po kryjomu. Nie chciałaś innego bo to była po prostu pamiątka, nie chodziło Ci o zabawkę a o znaczenie.
-I kilka dni później dostałam od Ciebie bransoletkę z zawieszką z misiem, na której z tyłu jest zaznaczona literka ‘’K’’ jak Kleoś. – przerwała mu Gemma, mówiąc wesoło.
-Aaaw, to urocze. – ta miła kobieta uśmiechnęła się szeroko.
Harry tylko pokręcił głową z uśmiechem.
-Wzruszające. – prychnął ten wredny facet, na co Gemma drgnęła.
JAK NIC DZISIAJ OBYDWIE DAMY MU W RYJ.
- I po co wiara w te symbole, skoro tylko one zostają, w przeciwieństwie do tego co symbolizują? – wtrącił nagle ojciec Gemmy i Harry`ego.
-Mówisz o swoim małżeństwie a naszej rodzinie? – odparł z ironią Harry.
Atmosfera momentalnie maksymalnie stężała.
Jego tata już miał coś odpowiedzieć cały czerwony ze złości, ale babcia Harry`ego interweniowała.
-Pamiętam tego misia Gemmy, ona nawet do prania nie chciała go oddać! – zaśmiała się nieco nerwowo.
Ta miła ciocia z wujkiem roześmiali się nieco sztucznie.
-My też mieliśmy kilka takich śmiesznych symboli. Raz… - dziadek Harry`ego zagłębił się w opowieść z ich wspólnego życia, ja natomiast przeprosiłam cicho i poszłam do toalety. Potrzebuje oddechu. Czułam na sobie wzrok wielu osób.
Zamknęłam za sobą drzwi i od razu rozejrzałam się za oknem, które szybko uchyliłam by zaczerpnąć powietrza, które choć trochę by mnie zrelaksowało.
Wzięłam kilka oddechów i spojrzałam w lustro.  Dziwne, że ci ludzie jeszcze nie uciekają na mój widok.
Nagle usłyszałam, że drzwi do łazienki się otwierają.
W lustrze zobaczyłam twarz mamy Harry`ego.
O cholera.

*oczami Gemmy*
Cała aż trzęsłam się ze złości w środku. Mój tata zachowywał się strasznie. Za to wujek Michael?
Skończony…. UGH.
Co mnie najbardziej irytowało? Postawa mamy. Milczała jak zaklęta. Nawet gdy w grę wchodziły komentarze na temat jej małżeństwa.
Chociaż w sumie, może sama jest już na tyle świadoma tego jak wyglada nasza sytuacja rodzinna i jej małżeństwo, że nawet nie zaprzecza?
Było mi niesamowicie przykro, ze tata tak zlekceważył moje najlepsze i najważniejsze wspomnienia z Harry`m.
W naszej rodzinie nigdy nie było dobrze, może poza wczesnymi latami dzieciństwa mojego i Harry`ego. Ale od pewnego momentu aż do teraz jest strasznie.
Rodzice nie zachowuję się ani trochę jak małżeństwo.
Byli dla nas zawsze surowi. Często lekceważyli to, co dla nas miało wartość. Nie zauważali małych rzeczy, które sprawiały nam radość.
A gdy w końcu nadszedł czas tej sytuacji z Harry`m i Dylanem… Było już tylko gorzej. Mało tego, straciłam brata.
A to on był dla mnie najbliższy. Właściwie przez to, ze mieliśmy taki słaby kontakt z rodzicami (a może to oni z nami) to byliśmy bardzo blisko jako rodzeństwo. Zawsze staliśmy za sobą murem. Do czasu gdy Dylan nie namieszał mi w głowie a ja byłam zbyt głupia i zaślepiona by to zauważyć.
Dziadek zaczał opowiadać jakąś historię, żeby rozładować  napięcie a Julie wstała i wyszła do toalety. Nie dziwię się. W koncu to dla niej niełatwa sytuacja. Cieszę się, że Harry ją ma. Mam nadzieję, ze to poplątane życie rodzinne Harry`ego (i nie tylko rodzinne) nie zniechęci jej.
Nagle moja mama także wstała od stołu i ruszyła w kierunku, w którym przed chwilą udała się Julie.
O cholera.
Zauważyłam spanikowane spojrzenie Harry`ego, który zaczął się wiercić na krześle.
Wiem czego się obawiał. Ba, i nawet ma czego.
Posłałam tylko cioci Ruth, która dzielnie walczyła o milszą atmosferę przy stole ze mną i Julie, błagalne spojrzenie.
Zrozumiała mnie od razu i ruszyła w ślad mamy. Odetchnęłam. Harry jednak się nie uspokoił. Ale posłałam mu łagodne spojrzenie. Odpowiedział słabym uśmiechem.
JULIE, BĄDŹ SILNA.
*oczami Julie*
Momentalnie moje serce zabiło kilkanaście razy szybciej, o ile to w ogóle możliwe.
Uśmiechnęłam się do niej niepewnie i ruszyłam do drzwi pragnąć się stąd wydostać.
-Chciałam z Tobą porozmawiać. – zatrzymała mnie. Fuck.
-Hm, tak? – mruknęłam zestresowana jak nigdy dotąd. To będzie atak? Zrozumienie? A może : ,,Nikt Cię tu nie chce”. Albo co gorsza: ,,Nikt nie chce tu was”?
A może czeka mnie niespodzianka jak ze strony Gemmy?
-Nie spodziewałam się, ze Harry w ogóle się pojawi. Tymbardziej nie spodziewałam się, że przyjedzie z kimś.
Czekałam w napięciu na dalszy ciąg jej wypowiedzi.
-W każdym razie, Julie – wzięła oddech- nie znam Cię, nie mam nic przeciwko Tobie, ale dla własnego dobra, przemyśl lepiej to co robisz.
No dobra, zamurowało mnie. Jak mam to w ogóle rozumieć?
-Co Pani ma na myśli? – wydusiłam z siebie.
Westchnęła.
-Mówiłaś, że studiowałaś prawo. Jesteś młoda i masz przed sobą wszystko, wiele świetnych możliwości. A jesteś… Jesteś z Harry`m. – powiedziała i popatrzyła mi w oczy.
Chyba jestem głupia bo nie łapię o co jej chodzi.
-Nie rozumiem… ? – mruknęłam zdezorientowana.
-Obie wiemy jaki jest Harry. I sama chyba nie zaprzeczysz, że ma niesamowity talent do ściągania na siebie kłopotów. Nie oszukujmy się, nie jest zwykłym i przykładnym chłopakiem. Powiem tak: uważam, że popełniasz błąd będąc z nim, ściągasz tylko na siebie problemy. – mówiła wręcz z troską.
A mnie wbiło w ziemię. Naprawdę po to za mną przyszła? Żeby mówić mi, że powinnam zostawić jej syna?
Wezbrała we mnie złość. Jak mogła?
-I przyszła tu Pani za mną, żeby dać mi do zrozumienia, że nie powinnam zadawać się z Pani synem? – zapytałam ze złością.
-Posłuchaj, nie chcę tylko, żebyś żałowała swoich decyzji, zwłaszcza tych związanych z moim synem. Nie chodzi mi tylko o to, ile przykrości może Cię przez niego spotkać. Harry jest agresywny. Nie chciałabym, żeby jego agresja przełożyła się na Ciebie – zawahała się chwilę- o ile już się nie przekłada. – powiedziała ostrożnie, przyglądając mi się uważnie.
Teraz to przesadziła. Sugerowała, że Harry mnie bije?!
-Harry NIGDY by mnie nie skrzywdził. – powiedziałam ze złością.
-Teraz tak myślisz. Ja kilka lat temu  myślałam, ze nam swojego syna i też nie wpadłoby mi do głowy, że Harry mógłby być zdolny do niektórych rzeczy. A jednak.
-Źle go Pani ocenia. Nie zna Pani całej prawdy. – powiedziałam ostro.
-No to jesteśmy dwie. – westchnęła.
-Nie. – zaprzeczyłam  twardo.
-Harry powiedział Ci, dlaczego atmosfera tutaj jest taka a nie inna? – zapytała.
-Tak. – potwierdziłam od razu.
-Oh i sądzisz, że powiedział Ci prawdę? – zapytała wręcz z politowaniem.
-Tak, powiedział mi prawdę. – odparłam zdecydowanie. Westchnęła na moje słowa.
-Przestałam ufać mojemu synowi już dawno, gdy okazało się, że jest zupełnie inny, niż Harry jakiego znam. Myślę, że też powinnać przemyśleć kwestię swojego zaufania jemu. Dla własnego dobra.
-A ja myślę, że powinna Pani przemyśleć sprawę tego jak państwo go traktujecie. Bo NIKT na takie zachowanie ze strony własnej rodziny nie załużył. A zwłaszcza osoba niewinna, jaką jest Harry. Nie mówię, że był czy jest święty. Ale Państwo nie znają prawdy, a zamiast jej dociekać, wysłuchać wyjaśnień, od tak go państwo zostawili i się go wyparli. Tak postępują kochający rodzice? – mało mnie tam nie rozniosło.
- Kochający rodzice zainteresowaliby się tym, że ich córka jest z przestępcą. – odparła.
-Na szczęście Harry nim nie jest. – odgryzłam się.
-Najwidoczniej nie znasz go na tyle dobrze…-zaczęła, ale jej przerwałam.
-To świetnie, że Pani go tak dobrze zna.
-Zrobisz jak będziesz chciała. Chciałam Cię tylko prosić, żebyście w miarę możliwości, szybko stąd wyjechali. Harry… - chciała coś jeszcze powiedzieć, ale dołazienki weszła nagle ta miła ciocia Gemmy i Harry`ego.
Uśmiechnęła się do nas i odezwała się do mamy Harry`ego:
-Anne, Mary Cię szukała. – powiedziała uprzejmym tonem. Anne tylko popatrzyła na mnie wymownie i wyszła.
Odetchnęłam głęboko zbierając się w duchu do wyjścia z łazienki.
-Nie przejmuj się tym, co Ci nagadała. – kobieta powiedziała nagle patrząc na mnie ze współczuciem.
Chciałam coś powiedzieć, ale zamiast tego westchnęłam tylko.
-Mam na imię Ruth. – uśmiechnęła się promiennie i wyciągnęła dłoń w moją stronę.
-Julie. – odwzajemniłam gest.
-Mój mąż, siedział obok mnie, to Daniel. –powiedziała.
-Hm, dziękuję za… za to przy stole. – powiedziałam niepewnie.
-Nie ma za co kochanie. Cieszę się, że Harry ma Ciebie. Razem z jego dziadkami martwiliśmy się o to, że został kompletnie sam i cóż, zniszczy sobie życie.
-Dziękuję. I miło wiedzieć, że Harry nie ma tutaj tylko samych wrogów. – uśmiechnęłam się do niej słabo.
-Nie. Jestem chrzestną Harry`ego, a mój mąż jest chrzestnym Gemmy. Właściwie chyba tylko z nami i jego dziadkami Harry został w kontakcie. Gemma powiedziała mi jakiś czas po całym tym zdarzeniu z Dylanem jaka była prawda. Gdy ona sama się tego dowiedziała. Cóż to dość skomplikowana historia. Ale mam nadzieję, że kiedyś wpadniecie do nas razem z Harry`m i będziemy mogli porozmawiać w normalnych warunkach. – uśmiechnęła się do mnie życzliwie.
-Z przyjemnością. – odwzajemniłam uśmiech.
Wracaj już lepiej, pewnie Harry tam już umiera ze stresu co usłyszałaś od jego własnej matki. –powiedziała z ironią.
Westchnęłam tylko, podziękowałam jej za wsparcie i wyszłam toalety. Byłam spokojniejsza wiedząc, że nie wszyscy tutaj są przeciwko nam.
Najbardziej chyba uderzyła we mnie zaciętość rodziców Harry`ego, fakt, ze chcą nas stąd wygonić i te insynuacje jego mamy, że Harry mnie bije.
Przecież on nigdy by mnie nie uderzył. To znaczy, gdybyśmy byli razem.
Bo jesteśmy.
Znaczy teraz. Znaczy tak tylko przed nimi.

Cholera, chyba za bardzo się wczuwam w rolę dziewczyny Styles`a.
Gdy pojawiłam się przy stole, od razu napotkałam zaaferowany i zaniepokojony wzrok Harry`ego i Gemmy. Uśmiechnęłam się tylko do nich uspokajająco. Może i Gemmie to starczyło, ale za to Harry tak szybko jak usiadłam, tak szybko chwycił moją dłoń pod stołem.
-Wszystko okej? – szepnął do mnie zaniepokojony.
-Tak, Harry. – posłałam mu uspokajający uśmiech po raz kolejny.
-Chyba będziemy się zbierać…? – spojrzał na mnie pytająco.
-Jak wolisz, Harry, to twoja decyzja.
-Naprawdę chciałbym już wyjść. – powiedział spokojnie, chociaż widzę, że jest mu ciężko.
-W takim razie, wychodzimy. – ścisnęłam lekko jego dłoń i wstaliśmy od stołu.
Posłałam spojrzenie Gemmie, która szybko zrozumiała o co chodzi.
Ruszyliśmy w kierunku dziadków Harry`ego.
-Coś się stało? – zapytała nas jego babcia.
-Myślę, że będziemy się już zbierać, babciu. – powiedział Harry, uśmiechając się słabo.
-Harry…- zaczęła jego babcia, ale chłopak jej przerwał.
-Jest w porządku babciu, naprawdę. Po prostu już pójdziemy. Obiecuję, że odwiedzimy Was niedługo.
Oh, okej, Harry?
-Mamy taką nadzieję. – powiedział dziadek chłopaka, uśmiechając się do nas życzliwie.
Po kolei pożegnałam się z jego dziadkami tak jak on, zapewniając ich przy tym, że jeszcze się zobaczymy, chociaż nie mam zielonego pojęcia jak to ma się wydarzyć, ale okej.
 Nagle poczułam czyjeś delikatne dłonie na mojej talii.  Odwróciłam się.
-Poczekajcie na mnie, też chcę już wyjść. – Gemma pojawiła się obok nas.
-Gem, nie musisz… - zaczął Harry.
-Ale chcę. – dziewczyna wpadła mu w słowo.
Chłopak westchnął tylko.
-To my pójdziemy się pożegnać z ciocią Ruth  wujkiem  Markiem.
O tak, z nimi musze się pożegnać.
Już po kilku minutach znaleźliśmy tą dwójkę na tarasie.
-Ciociu, wujku,  my już wychodzimy. – powiedział Harry, całując ciocię w policzek i podając rękę wujkowi.
-Wpadnijcie do nas koniecznie, kochani, - powiedział Ruth całując mnie na pożegnanie.
-Na pewno. – zapewnił ją Harry.
Oh, tylko nie wiem kiedy i jakim cudem, Harry.
-Miło było Cię poznać, Julie. – uśmiechnęli się do mnie uprzejmie.
-Mi państwa także. – odwzajemniłam gest.
-Ruth, kochanie, Ruth. – zaśmiała się krótko.
Skinęłam tylko grzecznie głową i pożegnaliśmy się. Harry odetchnął głęboko gdy znaleźliśmy się już na zewnątrz i czekaliśmy przy samochodzie na Gemmę.
-Jak się trzymasz? – zapytałam go niepewnie. Gdy nie czułam już jego dotyku na mojej skórze, czułam się tutaj niekomfortowo. O ile w ogóle tą sytuację można nazwać komfortową w jakimś stopniu.
Anyways.
- Jest w porządku, Julce. – uśmiechnał się do mnie. – I to w dużej mierze dzięki Tobie. – puścił mi oczko.
Eh, czy smutny Harry czy nie smutny, to nadal Harry Styles.
-Jestem już. – Gemma pojawiła się obok nas. – I zabieram Was teraz do mnie, oszalałbym, puszczając Was od tak wolno. – zaśmiała się wesoło.
-Gem, spotkamy się, ale teraz naprawdę Tyl wrażeń i Julie pewnie też ma już dość…
-Proszę, Harry! – jęknęła dziewczyna, powodując momentalnie milczenie u Styles`a. Hoh, nie spodziewałam się że ktoś może mieć na niego taki wpływ.
-Ale… Julie… - zaczął, ale chyba sam nie był przekonany do tego, żeby odmówić.
-Julce, kochana, błagam, oddam Ci całe moje łóżko, wszystko co chcesz…- dziewczyna doskoczyła do mnie z ekscytacją ale powstrzymałam jej zapędy.
-Pewnie, nie mam nic przeciwko, możemy iśc do Ciebie. – uśmiechnęłam się do dziewczyny.
-O Boże, kocham Cię, dziewczyno! – Gemma rzuciła mi się na szyję.
Znad jej ramienia zobaczyłam tylko wdzięczny, promienny uśmiech Harry`ego skierowany w moją stronę.
-Ty musisz kiedyś być jego żoną, nie ma innej pieprzonej opcji. – usłyszałam szept dziewczyny, skierowany tylko do mnie.
Zesztywniałam.
-Jedźmy! – zawołała wesoło puszczając mnie i kierując się do samochodu.
_____________________________________________________________
ZNOWU SPÓŹNIONAAAAAAA

moja twórczość? -----> KLIK

Helou Lejdis ♥

PISZĘ PARTOWCA Z NIALL`EM ALE CIIIII 

A jednak nie ma super wzruszającej rodzinnej zgody, ups 
Zaskoczone?
Więcej na temat DOKŁADNEJ sytuacji rodzinnej Harry`ego w następnym rozdziale :)
Jak wygląda wasze zdanie na temat zachowania rodziny? I kogo konkretnie?
Bo temu jednemu facetowi co się wtrącał co chwile to chya grupowo razem z Julce i Gemmą damy w ryj, nie? :D

A jak postać Gemmy? Lubicie?
A co sądzicie o zachowaniu Julie?
LET ME KNOW :3

DEDYKACJA:
Cóż, autorka ostatniego, 13 komentarza pod rozdziałem 25, rozłożyła mnie na łopatki :D 
ahahahah kimkolwiek jesteś, wiedz że KUWA LOVJU SO MUCH hahah wierz mi lub nie, ale dałaś mi motywację i wgl
YOU MADE MY DAY :D 

So specially for you dedykuję ten rozdział  :*


love you all
@awhniallable