wtorek, 26 sierpnia 2014

18. Stoned In Paradise

ROZDZIAŁ DEDYKOWANY MOJEJ BDAY GIRL -
 JESS <3
Wszystkiego Najlepszego kochanie ♥
*oczami Julie*
Złapałam szybko telefon.
 -Co tam Shawty? – usłyszałam wesoły głos Vicky.
-Vic, błagam przyjedź do mnie. Teraz. – wyjąkałam żałośnie.
-Co jest? – od razu spoważniała.
-Dylan. – jęknęłam ponownie i rozłączyłam się. Opadłam głową w poduszkę. Po chwili uniosłam ją i powtórzyłam czynność. Najchętniej zamieniłabym poduszkę na ścianę. Jaką ja jestem idiotką. Zjebałam. Na całej linii.
Co mi strzeliło do tego głupiego łba, żeby mu na to wszystko pozwalać? To mój przyjaciel, wiedziałam, że tylko go skrzywdzę jeśli mu na to pozwolę. A i tak to zrobiłam.
Nagle usłyszałam trzask drzwi wejściowych. No tak, Vic wchodzi do mnie jak do siebie.
-JULCE! – wydarła się.
-W pokoju! – zawołałam żałośnie.
Chwilę później do mojej sypialni wparowała zmartwiona blondynka.
-J, co się stało? – zapytała od razu rzucając się obok mnie na łóżko.
-Całowałam się z Dylanem. – jęknęłam i ponownie schowałam twarz w poduszce. Odpowiedziała mi cisza. A za chwilę jej śmiech.
Co?
Podniosłam głowę. Ona się śmiała. Serio.
-I to jest ten problem? To chyba dobrze? – rzuciła wesoło.
Kurwa, Vic błagam!
-VICKY! On się we mnie zakochał! Ja go nie kocham w ten sposób! A dałam się mu pocałować i zrobiłam nadzieję! – Naprawdę brzmiałam żałośnie.
Wyraz twarzy blondynki zmienił się. Spoważniała.
-O kurwa. – mruknęła.
-No właśnie.
-Ale co dalej? Pocałował Cię i? – drążyła.
-I ja odwzajemniłam, zaczęło się wszystko rozkręcać ale w końcu się opamiętałam i odsunęłam! On powiedział ze mu na mnie zależy, że znowu nie daję mu szansy… Potem że to nieważne i wyszedł.  – głos mi się łamał.
-Czyli krótko mówiąc narobiłaś mu nadziei na bzykanko, a potem odepchnęłaś?
Serio?
Zgromiłam ją wzrokiem.
-Oj no dobra, już dobra. – wzruszyła ramionami.- Mówił coś jeszcze?
-Że przyjdzie jutro.
-Przyjdzie jutro? – spojrzała na mnie dziwnie. – Który facet mówi że przyjdzie jutro lasce, która narobiła mu nadziei?
-Dzięki Vic. – jęknęłam.
-Ale serio. – wzięła poduszkę spod mojej brody. – Zastanów się. Sorry ale spodziewałabym się raczej czegos w stylu : ,,Dobra nie to nie, Nara” albo mniej miło, np. ,,A to spierdalaj suko”.
Naprawdę, te jej komentarze pocieszają coraz bardziej.
-Vic, nie pomagasz. – mruknęłam.
-On chyba serio Cię ‘’lubi’’. – uśmiechnęła się, robiąc w powietrzu znak palcami wypowiadając ostatnie słowo.
-Vic co teraz?
-Jak to co teraz? Teraz trzeba się cieszyć. Żyj chwilą Shawty. Jutro się będziesz martwić. O ile będzie czym. Podejrzewam, że za bardzo mu zależy, żeby teraz o Tobie zapomnieć. Samo się ułoży. – Powiedziała radośnie. Jej entuzjazm jakoś nie był zaraźliwy.
-To nie jest takie proste.
-Jest, Shawty. – zaprzeczyła od razu. – Choćbyś nie wiem ile teraz myślała, ubolewała czy kombinowała co zrobisz, to i tak nie przewidzisz tego co się stanie i jak się zachowa.
Uh.
-Serio, Julce. Znasz Dylana, wiesz jaki jest. Raczej skryty. Poza rozmowami z Tobą, oczywiście. –przewróciła oczami. – Daj mu czas. Wyluzuj. Serio zdziczałaś przez tą odpowiedzialną pracę. Czasami trzeba przyjąć pewne rzeczy an chłodno i z dystansem.
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Dylan? Cholera, tak szybko?!
-Błagam Cię Vic, pójdź otworzyć, błagam! – poderwałam się do siadu.
-Dobra, dobra, luz. – wstała z ociąganiem i ruszyła na dół.
Z nerwów zaczęłam gnieść w dłoniach poduszkę. Zamarłam próbując usłyszeć jakikolwiek dźwięk z dołu. Co ja mu powiem?!
Słyszałam przyśpieszone bicie mojego serca.
-Julce! Masz gościa! – usłyszałam wesołe wołanie Vic.
CHOLERA, SMITH! MIAŁAŚ MI POMÓC.
Na miękkich nogach zeszłam na dół
Oddychaj. Kurwa oddychaj. Może Vic ma rację?
Może powinnam trochę wyluzować? Jakoś się ułoży. Przecież to mój kochany Dylan, zawsze się z nim dogadywałam, teraz też się dogadamy i będzie po staremu. Prawda?
Wzięłam głębszy oddech i wyszłam zza rogu szykując już sztuczny uśmiech.
-Cześć Shawty. – Lekko zachrypnięty głos rozniósł się po domu.
To się zdziwiłam.
Przede mną stał Harry. W koszulce. Bez rękawów. I ze swoimi mięśniami. I tatuażami. O kurwa.
-Napijesz się czegoś Harry? – Usłyszałam przesadnie wesoły głos Vic, która spojrzeniem dawała mi sto znaków na sekundę.
Otrząsnęłam się. Ponowiłam próbę uśmiechu, tym razem się udało.
Harry uśmiechał się kpiąco i mimo ciemnych szkieł jego okularów przeciwsłonecznych wiedziałam, że patrzy prosto na mnie. Vicky natomiast stała obok niego wyszczerzona od ucha do ucha jednocześnie posyłając mi znaczące spojrzenia.
-Nie, dzięki Vic. – odpowiedział. – Porywam Julie. – woooow to takie dziwne słysząc moje pełne imię z jego ust.
Vicky tam mało nie rozsadziło gdy to usłyszała.
Cały czas wymownie się uśmiechała i patrzyła na mnie.
-Ale… O co chodzi? – otrząsnęłam się w końcu.
-Zabieram Cię. –rzucił tylko i złapał moją rękę. Vic gdy to zobaczyła zaczęła się uśmiechać jeszcze bardziej idiotycznie.
-Idźcie, idźcie. – powiedziała z wielkim uśmiechem. Przyjaciółka…
Nie dyskutując ruszyłam za Harry`m, który prowadził mnie do drzwi. Mijając Vic, ona sama wyszczerzyła się jeszcze bardziej i zaczęła się wachlować dłonią.
Wywróciłam oczami i pokazałam jej gestem, że jak wrócę, to ją normalnie zabiję. Jak wrócę.
Gdy tylko wyszliśmy z domu od razu wyrwałam swoją dłoń. Harry popatrzył na mnie surowym wzrokiem.
-Gdzie znowu mam z Tobą jechać? – zatrzymałam się i skrzyżowałam ramiona na piersiach.
-Jedziesz ze mną wybrać garnitur. –wzruszył ramionami i otworzył mi drzwi do samochodu.
-Ja? Po co? – zmarszczyłam nos.
-Wybrać garnitur? – zasugerował tonem jakby mówił to jakiegoś nierozumnego dziecka.
-Ale po co Ci ja? Sam nie możesz? – drążyłam. Serio ostatnie na co mam dzisiaj ochotę to szukanie garniaka dla Styles`a.
Swoją drogą ciekawe jak wygląda w garniaku. Pewnie nieźle…
NIC.
-Jesteś druhną, kolor sukienki, te sprawy. No i kobiece oko. Sama wybierzesz co ze mnie zdejmiesz. – puścił mi oczko.
Wywróciłam oczami. No chciałby.
-Nie masz siostry, mamy, koleżanki czy coś? –westchnęłam.
Spiął się na moje słowa.
-Wsiadaj. – rzucił tylko.
Zaskoczył mnie. Skąd taka irytacja, jeszcze nawet nie zdążyłam mu pocisnąć.
-Wsiadaj, albo sam Cię wsadzę. – warknął. Ups.
Zrobiłam zbolałą minę i wsiadłam do środka.
Gdy on zrobił to samo od razu skrzyżowałam ramiona na piersiach.
-O co się wkurwiasz? – zapytałam ironicznym tonem.
-O nic. – uciął nawet nie zerkając na mnie.
-Jasne. – mruknęłam. Nie odpowiedział.
Przez kilkanaście minut jechaliśmy w ciągłej ciszy. Proszę, Styles ma humorki.
Co za palant.
-Przepraszam. – usłyszałam nagle. CO.
Spojrzałam na niego momentalnie. Zerkał na mnie co chwilę.
To do mnie było?
-No co? – odezwał się ponownie.
-Hm… Nic. – mruknęłam nadal nieco zaskoczona. Jeszcze niedawno był na mnie wściekły nie wiem za co, a teraz sam przeprasza. –Czemu się tak wkurzyłeś? –zapytałam.
-Mam siostrę. Mam mamę. – odpowiedział. – Tylko, że mnie nienawidzą.
-Co? – wyrwało mi się. Chyba czegoś nie rozumiem.
-Moja rodzina myśli o mnie to samo co ty kilka tygodni temu. – wzruszył ramionami.
Czyli rodzinka Styles`a, wie o wszystkim? No proszę. Spodziewałam się raczej, że ma idealną, ciepłą rodzinkę, która uważa go za aniołka.
-Nie próbowałeś walczyć? – zapytałam. Spojrzał na mnie dziwnie.
- Z czym?
-Chodzi mi o twoją rodzinę. Nie chciałeś im wytłumaczyć, to twoja rodzina, a jak się kogoś kocha to chyba można wybaczyć wszystko. – Znowu się spiął na moje słowa.
-A wybaczyłabyś swojemu chłopakowi zdradę? Morderstwo? Gwałt? Zamach? – syknął. Co?
-No… -zaczęłam, ale nie dane mi było skończyć.
-No właśnie. –zacisnął dłonie na kierownicy. – Nie wszystko da się wybaczyć mimo miłości.
-Ale..Skoro wiesz, że nie zrobiłeś większości tych wszystkich rzeczy, o które ludzie Cię posądzają to dlaczego nie walczysz o nich? Nie tłumaczysz? Nie pokażesz, ze Ci zależy? – drążyłam dalej. Nie mogłam tego zrozumieć.
-Mam na siłę wmawiać jedynej rodzinie, która nie chce mnie znać, że nie jestem aż taki zły za jakiego mnie mają? – Był wściekły.
Ale tym razem mnie nie przestraszył. Po prostu nie mogłam pojąć jak mógł tak łatwo odpuścić.
-Nie zależy Ci na nich? Nie walczysz o ludzi, których kochasz? Czy po prostu zawsze jak coś nie idzie po twojej myśli to się poddajesz i masz wszystko w dupie?
-Jak ty byś się kurwa czuła, jakby twój kochany tatuś wyjechał do Ciebie z tekstem że wstyd mu, ze jesteś jego córką i nosisz jego nazwisko?! – podniósł głos do krzyku.
Jeśli wcześniej nie czułam strachu, to teraz to odwołuję. Wściekł się.
Miałam wrażenie, że ta kierownica zaraz pęknie pod naciskiem jego dłoni.
Kurwa. Jego ojciec mu tak powiedział? Cholera, przegięłam. Jak zwykle, powiem za dużo i kogoś zranię. Idiotka.
Milczałam. On też. Powoli uspokajał oddech.
W końcu odważyłam się odezwać.
-Przepraszam. – powiedziałam cicho. Spojrzał na mnie.
-Nic się nie stało.-odpowiedział. Stało się. Pocisnęłam Ci w najgorszy możliwy sposób.
-Naprawdę przepraszam, przegięłam.
-Julie. –Zadrżałam na dźwięk mojego pełnego imienia z jego ust. – Nie mam Ci tego za złe. I nie chciałem się na Ciebie wydzierać, to nie twoja wina. – powiedział zatrzymując auto pod salonem z garniturami.
Westchnęłam cicho. Tym razem nie wyrywałam się żeby pierwsza wysiąść. Pozwoliłam mu na to, żeby otworzył mi drzwi.
Uśmiechnął się szeroko widząc zmianę w moim zachowaniu. Ale to tylko jeden raz bo czuję się kurewsko winna!
Uh Julie, jaka ty jesteś głupia.
-Jaką masz sukienkę? – zapytał uśmiechnięty. Rozchmurzył się kompletnie.
-Niebiesko białą. – odpowiedziałam.
Weszliśmy do środka. Od razu rzucił mi się w oczy garnitur idealny.
-Harry! –zawołałam go od razu. Był w zupełnie innej części salonu.
-Co tam? – podszedł do mnie.
-Mierz ten. – powiedziałam od razu. Był idealny. Ja sama mogłabym się ożenić z samym garniturem.
-Podoba Ci się? – uśmiechnął się do mnie cwaniacko.
-Mierz! – popchnęłam go w stronę przymierzalni. Biorąc pod uwagę moją siłę a jego, to wyglądało to raczej żałośnie. Zaśmiał się tylko i wszedł do przymierzalni.
Dobra Julce tylko nie padnij na jego widok.  W takim garniaku będzie wyglądał max gorąco. Uhhh, szybciej Styles ja tu czekam!
W końcu wyszedł nieco skrzywiony.
Uśmiech ekscytacji zniknął z mojej twarzy. Na wieszaku wyglądał… lepiej.
Ekspedientka, która stała obok w roli doradcy też nie wyglądała na zadowoloną.
-Ściągaj to. – jęknęłam i ruszyłam do innych modeli. Moje marzenia o tym garniturze legły w gruzach.
-Skarbie, tak publicznie? – usłyszałam rozbawiony głos Styles`a. Obejrzałam się. Uśmiechał się głupio a ekspedientka tylko z uśmiechem kręciła głową.
Uh, zboczeniec.
Szukałam dalej. Czy naprawdę nie znajdę nic równie dobrego?
-Shawty? – Poczułam ciepły oddech na szyi i równie ciepłą dłoń na mojej talii. Odwróciłam się,
Styles trzymał w dłoni inny garnitur. Hmm, nic nie równa się z tamtym, ale może na nim…
-Spróbuj. – powiedziałam. Ciepło zniknęło z mojej talii.
-Po kilku minutach Harry wyszedł z przymierzalni.
-Oh. – wyrwało mi się. Wyglądał… Oh.
-I jak? – uśmiechnął się do mnie zawadiacko.
-O wiele lepiej. – odparłam sztywno siląc się na nie wykrzyczenie czegoś w stylu ,,zajebiście, gorąco” itp. Cholerka niezły jest.
-Podobam Ci się? – uśmiechnął się szerzej.
-Tak. –odparłam bez zastanowienia.
-Wiedziałem, że kiedyś się do tego przyznasz kochanie. – puścił mi oczko i zniknął w przymierzalni.
Co?
Ekspedientka stojąca obok mnie tylko cicho zachichotała.
-Tworzycie uroczą parę. – powiedziała do mnie i odeszła do następnych klientów. CO?
Jak tak dalej pójdzie, przez głupie żarty Styles`a, całe Noirthland będzie huczało o moim rzekomym ślubie z Harry`m a nie Niall`a i Lucy.
Westchnęłam cicho i czekałam aż wspaniałomyślny Harry wyjdzie.
Po kilku minutach wyszedł zadowolony z przymierzalni. Powitałam go chłodnym spojrzeniem.
-Chodź Shawty. – mruknął z uśmiechem i pociągnął mnie w stronę sprzedawczyni.
-Czyli biorą państwo? – zapytała z uśmiechem.
-Jeśli mojej Julie się podobam, to oczywiście, że bierzemy. – powiedział przesłodzonym tonem obejmując mnie w pasie.
Drań słyszał co ta kobieta o nas powiedziała! I znowu to wykorzystuje. Kobieta tylko uśmiechnęła się szeroko i szybko zapakowała garnitur. Ja ostentacyjnie się od niego odsunęłam robiąc obrażoną minę.
Harry zaśmiał się cicho na moją reakcję.
-Życzę państwu szczęścia. – powiedziała kobieta, podając nam zakup.
-Dziękujemy. – powiedział wyszczerzony Harry ponownie mnie obejmując.
UGH.
Ma szczęście, że jesteśmy w miejscu publicznym bo inaczej zarobiłby ode mnie w tą swoją wiecznie wyszczerzoną buźkę z dołeczkami.
Z obrażoną miną wsiadłam do samochodu. Harry tylko się głupio uśmiechał, jak to miał w zwyczaju.
-Pasuje mi ta rola szczęśliwej pary. – zaśmiał się odpalając samochód.
-No popatrz, mi nie. – prychnęłam.
-Oh, proszę Cię, wiem, że to lubisz. – mruknął niskim głosem. Pfff. – Sama powiedziałaś, ze Ci się podobam. Mam świadka!
-Mówiłam o garniturze. – wywróciłam oczami.
-Przyznaj się sama przed sobą Shawty, lubisz mnie. – wyszczerzył się do mnie.
Pfff.
PFFF.
PFFFFFFFF.
-Nie pochlebiaj sobie. – mruknęłam. Roześmiał się na moje słowa.
Ruszyliśmy słuchając lecącego w radiu ,,Stolen Dance”.
W końcu usłyszałam cichy głos Harry`ego.
-Now want you, we can bring it on the floor
Never dance like this before.
Uśmiechnęłam się do siebie. No proszę.
-We don`t talk about it. – wtrąciłam zaraz. Spojrzał na mnie zaskoczony, ale zaraz uśmiechnął się szeroko.
-Dancing on, doing the boogie  all night long.
Stoned in paradise
Shouldn`t talk about it.
Nie wierzę, że od tak śpiewam sobie w samochodzie ze Styles`em.
Gdy podjechaliśmy pod dom i chciałam wysiąść zatrzymał mnie kładąc dłoń na mojej dłoni.
-Nie pożegnałaś się ze mną kochanie. – mrugnął do mnie rozbawiony.
No znowu?
-Cześć Harry. – wywróciłam oczami.
-Zła odpowiedź.
-Czeeeść Haaarry – powtórzyłam wolniej i celowo przeciągając samogłoski niczym małe dzieci w przedszkolu przeciągając przeraźliwe ,,dzieeeeeeeeń doooobryyyy”.
-Ale ty jesteś wkurwiająca i uparta skarbie – mruknął nie przestając się uśmiechać i przycisnął wargi do mojego policzka jak kilka dni temu.
Wywróciłam oczami i wysiadłam.
-Pozdrów ode mnie Dylana! – zawołał gdy ruszyłam w stronę domu.
Co? Odwróciłam się znowu w jego stronę. Ale już odjechał.
Pozdrów Dylana?
_____________________________________________
Hej kochane :3
Zaskoczyłyście mnie, bo wiele z Was jest Team Dylan :D 
moja mina po przeczytaniu komentarzy:


HAHAHAHAAHA <3
Zobaczymy jak to będzie dalej :)
Tak, Harry zna Dylana, Dylan zna Hazzę.
Jakieś pomysły, skąd? 
I od razu mówię, koleś, któremu Hazz dostarczał narkotyki miał na imię Daniel, a nie Dylan i to dwie różne osoby :D


Pisząc komentarz, napisz coś miłego naszemu aniołkowi, Jess, ucieszy się <3

komentujcie kochane YTR bo naprawdę ciężko jest zaczynać :c


wtorek, 19 sierpnia 2014

WAŻNE ♥

 Hej Kochane <3

Tak jak pisałam wcześniej

ROBIĘ TINYCHATA
CZYLI?
Czyli jestem na kamerce i mikrofonie i odpowiadam na Wasze pytania odnośnie ff i mnie, gadam z Wami, głupieję :D
 I BĘDĘ SPOILEROWAĆ  i zdradzać trochę co będzie się działo w opowiadaniach.

KIEDY?
Jutro, od 12:20 do kiedy nam się znudzi :D

PODAM WAM LINK NA MOIM TT @awhniallable


CO ZROBIĆ ŻEBY UCZESTNICZYĆ?
podam wam linka, wchodzicie w niego.
wyświetli się wam okienko

Możecie wejść przez fb, tt ale wygodniej dla Was będzie przez opcję GUEST
wpisujecie tylko swoją nazwę (żebym wiedziała kto to :D ) i klikacie GO.


NASTĘPNIE.
Jak wejdziecie, będę tam już ja :D 
i macie kilka opcji.
1) Chcecie mnie widzieć słyszeć, ale tylko pisać, żebym ja Was nie widziała ani nie słyszała, 
jedyne co robicie dalej to piszecie to w okienku oznaczonym na obrazku 1

2) Chcecie ze mną rozmawiać, ale nie chcecie żebym Was widziała.
Klikacie Start Broadcasting
wyskakuje Wam okienko z pozwoleniem o użycie kamerki/mikrofonu
Zaznaczacie ,,Zezwól" i ,,Zamknij"
Wybieracie opcję ,,Microphone Only" albo kamera, jak wolicie.

 Wybieracie mikrofon swojego komputera  i macie 1 opcje:
naciskacie przycisk i mówicie, albo jak na skype, mówicie i od razu słyszę


3) Widzę Was i słyszę, wtedy wybieracie na poczatku opcję swojej kamerki.
Wtedy też tylko dobieracie mikrofon Waszego komputera, opcję mówienia, GOTOWE.


TO TYLKO WYGLĄDA NA SKOMPLIKOWANE :D
Macie pytania odnośnie tego jak to uruchomić, piszcie.
Jesli będą jakieś większe problemy to po prostu uruchomię livestreama.

LINK PODAM JUTRO TUTAJ: awhniallable
jakieś problemy z tym, żeby wejść na tinychat: piszcie do mnie na tt albo w komentarzach, tam najszybciej zareaguję.




PYTANIA DO MNIE I DO FF NA KTÓRE MAM ODPOWIEDZIEĆ JUTRO PISZCIE W KOMENTARZACH POD POSTEM <3


Mam nadzieję że to sie uda i będzie fajnie i sobie pogadamy :3 
PISZCIE W RAZIE PROBLEMÓW
buziaki
awhniallable


poniedziałek, 18 sierpnia 2014

17. Is it right or is it wrong?




Odwiedź i skomentuj YTR kochanie, bardzo Cię proszę,
to dla mnie ważne 



Nagle rozdzwonił się mój telefon.
-Halo? – rzuciłam.
-Siemka Julce! – Usłyszałam dobrze znany mi głos. Od razu zrobiło mi się cieplej na sercu. 
-Hej Dylan. – odpowiedziałam z uśmiechem. Uświadomiłam sobie jak bardzo mi go brakowało.
-Co porabiasz mała? 
-Akurat w tej chwili siedzę w Northland i nudzę się przed telewizorem. 
-To wyjdź przed dom, przewietrz się. – powiedział wesoło.
-Jaki jest sens wychodzić na chwilę przed dom? – starałam się utrzymać normalny ton ale w duchu chciałam skakać z radości i biec do niego, bo wiem co mnie czeka.
-Wyjdź, nie pożałujesz. – powiedział ,,tajemniczo”.
-DYLAN! – pisnęłam nie wytrzymując z emocji. Rozłączyłam się i biegiem ruszyłam do drzwi. Wyskoczyłam z domu od razu rozglądając się na wszystkie strony.  Niedaleko stał znajomy samochód, a chodnikiem szedł nie kto inny jak mój Dylan.
Z piskiem rzuciłam się w jego stronę. Zobaczyłam tylko jego uśmiech i usłyszałam śmiech zanim wpadłam mu w ramiona czując znajome perfumy i ciepło wokół mojego ciała.
-No cześć mała. – zaśmiał mi się do ucha.

*oczami Harry`ego*
Po raz kolejny musiałem to zrobić. Ja pierdole, ileż można ćpać. 
Po raz kolejny wygłodniały wręcz wzrok Daniela. Fakt, jego źrenice to żadna nowość, dla mnie taki widok nic specjalnego. 
Ale ileż kurwa można to znosić?
Mknąłem przez miasto powoli zaciągając się papierosem. Lepiej.
Hm, co by tu dzisiaj… W firmie mam wolne, do ślubu zostało nam udekorowanie Sali. Prochy doręczyłem. Chłopaków chwilowo nie ma, na kluby jeszcze za wcześnie. Zresztą co to za frajda najebać się samemu. A dziwki to nie dla mnie. Nie lubię mieć tak podane wszystko na tacy. 
Lepiej smakuje jak masz satysfakcję, że do tego dążyłeś. A ostatnie na co miałem dzisiaj ochotę to bajerowanie jakiejś naiwnej laski.
No proszę, Styles samotny? Styles nie ma co ze sobą zrobić?
Uśmiechnąłem się do siebie. Nie, jest jeszcze coś. Shawty.
Bez zbędnych rozmyślań ostro skręciłem w ulicę prowadzącą do jej domu.
Minąłem czarne auto. Stało dziwnie blisko jej domu. Ma gości? Może jej ojciec? Po raz kolejny się uśmiechnąłem. Byłoby zabawnie.
Zatrzymałem się nieco dalej. Sprawdzi się. Zdążyłem zaparkować, z auta wysiadł jakiś facet. Na oko powiedzmy w moim wieku? Jej brat?
Przyjrzałem się lepiej. O kurwa. Cole. To jest kurwa Cole! 
Co on robi w Northland? Idzie w stronę domu Julie.
Co on kurwa chce od Shawty?! Już otwierałem wściekły drzwi, gdy z domu wyskoczyła Julce. Nawet się nie obejrzałem a już była w jego ramionach. Zacisnąłem szczękę. Przytulała go. Ona kurwa przytula Cole`a. Oplatała go w pasie nogami. A ten kutas ją przytulał. TEN CHUJ JĄ DOTYKA. 
Zacisnąłem dłonie na kierownicy. 
Cole tu jest. Cole przyjechał to Shawty. Cole zna Shawty. Cole się kurwa przytula z Shawty. No to jest chyba jakiś jebany żart.
Patrzyłem jak ta ciota wnosi dziewczynę z powrotem do jej domu. 
Spokój Styles. Tak,  mam ochotę rozjebać wszystko co mi się nawinie a w pierwszej kolejności tego leszcza a mam być spokojny. 
Ruszyłem z piskiem opon. Nie. Nie dbałem o prędkość, jebie mnie to, że tu jest teren zabudowany, ograniczenie, pierdolenie. 
Mknąłem jak najszybciej się da. Czego Cole tutaj szuka?
Skąd zna Julie? Czemu ją kurwa dotyka? Nie wierzę, że są razem. Julie mieszka w Northland od dłuższego czasu, Dylan nie ruszał dupy z Heatherfield. Co tu jest grane?

*oczami Julie*
-Cześć mała. – zaśmiał mi się do ucha.
-Przyjechałeś! – powiedziałam tuląc go mocno. Mój kochany Dylan. 
-Obiecałem Ci coś.– zachichotał i poczułam, że się przemieszczam. Szedł ze mną przylepioną do swojego ciała w kierunku domu. 
Zaśmiałam się tylko i mocniej go objęłam.
-Zaraz mnie udusisz i nie będzie miał Cię kto nieść.

Harry mnie będzie niósł. –Pomyślałam. Aż się zakrztusiłam. CO ?!
JA TAK POMYŚLAŁAM? CO KURWA? 
-Wszystko ok. J? –Usłyszałam rozbawiony głos Dylana.- Wiedziałem, że robię na Tobie wrażenie, ale z reguły dziewczyny nie duszą się na mój widok. – zaśmiał się.
No bardzo śmieszne. Nawet nie wiesz jakie głupoty mi siedzą w głowie.
Zeskoczyłam z niego dopiero gdy zamknął za nami drzwi.
-Czemu do mnie nie zadzwoniłeś, że przyjeżdżasz? 
-Miałem nadzieję, że chociaż tym razem niespodzianka wypali.- Zaśmiał się.
-Udała się. –przytaknęłam z uśmiechem.
– Co u Ciebie?
-Przygotowuję się do ślubu, ogólnie nuda. – zaśmiałam się. 
Śmiał się razem ze mną. Rozwaliliśmy się na moim łóżku jak za dawnych czasów.
-Kto się hajta? – zapytał.
-Lucy Levine i Niall Horan. – uśmiechnęłam się.
Zdziwiło mnie milczenie z jego strony. Po chwili jednak się odezwał.
-Niall Horan? 
-Tak…- powiedziałam powoli. – O co chodzi?
-O nic. Mam rozumieć, że kumplujesz się z tą laską?- wzruszył szybko ramionami.
-No, tak. – Popatrzyłam na niego uważnie. Pokiwał tylko głową. Dziwne. 
-Hm, a u Ciebie jak? – Zapytałam przerywając dziwną ciszę między nami.
-Po staremu. – uśmiechnął się. – Praca, praca, praca i nic ciekawego. Więc stwierdziłem, że przecież mała Blackburn sama nie ruszy łaskawie swojego tyłeczka do mnie, więc olałem ostatnie dni tygodnia i jestem. – Roześmiałam się.
-Brakuje mi Ciebie tutaj. – mruknęłam po chwili. Chyba mówiłam tym ckliwym tonem typowym dla komedii romantycznych, z których się zawsze śmieliśmy, czy coś, ale nic na to nie poradzę.
Objął mnie i przytulił mocno. O, jak dobrze. 
-Mi Ciebie też Julce. – uśmiechnął się.
-Na długo przyjechałeś? 
-Na weekend tylko. – odpowiedział. Skrzywiłam się.
-Czemu znowu tak krótko?
Zaśmiał się.
-Ktoś tu serio tęsknił. – Wywróciłam oczami na te słowa.
-W poniedziałek muszę wrócić do firmy, ale od wtorku będę tu częściej bo mam do pozałatwiania kilka spraw tutaj w Northland. – powiedział już normalnie.
-Czyli, mamy przyszły tydzień dla siebie? – zapytałam wesoło.
-Może nie cały i nie tylko dla siebie, ale fakt, będę Cię dręczył. – roześmiał się po raz kolejny.
-JEJ! – zawołałam jak małe dziecko. Pokręcił tylko głową z politowaniem i położył się wygodniej. Trwaliśmy chwilę w ciszy. Ale takiej naszej, przyjemnej ciszy. W końcu ją przerwałam.
-Zamieszkaj w Northland.- jęknęłam, chociaż wiedziałam co mi powie.
-.
Westchnął teatralnie.
-Julce, tyle razy o tym gadaliśmy. Nie chcę, nie mogę, zrozum. – odpowiedział rozluźniając uścisk wokół mojego ciała.
-A ja dalej nie rozumiem, czemu nie chcesz mi wprost powiedzieć o co chodzi. – skrzywiłam się.
Wywrócił oczami. TO JEST MOJA ROLA, HALO.
-Skończmy ten temat.
Zresztą, nie mam powodów, żeby tu przyjeżdżać.
-A masz powód żeby być w Heatherfield? – mruknęłam robiąc urażoną minę. Dotknęły mnie nieco jego słowa.
-Julce, skończ.-mruknął.
-A poza tym, jak to nie masz powodów? A ja? –usiadłam momentalnie naprzeciw niego. – No chyba, że się nie liczę…- mruknęłam ciszej. To miał być żart, ale chyba go tym wkurzyłam.
-Julce nie mów tak. – powiedział wyraźnie podirytowany czym mnie zdziwił. Spojrzałam na niego zaskoczona. – Oczywiście, że się liczysz, nawet nie wiesz jak bardzo. 
Um, no dobra… Co?
-Dylan…- zaczęłam, chociaż nie bardzo wiem co chcę powiedzieć.
-Siedzę sam w Heatherfield, jedyna rozrywka to ta pieprzona praca. Ty jesteś tutaj, straciłem Cię. Nie ma dnia, żeby nie pomyślał o Tobie,  czy jesteś szczęśliwa, czy smutna, czy nikt Cię nie skrzywdził, czy o mnie pamiętasz, czy potrzebujesz pomocy. Ale nic nie wiem o Tobie, jak wygląda twoje życie teraz. Twoje życie beze mnie. Więc do kurwy nie mów że się dla mnie nie liczysz.- wstał gwałtownie. Zaraz.
Huczało mi w głowie. Jego słowa przekazywały naraz tyle sprzecznych informacji że nie rozumiałam co próbuje mi powiedzieć.
-Dylan. – wstałam od razu. Tym razem też nie dane mi było dokończyć.
Nagle odwrócił się w moją stronę i mało delikatnie przyciągnął mnie do siebie. Ułamek sekundy później poczułam jego usta na swoich.

Muskał je powoli, delikatnie, ostrożnie. Kompletnie straciłam kontrolę. 
Odwzajemniałam powoli muśnięcia ust, aż pocałunek stawał się intensywniejszy. Poczułam jak obejmuje mnie ciaśniej, wodząc przy tym dłońmi po moim ciele. Nawet nie zauważyłam gdy uniósł mnie do góry. Oplotłam go w pasie nogami.
Nasz pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny. Poczułam jego dłonie pod moją koszulką, ja sama zauważyłam przez ułamek sekundy moje własne dłonie, które rozpinały jego koszulę. Rozsiadł się na łóżku, a ja na jego kolanach okrakiem

Przebłysk świadomości. Cholera, co ja robię?!
Gwałtownie przerwałam pocałunek  wstałam z jego kolan poprawiając koszulkę. Głośno oddychałam, sama nie wiem czy dlatego, że za jakieś 15 minut prawdopodobnie wylądowałabym w łóżku z najlepszym przyjacielem, czy z czystego przerażenia tym co się dzieje.
Dylan patrzył na mnie wpółprzytomnym wzrokiem nie bardzo rozumiejąc o co chodzi. Kurwa mać.
I co ja mam teraz powiedzieć? I to ja? Ja zawsze coś spieprzę bo palnę jakąś głupotę, której później żałuję.
-Dylan… - Oh, uwaga, Blackburn będzie przemawiać, szykujcie popcorn. Ja pierdole. – To… Ty… -NO WYSŁÓW SIĘ IDIOTKO.
-Czyli się wygłupiłem? – przerwał moje bezsensowne dukanie. Cholera wyglądał na smutnego. Zawiedzionego. CHOLERA NO. 
-Nie, nie. – zaprzeczyłam od razu. Zmarszczył brwi. – To znaczy… 
-Julie. – przerwał znaczącym tonem. Wzięłam głębszy oddech. Boże, co ja mam zrobić?!
-Dylan, to… Przepraszam…- dołałam wydukać jedno słowo więcej.
-Julie do cholery! – wybuchł. Wstał gwałtownie i zbliżył się do mnie. Odsunęłam się nieznacznie. I tak się przysunął. – Co jest nie tak? Do cholery musisz mi powiedzieć co czujesz! –powiedział bezradnie.
-Ale… A ty? –przełknęłam ślinę. Chwila ciszy. Jednak odważyłam się znowu odezwać.
-Co to było dla Ciebie? Dlaczego to zrobiłeś? – spojrzałam mu w oczy.
-Dlaczego mnie nie odepchnęłaś? – zaoponował od razu.
-Dylan. – mruknęłam ostrzegawczo. 
Westchnął głośno i potarł dłonią kark.
-Julie… Dobrze wiesz, że nie umiem gadać o uczuciach. Sama dobrze wiesz, masz tak samo. Po prostu… Jesteś dla mnie ważna, ok.? – wydusił w końcu. – Zależy mi na Tobie.
Milczałam. Pięknie. Wygląda na to, że rozjebałam przyjaźń. 
Co się ze mną stało? Czemu do cholery go nie odepchnęłam? CZEMU?
Przecież to mój przyjaciel, nie czuję do niego nic… TAKIEGO.
I to nieprawda, że nie umiem gadać o uczuciach. Umiem, ale… tylko z kimś, kto by mnie naprawdę kochał, a ja kochałabym jego.
Czyli kurwa jednak chyba nie umiem.
-Przepraszam Dylan. Ja… Mi też zalezy na Tobie i jesteś dla mnie ważny. Jak brat, sam dobrze wiesz. I jeśli o to Ci chodzi… Tylko jak brat, tak myślę. – wydukałam w końcu.
Chwila ciszy. Słyszałam jednak bicie mojego serca. Sorry, walenie.
-Więc dlaczego mnie nie odepchnęłaś? – odezwał się w końcu.
Dobre pytanie. Nie znam odpowiedzi.
-Nie wiem. – odparłam szczerze.
-Do cholery Julie czemu ty cały czas mnie do siebie nie dopuszczasz? Wcześniej zanim wyjechałaś było to samo. Nie dałaś nam szansy. Teraz? Pozwalasz mi żebym Cię całował, dotykał  i mówisz dalej że traktujesz mnie jak brata? – pokręcił głową.
Cholera.
-Nie powinnam była tego robić, wiem. Nie wiem czemu to zrobiłam, nie mam pojęcia! 
-Skoro jednak to zrobiłaś, to może coś jednak czujesz? Do mnie? Więcej? – podszedł znowu bliżej. 
-Dylan…- zaczęłam ale zamilkłam. Staliśmy tak w ciszy. Oddychał głośno. W końcu sam się ode mnie odsunął.
-Dobra, nieważne.– mruknął tylko.
-Dylan, ja …
-Nie, Julie. –odparł. – Przepraszam Cię za to. Ale pamiętaj, że ja zawsze jestem. Trzymaj się.  – nachylił się nade mną i pocałował mnie w czoło. 
Chciałam jeszcze coś powiedzieć, ale nagle się zatrzymał w połowie drogi do drzwi,
-Myślę, że... przyjdę jutro. – powiedział i wyszedł. Po prostu wyszedł.
________________________________________-
 Hej kochane <3
 TAK WIEM, CO JA W OGÓLE ROBIĘ XD 



WHAT DO YOU THINK?
Julie dobrze zrobiła, czy spieprzyła?
DYLAN&JULIE - tak czy nie?

Team Harry vs Team Dylan
 HA


podejrzewam, że nikt nie stanie za Dylanem, ała :c 

                                        
ZAGLĄDAJCIE, OBSERWUJCIEHarry


   

              LICZBA KOMENTARZY WPŁYWA NA SZYBKOŚĆ DODAWANIA ROZDZIAŁÓW
(na YTR też kochane :c)


Aśś.

środa, 13 sierpnia 2014

16. Shut up, Styles!

-Zapewniam Pana, że wszystko będzie do jutra  załatwione. – Usłyszałam głos Harry`ego. Pewnie gada przez telefon z kimś z pracy. Ruszyłam do kuchni skąd słyszałam jego głos. Nie chciałam mu przeszkadzać więc od razu skierowałam się do stolika z zaproszeniami.
-Julie? – Usłyszałam znajomy głos za plecami. Zaskoczona odwróciłam się.
-Tata? – O kurwa. 
 -Julie. – powtórzył jakby nie wierzył kogo widzi. Ja walę. Przede mną stał mój własny ojciec. Mierzył zdziwionym wzrokiem to mnie to Styles`a, który skupił wzrok na swoich butach i  się głupio uśmiechał. On chyba przez całe życie nie robił nic innego.
Dotarło do mnie jak to wszystko wygląda. Harry bez koszulki, ja tylko w jego koszulce z lekko wilgotnymi włosami, za mną na stole wino i kieliszki…  I dobry Boże...
-Hm, cześć tato. – mruknęłam nie bardzo wiedząc co mam powiedzieć. Co on w ogóle tu robił?
Spiorunowałam wzrokiem Styles`a, które najwyraźniej bardzo bawiła zaistniała sytuacja bo przez cały czas się szczerzył, hamując śmiech.
-Nie mówiłaś nic, że… Się z kimś spotykasz. – powiedział powoli mój tata.
Bo się nie spotykam.
-Hm, Panie Blackburn wybaczy Pan takie okoliczności, powinniśmy się raczej oficjalnie poznać, ale może zostanie Pan na kolacji? – Harry uśmiechnął się serdecznie do mojego taty.
Mój tata miał podobną minę do mojej.
-Hm, nie, nie będę Wam przeszkadzał… Mam jeszcze kilka spraw do załatwienia. Cóż Panie Styles, nie spodziewałem się, że spotyka się Pan z moją córką, nie chwaliła się w ogóle. – Widać było, że mój ojciec sam nie wie jak ma się zachować.
-Wiem, też uważam, że powinna być z Panem szczera. – powiedział Harry obejmując mnie w pasie. Co do cholery??
Odsunęłam się od niego od razu. On tylko się krótko zaśmiał.
-Mam nadzieję, że nie ma Pan nam tego za złe. –ciągnął Styles dalej. Nie wierzę. Co on pieprzy?!
-Um, tato… - zaczęłam ale oczywiście Harry musiał mi przerwać.
-Obiecuję, że Pana córka jest w dobrych rękach. 
-Hm, cieszę się. Dobranoc. Zadzwonię do Ciebie, Julie. – powiedział już nieco bardziej oswojony tata. Ale też nieco bardziej zdenerwowany tą sytuacją.
-Cześć tato. – mruknęłam. Gdy zamknęły się za nim drzwi tak właściwie dotarło do mnie co w ogóle się stało. TEN IDIOTA WMÓWIŁ MOJEMU OJCU ŻE JESTESMY RAZEM? A ja  idiotka naturalnie nie zareagowałam jak potrzeba. Co za sierota ze mnie.
-Czy Ciebie do reszty pojebało?! –wydarłam się na uchachanego Styles`a.
-O co Ci chodzi? – udawał głupka. Oj nie musisz Haroldzie, nie musisz. Już nim jesteś.
-Po co to zrobiłeś? Mój ojciec teraz myśli, że jesteśmy razem ! – Co za palant!
-Biorąc pod uwagę nasze stroje pomyślał nie tylko to. – zachichotał. No trzymajcie mnie !
-I z czego się cieszysz?! Będę mu to musiała teraz tłumaczyć z tego, co tu robiłam w twojej koszulce! – jęknęłam.
-Jak nie chcesz to nie musisz nic tłumaczyć. Możemy zostać przy obecnej wersji jaką zna. – puścił mi oczko. 
-Och, zamknij się. – jęknęłam i usiadłam bezradnie na podłodze.
Roześmiał się i usiadł obok mnie, opierając się plecami o sofę.
-Co on w ogóle tu robił? – zapytałam.
-Mówiłem Ci, że zajmuję się relacjami ze wspólnikami. Firma twojego ojca współpracuje z tą, w której pracuję ja. – uśmiechnął się.
-Czyli wiedziałeś o tym? – No debil, debil,debil.
-Skąd miałem wiedzieć, że przyjedzie? A zresztą to, że załatwiam interesy z twoim ojcem nie znaczy, że nie mogę się z Tobą spotykać.
Zmroziłam go wzrokiem.
-W stosunkach czysto przyjacielskich oczywiście. – dodał widząc moje spojrzenie.
Wywróciłam oczami.
-Chociaż w sumie, nawet gdybyśmy się pieprzyli to i tak nie ma to nic wspólnego z twoim ojcem. – dodał zaraz wyszczerzając się.
-No chciałbyś. – prychnęłam.
-No nie zaprzeczę. – zaśmiał się. Poczułam ciepło na policzkach. Ja pierdole. Nie.
Aż mnie głowa rozbolała.
-Masz jakieś tabletki przeciwbólowe? – zapytałam go.
-W szafce na samej górze, w regale po lewo. – Powiedział wypisując kolejne zaproszenie. 
Oh, dżentelmenie, nie musisz się trudzić, żeby mi je podać, nie przemęczaj się.
Wstałam i ruszyłam na poszukiwanie tabletek. Otworzyłam szafkę którą mi wskazał.
-Do twarzy Ci w moich ciuchach. – Usłyszałam jego głos za sobą. Zignorowałam to.
Są. Kurwa na samej górze. Co za idiota wsadza w takim miejscu środki przeciwbólowe? Oh no tak, Pan Harry Styles.
Wspięłam się na palce i wyciągnęłam rękę w kierunku upragnionego pudełka.
-Nie tylko do twarzy. – Usłyszałam. O nie. Fakt, w tej pozycji koszulka odsłaniała mój Tylek. Ja pierdole. Szybko złapałam pudełko i poprawiłam koszulkę, ciągnąc ją jak najniżej w dół.
Jeszcze mi tego brakowało. Udawałam, że tego nie było i wzięłam tabletkę popijając szklanką wody.
-Co Ci jest? – usłyszałam nagle przy uchu.
Upuściłam szklankę. Oczywiście rozbiła się w drobny mak.
-Cholera, przestraszyłeś mnie! – warknęłam. Od razu zaczęłam zbierać szkło.
-Zostaw… Przepraszam no, nie chciałem. Zostaw to, skaleczysz się. – osunął mnie. Od razu pociągnęłam rąbki koszulki niżej. Gdy się schyliłam koszulka zachowywała się tak samo jak wcześniej gdy wyciągałam się ku górze.
-No nie gapię się, wyluzuj. – westchnął. Nie odezwałam się tylko zbierałam dalej szkło.
Złapał mnie w pasie i pociągnął ku górze, żebym wstała.
-Powiedziałem, żebyś to zostawiła. – powtórzył patrząc mi w oczy. Oczy też ma całkiem fajne.
Tylko może by tak mnie nie straszył?
-Wybacz Shawty, nie chciałem Cię przestraszyć. Co Ci jest? – zapytał wręcz z troską. 
Westchnęłam.
-Głowa mnie trochę boli. – odpowiedziałam opierając się o blat.
On sam szybko posprzątał całe szkło.
-Nie dziwię się, można ochujeć z tymi zaproszeniami. – mruknął.
-Przepraszam za tą szklankę. – bąknęłam.

-Nic się nie stało, Julce. – uśmiechnął się. Nie mogłam się powstrzymać i musiałam wywrócić oczami. Ma irytujący sposób bycia.
Wróciłam na miejsce. Wzięłam kolejne zaproszenia
-Odpocznij może jak Cię głowa boli. – zaproponował siadając obok mnie.
-Nie, spoko, dam radę. – uśmiechnęłam się krzywo.
-Ej no mała, żebyś mi tu nie padła. – zaśmiał się.
Pokiwałam tylko głową. Zmęczenie dawało mi się we znaki.  Ledwo widziałam na oczy. Monotonia wypisywania kolejnych nazwisk nie sprzyjała przypływowi energii. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła pierwsza.
Uh. Pocieszałam się, że już niedużo zostało. Nawet nie zauważyłam jak pięć zaproszeń później odpłynęłam.

*oczami Harry`ego*
Można dostać pierdolca z tymi zaproszeniami. No ale i tak myślałem, że jeszcze dłużej nam zejdzie. Jednak świadkowanie to nie jest taka prosta sprawa. Kurde, chciało mi się już spać. Chyba potrzebuję kawy.
-Mała, napijesz się kawy? – odwróciłem się w kierunku milczącej dziewczyny.
Uśmiechnąłem się od razu gdy ją zobaczyłem. Spała w głową w zaproszeniu. Pokręciłem z uśmiechem głową. Ułożyłem gotowe zaproszenia na jednej kupce, a na drugiej kilka jeszcze pustych.
Powoli objąłem dziewczynę w pasie. Jak najdelikatniej się dało przygarnąłem ją do swojego ciała. W połowie wypisane zaproszenie odłożyłem na bok, a dziewczynę powoli wziąłem na ręce. Od razu wtuliła się w moje ramiona. Uśmiechnąłem się do siebie. Normalnie od razu zaczęłaby się szarpać, kopać i wyzywać. Mała wredota. Ale jaka seksowna. I urocza. Słodko wyglądała śpiąc. Taka cicha, zero sarkazmu.

Wniosłem ją na górę do mojego pokoju i ułożyłem na łóżku. Kurwa, wygląda gorąco w mojej koszulce. Zignorowałem moje kolejne myśli na temat jej ciała i okryłem ją kołdrą. Zsunąłem spodnie. Już miałem też się położyć kiedy pomyślałem, że przecież ta mała wredota znowu się wkurwi jak mnie rano zobaczy obok siebie. Westchnąłem. Pewnie znowu by mi się oberwało. A szkoda, najchętniej położyłbym się obok niej i wtulił w nią. Oj tak. Ale dobra, nie będę ryzykował życia. No i zostało jeszcze kilka tych zaproszeń. Z ciężkim sercem wróciłem na dół i dokończyłem wypisywanie. Dopiłem moje wino i poszedłem do starego pokoju Niall`a. Padłem na łóżko i od razu zasnąłem. O tak, zajebiście.

*oczami Julie*
Coś mnie razi. A pieprzyć to.
Kurde. Otworzyłam powoli oczy. Słońce. No jasne.
Odwróciłam się plecami do okna i wtuliłam w pościel. Pościel, która pachniała jakoś obco. Przyjemnie ale inaczej. Niechętnie otworzyłam jedno oko. Zaraz, to nie jest mój pokój.
Usiadłam na łóżku. Kurka. No tak spałam u Harry`ego. Ale nie kładłam się. Cholera musiałam zasnąć. I gdzie Harry?
Wstałam powoli z łóżka przeciągając się. Zeszłam na dół.
Pachnie pięknie. Czyli Harry nie śpi.
Nie myliłam się. Weszłam do kuchni i powitał mnie wygląd chłopaka standardowo bez koszulki, przygotowującego śniadanie. 
-Cześć. – powiedziałam. To co się stało przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
-KURWA! – syknął zanim zdążyłam ogarnąć co się dzieje. Zahaczył dłonią o patelnię wywalając jej zawartość. I przy okazji poparzył sobie ręce. O cholera.
Od razu do niego podeszłam, odkręcając szybko kran pamiętając o zrównoważonej temperaturze wody. Kurde, autentycznie go wystraszyłam. Ja, Julie Blacburn wystraszyłam postrach Northland, zwykłym ,,cześć”.
-Jejku przepraszam. – jęknęłam.
-To moja wina, żyję. – odparł chociaż zaciskał zęby.
-Chodź, opatrzę Ci to jakoś. – powiedziałam odciągając go od zlewu.
-Tylko jedna dłoń, nic mi nie jest. – odparł wyrywając się trochę.
-Nie wkurzaj mnie Styles.- warknęłam i popchnęłam go w kierunku krzesła. O dziwo, usiadł posłusznie.
-Gdzie masz jakąś apteczkę?
-W łazience, w szafce. – po chwili już wyjmowałam z apteczki wszystko co potrzebne. Stanęłam między jego nogami i delikatnie wzięłam jego poparzoną dłoń w moją własną. O kurde, nieźle się urządził.
-Może lepiej lekarz to obejrzy? – zadałam niepotrzebne pytanie. Wiedziałam jaka będzie jego odpowiedź. 
-Po co. Tylko trochę się oparzyłem. – mruknął.
Starałam się delikatnie obejrzeć jego dłoń. Krzywił się gdy ją obracałam.
Kurde.
Niepewnie wzięłam do ręki maść. Teraz to się będzie krzywił.
Starałam się możliwie delikatnie posmarować poparzoną skórę.
Spodziewałam się usłyszeć jego jęk, ale zamiast tego poczułam jak zaciska zdrową dłoń na mojej koszulce.
Ściskał w dłoni materiał, opierając ją o moje nagie biodro. Pod wpływem ciepła jego skóry przeszły mnie miłe dreszcze.
Opamiętałam się po chwili i dokończyłam opatrywanie jego ręki. Delikatnie ją owinęłam bandażem i gotowe.
-Dzięki Shawty. – powiedział puszczając materiał koszulki, która na powrót zasłoniła moje ciało.
-Nie ma za co. To moja wina. – mruknęłam i pochowałam wszystko. Od razu ruszyłam posprzątać bałagan w kuchni,
-Ej, zostaw, nie będziesz mi sprzątać. – Styles wszedł za mną do kuchni.
-Nie przesadzaj już. – powiedziałam porządkując wszystko.
Okej, teraz zostało mi zrobienie śniadania. W końcu przeze mnie teraz się do niczego nie nadaje.
-Co ty robisz? – zapytał.
-Śniadanie. – Odpowiedziałam.
-Julce, daj spokój.- westchnął.
-Zamknij się Styles i chociaż raz mnie nie wkurwiaj. – mruknęłam marudnie. Roześmiał się na moje słowa, ale usiadł.
Po kilkunastu minutach podałam mu śniadanie.
-Smacznego.
-Dziękuję, - uśmiechnął się szeroko.- Widzisz, niby taka grzeczna a tu proszę, jestes niebezpieczna. –zadrwił.
Wywróciłam oczami.
-Bywa. – rzuciłam
-Przepraszam, że zasnęłam i zostawiłam Cię z tymi zaproszeniami. – dodałam po chwili. Zrobiło mi się głupio.
-Nic się nie stało, nie zostało tego dużo. Wszystko już jest gotowe. – odpowiedział.
-Dzięki. – mruknęłam. 
-Czyli z naszych obowiązków, do ślubu zostało nam tylko dekorowanie Sali i ogarnięcie młodej pary? – zapytał.
-Mam nadzieję, że tak.

Po pół godzinie odwoził mnie już do domu. Co prawda nieco sceptycznie podchodziłam do tego pomysłu z uwagi na jego rękę, no ale jego nie przekonasz.
Zatrzymał się pod moim domem.
-Dzięki Harry. Cześć. – rzuciłam i otworzyłam drzwi. Chyba się przeliczyłam. Zamknięte. Popatrzyłam na Styles`a.
Uśmiechał się cwaniacko.
-A buziak na pożegnanie? Nawet na przeprosiny nie dostałem to chociaż na pożegnanie byś dała. – puścił oczko.
Wywróciłam oczami. Kiedyś przez niego nabawię się zeza jak nic.
Pośpiesznie musnęłam jego policzek ustami.
-Cześć Harry. – powtórzyłam patrząc na niego wyczekująco.
Nachylił się nade mną i przycisnął wargi do mojego policzka.
Jego loki łaskotały moją skórę. Przeszły mnie ciarki. Czemu? Dobre pytanie, nie znam na nie odpowiedzi.
-Cześć Shawty. – powiedział odsuwając się ode mnie. Naturalnie już wyszczerzał się w tym swoim uśmiechu.
Odblokował drzwi z mojej strony.
Wysiadłam i ruszyłam do domu.
Z ulgą weszłam do środka. Z ulgą? Właściwie nadal byłam nieco oszołomiona jego bliskością. I nadal czułam na sobie jego zapach.
Zdecydowanie pasowało mi noszenie jego koszulki.
-A gdzie to się było? – Aż podskoczyłam.
-Jezu, Vic, zabiję Cię kiedyś! – syknęłam widząc blondynkę opartą framugę kuchni. No tak, miała klucze.  
-Dobra, dobra lepiej powiedz skąd wracasz. – uśmiechnęła się cwaniacko. Normalnie w taki sam irytujący sposób jak Harry.
-Od taty. – mruknęłam zdejmując bluzę.
Momentalnie podeszła do mnie i mnie przytuliła. Co?
-Skąd ten napad czułości?
Puściła mnie.
-Pachniesz męskimi perfumami. Ale nie perfumami, których używa pięćdziesięciolatek, ale jakiś gorący facet. – stwierdziła. Oh, czyli po to ta czułość.
Wywróciłam oczami. Jak nie przez Harry`ego to przez Vic będę mieć zeza.
-Wyluzuj Vic. – rzuciłam.
-No mów, nie bądź taka! –rozwaliła się na moim łóżku. – U kogo byłaś? Fajny? Znam? Ile ma lat? No i dobry w łóżku?
-Ejejej. Stop. – zatrzymałam jej lawinę pytań. – Czemu zakładasz, że byłam u jakiegoś faceta żeby się z nim przespać? –zapytałam retorycznie i wyciągnęłam z szafy ulubiony sweter i legginsy.
-No, nie chwaliłaś się, że jesteś lesbijką. – powiedziała wręcz urazonym tonem.
Jak słowo daję, oszaleję kiedyś z nimi wszystkimi.
-Nie jestem lesbijką, nie jestem Bi uprzedzając twoje następne domysły. Nie przyszło Ci do głowy, że byłam u brata?
-Po pierwsze, jakbyś była u brata, nie kłamałabyś, ze byłaś u ojca. Po drugie: twój brat nie jeździ takim zajebistym wozem! – wyrzuciła ręce w górę. – Więc gadaj, z kim byłaś.
-Uh. No z nikim ważnym. – mruknęłam.
-Gadaj.
-No… z Harry`m. –wycedziłam.
Odpowiedziała mi cisza. Spojrzałam zaniepokojona na Vic. Zaniemówiła.
Nie na długo. Za chwilę skoczyła na równe nogi.
-Pieprzyłaś się ze Styles`em ! – wykrzyczała. Skuliłam się i spaliłam buraka. Czy ja naprawdę muszę mieć aż tak bezpośrednią przyjaciółkę?  
-Zamknij się Vic, z nikim się nie pieprzyłam! – syknęłam.
-Ach tak, puzzle układaliście. – mruknęła. Jezu.
-Serio Vic, musiałam u niego zostać, żeby wypisać zaproszenia na ślub Lucy i Niall`a. To wszystko.- wywróciłam oczami.
-Jasne, jasne. – uśmiechnęła się.
-Boże… - jęknęłam.
-Ale ja nic nie mówię! – uniosła dłonie w obronnym geście. – Udaję, że Ci wierzę. Dobry jest?
JAPIERDOLEKURWAMAĆ.
-Vic do jasnej cholery ! – Zaśmiała się na moją reakcję.
-Dobra już dobra. – uśmiechnęła się.- Mogłaś od razu powiedzieć gdzie byłaś. 
-Żebyś zareagowała tak jak zrobiłaś to przed chwilą?
-Oj luzik Shawty. Słuchaj piękna ja muszę lecieć już, umówiłam się Connor`em.  – wstała. Liam, Connor. Wow.
-Connor? No ładnie, Smith. – spojrzałam na nią znacząco.
-Styles? No ładnie Blackburn. –odgryzła się.
CO?
Już miałam coś powiedzieć, ale zniknęła za drzwiami.
Styles. Też coś.
Nagle rozdzwonił się mój telefon.
_____________________________________________
  Hej kochane <3
Jak Wam się podoba nowy wygląd? 
Ja się szczerze zakochałam w tym szablonie *.*
Mam nadzieję, że się Wam spodoba :)
Zmieniłam user na tt na @awhniallable.
Informować kogoś o nowych rozdziałach? :)

EJ PYSIE MOJE KOCHANE
Pytam poważnie i potrzebuję Waszej odpowiedzi.
Chciałybyście, żebym zrobiła twitcama/tinychata, na którym będę odpowiadać na Wasze pytania o ff, o mnie, o cokolwiek chcecie, będę dostawać głupawki, gadać z Wami itp? 
Naprawdę zależy mi na Waszej odpowiedzi bo nie wiem czy w ogóle jest sens to robić.


I JESZCZE JEDNA RZECZ
Jess męczy mnie o konto na tt z cytatami z Sinistera.
Co Wy na to? 

No cóż, właściwie co do rozdziału to idk w sumie, ciężko powiedzieć czy mi się podoba. 

WPADAJCIE > You`re The Reason 
                            > Harry
                          > Julie
                            > Dylan

ILOŚĆ KOMENTARZY MA WPŁYW NA SZYBKOŚĆ DODAWANIA ROZDZIAŁÓW.


miłego dnia kochane<3
Aśś.