środa, 18 lutego 2015

33. Give me what I want then I`ll give you what you like


*oczami Julie*
Powoli otworzyłam powieki, mrugając kilka razy, by przyzwyczaić się do wścibskich promieni słońca świecących centralnie w moją twarz.   Zapomniałam zasłonić zasłony?
Która godzina do cholery? Jeśli spóźniłam się do pracy, którą mam zaledwie od dwóch tygodni, chyba się zastrzelę, przysięgam.
Pośpiesznie zerknęłam na budzik stojący na mojej szafce nocnej po prawej stronie łóżka. O dziwo, na szafce ni było mojego budzika. Ba, to nie jest moja szafka nocna.
Automatycznie obróciłam głowę w lewo. Umięśnione plecy, ciemne loki rozwalone na poduszce.
Styles.
Wczoraj.
Noc.
Wspomnienie z wczoraj uderzyły we mnie z subtelnością rozpędzonego pociągu.
Momentalnie poczułam ciepło na policzkach i dotarło do mnie, że  nieświadomie zaczęłam się uśmiechać do siebie jak idiotka.
CHOELRA JASNA, BLACKBURN, OGARNIJ DUPĘ!
Spałam z Harry`m.
SPAŁAM Z HARRY`M.
Spokojnie, uspokój się, musisz znaleźć telefon i lecieć do pracy.
Cholera, już 7.
Powiedział, że mnie kocha.
JULIE, DO JASNEJ ANIELKI.
Zacisnęłam wargi i wstrzymując oddech, starałam się możliwie jak najciszej i jak najsubtelniej wyślizgnąć się  z łóżka.
Zamarłam gdy usłyszałam, że rytm oddechu Harry`ego się zmienił. BŁAGAM, STYLES, NIE UTRUDNIAJ, ŚPIJ.
Chcę tylko spokojnie stąd wyjść i zdążyć do pracy.
Nie jestem dobra w jakichś rozmowach ,,po” , czy czymś w tym stylu.
Kogo ja oszukuję, nie jestem dobra w żadnych rozmowach.
Może boję się, że kłamał? Wczoraj z tym kochaniem, ze wszystkim?
Ba, na pewno kłamał. Albo przynajmniej przesadzał, wyolbrzymiał.
Czułam dziwne uczucie na myśl o jego słowach.
,,Kocham cię”.
PRZECIEŻ TO DO CHOLERY SĄ DUŻE SŁOWA, NIE MÓWI SIĘ ICH OD TAK.
Poza np. ,, O Boże, ten prezent jest super, KOCHAM CIĘ!”  albo ,,OMG ta piosenka jest świetna, Justin, KOCHAM CIĘ”.
Może to wczoraj było jak:
,,Powiem że ją kocham, może się zamknie”
Albo
,,Ale fajnie się kłócisz, KOCHAM CIĘ!”
albo
,, Ale supi majtki, KOCHAM CIĘ!”

BOŻE KOCHANY NIE WIERZĘ, O CZYM JA DO CHOLERY MYŚLĘ.
Sięgnęłam po moją bieliznę leżącą na podłodze i na palcach jak najszybciej  się dało skierowałam  się do drzwi.
Musi to wyglądać komicznie, bo robię dziwne miny,  wstrzymując oddech i błagając  w duchu Boga żeby Harry się nie obudził.
Przecież gdyby teraz się obudził i zobaczył mnie nagą na środku pokoju…
O MAMO, BŁAGAM WSZYSTKO TYLKO NIE TO.
To znaczy, nie jest tak że mnie nie widział w tak niecodziennym wydaniu ale…
ALE. 
Spaliłabym się ze wstydu. Niemal pisnęłam z radości gdy udało mi się wyjść na korytarz.  Moja radość nie trwała długo, gdyż moje kolano zaliczyło bliskie spotkanie z rogiem solidnej komody postanowionej przy ścianie na korytarzu.
Bezgłośnie wykrzyczałam całą litanię  wszystkich znanych mi przekleństw i kulejąc ruszyłam do łazienki, gdzie zostały moje rzeczy z wczoraj.

Styles, może i dobrze całujesz, ale architekt z Ciebie beznadziejny.
KTO NORMALNY STAWIA W TAKIM MIEJSCU KOMODĘ, O KTÓRĄ MOŻNA SIĘ ZABIĆ, WYMYKAJĄC SIĘ NAGO Z SYPIALNI?
Szybko się ubrałam, ogarnęłam i ostrożnie wyszłam z łazienki, nie chcąc narobić hałasu.
Zostało mi jakieś 40 minut na to żeby pojechać do siebie, odświeżyć się, przebrać i dojechać do pracy. Cholera,  to nie będzie łatwe.
Minimalnie wstrzymując oddech by lepiej słyszeć, stawiałam pośpieszne, ale ostrożne kroki, zbliżając się do schodów.
Prawdopodobnie konfrontacja z Harry`m mnie nie ominie, tak samo jak niekomfortowa rozmowa ale w tym momencie to ostatnia rzecz o jakiej myślę.
Zeszłam po schodach, wsunęłam nogi w szpilki i spojrzałam na siebie w lustrze, poprawiając się.
-Nieładnie tak uciekać facetowi  z łóżka, wiesz?
Serce podeszło mi momentalnie do gardła ze strachu, a ja głośno wciągnęłam powietrze.
Harry stał przy schodach, oparty nonszalancko o poręcz i OMÓJSŁODKIBOŻE ma na sobie tylko bokserki.
-Doprowadzisz mnie kiedyś do zawału. – syknęłam, opanowując oddech.
Sam Harry pokręcił tylko głową z tym swoim uśmiechem i ruszył w moją stronę.
O dobry Boże, nie.
Niech on się w takim stanie do mnie nie zbliża. Rozczochrany, zaspany, prawie nagi i cholernie gorący. O nie nie nie nie.
Nie mam czasu na szybkie numerki z rana.
Boże, czy ja naprawdę o tym pomyślałam?
Serce zabiło mi mocniej gdy objął mnie w talii, lekko do siebie przyciągając.
Błagam, tylko nie rozmawiajmy teraz o zeszłej nocy, błagam.
-Hm, z tego co pamiętam, to jedyne do czego Cię doprowadziłem do szał i ewentualnie orgazm. – powiedział to nieco ściszonym i cholernie niskim głosem do mojego ucha, wywołując u mnie ciarki.
CZY ON WŁAŚNIE POWIEDZIAŁ TO CO POWIEDZIAŁ?!
Ciepło na policzkach. Nie.
Postanowiłam jednak się z nim droczyć.
-Nie bądź tego taki pewny. – powiedziałam nonszalancko.

Chyba nie tego Harry się spodziewał ale nie tracił rezonu, przysuwając mnie jeszcze bliżej, tak, że  OCHOLERAJASNA czułam GO  przez te pieprzone bokserki.
-Twoje jęki świadczyły o mojej racji, wiesz? –ten jego uśmieszek mnie kiedyś zabije.  – Zawsze mogę to zrobić  ponownie teraz, żeby przypomnieć Ci jakie to uczucie. – po raz kolejny zniżył głos i pocałował moją szyję kończąc zdanie.
NIE WIERZĘ, ŻE TO POWIEDZIAŁ.
-Z ogromną przyjemnością wzięłabym udział w tej niewątpliwie absorbującej retrospekcji, ale muszę iść do pracy. – dalej się z nim bawiłam, ale CHOLERA jeśli zaraz nie wyjdę to się spóźnię. Właściwie to jeśli zaraz stąd nie wyjdę to różne rzeczy mogą się stać przy tej ścianie albo tej komodzie, stojącej obok nas, jeśli Harry się nie zamknie i nie przestanie obcałowywać mojej szyi.
Tak przy okazji, alternatywa ze ścianą bardziej mi odpowiada.
NIE POMYŚLAŁAM TEGO.
-Jestem przekonany, że mogę Cię przekonać, żebyś została. – zacisnął dłoń na moim biodrze, patrząc mi w oczy i będąc, cholera jasna, tak blisko moich ust.
AŻ ZA DOBRZE WIEM, ŻE MOŻESZ MNIE PRZEKONAĆ DO ZOSTANIA.
-Optymizm jest rzadkością w dzisiejszych czasach, ale w twoim wykonaniu jest uroczy, naprawdę. – kontynuowałam zabawę z nim, bezwiednie obejmując luźno jego szyję, na co zareagował zadowolonym uśmiechem.
-Ktoś chyba ma dzisiaj  wyjątkowo dobry humor, ciekawe dlaczego? Może to przez miło spędzoną noc, hm… - mruknął mi do ucha i momentalnie zostałam przyciśnięta do ściany, znowu go czując.
CZYLI JEDNAK ŚCIANA, WYGRAŁAM.
Ja nic nie mówiłam.
-Cóż, faktycznie,  masz niesamowicie wygodne poduszki. – ostatnie słowo nieco mi się zniekształciło ze względu na to, jak Harry zassał moje czułe miejsce na szyi. Właściwie, ostatnie słowo wyjąkałam, ups.
On musi przestać to robić.
Albo, nie przestawać. O mamo.
-Rób dalej to co robisz zła kobieto, a przysięgam, wezmę Cię przy tej pieprzonej ścianie. – warknął w moją szyję i spojrzał mi w oczy OMÓJBÓŻE oblizując usta.
-Brzmi kusząco, ale muszę iść. – powiedziałam szybko i starałam się zwiększyć nieco dystans między nami.
-Julie. – mruknął, zacieśniając uścisk.
-Naprawdę, Harry, muszę. Spóźnię się. – powiedziałam już całkiem poważnie odchylając się.
-Nie pożegnasz się? – spojrzał na mnie wymownie. Hm?
Momentalnie spojrzał centralnie na moje usta.
ON CHCE ŻEBYM GO POCAŁOWAŁA.
To jest dziwne, że po tylu przeżyciach z Harry`m i jego bliskością jeszcze mi serce nie padło, bo to co on z nim robi jest aż chore.
Czy to nie pary całują się na pożegnanie?
A może przyjaciele z przywilejami?
CHYBA ZA DUŻO MYŚLĘ.
Nie myśląc zbyt wiele pocałowałam go. Cholera, aż mi nogi zmiękły.
To jak na mnie działa jest aż niemożliwe.
Mogłabym tak trwać całą wieczność, ale cholera, PRACA.
Z ociąganiem odsunęłam się od niego.
Jakby mi tych wszystkich wrażeń było mało, Styles jeszcze mnie uraczył swoim szczerym i cholera, idealnym uśmiechem.
-Teraz ewentualnie mogę Cię puścić. – mruknął wesoło, cmokając ustami mój policzek.
Rozluźnił uśmiech a ja od razu podeszłam do lustra skontrolować mój wygląd.
O cholera. Wygląda na to, że przez ten cały czas nieświadomie się uśmiechałam.
To chyba za dużo jak na mnie.
Odwróciłam się w kierunku drzwi, miałam już się pożegnać z Harry`m, ale zatrzymały mnie jego dłonie na moich biodrach.
NIE UŁATWIASZ MI WYJŚCIA STĄD, STYLES.
-Widzimy się wieczorem, kochanie. – mruknął i pocałował mnie w czoło.
O MÓJ SŁODKI JEZU CZY ON WŁAŚNIE
-Khm, cześć. – udało mi się wydusić i w końcu wyszłam. Gdy zamknęłam za sobą drzwi, AUTENTYCZNIE skakałam schodząc szybko po schodach.
HARRY STYLES POTRAFI BYĆ SŁODKI. I TO CHOLERNIE SŁODKI.
O Boże.
HARRY STYLES POWIEDZIAŁ DO MNIE ,,KOCHANIE”.
Moje serce urządza sobie właśnie sesyjkę zumby.
Mało tego, policzki mnie centralnie bolą od wyszczerzu, który złapałam gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi.
Nie ogarniam co się ze mną dzieje.

*oczami Harry`ego*
Zaraz po wyjściu Julie, zrobiłem sobie kawę i śniadanie.
Najbardziej chciałbym, żeby zjadła to śniadanie ze mną, żeby ze mną została.
Na myśl o niej, automatycznie moje usta rozciągnęły się w uśmiechu. To niesamowite co ta dziewczyna ze mną robi, jak się dzięki niej czuję.
To niecodziennie uczucie ale dzisiaj po prostu czuję… szczęśliwy. Tak po prostu.
Mnóstwo myśli naraz kłębi się w mojej głowie.
Od wczorajszej kłótni, ciągłych wyrzutów sumienia przez to co jej powiedziałem i jak ją potraktowałem, aż po dzisiejszy ranek i naszą ,,sytuację”  w korytarzu.
Na samą myśl tego jak się ze mną droczyła, uśmiechnąłem się szerzej.
Dalej też trochę dziwnie się czułem z tym, co jej wczoraj powiedziałem, właściwie nieświadomie. Sam do końca nie zdawałem sobie sprawy z tego co czuję, co mówię.
Wrzeszczałem na nią, ona na mnie, a myślałem tylko o tym, jak bardzo chcę, żeby po prostu była ze mną zawsze.
Nie panowałem nad tym.  Właściwie nie spodziewałem się, że jeśli kiedykolwiek bym jej powiedział co do niej czuję to tak by się to skończyło.
Samo uczucie, świadomość, nie wiem nawet jak to nazwać, że ją kocham, że jej to powiedziałem jest… dziwne.  Po prostu sam nie umiem nawet opisać co czuję.
Ale biorąc pod uwagę co się wczoraj wydarzyło, nie jestem jej obojętny. Co zdecydowanie sprawiało, że uśmiech pojawiał się na mojej twarzy.
Żałuję tylko, że nie obudziłem się pierwszy. Na pewno nie wypuściłbym jej tak szybko.  Jej mina, gdy złapałem ją gdy chciała wyjść była bezcenna. Byłem ciekawy jej zachowania po tym wszystkim. Właściwie jednocześnie się tego obawiałem. Ale moje obawy znikły tak szybko, jak zaczęła się ze mną droczyć.
Jest niesamowita. A sposób w jaki się ze mną przedrzeźnia i uwodzi działa na mnie jak nic innego. Jest cholernie dobra w tym co robi.
A nasz pocałunek na pożegnanie był idealnym początkiem dnia.
Mam tylko wrażenie, że niekoniecznie ma ochotę na hm, rozmowę o tym co się stało, o tym co ode mnie usłyszała. Chociaż właściwie to dobrze, nie jestem w takich gadkach dobry. To nie dla mnie.
Ale mam nadzieję, że  nie odsunie się ode mnie, albo nie wiem, nie będzie między nami jakichś niezręcznych sytuacji z tego tytułu.
Julie mimo wszystko jest skomplikowaną osobą, zresztą tak jak ja.
Nie będę za dużo o tym myśleć, w końcu zwariuję. Przejdę się do niej jak będzie kończyć pracę, muszę ją znowu zobaczyć, objąć, pocałować.
Zjadłem śniadanie, dokończyłem kawę i postanowiłem wziąć prysznic.
Podszedłem do szafy by wziąć ubrania. Siarczyście zakląłem gdy nadepnąłem na coś ostrego i cholernie twardego.
Dokładając kolejną wiązankę przekleństw schyliłem się po obiekt mojego bólu.
Srebrna bransoletka z zawieszkami. To się jakoś nazywało, słyszałem o tym, na pewno. CHOLERA, WALIĆ TO NIE JESTEM DZIEWCZYNĄ, NIE MUSZĘ WIEDZIEĆ TAKICH RZECZY.
Julie. Na samą myśl o brunetce mącącej mi w głowie,  po raz kolejny się uśmiechnąłem.
Ale cholera, chyba coś jest nie tak. Przyjrzałem się uważniej bransoletce. Cholera, jest zerwana.  Pewnie niechcący ją zerwałem w trakcie niesienia jej tutaj i cóż, pozbawiania jej ubrań.
Przejechałem usta językiem na samo wspomnienie.
Wszystko fajnie, ale popsułem jej tą bransoletkę. Uh.
Dziwne, że nie zauważyła jej rano, gdy wstała.
Rozsiadłem się na łóżku i zacząłem próbować jakoś ją naprawić.

*kilka godzin później*
Szedłem spokojnie do biura, w którym pracuje Julie, rozmyślając już tylko o słodkiej brunetce i o tym jak ją przywitam.
Cholera, totalnie zawróciła mi w głowie. Brzmię jak jakaś nastolatka ale to jest pieprzona prawda.
W dłoni już obracam naprawioną bransoletkę Julie. Jestem z siebie dumny.
Pieprzyłem się z tym upartym pomiotem szatana prawie godzinę, ale udało mi się ją naprawić, tak żeby wyglądała jakby nie spotkała jej żadna przykra przygoda.
Przy okazji zdążyłam przyjrzeć się wszystkim tym malutkim zawieszkom, które miały jakąś swoją pieprzoną nazwę,  na niej.
Jakaś kuleczka, serduszko,  nutka, klucz, kolejna kuleczka, śnieżynka, kłódka, kolejne serduszko i kilka  jakichś diamencików, czy czegoś w tym stylu.
Ciekawe czy miały jakieś znaczenie dla niej. Cóż, dowiem się.
-Cześć Harry! – usłyszałem nagle jakiś wysoki, znajomy głos, który wyrwał mnie z zamyślenia. Podniosłem wzrok i poznałem blondynkę z zaraźliwym uśmiechem idącym w moją stronę, kręcąc przy tym biodrami.
Kilku facetów oczywiście aż się za nią obejrzało. Zaśmiałem się w duchu.
-Hej, Vic. – uśmiechnąłem się do niej.
-Dawno Cię nie widziałam. Zresztą Julie tak samo. Ciekawe czemu… - uśmiechnęła się sugestywnie.
Pokręciłem tylko głową z uśmiechem. Podejrzewam, że doskonale wie, gdzie byłem ja i Julie.
-Co u Ciebie? – zapytała wesoło. Czy ona kiedyś traci tą swoją energię? Zastanawiające.
-W porządku, idę właśnie do Julie. A u Ciebie?
-Ja od niej wracam. – zaśmiała się.
Czyli rozmawiały… Ciekawe. Rozmawiały o wczoraj…?
-A to nie jest przypadkiem jej bransoletka? – wskazała palcem na mały przedmiot w mojej dłoni.
-Tak, to jej. Zostawiła ją u mnie, jak wychodziła rano. – powiedziałem od razu.
Vicky na chwilę zastygła.  Zamrugała i patrzyła to na bransoletkę to na mnie.
O chuj. Zorientowałem się co powiedziałem i jak można to zrozumieć. Właściwie wnioski, jakie można wysnuć z mojej wypowiedzi, są cholera, słuszne.  I to jak.
Ale sądząc po jej reakcji i tym co niewątpliwie sobie pomyślała, Julie nie wspominała jej najwyraźniej o tym co działo się wczoraj. Hm.
-Oh. – w końcu się, hm, odezwała, o ile można to tak nazwać.
-Tak, hm. Wybacz Vic, ale ja chyba już pójdę, chciałbym zdążyć zanim wyjdzie z pracy. – powiedziałem z przepraszającym uśmiechem.
-Tak, pewnie. – odzyskała rezon i uśmiechnęła się. – To do zobaczenia. – posłała mi pewniejszy uśmiech.
-Na razie. – skinąłem jej z uśmiechem i rozminęliśmy się. Wygląda na to, że właśnie załatwiłem Julie małe przesłuchanie.
Spojrzałem na zegarek. Za 15 minut Julie kończy pracę. Jak na zawołanie znowu na mojej twarzy pojawił się uśmiech.  Nie mogę się doczekać aż znowu ją zobaczę, to jest aż chore.
Nagle wpadł mi do głowy pewien pomysł.
Od razu skierowałem swoje kroki do kwiaciarni.

*oczami Julie*
Ostatnie pięć minut i będę miała spokój. Słowo daję, myślałam, że nie wytrzymam w tej pracy. Nie mogę się na niczym skupić, dręczą mnie myśli o wczoraj i o dzisiejszym poranku.
Przerabiałam w głowie wszystkie możliwe scenariusze naszej ewentualnej rozmowy, czy też może kolejnej kłótni, analizowałam jego najróżniejsze zachowania, słowa, a zwłaszcza te dwa szczególne, które usłyszałam wczoraj. Może to było tylko z emocji?
W końcu to jest COŚ, tego się nie mówi od tak. Z drugiej strony OMÓJBOŻE.
Nie mogę nawet myśleć o tym, ze on naprawdę może…
I jeszcze jedna sprawa, czy ja mogłabym powiedzieć to samo do niego?
Niewątpliwie zależy mi na tym dupku, ale…
Nie mogę nawet myśleć o tym, ze on naprawdę może…
BOŻE MAM JUŻ DOŚĆ MYŚLENIA, ANALIZOWANIA I CAŁEGO TEGO GÓWNA.
Czemu to nie może być łatwiejsze?
O ironio, jestem fanką jasnych sytuacji, mówienia sobie wszystkiego wprost, a uwielbiam się droczyć ze Styles`em i mało tego, panicznie boję się jakiejkolwiek konfrontacji z nim a sama w życiu nie powiem mu o tym co czuję ja. O mamo, nie, za bardzo się boję.

Boże, jestem beznadziejna w takich sprawach, nie nadaję się do tego.
Chociaż właściwie do czego?  Jak nazwać to w czym teraz tkwię ze Styles`em?
Przecież to chyba nie jest związek…?
OMÓJBOŻE BYĆ  Z HARRY`M STYLES`EM.
Ta myśl jebła we mnie równie subtelnie co tona cegieł.
Boże kochany, za dużo myślę. Stanowczo za dużo. Chcę tylko stąd wyjść, odetchnąć i mieć święty spokój.
Miło było by też pocałować Styles`a.
To znaczy, zobaczyć go.
Cholera jednocześnie tak bardzo nie chcę się z nim konfrontować, a z drugiej chcę go znowu zobaczyć, usłyszeć, przytulić…
Czemu jeśli chodzi o niego, zawsze czuję w sobie tak sprzeczne emocje?
Nie może być jakoś, no nie wiem, normalnie?
Uh.
Wierciłam się na tym krześle, a ostatnie pięć minut zdaje się dłużyć bardziej niż cały ten dzień.
Ze zniecierpliwienia zaczęłam klikać długopisem.
Uuuuuuuuuuuuuhhh.
-Komuś się chyba nudzi. – głęboki głos wypełnił pomieszczenie, w którym siedziałam. Serce zabiło mi mocniej. Harry.
Stał w drzwiach jak gdyby nigdy nic i OMÓJBOŻE trzyma za plecami jakieś kwiaty.
No proszę, czyżby jedna noc potrafiła zmienić Harry`ego Styles`a w najsłodszego faceta pod słońcem?
Gdybym tylko wiedziała kilka miesięcy wcześniej…
-Tobie chyba też, skoro postanowiłeś przyjść tutaj.- zabawa w droczenie zaczęta.
-Oh proszę Cię, przecież oboje dobrze wiemy, że tego chcesz. – uśmiechnął się cwaniacko i podszedł do mnie, wyjmując zza pleców bukiet kwiatów. OMAMODOSTAŁAMKWIATYODSTYLES`A.
-Łał, hm, dziękuję. – powiedziałam biorąc od niego uroczy bukiet. Harry był wyraźnie z siebie zadowolony.
-Nie ma za co. – powiedział i objął mnie jedną ręką w pasie, przysuwając do siebie. O mamo. Pocałował mnie, a kolana się pode mną ugięły. W porę go objęłam i rozkoszowałam się tą chwilą. Cholera, uwielbiam go całować.
Oderwał się ode mnie z uśmiechem na ustach. Gdybym tylko mogła wiedzieć o czym myśli.
-Zostawiłaś u mnie bransoletkę. – powiedział wyjmując z kieszeni moją srebrną bransoletkę z charmsami.
Spojrzałam od razu na mój nadgarstek. O nie, faktycznie!
JAK TO MOŻLIWE ŻE DO TEJ PORY NIE ZAUWAŻYŁAM BRAKU TAK WAŻNEJ DLA MNIE RZECZY?!
Co ten Styles robi z moją głową i sercem… Uh.
-Właściwie to ucierpiała z mojej winy wczoraj, gdy Cię rozbierałem. – powiedział spokojnie, patrząc mi w oczy I O MAMO przebiegając językiem po ustach.
ON NIE MOŻE OD TAK PO PROSTU MÓWIĆ TAKICH RZECZY.
Czemu on to wyciąga, uh.
-Nie wygląda na popsutą. – przyjrzałam się jej, postanawiając zignorować jego słowa o rozbieraniu mnie.
-Naprawiłem. – powiedział dumnym głosem.
-Oh. Dziękuję. – mruknęłam.
-Nie ma za co. – uśmiechnął się szeroko, nie wypuszczając mnie z objęć. – To jak,  idziemy? – spojrzał na mnie.
-Gdzie? – zmarszczyłam brwi.
-Proponuję spacer i obiad. – uśmiechnął się szeroko.
Jak Boga kocham, coś mu się stało.
Przecież on nie jest słodki, to Harry Styles, halo.
-Oh, okej. – odwzajemniłam uśmiech nadal zaskoczona.
Zadowolony Harry wziął mnie OBOŻE za rękę i poprowadził do wyjścia. Pożegnałam się z sekretarką. Olivią i szłam dalej zszokowana za Harry`m.
Zapowiada się ciekawie
______________________________________________________

AUTENTYCZNIE DZIĘKI WAM MOJA BABCIA SIE NA MNIE TERAZ
DZIWNIE PATRZY OK XD
Wchodzę sobie na sinistera, na luzie, patrzę. DWADZIEŚCIA komentarzy
moja reakcja: 
-O CHUJ!
I taka podjarka etc.
Patrzę w prawo: BABCIA W DRZWIACH
ja:

nie skomentowała mojego odchyłu ale jej wzrok do końca dnia bezcenny XD
ALE TO DOBRZE PYSIE, UWIELBIAM TAKIE NIESPODZIANKI ♥

chciałabym też zauważyć że  moje ff się na mnie mszczą
jak nie dziwny ,,przyjaciel" TO CHOLERA
po napisaniu tej sceny pod drzwiami Hazzy
 w szkole w tłumie i ścisku przy szatni
POCZUŁAM CHŁOPAKA NA SOBIE
KONKRETNIE NA MOIM TYŁKU
I W TAKIM SENSIE GO POCZUŁAM
już nigdy nic takie nie napiszę
 to NIE JEST jednak fajne okej
nie.
JUST NO/
ANYWAYS.


MISIE MOJE CUDOWNE
KOCHAM WAS 
CENTRALNIE KOCHAM
Uprzedzam też, że mogę mieć małe poślizgi z dodawaniem bo FERIE SIĘ SKONCZYŁY ZANIM SIĘ ZACZĘŁY OK :c
I po prostu jak już się wciągnę w tą szkolną rutynę to tracę orientację ile minęło i nie zawsze mam wszystko zrobione. 
ALE BĘDĘ SIĘ STARAŁA ZE WSZYSTKICH SIŁ.

Tym, którzy mjaą ferie- zazdro, bawcie się dobrze, odpocznijcie pysie ♥
tym, którzy męczą się zze mną w szkole - byle do Wielkanocy
byle do maja
byle do wakacji ♥

KOCHAM MAAAX ♥

STRZAŁKA, MAŁA :*
*małe? hm ._.

(wybaczcie, małe zboczenie po 50 twarzach Greya XD)

poniedziałek, 9 lutego 2015

32. I hate you much but I love you more



18 komentarzy - AUTENTYCZNIE ZACZĘŁAM BECZEĆ I ŚMIAĆ SIĘ JEDNOCZEŚNIE OK
 DZIĘKUJĘ ANIOŁKI MOJE CUDOWNE ♥



*oczami Julie*
- A JA, CIĘ KOCHAM! – wydarł się nagle i poczułam momentalnie jego usta na swoich.
Chwycił pewnie moje policzki w swoje dłonie i przysunął się do mnie maksymalnie.
O CHOLERA.
Z jednej strony chciałam go natychmiast od siebie odsunąć, ale z drugiej…
Smakował tak dobrze. Tak idealnie.
Nim mogłam cokolwiek zrobić, podniósł mnie do góry i złapał za moje uda, żebym nie spadła. Mimowolnie wplątałam dłonie w jego włosy i lekko za nie pociągnęłam. Wydał z siebie cichy pomruk i pogłębił pocałunek. Zrobiłam to jeszcze raz, żeby go usłyszeć.
Julie co ty do cholery robisz?!
Nie mogłam się od niego oderwać, to było zbyt trudne. Cholera.
Julie, opanuj się!
Jego ręce wkradły się pod koszulkę i ścisnął skórę na moich żebrach. Przygniótł mnie do równoległej ściany tak mocno, że jęknęłam.
I to jak.
Co ja w ogóle wyprawiam…
Jego usta zachłannie całowały moje. Jakbym była powietrzem, a on za wszelką cenę pragnął wziąć porządny oddech.
Czemu ja mu się nie sprzeciwiam? Czemu poddaje mu się w tak prosty sposób?
Kurwa, nie mogę. Ale ten frajer całuje tak dobrze, że nie sposób się od niego oderwać.
-Julie –szepnął, a mnie przeszedł dreszcz na sam ton jego cichego głosu. –Przepraszam.
Łał. Styles umie przepraszać. Ale nadal to nie zmienia faktu, że jest kłamcą. Kłamie na każdym kroku. Nawet przed chwilą, mówiąc, że mnie kocha.
Przeniósł usta na moją szyję i zaczął ją intensywnie całować.
Zaraz dojdę, jeżeli nie przestanie, przysięgam.
Zaskomlałam, gdy przyssał się do skóry na ramieniu i zostawił na niej prawdopodobnie malinkę.
-Harry – wypadło szybko z moich ust i słowo daję, zabrzmiało to wręcz lamentacyjnie.
Nie mogłam się powstrzymać i podniosłam jego głowę, żeby ponownie złączyć się z nim wargami.
Tak kurewsko go nienawidzę. Tego jak na mnie działa. W jednej chwili udusiłabym go gołymi rękoma, a w drugiej mogłabym zrobić dla niego wszystko. Jest taki sprzeczny. Ugh, doprowadza mnie to do szaleństwa.
Cholera, no.
Odrywa mnie od ściany i idzie ze mną w stronę swojego pokoju. O NIE. Pcha jedną ręką drzwi, a drugą nadal trzyma mnie pod moją, a właściwie swoją, bluzką. Gdy tylko się tam znajdujemy, wplątuje palce w moje włosy i przyciąga mnie jeszcze bliżej siebie, chociaż myślałam, że nie jest to możliwe.
Rzuca mnie na łóżko.
Autentycznie, mnie rzuca i natychmiast nade mną góruje.
Jego wargi niemal kłócą się z moimi o dominację.
DLACZEGO JA TO ROBIĘ?!

 czerwona czcionka
if you know what I mean ^^

Jestem zdenerwowana. Na siebie, że pozwoliłam mu się dotknąć i na niego, że to wykorzystał. Rosnąca frustracja przejmuję kontrolę nad moimi ruchami.
Przejeżdżam paznokciami po materiale jego koszulki na plecach, ale nie wywołuje to u niego żadnej reakcji. Postanawiam, więc zrobić to na jego gołej skórze i otrzymuję pożądany efekt.
Warczy.
Cholera, naprawdę warczy.
Nie ze złości, nie z frustracji.
Z przyjemności.
Z przyjemności, którą sprawiam mu ja.
Nie wiem co mną kieruje, ale chcę więcej. Dużo więcej.
Harry podciąga się wyżej i wtedy to czuję.
Jego. Pragnie mnie. 
Poruszyłam lekko biodrami i znowu się o siebie otarliśmy. Jęknęłam i chwyciłam go za kark. To uczucie. Zupełnie zapomniałam, że istnieje.
-Jesteś najbardziej wkurwiającym człowiekiem na tej ziemi –mówi i ponownie przejeżdża kroczem z góry na dół wywołując u mnie ciarki.
-Nie, Styles. Ty stoisz na pierwszym stopniu podium –odpyskuję i podwijam jego koszulkę w górę.
Przyciska do mnie biodra, a ja tracę dech. To jest nienormalne. 
-Nienawidzę cię –powiedziałam szeptem, chcąc bardziej przekonać siebie niż jego o prawdziwości tego krótkiego stwierdzenia. –Nienawidzę cię –powtórzyłam jeszcze raz, ale wydało mi się, że te słowa straciły swoją moc.
Co się w ogóle ze mną dzieje?
-Kłamiesz. – mruknął zadziornie w moją szyję, wywołując falę dreszczy i obezwładniającej przyjemności.
 Przeciągnęłam koszulkę przez jego głowę i zbadałam palcami jego skórę. Cholera. Podniosłam głowę i pocałowałam jego nagie ramię. Mocno kąsałam jego skórę przechodząc coraz wyżej po jego szyi aż do linii szczęki.
Szarpnął gwałtownie moją koszulkę i zdjął ją nim się obejrzałam.
Czy ja właśnie leżę w samej bieliźnie na łóżku Styles’a, który całuje tak namiętnie, że zaraz jebnę na zawał?
Jeśli by mi ktoś powiedział to jakąś godzinę temu, wyśmiałabym go.
A teraz proszę!
Nie umiem się ogarnąć, przysięgam nie umiem.
Jego ręce pieszczą moje ciało. Całuje mocno mój dekolt, piersi, brzuch… Nie mogłam się powstrzymać od cichych jęknięć kiedy zostawiał sine i purpurowe ślady na mojej skórze od malinek, które robił mi dosłownie wszędzie gdzie popadnie. Zacisnął palce na moich majtkach i zaczął je delikatnie zsuwać, badając uważnie moją reakcję.
Jedyne co wiedziałam to, że muszę wymieniać powietrze w płucach, żeby się nie udusić. Jego wzrok był przenikliwy. Zamknęłam oczy, żeby oddać się jego dotykowi. Czułam jak ostrożnie materiał przesuwa się po moich nogach, aż w końcu się od niego uwolniłam.
Westchnęłam i zgarnęłam włosy do tyłu.
BOŻE.
Powoli dotykał pacami moje uda i talię. Za chwilę zwariuję.
Zsunął ramiączka od biustonosza i pocałował miejsca, gdzie przed chwilą były. Złożył ręce pod moje plecy i zwinnym rucham pozbył się ze mnie biustonosza. Westchnęłam na brak jakiegokolwiek okrycia mojego ciała i czułam jak z każdą sekundą, kiedy Harry mnie skanował, moje ciało nabierało temperatury.
-Jesteś taka piękna, Julie. –szepnął i wpił się w moje usta.
Cholera jasna, on całuje za dobrze. Jest zbyt pewny siebie i za bardzo na mnie działa.
Nie mogę odpowiedzieć. Po prostu nie mogę wydusić z siebie nawet jednego prostego słowa, którym mogłabym opisać to co on mi robi.
Słyszę jak rozsuwa swoje spodnie, a chwilę później lądują na podłodze wraz z bokserkami. 
To naprawdę na mnie za dużo.
Nie mogę się z nim kochać po tym jak powiedział mi dzisiaj tyle sprzecznych rzeczy, do cholery!
Pieprzony Styles!
Słyszę szelest rozrywanej folii i odrywam się od niego momentalnie.
-Nie –odpowiadam obronnie i chcę uwolnić się z jego objęć.
-Julie –przylega na krótko do moich ust i ściska moje ramię.
-Nie pozwolę byś znowu wygrał. Zawsze dostajesz to czego chcesz, idioto. –jęknęłam, gdy złapał w zęby moją wargę po ostatnim moim słowie.
-Jedyne czego chcę teraz to, żebyś pragnęła mnie tak bardzo jak ja ciebie. –szepnął w moje usta.
I TAK JEST, MÓJ BOŻE, TAK JEST.
Robię najgłupszą rzecz na tym świecie.
Nie ma głupszej.
Otulam dłońmi tą jego cholernie seksowną twarz i przyciągam ją do pocałunku.
Jestem największą idiotką na tym świecie. Wiem o tym doskonale, ale po prostu on jest… ugh, idealny.
Wchodzi między moje nogi i nasuwa na siebie prezerwatywę. Rosnące między moimi nogami napięcie sprawia mi katusze , bo cholera, Harry jest tak blisko, a nadal go nie poczułam. Jego pocałunki są takie zachłanne, takie zaborcze. Kurewsko tego potrzebowałam. Po całych tych zgrzytach między nami, ciągłymi kłótniami i wyzwiskami, potrzebowałam tej przyjemności. Cholera, tak dawno tego nie czułam.
Harry oderwał się ode mnie i przyłożył czoło do mojego. Nasze oddechy były tak nierówne, zmęczone. Przejechał dłonią po mojej talii i zaraz ułożył ją pod moim udem. Rozsunął szerzej moje nogi i ustawił się zaraz przed moim wejściem.
-Mam nadzieję, że chociaż raz w życiu uda mi się zamknąć na długo te twoje słodkie, pyskate usta, Shawty. –powiedział i wszedł we mnie odrobinę.
Kurwa.
KURWA.
Nabrałam powietrza w płuca i odchyliłam głowę do tyłu. To uczucie…
Niepowtarzalne.
Nigdy nie czułam kogoś TAK dobrze. Cholera.
Wypchnął biodra mocniej, a ja zaskomlałam. Złapał moje ramiona i zaczął ponownie znaczyć ścieżkę pocałunków na mojej szyi. Jego ruchy szybko nabrały pewnego tempa. Nie mogłam oddychać. Wiem, że dawno się nie kochałam, ale nie sądziłam, że ponownie będę w sytuacji gdzie po prostu wszystko wiruje i jestem jak w transie, skupiając się tylko na tym co dzieje się z moim ciałem.
A ewidentnie ono płonęło.
Żywym, pieprzonym ogniem.
Od każdego pchnięcia jego bioder chciało mi się krzyczeć z rozkoszy. Gryzł lekko moją skórę co wywoływało u mnie jęki. Wbiłam pięty w materac, a paznokcie w jego bicepsy. Mało obchodziło mnie to, że zrobię na nich ślady. Musiałam to zrobić.
Przestaje mnie całować i podnosi głowę, żeby na mnie spojrzeć. Porusza się we mnie brutalnie i mocno, tak że pojedyncze westchnięcia opuszczają moje usta, gdy tylko dociska swoje biodra do moich. Jego mięśnie po raz pierwszy zadrżały. Dopiero teraz się im przyjrzałam. Rozluźniłam ucisk na jego bicepsach i obserwowałam jak jego ramiona za każdym ruchem napinają się i rozluźniają zaraz po tym jak się wycofywał. Dotykam ich i wywołuje u nas obojga ciche westchnięcie.
Postanawia jeszcze bardziej przyśpieszyć swoje ruchy. Dyszy ciężko i zaraz łączy na krótko nasze usta. Wiercę się pod nim i jęczę głośno jego imię.
-Powiedz mi… -sapie i muska nieudolnie moje usta –Jakie to uczucie? –kończy zdanie i znowu drży.
-Nie mogę –odpowiadam niewyraźnie i drapię jego plecy, nie mogąc się powstrzymać. 
Nie potrafię tego opisać. Czuję wszystko. Każdy najmniejszy nerw krzyczy z przyjemności, którą obdarza mnie Harry. Nie potrafię wyrazić tego słowami. Jego ruchy, są zdecydowane, precyzyjne, całkowicie wie czego od niego chcę.
-Proszę… Spróbuj mi powiedzieć. Co czujesz? –dyszy cicho nie przestając się poruszać.
-Ciepło –mówię w końcu i odchylam głowę w tył –właściwie, gorąco. –skomlę, a jego usta gorączkowo poszukują moich.
Drażni je zębami i całuje na zmianę. Wbija się we mnie coraz szybciej i zaciska palce na mojej skórze.
-Ból –kontynuuję, ale ani mu się śni zatrzymywać się.
-Jaki ból? –pyta i opiera się o moje czoło, wpatrując się w moje oczy.
-Przyjemny –szepnęłam i zarzuciłam ręce na jego ramiona. –Harry, czuję cię wszędzie. Jesteś takim… pieprzonym kretynem. –oddycham głęboko powietrzem, które Harry wypuścił z ust. Uśmiecha się zadziornie i pociera nosem o mój.
-Widzę, że mechanizm obronny nadal masz włączony. –komentuje i przywiera do mnie ustami. Wkłada dłonie pod moje łopatki, dzięki czemu jesteśmy maksymalnie blisko siebie.
Dreszcz przebiega moje ciało i zarzucam sobie łydki na jego plecy. Mruczy cicho i choć to jest naprawdę dla mnie ciężkie otwieram oczy i patrzę jak wiele wysiłku wkłada, by było nam dobrze. Włosy opadły mu na czoło, a pulsująca żyłka pojawiła się na jego szyi. Dyszę ciężko i czuję jak fala przyjemności obmywa moje ciało.
-Oh, Harry –jęczę i zaciskam powieki dochodząc. Skomlę jeszcze bardziej, gdy nie przestaje się we mnie poruszać.
-Spójrz na mnie… skarbie –z ogromnym trudem dodaje po chwili, a ja nie mogę się powstrzymać przed nie spełnieniem tej prośby i patrzę na niego.
W jego oczach jest coś niewyjaśnionego, tajemniczego. Stara się powstrzymać jęk, który pragnie wydostać się z jego ust, ale rozwiera wargi i słyszę jak dochodzi. Gładzę jego policzek i unoszę lekko jego głowę, żeby złączyć nasze usta.
Pocałował mnie… delikatnie.
Z pasją, ale uroczo i lekko.
Wtulam się w jego bark i masuję delikatnie jego kark. Staram się powoli uspokoić przyśpieszony oddech i otworzyć te cholernie zmęczone powieki. Harry sapie głęboko w moje ramię i głaszcze moje włosy.
Cholera jasna. 
Pieprzyłam się ze Styles’em.
-Tak strasznie cię nienawidzę. –szepnęłam i poczułam jak się uśmiecha.

-Zamknij się –odpowiedział i znów złączył nasze usta razem.

*oczami Harry`ego*
Kurwa, nie mogę powstrzymać. Jej usta są tak cholernie idealne, ciepłe, miękkie i ewidentnie kłócą się z moimi o dominację. Mam ochotę po prostu jęczeć w jej pieprzone pyskate usta tylko dlatego, że pozwoliła mi je choćby dotknąć. 
Tak wiele chciałbym jej teraz powiedzieć. Chcę na nią nakrzyczeć i chcę ją przeprosić. Chcę nią potrząsnąć za to, że mnie tak denerwuje i przytulić za to, że jeszcze ze mną wytrzymuje. Chcę się od niej odsunąć i przyciągnąć do siebie jeszcze bliżej. 
Sunę dłońmi po jej ciele. Boże, dlaczego ona jest taka idealna. Słodka i zadziorna jednocześnie. Ponownie tłumię w sobie jęk kiedy lekko ocieram kroczem o jej. Tylko dwie pieprzone warstwy cienkiego materiału dzielą mnie od jej kobiecości. Napięcie między moimi nogami staje się uporczywe i brakuje mi miejsca.
Pierdolić, muszę ją rozebrać. I choć wiem, że prawdopodobnie mnie zaraz zabije i strzeli w ryj, muszę to zrobić. Delikatnie zsuwam ramiączka jej stanika i całuję nowo odkryte miejsca. Wkładam dłonie pod jej ramiona i bez przeszkód rozpinam biustonosz i pozbywam się go w końcu z jej ciała. Wzdycha i o Chryste skanuję jej nagie ciało. Wierci się niespokojnie. 
Cholera, wstydzi się.
Wstydzi się, że na nią patrzę.
Ale, kurwa czego ona ma się wstydzić?! 
Wygląda jak pieprzona Afrodyta.
Bogini, kurewsko szaleńczego, seksu.
-Jesteś taka piękna, Julie. –szepczę i muszę ją pocałować. 
Znowu czuję wszystko. Kurwa, no co ona ze mną robi?! Obejmuję delikatnie moją twarz i nie broni się od pocałunków. Moje jaja niemal błagają mnie, żebym je uwolnił. Nie mogę tego nie zrobić. Wyjmuję prezerwatywę z tylniej kieszeni i trzymam ją kurczowo w dłoni. Drugą ciągnę w dół za materiał dżinsów i bokserek i wyswobadzam się z nich z ulgą. Gdy wiem, że są już na ziemi rozrywam folię i słyszę jedno pierdolone słowo, którego nie ma w tej chwili w moim słowniku. 
-Nie –mówi, a ja klnę w duchu na wszystkie świętości tego świata. Błagam tylko nie w tym momencie, Julie. Mogłaś odtrącić mnie dużo wcześniej zanim nas, do cholery, porozbierałem do naga.
-Julie –ostrzegam się, jednocześnie prosząc, gdy zaczyna wyrywać się z moich objęć. 
- Nie pozwolę byś znowu wygrał. Zawsze dostajesz to czego chcesz, idioto. – jest niemożliwa. Kąsam jej wargę po tym jak nazwała mnie idiotą, na co jęczy cicho. 
- Jedyne czego chcę teraz to, żebyś pragnęła mnie tak bardzo jak ja ciebie. – szepczę cicho i błagam dobrego Boga, żeby się na mnie rzuciła. Wiem, że jestem samolubny i za cholerę, nie wiem dlaczego tak długo udało mi się ją przy sobie zatrzymać, ale chyba ktoś bardzo musi mnie lubić, bo to co robi Julie, przechodzi ludzkie pojęcie.
Szczerze? To myślałem, że prędzej da mi w pysk i powie coś co by mnie wkurwiło, a ona przyciąga mnie do pocałunku. 
Powinienem to zatrzymać już dawno temu, ale nie potrafię. Nie umiem pozbyć się jej z moich myśli, z chęci dotykania jej, całowania i przebywania z nią. 
A teraz, właśnie tym jednym pocałunkiem, pozwala mi zrobić coś jeszcze. Nic nie mówię, nawet nie próbuję, bo nie chcę się od niej odrywać. Po prostu nasuwam na siebie gumkę, ustawiając się między jej nogami. Całuję ją tak, żeby zapamiętała, że nikt inny nie będzie całował jej równie mocno jak ja, że nikt nie dorówna mojej zachłanności i pewnego rodzaju brutalności jaką wkładam w każdy jeden pocałunek. Opieram swoje czoło o jej i oddycham głęboko. Dyszy słodko ze zmęczenia, ale nic nie mówi. 
Dobrze. 
Tak właśnie miało być. 
Miałem sprawić by głośno milczała. 
-Mam nadzieję, że chociaż raz w życiu uda mi się zamknąć na długo te twoje słodkie, pyskate usta, Shawty. –mówię z radością i wchodzę w nią lekko.
JA PIERDOLE. 
To naprawdę się dzieje.
Moje ciało jest w niej. 
Powstrzymuje się, żeby nie wydać z siebie żadnego dźwięku. Ale ja chce ją słyszeć. Chcę słyszeć każde pojedyncze westchnięcie jakie będzie wychodziło z jej gardła. 
Cofam lekko biodra i wypycham je mocno w jej stronę. 
Skomli.
Chryste Panie, skomli tak głośno, że sam wypuszczam z siebie westchnięcie. Zaczynam całować jej szyję, miejsce za uchem, znaczę ścieżkę pocałunków na jej ciele i jestem pewien, że gdy spojrzy w lustro, będzie wiedziała, gdzie i JAK ją całowałem. Liczne ślady ukąszeń czy malinek przypomną jej, jak bardzo ją pragnę. Wiem, że moje pchnięcia są jak nasz pierwszy seks zbyt brutalne, ale nie potrafię za cholerę przestać. Nawet gdy próbuję się powstrzymać i lekko zwolnić, ona wzdycha lub jęczy, a mnie szlag jasny trafia i chcę więcej jej dźwięków, więc poruszam się mocniej. 
Z jej ust wychodzi moje imię i słowo daję, moje mięśnie zaczynają przez to drżeć. Co ona ze mną do cholery robi? Wbija paznokcie w moje ramiona, drapie, przeczesuje moje włosy i wierci się na łóżku i mam ochotę wyć i jęczeć całując jej delikatną skórę. 
Chcę wiedzieć czy czuje to wszystko co ja. Całuję ją lekko i patrzę jak ciężko oddycha.
-Powiedz mi… -zaczynam i jest to o wiele trudniejsze niż się spodziewałem, chcę sobie jakoś ulżyć i znów ją pocałować, ale jedynie wypuszczam powietrze w jej wargi. – Jakie to uczucie? –kończę swoją myśl, będąc dumnych, że w ogóle cokolwiek więcej dodałem. 
-Nie mogę. –odpowiada natychmiast. Jezu, muszę to wiedzieć. 
-Proszę… Spróbuj mi powiedzieć. Co czujesz? –dyszę i za cholerę nie mogę powstrzymać się przed wypychaniem bioder w jej stronę.
-Ciepło –mówi odchylając głowę tył. Chcę, żeby na mnie patrzyła dlatego natychmiast wędruję ręką do jej szyi i przywracam jej głowę do poprzedniej pozycji –właściwie, gorąco. –dodaje skomląc i muszę pocałować jej usta, które tak podrażniłem, że stały się mocno malinowe.
Nie mogę się powstrzymać, po prostu nie mogę. 
-Ból –kontynuuje. Kurwa, oszaleję z nią, przysięgam.
-Jaki ból? –pytam i modlę się, żeby nie kazała mi przestać.
-Przyjemny –szepcze i mam ochotę przywrzeć do niej mocniej, ale nie będę ryzykował. Jest taka słodka, masakra. –Harry, czuję cię wszędzie. Jesteś takim… pieprzonym kretynem. –wiedziałem, że humorek jej nie opuścił. Cholera, uśmiecham się i łaskoczę jej nos swoim.
-Widzę, że mechanizm obronny nadal masz włączony. –komentuję i ponownie ją całuję.  
Chcę być bliżej. Chcę ją usłyszeć, dosadnie i głośno jak nigdy dotychczas. Chcę, żeby krzyczała moje imię, gdy będę wlewał w nią swoje spełnienie.
Nie wytrzymam długo, a przecież to panie mają pierwszeństwo. 
Przez jej ciało przechodzi dreszcz. 
Dobrze, to znaczy, że to już nie może wytrzymać. 
Ze wszystkich sił staram się nie wypuścić z siebie niczego, pomijając delikatne westchnięcia, ale z każdą sekundą jest coraz ciężej. 
Otwiera usta. Patrzę na nie, a ona wydaje się tego nie zauważać, jakby była zupełnie indziej. 
Cholera jasna, chcę usłyszeć cokolwiek. Nawet lekki pomruk, ale musi coś zrobić. Nie mam pojęcia dlatego tak rozpaczliwie tego pragnę, ale to niesamowicie podnieca. 
-Oh Harry. –jęczy tak głośno i tak cudownie, że mam ochotę się rozpłakać. Zaciskające się wokół mnie jej ścianki i rozchodzące ciepło jej orgazmu, sprawiają, że poruszam się jeszcze mocniej. 
Ma zaciśnięte oczy i skomli moje imię nieustannie, ale pewnie nawet nie zdaje sobie z tego sprawy.
-Spójrz na mnie… skarbie. –mówię do niej, a ona wykonuje moją prośbę od razu. 
Dochodzę, gdy tylko jej oczy odnajdują moje. Nie spodziewałem się, że zachowam się tak cholernie bezbronnie i wyjęczę pół litanii, bo sądząc po długości moich dźwięków, właśnie mniej więcej tyle to trwało. 
Julie zaczyna lekko mnie głaskać i otulać ramionami, gdy głośno dyszę. Podnosi moją głowę za podbródek i łączy razem nasze usta. 
Chcę jej podziękować za jej oddanie. Całuję ją najdelikatniej jak potrafię i chcę przemówić pierwszy, ale jest szybsza.
-Tak strasznie Cię nienawidzę – szepcze, a ja się uśmiecham.

-Zamknij się. – uciszam ją, muskając ponownie jej wargi.

*oczami Julie*
Głaszcze moje włosy i muska moje usta. Jest taki delikatny, spokojny. Jakby w ogóle mnie przed chwilą nie przeleciał. 
-Harry, nie wybaczę ci tego. -mówię i sunę dłońmi po jego plecach. Jestem idiotką, ale cholera nigdy nie było mi tak dobrze.
-Cicho Julie, nie atakuj mnie tak szybko.
-Nie atakuję cię, po prostu... ugh- jęknęłam i schowałam twarz w dłonie.
-Zobacz jak do siebie idealnie pasujemy. -powiedział i poruszył się we mnie lekko. Westchnęłam i momentalnie zamknęłam oczy. -Czujesz mnie Julie? Czujesz jak jest nam dobrze? Cholera jesteś taka wygodna. -zaskomlał i pocałował mnie za uchem. 
Jeśli zaraz nie przestanie, dojadę jeszcze raz. 
Jezu, nie mogę.
Jego delikatne ruchy doprowadzały mnie do obłędu. 
Jak to możliwe, że podobają mi się jego powolne jak i te stanowcze pchnięcia ?
Muszę to przestać chociaż bardzo nie chcę. 
Jęknęłam mimowolnie i otuliłam jego policzki, żeby spojrzał mi w oczy.
-Przestań Harry. -powiedziałam z ogromną niechęcią i stęknęłam cicho. 
-Daj mi się tobą nacieszyć, zanim znowu staniesz się wkurwialajcą wiariatką, którą jakimś cudem pokochałem. -jęknął i przytulił się do mojej piersi słuchając jak bije mi serce.
A waliło jak popieprzone. 
Ja pierdole.
On musi przestać, bo ja nie wytrzymam dłużej dzisiejszego dnia.
Wbyt wiele się zdarzyło, żeby wyznawał mi jeszcze takie rzeczy, do cholery. 
PIEPRZONY KRETYN.

A jednocześnie uroczy mężczyzna. Mój mężczyzna.
O słodki Jezu...


______________________________________________


hihihihihihii ^^
zaskoczone? XD

koniecznie dzielcie się wrażeniami ! :D


Rozdział pisany z moją kochaną pisareczką 
gdyz iż ponieważ ona lepiej  ogarnia pisanie takich
rzeczy XD
Blog tego aniołka : http://dont-you-say.blogspot.com/
  
SPOTKAŁAM SIĘ Z TYM ANIOŁKIEM W ZESZŁĄ SOBOTĘ PO PONAD PÓŁ ROKU 
PISANIA, ROZMÓW NA SKYPE, ROZMÓW PRZEZ TELEFON, SMS-ÓW
I BYŁAM W TĄ SOBOTĘ NAJSZCZĘŚLIWSZA NA ŚWIECIE BO W KOŃCU JĄ PRZYTULIŁAM
SIEDZIAŁA NAPRZECIWKO MNIE 
Jezu to uczucie gdy ją zobaczyłam, jest nie do opisania, ale to jedno z najlepszych przeżyć ok ♥
więc dziękuję Ci kochanie za to, że jesteś, że mogłam Cię zobaczyć, przytulić, porozmawiać, za pomoc z rozdziałem, za pomoc we wszystkim, wsparcie i wszystko wszystko ♥
KOCHAM CIĘ SKARBIE♥


 A WAM MISIE DZIĘKUJĘ Z CAŁEGO SERDUSZKA ZA WASZ REKORD 18 KOMENTARZY
JESTEŚCIE CUDOWNE ♥