środa, 28 stycznia 2015

31. I hate you...



muzyczka :>


It was the fourth of July
You and I were, you and I were fire, fire, fireworks
That went off too soon

WIEDZIAŁAM, ŻE NIE ZAWIEDZIECIE MNIE Z KOMENTARZAMI
DZIĘKUJĘ MYSZKI ♥
pobijecie swój rekord 13 komentarzy?  *.*

-Chyba temat rodziny został wyczerpany. – odchrząknął Harry.
-Przeciwnie. – wpadła mu nagle w słowo Gemma. Harry i Nick spojrzeli na nią zaskoczeni. Natomiast dziewczyna  była wściekła.
Wiem, co ma zamiar zrobić. Ale w tym momencie ani trochę nie jest mi szkoda Harry`ego.

-Wiesz, Harry nie było okazji, żeby porozmawiać o naszej wspólnej sprawie, a mianowicie tego co się dzieje z naszą rodziną. – Gemma mówiła spokojnie, ale było po niej widać, że jest zdenerwowana.
-Nie powiem, ale i mnie to ciekawi. – prychnęłam. Nick był nieco rozkojarzony i bardzo wiedział co powinien zrobić.
Natomiast Harry wbijał wzrok to we mnie to w Gemmę.
-Nie ma tu o czym rozmawiać. – warknął.
-Jest, Harry. – odparła twardo Gemma. Nick spoglądał  na nas, nie wiedząc jak się zachować. W końcu tylko wziął za rękę Gemmę.
-Przestań, Gemma. To dotyczy tylko mnie i rodziców. – nie ustępował Harry.
-No popatrz. – prychnęłam lekceważąco.
-A mnie nie? – uniosła brwi Gem.
-Gemma, zostaw ten temat. – burknął ostrzegawczo Harry.
-Może naprawdę zmieńmy temat… - zaczął Nick, ale Gem go skutecznie zagłuszyła.
-Nie Harry! – krzyknęła, aż wstając. – Zawsze mówiłeś, że nienawidzisz tego jak ojciec się zachowuje, jak wszystko bagatelizuje, a teraz robisz dokładnie to samo! To Cię nie ominie!
Harry zacisnął szczęki.
-Nie będę o tym z tobą rozmawiać. – syknął Harry.
-A z kim, do cholery?! Skoro nie z Julie, nie ze mna, to z kim?! – patrzyła na niego z wyrzutem.
Harry momentalnie zmroził mnie wzrokiem.
-Rozmawiałaś o tym z Gem za moimi plecami? – zmarszczył brwi. Zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, Gemma zrobiła to za mnie.
-Sama zapytałam! I nie mów do Julie w ten sposób, bo do cholery jasnej, właśnie dojebałeś jej, robiąc komentarze na temat jej rodziny i zachowałeś się jak dupek, nawet jej nie przepraszając! – wyrzuciła ręce w górę. Aż otworzyłam buzię ze zdziwienia, przekleństwa w jej ustach brzmiały aż nienaturalnie. Sądząc po zszokowanej minie Nicka, coś takiego nie zdarza się często.
-Nie chciałem tego, okej?! – teraz Harry też podniosł głos i też wstał. Oh Boże.  – Wiem, że często mówię bez zastanowienia, ale taki właśnie jestem! Próbuję, ale nie zawsze nad tym panuję.
-Ty w ogóle nad tym nie panujesz. – zauważyłam. Zwróciłam tym samym jego uwagę.
-Proszę Cię Julie, nie dokładaj się do tego jeszcze ty. Prosiłem, żebyś zostawiła sprawę mojej rodziny, bo to moja sprawa. – powiedział nieco spokojniej, ale rozjuszył mnie tym.
-Od tygodnia nie słyszę nic innego Harry! – ja też wstałam. – Nie widzisz, jaki jesteś zaborczy?! Co tak strasznego jest w tym temacie, że go unikasz? Czemu nie dajesz szansy sobie i bliskim? Nie pojmuję tego! - westchnęłam głęboko.
- I ja też nie! – zawołała Gemma.
-Co was dwie opętało, do cholery? Uwzięłyście się na mnie, czy co? – warknąl Harry. Nick dalej siedział na kanapie nie chcąc się wtrącać.
-Bo może się o Ciebie troszczymy i martwimy? Czy to właśnie nie jest to, co robisz, gdy kogoś kochasz? – Gemma była na skraju wytrzymałości, a ja drgnęłam na słowo ,,kochasz”. Ten nasz ,,związek” wszystko utrudnia, padają zbyt duże słowa.
Albo po prostu aż za bardzo trafione.
-Gemma, naprawdę, daj spokój. Mam z Tobą kontakt i to jest dla mnie najważniejsze, rodzice najwidoczniej tego nie chcą! To wszystko w tym temacie! Mam Ciebie i Julie, nie mam rodziców, koniec tej rozmowy! Powinniśmy już wracać do domu!- zawołał.
-Harry, proszę Cię… - zaczęłam o wiele spokojniej, chcąc w tym momencie tylko mu pomóc, ale przerwał mi.
-Julie, naprawdę, nie wtrącaj się w to więcej i nie zaczynaj ze mną tego tematu, - warknął. Jest naprawdę wściekły. – Dlaczego Cię to w ogóle obchodzi? Czemu tak strasznie Ci na tym zależy?!
-Bo może zalezy jej na tobie tak jak i mi! – zawołała Gemma. Już nie dbałam to, żeby myśleć nad tym co powiedziała. Zależy mi.
Zależy mi na tym, żeby mu pomóc.
Zależy mi na tym, żeby go uspokoić.
Zależy mi na nim. I to cholernie bardzo.
-Harry.. – zaczęłam ponownie strarajac się go uspokoić i już sięgałam dłonią do jego barku, gdy znowu wpadł mi w słowo.
-Jeśli myślisz, że możesz leczyć swój brak matki na mojej rodzinie, to się grubo mylisz!- zawołał nagle. Moja dłoń zastygła w powietrzu. Momentalnie zapadła cisza, przerywana tylko przez gwałtowne oddechy Harry`ego. Poczułam bolesne ukłucie w sercu i łzy napływające do oczu. Spięłam się w sobie żeby to powstrzymać i opuściłam spokojnie dłoń.
,, Jeśli myślisz, że możesz leczyć swój brak matki na mojej rodzinie, to się grubo mylisz!”
Kurwa, ała.
Oczy całej trójki były skierowane na mnie, jakby tylko czekali aż się tutaj rozpadnę. Nie. Nie tym razem.  Harry patrzył na mnie przerażony, otwierając i zamykając usta, a Gemma miała otwarte z szoku usta. Niespodzianka, Gem, oto twój kochany braciszek Styles!
-Julie… - zaczął Harry i podszedł do mnie gwałtownie, ale tylko cofnęłam się o krok i uniosłam dłoń, by go zatrzymać.
-Myślę, że lepiej będzie jak już wrócimy. – powiedziałam spokojnie. Jestem dumna, że głos mi się nie trząsł. Ledwo oddychałam, próbując powstrzymać łzy cisnące się do oczu, ale jakoś wytrzymałam.
-Odwiozę Was. – powiedział cicho Nick i poszedł po kluczyki i kurtkę. Ja wzięłam torebkę.
-Julie... Ja naprawdę nie… - Harry znowu zaczął, ale ja podeszłam tylko do Gemmy.
-Dziękuję za wszystko kochana, przepraszam i jeszcze raz wszystkiego najlepszego. – przytuliłam ją, starając się brzmieć jak najnormalniej. Dziewczyna natomiast zatrzymała mnie w uścisku na dłużej.
-Przepraszam. – szepnęła mi tylko na ucho. Uśmiechnęłam się do niej słabo i poszłam za Nickiem. Nie obchodzi mnie czy Styles za mną idzie czy nie. Usłyszałam krótką wymianę zdań pomiędzy nim a Gemmą i jego szybkie kroki za mną. Nick stał przy drzwiach i patrzył na mnie z troską. Zatrzymał mnie go przechodziłam, przez drzwi, które dla mnie trzymał i zadał mi nieme pytanie. Kiwnęłam tylko głową i wysiliłam się na uśmiech.
Zeszłam po schodach na dół, słyszac za sobą spokojne kroki Nicka i nerwowe kroki Harry`ego. Kurwa, to naprawdę zabolało.
Bardziej niż mogłabym się spodziewać. Zwłaszcza, że padło to z jego ust. A najśmieszniejsze jest to, że zdałam sobie sprawę, że w pokręcony sposób, cholernie mi na nim zależy. W takim momencie.  Nawet bardziej niż zależy… Ja go… Ja go… Zacisnęłam mocno powieki.
Teraz? Nie chcę go więcej oglądać. A na myśl o czekającej mnie nocy w jego domu, robi mi się niedobrze.
-Julie… - Harry powiedział cicho gdy w końcu znalazł się przy mnie.
-Daj mi spokój. – syknęłam tylko i wsiadłam do auta. Powoli się ściemnia. Zanim dojedziemy będzie już ciemno i późno.
Mam tego dość. Jednocześnie chcę Styles`a i mam go tak bardzo dość.
Czuję tylko narastający ból i wściekłość.
Niech to się skończy.
~*~

Przez całą drogę usilnie wbijałam wzrok w widok za szybą, mimo, że jedyne na co miałam ochotę to odwrócić się w stronę Harry`ego  i wykrzyczeć mu w twarz jakim jest zaborczym i zadufanym w sobie idiotą, a potem w tą obrzydliwie przystojną twarz mu po prostu z całej siły przywalić.
Ale nie. Nie będę więcej marnowała energii na Harry`ego Styles`a i jego humory.
Nigdy więcej.
Naprawdę nienawidzę go. Tak, aż UGH, do cna!
Naprawdę nie wiem co ja jeszcze robię z nim w jednym samochodzie. Dlaczego do cholery jasnej od razu gdy zaczął mnie irytować nie mogłam go po prostu zignorować i zapomnieć o jego istnieniu?
NIGDY nie spotkałam tak irytującej i upartej osoby jak Styles. W jednym tylko ma zawsze swoją cholerną rację: zawsze dostanie tego, czego chce.
Ja też mam zawsze jedną cholerną rację: jestem naiwna i głupia. Ba, mało tego wbrew pozorom jestem ułomna, aż przykro. Daję sobą rządzić i manipulować. UGH.
Gdyby tak nie było nie siedziałabym teraz w jednym cholernym aucie z cholernym Styles`em!
A już myślałam, że będzie ok. Że mimo jego charakteru i droczenia się, które wbrew pozorom polubiłam, to Harry jest jednak kimś… kimś…. KIMŚ.
BUM, niespodzianka Julie!
Harry Styles to skończony…
-Jesteśmy. – Nick powiedział niepewnie, pozorując uśmiech.
-Dziękuję, cześć. – powiedziałam tylko i od razu wysiadłam. Mam dosyć atmosfery w tym pieprzonym aucie.
Przez całą drogę milczeliśmy.  Nic już dawno zaprzestał jakichkolwiek prób nawiązania luźnej rozmowy.
Widziałam po jego minie, że bał się odezwać, jakby przez jedno słowo, momentalnie uwolniłby lawinę wyzwisk i krzyków.
Cholera, niby taka głupota, a tak bardzo się pokłóciliśmy.
Ale to już ostatni raz kiedy się kłócimy. Ba, to będzie ostatni raz gdy się widzimy.
Nie będę dłużej taką idiotką.  Po prostu NIE.
Gdybym tylko nie musiała nocować dzisiaj u tego kretyna.
Ale Nick żyje w takim a nie innym przekonaniu i mimo kłótni nie mogę od tak  nie jechać na noc niewiadomo gdzie skoro ,,mieszkam z Harry`m”. Swoją drogą to już za daleko zaszło. Przyjazdy, rozmowy, okej. Ale do cholery mieszkanie?
Momentalnie zamarłam gdy pomyślałam o tym, co z dziadkami Harry`ego i Gemmą, którzy są przekonani o naszym związku. Po tych wszystkich słowach od tak mam urwać kontakt?
Jak mam im wyjaśnić to że nie ,,jesteśmy razem” bo nigdy razem nie byliśmy? I jak wyjaśnić że ,,zerwałam”?
DO CHOELRY JASNEJ W CO JA SIĘ WPAKOWAŁAM.
Po prostu nie chcę już nigdy więcej mieć nic wspólnego z kimś takim jak Harry Styles. Ale miło by było gdybym przy okazji nie raniła i nie zawiodła jego rodziny.
Ouhh…
Gdyby jeszcze nie było tak ciemno i daleko to wróciłabym pieszo. Ale cholera, boję się. Po prostu się boję. Z Dylanem sytuacja dalej nie jest zbyt dobra wiec odpada. Vic pewnie na imprezie w takim a nie innym stanie. Lucy i Niall są w Mullingar. Reszta chłopaków? Pewnie w swoich domach, przy swoich rodzinach, dziewczynach. OUH.
Na taksówkę nawet nie mam kasy. Kolejny błąd, Julie. ZAWSZE pamiętaj żeby sprawdzić czy przełożyłaś portfel do innej torebki, którą zabierasz.
Czemu to zawsze spotyka mnie? ZAWSZE musze znaleźć się przez swoją ułomność i głupotę w takiej sytuacji bez wyjścia i ląduję z najgorszą możliwą opcją, która niczego nie poprawia.
I dlaczego, do cholery, JA?!
Usłyszałam kroki Styles`a za sobą. Minął mnie i otworzył drzwi domu. Poczekał aż wejdę pierwsza.
Pieprzony dżentelmen się znalazł. Nawet na niego nie spojrzałam i weszłam do środka.  Gdyby tylko chłopaki nadal tu mieszkali, mogłabym bez problemu wrócić do domu. Nawet gdyby mnie nie odwieźli, to chociaż odprowadzili.
Zerknęłam na zegarek. 23:35.
Mimo to nie byłam zmęczona, buzowała we mnie złość, żal i rozczarowanie. Nie wiem skąd te dwa ostatnie uczucia, ale okej.
Harry po chwili pojawił się obok mnie ze swoją dużą koszulką w dłoni. A SPODENKI?!  Popatrzyłam tylko na niego wrednym wzrokiem i bez słowa ruszyłam do łazienki. Przez te liczne wizyty  już orientowałam się w tym domu, nawet w szafkach w kuchni.
Ugh, kolejny błąd, nigdy nie powinno mnie tu być.
Weszłam pod prysznic. Gorąca woda odprężyła mnie trochę. Teraz było mi bardziej smutno, niż byłam zła. Chociaż czułam po sobie, że gdy tylko zobacze go po wyjściu z łazienki, dostanę szału.
W głowie nadal brzmiały mi słowa Styles`a. Że nie powinnam się wtrącać, że powinnam się zająć własną NIEPEŁNĄ rodziną. Ale i tak najbardziej zabolały mnie dopiero jego późniejsze słowa:
,, Jeśli myślisz, że możesz leczyć swój brak matki na mojej rodzinie, to się grubo mylisz!”
Poczułam łzy napływające mi do oczu. To był dla mnie ciężki temat. Niby na codzien tego tak nie odczuwałam, ale jednak nadal bolała mnie śmierć mojej mamy.
Czy rzeczywiście to popychało mnie do tych kłótni ze Styles`em o jego rodzinę?
Czy to jakoś na mnie oddziaływało? Może.
W każdym razie to wystarczyło, żeby posypały się następne pełne goryczy słowa  z moich ust.  Jeszcze próbował mnie za to przepraszać.
Ale jak widac, po Styles`ie prędzej czy później, wszystko spłynie.
Szybko i on zaczął mnie atakować. Nie wiem jak mam wytrzymać tą noc w tym domu.
Wyszłam spod prysznica, wysuszyłam się i założyłam koszulkę, którą mi dał. Ma szczęście, idiota, że jest dość długa.  Wzięłam oddech na uspokojenie nerwów rosnących z każdym moim krokiem ku drzwiom łazienki.
Wyszłam. Bez zastanowienia ruszyłam do jednego ze znanych mi już pustych pokojów, wcześniej to był chyba pokój Zayn`a, był na samym końcu korytarza, cóż najbardziej oddalony od sypialni Styles`a, więc to chyba wystarczający argument, żeby tam spać. Wyrównałam krok, żeby jak najszybciej przejść obok pokoju Harry`ego, gdzie drzwi były otwarte. Mam cichą nadzieję, że ten idiota jest na dolę i będę mogła w pokoju iść spać, a rano wrócić do domu.
Moje serce przyśpieszyło, gdy zbliżałam się do otwartych drzwi.
Słabe światło księżyca padło na moją twarz, gdy znalazłam się idealnie w drzwiach pokoju.
-Julie. –usłyszałam jego głos w chwili gdy już miałam minąć pokój.
NIE, CHOLERA, NIE.
Zignorowałam to. Po prostu poszłam dalej do pokoju.
-Julie! – usłyszałam wyraźniej.
Wołać to ty sobie możesz.
-Julie do cholery! – mogłam usłyszeć walenie swojego serca gdy usłyszałam kroki Styles`a.
Przyśpieszyłam, żeby zdążyć zamknąć mu drzwi pokoju przed nosem. Szybkie kroki za mną. O nie, nie wyrobię się.
-Julie, przestań! – minimalnie podskoczyłam na jego wściekły ton i wpadłam do pokoju.
Gdy tylko się odwróciłam z nadzieją na zamknięcie w porę drzwi, prawie wpadłam na rozjuszonego Harry`ego.
Momentalnie złapał moje ramiona na wysokości łokci. Nie mocno, ale na tyle skutecznie, żeby odebrać mi pewność siebie.
-Nie pamiętasz, co Ci kiedyś powiedziałem? – warknął nachylając się do mnie.- Nigdy. Mnie. Nie. Ignoruj. – akcentował każde słowo do mojego ucha. Nie głośno, ale cholera, przerażająco.
Momentalnie złość we mnie wezbrała. Znowu mną rządzi, a ja się temu poddaję. Nie.
-Puść mnie. – odsunęłam się wyrywając moje ręce.
-Przestań stosować na mnie jakieś pieprzone kary milczenia i fochów i nie zachowuj się jak dziecko ! – zdecydowanie podniósł głos.
Aż cała buzowałam wewnątrz. Jest TAK BARDZO irytujący, a jednocześnie taki…
- Ja się zachowuję jak dziecko? Spójrz na siebie Styles! To ty zawsze musisz dostać to czego chcesz! To ty nie liczysz się z uczuciami innych! To Ciebie obchodzi tylko własny tyłek! Więc do cholery nie mów mi, że to ja zachowuję się jak dziecko! – też podniosłam głos do krzyku.
-A jak nazwiesz te twoje pieprzone fochy?!
-Nawet nie zaprzeczasz, że taki jesteś. – prychnęłam z ironią.
-Dobrze wiesz, ze tak nie jest! Nie wmawiaj mi, ze nie obchodzą mnie uczucia innych i nie troszczę się o nikogo poza mną!
-Oh, proszę Cię! A kogo niby tak bardzo się troszczysz?! –aż mnie nosiło ze złości.
-O Ciebie! – wykrzyczał.
Nie mogłam opanować śmiechu. Sarkastycznego śmiechu.
-Śmieszne, Styles. – prychnęłam z pogardą, na co zacisnął szczęki. – Tak bardzo się o mnie troszczysz, że aż musisz mną manipulować i wypowiadać się o moim życiu i MOICH uczuciach, mimo, że nie masz o tym NAJMNIEJSZEGO pojęcia?! To fakt, masz rację, jeśli tak dla Ciebie wygląda troska, to jesteś pieprzonym świętym Harrym Styles`em z pieprzonego Northland! Gratuluję!
Harry przebiegł palcami po swoich włosach.
-Przepraszałem Cię za to! Wiem, co powiedziałem, nie miałem tego do cholery na myśli! Nie myślę tak! Wiem, że przegiąłem, okej? Ale naprawdę żałuję! – nieco ściszył głos.
Za to ja się nakręcałam.
-Co mi z tego, Harry?! Ty zawsze mówisz coś ,,w złości” a potem przepraszasz! A ludzie zawsze Ci wybaczają! Tylko co mi po twoich przeprosinach? To, ze powiesz jedno nic nie znaczące słowo, nie zmieni tego, co poczułam! Nic nie zmieni!
-Julie, wiem, po prostu…
-Nie, Harry! Mam Cię dość rozumiesz?! Tak samo jak traktujesz mnie, traktujesz innych ludzi, nawet swoją rodzinę!- wiem, ze uderzam w jego słabe strony i wrażliwe tematy, ale teraz mam to gdzieś.
-Zrozum w końcu, że sprawa mojej rodziny nas nie dotyczy! A to, że ty cały czas będziesz mnie przekonywać do czegokolwiek, nic nie zmieni! Nie masz i nie będziesz mieć na to wpływu okej?
- Bo ty nie chcesz, żeby ktokolwiek miał na to wpływ! Nie przeszkadza Ci to, jak jest, bo już się przyzwyczaiłeś i nie walczysz! Ale przykro mi, że cię rozczaruję, tym razem nie dostaniesz od tak tego czego chcesz!
- Nie liczę na to! Przestań do cholery drążyć ten temat! – warknął.
-Jesteś niemożliwy! Pretensje o to wszystko możesz mieć tylko do siebie, a i tak masz je do wszystkich innych dokoła! To jest fair?
-A do kogo ty masz pretensje? Kiedy coś złego się stanie, cokolwiek, nawet ta sytuacja z Dylanem, do kogo masz pretensje?
-Do siebie! – zawołałam.
-A przy okazji wyładowujesz się na innych!
-Ja? Wiesz co Harry, akurat ty nie powinieneś się wypowiadać o wyładowywaniu złości na innych!
-Boże, czemu ty jesteś taka uparta?!
-To ty jesteś zaborczy! Nie widzisz nigdzie swojej winy, zawsze liczysz że wszystko przyjdzie samo, nawet się o to nie starając!
-WIEM, że nie jestem święty, okej? Wiem. Ale to jest moje życie.
-No to życzę powodzenia. – prychnęłam.
-Jezu, jestes niemożliwa. Nadal Cię boli to co powiedziałem i dlatego się tak denerwujesz, prawda?
-Nie zmieniaj tematu! – warknęłam.
-Trafiłem. – mruknął tylko.
Może i trochę tak. Ale nie tylko o to mi chodziło.
Chodziło mi o coś więcej. Dużo więcej.
- Dlaczego nie umiesz niczego załatwić normalnie, dlaczego taki jesteś? Nigdy nie wiadomo co w danej chwili myślisz, co sądzisz czy czujesz! Myślisz, że to jest takie fajne uczucie, nie wiedzieć na czym się stoi? – wyrzucałam z siebie słowa bez ładu i składu nie zważając na to, że mogę powiedzieć za dużo.
-Powiedziałem, żebyś zostawiła temat rodziny  w spokoju! –znowu się wściekł.
-Gdyby to tylko o twoją rodzinę chodziło, Harry!  Jesteś idiotą, wiesz?!
-A ty jesteś niemożliwa! Po prostu niemożliwa! I tak cholernie uparta jak nikt inny!
Czułam, ze zaraz oszaleję.
Momentalnie podeszłam do niego bliżej.
-NIENAWIDZĘ CIĘ! – krzyknęłam mimo, że miałam ochotę dodać coś jeszcze.
-A JA, CIĘ KOCHAM ! - wykrzyczał nagle i momentalnie zanim zdążyłam zarejestrować znaczenie jego słów, poczułam jego usta na swoich.
_________________________________________________________


LOVE IS IN THE AIR



KONIEC MĘKI
NIE MA ZA CO xd



nie to żeby coś ale przyszły rozdział jest wyjątkowy, pisany z moją cudowną Agnes - @dont_you_say
której niewątpliwy talent pisarski możecie śledzić tutaj: http://dont-you-say.blogspot.com/

WIĘC SZYKUJCIE SIĘ MYSZKI ♥

3 dni do ferii
10 dni do spotkania z moim cudownym aniołkiem ♥

KOCHAM MOCNO
sincerely
@sheeranable

niedziela, 18 stycznia 2015

30. Blank Space


Stać Was spokojnie na 10 komentarzy i ja to wiem i ty to wiesz, prawda?

Byłoby miło zobaczyć znowu 10 lub więcej :>
komentarze=motywacja


*oczami Harry`ego*
-Mam nadzieję, że jakoś się to ułoży. – westchnął Horan, biorąc łyk piwa. Wieczór postanowiłem spędzić z chłopakiem, żeby wyluzować i odpocząć od tego wszystkiego. A przede wszystkim pogadać o wszystkim i o niczym.
-Jeśli chodzi o Ciebie i Lucy, to chyba świat by się musiał skończyć, żeby się nie ułożyło. – powiedziałem opierając się o stolik przy którym siedzieliśmy.
Nie doczekałem się odpowiedzi.
Cały czas nurtowała mnie jedna sprawa. I oczywiście, dotycząca Julie, bo jakżeby inaczej.
Nie chce zniknąć z mojej głowy, cały czas jest w moich myślach, po dzisiejszym dniu, szczególnie. A ja zacząłem myśleć.
Mam na myśli, tak naprawdę.
Zdecydowanie nasza relacja jest popieprzona. Kłócimy się, śmiejemy się, całujemy się, znowu się kłócimy, przytulamy się i mówimy jak siebie nie znosimy.
Z lekka chore.
Co dziwniejsze, nie przeszkadza mi to. Nie wiem, to głupie.
Ale nie przeszkadza mi to, jak chore jest to, co jest między nami, mimo, że dostrzegam tą absurdalność.
Okej, jestem zdrowo jebnięty. Ale to jest takie dziwne, to, co czuję będąc z Julie. Co czuję, jakby, kurwa, do niej.
  CO? 
-Niall, co właściwie czujesz do Lucy? W sensie, kochasz ją, zależy Ci, okej, ale co czujesz, jak, no, kurwa… - zirytowany przeczesałem włosy. – Po prostu co do niej czujesz, skąd wiesz, że Ci zalezy i tak dalej? – wysłowiłem się w końcu.
-Po prostu wiem. Nie wyobrażam sobie dnia bez niej, bez jej uśmiechu, czy rozmowy z nią. Potrafi mnie uspokoić, pogadać, jakby, sprawić, że wszystko jest prostsze niż było. Uwielbiam jej towarzystwo, bliskość, śmiech. To, co ona ze mną robi… Nie wiem, to dziwne uczucie, ale takie… fajne. – Horan też gubił się powoli w tym co mówił. Nie wiem czy to za sprawą kolejnego piwa, czy tego, że też różnie mu idzie gadanie o uczuciach i tym… wszystkim.
-Czemu pytasz? – zerknął na mnie.
Uh.
-Nie wiem. Bo, kurwa, Niall nie mam pojęcia o tych związkach, big love i tym gównie, nie czuję się w tym okej, stary. Nie wiem, to dziwne. Dla niektórych to jest takie naturalne, a dla mnie dziwne. – skrzywiłem się.
-Julie? – zapytał tylko blondyn.
-Tssa… - mruknąłem, biorąc łyk piwa. – Wiesz, nie myślałem wcześniej o niej w żaden sposób. Jest gorąca, okej. Ale gorących dziewczyn jest od chuja. Uwielbiam się z nią droczyć, wkurzać ją, zawstydzać… Dopiero niedawno zacząłem, nie wiem, myśleć o tym? – zapytałem bardziej sam siebie. – I nad tym co mówiłeś jak do mnie przyszedłeś. Że bez Lucy dostajesz szału, nie możesz się skupić, czyli to jakby znaczy, że Ci na niej zależy. A ja dokładnie tak samo miałem wtedy. Julie się do mnie nie odzywała a ja dostawałem przez to pierdolca. Nie wiem, potrzebuję jej. Po prostu, jakbym był uzależniony, czaisz? – wziąłem większy łyk.
-Chyba wpadłeś Styles. – mruknął Niall, uśmiechając się.
-Horan, nie śmiej się, nie ogarniam co się dzieje, okej? – burknąłem.
-Ja Ci nie powiem, stary. Ty sam musisz wiedzieć co czujesz. .
-Skąd?
-Harry, kurwa, nie wiem. Czy chcesz jej w swoim życiu, co czujesz jak z nią jestes, czy Cię pociąga, no czy ją kochasz… - przerwał nagle. Popatrzyliśmy na siebie.
-Czy możemy być bardziej gejami? – parsknąłem, a Horan momentalnie zaczął się śmiać a ja razem z nim.
-HA! GAYYYYY!* – zawołał Horan i zaczęliśmy się śmiać jak nienormalni.
Julie też pewnie by się z nas śmiała, że zrobiliśmy się tacy uczuciowi i wrażliwi nad piwem.
Cholera, znowu ona w moich myslach. SKĄD?
Kurwa, chyba zależy mi bardziej niż myślałem. 


*oczami Julie*
-Skoro go nie znosisz, czemu to robisz? Czemu z nim jedziesz? – Vic spojrzała na mnie, marszcząc brwi, gdy przymierzyłam kolejną sukienkę.
Westchnęłam.
-Vic, nie wiem. – jęknęłam.
-Nie nadążam, Shawty, naprawdę. – skrzywiła się blondynka. – Mówisz, że go nienawidzisz, potem się z nim całujesz,  tęsknisz, znowu się z nim kłócisz i Cię wpienia, a gdy potrzebuje pomocy to nawet się nie wahasz. Gdzie logika?
-Nie ma. – mruknęłam i rzuciłam się bezradnie na miejsce obok niej, na łóżku.
-No właśnie. – pokręciła głową Vic.
-Vic, nie umiem ogarnąć tego co się dzieje i co czuję. Naprawdę nie znoszę Styles`a, doprowadza mnie w ciągu sekundy do szału, działa mi na nerwy jak nikt inny. Ale gdy, no, jest po prostu miło...
-Czyli kiedy się liżecie, bo nie macie jak gadać i się kłócić…- wtrąciła blondynka z głupim uśmiechem, za co dostała ode mnie poduszką.
-W każdym razie – zaczęłam ponownie -  kiedy akurat się nie kłócimy, jest fajnie. I naprawdę lubię spędzać z nim czas. Nawet droczyć się z nim lubię. A kiedy mnie całuje… UH. – jęknęłam i schowałam twarz w poduszce.
-Motylki w brzuszku? – zaśmiała się blondynka i dźgnęła mnie w bok.
-Nie wiem, Vic. Za chuja nie wiem o co chodzi z tymi motylkami. W ogóle co fajnego jest w uczuciu, jakby jakieś owady urządzały orgię w środku twoich wnętrzności? – skrzywiłam się.
Blondynka parsknęła śmiechem.
-Blackburn, jesteś niemożliwa. – zawołała, śmiejąc się.
-Możliwe. – burknęłam. – Po prostu lubię jak Styles mnie całuje albo przytula, okej? To przyjemne i podoba mi się to i tyle.
-NIE GADAJ, ŻE STYLES SIĘ PRZYTULA! – Vicky aż usiadła wytrzeszczając oczy.
-Co w tym dziwnego? – zmarszczyłam brwi.
-Myślałam, że Styles to taki typowy bóg seksu, który jak już to po prostu się pieprzy i tyle. A nie bawi się w tulenie i trzymanie za rączki i to wszystko. – wyrzuciła dłonie w górę.
-Nie pochlebiaj mu za bardzo. – prychnęłam. – To nie jest pieprzony Christian Grey.
-Nie zdziwiłabym się jakby miał takie zamiłowania. – uśmiechnęła się, zagryzając wargę.
-Uspokój cycki, nie grozi Ci bycie jego Aną. – mruknęłam.
-TY JESTEŚ O NIEGO ZAZDROSNA! – krzyknęła nagle, podskakując przy okazji na łózku.
-Zamknij się, nie jestem! – zaprotestowałam, chowając głowę w poduszkę.
-Jeśli chcesz wiedzieć co myślę, to moim zdaniem lecicie na siebie i to porządnie.  I , aaaww, ZALEŻY WAM NA SOBIE! –zawołała, uśmiechając się robiąc rozmarzoną minę.
-Na szczęscie nie chcę wiedzieć co myślisz. – burknęłam.
Cholerny Harry Styles...



*następnego dnia, oczami Julie*

Dobry humor jak na razie mnie nie opuszcza. Niall zawiózł mnie i Harry`ego do Gemmy i Nicka. Dlaczego? Bo Harry stwierdził, że musi wypić zdrowie swojej siostry i po prostu Nick nas odwiezie bo on nie może pić bo bierze jakieś leki.  Potem po prostu spędzę dzisiejszą noc  w domu Harry`ego. Bo przecież nie powiem Nickowi żeby odwiózł mnie nagle do jakiegoś domu, skoro teoretycznie, jako szczęśliwa para, mieszkam razem z Harry`m.  Ewentualnie zadzwonię po taksówkę.Droga do Gemmy upłynęła nam na rozmowie i śmiechu, bawiłam się świetnie. To jest akurat ten moment w którym lubię Harry`ego. Po prostu można się z nim dobrze bawić, pogadać o wszystkim i pośmiać się.Gdyby zawsze był taki, nie byłoby dużym problemem, żeby się w nim zakochać.

Chyba za dużo myślę.
Mam nadzieję, że będzie tak jak najdłużej, bo naprawdę nie chcę znowu wracać do nienawiści, co potrafi mi zafundować w ciągu chwili. Boże, mam jakieś bipolarne zapędy.
Niall wraca do domu i jadą z Lucy prosto do Mullingar. Dogadali się w każdym razie. Oby już tak ostatecznie.
Wysiadłam z Harry`m z auta.  Zaczęłam szukać telefonu w torebce, żeby sprawdzić, która godzina. Cholera, nie wzięłam.
Cóż, taksówka odpada, czyli spędzam dzisiaj noc u Harry`ego. W sumie, to nie problem. Poprawiłam bluzkę i włosy.
Jednak zrezygnowałam z sukienki. Jakoś zawsze  gdy mam sukienkę, Harry robi się bardzo dotykalski.
Nie to, zeby  mi to przeszkadzało, czy coś.
Po prostu co za dużo to nie zdrowo.
Miałam bluzkę z baskinką i rurki.
Przed wejściem do ich mieszkania, Harry objął mnie luźno  w talii.
-Gotowa, moja dziewczyno? – uśmiechnął się cwaniacko.
-Gotowa, mój chłopaku. – odpowiedziałam w taki sam sposób,  śmiejąc się, chyba tylko dlatego, ze mam wyjątkowo dobry humor.
Zadzwonilismy do drzwi i już po chwili otworzyła nam rozpromieniona Gemma.
O dziwo, najpierw porwała w ramiona mnie, co z uśmiechem odwzajemniłam.
Zaraz za nią, wyszedł do nas owy Nick. Był wysoki, umięśniony i cóż, cholernie przystojny.
Uściskał mnie na powitanie, przywitał się z Harry`m i weszliśmy dalej. Jak można było się tego spodziewać, panowała przyjazna i luźna atmosfera.
Od razu poszłam za Gemmą do kuchni by pomóc jej w ostatnich rzeczach.
-Jeju, tak się cieszę, że przyjechaliście! – powiedziała wesoło Gemma sięgając po kieliszki.- Mów, kochana, jak tam u Was?
-W porządku. – powiedziałam z uśmiechem.
-Układa  Wam się? –uśmiechnęła się do mnie szeroko, krojąc ciasto.
-Jak nigdy. – powiedziałam. Mijanie się z prawdą naprawdę coraz lepiej mi idzie.
Chociaż faktycznie, jak na razie, dogadujemy się z Harry`m.
-A jak u Was? - zapytałam.
-Bardzo dobrze. - odparła radośnie a jej uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe. - Zaraz po zakończeniu kursów Nicka, jedziemy na małe wakacje do Włoch. - pisnęła podekscytowana.  Boże, to niesamowite patrzeć na tak szczęśliwą osobę.
-To cudownie! - uśmiechnęłam się szeroko. - Jeju, zazdroszczę.Włochy, pogoda, pizza... -zrobiłam znaczącą minę, na co Gemma zareagowała śmiechem. - Włosi... - dodałam po chwili takim samym tonem.
Tym razem obydwie roześmiane  zabrałyśmy ostatnie talerze z ciastami i wróciłyśmy do salonu, gdzie Harry i Nick żywo dyskutowali o jakimś meczu. Chyba szybko złapali wspólny język. I bardzo dobrze.  Gdy tylko usiadłam obok Harry`ego, ten od razu objął mnie ramieniem i przyciągnął nieco bliżej. Uh.
Odprężyłam się nieco pod wpływem jego dotyku. Po chwili rozmowa dalej toczyła się w najlepsze. Tym razem Harry i Gemma rozmawiali z przejęciem a ja i Nick tylko siedzieliśmy uśmiechając się. Cóż.
Nie to, żeby była to jakaś niezręczna sytuacja. Po prostu tak to wygląda. Atmosfera jest luźna, po prostu biorąc pod uwagę nasze świeże więzi, jeszcze nie tak łatwo o niekończące się tematy. Tymbardziej, że Harry i Gemma jako rodzeństwo mieli dużo do nadrobienia.
Niestety już kilkanaście minut później poczułam się nieco gorzej bo i Nick wciągnął się w rozmowę. Cholera. Starałam się skupić na tym, co mówią i jakoś też się włączyć, chociaż słowem.  Czemu akurat dzisiaj muszę być mniej rozmowna? Ale jak się okazało, Harry sam wyszedł mi z pomocą.
-… Zresztą Julie sama wie najlepiej jak trudno jest mnie do tego namówić, prawda kochanie? – rozbawiony Harry spojrzał na mnie.
Od razu się zaśmiałam i ochoczo przytaknęłam. Mam nadzieję, że nie wychodzi mi to sztucznie.
-O Jezu, pamiętam jak trudno było z tobą wytrzymać, jak mieszkałeś w domu, naprawdę Julie, współczuję Ci. – zaśmiała się głośno Gemma.
-Ale jak widzisz, Julie jakoś ze mną daje radę. – uśmiechnął się szeroko Harry i obrócił głowę do mnie, patrząc mi w oczy, nachylając się niebezpiecznie blisko. O cholera, nie, STYLES, TYLKO MNIE NIE CAŁUJ!
Na szczęście Harry tylko uśmiechnął się szeroko i musnął lekko mój policzek ustami, co przypomniało mi tą niedawną sytuację na blacie  w mojej kuchni. O mamo. To było idealne.
Swoją drogą, trochę dziwnie to brzmi, ,,na blacie”.

Po jakichś trzech godzinach słuchania przeróżnych historii, począwszy od dzieciństwa Harry`ego i Gemmy, po aktualne życie Gemmy i Nicka, aż do zmyślonych historyjek Harry`ego na temat naszego ,,związku”,  w końcu udało się wymknąć z Gemmą do kuchni.
Swoją drogą jak Harry umie tak szybko wszystko wymyślać? To jest niepojęte, z jaką łatwością przychodzi mu kłamanie, wymyślanie, omijanie prawdy.

W każdym razie jestem z siebie zadowolona, udało mi się nawet włączyć kilka razy do rozmowy.
Z  Gemmą szybko złapałam dobry kontakt, myślę, że nawet mogłybyśmy być przyjaciółkami. Jest mega pozytywną osobą, a energia chyba nigdy się jej nie kończy. Nick jest też bardzo pozytywny i wesoły, ale nieco spokojniejszy i rozsądniejszy, więc się nawzajem równoważą i tworzą naprawdę świetną i zgraną parę.
Krojąc ciasto i zmywając gadałyśmy o wszystkim, co chwilę się śmiejąc.
-Harry zawsze się ze mnie śmiał jak byliśmy młodsi, że mnie musieli podmienić w szpitalu, bo mam nienaturalnie dużo energii w przeciwieństwie do naszej rodziny. Wiesz jak się przestraszyłam? Płakałam cały dzień! – zaśmiała się, na co jej zawtórowałam.
-Fakt, Harry nie ma takiej ilości energii, jest wręcz leniwy. –zgodziłam się.
-Harry ma właśnie charakter taty idealnie wymieszany z charakterem mamy. Tylko ja się urwałam niewiadomo skąd i przypominam rodzinę tylko z wyglądu. – parsknęła.
Ale w pewnym momencie Gemma spoważniała.
-Julie, mogę o coś spytać? –spojrzała na mnie nieco niepewnie.
-Pewnie. – uśmiechnęłam się do niej.
-Czy Harry powiedział Ci wszystko naszej sytuacji rodzinnej? Mam na myśli, czy mówił coś jak się z tym czuje, czy ma zamiar coś z tym zrobić? Nie musisz o tym ze mną rozmawiać, jeśli nie chcesz. – dodała szybko.
Ano właśnie.
-Spokojnie, Gem. – uśmiechnęłam się do niej słabo i westchnęłam. – Wiem jak wygląda sytuacja, wiem dlaczego… Ale nie wiem nic poza tym. Harry zawsze się odsuwa od tego tematu. Nie rozmawia o tym ze mną, a jak już, to kończy się to kłótnią. Nie chce w ogóle o tym rozmawiać.
Gemma była wyraźnie zmartwiona.
-Ale domyślam się, że wesoło mu nie jest. –westchnęłam.
-Miałam nadzieję, że chociaż z tobą o tym rozmawia, Ale widzę, że charakterek tatusia daje o sobie znać… - skrzywiła się.
-Charakterek tatusia? – zmarszczyłam brwi.
-Twój teść uwielbia uciekać od problemów i udawać że nie istnieją. A broń Boże, żeby o nich rozmawiać. Woli wszystko przemilczeć, ukryć prawdę…. Szkoda gadać. – drgnęłam na słowa: ,,twój teść”.
-Może z tobą porozmawia. – uśmiechnęłam się do niej pocieszająco.
Pokiwała tylko głową i wróciłyśmy do salonu.
Tym razem Gemma już nie była taka wesoła. Cholera.
Widzę, że ją to męczy. Zastanawiam się tylko kiedy pęknie.
O dziwo przesiedziała tak kolejną godzinę, uśmiechając się w nieco wymuszony sposób. Może to i dobrze, że nie zaczyna tego tematu.
Ja natomiast rozkoszowałam się dotykiem Styles`a, który cały czas mnie obejmował, muskał dłonią moje ramię, kolano, udo, bok…
Uwielbiam tak.
Ale jak to z szanownym panem dupkiem Styles`em bywa, potrafi momentalnie zmienić mój humor i nastawienie do jego osoby. Wkracza na drażliwe dla mnie tematy, których nie powinien nigdy ruszać.
-Naprawdę, wykapany z niej tatuś! – zaśmiał się Harry, dźgając mnie lekko w bok. Aktualnie opowiadał jak to się okazało, że koleś, którego znał z pracy, okazał się moim ojcem. I porównywał nasze charaktery. A ja wymuszam uśmiech. Cholera, nie cierpię go, no. Wypowiada się na tematy, o których nie ma pojęcia. Tak się przypadkiem składa, że jestem wykapaną mamusią, A nie tatusiem.
Ale Styles`owi  nic nie przeszkadzało, dalej pieprzył głupoty o swojej idealnej dziewczynie, a ja zaciskałam zęby, żeby nie dać mu z liścia a potem uciec gdzieś i się rozpłakać. Prawda jest taka, że strata mojej mamy nadal mnie boli. Mimo upływu lat i nieco przekłamanej mnie, która rzekomo się z tym pogodziła. Dalej na samą myśl mam łzy w oczach i to się już chyba nie zmieni. Harry dobrze wie, że straciłam mamę. Ale nawet nie pomyśli, zanim palnie głupotę. No tak, przecież to nie jego to boli, więc jak zwykle ma wyjebane.
-Cóż, Gem jest bardziej podobna do mojej teściowej. –uśmiechnął się Nick.
Boże, co za głupi temat do rozmowy, no naprawdę. Nie mogłam powstrzymać się od wywrócenia oczami.
-Julie nie, absolutnie. – powiedział pewnie Harry.
-Może dlatego, że moja mama nie żyje i nawet nie wiesz jaka była. – wtrąciłam, uśmiechając się fałszywie.
Uśmiech zastygł na ustach Harry`ego, który momentalnie pobladł. Atmosfera zgęstniała, Nick i Gemma byli, delikatnie mówiąc, zaskoczeni.
Chwila ciszy. Miałam ochotę się śmiać. Ale tak totalnie sarkastycznie. Teraz szanowny Styles się zamknął?
-Jeju, Julie, przykro mi. Co się stało? – zapytała delikatnie Gemma. Wiem, że stara się jakoś ratować sytuację.  Ale widze też jej wściekłe spojrzenie skierowane na Harry`ego.
-Zmarła kiedy byłam mała. – odparłam spokojnie.
-Przykro mi. – powiedział Nick. Uśmiechnęłam się do nich ciepło. A dłoń Styles`a, muskającą moje ramię, odsunęłam od siebie.
-Przepraszam. – dobiegł mnie szept Styles`a. Teraz to spierdalaj.
-Chyba temat rodziny został wyczerpany. – odchrząknął Harry.
-Przeciwnie. – wpadła mu nagle w słowo Gemma. Harry i Nick spojrzeli na nią zaskoczeni. Natomiast dziewczyna  była wściekła.
Wiem, co ma zamiar zrobić. Ale w tym momencie ani trochę nie jest mi szkoda Harry`ego.
_______________________________________________________________
NANANANANANA


 zgaduję, że Hulie/Jarry/whatever  Shippers widząc szykujący się konflikt zamiast big love są jak:






* HA! GAYYYYY!   jeśli ktoś nie wie o co chodzi KLIKAJ
nie, nie mam nic do homoseksualistów, uprzedzam pytanie.


Także tag. 
Hm. 
Kocham Was.
i jest sobota,  00:22 a ja byłam dzisiaj w szkole od rana. 
cóż. 
może dlatego moja notka jest tak porażająco kreatywna. 




W KAŻDYM RAZIE I LOVE YOU
NIE OBRAŻĘ SIĘ JAK SKOMENTUJECIE
zazdro tym czo mają ferie a łączę się w bólu z tymi, którzy czekają.

@sheeranable


wtorek, 6 stycznia 2015

29. I want her


zmieniłam user na tt : @sheeranable


*oczami Harry`ego*
-Gotowe! – oznajmiłem dumnie, ustawiając piekarnik i stanąłem prosto. 
-Harry Styles pomógł mi z ciasteczkami, wow, nie mogę w to uwierzyć. – brunetka parsknęła kpiąco, opierając się o blat i krzyżując ręce na piersiach. Uśmiechnąłem się do siebie i pokręciłem głową. Ona się chyba nigdy nie zmieni. 
-Korzystaj skarbie, bo kto wie kiedy znowu trafi się taka życiowa szansa. – mruknąłem układając dłonie na blacie po obu stronach jej talii, nie dotykając jej bezpośrednio. Staliśmy w małej odległości od siebie. Mimo nieopisanej chęci zmniejszenia tej odległości do zera, stwierdziłem, że się z nią podrażnię, tak jak  ona robi to ze mną. 
Spojrzała na mnie krytycznym wzrokiem, ale jestem pewny, że podoba jej się nasze położenie, mimo że tak bardzo się tego wypiera nawet przed samą sobą.
-Okej, opiszę tą chwilę ze szczegółami w moim pamiętniku. – powiedziała z ironią. Przez chwilę straciłem orientację o czym ona do mnie mówi bo za bardzo skupiłem się na jej oczach, ustach…
- Czuję, że zajmuję  zdecydowanie większość twojego pamiętnika. – mruknąłem, nie dając po sobie poznać mojej dekoncentracji. Zdecydowanie wariuję przez tą dziewczynę. Podoba mi się to. I to niesamowicie. 
-Całe dwie strony, na których powtarza się jedno zdanie. –uśmiechnęła się w ten swój wredny a jednocześnie tak perfekcyjny sposób. Który uwielbiam. 
-Hm… pomyślmy. – mruknąłem, celowo wzdychając w stronę jej szyi i ucha, wywołując u niej dreszcze, co  dało mi cholerną satysfakcję. – Strzelam w ,,Kocham Harry`ego”, ,,Pieprz mnie Styles” albo ,,Pragnę Harry`ego”. Zgadłem? – uśmiechnąłem się kpiąco, zbliżając moją twarz do jej.
Od razu zauważyłem jej reakcję na moją bliskość, co, cholera, tak bardzo mnie kręci. 
-Prawie. – odparła. - ,,Nienawidzę Styles`a”. – wzruszyła ramionami z zadowolonym uśmieszkiem. 
Chcę ją kurwa pocałować. 
-Byłem blisko. – uśmiechnąłem się i spojrzałem na te jej cholernie idealne usta, a potem na jeszcze lepsze oczy. 
- Taka minimalna pomyłka, Styles. – prychnęła. Pokręciłem głową. Jest niemożliwa. 
Chcę jej ust. Chcę ją. 
Nieznacznie przysunąłem resztę mojego ciała do niej, powoli zmniejszając  niewielką przestrzeń między naszymi ciałami, na całej ich powierzchni.
Zerknąłem w lustro umieszczone kilka metrów na prawo od nas by zobaczyć jej reakcję na mój ruch. Ale zamiast tego, co innego przykuło moją uwagę. Mam mąkę na połowie moich włosów. Uśmiechnąłem się od razu. No cholera, niemożliwa. 
Odwróciłem się z powrotem do niej. Szybko objąłem ją i posadziłem ją na blacie. Cholera co ja mógłbym z nią na tym blacie zrobić…
Zaskoczona, najpierw złapała moje barki, ale tak szybko jak usiadła, tak je puściła. Teraz już nie jest tak pewna siebie. Cholerna satysfakcja…
Zbliżyłem się do niej maksymalnie i powoli przesunąłem dłonie z jej kolan przylegających po bokach mojego ciała, aż do jej ud. Julie patrzyła na mnie nadal zaskoczona, nie bardzo wiedząc co ma zrobić. Spojrzałem jej w oczy i uśmiechnąłem się .
-Masz ochotę wytłumaczyć mi, co ta mąka robi w moich włosach? – mruknąłem.
Odetchnęła nieznacznie.
-Zgaduję, że sobie leży? – uniosła brew starając się wrócić do swojej opanowanej, pewnej siebie roli. 
-Więc teraz, kochanie, się jej z nich pozbędziesz. – odparłem spokojnie, nachylając się do niej bardziej.
Parsknęła.
-Bozia rączek nie dała? – odpyskowała. 
Zmarszczyłem brwi ale zaraz sięgnąłem dłonią do miski z masą czekoladową i przejechałem palcem po jej policzku, zwalniając ruch na jej idealnych ustach, zostawiając ślad czekolady. 
-No co ty robisz?! – zawołała odsuwając się i sięgając dłońmi do twarzy by się wytrzeć, ale odciągnąłem jej dłonie. 
-Harry rączek nie dał?– mruknąłem rozbawiony. Zmarszczyła brwi. 
-Jesteś jebnięty, Styles. – syknęła.
-Może. – odparłem spokojnie.
- I po co Ci to? – mruknęła kpiąco. 
-Ty nie chcesz mi pomóc, ale na szczęście ja nie jestem taki samolubny. – powiedziałem spokojnie mimo, że w środku  aż mnie rozsadzało, bo wiem już co chcę zrobić i co stanie się za kilka minut. 
Spojrzała na mnie sceptycznie. 
Nachyliłem się powoli i pocałowałem jej policzek, czując słodki smak czekolady. Po chwili złożyłem kolejny mały pocałunek kilka milimetrów dalej, bliżej jej ust. Wariuję. Stopniowo przesuwałem się śladami słodkiej masy coraz bliżej jej warg. Fakt, że ona sama mi na to pozwala mimo że wie co zamierzam, nakręca mnie jeszcze bardziej. Cholera, Horan wiedział o czym mówi. Mi po prostu, kurwa, zależy.
Zanim zdążyłem pomyśleć o tym, do czego przed chwilą doszedłem, musnąłem ustami jej usta. Pieprzona poezja. Kolejne delikatne muśnięcie, na które, cholera, pozwoliła mi i pogłębiłem pocałunek, co odwzajemniła. 
Jest, kurwa, idealnie. 
Minimalnie mocniej objęła mnie w pasie nogami, a jej dłonie powędrowały na mój kark. 
Moje myśli wirowały mi w głowie a jedyne na czym się skupiam to jak bardzo tego chciałem. 
Przerwała pocałunek.
-Nie jestem samolubna. – mruknęła w moje usta i ponownie mnie pocałowała, wplatając palce w moje włosy. Gdy zrozumiałem co miała na myśli i poczułem jak przeczesuje co jakiś czas moje włosy, uśmiechnąłem się przez pocałunek. No, niemożliwa no.
Odsunęła się ponownie po chwili, na co mruknąłem niezadowolony. Dla mnie to może trwać i trwać. 
Uśmiechnąłem się od razu. Ona natomiast miała dziwną minę. Ciężko w sumie określić jaką i o co chodzi.
Zmarszczyłem brwi.
Co jest znowu do cholery nie tak?! 
Patrzyła na mnie, ale jakby nie na mnie, jakby jej tu nie było. Wygląda na skonsternowaną. 
Otworzyła usta ale zaraz je zamknęła. Nie wie co powiedzieć. Oh Boże.
-Julie, nie jest tak, że nigdy wcześniej się nie całowaliśmy, więc nie rozumiem. – powiedziałem spokojnie.
Brunetka natychmiast się ożywiła patrząc na mnie zszokowana. O KURWA.
Powiedziałem to. 
-Co masz na myśli? – syknęła, mrużąc oczy. 
Jest zła. O cholera, Styles, kretynie, skończony kretynie.
Wsypałem się, kurwa.
-Nic szczególnego Julie, ja… - próbowałem zachować spokój i jakoś wybrnąć ale ona się już domyśliła. Kurwa jego mać. 
Właśnie się wsypałem, że pamiętam jak pocałowałem ją na weselu Lucy i Niall`a. Ja pierdole. 
-Chcesz mi powiedzieć, że przez ten cały czas pamiętałeś o tym pieprzonym pocałunku?! – zeskoczyła momentalnie z blatu. 
-Julce… -zacząłem ale wpadła mi w słowo.
-Jesteś tak zakłamanym dupkiem, Styles! Pieprzonym, zakłamanym dupkiem! – krzyknęła. 
Cholera jasna. Na początku myślałem, ze to ona nie pamięta, w końcu też piła. Ale zdałem sobie sprawę, po jej początkowym zachowaniu w stosunku do mnie po weselu, że jednak musi pamiętać. Ale sama nic nie mówiła więc i ja milczałem. W końcu to ja się schlałem i zrobiłem się zbyt rozmowny.
Nie tak miałem zamiar to zrobić. 
Ale oczywiście, musiałem coś chlapnąć. IDIOTA.
-Przepraszam, okej? Nie sądziłem, że... – zacząłem, ale znowu mi przerwała. 
-Zamknij się! Nie mam ochoty Cię dłużej słuchać, jesteś pieprzonym kłamcą! 
Zanim zdążyłem ponownie zacząć się bronić, ktoś zadzwonił do drzwi.

*oczami Julie* 
Z furią pokonałam jak burza drogę do drzwi. SKOŃCZONY KŁAMCA.
Ten pocałunek na tym blacie, Jezu, było tak…. Cholera, idealnie. 
Tak bardzo mi się podobało. Podobała mi się jego bliskość, dotyk, spojrzenie, usta… 
A ON DO CHOLERY JASNEJ, PAMIĘTA!
Boże, jednocześnie czuję się jak idiotka a jednocześnie zabiłabym tego dupka.
Przez ten cały czas mnie oszukiwał. Kurwa, ała. 
Otworzyłam z zamachem drzwi i przeżyłam kolejny szok. Przede mną stoi Dylan. DYLAN.
Zamarłam. Cała złość, smutek, żal, czy euforia po pocałunku odpłynęły. 
Spodziewałam się każdego ale nie jego.
Ale zaraz szok zamienił się w falę bolesnych wspomnień jego wciąż raniącego kłamstwa. 
-Czego tu chcesz? – warknęłam.
-Cześć, Julie. – westchnął Dylan. – Mogę wejść?
-Po co? 
-Chcę porozmawiać. – powiedział niepewnie. 
-Wiem już wszystko, więc nie wiem o czym. – odparłam.
-Proszę, Julie. – spojrzał na mnie z nadzieją. Zawahałam się ale otworzyłam szerzej drzwi.
Wszedł do środka.  
Zamknęłam za nim drzwi i wziełam głębszy oddech. Co jeszcze dzisiaj mnie czeka?  
Weszłam za nim dalej. Harry  wyszedł nam naprzeciw. Chyba nie muszę mówić jakie mieli miny gdy się zobaczyli?
-Co ty tu robisz? – warknął Styles. Pieprzony kłamca.
-Mam to samo pytanie do Ciebie. – syknął Dylan. Pieprzony kłamca numer 2. 
-Dobra, kiedy indziej się pobijecie, pokłócicie, czy cokolwiek sobie tam chcecie. – powiedziałam zniecierpliwiona i stanęłam przed Dylanem ze skrzyżowanymi na piersiach rękoma. – słucham, Dylan.
-Może usiądziemy, to chyba będzie dłuższa rozmowa. – powiedział ostrożnie Dylan, siadając na kanapie. 
-Chciałbyś. –prychnął Styles. Nie zareagowałam na to, usiadłam posłusznie przed Dylanem, patrząc na niego wyczekująco. 
Dylan natomiast patrzył na Styles`a, który stał, oparty o framugę drwi z założonymi rękami. 
-Nie możemy porozmawiać na osobności, musi być tu twój facet? – Dylan spojrzał na mnie. Harry wyraźnie był usatysfakcjonowany z  określenia ,,mój facet”. 
-Po pierwsze: to nie jest mój facet, po drugie:  ta sprawa tak czy inaczej dotyczy tez jego, więc nie widzę powodów, by miała go ominąc ta rozmowa. – powiedziałam spokojnie. 
Dylan nie był zadowolony, Styles też nie do końca, ale usiadł obok mnie.
-Więc? –ponagliłam Cole`a. Chłopak wziął głębszy oddech. 
-Więc, to prawda, co usłyszałaś od Styles`a, tak było. – to nadal bolało, słyszeć to. – Ukryłem to wszystko przed tobą i Vic, bo wiem jaka byłaby wasza reakcja, nie tolerowałybyście tego. 
-Dziwi Cię to? – prychnęłam.
-W sumie nie. Ale dla dzieciaka jakim byłem wtedy to było ważne. Ale równie ważne byłyście wy, bo spędziłem z wami całe życie. Dlatego wam nic nie powiedziałem. Fakt, że byłem wtedy głupim dzieciakiem, spowodował tą całą sytuację z siostrą Styles`a. – Harry momentalnie się spiął i zacisnął szczęki. – Nie wiem co sobie wyobrażałem. Ale gdy się wydało, wtedy w klubie, gdy Styles mnie usłyszał…
-Masz kurwa szczęście, że wtedy uciekłeś, bo przysięgam że bym Cię zabił. – warknął Harry, przerywając mu. Nie powstrzymywałam go. Jestem wściekła na ich oboje, niech robią sobie co chcą.
Dylan puścił tą uwagę mimo uszu.  
-Wtedy najzwyczajniej spanikowałem, bo wiedziałem, że Harry powie wszystko Gemmie, że wszyscy się dowiedzą, że wy się dowiecie. Bałem się waszej reakcji jak niczego innego. Cóż, policji też. Dlatego od razu pojechałem do Gemmy i z nią ,,zerwałem” i powiedziałem to wszystko, zrobiłem tą awanturę.Niedługo potem to się skończyło, nie miałem kontaktu z Levine`m, po jego śmierci już w ogóle nic mnie z tym nie łączyło. Dlatego nigdy do tego nie wracałem, a ze Styles`em i tak nigdy nie miałem dobrego kontaktu, więc nic z tym nie robiłem. – powiedział, patrząc na Harry`ego. 
On tylko fuknął ze złością. 
-To jest to, co chciałes mi powiedzieć? – upewniłam się. 
-Tak, Julie. –potwierdził.
-Więc, cóż, do zobaczenia, Dylan. –powiedziałam spokojnie.
-Co? – był zaskoczony moją reakcją. 
-To co słyszałeś. 
-Ale jak to?
-A czego się spodziewałeś Dylan? – zniecierpliwiłam się. – Nie ufam Ci już. I nie zaufam. Więc nie spodziewaj się, ze teraz wszystko będzie okej. 
-Ja… - zaczął, ale wpadłam mu w słowo.
-Nie będzie już tak jak wcześniej, nie licz na to. Zjebałeś moje wieloletnie, bezgraniczne zaufanie. Nie naprawisz tego, niezależnie od tego co powiesz czy co zrobisz. Nie będę się z tobą kłócić, czy Cię unikać. Ale nie będziemy przyjaciółmi. Jedyna moja prośba- żebyś poszedł do Vic i z nią porozmawiał, bo zasługuje na to.  – powiedziałam spokojnie. Serce mnie bolało, bo nadal pamiętam te wszystkie lata, ale nie mogę inaczej postąpić. 
Nie umiem mu znowu zaufać. Za długo to trwało. A fakt, ze mimo moich pytań, zaprzeczał, nie polepszał sytuacji. 
-Okej. – westchnął zrezygnowany.
-I nie chcę nic mówić, ale chyba pasowałoby, żebyście jakoś ogarnęli tą waszą sytuację. – spojrzałam i na Dylana i na Harry`ego.
Są wyraźnie zaskoczeni moimi słowami. Cóż. Zrobią z tym co chcą. 
-Tylko jak macie się zabić, to nie w moim domu i  nie na moim białym dywanie. – dodałam po chwili.
Dylan podszedł do spiętego Styles`a. Spojrzeli sobie w oczy. A ja odniosłam wrażenie, ze jest coś jeszcze o czym nie wiem. Ale pokręciłam tylko głową i wyszłam do kuchni. Na dzisiaj mam dość wrażeń.

*oczami Harry`ego*
Julie jest ewidentnie na mnie wściekła. Przez całą rozmowę, zadnego z nas nie faworyzowała, nie uspokajała, nie posyłała ostrzegawczych spojrzeń. Cholera, no.
A sam Dylan, doprowadzał mnie swoim istnieniem do szału. 
Cieszę się, ze nie dała mu szansy,
-I nie chcę nic mówić, ale chyba pasowałoby, żebyście jakoś ogarnęli tą waszą sytuację. –dodała brunetka, patrząc to na mnie to na Cole`a.
-Tylko jak macie się zabić, to nie w moim domu i na moim białym dywanie. – dodała po chwili i wyszła do kuchni,
Dylan podszedł do  mnie i popatrzył mi w oczy. On wie. Wie o mojej małej tajemnicy. Tylko dlatego go nie zabiłem. Cholera, on wie.
Wyciągnął do mnie bez słowa dłoń po mierzeniu się wzrokiem. 
Miałem ochotę złamać mu tą pieprzoną ręke.
Ale pamiętając, jaką posiada wiedzę na mój temat, tylko ją uścisnąłem. Zdecydowanie za mocno jak na taki uścisk, ale nie mogłem się powstrzymać. 
Dylan bez słowa wyszedł z domu Julie. Wziąłem głęboki wdech. Cholera wie, co on zrobi z tą wiedzą. Jakby chciał, może mnie udupić. Ale właściwie, ja z kolei jakbym chciał, mógłbym go zabić. 
Szanse są powiedzmy, wyrównane. Potrząsnąłem głową, chcąc pozbyć się tych myśli i poszedłem do kuchni, gdzie stała Julie.  
Naprawdę nie chcę znowu się z nią kłócić. Na dobrą sprawę, nie robimy nic innego.
Nie chcę i to cholera, tak bardzo nie chcę, żeby to moje małe kłamstwo zepsuło wszystko. Jeszcze niedawno było dobrze, kurwa, tak dobrze na tym cholernym blacie. 
W tym momencie nawet nie skupiam się na chaosie panującym w mojej głowie. Tyle sprzeczności. I ta mała istota, która działa na mnie jak nikt inny na tej cholernej planecie. I to na wszystkie możliwe sposoby. 
I kurwa, nie wiem kiedy i w jaki sposób, ale wślizgnęła się do mojego życia i uzależniła mnie od siebie do tego stopnia, że po prostu jej potrzebuję.
-Julce… - zacząłem ostrożnie, podchodząc od niej bliżej. – Przepraszam, że nic nie mówiłem. Nie sądziłem, ze pamiętasz. Dopiero potem zorientowałem się, ze jednak musisz to pamiętać. Ale milczałaś, więc to zostawiłem. Tymbardziej, że cóż, zachowuję się jak idiota po pijaku i to nie było coś warte zapamiętania. – powiedziałem, ale po chwili dodałem- .. w przeciwieństwie do tego, co działo się na tym blacie kilkadziesiąt minut temu. – uśmiechnąłem się do siebie w duchu na wspomnienie jej ust na moich, słodkiego smaku czekolady i jej dłoni wplecionych w moje włosy. 
-Jesteś dupkiem Styles, wiesz? – mruknęła.
-Prawdopodobnie. – odparłem.
Pokręciła tylko głową.
-Wiem, ze jesteś wściekła, ale mam do Ciebie kolejną prośbę. Związaną z moją rodziną. – powiedziałem powoli.
Prychnęła.
-Przecież twoja rodzina to twoja sprawa, nie moja. – powiedziała. Nigdy mi tego nie zapomni, no nigdy.
-Ale wiesz, jaka jest sytuacja. A ja nie miałem nic złego na myśli, mówiąc Ci to wszystko.  – odparłem.
-Mów. –westchnęła tylko.
-Gemma ma imieniny w tym tygodniu. Oczywiście nas zaprosiła. Chce, żebyśmy poznali też w końcu jej narzeczonego, tego Nicka. I nie wyobraża sobie, ze Ciebie ze mną nie było. Ja też. – powiedziałem patrząc na nią uważnie. W końcu na mnie popatrzyła. 
-Kiedy konkretnie? – zapytała.
-W sobotę. –odpowiedziałem. Zapadła cisza, przerywana przez nasze lekko przyśpieszone oddechy. Kurwa mać. 
Potrzebuję jej pomocy. I cholera, potrzebuję jej samej.
-W porządku, pojadę. – odparła w końcu.
-Dziękuję, Julie. – uśmiechnąłem się z ulgą i podszedłem do niej, biorąc ja w ramiona. Na początku nie ruszyła się, ale w końcu objęła mnie, a ja zacieśniłem uścisk. –Naprawdę dziękuję. – powiedziałem ciszej. 
Idealnie pasowała do moich ramion. Po prostu idealnie. 
-A ten pocałunek tutaj , był taki, jaki powinien być i był najlepszy. – szepnąłem i uśmiechnąłem się do siebie. – Mógłbym jeść tak czekoladę za każdym razem – parsknąłem.

*oczami Julie*
-Wiem, ze jesteś wściekła, ale mam do Ciebie kolejną prośbę. Związaną z moją rodziną. – prychnęłam na jego słowa. Bezczelny.
-Przecież twoja rodzina to twoja sprawa, nie moja. – powiedziałam przypominając sobie jego gorzkie słowa.
-Ale wiesz, jaka jest sytuacja. A ja nie miałem nic złego na myśli, mówiąc Ci to wszystko.  – zapewnił mnie. Cholera, nienawidzę siebie za to, że tak łatwo mu ulegam i pomagam. Nienawidzę.
-Mów. –westchnęłam tylko. Poczułam, jakbym odniosła porażkę w bitwie z samą sobą.
-Gemma ma imieniny w tym tygodniu. Oczywiście nas zaprosiła. Chce, żebyśmy poznali też w końcu jej narzeczonego, tego Nicka. I nie wyobraża sobie, ze Ciebie ze mną nie było. Ja też. – mówił powoli. Czułam na sobie jego wzrok. W końcu wzięłam się w garśc i spojrzałam na niego.
-Kiedy konkretnie? – zapytałam.
-W sobotę. –odpowiedział, patrząc na mnie uważnie.
Zapadła cisza. A ja toczyłam walkę sama ze sobą mimo, że wiedziałam, że i tak przegram. Dlaczego cholera, robię dla niego wszystko? Dlaczego tak mnie od siebie uzależnił? 
-W porządku, pojadę. – odparłam, mimo, że miałam ochotę sama sobie przywalić. Nienawidze siebie za to, ile jestem w stanie dla niego zrobić.
-Dziękuję, Julie. – uśmiechnął się z ulgą i podszedł do mnie, biorąc mnie w ramiona. Na początku stałam bezczynnie, dalej czując się beznadziejnie, ale zaraz objęłam go, mając nadzieję na to, że jego ramiona mnie wyleczą z tego uczucia. Zacieśnił uścisk–Naprawdę dziękuję. – powiedział ciszej. Podziałało. Poczułam się lepiej wtulając się w jego ramiona.
Tak dobrze się czułam tuląc się do niego.
-A ten pocałunek tutaj , był taki, jaki powinien być i był najlepszy. –szepnął do mojego ucha.– Mógłbym jeść tak czekoladę za każdym razem – parsknął. Zaśmiałam się krótko i uderzyłam go żartobliwie w klatkę piersiową.
-idiota. – mruknęłam. – Wciąż jestem wściekła. 
Westchnął.
-Julie, ja naprawdę… - zaczął, ale wpadłam mu w słowo.
-Dajmy temu spokój. Tego nie było. – powiedziałam po prostu. 
-Okej. 
-Okej. – powtórzyłam. 
-Okej. – mruknął z głupim uśmieszkiem. Wywróciłam oczami. 
-Nadal Cię nienawidzę, Styles. – powiedziałam i podeszłam do piekarnika by wciągnąć ciasteczka. 
Odpowiedział mi jego śmiech.
-I vice versa, Shawty.

Jeszcze godzinę temu obściskiwaliśmy się na tym blacie, a teraz dalej się ze sobą droczymy. Popieprzone. 
Stwierdzam, że nasza relacja jest nienormalna i najdziwniejsza w całym świecie. Ale chyba mi się podoba, mimo wszystko. 
Cóż, podobnie jak sam Styles.
_______________________________________________

BYŁO MAKE OUT SESSION








aaaaaaaaale jak to ja...
i jak to Julie i Harry...
i jak to ich relacja...


huhuh ^^

Ale przyznacie, że pomysł z mąką i czekoladą był chory, nie? xd


BUZIAKI ♥
@sheeranable