niedziela, 26 października 2014

25. Alone Together


Dedykacja dla  Ady Siek i Milenki Lis ♥


*oczami Julie*
-Hm, za krótka, za długa,  do tej nie mam butów, do tej nie mam torebki, w tej wyglądam grubo, tej nie lubię, ta jest pechowa...

Przerzucałam zawartość mojej szafy w poszukiwaniu sukienki odpowiedniej na rocznicę ślubu dziadków Harry`ego, która była już jutro. Jak słowo daję, jeszcze dzisiaj będę musiała lecieć kupować jakąś kieckę.  Starałam się zignorować uczucie stresu, które już we mnie siedziało. Powtarzałam sobie ze ja nie mam się czgeo bać, że Harry ma gorzej, ale to nie sprawiało, że czułam się lepiej, wręcz przeciwnie.
Gryzło mnie też sumienie. Nadal nie powiedziałam Vic o Dylanie. Przecież ona też nie miała pojęcia o tym, że Dylan był człowiekiem Mike`a. 
Że nas okłamywał. 
Może i Vic jest wyluzowana i do wszystkiego podchodzi z dystansem i nie załamuje się byle czym. 
Ale jeśli w grę wchodzą tak bliskie osoby i kwestie zaufania, to takie sytuacje uderzają w nią dwa razy bardziej. 
Będzie mi miała za złe, ze dopiero teraz jej mówię, to na pewno. I wcale się nie dziwię, na jej miejscu byłabym wściekła.
W końcu wpadła mi w ręce kremowa, skromna sukienka. Bingo. Czarna marynarka, czarne szpilki i moja ulubiona kopertówka i będzie super.  NO W KOŃCU. 
Zadowolona z siebie zaczęłam się zastanawiać nad fryzurą i makijażem. 
Zadzwonił mój telefon.
Serce zabiło mi mocniej a stres powrócił gdy na wyświetlaczu zobaczyłam imię Dylan.
Cała drżąc odebrałam. 
-Halo? 
-Cześć Shawty. - usłyszałam jego wesoły głos. Mi w przeciwieństwie do niego, nie  było tak wesoło.
-Cześć Dylan. 
-Myślałem już, że coś Ci się stało z telefonem, bo nie odpisywałaś na smsy. 
-Mhm. - mruknęłam, co nie nadawało się na żadną odpowiedź ale nie dbałam o to. Teraz czułam tylko złość i żal.
Najwidoczniej zbiło go to z tropu bo zawahał się chwilę zanim mówił dalej.
-W każdym razie chciałem zapytać jak po weselu.
-Dobrze. - odpowiedziałam krótko. 
-Hm, nie jesteś zbyt wylewna. - zauważył. No brawo.
-No. - mruknęłam chłodno. - Ale za to masz pozdrowienia od Harry`ego Styles`a. 
Cisza z jego strony. 
 CZYLI TO JEST CHOLERNA PRAWDA.
 Cały czas miałam nadzieję mimo wszystko, że Harry się pomylił, albo że nie o tym Dylanie mowa, albo chociaż że to wszystko podkoloryzował. Teraz moja nadzieja zniknęła w całości.
-Oh, to ciekawe bo nie kojarzę gościa. Ale nieważne, też przekaż pozdrowienia, ktokolwiek to jest. - usiłował zabrzmieć wesoło ale nie wyszło mu. Albo wyszło, ale ja wiedziałam to wszystko jest fałszywe.
-Pewnie, przekażę. Gemmie też przekazać? - zapytałam gorzko.
Znowu cisza. Tak bardzo oczywiste.
-Teraz zapomniałeś języka w gębie? Nie masz pod ręką jakiegoś kłamstwa, które mógłybyś mi wcisnąć? - drążyłam.
-Julie... Nie wiem skad o tym wiesz i nie wiem ile wiesz ale...
-No właśnie w tym problem, że wiem wszystko Dylan. Albo nie, wiesz, największy problem jest w tym, ze nie dowiedziałam się tego wszystkiego od Ciebie. - wyrzuciłam.
-Julie, z Gemmą samo tak wyszło, nie spodziewałem się, że...
-SAMO TAK WYSZŁO?! - wpadłam w szał.
-Julie, byłem młody i głupi...
-Głupi byłeś na pewno! A ja jeszcze głupsza, że nic nie zauważyłam, że tak naprawdę pomagasz komuś takiemu jak Levine! 
Cisza. Ha.
-Tak, to też wiem, Dylan. Powiedziałam, wiem już wszystko. I zgadnij, co? NIE OD CIEBIE. 
-Julie, ja naprawdę...
-Nie, Dylan! Nawet jeśli kilka lat temu nie chciałeś mi o tym mówić, to teraz miałeś okazję, żeby pogadać ze mną szczerze. Pytałam dwa razy czy znasz Harry`ego. Zaprzeczyłeś. Nawet się nie zawahałeś. A skoro twierdzisz że to wszytsko minęło, że BYŁEŚ młody i głupi, albo to nie tak jak wygląda, to miałeś idealną okazję, żeby o tym ze mną porozmawiać. Nie zrobiłeś tego. 
-Bo zostawiłem to za sobą, teraz jestem....
-Kłamcą? Nie, Dylan, mylisz się. Kłamcą jesteś już od dobrych paru lat. I nic się nie zmienia. Poza moją łatwowiernością, z której mnie w tym momencie wyleczyłeś. Cześć, Dylan. - rozłączyłam się. 
Cisnęłam telefonem przed siebie. Odbił sie od mojego łóżka i leży na dywanie. Oddychałam szybko i cieżko. Cholera mam łzy w oczach. To jest cholerna prawda, 
Cudownie. Nie sądziłam nigdy, że zawiodę się na Dylanie. Nigdy.
Telefon zadzwonił. Imię Dylana na wyświetlaczu kuło mnie  w oczy. Szybko wzięłam telefon i zablokowałam jego numer. Mam dość kłamstw. 
Nie jestem teraz gotowa na rozmowę z nim, albo co gorsza kłótnię.
Gorzej, bo muszę sie zebrać w sobie by w końcu powiedzieć o wszystkim Vic,..

*dzień później*

Czuję się średnio po tak emocjonującym, jeśli można to tak nazwać tygodniu.  Ślub, Dylan, Harry… HARRY. 
Po wczorajeszej konfrontacji z Dylanem, Harry do mnie wpadł. Wiedział, ze coś jest nie tak, ale nie chciałam mu mówić o co chodzi. Zrozumiał i nie drążył. Zamiast tego... przytulił mnie. I powiedział, że niezależnie o co chodzi, ułoży się. 
Cholera, chyba nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęłam go lubić. Cóż, bardzo lubić. 
NIE WIEM. Po prostu nie umiem się określić. Harry`ego lubię jakoś.. inaczej. W dziwny i pokręcony sposób. Niby działa mi na nerwy jak nikt inny, miałam ochotę go zabić aż nienaturalnie często, ale go hm, lubiłam.
Lubiłam nasze droczenie się, jego głupie teksty a szczególnie te momenty gdy zamieniał się w tego szczerego Harry`ego.
Oczywiście po jego wyjściu wrócił smutek. I stres. Silniejszy bo nie tylko przed dzisiejszym dniem ale i przed rozmową z Vic. Oczywiście stchórzyłam i nic jej nie mówiłam. Nie mogę. Boję się jej reakcji. Na pewno długo będzie na mnie zła, że zwlekałam  tyle. Muszę odczekać i sama oswoić się z tym wszystkim.
Czułam stres przed dzisiejszym spotkaniem z rodziną Harry`ego. Właściwie, niewiadomo jaka będzie ich reakcja, nie wiem, czego się spodziewać. Pocieszam się tylko, że chociaż jego dziadkowie będą dla nas życzliwi. Zrobiłam sobie loki i makijaż. 
Spojrzałam na godzinę i momentalnie zestresowałam się jeszcze bardziej. Zostało pół godziny do przyjazdy Harry`ego. Przejrzałam się kontrolnie w lustrze, poprawiłam fryzurę i odetchnęłam głęboko. Nie wiem jak przeżyję drogę, padnę ze stresu. A to dobra godzina jazdy. Wrzuciłam do torebki lusterko i kilka kosmetyków w razie gdybym się rozmazała. Cholera, ręce mi się trzęsą! 
To co musi czuć Harry…
Uh.
Musze się wziąć w garść. Tym razem ja dzisiaj pełnię funkcję podpory. Muszę dać mu tyle wsparcia ile tylko się da.
Chyba stresowałam się nie tylko jego rodziną ale też jego osobą. Czułam się dziwnie biorąc pod uwagę, co działo się między nami ostatnio. Niby nic wielkiego ale w jakiś pokręcony sposób dziwnie się z tym czułam.
Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi. O cholera, już?!
Szybko sprawdziłam czy mam wszystko i ruszyłam do drzwi.
-Hej Julce. – Harry uśmiechnął się nieco niemrawo. Jest zestresowany. Pierwszy raz widze go w takim stanie.
-Cześć Hazz. – powiedziałam łagodnie i przytuliłam go luźno chcąc go bardziej pocieszyć tym gestem niż powitać.
-Pięknie wyglądasz. – pochwalił dalej mając na ustach nieco smutny uśmiech.
-Dzięki. – mruknęłam czując rumieńce. Uh. 
Wsiedliśmy do auta i Harry ruszył. Przyjrzałam mu się. Jak zwykle robił na mnie wrażenie w garniturze. Zauważyłam, ze ma luźno i nieco krzywo założony krawat. Nie był też zrelaksowany, jak zwykle za kółkiem. Zaciskał nieświadomie dłonie na kierownicy. Co gorsza milczał, myślał. A kiedy się o coś martwisz to myślenie jest najgorszą rzeczą. Nakręcasz się jeszcze bardziej. Dlatego postanowiłam przerwać milczenie.
-Harry, nie martw się tak, będę tam z Tobą. – zaczęłam łagodnie.
Spojrzał na mnie, ale zaraz uciekł wzrokiem. 
Nadal nie mogłam się przyzwyczaić do tej niepewnej. Zestresowanej wersji Harry`ego. 
-Julce, jestem Ci wdzięczny, że chcesz mnie pocieszyć, ale naprawdę nie przestanę się denerwować. – mruknął. 
Westchnęłam. I tak będę próbować.
-Myślałam długo nad sukienką, wiesz? No bo w sumie taka okazja, przydałoby się wyglądać elegancko, ale tak no wiesz, spokojnie, jakby, nie byłam pewna co byłoby najlepsze, wahałam się nawet nad szpilkami, wiesz? – zaczęłam pieprzyć bez sensu co mi przyszło do głowy, żeby zająć jego myśli czymkolwiek, Nawet gdybym miała mu pieprzyć o tym, kiedy dostanę okresu.
To była przenośnia.
Zauważyłam, ze Harry kręci nieznacznie głową, ale uśmiecha się. W taki naturalny sposób. HA! KTO JEST MISTRZEM?
- Julie, to naprawdę miłe, ale serio? Będziesz mi opowiadać o problemach z wyborem sukienki? – zapytał wyraźnie rozbawiony.
-ALE DZIAŁA! – zauważyłam entuzjastycznie, czym znowu wywołałam jego uśmiech.
-Ty naprawdę potrafisz być urocza, jak akurat nie zajmujesz się wkurwianiem człowieka. – parsknął.
-Pffff. – założyłam ramiona na klatkę piersiową.
-Ale musze przyznać, że mimo tych wielkich komplikacji z wyborem sukienki, jak zwykle wyglądasz oszałamiająco. – powiedział po chwili ciszy z szerokim uśmiechem.
Wybuchnęłam śmiechem na te słowa. Ale Harry się trochę odprężył. 
Więc gadaliśmy o wszystkim i o niczym co chwilę śmiejąc się. 
Ale moment w którym włączyłam radio wygrał wszystko.
Zaczęliśmy się wydzierać do każdej możliwej piosenki, niezależnie czy znaliśmy tylko linijkę tekstu czy wszystko.
Gdy leciało This Is How We do, Katy Perry, wyjęłam z torebki maskarę i zaczęłam do niej śpiewać przy okazji robiąc dziwne miny i pozy. Pomińmy fakt że więcej się śmiałam niż śpiewałam. Ale Harry był cały czas uśmiechnięty i odprężony. Śpiewał razem ze mną wygłupiając się. Tak minęła nam cała droga. Dopiero gdy się zatrzymaliśmy zauważyłam, ze Harry znowu zaczyna się denerwować. Wysiedliśmy, podeszłam do niego od razu. Bez słowa poprawiłam mu krawat, żeby wyglądał tak jak powinien. 
-Uh, Julie, kurwa, uduszę się tak. – warknął niezadowolony. Poluzowałam delikatnie.
-Musisz wytrzymać. – powiedziałam cicho patrząc mu w oczy.  –Ej. – mruknęłam zaczepnie widząc jak omiata pośpiesznie wzrokiem parking pewnie w poszukiwaniu swoich rodziców. 
Zwrócił na mnie uwagę dopiero gdy  położyłam dłonie na jego policzkach. 
-Będzie dobrze, Harry, Jestem z Tobą, nie zostawię Cię. – powiedziałam dobitnie patrząc mi w oczy. On natomiast w błyskawicznym tempie zamknął mnie w silnym uścisku. Byłam nieco zaskoczona, ale oddałam uścisk. 
-Dziękuję, Julce. – wyszeptał w moje ucho. 
Rozluźnił uścisk i odetchnął głęboko. Ruszyliśmy w stronę kościoła. Uh, przynajmniej mamy tą pewność, że w kościele nikt nie zacznie nas wyganiać, wyzywać, czy coś.
Harry szedł jak na ścięcie, mimo że dla kogoś obcego mógł wyglądać na obojętnego i silnego. Złapałam go za wolną dłoń i ścisnęłam lekko. 
Harry  był wyraźnie zaskoczony, ale uśmiechnął się do mnie i też ścisnął moją dłoń. Ulga.
Nie przemyślałam dokładnie tego ruchu. Harry trzymał w drugiej dłoni bukiet kwiatów i mały prezent. O cholera, wchodzimy. 
Uścisk Harry`ego się nieco zacieśnił gdy szliśmy do jednej z ławek. Nie było wielu ludzi. Ale momentalnie wszystkie oczy spoczęły na nas. Przeklęłam się w myślach za założenie szpilek, które stukotały zamiast balerinek. Cholera. Starałam się wyglądać naturalnie i w miarę przyjaźnie, ale sądząc po minach zgromadzonych, to będzie ciężki dzień. Harry był silny, miał obojętny wyraz twarzy. Niektórzy byli wyraźnie zaskoczeni. Ciężko powiedzieć czy obecnością Harry`ego, że tym, ze towarzyszyłam mu ja. 
Szybko zauważyłam dwie twarze wyróżniające się mimiką. Byli wyraźnie zadowoleni. Starsza kobieta i starszy mężczyzna, szeroko uśmiechnięci i wpatrzeni w nas. To pewnie jego dziadkowie. Od razu się do nich lekko uśmiechnęłam. Zauważyłam ze i Harry się rozpogodził i nieco odprężył. Usiedliśmy sami w ławce i cierpliwie znosiliśmy te wszystkie spojrzenia do rozpoczęcia ceremonii. Miałam łzy wzruszenia w oczach, podczas odnawiania przysięgi. Cudowna miłość. I to pięćdziesiąta rocznica. Mnóstwo czasu. Nawet nigdy nie marzyłam, żeby obchodzić coś takiego.
Harry też wydawał się być poruszony. Wiedziałam, ze pod maską tego seksownego i pewnego siebie Harry`ego Perfekcyjnego Styles`a kryło się dobre i wrażliwe na uczucia innych serducho.
Gdy ceremonia się skończyła i ustawiła się niewielka kolejka z prezentami i kwiatami, spokojnie stanęliśmy z boku, na końcu. Zauważyłam,  że wszyscy jak na razie trzymali dystans, tylko jedna, młodo wyglądająca dziewczyna, w sumie może trochę starsza ode mnie patrzyła na nas wyjątkowo długo i z wyraźnym poruszeniem. Chociaż ciężko było powiedziec jakiego rodzaju było to poruszenie.
W końcu nasza kolej. Harry puścił na chwilę moją dłoń.
-Harry! – powiedziała wzruszona kobieta i rzuciła się na szyję Hazzie. Od razu objął ją i tulił. Jejku. Jego dziadek zrobił po chwili to samo, a jego babcia już przyglądała mi się z szerokim uśmiechem na twarzy. Ten uśmiech z dołeczkami jest chyba dziedziczny.
Odwzajemniłam szczerze uśmiech.
-Babciu, dziadku, to jest Julie. – Harry położył luźno dłoń na mojej talii.
-Miło mi, wszystkiego najlepszego. – powiedziałam przyjaźnie, ale nie zdążyłam jeszcze skończyć zdania a kobieta już mnie przytulała. Byłam nieco zdezorientowana ale odwzajemniłam uścisk.    


-Miło Cię poznać kochanie, pokaż mi się. – odsunęła mnie delikatnie i przyjrzała mi się. – Jejku, jestes śliczna, skarbie. – uśmiechnęła się szeroko.
-Dziękujemy, ze również przyjechałaś. – jego dziadek luźno mnie uścisnął. 
-Nie chwaliłeś się Harry. – kobieta nie przestawała się uśmiechać. – Więc to jest twoja dziewczyna. – powiedziała wyraźnie podekscytowana.
-Właściwie… - zaczął cicho Harry, ale wpadłam mu w słowo.
-Tak. – rzuciłam bez zastanowienia. Tak, własnie potwierdziłam, ze jesteśmy w związku. Harry był zszokowany. Witaj w klubie Hazz.
Po co to zrobiłam? Chyba chciałam mu dać wsparcie i…
NO DOBRA, NIE WIEM CZEMU TO ZROBIŁAM.
-Cudownie! Bardzo się cieszę, że przyjechaliście razem. – jego babcia była przeszczęśliwa. – Mam nadzieję, ze zostaniecie na przyjęciu. 
Harry`emu zrzedła mina.
-Babciu, nie wiem czy to jest… -zaczął, ale dziadek mu przerwał.
-Harry, to dla nas ważne, żebyś był z nami. Nie przejmuj się resztą. Jestes tu dla nas. – powiedział.
Harry niepewnie na mnie spojrzał. Dałam mu nieme potwierdzenie. 
-No dobrze, ale na krótko. – mruknął niepewny swoich słów. 
-Dziękuję, Harry. – kobieta miała łzy w oczach. 
-Pięć minut drogi stąd jest restauracja, gdzie odbędzie się przyjęcie. – powiedział dziadek. Harry skinął głową.
-Jejku, pięknie razem wyglądacie. – powiedziała podekscytowana babcia. Harry uśmiechnął się pod nosem, widziałam to. Ja sama też nie powstrzymywałam uśmiechu. Byłam wdzięczna za to, że dziadkowie Harry`ego, szli zaraz obok nas, jakby gotowi do obrony naszej dwójki przed resztą. Wyszliśmy z kościoła. Przyjrzałam się wszystkim. Chyba poznałam mamę Harry`ego. Tak myślę. A ta dziewczyna, która się nam przyglądała to chyba jego siostra. Wnioskując po tym, że mama Harry`ego szeptała coś na ucho mężczyźnie, to chyba jego ojciec. Szybko wsiedliśmy do samochodu. Czułam ulgę, ze nikt nas nie zaczepił.
Harry odetchnął głośno, ale był wyraźnie szczęśliwy, że widział dziadków.
-Dziękuję Julie. – spojrzał na mnie uśmiechając się,
-Nie masz za co. – odpowiedziałam uśmiechem.
-Mam. Nie wiem też dlaczego nie zaprzeczyłaś, ze jesteśmy razem, ale za to też dziękuję, babcia jest przeszczęśliwa. –aż promieniał.
-Ja też nie wiem czemu to zrobiłam. – mruknęłam bardziej do siebie, spuszczając wzrok. 
-Nie powiedziałem, ze to źle. – ruszył.
Oh.
Po kilku minutach już parkowaliśmy.
Kolejny głęboki wdech i wysiedliśmy, Harry ponownie złapał moją dłoń.
Im bliżej byliśmy do wejścia i tych ludzi, tym atmosfera gęstniała. Z każdym krokiem. 
Zatrzymaliśmy się zachowując mały dystans, żeby oni weszli pierwsi. Rodzice Harry`ego (jak mniemam) chyba sami nie byli przekonani, co powinni zrobić. 
Znowu tylko ta dziewczyna patrzyła na nas dziwnie. Ale weszła za resztą. To pozbawiło mnie reszty nadziei i szacunku do jego rodziny. Widziałam ile bólu sprawiało ich zachowanie Harry`emu. Ścisnęłam jego dłoń i lekko pociągnęłam w kierunku wejścia. Niechętnie poddał się i weszliśmy. Tak szybko jak weszliśmy tak samo nagle pod wpływem czyjegoś nacisku znaleźliśmy się w zakątku korytarza. 
Co się dzieje?
Naprzeciwko nas stała ta dziewczyna. Mierzyła się przez chwilę wzrokiem z Harry`m, aż nagle się odezwała. 
-Nie powinno Cię tu być, Harry. – jej głos się załamał. I nagle ni z tego ni z owego wpadła w ramiona bruneta. Chłopak był zaskoczony tak samo jak ja ale zaraz mocno ją przytulił. Widziałam jakie emocje targały tą dwójką.
 -Gemma… -usłszałam zduszone mruknięcie Harry`ego.
-Hazz… - szloch dziewczyny. 
O mamo. 
W końcu dziewczyna się nieco odsunęła i spojrzała na mnie,posyłając mi uśmiech przez łzy. Po jej policzkach ciekł tusz. 
-Harry, to nie jest dobry pomysł, zebyście tam wchodzili…
-Dziadkowie mi nie wybaczą, muszę to zrobić dla nich. – wychrypiał Harry. – Gemma, ty… Ty tez mnie nienawidzisz? – ledwo to powiedział.
-Jezu, Harry, nie. – jęknęła dziewczyna. – Po prostu… Nie mogłam mieć z Tobą kontaktu, ja… Sama nie wiedziałam co myśleć, ale… tęskniłam Hazz, tak bardzo. – jej głos przechodził w szept. – Ale było za późno, wyjechałeś i… 
Brunet ponownie zamknął ją w ramionach. A ja dalej stałam jak kołek. 
-Przepraszam Harry. – wyjąkała dziewczyna.
-Cśś. – mruknął, głaskając ją po plecach. Dziewczyna uwolniła się z uścisku.
-W ogóle, jestem Gemma, przepraszam, że się nawet nie przywitałam z Tobą. – jęknęła uśmiechając się przez łzy do mnie. 
-Nic się nie stało, jestem Julie. – odpowiedziałam łagodnie i uśmiechnęłam się.
Dziewczyna wyciągała dłoń, ale nagle mruknęła tylko:
-Pieprzyć to, jesteś dziewczyną mojego Harry`ego! – i porwała mnie w ramiona. Chyba rodzinne u nich jest takie przytulanie z  nie nacka.
Odwzajemniłam uścisk, widziałam uśmiech Harry`ego.
-W ogóle Jezu, jak ja wyglądam, co ja teraz zrobię. – jęknęła gdy już mnie puściła, podeszła do wiszącego lustra. – o mój Boże, co teraz!
-Umm… - mruknęłam wyciągając z torebki chusteczki i małą kosmetyczkę.
-Rany, Hazz, trafiłeś na anioła! – rzuciła i podziękowała  mi. Szybko się poprawiła.
Harry w tym czasie zbliżył się do mnie i objął mnei luźno w talii. Uśmiechnęłam się do niego pokrzepiająco.
-Teraz najgorsze, Hazz. – mruknęła smutno Gemma. 
-Wiem. – odparł. Dziewczyna jeszcze nas przytuliła krótko, skinęła głową i ruszyła na salę.
-Jestem z wami. – powiedziała tylko. Harry wziął oddech.
-Gotowy? – zapytałam nieśmiało. On pokręcił przecząco głową, ale złapał moją dłoń i ruszył. 
O mój Boże.
_________________________________________________________
heeej :3
zacznijmy od dedykacji.
Dla Milenki i Ady, którym chcę bardzo bardzo bardzo podziękować, bo zawsze komentują te moje wypociny, wspierają mnie i naprawdę mobilizują c;
DZIĘKUJĘ WAM, naprawdę ♥
 no kurde, kocham Was :*
zapraszam na bloga mojej Agnes. http://dont-you-say.blogspot.com/
 #potwierdzoneinfo: JEJ ONE SHOTY TO JEST KUWA ŻYCIE

soł polecam zdecydowanie, pisze świetnie ♥

co do rozdziału: pisało mi sie całkiem fajnie więc mam nadzieję, że nie jest źle :) 
no i w sumie tyle, pozdrawiam i życzę fajnego tygodnia kochane ♥

KOMENTARZE MOBILIZUJOOO 
awhniallable


czwartek, 16 października 2014

24. High For This



Dedykuję Nutellada i Olaaa ♥
dziękuję, że dajecie o sobie znać
dostałam dzięki Wam kopa w tyłek i się zmotywowałam ♥


*oczami Julie*
Stałam spięta z tymi wszystkimi ludźmi czekając aż ta cała zabawa się skończy. Nawet nie bardzo wiem o co chodzi w tej zabawie.
Świetna ze mnie drużba, nie ma co. O cholera.
Nie mogę się upić. A przynajmniej musze zostać chociaż trochę przytomna i myśląca. UGH.
Ale potrzebuję alkoholu, chociażby w małej ilości. Ale potrzebuję. Teraz.
Ludzie, kończcie, błagam.
Spróbowałam się skupić na tym, co się dzieje wokół. Trzy pary na środku parkietu w centrum uwagi bawiły się świetnie biorąc udział w tych konkurencjach. Po lewo Niall i Lucy co chwilę wybuchali śmiechem, podobnie zresztą jak ludzie wokół mnie.
Przeklinałam w duchu fakt, że Vic jest chora i nie może tu dzisiaj być.
Do Lucy teraz nie podejdę, nawet nie będę jej w takim dniu zawracać głowy moimi problemami. Nagle napotkałam niewiadomo skąd wzrok Harry`ego. O kurwa.
Jak najszybciej się dało odwróciłam wzrok i zaczęłam się przedzierać przez ludzi starając się wtopić w tło. OHHHH.
Czemu ja zawsze muszę mieć takie problemy? Co ja mam teraz zrobić? Może udawać, że nic się nie stało?
Nie, bez alkoholu tego nie uniosę. Wemknęłam się do kuchni. Nie było nikogo widać więc złapałam butelkę alkoholu. Szybko odkręciłam wzięłam dużego łyka. Gdy tylko przełknęłam, od razu się skrzywiłam. Cholera, o soku już nie pomyślałam. Ale jest nieco lepiej, lżej.
-Hm, myślę, że sok Ci się przyda. – usłyszałam nagle za plecami obcy głos,. Aż podskoczyłam. Za mną stał ten uroczy kelner z sokiem w dłoni.
-O Boże… - jęknęłam, w sumie nie wiem czy jeszcze z szoku, gdy mnie przestraszył czy z ulgi, że mam popitkę.
Wzięłam sok od chłopaka, który patrzył na mnie wyraźnie rozbawiony.
-Dziękuję. – rzuciłam po dużym łyku, który przyniósł ulgę.
-Nie ma sprawy. – rzucił z uśmiechem i przysiadł na blacie przede mną.- Ale wydaje mi się, że tam przy stole też mogłabyś się napić, nie musisz się tu chować.
-Ludzie stoją na parkiecie, a ja muszę się rozluźnić TERAZ. – mruknęłam i pociągnęłam jeszcze jeden mały łyk, który popiłam sokiem.
-Czyli mówisz, że ciężka noc przed tobą? – zapytał przyglądając mi się z uśmiechem.
-Nawet nie wiesz jak. – prychnęłam znowu biorąc łyk. Czułam się już nieco bardziej rozluźniona i było mi ciepło. Aż za ciepło. Jeszcze dwa i wystarczy, tak.
-Jestem Paul. – wyciągnął dłoń w moją stronę.
-Julie. – uścisnęłam lekko jego dłoń.  Kolejny łyk. – Uh, już lepiej. – mruknęłam usatysfakcjonowana z działania alkoholu.
-Podobno na problemy najlepszy jest alkohol, czekolada i seks, jak widać coś w tym jest. – zaśmiał się.
Ostatni łyk.  Sok. O, jak dobrze,
-Mojej ulubionej czekolady tu nie widzę, nie mam czasu na zaciagnięcie Cię do łazienki na szybki numerek więc jak widzisz, został mi alkohol. – wzruszyłam ramionami.
Chłopak odpowiedział śmiechem.
-Szkoda, że nie masz czasu. – puścił mi oczko. Ups, czyżbym się zapędziła przez to moje ,,rozluźnianie”?
-Dobra, dzięki za wszystko Patrick, ja lecę. – puściłam mu buziaka i odwróciłam się w stronę drzwi. Byłam totalnie zrelaksowana. Nie czułam się specjalnie pijana, chociaż chyba troszkę mnie wzięło. To dobrze. Byle tylko nie za bardzo.
-Paul. – zachichotał chłopak.
-Hm? – mruknęłam odwracając się z jedną ręką na drzwiach,
-Mam na imię Paul, nie Patrick. – uśmiechnął się szeroko.
-Paul, okej, to cześć Paul. – pomachałam mu i wyszłam na salę, gdzie powitała mnie muzyka i śmiechy. Miałam ochotę się wybawić z tymi wszystkimi ludźmi. Kontrolnie zajrzałam do łazienki by sprawdzić swój stan. Nie jest źle. Moje źrenice były trochę rozszerzone, ale biorąc pod uwagę oczy gości na weselach, nie wyróżniałam się z tłumu ani trochę.
Energicznym krokiem wróciłam na salę.
-Shawty, kochanie zatańcz ze mną! – nagle na mojej szyi uwiesił się Liam. Oj, Payne zaszalał.
-Gdzie masz Sophię? – zapytałam.
-Bawię się z nią w chowanego. – zachichotał. – Bo mówi mi, ze jestem pijany, wyobrażasz sobie? Ja? – oburzył się dalej wisząc na mojej szyi.
Nie mogłam powstrzymać śmiechu.
-Payno, ale się uchlałeś, stary ! – Louis uratował mnie, ściągając Liama z mojego ramienia.
-LOUUUUIIIIIEEEE! – Payne zareagował bardzo entuzjastycznie na przyjaciela wywołując u naszej dwójki śmiech.
-Sophia go szuka. – powiedziałam do Tomlinsona, a on już wiedział co robić. Jednak nawet teraz nie dotarłam do stołu. Jakiś wujek Niall`a porwał mnie do tańca i nie odstąpił na dwie piosenki.
Jeśli wcześniej się dobrze bawiłam, to teraz bawię się zajebiście.
Po wujku Niall`a, tańczyłam z kuzynem Lucy przez bite pół godziny, potem z Zayn`em i Geo. Właściwie to w pewnym momencie przestałam się orientować z kim tańczę poza osobami, które znam.
W każdym razie w końcu gdy dotarłam do stołu, zerknęłam na godzinę.
2:30.
Tak trochę długo sobie potańczyłam.
Nie czuję się pijana. Ale w każdym razie teraz cała panika na samą myśl o Harry`m wydaje mi się po prostu śmieszna. Ja zachowałam się śmiesznie. Jak idiotka.
-Julce! Zatańcz ze mną! – Lucy rozbawiona ni z tego ni z owego pojawiła się obok mnie. Aż miło było popatrzeć na taką rozpromienioną Lucy.
Od razu wstałam i już szłam z nią na parkiet. Leciała akurat skoczna piosenka więc od razu zaczęłyśmy się bawić, wygłupiałyśmy się i szalałyśmy mimo kamery co jakiś czas przewijającej się po nas.
Właściwie, kaleczyłyśmy wszystkie możliwe tańce z fałszowaniem i złaczyłyśmy to w jedno. Tak tylko my potrafimy. No i my i Vic, oczywiście.
~*~
Dochodzi czwarta. Już dawno jestem bez butów. Po tańcach z Lucy i Niall`em i chłopakami nie wytrzymałam dłużej w tych szpilkach. Cóż, spora część gości bawiła się hm, bardzo, bardzo dobrze. Wesoło im, to na pewno. Liam jak padł jakiś czas temu, tak w końcu został w którymś z pokojów na górze z Sophią.
Niall i Lucy byli weseli aczkolwiek trzeźwi. Właściwie to ja, para młoda, rodzice i wszyscy starsi ludzie, kierowcy i dzieci byliśmy trzeźwi. Reszta albo już spała w pokojach na górze, albo bawiła się na parkiecie, albo śpiewała przy stołach gadając już kompletne głupoty, albo siedzieli na zewnątrz. Też muszę się przewietrzyć, zdecydowanie. Wyszłam.
Znalazłam wolną ławkę i usiadłam. Była nieco dalej od budynku, co powodowało nieco ograniczoną widoczność, ale było idealnie. Chłodna noc, troche alkoholu w moich żyłach na rozluźnienie i muzyka z daleka.
- Shawtaaayyy – podskoczyłam w miejscu ze strachu na dziwne przeinaczony dźwięk mojej, hm ksywki.
Jedyne co zobaczyłam to wysoka sylwetka, na pewno męska. Loki.
Oh, Styles.
-Harry.
Usiadł obok mnie. Czuć było od niego woń alkoholu. Mi przeszła już faza paniki z tym, co się stało a raczej co się nie stało. To nic wielkiego więc nie ma czym się przejmować. Teraz jestem tylko zła na niego. Już po tym jego Shawtay, można się domyślić, że zbyt trzeźwy to on nie jest. Co on sobie myśli? Nie tylko ja pełnię tu rolę drużby, więc chyba do cholery przydałoby się, żeby był przytomny.
-Uciekłaś mi,,, I to aż DWA razy! – wymamrotał pokazując mi uniesione trzy palce. Tak bardzo typowe.
Wywróciłam oczami.
-Harry, idioto nie zapomniałeś przypadkiem, że twoją rolą na tym weselu jest wyjątkowo coś więcej poza nawaleniem się w trzy dupy? – złość na jego głupotę wzbierała we mnie coraz bardziej.
-Nie jestem nawalony, kochanie. – burknął, rozkładając się na całej ławce, zarzucając ramię za mnie.
-Jesteś nieznośny Styles, naprawdę. – warknęłam ze złością.
-Ty też Shawty. – mruknął.
-Słucham?! – myślałam że się przesłyszałam.
-Nie słucham bo Cię…
- STYLES! – wpadłam mu w słowo, czym najwyraźniej go rozbawiłam bo zaczął chichotać.
-Uciekasz, Julie. Cały czas uciekasz. – wymamrotał z zamkniętymi oczami.
-Niby przed czym?
-Przed wszystkim. – wzruszył ramionami dalej nie otwierając oczu.
-Co ty o mnie wiesz. – prychnęłam.
-Więcej niż Ci się zdaje. Cały czas uciekasz. Przed prawdą, przed poważnymi decyzjami, przed porażką, ale jednocześnie przed szczęściem, z którego rezygnujesz ze strachu. Przede mną.  – wymieniał nie śpiesząc się.
-Jeszcze jakieś błyskotliwe uwagi? – wywróciłam oczami.
-Jesteś wkurwiająca. – mruknął i w końcu otworzył oczy.
-I kto to mówi. – prychnęłam.
-I cholernie gorąca. – popatrzył na mnie, Oh, proszę.
Teraz to się wkurzyłam.
-Nie wytrzymam z Tobą! Jesteś niemożliwy! Z Tobą się nie da, po prostu…
-.. Piękna… - wpadł mi w zdanie jeszcze bardziej mnie irytując.
-… SIĘ NIE DA Z TOBĄ WYTRZYMAĆ, zawsze masz najwięcej do powiedzenia, wyobrażasz sobie, że jesteś pępkiem świata i …
-…Za dużo gadasz. – po raz kolejny mi przerwał mało co nie doprowadzając mnie do istnego szału.
-…I myślisz, że jesteś fajny, nie kurwa, nie jesteś, jesteś irytujący, żałosny, zapatrzony w siebie… - nagle straciłam dopływ powietrza i możliwość mowy przez usta Styles`a
O CHOLERA JASNA. Czułam posmak alkoholu na moich ustach, gdy Harry przyciskał je do moich warg.
To co dzieje się teraz w mojej głowie to istne szaleństwo. A jednak, mój mózg przegrał bitwę. Przecież jest pijany, nie będzie tego pamiętał.  Zamknęłam oczy i poddałam się Harry`emu, który w tym samym momencie, gdy poczuł, że zaczęłam odwzajemniać pocałunek, zaczął mnie czule całować, tak jak powinien. O mój Boże.
Mimo smaku alkoholu, chciałam więcej. Mógłby nie przestawać. Tak szybko jak to pomyślałam, tak szybko oderwałam się od niego.
Widziałam tylko jego lśniące oczy, co było winą dużej ilości alkoholu i słabego światła księżyca i świateł.
Oddychałam szybko, serce mi waliło młotem.
Co teraz zrobić? O mamo.
Wstałam szybko z ławki i ruszyłam przed siebie.
-Znowu uciekasz! – usłyszałam jego bełkotliwy krzyk za plecami, ale nie zareagowałam. Weszłam do lokalu oddychając głęboko.
Całowałam się ze Stylesem.
Całowałam się ze Stylesem.
Całowałam się… O BOŻE.
Nadal czułam jego usta dotykające moich. Cholernie mi się podobało.
Ale to chyba niedobrze.
UGH. Czy ten dzień może być jeszcze bardziej pokręcony?
I czemu nie ma tu Vic? CZEMU?
Ona wiedziałaby co robić. Oddychaj, Julie.
Całowałam się ze Stylesem. Podobało mi się. Ale on jest pijany. Nie będzie nic pamiętał. Prawda?
Czemu takie rzeczy zawsze muszą przytrafiać się mnie? No czemu?
Moje serce nadal biło w przyśpieszonym tempie. W ogóle po co ja odwzajemniałam ten pocałunek? No po cholerę?
Jestem pijana. Tak, na pewno jestem pijana, albo chociaż trochę wstawiona.
-Julce, gdzie ty tak znikasz? – nagle pojawiła się przy mnie uśmiechnięta Lucy.
-Lucy, zabij mnie. – jęknęłam.
-Co jest, Julie? – spoważniała i poprowadziła mnie na bok.
-Jestem pijana, prawda? – zapytałam z nadzieją.
Spojrzała na mnie nic nie rozumiejąc.
-Na pewno coś piłaś, ale na jakoś specjalnie pijaną nie wyglądasz. – powiedziała wahając się.
-Cholera. – mruknęłam pod nosem.
-Julce, co się stało? – drążyła.
-CałowałamsięzeStylesem. – wyrzuciłam z siebie na jednym wydechu zaciskając powieki, jakby to miało sprawić, że to wspomnienie zniknie.
Chwila ciszy. Powoli otworzyłam oczy. Lucy patrzyła na mnie zszokowana.
-Czy ja dobrze słyszałam i całowałaś się… - nie zdążyła dokończyć bo wpadłam jej w słowo.
-TAK. – jęknęłam, nie chcąc słyszeć jeszcze raz tego zdania.
-Wow. – powiedziała tylko Lucy.
-Lucy. – jęknęłam bezradnie.
-JEZU JULCE NO W KOŃCU! – pisnęła nagle brunetka. Co? – Wiedziałam, że to wasze droczenie się i dokuczanie sobie nawzajem się w końcu kiedyś tak skończy! – jest wyraźnie ucieszona.
Przepraszam, CO?
-Lucy, co ty pieprzysz?
-Julce, w czym problem?
-Jak to w czym? – dostawałam jakiejś histerii wymachując rękoma. – We wszystkim! Ja? Styles? Boże, Lucy! Między nami nic nie ma! A on jest pijany! – wyrzucałam z siebie słowa, jednocześnie żywo gestykulując. Nie mogłam nad sobą zapanować, cała frustracja ze mnie uchodziła.
-Julce. – Lucy położyła dłonie na moich ramionach. – Harry jest pijany? W sensie, nieświadomy tego że się całowaliście?
-Chyba tak, myślę, ze tak. Raczej tak. TAK. - jęknęłam.
-Ale… Podobało Ci się? – spojrzała mi w oczy.
-Lucy na litość boską jakie to ma znaczenie?! Co jeśli on będzie to pamiętał? I wyśmieje mnie, bo powie że to tylko pijacki wybryk?
-Julie. Uspokój się. Za dużo myślisz i niepotrzebnie się nakręcasz. Tymbardziej, że Harry dzisiaj na pewno nie będzie w stanie wejść samemu po schodach.
-Uh, ale jak ja mogłam być tak głupia… - jęknęłam bezradnie.
-Lubisz Styles`a, podobało Cię i tyle. – puściła mi oczko.
-Przestań. – zgasiłam ją.
~*~
-No mówię Ci, skopali! A ten co stał na obronie to ciota, jak większej nie ma. – słyszałam głos Harry`ego z salonu.
Ja sama byłam w kuchni z Lucy, szykując wszystko na grilla.
Od wesela minęły dwa dni. Harry zachowuję normalnie. Wydaje się nie pamiętać nic z wesela. Ani pocałunku ani nawet tamtej sytuacji.
Dziwi się bo nie pamięta też połowy zdjęć, na których jest. Cóż.
Właściwie to się z tego cieszę. Trochę dziwnie się czuję w towarzystwie Harry`ego, ale cieszę się, że nie pamięta.
Ogólnie nadal jest strasznie irytujący, ale też lubię z nim rozmawiać. Wczoraj obgadaliśmy szczegóły wyjazdu na rocznicę ślubu jego dziadków.
Swoją drogą na samą myśl panikuję, nie mam pojęcia jak to będzie.
O pocałunku wie tylko Lucy, na szczęście nie wraca do tego tematu.
Zbieram się żeby powiedzieć o tym Vic, ale boję się jej reakcji. Przecież Vic to Vic. Mało tego, ona jeszcze nie wie że jadę ze Styles`em na rocznicę ślubu jego dziadków więc już w ogóle dostanie świra.
Po weselu dostałam też smsa od Dylana, pytał jak się bawiłam. Jednak nie odpisałam.
Nadal jest mi cholernie przykro, że mnie okłamał i nadal nie mam pojęcia jak rozwiązać tą sytuację. Jak mu powiedzieć, że znam prawdę. Jak się zachować.
 Czyli normalka u Julie Blackburn.
~*~

-Fajna kiecka, Shawty. Trochę za grzeczna, ale fajna. - Vic zdjęła wieszak z moją sukienką uszykowaną na wyjazd z Harry`m i podeszła do lustra, przykładając sukienkę do swojego ciała. 
-Dla Ciebie każda długość do kolana to za duża długość, Vic. - zaśmiałam się.
-Mam tylko nadzieję, że w tej kiecce nie idziesz na imprezę bo po pierwsze - odwróciła się w moją stronę- nie zaprosiłaś mnie , po drugie : w tej długości narobisz sobie wstydu na imprezie. 
wywróciłam oczami. 
-Vicky, wyobraź sobie, że imprezy nie istnieją tylko w typowych klubach, gdzie nie spotyka się dziewczyny w sukience dłuższej niż do połowy uda. 
-A co, wybierasz się ,,imprezowy" obiad do babci? - prychnęła i rozłożyła się na łóżku.
-Vicky! - rzuciłam w nią poduszką na co zareagowała śmiechem. 
-No żartuję! Ale tak serio, wybierasz się gdzieś? Bo dawno Cie w niej nie widziałam więc to chyba jakaś okazja? Randkaaa? - ostatnie słowo przeraźliwie przeciągnęła zagryzając wargę. 
-Nie kochanie, nie randka. - prychnęłam. 
Kurczę, chyba czas jej powiedzieć. O mamo.
-No więc? 
-Jadę na rocznicę ślubu dziadków kolegi bo mnie poprosił. - mruknęłam. 
-KOLEGI? - doskoczyła do mnie. - Zaraz, ślub dziadków? No to, rzeczywiście, romantyk Ci się trafił. - zakpiła. 
-To tylko przysługa, nic więcej. 
-Dobra, dobra, kto to? - dźgnęła mnie lekko palcem w bok. 
-Noo... - zająknęłam się. - Harry.  
Chwila ciszy. Spojrzałam na nią. Patrzyła na mnie przez chwilę. Chciałam już coś powiedzieć, ale mnie uprzedziła i wybuchnęła śmiechem. 
Co?
-Nie wierzę! -parsknęła dalej chichocząc. 
Wywróciłam oczami.
-Vicky...
Momentalnie zrobiła poważną minę.
-Nie no, trzeba mu przyznać, że wie jak zbajerować laskę, serio. - powiedziała kiwając głową. 
Spojrzałam na nią. Od razu wybuchnęła śmiechem.
Cóż, nie zareagowała tak jak się obawiałam. Może jak się dowie, że się z nim całowałam to też będzie się tylko śmiała?
Blondynka znowu rozłożyła się na łóżku.
-Vic... - zaczęłam w sumie nie wiedząc jak to powiedzieć. - Bo jest jedno, o czym Ci nie powiedziałam jesli chodzi o Styles`a. - powiedziałam ostrożnie,
-Ma kogoś? - momentalnie usiadła.
-Nie, nie. To znaczy, chyba nie. W każdym razie nie o to chodzi. To nic takiego, ale pewnie urwałabyś mi głowę jakbym Ci nie powiedziała i no, cholera, to takie głupie. - jęknęłam.
-No dawaj, bo zaczynam się bać. 
-Na tym weselu, była pewna sytuacja, głupia totalnie, ale no, wypiłam trochę, ale chyba byłam trzeźwa, Styles nie, no w każdym razie....- dukałam właściwie nie wiedząc co powiedzieć. - CAŁOWAŁAMSIĘZESTYLESEM. - wyrzuciłam z siebie na jednym oddechu.
Chwila ciszy. Spojrzałam na Vic. Chyba ja trochę zamurowało.
Nagle wydała z siebie pisk, aż podskoczyłam.
-Vic...- nie zdążyłam nic więcej powiedzieć bo dostałam poduszką w twarz.
-JAK MOGŁAŚ MI NIC NIE POWIEDZIEĆ, JULCE JAK?! - pisnęła i poderwała się z łóżka, a ja automatycznie zrobiłam krok w tył.
-NO W KOŃCU! STYLES I MOJA SHAWTY! - zakryła usta rękami ciesząc się jak głupia.
-Ale Vic, on nic nie pamięta, był totalnie zalany i po prostu...
-NO I CO Z TEGO, JULCE! - rzuciła mi się na szyję. - CAŁOWAŁA SIĘ ZE STYLESEM! - wydarła się na cały dom.
-Zamknij się idiotko. - parsknęłam śmiechem zakrywając jej twarz poduszką.
Zaczęła się śmiać.
-Ale jesteś pewna, że on nic nie pamięta? - zapytała.
-Raczej tak.
-Ale dobrze całuje? - zapytała przygryzając wargę.
-Cholera, tak. - jęknęłam robiąc to samo, na co wybuchłyśmy śmiechem.
Rzuciłyśmy się tak na łózko dalej śmiejąc się. Wytłumaczyłam jej konkretnie całą sytację z wesela jak i ten wyjazd na rocznicę ślubu dziadków Harry`ego.
-Powiem Ci - zwróciła się do mnie blondynka- że jak tak zaczęłaś o tym weselu, o tym, że wypiłaś, że Harry się upił, to narobiłaś mi nadziei na to, że się pieprzyliście. - wywinęła wargę na co zaśmiałam się po raz kolejny.
-Jesteś głupia. - jęknęłam.
-Możliwe. - parsknęła. 
___________________________________________
Helou :3
OBROBIŁAM SIĘ W MIARĘ Z SINISTEREM, fucking miracle
całowali się, HOHOHOHOH
Hazz nie pamięta, troszki go melanż poniósł, wybaczcie :D
Ale zaraz wybierają się na roczincę słubu, trochę emotions Hazzy, niewiadomo jak to wyjdzie :D

W każdym razie, jak wam się podobał kiss? :D
wstawiona Julce?
zalany Harry i Liam?
hahaha :D

od razu mówię, że samo wesele skopałam. miałam ambicję na wybitny opis wesela z wielu perspektyw no bo w końcu słub naszych Horanków.
ale ofkors szkoła nie pozwoliła mi na nic więcej, a wy czekałyście.
 Więc z góry przepraszam. Może się kiedyś zrekompensuję i jeszcze napiszę taki one shot weselny.
 TYLKO MOZE NIECH MI KTOŚ DA JAKIEŚ WAKACJE OR SOMETHING
anyways
hope you like it

Dziękuję  dziewczynom za komentarze, o to mi właśnie chodzi gdy o nie proszę. Żebyście po prostu dawały o sobie znać, że jesteście i czekacie, mam dla kogo pisać.
Nie wymagam w chuj długich komentarzy, głupia kropka mi naprawdę wystarczy.
Ostatnie komentarze mnie zmobilizowały i nadgoniłam Sinistera (przy okazji 2 z biologii wleciała no ale cóż. )
DZIĘKUJĘ WAM DZIEWCZYNY ♥

środa, 8 października 2014

23. Wedding

*oczami Julie*
Od rana biegałam w popłochu po domu. Konkretnie to od 6 jestem na nogach. Zaraz muszę lecieć do Lucy, żeby jej pomóc, za godzine przyjdzie też kosmetyczka i fryzjerka, żeby nas wyszykować. 
W pośpiechu przelatywałam w myślach po raz setny listę rzeczy do zrobienia. 
Jeju, najważniejsze, żeby tylko ze wszystkim wyrobić się na czas. Dobra. 
Wskoczyłam szybko w legginsy, trampki i sweterek, wzięłam sukienkę i dodatki na ślub, torebkę i ruszyłam do domu Lucy i Niall`a. 
Po kilkunastu minutach już stałam przed drzwiami młodej pary. Miałam dzisiaj mnóstwo energii mimo dużej ilości obowiązków. 
Niesamowicie się cieszyłam. Zapukałam do drzwi. Już po chwili drzwi się otworzyły a Lucy stała przede mną. Widać było po niej, że się stresuje. 
-Witam najpiękniejszą pannę młodą! – zawołałam wesoło i ją uściskałam.
-Cześć najpiękniejsza świadkowo! – rozpromieniła się.
-Gotowa?- zapytałam.
-Um…- zawahała się. Mówiłam że stres ją dopadł. 
-Ejejejej luzik Levine, luzik. Jesteś najszczęśliwszą laską na ziemi, ciesz się, żebyś miała co wspominać ! A na stres przywiozłam Ci kawę z mnóstwem bitej śmietany. –uśmiechnęła się na moje słowa, wiedziałam, że to jej poprawi nastrój. -Ale najpierw śniadanie. Zgaduję że nic nie tknęłaś. Więc najpierw śniadanie, potem odprężenie, jeszcze tego brakuje żebyś rzygała na własnym ślubie!  - parsknęłam  i ruszyłam do kuchni by zmajstrować jej coś do jedzenia. Dzisiejszego dnia musiałam myśleć za nas dwie. 
-Jeju Julie, co ja bym bez Ciebie zrobiła! – Lucy rozsiadła się na kanapie.
-Zginęłabyś marnie. – zaśmiałam się robiąc jej kanapki.
Brunetka mi zawtórowała. 
-Tak, masz rację. – zaczęła się bawić rękawem swojej bluzy. Stres jej nie opuszczał.
-Lucy, odpręż się. – starałam się ją uspokoić. – wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
-Wiem, Julce, wiem. Po prostu się stresuję, jak to ja. – westchnęła. – Ale musze przyznać, że sala wygląda cudownie. – uśmiechnęła się szeroko na samą myśl. 
Nie dziwię się, sala weselna wyglądała naprawdę bajkowo.  Zaraz po magicznej atmosferze tego miejsca, w mojej głowie pojawiło się wspomnienie dziwnej sytuacji z Harry`m.  Mina mi nieco zrzedła. 

*wspomnienie*

 -No co? – zapytał.
-Styles tańczy. Styles śpiewa. Styles śpiewa i zna piosenki Eda Sheerana. JAK? – ironizowałam dalej będąc neźle zaskoczona. 
NO BO HALO.
-Nie pozwalaj sobie, Blackburn. – mruknął tylko i z powrotem przycisnął mnie do swojego ciała. 
Wsztrzymałam oddech gdy tylko zetknęłam się z nim prawie całą powierzchnią mojego ciała. Czemu? Nie wiem.
Gdy Harry znowu zaczął się powoli kołysać na boki, odprężyłam się i w końcu skupiłam myśli. Albo może jeszcze bardziej się rozproszyłam? Ciężko powiedzieć. W każdym razie jest mi cholernie przyjemnie w jego ramionach.
Może to wina ciężkiego dnia, padam już. 
A lekki blask światełek, ciepło jego ciała i powolne tempo naszego ,,tańca” sprzyjał totalnemu rozluźnieniu. Czułam się idealnie. 
Nie wiem jak długo tak powoli się kołysaliśmy w kółko w milczeniu. Może chwilę, może dłużej, nie mam pojęcia. Ale ja mogłabym zostać tak już na stałe. W tej chwili nic mi nie brakuje. Dziwnie przyjemne uczucie. 
Spokojny rytm został nieco naruszony. Harry opuścił głowę niżej, prawie do mojego poziomu na co nieco zdrętwiałam. Jego twarz była drastycznie blisko mojej. Momentalnie moje serce przyśpieszyło do tempa młotu pneumatycznego. Na szczęście brunet przechylił głowę w prawą stronę sprawiając, że po raz kolejny poczułam się dziwnie. Jestem zawiedziona? Niby czym. 
Policzek Harry`ego dotknął delikatnie mojego, aż wstrzymałam oddech. Najpierw poczułam lekkie muśnięcie jego skóry a potem na stałe jego policzek delikatnie wtulony w mój. Jego loki łaskotały mnie ale kompletnie się na tym nie koncentrowałam. Czy to co się dzieje jest dziwne? Czy to tylko mój zmęczony mózg wariuje? 
Dlaczego się na niego nie wkurzam? Nie odsuwam? Albo po prostu nie droczę? 
Minfuck. 
-Julce, skarbie, zaraz mi tu uśniesz i będę musiał Cię taszczyć do samochodu. – rozbawiony szept Harry`ego wyrwał mnie z bezsensownej gonitwy myśli. 
-Styles jak zwykle czarujący. – burknęłam pod nosem. Czyli wydawało mi się. To tylko mój chory umysł. Stary Harry wraca.
-Nie marudź Blackburn. Musisz wypocząć na wesele. Nigdy nie wiesz co się może wydarzyć. – puścił mi oczko i wziął nasze rzeczy. 
-Co takiego może się wydarzyć na weselu? Złamię obcas, poplamię sukienkę, wywalę się, co udokumentuje kamera? Normalka jak dla mnie. – prychnęłam  i zgasiłam światła gdy byliśmy już przy drzwiach. Po ciemku otworzyłam drzwi. Chłodnie, wieczorne powietrz trochę mnie rozbudziło. 
Nie zdążyłam się odwrócić, a wpół kroku zatrzymały mnie silne ramiona Harry`ego fundując mi kolejne zatrzymanie akcji serca. 
Przylgnęłam plecami do jego klatki piersiowej. 
-Nie bądź taka pewna tego, co może się stać Shawty. – szepnął mi do ucha. Przeszły mnie dreszcze. 
Czy moje ciało może do chuja przestać na niego tak dziwnie reagować bez konsultacji ze mną?!
Harry ruszył w kierunku auta a ja zamknęłam drzwi budynki trzęsącymi się dłońmi.
TO Z ZIMNA. TO NA PEWNO Z ZIMNA.
*koniec wspomnienia*
Niby nic, a te głupie sytuacje nie dają mi spokoju. Albo to COŚ nie daje mi spokoju. Tylko nie mam pojęcia co jest grane.
No nic, zobaczymy. Teraz musze skupić się na ślubie i na mojej roli w tym wszystkim. 
Po piętnastu minutach pojawiła się już fryzjerka i makijażystka, które najpierw zajęły się Lucy, a potem mną. Obie były naszymi koleżankami więc miałyśmy mnóstwo radochy, dzięki czemu Lucy się troche rozluźniła.
Gdy byłam gotowa szybko wskoczyłam w sukienkę i szpilki i zaczęłyśmy stroić Lucy. Wygląda nieziemsko w tej sukni. 
Swoją drogą ciekawe jak wygląda pan młody i… drużba. 
Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Spodoba się Harry`emu? 
Czy dziewczyny Harry`ego tak wyglądają? Nie, pewnie są o niebo lepsze, chudsze, wyższe i mają fajniejsze tyłki. 
W OGÓLE O CZYM JA KURWA MYŚLĘ.
Otrząsnęłam się i po ostatnich poprawkach ruszyliśmy w drogę do kościoła.  

Wysiedliśmy z auta. Widziałam jak Lucy bierze głęboki oddech  by się uspokoić. Gdy wysiadła od razu doskoczyłam do niej żeby poprawić sukienkę i sprawdzić czy wszystko jest okej. 
-Nie spinaj kochanie, wyglądasz zjawiskowo. – szepnęłam do Lu, żeby ją podnieść na duchu. Nie kłamałam. Wyglądała niesamowicie.
Uśmiechnęła się słabo na moje słowa. Ale gdy na horyzoncie pojawił się Niall, jakby stres z niej uleciał. Mogłam się tego spodziewać. 
Pan młody podszedł od razu do Lu i pocałował jej policzek. Jejku są aż za słodcy. 
Dopiero teraz zauważyłam za Niall`em Harry`ego. O mamo.
Kolana mi zmiękły. Elegancki Styles to cholera najlepszy Styles.
Patrzył teraz z szerokim uśmiechem na Lucy i Niall`a, którzy szeptali coś sobie jakby zapomnieli o całym świecie. 
Nagle zielone oczy Styles`a spoczęły na mnie, powodując że momentalnie się wyprostowałam uniosłam lekko brodę. Boże, błagam spraw, żebym wyglądała dobrze. Po prostu chociaż dobrze. 
Teraz usta Harry`ego rozciągnęły się w tajemniczym półuśmiechu. Ruszył w moją stronę wolnym krokiem mierząc się ze mną spojrzeniem, którego nie mogłam odczytać w żaden sposób. Nie mam pojęcia jak udało mi się zachować obojętną minę i stałą postawę gdy Harry wolnym krokiem, nie spuszczając ze mnie wzroku zbliżał się do mnie z tym półuśmiechem.
-Cześć, Shawty. – powiedział zanim pocałował mnie w policzek znowu wywołując u mnie dreszcze. Naprawdę nie wiem co się dzieje z moim ciałem. 
-Cześć Harry. – powiedziałam spokojnie.
Przejechał wzrokiem po całym moim ciele.  
DZIĘKUJĘ BOŻE, ŻE Z WRAŻENIA SIĘ NIE ZACHWIAŁAM NA TYCH SZPILKACH, NAPRAWDĘ. 
-Wyglądasz świetnie, Julce. – puścił mi oczko. UGH, czemu on musi być taki, taki…. STYLESOWY?!
-Dzięki, ty też dobrze wyglądasz. – powiedziałam pewnie jak gdyby nigdy nic. Nie wiedziałam, że jestem aż tak dobrą aktorką. Muszę to utrzymać jak najdłużej się da. 
Tak w ogóle to cholera, my to sobie stoimy, a ślub lada chwila ! 
Podeszłam od razu do naszej pary młodej, którzy sobie słodzili.
-No słodko, słodko gołąbeczki, ale zaczynamy! – uśmiechnęłam się do nich szeroko.
-Lucy, wyglądasz cudownie. – Styles pochwalił Lucy, widząc, że nadal jest trochę zdenerwowana. 
-Nono Hazza, ty też.- zaśmiała się w odpowiedzi.  W naszą stronę zbliżała się reszta chłopaków, Perrie, Sophie i El.
-Cześć! – wszyscy naraz od razu dopadli do Niall`a i Lucy ściskając ich.
-Wyglądasz wspaniale Lu.- Perrie pocałowała Lu w policzek.
No dobra, to naprawde kochane, ALE CZAS LECI.
Dobra, muszę wziąć sprawy w swoje ręce.
-EJ HALO. Za godzinę będziecie wszyscy mogli się wyściskać, teraz ty – wskazałam placem na Lucy– I ty – I na Niall`a- Do kościoła, hajtać się. 
-To była moja kwestia ślicznotko.- mruknął Harry sprawiając, że cała grupa się roześmiała.
Prychnęłam tylko w odpowiedzi, udając, że słowo ,,ślicznotka” z ust Stylesa nie zrobiło  na mnie żadnego wrażenia.
W końcu ruszyliśmy do drzwi kościoła. Lucy z Niall`em ustawili się w odpowiednim miejscu i czekali na start organów. Widziałam jak usta Niall`a układają się w kształt słów ,,Kocham Cię” i serce mi momentalnie zmiękło. Byli wręcz idealnym przykładem księżniczki i księcia z bajki w prawdziwym życiu, chociaż nie mam pojęcia jakim cudem im się to udało. Łezka zakręciła mi się w oku gdy w końcu wraz z organami spokojnym krokiem ruszyli przez środek kościoła do ołtarza, a my z Harry`m ustawieni za nimi, zaraz po nich. Serce mi waliło gdy tak szliśmy. Modliłam się, żeby nie nadepnąć Lucy na suknię bo to by mnie chyba zabiło. 
 Nie mam pojęcia też jak przebiegała ta uroczystość bo całą uwagę skupiłam na tym, żeby się rozpłakać i nie zepsuć tego całego makijażu jaki miałam na sobie i żeby nie przegapić momentu gdy razem z parą młodą powinniśmy z Harry`m wstać.
Kamera co chwilę skupiała się na Lucy i Niall`u i na nas. Zerkałam kątem oka na Harry`ego, który stał opanowany z delikatnym uśmiechem. 
Moment przysięgi rozwalił moje serce. To było tak urocze. Z tego co widziałam, Harry też nie pozostał do końca obojętny. No proszę, kto by się spodziewał. 
W pewnym momencie złapał ze mną kontakt wzrokowy i uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech. Cały czas miałam łzy w oczach i błagałam w myślach, żeby w końcu nie spłynęły. 
W końcu nadszedł moment by wyjść z kościoła. Poprawiłam dyskretnie sukienkę Lucy i ruszyliśmy ku wyjściu, gdzie para młoda i po części ja z Harry`m zostaliśmy obrzuceni ryżem.
Starałam się dyskretnie wytrzeć łzy z kącików oczu by jakoś nie naruszyć makijażu. 
-Chyba Ci się przyda Shawty, - usłyszałam nagle głos Harry`ego. Odwróciłam się w jego stronę. Trzymał w wyciągniętej do mnie dłoni chusteczkę. O JEJU, TAK.
-Jejku, dzięki. – jęknęłam z ulgą i wytarłam ostrożnie łzy. O niebo lepiej.
-Nie rozmazałam się? – zapytałam z lekkim niepokojem. Rozbawiony chłopak spojrzał na mnie. 
-Nie, kochanie, jest pięknie. – puścił mi oczko. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
Po odebraniu od gości od chuja życzeń, kwiatów, win, czekoladek i tych wszystkich prezentów w końcu wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do Sali weselnej. Po raz kolejny sprawdzałam stan sukni Lucy przed wyjściem z samochodu. Gdy wszystko było okej znowu wyszliśmy w  tłum gości witani szampanem i fleszem aparatów. 
Czy to endorfiny tak działają na pary młode, że nie przeszkadza im ten ciągły chaos panujący wokół nich przez cały ślub i wesele?  Chyba tak, bo żaden normalny człowiek by tego nie uniósł. 
Gdy w końcu mogłam odetchnąć po wzniesionym toaście za młodą parę i ich pierwszym tańcu dziękowałam za tę chwilę Bogu. 
Usiadłam na spokojnie na czas pierwszego posiłku. Siedziałam po stronie Lucy, Harry siedział po stronie Niall`a. 
-Jeju Julce, nie wierzę że to się dzieje. – Lucy była podekscytowana jak nigdy, a uśmiech nie znikał z jej twarzy. I bardzo dobrze, zasłużyła na to jak nikt inny.
-Uwierz. – uśmiechnęłam się do niej szeroko. – Tak w ogóle, nie bolą Cię już policzki? – zaśmiałam się.
-Tak właściwie to chyba tak, ale nie czuję. – mruknęła i obydwie parsknęłyśmy śmiechem.
~*~
Już po trzech godzinach mam wrażenie, że jestem na jakimś miliardzie zdjęć. Z Lucy i Niall`em, z Harr`ym, z dziewczynami, z chłopakami, z kompletnie obcymi ludźmi, z babcią Niall`a, nawet mam zdjęcia z kelnerem. 
Nie mówiąc o tym, że nóg nie czuję już w tych szpilach. 
Jeśli chodzi o taniec to tańczyłam też już chyba z każdą możliwą osobą na tym weselu poza… Harry`m.
Nie to, żeby mi było przykro z tego powodu czy coś. Po prostu to hm, mało uprzejme.
Zauważyłam też że sporo męskiej części towarzystwo było już w stanie wiecznego szczęścia i radochy.  Chociażby ten kuzyn Niall`a z którym tańczyłam do ostatnich dwóch piosenek. Cóż, rączki mu chodziły…
Weszłam do łazienki żeby skontrolować wygląd. Po stwierdzeniu, że wszystko jest okej wyszłam i ruszyłam energicznym krokiem do stołu. Czyjeś silne ramiona wokół mojej talii mi to uniemożliwiły. 
-Siemanko Shawty. – Harry. Wszędzie poznam ten głos. 
-Hej Harry. – rzuciłam wyswobadzając się z jego uścisku. Niestety nie na długo, bo zaraz znowu mnie objął.  
On tez był po paru głębszych. Może nie wyglądał na specjalnie pijanego ale jego zachowanie wyraźnie pokazywało, ze jest mu troche za wesoło. 
- Nie tańczyliśmy jeszcze, skarbie prawda? – mruknął uśmiechając się cwaniacko.
-Nie, Harry. – wywróciłam oczami odsuwając go od siebie w miarę możliwości.
- Zapamiętałbym, gdybym Cię obracał. – mruknął mi prosto do ucha znowu wywołując u mnie dreszcze. Momentalnie poczułam się pewniej. Harry lubił się ze mną droczyć. Ja też to lubiłam, mimo że mnie irytował do granic możliwości. Ale postanowiłam dzisiaj się z nim trochę zabawić.
Albo może to ta mała ilość alkoholu w moich żyłach postanowiła mnie do tego popchnąć, nie wiem. 
-A ja zapamiętałabym, gdybyś mnie ,,obracał” – zaakcentowałam jego słowo. 
Harry`emu wyraźnie spodobał się sposób rozmowy jaki wybrałam. Uśmiechnął się szeroko i przysunął mnie bliżej do siebie. 
-Więc chyba najwyższy czas, żebyśmy zatańczyli. – obniżył głos jeszcze bardziej. Jeśli chciał tym na mnie zadziałać to mu się, kurwa, udało.
Albo to wina mojej słabej głowy, nie wiem.
Ruszyliśmy na parkiet, Harry nie odrywał ode mnie dłoni. Leciała rytmiczna piosenka. Nie tańczyliśmy tak, jak typowo tanczy się na weselach. Zarzuciłam ręce na jego szyję, a on objął mnie pasie, może trochę za nisko. Kto bym tam zwracał na to uwagę.
Ruszaliśmy się energicznie w rytm muzyki, ale zdecydowanie bardziej w charakterze,hm, erotycznym. Jak nas zobaczy babcia Niall`a…. 
Poruszałam biodrami w rytm muzyki delektując się dotykiem Styles`a. 
Sam Styles wyglądał na bardzo zaangażowanego. Przesuwał dłońmi po dole moich pleców i biodrach, co niesamowicie działało na moje zmysły. Tak trochę za bardzo. 
Wraz ze zmianą piosenki, zmieniły się nasze nastroje, głównie ze względu na zmianę humoru Harry`ego, który najwyraźniej był teraz nastawiony tylko na dobrą zabawę. Zaczęliśmy szaleć do skocznej piosenki. Obracał mnie co chwila po kilka razy aż kręciło mi się w głowie, nie zwalnialiśmy nawet na chwilę. Nawet nie czułam bólu nóg. Cały czas się uśmiechaliśmy, co chwilę wybuchając śmiechem bez powodu. Po prostu dobrze się bawiliśmy. Moglibyśmy tak całą noc, ale niestety nasze obowiązki drużb nas wzywały.
-Styles! – Zayn, o dziwo trzeźwy przerwał nam zabawę. 
-Co? – burknął niezadowolony Harry. Wydawał się być nieco bardziej trzeźwy niż na początku naszego tańca, za to ja czułam się teraz bardziej pijana. Tylko czym pijana skoro nic piłam nic, tylko tańczyłam?
-Musicie z Julie iść po wódkę do kolejnej zabawy która będzie za dwie piosenki. I przynieście Lucy z samochodu buty na płaskim obcasie. 
-Dobra. – odpowiedziałam za nas oboje i pociągnęłam Stylesa w stronę kuchni po alkohol. 
Weszliśmy do pomieszczenia uśmiechając się do kelnerek i kelnerów, którzy krzątali się po całej kuchni. Wzięliśmy po 3 butelki wódki dla 6 ,,zawodników” i grzecznie wyszliśmy.
-Idę z tobą po te buty dla Horanowej. – zaśmiał się na co mu zawtórowałam. Fakt, teraz to już państwo Horan. Te dzieci szybko dorastają, eh.
Wyszliśmy na chłodne powietrze, które skutecznie mnie orzeźwiło. A przynajmniej pozbyłam się tej wesołej otoczki wokół moich myśli. 
Zerknęłam na Harry`ego obok mnie, on też sprawiał takie wrażenie, bo oddychał głęboko i wydawał się być skupiony. Jak nie ten sam Harry, z którym przed kilkoma minutami szalałam na parkiecie. Zaczyna mi być głupio za te moje teksty zanim poszliśmy tańczyć i za ten pierwszy taniec. Jak nic te kilka kieliszków mnie wzięło. Otworzyłam drzwi samochodu, pochyliłam się i wyciągnęłam buty Lucy. Nie dziwię się, ze nie wyrabia na tych szpilkach. Swoją drogą miałam nadzieję, że ta sukienka mimo swojej długości zakrywa mi tyłek jak się tak pochylam. Cholera, nie pomyślałam o tym wczesniej. 
Tak szybko jak to możliwe wyprostowałam się. Jeszcze kilka centymetrów i jak nic uderzyłabym głową w twarz Stylesa. Stał może pięć centymetrów ode mnie, opierał się jedną ręką o otwarte drzwi samochodowe a drugą o dach, czyli wokół mnie, uniemożliwiając mi wyjście.  
-Harry? – wydusiłam z siebie. Nie odpowiedział. Ja też się nie odzywałam. Staliśmy jak idioci naprzeciwko siebie, a mnie jedyne co ogrzewało to jego oddech. Spojrzałam mu w oczy, które cały czas miał utkwione we mnie. Czemu? Nie wiem. 
Ta sytuacja jest chyba trochę dziwna. Trochę bardzo. 
Nagle Harry dotknął dłonią mojego policzka, a mnie przeszły dreszcze. Jego ciepłe dłonie skontrastowane z moją chłodną skórą. 
Harry nadal patrzył mi w oczy i był drastycznie blisko. Co do chuja się dzieje? Może on jednak nadal jest pijany?
-Co my właściwie robimy? – odważyłam się w końcu odezwać. 
-Nic. – mruknął w odpowiedzi.  
Czy to źle, że nie ogarniam ?
Chciałam się już odezwać, ale w tym samym momencie gdy rochyliłam usta, Harry drastycznie zbliżył odległość między nami, a raczej naszymi wargami. Odruchowo odsunęłam jego rękę nadal opartą o dach samochodu i ruszyłam przed siebie do budynku. 
Przez moją głowę zaczęły przepływać miliony myśli. Spanikowałam. Cholera, spanikowałam. 
Chciał mnie pocałować? Nie, to niemożliwe. Nie on, nie mnie. On to Harry Styles a ja… TO TYLKO JA.
Może jednak jest wstawiony? CHOLERA JASNA. 
Nie mogłam na niczym skupić myśli.  NA NICZYM.
Dopiero gdy zobaczyłam w tłumie białą suknię Lucy, podeszłam do niej szybko żeby powiedzieć jej o butach. Mało nie rzuciła mi się na szyję z radości. Nie dziwię się, jej szpilki to masakra.
Jednak Styles nie opuszczał mojej głowy. O mój Boże. 
Wszyscy goście ruszyli na prakiet, miała sie zacząć ta zabawa. 
Stanęłam między gośćmi, chociaż myślami byłam totalnie gdzie indziej. 
Muszę się napić. Cholera, musże się napić, najlepiej upić. Kończcie tą zabawę, ja muszę się upić, TERAZ.


suknia Lucy *.* 
(na mój ślub z Niall`em też taką chcę :3 )
















 














Weselne selfies zawsze spoko <3
Po więcej wbijajcie na tt Julie :3 
 spóźnione tak bardzo, przepraszam :c
Ale będzie mi się tak zdarzać bo nie mam po prostu czasu :c
 Trzymajcie się ciepło pysie :**