,,I love it when we fight just to make up
Funny how bad words turn to making love
I get under your skin, babe, just because
I love it when we fight just to make up"
Zaklęłam cicho pod nosem na dźwięk tłukącego się szkła, gdy szklanka wypadła mi z dłoni i z hukiem spotkała się z podłogą w kuchni.
Z irytacją schyliłam się by posprzątać szkło, mimo że wiedziałam, że skończy się to skaleczeniem.
Od rozmowy z Harry`m, na niczym nie mogę się skupić. Cały czas dręczy mnie, dlaczego mnie okłamał, że jest w biurze.
Skutkiem była moja dekoncentracja i robienie głupoty za głupotą.
Dopiero kilka godzin temu moją głowę zaprzątał Dylan i nie mogłam się na niczym innym skupić. Teraz to Harry siedzi w mojej głowie, a ja dalej nie mogę nic zrobić porządnie.
Nie mówiąc już o rosnącym stresie. Powiedział, że spotkamy się wieczorem, czyli przyjedzie do mnie.
Już niedługo.
Jak mam go zapytać o to, czemu mnie okłamał?
Hej kochanie, możesz mi wyjaśnić gdzie dzisiaj byłeś, z czyjego samochodu wysiadałeś i dlaczego postanowiłeś to wszystko przede mną ukryć?
Cholera.
Co było tak straszne, że postanowił mnie okłamać?
Co jeśli…
Nie, nie. Usilnie starałam się odpychać od siebie najgorsze scenariusze nawiedzające moje myśli. Boję się swoich własnych podejrzeń i teorii. Pomijam już fakt, że mam ochotę się najzwyczajniej w świecie rozpłakać.
Ale jeśli to zrobię, dopuszczę do siebie najgorszą możliwą opcję. Zwątpię w lojalność Harry`ego. Nie.
Na pewno wyolbrzymiam jakąś głupotę. Zawsze tak robię. Tym razem pewnie też tak jest. Musi tak być.
Harry taki nie jest. Prawda?
Syknęłam z irytacją gdy ostre szkło przecięło moją skórę.
Wiedziałam, że tak będzie.
W tej samej chwili zadzwonił mój telefon. Co jeszcze?!
Zignorowałam cisnące mi się do oczu łzy frustracji i wzięłam szybko telefon do ręki.
Widząc imię Vicky na wyświetlaczu pośpiesznie odebrałam i powiedziałam tylko:
- Poczekaj chwilę, muszę zatamować krwotok!
Szybko odkręciłam kran i podstawiłam krwawiącą ranę pod strumień wody. Drugą ręką ponownie przystawiłam telefon do ucha.
- No już. – powiedziałam, wzdychając.
- JAKI DO CHOLERY KRWOTOK?! – ułyszałam zdecydowanie za głośny głos blondynki.
- Zbierałam resztki szklanki i się skaleczyłam, nie wrzeszcz. – zaśmiałam się niemrawo.
- Ty mały frajerze, zdajesz sobie sprawę, że przyprawiłaś mnie o zawał serca? – gorączkowała się. – Nie wspominając już o tej ciężarnej, niemal pozbawiła mnie krążenia w ręce, ściskając ją jakby to było przyrodzenie Horana. – powiedziała, a ja wybuchnęłam śmiechem.
Przyznaję, Vicky jest osobą, która nawet na pogrzebie byłaby w stanie wywołać mój uśmiech.
- Vicky, na litość boską! – zawołała rozbawiona Lucy.
- Hej, Lu! – przywitałam się z nią. Zakręciłam wodę i oparłam się o blat.
- Hej, J!- jej głos był trochę niewyraźny, pewnie Vicky chciała zabrać z jej zasięgu telefon.
- Dobra, dobra! Ty lepiej powiedz, kiedy masz zamiar się w końcu z nami spotkać. – powiedziała ze zniecierpliwieniem Vic.
Westchnęłam ciężko.
- Planowałam dzisiaj, ale… - urwałam. Jeśli powiem, że Dylan do mnie przyszedł, będą chciały wiedzieć po co, o czym rozmawialiśmy a przecież Dylan prosił o dyskrecję. Podjęłam szybką decyzję. – Ale jakoś się nie złożyło.
- Okej, ała. – westchnęła teatralnie blondynka.
- Przepraszam. – powiedziałam szczerze. Naprawdę ostatnim czasem nasz kontakt osłabł i czułam się z tego powodu źle.
- Nie masz za co. – usłyszałam znowu głos Lucy. – Jak u ciebie?
- W porządku. – odparłam, mając w głowie głos Harry`ego, gdy mówił że jest w biurze. Poczułam znajomy ucisk w środku na bolesne wspomnienie.
Cholera, cholera, cholera.
- Kłamie. – powiedziała tylko Vicky.
- Wcale nie! – zaprzeczyłam szybko, okłamując sama siebie.
- Julie, co się dzieje? – zapytała spokojnie Lu.
- Pewnie Styles coś odpierdolił. – wtrąciła blondynka.
- Vic! – skarciła ją Lucy. – Mów, Julce. – zachęciła mnie.
Westchnęłam cicho. Jak mam zacząć?
- Harry mnie okłamał. – powiedziałam krótko, momentalnie czując rosnącą gulę w gardle. Nie rozklej się, Blackburn.
- To znaczy? –dopytywała Lu, nie bardzo rozumiejąc co mam na myśli.
- Powiedział, że jest w biurze i pracuje, podczas gdy był na mieście i …Właściwie nie wiem co robił. – siliłam się na spokojny ton, walcząc z rosnącą bezradnością i złością.
- Skąd wiesz, że był na mieście?- dopytywała dziewczyna..
- Lucy, mówił, że jest w pracy, siedząc w aucie niedaleko mojego biura, widziałam go przez pieprzone okno. – powiedziałam zrezygnowanym tonem, usadawiając się na blacie.
- Był w tym aucie sam? – zapytała szybko Vicky.
No właśnie. Za tym jednym pytanie kryje się moja największa obawa, do której sama przed sobą nie chcę się przyznać.
- Raczej tak. –odparłam, przecierając dłonią twarz. Czuje się tak cholernie zmęczona.
Wszystkie te moje podejrzenia mnie dręczą, sama już nie wiem co mam myśleć. Miałam ochotę usiąść i rozbeczeć się jak dziecko. Z każdym moim słowem czułam napływające do moich oczu łzy.
- Zapytałaś go o to? – ponownie usłyszałam głos Lu.
- Widziałam jak wysiada z jakiegoś samochodu, niemal biegnie do swojego auta, wsiada, wmawia mi, że jest w biurze i odjeżdża! Wybaczcie, ale byłam trochę zbyt zaskoczona, żeby dopytywać dlaczego do cholery mnie okłamuje! – wybuchnęłam.
Odpowiedziała mi cisza.
Westchnęłam głęboko, starając się opanować. Co ja w ogóle wyprawiam?
- Julie… - usłyszałam troskliwy głos Lucy.
- Przepraszam. – powiedziałam tylko, starając się powstrzymać łzy.
- Nie masz za co, Julce, rozumiemy cię. Czemu nie zadzwoniłaś do nas od razu? – zapytała Vicky.
- Bo starałam się cały czas przekonać samą siebie, że istnieje jakieś logiczne wytłumaczenie tego, które nie niesie za sobą złamanego serca. – powiedziałam pociągając nosem.
- Nie mów tak, Julce, nie myśl tak nawet! Harry cię kocha. To pewnie jakaś głupota, albo może szykuje dla ciebie niespodziankę. – pocieszała mnie Lucy.
- Tu się zgodzę, Styles szaleje na twoim punkcie. Zupełnie nie wiem dlaczego ale tak jest i nie sądzę żeby rozglądał się za innymi laskami. – dodała Vic.
- Mhm. – mruknęłam tylko w odpowiedzi.
- Julie, mówimy poważnie. Nie mam absolutnie zadnych wątpliwości co do wierności Harry`ego i ty też nie powinnaś. Na pewno chodzi o coś innego. – zapewniła mnie Lu.
- Tylko o co? – jęknęłam sfrustrowana.
- Zapytaj go jak tylko wróci. – powiedziała Vicky.
- Jasne. – mruknęłam.
- Poważnie, J. Musisz go o to zapytać wprost. Musicie zacząć sobie o wszystkim mówić i rozmawiać, a nie uciekać od tematu, co z tego co zauważyłam, zazwyczaj robicie. – powiedziała zdecydowanym tonem Lu.
Poprawka, ja tak zazwyczaj robię.
Nieważne.
- Taak, wiem. – westchnęłam. – Jak się w ogóle czujesz Lucy? – postanowiłam szybko zmienić temat.
Poza tym, minęło już sporo czasu od mojej ostatniej rozmowy z dziewczyną.
- Julie, wiem że chcesz zmienić temat, ale niech ci będzie. Ze mną wszystko okej, gorzej z tatusiem. – prychnęła.
- Już ostatnio mówiłaś, że dostaje świra. Nadal jest aż tak źle? – zapytałam i mimowolnie uśmiech wkradł się na moją twarz.
Fakt, że są szczęśliwi podnosi mnie trochę na duchu.
- Trochę się uspokoił odkąd nie wytrzymałam i zrobiłam mu awanturę ale nadal jest zdecydowanie zbyt nadopiekuńczy. – zaśmiała się brunetka.
- To słodkie. – powiedziałam.
- Aż do porzygu. – prychnęła Vicky i po chwili syknęła z bólu.
Zaśmiałam się.
- Julce, ciężarna robi się agresywna! – narzekała blondynka.
- No i bardzo dobrze. – zaśmiałam się. – A jak tam z Malikiem? – zapytałam zaciekawiona.
- Hm… Ciekawie… - powiedziała tajemniczo.
- Nie rób mi tego! – zawołałam oburzona.- Mów!
- Zaufaj mi Julce, nie chcesz znać szczegółów. – zapewniła mnie zniesmaczonym tonem Lucy.
- Zignoruję tę niegrzeczną uwagę. – prychnęła Vicky. – Jest okej. To znaczy spotykamy się, pieprzymy się, gadamy, jest fajnie. – powiedziała prosto wesołym tonem.
- No tak. – zaśmiałam się.
- O tym pieprzeniu naprawdę nie chcesz wiedzieć więcej. – wtrąciła się znowu Lucy.
- Czy możesz łaskawie uspokoić swój matczyny tyłek i nie komentować? I tak uwielbiasz moje relacje. – powiedziała władczym tonem Vic.
- Kocham. – westchnęła brunetka.
Zaśmiałam się po raz kolejny, lecz mina mi zrzedła gdy zobaczyłam auto Harry`ego parkującego pod moim domem.
W ciągu sekundy wszystkie negatywne emocje powróciły ze zdwojoną siłą.
- Dziewczyny, Harry przyjechał, muszę kończyć! – powiedziałam pośpiesznie.
- Okej, pamiętaj koniecznie mu powiedz i ZADZWOŃ DO NAS! – usłyszałam głos Vicky i się rozłączyłam.
Cholera, cholera, cholera.
Przełknęłam głośno ślinę, starając się zebrać myśli. Muszę go zapytać, prawda?
Ale nie chcę robić mu awantury, muszę być spokojna. Muszę jakoś umiejętnie to zrobić.
Boże, nie nadaję się do tego.
Moje dalsze spanikowane myśli, przerwał dźwięk otwieranych drzwi wejściowych.
Oddychaj, Julce, to przecież nic takiego.
- Cześć. – powiedział wychodząc zza rogu.
Okej, już po samym wejściu mogę stwierdzić, że coś jest nie tak. Zwykle jest wesoły, nawet jak jest zmęczony, zawsze mowi ,,cześć kotku” czy używa jakiegokolwiek innego określenia.
- Hej… - mruknęłam niemrawo, przyglądając się mu.
Nie podoba mi się to.
Podszedł do mnie i cmoknął mnie w policzek. Ale zupełnie inaczej, bez emocji.
Bez uśmiechu, przytulenia, czegokolwiek.
Pocałował mnie od niechcenia i usiadł na kanapie.
Okeeej.
Wzięłam głęboki oddech i zebrałam się na odwagę.
- Wszystko w porządku? – zapytałam niepewnie.
- Taaa. – mruknął. – Jak ci minął dzień? – spojrzał na mnie cholernie dziwnym wzrokiem.
Pełnym wyrzutu. Co się dzieje?
- Dobrze…? – bardziej zapytałam niż odpowiedziałam. Pokiwał tylko głową.
- Okej. – powiedziałam zniecierpliwiona. – O co chodzi?
Od razu znowu spojrzał na mnie.
- Dlaczego miałoby o coś chodzić? – zapytał już lekko podirytowanym tonem.
Wezbrała we mnie złość. Jestem na niego zła bo mnie okłamał, a tymczasem przychodzi do mnie, ma pretensje o nic i zachowuje się jak rozkapryszona księżniczka?!
I tym pięknym sposobem znowu to ja jestem tą złą, która musi przepraszać, oczywiście!
- Bo zachowujesz się jak dupek od momentu gdy wszedłeś i oczekujesz, ze domyślę się o co ci chodzi, Harry! Co jest z tobą nie tak?! - zawołałam zdenerwowana.
W tym momencie aż wstał z kanapy.
- Ze mną?! Zapytałem tylko minął ci pieprzony dzień! – niemal krzyczał.
Co się z nim do cholery stało?
- Przestań na mnie wrzeszczeć! – zawołałam. – Nawet nie wiem co takiego zrobiłam, że jesteś tak wściekły!
- Oh, naprawdę? Mam być zadowolony z tego, że powiedziałaś mi, że spotkasz się z dziewczynami, a tymczasem widzę cię na mieście z Dylanem?! – warknął.
Oh.
OH. Więc o to chodzi.
- Boże, Harry to nie tak jak wygląda, okej? – starałam się załagodzić sytuację.
Rzeczywiście z jego perspektywy wygląda to bardzo słabo. Prawie tak samo słabo jak fakt, że przyłapałam go na kłamstwie.
- Nie mów tak nawet, bo mnie kurwica bierze na miejscu! – syknął.
Szczerze, jestem w ciężkim szoku. Dawno nie widziałam go aż tak rozwścieczonego.
I to z powodu Dylana…
- Miałam się spotkac z dziewczynami, ale Dylan do mnie przyszedł. Nie wiedziałam o tym, że w ogóle ma taki zamiar, nie zapraszałam go. – zaczęłam tłumaczyć, starając się zachować spokojny ton, mimo że targały mną emocje.
- Czego chciał? – zapytał szybko.
Boże, daj mi siłę.
- Pogadać, po prostu pogadać z kimś, kto go nie będzie oceniał. A biorąc pod uwagę nasze stosunki i fakt, że niczego dobrego się po nim nie spodziewałam, przyszedł do mnie. – złość we mnie wzbierała. To on powinien się teraz tłumaczyć, nie ja.
To nie ja kłamałam. Ale oczywiście, jak zwykle to samo. Mam żal do Harry`ego, ale musze to przełknąć bo nagle to on ma pretensje do mnie i muszę go przepraszać i się tłumaczyć.
Wytrzymaj, Julie.
- A ty przygarnęłaś go z otwartymi ramionami po tym wszystkim co się stało. – prychnął.
Zacisnęłam pięści ze złości.
- Wyobraź sobie, że nie! Było mi trudno, ale mimo wszystko dobrze mi się z nim rozmawiało i w końcu nie czułam się przy nim jak przy kimś obcym. W końcu rozmawiałam z Dylanem, którego znałam. – powiedziałam ze złością.
- Oh, świetnie. – warknął.- Czyli od tak ponownie mu zaufałaś, od tak poczułaś, że jednak nadal jest twoim przyjacielem?
- Nie! Nie odbudował mojego zaufania, to się tak szybko nie dzieje! Ale nie zmienia to faktu, że cieszę się z tej rozmowy i z tego że złapaliśmy jakikolwiek kontakt, że nie skaczemy sobie do gardeł. Nie chcę tego. – powiedziałam twardo.
- Od kiedy tego nie chcesz? Ostatnim razem gdy się kłóciliście nie miałaś żadnych skrupułów. – powiedział zgryźliwie.
- Jak dawno temu to było, Harry? Czas leci, goi rany, a ja dojrzałam do tego, żeby być ponadto i mieć z nim jakieś normalne stosunki, biorąc pod uwagę naszą przyjaźń. – westchnęłam ciężko.
- Którą spierdolił. – dodał wrednym tonem Harry.
- Naprawdę, nie będę z tobą teraz zaczynała tego tematu. – warknęłam. – To temat zamknięty, Podjęłam decyzję, czy ci się to podoba czy nie.
- Cudownie. – syknął. Nie wytrzymałam.
- Jaki masz problem?! – zawołałam. – Rozmawialiśmy, jak dobrzy znajomi, odprowadził mnie do pracy, NIC więcej!
- Julie, mówisz mi rano, że spędzisz czas z dziewczynami, zamiast tego pojawia się tu Dylan, potem widzę was roześmianych i w skowronkach jakby nigdy nie było żadnej kłótni między wami. Co do cholery powinienem czuć?- patrzył na mnie z wyrzutem.
- Może powinieneś mi ufać? Bo najwyraźniej sugerujesz, że zdradzam cię z Dylanem, tak? – warknęłam.
- Tak! – zawołał, a mnie zamurowało. – To znaczy, nie, kurwa, nie! – zaprzeczył po chwili zastanowienia. – Ufam ci, Julie ale nic nie poradzę, że widząc coś takiego, przychodzą mi do głowy najgorsze rzeczy! – powiedział nieco łagodniej.
Cóż, piąteczka. Mi też nasuwają się same najgorsze wnioski, gdy wiem, że mnie okłamujesz.
- Więc może zamiast z miejsca robić awanturę, wystarczyłoby zapytać? Albo zachowywać się normalnie i poczekać aż ci sama o tym powiem?
- Powiedziałabyś mi? – zapytał ostrym tonem.
- Na litość boską, tak! – zawołałam będąc u kresu wytrzymałości.
Zamilkł na chwilę. Spojrzał na mnie i podszedł bliżej mnie.
- Ja… - zaczął, ale urwał. Jednak nie omieszkałam przyjść mu z pomocą.
- Jesteś dupkiem, Harry. – powiedziałam twardo.
- Julie, do cholery, przepraszam że cię kocham! – powiedział z sarkazmem.
- Nie możesz zawsze robić mi dzikie awantury i wykręcać się miłością!
- Ale tak właśnie jest, Julie! Reaguję tak bo cię kurwa kocham, zależy mi na tobie i jestem zazdrosny! – zawołał bezradnie.
- Więc co tydzień mamy się kłócić o to samo? A powodem jest to, ze mnie kochasz? Przecież to absurd, Harry.
- Przepraszam, że ze mna wszystko jest takie trudne. – powiedział dotykając dłonią mojego policzka, co zadziałało na mnie kojąco. Westchnęłam ciężko i przymknęłam powieki, starając się wyciszyć.
- Naprawdę się staram, Julie. – powiedział cicho, lekko łapiąc za mój podbródek, bym na niego spojrzała.
Gdy spojrzałam mu w oczy, cała złość wręcz odpłynęła. Jednocześnie go za to uwielbiam i nienawidzę.
- Przepraszam. – westchnął ciężko. Zaskoczył mnie tym.
Do tej pory mimo wszystko, zawsze kończyło się moją winą. A tym razem przeprosił.
Czyżby nasza rozmowa na szpitalnym parkingu naprawdę na niego wpłynęła?
- Wtedy, kiedy was zobaczyłem, naprawdę, wpadłem w szał. – mówił dalej, gdy ja nadal rozpamiętywałam jego przeprosiny.
Ale nagle coś innego przykuło moją uwagę.
- Byłeś dzisiaj na mieście, a nie w biurze? – zapytałam jak gdyby nigdy nic.
Przez ułamek sekundy zauważyłam u niego wahanie. Ale to była dosłownie chwila.
- Tak, wyszedłem spotkac się z Tomlinsonem. – odpowiedział, patrząc mi w oczy.
- Wszystko u niego w porządku? – zapytałam.
- Taaak, teraz już tak. – odparł.
Czyli był z Lou? Pojawiła się we mnie iskierka nadziei.
Może był z
Louis`em, ale nie powiedział mi nic, bo
to sprawy jego przyjaciela i nie chce mnie w to mieszać? Swoją drogą jak na
dorosłego faceta z odpowiedzialną pracą, dość często miał jakieś kłopoty…
Nieważne.
Właściwie,
nie wiem jakie auto ma aktualnie Lou.
- Szef się
na ciebie nie zdenerwował, że tak długo cię nie było?
- Nie,
wróciłem dość szybko. Nawet nie zauważył. – wzruszył ramionami.
Cóż, od
południa, kiedy prawdopodobnie widział mnie z Dylanem do wieczora kiedy to ja
widziałam jego minęło jednak dużo czasu…
Chciałam
dopytywać dalej, utwierdzić się w przekonaniu, że jednak był z Tomlinsonem, ale
ubiegł mnie, zmieniając temat.
- Julie –
ujął moje dłonie i spojrzał mi w oczy – Naprawdę nie chcę się z tobą wiecznie
kłócić. Wiem, że reaguję bez zastanowienia i przepraszam ale uwierz mi, staram
się. Wszystko co robię, robię z myślą o tobie i o tym co jest dla ciebie dobre.
Okłamywanie
mnie jest dla mnie dobre?
- Robię w
cholerę głupot, wiem. – mówił dalej – Ale na niczym nie zależy mi bardziej niż
na tobie.
- Więc bądź
ze mną szczery. – odparłam patrząc mu w
oczy. – To będzie dla mnie najlepsze.
- Wiem
Julie, ty też musisz być ze mną szczera. Zawsze, dobrze? – popatrzył na mnie
uważnie.
Uh…
Pokiwałam
tylko głową.
- Zaufaj
mi, wszystko robię z myślą o tobie. – powiedział cicho i przytulił mnie do
siebie.
- Ufam ci.
– westchnęłam i wtuliłam się w jego ciało.
Kto wie,
czy to nie jest błąd.
*oczami
Harry`ego*
- Zaufaj
mi, wszystko robię z myślą o tobie. – powiedziałem, przytulając Julie.
Wyrzuty
sumienia zżerały mnie od środka. Cały czas mówiłem jej, że robię to co jest dla
niej najlepsze. Tylko kogo bardziej chcę do tego przekonać, siebie czy ją?
- Ufam ci.
– westchnęła i wtuliła się we mnie.
Kurwa mać.
Męczy mnie to wszystko. Naprawdę, chcę trzymać Julie jak najdalej od mojej
przeszłości, z którą się zmagam. Wiem, że to tylko by zaszkodziło temu, co już
mamy.
Chcę być
dla niej facetem, na jakiego zasługuje a nie typem, który ma coraz to nowsze
problemy i tylko sprowadza na nią kłopoty.
Cały czas
mówię jej o szczerości i zaufaniu i cholernie źle się czuję z tym, że nie mówię
jej wszystkiego. Ale wiem też, że im mniej wie tym lepiej dla nas.
Moim
priorytetem jest zadbać o to, żeby była szczęśliwa. Ze mną. A tak nie będzie
jeśli moje problemy będą nas prześladować. To ja doprowadziłem do tego
wszystkiego i teraz muszę to naprawić. Czuję się za to odpowiedzialny.
Jeszcze nie
wiem co zrobię, gdy wszystko już będzie tak jak powinno być. Mam na myśli, czy
powinienem powiedzieć Julie całą prawdę. Pewnie powinienem.
Ale kurwa,
jak? Skoro teraz nie umiem nawet myśleć o powiedzeniu jej części prawy, jak
miałbym jej powiedzieć wszystko, od początku do końca?
I co jeśli
stwierdzi, ze nie chce mnie znać? Wtedy wszystko na co tak ciężko teraz pracuję
pójdzie się jebać. A to mnie kurwa zabije.
Nie.
Okej, muszę
przestać o tym myśleć. Pomartwię się o to, jak już wszystko się jakoś ułoży. Na
razie muszę być czujny i troszczyć się o jej bezpieczeństwo i szczęście.
Nie mogę
się doczekać az wszystko się w końcu ułoży, zostawię przeszłość za sobą i nie
będę musiał już kombinować za plecami Julie. Miejmy nadzieję, że ten moment
szybko nadejdzie. Właściwie, zostało mi tylko uporanie się z Cody`m i
dopilnowanie, żeby zachował dyskrecję co do moich spraw.
Jeszcze
trochę i będę taki, jaki powinienem być od początku mojej znajomości z Julce. I wszystko co złe się skończy.
- Kocham
Cię. – powiedziałem cicho, wtulając twarz w jej włosy.
- Ja Ciebie
też, Harry. – szepnęła. Jeśli się kochamy, to już wstarczy prawda?
Miłość
zawsze wystarcza.
*oczami
Julie*
Czułam się
dziwnie. Zaskakująco nie źle, ale dziwnie. I niepewnie.
Od mojej
rozmowy z Harry`m minęło już trochę czasu, aktualnie siedzimy w naszej
ulubionej restauracji. Stwierdził, że musimy spędzić razem miło czas, zrobić
coś dla siebie. I oto jesteśmy.
Wszystko
jest między nami w porządku, o ile można to tak nazwać. To znaczy, rozmawiamy,
czuję się przy nim dobrze, jak wcześniej.
Co jest
dziwne, bo cóż, koniec końców nie zapytałam Harry`ego o jego kłamstwo.
Jego
przekonywanie mnie, że zawsze robi wszystko co dla mnie najlepsze, podziałało.
Zwłaszcza część o szczerości. Skoro sam zaczął temat, obiecywał szczerość i
prosił o to samo, mógł mnie… zdradzić? Mógł mnie okłamać w ważnej sprawie? Mógł
kłamać by mnie skrzywdzić?
Nie chcę w
to wierzyć. Wolę wierzyć, że chodziło o Lou, lub o cokolwiek innego na tym
świecie, ale niedotyczącego mnie i nie zagrażającego naszej relacji.
Przecież
gdyby tak nie było, nie wmawiałby mi na siłę, że mnie kocha. Nie ma po co. Tak
naprawdę, nie ma powodu, dla którego musiałby za wszelką cenę utrzymywać ten
związek. To znaczy, poza miłością, Ze znajomości ze mną, nie czerpie żadnych
korzyści, nie jestem mu potrzebna.
Gdyby
chciał innej dziewczyny, mógłby spokojnie mnie zostawić.
Ale nadal
tego nie robi, przeciwnie, walczy cały czas o mnie. Przy każdej naszej klótni.
Jest zazdrosny. Nie odsuwa się ode mnie.
Więc
cholera, musiałby być skończonym dupkiem gdyby naprawde mnie zdradzał i tylko
perfidnie kłamał.
Tylko
ciekawość mnie zżera. Czy coś się dzieje? Czy powinnam o tym wiedzieć?
Harry
twierdzi, że wszystko co robi, robi z myślą o mnie, ale aż za dobrze wiem, że
jego rozumowanie jest często błędne. Jemu może się wydawać, ze robi dobrze, ale
wcale tak nie jest. I to mnie martwi.
Poza tym
wszystkim, siedzi we mnie jeszcze jedno. Niepewność.
Co jeśli to
on mi nie ufa? A przynajmniej nie na tyle by mi powiedzieć co się dzieje?
I jeśli
naprawdę coś się stało, boję się że w każdej chwili coś może się stać,
zaatakować nas z nienacka. Naprawdę nie chcę wypatrywać cały czas czegoś złego
i bać się cały czas o to co mamy.
Ale się
boję. Przynajmniej w tym momencie.
Zdecydowanie
za dużo myśli kłębi się w mojej głowie i potrzebuję jakoś się ich pozbyć,
zapomnieć. Zrelaksować się i oderwać od tego wszystkiego.
Spędzenie
czasu z Harry`m jest świetnym pomysłem, owszem. Ale nadal, nie mogę się pozbyć
tego paskudnego uczucia.
Mam
nadzieję, że gdy jutro się obudzę, to wszystko zniknie.
- Kochanie?
– z zamyślenia wyrwał mnie głos Harry`ego.
- Tak? –
poprawiłam się na krześle. Zrobiło mi się głupio, że pogrążyłam się w myślach
do tego stopnia.
- Pytałem
czy wszystko w porządku. – spojrzał na mnie s troską.
Pokiwałam
tylko twierdząco głową i wysiliłam się na uśmiech.
- Julie. –
powiedział łagodnie, łapiąc moją dłoń i nachylając się w moją stronę. Spojrzałam mu w oczy.
- Proszę
cię, nie myśl już o tym. Wszystko jest dobrze, tak? Kocham cię i obiecuję, że
postaram się być lepszy. – powiedział szczerze.
- Nie o to
mi chodzi, Harry. Nie musisz być lepszy, nie oczekuję tego od ciebie. –
zapewniłam go.
- Po prostu
o nic się nie martw, dobrze? I bądź ostrożna z Dylanem, proszę.
Wywróciłam oczami.
- Mówię poważnie, Julce. Postaram się nie wtrącać w to, ale musisz mi obiecać, że będziesz ostrożna. - spojrzał mi w oczy.
- Okej. - westchnęłam.
- A teraz się uśmiechnij i nie myśl o tym dniu. - puścił mi oczko i sam się uśmiechnął.
Zrobiło mi się cieplej na sercu.
To wręcz przerażające jak jednocześnie jest w stanie wywołać u mnie najgorsze emocje i te najlepsze. Potrafi sprawić, że jestem przerażona jutrem, a jednocześnie spokojna i bezpieczna. I wcale mi to nie przeszkadza.
Ufam Harry`emu. Nie zrobi mi krzywdy w żaden sposób.
To wręcz przerażające jak jednocześnie jest w stanie wywołać u mnie najgorsze emocje i te najlepsze. Potrafi sprawić, że jestem przerażona jutrem, a jednocześnie spokojna i bezpieczna. I wcale mi to nie przeszkadza.
Ufam Harry`emu. Nie zrobi mi krzywdy w żaden sposób.
Musi być dobrze.
Nagle Harry nachylił się jeszcze bardziej w moją stronę.
- Jeśli się nie rozluźnisz, sam o to zadbam, a chyba nie masz wątpliwości, że umiem to zrobić. - powiedział ściszonym tonem, patrząc prosto w moje oczy. Na jego ustach pojawił się ten cwaniacki uśmieszek, który tak dobrze znałam i uwielbiałam.
Na jego słowa zrobiło mi się gorąco.
Żeby cię cholera, Styles.
Nagle Harry nachylił się jeszcze bardziej w moją stronę.
- Jeśli się nie rozluźnisz, sam o to zadbam, a chyba nie masz wątpliwości, że umiem to zrobić. - powiedział ściszonym tonem, patrząc prosto w moje oczy. Na jego ustach pojawił się ten cwaniacki uśmieszek, który tak dobrze znałam i uwielbiałam.
Na jego słowa zrobiło mi się gorąco.
Żeby cię cholera, Styles.
***
- Wiedziałem, że nie będę musiał cię namawiać. - zaśmiał się Harry, jednocześnie pośpiesznie pozbawiając mnie ubrań.
- Oh, zamknij się. - warknęłam i złączyłam nasze usta w pocałunku.
Nie wiem ile czasu nam zajęło wyjście z restaruracji i droga powrotna pełna dotyku, drobnych pocałunków i spojrzeń przepełnionych pragnieniem.
I bardzo mnie to nie obchodzi.
- Kto by pomyślał, że tak niewiele trzeba, żeby cię podniecić? - droczył się ze mną między pocałunkami, urywanymi oddechami i obijaniem się o wszystko co możliwe w drodze do sypialni.
- Do cholery, Harry... - moje pełne irytacji słowa zmieniły się w przeciągły jęk, gdy zassał skórę mojej szyi u podstawy szczęki.
- Spokojnie. - mruknął przy mojej skórze, przyprawiając mnie o gęsią skórkę. Uniósł wzrok, by spojrzeć mi w oczy i niech go szlag, wyglądał tak gorąco... - Zadbam o to, byś zapomniała o wszystkim co cię dręczy. - zapewnił mnie i pocałował mnie.
- Oh, zamknij się. - warknęłam i złączyłam nasze usta w pocałunku.
Nie wiem ile czasu nam zajęło wyjście z restaruracji i droga powrotna pełna dotyku, drobnych pocałunków i spojrzeń przepełnionych pragnieniem.
I bardzo mnie to nie obchodzi.
- Kto by pomyślał, że tak niewiele trzeba, żeby cię podniecić? - droczył się ze mną między pocałunkami, urywanymi oddechami i obijaniem się o wszystko co możliwe w drodze do sypialni.
- Do cholery, Harry... - moje pełne irytacji słowa zmieniły się w przeciągły jęk, gdy zassał skórę mojej szyi u podstawy szczęki.
- Spokojnie. - mruknął przy mojej skórze, przyprawiając mnie o gęsią skórkę. Uniósł wzrok, by spojrzeć mi w oczy i niech go szlag, wyglądał tak gorąco... - Zadbam o to, byś zapomniała o wszystkim co cię dręczy. - zapewnił mnie i pocałował mnie.
_________________________________
Helou ♥
Ile to już czasu? xd
Za dużo, wiem.
Miało być wcześniej, ale za cholerę nie umiałam tego napisać.
Btw, przepraszam za to jaki jest rozdział, mam na myśli krótszy niż zwykle, może niespójny, chaotyczny, jest w cholerę błędów itd. i proszę o wyrozumiałość.
Pisałam go będąc chora i usilnie próbowałam sklecić coś, co da się czytać.
Nadal nie jest ze mną za dobrze, ale na tyle że udało mi się dzisiaj to jakoś skończyć.
Naprawdę, już dawno aż tak ciężko mi się nie pisało więc wybaczcie, że jest krótszy i słaby.
anyways
Nie wiem co mogę napisać o treści, jeśli mam być szczera.
Po prostu typowe #Hulie :D
Trochę #Licky , na poprawę humoru i właściwie tyle xd
Zauwazyłam, ze znowu większość komentujacych gdzieś zeżarło, ale cóż, nadal proszę o pisanie co sądzicie, co się wam podoba, co nie, czy lubicie relację Hulie czy może chcecie mnie za to wszystko sklepać, whateva.
nie oczekuję długich wypracowań, naprawdę.
Dziękuję tym, którzy są i czekają
ściskam mocno, mocno ♥
i właściwie nie wiem co mogę jeszcze napisać so zostawiam teledysk do Hitory, bo OMÓJBOŻE
i życzę wam szybkiego weekendu, mile spędzonych ferii jeśli juz je macie, lub szybkiego ich przyjścia jeśli czekacie, tak jak ja♥
love ya ♥
@sheeranable