piątek, 6 maja 2016

54. Pull over!



*oczami Harry`ego*
  Jak długa może być ta noc?
Spoglądając na zegarek tylko utwierdzam się w przekonaniu, że czas to mój kat.
Minęła zaledwie godzina, a ja czuję jakbym przeżył już dwie wieczności. Każda sekunda mnie dobija.
Od nadmiaru emocji i tych cholernych myśli, czuję że zaraz głowa mi ekspoloduje.
Najgorsza jest ta niemoc. Chciałbym w tym momencie paść na kolana przed leżącą obok mnie Julie i błagać ją, żeby wybaczyła mi kolejną głupotę i zatajoną prawdę.
Zamiast tego leżę w bezruchu i mam wrażenie, że między mną a nią jest co najmniej kilometrowy dystans.
Bycie przez nią odsuwanym i ignorowanym jest o wiele gorsze od jej pretensji i łez. Bo kłótnie chociaż do czegoś prowadzą, a pełne złości milczenie doprowadzają mnie jedynie do szału.
 Cholerny ból głowy nie ułatwia zaśnięcia. Wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej potęguje męczące mnie myśli. Stworzyłem milion scenariuszy jak mogę to wszystko w logiczny sposób wyjaśnić Julie.
Każdy kolejny wydaje się być gorszy od poprzedniego.  Co jest lepszym rozwiązaniem?
Powiedzieć jej prawdę, która pociągnie za sobą potrzebę wyjaśnienia kolejnych moich większych i mniejszych kłamstw i półprawd?
Czy może wymyślić jakąś bezpieczną wersję i zostawić to wszystko za sobą? I oczywiście przysporzyć sobie kolejnych wyrzutów sumienia.
Zdążyłem zauważyć, że moje omijanie prawdy nie zawsze kończy się dla nas dobrze. Ale z drugiej strony mam dużo do stracenia. Jeśli powiem, co dawałem Cody`emu i skąd to miałem, będę musiał się przyznać do narkotyków, a to już nie jest takie łatwe do wybaczenia.
Wiedziałem, że to byłoby zbyt proste, gdyby cała ta sprawa skończyła się tylko na wycofaniu się z "interesu" Damiena. Jedno udało się uspokoić, musiało się zjebać gdzie indziej.
Co robię nie tak? Cały czas staram się robić wszystko co trzeba, żeby być odpowiednim facetem dla Julie, dokłanie takim jakiego potrzebuje. Wszystko robię z myślą o niej, usiłuję wszystko poukładać, a i tak co chwila coś się pierdoli. Po prostu przerasta mnie to.
I właśnie dlatego sam nie wiem co powinienem zrobić, co powiedzieć Julie. Nie wiem co zamierza powiedzieć Cody.
On sam też ma akurat idealną okazję, żeby mnie udupić, tak jak do tej pory się odgrażał. Jeżeli tylko zechce, jest po mnie. A w tych okolicznościach nawet nie łudzę się, że Julie uwierzyłaby mi.
Cholera. Gdyby tylko Julie nas wtedy nie usłyszała, wszystko byłoby prostsze. Nie wspominając o tym, że oprócz Julie, nie nurtowałaby mnie też nagła zmiana zachowania Cody`ego. Nagle z pewnego siebie, bezczelnego idioty zmienił się w zrezygnowanego i zagubionego dzieciaka. Jego wymijające i pokrętne tłumaczenia, które zresztą były bardzo lakoniczne, zastanawiały mnie.
Co mogli dla niego zrobić dwaj kolesie na chaju? Z czym się pogubił?
  Mam ogromny mętlik w głowie. Sam już nie wiem co myśleć, co mam teraz zrobić.
Jedyne czego jestem pewien to, że muszę się kierować tym co jest dobre dla mnie i dla Julie.

***
     Gdy w końcu po wielogodzinnym czekaniu, zobaczyłem na zegarku godzinę siódmą rano, od razu zwlokłem się ostrożnie z łóżka. Nie zmrużyłem oka całą pieprzoną noc i czułem pulsujący ból głowy, nasilający sie z każdą chwilą. Spojrzałem tylko na Julie, opatuloną pościelą. Niesamowicie wierciła się w nocy, bardzo niespokojnie spała. Pewnie mordowała mnie w snach. 
Nawet spróbowałem raz ją przytulić, żeby była spokojniesza, jak zwykłem to robić, ale nawet przez sen szybko się odsuwała. 
 Westchnąłem i możliwie jak naciszej poszedłem do łazienki. Mam szczerą nadzieję, że jeszcze nikt nie wstał, może udałoby mi się zadzwonić do Lou, albo Niall`a i porozmawiać. 
Szybko się ogarnąłem, wziąłem telefon i wyszedłem po cichu z pokoju, Słyszałem własne bicie serca, schodząc powoli po schodach. Ku mojej uciesze, wygląda na to, że wszyscy jeszcze śpią. 
Wypiłbym najchętniej kawę, ale nie chcę ryzykować, że jakimś trafem kogoś obudzę, więc od razu kieruję się na zewnątrz.
Czując rześkie, chłodne powietrze, odetchnąłem z ulgą, nieco mnie to obudziło.
Od razu poszedłem w kierunku ulicy, nie chcąc ryzykować, że ktoś mnie usłyszy. Gdybym tylko pomyślał o tym wczoraj, może nie byłoby tej chorej sytuacji. Cholera.
Oddaliłem się o kilka kroków od wjazdu na teren domu rodziców Julie i usiadłem na krawężniku.
 Niesamowicie spokojna okolica. O tej porze w Northland prawie wszędzie jest ruch, ktoś się gdzieś śpieszy.
Tutaj nie widać żywego ducha.
Idealne miejsce, aby zeżarły mnie wyrzuty sumienia.
   Westchnąłem i wziąłem do ręki telefon. Już od wieczora wiedziałem, że chcę z kimś pogadać, bo zwariuję. Problem w tym, że nie do końca wiedziałem, z kim powinienem pogadać.
Pierwsza myśl to Louis i Niall, zdecydowanie. Tylko kwestia tego, od kogo i co chcę usłyszeć.
Wiem, że Niall doradziłby mi mądrze, przede wszystkim kierując się sercem. Właściwie jestem prawie pewny, że powiedziałby mi, żebym przyznał się do wszystkiego. I tego właśnie się obawiam.
Jednocześnie, tego właśnie chcę.
Cholera, jest ze mną chyba gorzej niż myślałem.
To wszystko przez to, że sam chcę powiedzieć prawdę, ulżyć sobie i w końcu mieć czyste sumienie. A z drugiej strony cholernie się tego boję, wiem że zawiodę jej zufanie, gdy wszystko wyjdzie na jaw. Co zrobię, jeżeli stwierdzi, że to za dużo?
Potrzebuję kogoś, kto popchnie mnie w jedną stronę. Wiem, że Niall popchnie mnie w kierunku prawdy. Tego się boję.
A Lou? Nie wiem. I dlatego mniej obawiam się rozmowy z nim.
Pieprzyć to. 
Nie myśląc już dłużej, wybrałem numer Tomlinsona.
Z bijącym sercem czekałem, aż odbierze, licząc każdy sygnał. Przy czwartym, straciłem nadzieję. Tak jak przeczuwałem, usłyszałem sekretarkę.
Chuj by to wszystko strzelił.
Chyba nie pozostało mi nic innego, jak zadzwonić do Horana...
Tym razem takze nie czekałem, aż strach wygra i nie zadzwonię i szybko wybrałem numer blondyna.
Nic nie poradzę, że wsłuchując się w każdy sygnał, miałem cichą nadzieję, że moze nie odbierze.
- Halo? - usłyszałem głos przyjaciela.
No dobra. 
- Niall, cześć. Słuchaj, jesteś zajęty? - zapytałem, zły sam na siebie za to, jak posrany byłem.
- Nie, coś się stało? - usłyszałem w jego głosie niepokój.
- Nie... To znaczy tak. - westchnąłem.
- Mów, co jest. - powiedział tylko. Po krótce wyjaśniłem mu całą sytuację od mojego potajemnego układu z Damienem po wczorajszą sytuację. I jakieś milion razy miałem ochotę strzelić sobie w ryja, gdy słuchając sam siebie, zdałem sobie sprawę jak bardzo wszystko się popierdoliło.
Sam Niall nawet nie odezwał się słowem, nie przerwał mi i cierpliwie słuchał, do mojego ostatniego słowa.
Słyszałem jak bierze oddech i przygotowałem się na wszystko, co mogę usłyszeć.
- Dobra, po pierwsze: przy najbliższym spotkaniu urwę ci jaja za to, że nie odezwałeś się słowem o Damienie i o tym, że nadal w tym siedzisz. - wywróciłem oczami na jego słowa. Mogłem się tego spodziewać. - Po drugie: ja pierdole Styles, nie wierzę, że wpakowałeś się w takie gówno. I dlaczego w ogóle nie powiedziałeś Julie od razu o sprawie z Damienem?
- Kurwa Niall, jak? ,,Hej kochanie, nie mam czasu dzisiaj wieczorem, jadę opylać narkotyki, spotkamy się później"?
- Nie idioto, ale mogłeś jej powiedzieć jak już ze wszystkiego się wycofałeś. Wtedy miałbyś czyste konto.
Cholera, o tym to nie pomyślałem.
- Dobra Horan, masz rację ale błagam Cię, potrzebuję rady co robić. - jęknąłem. Przysięgam, mam dosyć wszystkiego.
- Rozumiem, sorry Hazz. Powiem ci szerze, tkwisz w zajebistym gównie. - zaczął.
- Powiedz mi coś, czego nie wiem. - westchnąłem.
- I moim skromnym zdaniem - ciągnął dalej - najlepszym wyjściem jest powiedzenie Julie wszystkiego, od początku do końca. Mówię poważnie stary, im wcześniej tym lepiej. Potem nagle znowu coś wyskoczy i co? Nie wiesz ile kłamstw Julie jest w stanie ci wybaczyć i lepiej tego nie testuj.
CHOLERA.
- Bałem się, że to powiesz. - mruknąłem zrezygnowany.
- Domyślam się. Bo ty nie dzwonisz po radę co masz robić. Ty już wiesz co powinieneś zrobić, Harry. - powiedział pewnie. - Tylko jesteś tchórzem, więc ktoś musi cię kopnąć w dupę, żebyś miał odwagę chociaż raz zrobić coś mądrego.
I tak bardzo jak mi się to nie podoba, tak Niall ma pieprzoną rację.
Westchnąłem ciężko.
- Tylko co jeśli to będzie za dużo, żeby Julie mi wybaczyła? - zadałem pytanie, które najbardziej mnie dręczyło.
- Nie wiem, Hazz. Ale musisz to zrobić, zaufaj mi.- powiedział.
Nie mam innego wyboru. 
- Cholera, dobra Niall. Zrobię to. Dzięki stary. W ogóle jak tam Lucy? - zapytałem, nie chcąc wyjść na kompletnego dupka.
- Oboje wiemy, że wcale nie masz teraz ochoty o tym gadać, Hazz. Wszystko w porządku, a o reszcie porozmawiamy, kiedy ogarniesz to całe gówno. Dzwoń, jak będzie po wszystkim, w każdej chwili wychodzę z tobą na piwo.
Niall jest naprawdę dobrym przyjacielem. Zdecydowanie.
I co ważniejsze, mimo moich zajebistych obaw, wiem co zrobię.
- Dziękuję, stary, - powiedziałem z ulgą. - I przepraszam.
- Nie ma sprawy, Hazz. W razie czego, dzwoń. - zapewnił mnie.
Pożegnaliśmy się i rozłączyłem się.
Okej, tego właśnie potrzebowałem. Już miałem wstawać i wracać do domu, gdy zobaczyłem, ze mam nieodebrane połączenie od Lou.
Szybko do niego oddzwoniłem. Muszę mu powiedzieć co się dzieje,
Jakby nie patrzeć, jeszcze kilkańaście minut temu tylko on i Zayn wiedzieli wszystko o Damienie i Cody`m.
- Hazz? Czy jest jakieś logiczne wytłumaczenie na to, że w mój pieprzony wolny dzień, dzwonisz do mnie o 7 rano? - usłyszałem jego zaspany głos.
- Siema Tommo. Wybacz stary, że cię obudziłem, ale wszystko się u mnie zjebało i potrzebowałem z kimś pogadać, złupiałem i nie wiedziałem już co mam kurwa robić. - westchnąłem.
- Zaraz, moment. Co się stało? - zapytał już bardziej rozbudzony.
Szybko powiedziałem mu wszystko, na szczęście w tym przypadku nie było tego tak dużo, bo większość już wiedział.
- Ty kretynie! Co ty odjebałeś, stary!
- Tommo, wiem. - syknąłem.
- Mówiłem, żebyś to jakoś ogarnął i zaczął jej mówić chociaż o części z tego całego syfu, bo będzie chujnia, to nieeeee! Naprawdę Styles, zjebałeś to. - kontynuował w najlepsze opieprzanie mnie, jeszcze bardziej mnie denerwując.
- Dobra, czaję Tommo. - starałem się mu przerwać.
- W ogóle, jak można być takim tępym ciulem, żeby kłócić się w najlepsze pod jej domem? Wyobraź sobie stary, że ta dziewczyna, tak samo jak jej ojciec i ta cała macocha, mają uszy! A myślałem, że tylko Horan spał na biologii...
- Kurwa, Tommo, już dotarło! - zawołałem. - Już wiem co mam robić, skończ.
- Wiesz co masz robić? To coś nowego, stary, jestem szczerze zaintrygowany. - powiedział z ironią.
Wywróciłem oczami.
- Możesz przestać mi dopierdalać, Lou? Naprawdę nie mam na to siły, żeby wysłuchiwać twojego sarkastycznego pieprzenia.
- Dobra, już! - westchnął.- Powiedz mi geniuszu, co zamierzasz?
- Powiem jej w końcu prawdę. - odparłem.
- No, na mówienie prawdy to już chyba trochę za późno, nie sądzisz? - prychnął.
- Jak to?
- Nie no, ty naprawdę jesteś jakiś opóźniony w rozwoju! Od kilku miesięcy ci gadam, że musisz zacząć być szczery z Julie, a ty dochodzisz do tego wniosku dopiero, gdy tkwisz już w jednym, wielkim gównie, stary. Gratuluję, naprawdę. - powiedział z przekąsem.
- Tommo, naprawdę nie wkurwiaj mnie. - warknąłem.
- Sorry Hazz, ale naprawdę jesteś idiotą. I moim zdaniem jest już za późno na twoje olśnienie, że powinieneś powiedzieć prawdę, Styles.
- Co ty gadasz? - zapytałem głupiejąc coraz bardziej.
- Harry, dobrze wiesz, że jestem zwolennikiem bycia szczerym, zwłaszcza jeśli w grę wchodzi kobieta, bo po tym gatunku można się spodziwać wszystkiego i o ile ci zależy, to lepiej jest być szczerym i dostać po mordzie niż kłamać, a potem dostać torbę ze swoimi rzeczami, wystawioną za drzwi. Ale całkiem poważnie stary, ty w tej chwili zaplątałeś się już tak bardzo, że Bóg jeden wie jak Julie zniesie taką ilość informacji naraz, gdy do tej pory była niczego nieświadoma i myślała, że tak dobrze cię zna.
Przymknąłem powieki i przetarłem twarz dłonią. Przysięgam, zaraz zwariuję.
- Chwila, Tommo. Czy ty mi kurwa próbujesz powiedzieć, że nie powienienem mówić Julie prawdy? - zapytałem, tracąc resztki cierpliwości.
- Nie wierzę, że to mówię, ale tak. Po prostu wygląda to bardzo chujowo stary, nawet dla mnie, gdzie wiedziałem o większości spraw, a Julie nie wie o niczym. Sam mówiłeś, że kłócicie się za każdym razem, gdy twoje kłamstwo wyjdzie na jaw, co będzie gdy na jaw wyjdzie kilkanaście tych kłamstw? Tu chodzi o zaufanie, Styles. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak ciężko jest je odbudować, zwłaszcza jak porządnie je spieprzysz. Czasami trzeba wybrać mniejsze zło. Przynajmniej ja tak uważam.
  Aż zaniemówiłem. Jeżeli mówiłem, że wcześniej miałem mętlik w głowie, to kurwa kłamałem, bo to co dzieje się w niej teraz, to jest istny chaos.
- Nie możesz mi mówić teraz takch rzeczy Louis. - powiedziałem zdenerwowany.
- Harry do cholery! Wiem, że to chujowe, ale naprawdę możesz ją stracić, rozumiesz? Chciałeś wiedzieć, co myślę, więc ci mówię. Co ty z tym zrobisz, to już twoja decyzja. To twoje życie. Ale musisz się liczyć z pewnymi rzeczami, stary. Na przykład z tym, że Julie może po prostu mieć dość i ma do tego święte prawo. - powiedział spokojnym tonem.
Nie wierzę w to, co się dzieje, No kurwa mać.
I właśnie to jest najgorsze. Chcę powiedzieć prawdę, ale wiem czym to grozi i za cholerę nie chcę, żeby moje i Lou przypuszczenia się sprawdziły.
- Teraz to zgłupiałem do reszty, Tommo. - mruknąłem zrezygnowany.
- Wiem, Hazz. I przykro mi to mówić, ale naprawdę musisz sam zdecydować co będzie lepsze. Znasz moje zdanie, ale będę po twojej stronie niezależnie od tego, co zrobisz. Albo okłamiesz ją ostatni raz, albo pierwszy raz powiesz jej całą prawdę.
Westchnąłem ciężko.
- Kurwa, dobra Tommo... Dzięki stary, muszę sobie to jakoś poukładać i się zastanowić, a niewiele już czasu mi zostało. Odezwę się do ciebie później, dobra?
- Jasne, Harry. Trzymaj się. - powiedział zmartwionym głosem i pożgenaliśmy się.
Miałem ogromną ochotę cisnąć telefonem o ziemię.
Podsumowując tą chorą sytuację mam dwa wyjścia. Albo chociaż raz być szczerym od początku do końca i ryzykować, że stracę Julie, albo kolejny raz skłamać i jakoś ją przy sobie zatrzymać.
Cóż, kłamstwo jest chujowe ale bezpieczne.
Prawda przyniosłaby mi ulgę, ale może mi rozjebać związek.
Jedyne co wiem, to że kocham Julie i chcę tylko jej szczęścia ze mną.
 - Harry? - usłyszałem nagle głos za moimi plecami. Obejrzałem się.
Przede mną stał nie kto inny, jak Cody z papierosem w dłoni.
- Wygląda na to, że to ja. - mruknąłem nieco zgryźliwie i ponownie spojrzałem przed siebie, niezaintersowany jego towarzystwem. Jest ostatnią osobą, którą chciałbym teraz widzieć.
- Co tu robisz? - zapytał jak gdyby nigdy nic.
Jezu, czy on może się po prostu odczepić?!
- Siedzę. - burknąłem.
Nic nie powiedział, tylko usiadł obok mnie na krawężniku.
NO BŁAGAM.
- Nie masz przypadkiem czegoś do roboty? - zapytałem podirytowany.
- Jakoś nie mam ochoty tam wracać. - odparł tylko, nie zważając na mój ton.
- A ja jakoś nie mam ochoty na towarzystwo, więc byłbym wdzięczny, gdybyś sobie palił gdzie indziej. - warknąłem.
- Kurwa, przepraszam, okej?! - zawołał zdenerwowany. - Naprawdę przepraszam za to, co się wczoraj stało i za to, że masz teraz przejebane z Julie! Nie chciałem jej w to mieszać.
- Zabawne, jakoś miałeś inne zdanie gdy odgrażałeś się, że powiesz o mnie Julie. - prychnąłem.
- Bo byłem głupi i zdesperowany, okej?! Przecież nic bym jej nie powiedział. - wyrzucił ze złością niedopalonego papierosa.
- Czy ty siebie kurwa słyszysz?! Mówisz, że nic byś jej nie powiedział? Więc po to ja kurwa, wypruwam sobie flaki, żeby zamknąć ci usta, a ty teraz mówisz mi takie rzeczy?! - mówiłem wściekły.
Nie wierzę w to co słyszę, no nie wierzę.
- Kurwa, PRZEPRASZAM! Co mam jeszcze zrobić?! - zawołał chłopak.
- Może na przykład zacząłbyś myśleć i odwalisz się od mojego życia?! - zasugerowałem ze złością i wstałem.
- Nie wiesz czemu to wszystko robiłem, więc przestań już mnie oceniać i łaskawie pogadaj ze mną o Julie! Podobnie jak ty, chcę tylko jej dobra!
- No niesamowite, kochający braciszek się znalazł! Czas najwyższy! - mówiłem ze złością.
Nie widziałem jeszcze drugiego tak popieprzonego egoisty jak Cody, przysięgam.
I jeśli zaraz się nie zamknie, dostanie ode mnie w ryj.
- Mówię poważnie. - warknął.
- Ach tak? Więc co zamierzasz zrobić, żeby uszczęśliwić Julie? Udupić mnie? Powiedzieć jej wszystko o mnie, w taki sposób, zeby nigdy więcej nei chciała mnie widzieć?! - byłem bliski istnej furii.
- Nie, kurwa, posłuchaj mnei chociaż przez chwilę! - wstał i podszedł do mnie.
- Nie pieprz głupot, nie jestem tak głupi, żeby ci uwierzyć! - powiedziałem ze złością i chcąc uniknąć rzucenia się na niego z pięściami ruszyłem w kierunku domu.
- Mówię poważnie, posłuchaj mnie! - zawołał i złapał mnie mocno za ramię. Momentalnie się zatrzymałem i zmierzyłem go wzrokiem, czując rosnącą wściekłość.
Muszę skupić się na tym, żeby nic chujowi nie zrobić, bo z tego się już nie wytłumaczę.
Wziąłem głeboki oddech i wyszarpnąłem ramię z jego uścisku.
- Mów. - warknąłem.
- Powiemy Julie taką wersję wydarzeń, jaką będzie  stanie przyjąć bez znienawidzenia mnie albo ciebie.
- Nie wiemy, ile słyszała. - powiedziałem, siląc się na spokojny ton.
- Dlatego pójdziemy w sprawy narkotyków. Powiem jej, że wplątałem się w jakieś ciemne interesy i chciałem twojej rady, czy pomocy bo wiem co robiłeś w przeszłości. Ty się na mnie wkurwiłeś, zaczęliśmy się kłócić, ale to wszystko.
- Ona oszaleje, jak usłyszy, że wplątałeś się w narkotyki. -  zauważyłem.
Czy to możliwe, że on naprawdę nie chce krzywdzić Julie i co ważniejsze, nie chce przy okazji mnie usunąć z jej życia?
- Dlatego powiem, że wszystko jest już pod kontrolą, a chodziło o jakiegoś mojego bliskiego kumpla. Wszystko w bezpieczny sposób, żeby nie miała się o co martwić zarówno z mojej jak i z twojej strony. - powiedział poważnie.
- Jedno pytanie, dlaczego nagle chcesz pomóc? Skąd ta nagła zmiana? - zapytałem niefunie.
- Wyobraź sobie, że nie jestem aż takim dupkiem na jakiego wyglądam i nigdy nie chciałem źle dla Julie. Naprawdę ją lubię i nie chcę rozwalać ani twojego i jej związku, ani związku Charlesa i mojej mamy. - powiedział szczerze, a przynajmniej takie odniosłem wrażenie.
- Więc czego chciałeś? - dopytywałem, nie mogąc zrozumieć jego zachowania.
Wyraźnie spiął się na moje słowa.
- Twojej pomocy, ale najpierw musiałem być pewien, że zrobisz to, co poproszę, bez wpieprzania mnie w gówno, tak jak tamci kolesie, dla których były te dragi. - odpowiedział po chwili zastanowienia.
- W co ty się wpierdoliłeś, że zadałeś sobie taki trud knucia tego wszystkiego? Ta twoja dziewczyna o tym wie? - zapytałem niewiele z tego wszystkiego rozumiejąc.
-Nie i się nie dowie.  To już nieistotne, sam to ogarnę. - uciął i chciał mnie wyminąć, ale tym razem to ja go zatrzymałem. Chciał wyrwać rękę, ale przytrzymałem go.
- Nieważne jak bardzo cię nie lubię, ale jeśli nadal tkwisz w jakimś syfie, to mogę spróbować cię z niego wyciągnąć, bo Julie nie zniosłaby, gdyby coś stało się twojej szanownej, zakłamanej dupie. - powiedziałem poważnie, patrząc mu w oczy.
- Najpierw załatwmy sprawę z Julie, Styles. Chcę mieć to już za sobą. - powiedział.
- Chcesz jej wcisnąć to gówno? - zapytałem z powątpiewaniem.
- Po prostu słuchaj co mówię i graj w moją grę, Harry. Akurat kłamać umiesz. - powiedział bez cienia złośliwości. Puściłem jego ramię i pozwoliłem, by poszedł w stronę domu.
Za każdym razem gdy myślę, że już bardziej skomplikować się to wszystko nie może, okazuje się, że jednak może.



*oczami Julie* 

- Dziękuję wam za wszystko. - mówiła z szerokim uśmiechem Rylie, wkładając ciasto od Samanthy do torby,
- To my dziękujemy skarbie, że spędziłaś z nami czas. - powiedziała Samantha.
- Zawsze jesteście tu mile widziani. - dodał mój tata, obejmując Samanthę w pasie.
- Dobra, dobra, przywiozę wam ją jeszcze! - zaśmiał się Cody wchodząc do pokoju i biorąc torbę od Rylie.
Uśmiechałam się razem ze wszystkimi, mimo że nie miałam na to zbytniej ochoty.
- Mam taką nadzieję! - powiedziała radośnie Samantha.
Widać, że Rylie jest mimo wszystko speszona całą uwagą, jaka została wokół niej skupiona. Jest naprawdę nieśmiałą dziewczyną. Kompletne przeciwieństwo Cody`ego.
- Zbieramy się? - zapytałam Cody`ego. Nic nie poradzę, że mimo uśmiechu przyklejonego do mojej twarzy, nadal gdy muszę się odezwać do niego, czy Harry`ego, mój ton się zmienia.
- Tak. - odparł nieco zgaszonym głosem, Cały czas patrzył na mnie przepraszającym wzrokiem.
Cholera, naprawdę mam już dość tej niewiedzy. Chcę jak najszybciej odwieźć Rylie i w końcu dowiedzieć się prawdy.
 Skinęłam tylko głową i po pożegnaniach dziewczyny z Samanthą i tatą, wsiedliśmy wszyscy do auta.
Cody prowadził auto, Rylie usiadła z przodu, a ja i Harry z tyłu.
Przez całą, okropnie dłużącą się drogę, starałam się brzmieć wesoło i rozmawiać z Rylie. Nie było to łatwe biorąc pod uwagę palące spojrzenie Harry`ego i ogromny stres.
Bałam się tego co mogę usłyszeć za najbliższe pół godziny. A jeszcze bardziej bałam się, czy mogę wierzyć w to, co Harry mi powie.
    W końcu, po kilkudziesięciu okropnie trudnych minutach, doatrliśmy na miejsce i pożegnaliśmy się z Rylie. Zastanawiałam się, czy Cody powiedział jej o tej awanturze z Harry`m, ale zważywszy na ich ciepłe pozegnanie i brak napięcia między nimi, kiedy w drodze rozmawialiśmy, myślę, że nic nie powiedział.
Z bijącym sercem wsiadłam do auta, na miejscu Rylie. Nie chciałam znowu siadać koło Harry`ego.
Cody nie skomentował mojego zachowania, widać było po nim, że czuł się winny.
Niesamowice dręczyło mnie to, że nie wiem co się stało.
Cody kierował się do domu taty, nikt nie odzywał się nawet słowem. Miałam wrażenie, że moje łopoczące serce słyszeli wszyscy, o ile nie całe miasto.
Gdy przejeżdżaliśmy spokojniejszą drogą, zebrałam się na odwagę.
- Zatrzymaj się. - powiedziałam. Cody na dźwięk mojego głosu aż drgnął, ale posłusznie zwolnił.
- Julie... - usłyszałam Harry`ego, ale nie zareagowałam.
Gdy samochód się zatrzymał, wysiadłam z niego, zaraz za mną, wysiedli i oni. Odeszłam bardziej w stronę lasu, by było więcej spokoju. Nie wiem jak moje serce do tej pory wytrzymało takie tempo bicia.
W końcu odwróciłam się do nich i wzięłam głęboki oddech.
- Czy teraz mogę się dowiedzieć co miała znaczyć tamta awantura? I błagam, nie okłamujcie mnie, bo nie zniosę tego. - powiedziałam ostrym tonem, patrząc na Harry`ego.
- Julie, naprawdę nie.. - zaczął mówić Cody, ale nie dane było mu skończyć.
- Nie, Cody, - przerwał mu Harry.
Spojrzałam na nich zdezorientowana. Cody też patrzył na niego zaskoczony.
- Proszę Cię tylko, żebyś wysłuchała mnie do końca, to dla mnie bardzo ważne. I wiem, że będziesz na mnie wściekła po tym co usłyszysz, ale musisz wiedzieć, że bardzo mi na tobie zależy i cię kocham. Popełniam chujowe błędy, ale zwsze wszystko staram się robić dla twojego dobra. - mówił patrząc mi w oczy, a ja cała struchlałam. Co on chce mi powiedzieć?
Wziął głęboki wdech i zaczął mówić dalej.
- Od dłuższego czasu jest coś, o czym ci nie powiedziałem. - na te słowa serce podeszło mi do gardła.- Nie zrobiłem tego dlatego, że nie chciałem, żebyś źle o mnie myślała. Mianowicie, sama wiesz jaką mam przeszłość. Jako jedyny z chłopaków, mimo upływu czasu, nadal tkwiłem w tym gównie i współpracowałem z jednym dilerem. Dawał mi towar, ja go dostarczałem, zbierałem kasę i zawoziłem dilerowi, za co dostawałem pokaźne sumy. Trwało to długo i nie przeszkadzało mi to, zdarzało się, że coś podbierałem i miałem jakieś zielsko dla siebie. Było tak do momentu, gdy między nami zaczęło się robić poważnie, gdy zacząłem coś do ciebie czuć. Od tego czasu, chciałem tylko zrobić wszystko, żeby być facetem, jakiego potrzebujesz. Zacząłem wtedy myśleć, żeby się z tego syfu jakoś wyplątać. I w końcu mi się udało, wycofałem się z tego, nie mam z tym już nic wspólnego. I w tym momencie też pojawił się Cody. - spojrzał na chłopaka, który miał wcale nie lepszą minę ode mnie. Ja tylko stałam, słuchałam i sama nie wiedziałam co mam myśleć, co w ogóle się dzieje. Kiedy to wszystko się działo?
- W każdym razie - ciągnął dalej - Cody wiedział, co robiłem, myślał że robię to nadal. Sam miał trochę problemów, więc stwierdził, że wykorzysta znajomość ze mną. Nie chciałem się na nic zgadzać, ale miał jeden istotny argument. Mogł ci wszystko powiedzieć, a ja chciałem być w twoich oczach idealny, a przynajmniej warty twojej uwagi. Dlatego na wszystko poszedłem, zgadzałem się na wszystko... - mówił dalej, ale ja w pewnym momencie otrzeźwiałam i zdołałam coś z siebie wykrztusić.
- Wszystko, czyli co? - zapytałam trzęsącym się głosem.
Harry westchnął i spojrzał na Cody`ego.
 - Dawał mi narkotyki za darmo. - powiedział Cody, a we mnie się zagotowało.
- Czy ty jesteś normalny?! - zawołałam z pretensją do Harry`ego.
- Julie, naprawdę, zmuszałem go,szantażowałem go, rozumiesz? - powiedział szybko Cody, a mnie zrobiło się niedobrze.
- Co?! - zapytałam z niedowierzaniem. - Kim wy w ogóle jesteście?!
- Błagam cię Julie, wiem jak to wygląda, ale oboje mamy swoje powody. - powiedział Cody.
- Jakie? - warknęłam.
- Miałem zatarg z dwoma ćpunami, nie wiedziałem co mam zrobić, Harry był moją jedyną opcją, więc wykorzystałem to co o nim wiedziałem przeciwko niemu i kurewsko tego teraz żałuję. - powiedział chłopak.
Nie wierzę. Czy to  w ogóle się dzieje naprawdę?
- A ty jaki miałeś powód? - zapytałam Harry`ego z nienawiścią.
- Kocham cię. - odparł po prostu, a ja się roześmiałam. Naprawdę mnie to w tej chwili rozbawiło.
Widziałam ból w jego oczach, gdy po prostu się śmiałam, ale nic mnie to w tym momencie nie obchodziło.
- Bardzo cię przepraszam, Julie. - powiedział cicho Cody.
Powstrzymałam się od chamskiego komenatarza i skupiłam się na tym, żeby nie dać im obu w twarz.
- Chciałem to wszystko jak najszybciej skończyć, żeby nie musieć już więcej niczego przed tobą ukrywać. Przysięgam Julie, chciałem już mieć to wszystko z głowy i móc zając się tym co naprawdę ważne, czyli tobą. Wczoraj, usłyszałem rozmowę Cody`ego z jednym z tych typów. Sam nie wiedziałem, że te prochy nie są dla niego, że on sam ma kłopoty. Więc kiedy już to z niego wydusiłem, wściekłem się i zaczęliśmy się kłócić. Wtedy ty przyszłaś... - urwał, nie wiedząc już co więcej powiedzieć.
- Czy ty chociaż przez chwilę pomyślałeś, jak ja mogę się z tym czuć? - zapytałam go, dusząc w sobie łzy. Wszystko co właśnie mi powiedział, nadal było dla mnie niezrozumiałe i okropne. Po prostu nie wierzę, że przez tak długi czas mógł przede mną ukrywać tyle rzeczy i że mógł być na tyle nieodpowiedzialny, żeby dawać Cody`emu narkotyki.
Nie mieści mi się to w głowie. Jak ja mogłam niczego nie zauważyć? Przecież musiał mieć jakieś potknięcia, jak mogłam być tak ślepa?
- Naprawdę przepraszam. Wiem, że jesteś wściekła i zawiedziona, ale uwierz mi, że wtedy myślałem, że robię dobrze, chroniąc cię przed tym całym gównem. Kocham cię i wszystko robiłem dla ciebie. - mówił szczerze. Albo i nie.  
- Twierdzisz, że wszystko przede mną ukrywałeś i dawałeś narkotyki Cody`emu dla mojego dobra i z miłości do mnie? Czy ty siebie słyszysz?! - syknęłam.
- Wiem jak to wygląda Julie, wiem. - mówił spokojnie i ruszył w moją stronę, ale od razu zrobiłam krok w tył.  Zatrzymał się.
- Naprawdę jesteś dla mnie najważniejsza, Julie. I bardzo cię za to wszystko przepraszam.
- To coś nowego. - prychnęłam. - Zazwyczaj nawet nie wysilasz się na przeprosiny. Szkoda, że tak wolno wcielasz w życie to, co cię proszę. - powiedziałam rozżalona.
- Julie... - zaczął, ale mu przerwałam.
- Nic już nie mów. - ucięłam.  - Ta sprawa z tymi facetami jest już załatwiona? Wszystko jest w porządku? - zwróciłam się do Cody`ego.
- Tak... - powiedział.
- Jesteś pewny?
- Tak. - odpowiedział.
- Możemy już jechać do domu, proszę? - powiedziałam tylko, walcząc ze łzami cisnącymi mi się do oczu. Sama nie wiem czy jestem bardziej wściekła, smutna, zawiedziona czy zraniona.
Nie mogę w ogóle skupić myśli.
- Oczywiście, Julie. - powiedział spokojnie Cody i bez słowa ruszyłam do samochodu.
- Julie... - zaczął Harry.
- Nie będziemy tutaj o tym rozmawiać, Harry. - powiedziałam tylko.


___________________________________________

niesprawdzany, więc wybaczcie
wszelkie błędy :<

Szczery Harry, coś nowego :D
Się narobieeeełooo XD 
Charakter Hazzy nie jest taki zwyczajny jakby się wydawało, huh? 
Swoją drogą, mam nadzieję, że zaczynacie zauważać to, jak wygląda związek Harry`ego i Julie. 
Chyba trzeba czegoś więcej niż tylko szczere uczucie, nie? 

już niedługo będzie wiadomo co w ogóle dzieje się w życiu Cody`ego i jak się w to wszystko wplątał. 
i już się mogę doczekać tego momentu :3 

baj de łej
dziękuję każemu kto to jeszcze czyta, odwiedza i wytrzymuje moją niesystematyczność,
 chwała Ci za to ♥

I byłabym bardzo wdzięczna, 
jakbyście poleciły mi w komentarzach jakieś
fajne filmy, właściwie nieważne jakiego gatunku.

Miłego weekendu i słonecznej pogody misie ♥
tt: @sheeranable




11 komentarzy:

  1. kurwa. mać.
    po pierwsze : nareszcie
    po drugie : dlaczego?
    po trzecie : nie nie nie
    po czwarte : tak tak tak
    po piąte : nadal nienawidze tego chuja
    po szóste : ciebie kocham za to bardziej niż zwykle
    po siódme : zakrztusiłam się piwem w pewnym momencie i to twoja wina
    po ósme : dziękuję za dzień w którym w końcu powiedzieli prawdę
    po dziewiąte : zaklinam dzień w którym powiedzieli prawdę
    po dziesiąte : czekam na nexta mimo że wcale mnie ten żółtek napaćkany nie interesuje
    love you max <3
    polecam obejrzeć po raz kolejny niezgodną dla samego patrzenia na Czwórkę, dziękuję za uwagę :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super :) czekam na kolejny :) polecam Ugotowany, Zjawa oraz Siedem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekamy . Super :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. jak już będę po egzaminach z ekonomii, czyli jakoś na koniec czerwca xx

      Usuń
  5. Nie moge doczekac sie nastepnego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaczyna się tworzyć :>

      Usuń
    2. Uwielbiam tę historię. Masz talent ale w ogóle nie szanujesz tych, którzy czytają tę historię. Czekamy na rozdział. Tygodniami. Miesiącami. Rozumiem, że ff jest twoim hobby lub sposobem na spędzenie wolnego czasu. Ale cholera uszanuj ludzi. Nie mówię,żeby rozdział pojawiał się zw tygodniu, (było by super)ale to min. raz w miesiącu czy raz na dwa tygodnie było by spoko. Historia Julie i Harrego jest świetna, naprawdę masz talent. Wykorzystaj go.
      Still waiting.- Nelly

      Usuń
  6. Dziś juz 11 lipca. Kiedy następny? ��

    OdpowiedzUsuń