Dedykacja dla Ady Siek i Milenki Lis ♥
*oczami Julie*
-Hm, za krótka, za długa, do tej nie mam butów, do tej nie mam torebki, w tej wyglądam grubo, tej nie lubię, ta jest pechowa...
Przerzucałam zawartość mojej szafy w poszukiwaniu sukienki odpowiedniej na rocznicę ślubu dziadków Harry`ego, która była już jutro. Jak słowo daję, jeszcze dzisiaj będę musiała lecieć kupować jakąś kieckę. Starałam się zignorować uczucie stresu, które już we mnie siedziało. Powtarzałam sobie ze ja nie mam się czgeo bać, że Harry ma gorzej, ale to nie sprawiało, że czułam się lepiej, wręcz przeciwnie.
Gryzło mnie też sumienie. Nadal nie powiedziałam Vic o Dylanie. Przecież ona też nie miała pojęcia o tym, że Dylan był człowiekiem Mike`a.
Że nas okłamywał.
Może i Vic jest wyluzowana i do wszystkiego podchodzi z dystansem i nie załamuje się byle czym.
Ale jeśli w grę wchodzą tak bliskie osoby i kwestie zaufania, to takie sytuacje uderzają w nią dwa razy bardziej.
Będzie mi miała za złe, ze dopiero teraz jej mówię, to na pewno. I wcale się nie dziwię, na jej miejscu byłabym wściekła.
W końcu wpadła mi w ręce kremowa, skromna sukienka. Bingo. Czarna marynarka, czarne szpilki i moja ulubiona kopertówka i będzie super. NO W KOŃCU.
Zadowolona z siebie zaczęłam się zastanawiać nad fryzurą i makijażem.
Zadzwonił mój telefon.
Serce zabiło mi mocniej a stres powrócił gdy na wyświetlaczu zobaczyłam imię Dylan.
Cała drżąc odebrałam.
-Halo?
-Cześć Shawty. - usłyszałam jego wesoły głos. Mi w przeciwieństwie do niego, nie było tak wesoło.
-Cześć Dylan.
-Mhm. - mruknęłam, co nie nadawało się na żadną odpowiedź ale nie dbałam o to. Teraz czułam tylko złość i żal.
Najwidoczniej zbiło go to z tropu bo zawahał się chwilę zanim mówił dalej.
-W każdym razie chciałem zapytać jak po weselu.
-Dobrze. - odpowiedziałam krótko.
-Hm, nie jesteś zbyt wylewna. - zauważył. No brawo.
-No. - mruknęłam chłodno. - Ale za to masz pozdrowienia od Harry`ego Styles`a.
Cisza z jego strony.
CZYLI TO JEST CHOLERNA PRAWDA.
Cały czas miałam nadzieję mimo wszystko, że Harry się pomylił, albo że nie o tym Dylanie mowa, albo chociaż że to wszystko podkoloryzował. Teraz moja nadzieja zniknęła w całości.
-Oh, to ciekawe bo nie kojarzę gościa. Ale nieważne, też przekaż pozdrowienia, ktokolwiek to jest. - usiłował zabrzmieć wesoło ale nie wyszło mu. Albo wyszło, ale ja wiedziałam to wszystko jest fałszywe.
-Pewnie, przekażę. Gemmie też przekazać? - zapytałam gorzko.
Znowu cisza. Tak bardzo oczywiste.
-Teraz zapomniałeś języka w gębie? Nie masz pod ręką jakiegoś kłamstwa, które mógłybyś mi wcisnąć? - drążyłam.
-Julie... Nie wiem skad o tym wiesz i nie wiem ile wiesz ale...
-No właśnie w tym problem, że wiem wszystko Dylan. Albo nie, wiesz, największy problem jest w tym, ze nie dowiedziałam się tego wszystkiego od Ciebie. - wyrzuciłam.
-Julie, z Gemmą samo tak wyszło, nie spodziewałem się, że...
-SAMO TAK WYSZŁO?! - wpadłam w szał.
-Julie, byłem młody i głupi...
-Głupi byłeś na pewno! A ja jeszcze głupsza, że nic nie zauważyłam, że tak naprawdę pomagasz komuś takiemu jak Levine!
Cisza. Ha.
-Tak, to też wiem, Dylan. Powiedziałam, wiem już wszystko. I zgadnij, co? NIE OD CIEBIE.
-Julie, ja naprawdę...
-Nie, Dylan! Nawet jeśli kilka lat temu nie chciałeś mi o tym mówić, to teraz miałeś okazję, żeby pogadać ze mną szczerze. Pytałam dwa razy czy znasz Harry`ego. Zaprzeczyłeś. Nawet się nie zawahałeś. A skoro twierdzisz że to wszytsko minęło, że BYŁEŚ młody i głupi, albo to nie tak jak wygląda, to miałeś idealną okazję, żeby o tym ze mną porozmawiać. Nie zrobiłeś tego.
-Bo zostawiłem to za sobą, teraz jestem....
-Kłamcą? Nie, Dylan, mylisz się. Kłamcą jesteś już od dobrych paru lat. I nic się nie zmienia. Poza moją łatwowiernością, z której mnie w tym momencie wyleczyłeś. Cześć, Dylan. - rozłączyłam się.
Cisnęłam telefonem przed siebie. Odbił sie od mojego łóżka i leży na dywanie. Oddychałam szybko i cieżko. Cholera mam łzy w oczach. To jest cholerna prawda,
Cudownie. Nie sądziłam nigdy, że zawiodę się na Dylanie. Nigdy.
Telefon zadzwonił. Imię Dylana na wyświetlaczu kuło mnie w oczy. Szybko wzięłam telefon i zablokowałam jego numer. Mam dość kłamstw.
Nie jestem teraz gotowa na rozmowę z nim, albo co gorsza kłótnię.
Gorzej, bo muszę sie zebrać w sobie by w końcu powiedzieć o wszystkim Vic,..
*dzień później*
Czuję się średnio po tak emocjonującym, jeśli można to tak nazwać tygodniu. Ślub, Dylan, Harry… HARRY.
Po wczorajeszej konfrontacji z Dylanem, Harry do mnie wpadł. Wiedział, ze coś jest nie tak, ale nie chciałam mu mówić o co chodzi. Zrozumiał i nie drążył. Zamiast tego... przytulił mnie. I powiedział, że niezależnie o co chodzi, ułoży się.
Cholera, chyba nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęłam go lubić. Cóż, bardzo lubić.
NIE WIEM. Po prostu nie umiem się określić. Harry`ego lubię jakoś.. inaczej. W dziwny i pokręcony sposób. Niby działa mi na nerwy jak nikt inny, miałam ochotę go zabić aż nienaturalnie często, ale go hm, lubiłam.
Lubiłam nasze droczenie się, jego głupie teksty a szczególnie te momenty gdy zamieniał się w tego szczerego Harry`ego.
Oczywiście po jego wyjściu wrócił smutek. I stres. Silniejszy bo nie tylko przed dzisiejszym dniem ale i przed rozmową z Vic. Oczywiście stchórzyłam i nic jej nie mówiłam. Nie mogę. Boję się jej reakcji. Na pewno długo będzie na mnie zła, że zwlekałam tyle. Muszę odczekać i sama oswoić się z tym wszystkim.
Czułam stres przed dzisiejszym spotkaniem z rodziną Harry`ego. Właściwie, niewiadomo jaka będzie ich reakcja, nie wiem, czego się spodziewać. Pocieszam się tylko, że chociaż jego dziadkowie będą dla nas życzliwi. Zrobiłam sobie loki i makijaż.
Spojrzałam na godzinę i momentalnie zestresowałam się jeszcze bardziej. Zostało pół godziny do przyjazdy Harry`ego. Przejrzałam się kontrolnie w lustrze, poprawiłam fryzurę i odetchnęłam głęboko. Nie wiem jak przeżyję drogę, padnę ze stresu. A to dobra godzina jazdy. Wrzuciłam do torebki lusterko i kilka kosmetyków w razie gdybym się rozmazała. Cholera, ręce mi się trzęsą!
To co musi czuć Harry…
Uh.
Musze się wziąć w garść. Tym razem ja dzisiaj pełnię funkcję podpory. Muszę dać mu tyle wsparcia ile tylko się da.
Chyba stresowałam się nie tylko jego rodziną ale też jego osobą. Czułam się dziwnie biorąc pod uwagę, co działo się między nami ostatnio. Niby nic wielkiego ale w jakiś pokręcony sposób dziwnie się z tym czułam.
Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi. O cholera, już?!
Szybko sprawdziłam czy mam wszystko i ruszyłam do drzwi.
-Hej Julce. – Harry uśmiechnął się nieco niemrawo. Jest zestresowany. Pierwszy raz widze go w takim stanie.
-Cześć Hazz. – powiedziałam łagodnie i przytuliłam go luźno chcąc go bardziej pocieszyć tym gestem niż powitać.
-Pięknie wyglądasz. – pochwalił dalej mając na ustach nieco smutny uśmiech.
-Dzięki. – mruknęłam czując rumieńce. Uh.
Wsiedliśmy do auta i Harry ruszył. Przyjrzałam mu się. Jak zwykle robił na mnie wrażenie w garniturze. Zauważyłam, ze ma luźno i nieco krzywo założony krawat. Nie był też zrelaksowany, jak zwykle za kółkiem. Zaciskał nieświadomie dłonie na kierownicy. Co gorsza milczał, myślał. A kiedy się o coś martwisz to myślenie jest najgorszą rzeczą. Nakręcasz się jeszcze bardziej. Dlatego postanowiłam przerwać milczenie.
-Harry, nie martw się tak, będę tam z Tobą. – zaczęłam łagodnie.
Spojrzał na mnie, ale zaraz uciekł wzrokiem.
Nadal nie mogłam się przyzwyczaić do tej niepewnej. Zestresowanej wersji Harry`ego.
-Julce, jestem Ci wdzięczny, że chcesz mnie pocieszyć, ale naprawdę nie przestanę się denerwować. – mruknął.
Westchnęłam. I tak będę próbować.
-Myślałam długo nad sukienką, wiesz? No bo w sumie taka okazja, przydałoby się wyglądać elegancko, ale tak no wiesz, spokojnie, jakby, nie byłam pewna co byłoby najlepsze, wahałam się nawet nad szpilkami, wiesz? – zaczęłam pieprzyć bez sensu co mi przyszło do głowy, żeby zająć jego myśli czymkolwiek, Nawet gdybym miała mu pieprzyć o tym, kiedy dostanę okresu.
To była przenośnia.
Zauważyłam, ze Harry kręci nieznacznie głową, ale uśmiecha się. W taki naturalny sposób. HA! KTO JEST MISTRZEM?
- Julie, to naprawdę miłe, ale serio? Będziesz mi opowiadać o problemach z wyborem sukienki? – zapytał wyraźnie rozbawiony.
-ALE DZIAŁA! – zauważyłam entuzjastycznie, czym znowu wywołałam jego uśmiech.
-Ty naprawdę potrafisz być urocza, jak akurat nie zajmujesz się wkurwianiem człowieka. – parsknął.
-Pffff. – założyłam ramiona na klatkę piersiową.
-Ale musze przyznać, że mimo tych wielkich komplikacji z wyborem sukienki, jak zwykle wyglądasz oszałamiająco. – powiedział po chwili ciszy z szerokim uśmiechem.
Wybuchnęłam śmiechem na te słowa. Ale Harry się trochę odprężył.
Więc gadaliśmy o wszystkim i o niczym co chwilę śmiejąc się.
Ale moment w którym włączyłam radio wygrał wszystko.
Zaczęliśmy się wydzierać do każdej możliwej piosenki, niezależnie czy znaliśmy tylko linijkę tekstu czy wszystko.
Gdy leciało This Is How We do, Katy Perry, wyjęłam z torebki maskarę i zaczęłam do niej śpiewać przy okazji robiąc dziwne miny i pozy. Pomińmy fakt że więcej się śmiałam niż śpiewałam. Ale Harry był cały czas uśmiechnięty i odprężony. Śpiewał razem ze mną wygłupiając się. Tak minęła nam cała droga. Dopiero gdy się zatrzymaliśmy zauważyłam, ze Harry znowu zaczyna się denerwować. Wysiedliśmy, podeszłam do niego od razu. Bez słowa poprawiłam mu krawat, żeby wyglądał tak jak powinien.
-Uh, Julie, kurwa, uduszę się tak. – warknął niezadowolony. Poluzowałam delikatnie.
-Musisz wytrzymać. – powiedziałam cicho patrząc mu w oczy. –Ej. – mruknęłam zaczepnie widząc jak omiata pośpiesznie wzrokiem parking pewnie w poszukiwaniu swoich rodziców.
Zwrócił na mnie uwagę dopiero gdy położyłam dłonie na jego policzkach.
-Będzie dobrze, Harry, Jestem z Tobą, nie zostawię Cię. – powiedziałam dobitnie patrząc mi w oczy. On natomiast w błyskawicznym tempie zamknął mnie w silnym uścisku. Byłam nieco zaskoczona, ale oddałam uścisk.
-Dziękuję, Julce. – wyszeptał w moje ucho.
Rozluźnił uścisk i odetchnął głęboko. Ruszyliśmy w stronę kościoła. Uh, przynajmniej mamy tą pewność, że w kościele nikt nie zacznie nas wyganiać, wyzywać, czy coś.
Harry szedł jak na ścięcie, mimo że dla kogoś obcego mógł wyglądać na obojętnego i silnego. Złapałam go za wolną dłoń i ścisnęłam lekko.
Harry był wyraźnie zaskoczony, ale uśmiechnął się do mnie i też ścisnął moją dłoń. Ulga.
Nie przemyślałam dokładnie tego ruchu. Harry trzymał w drugiej dłoni bukiet kwiatów i mały prezent. O cholera, wchodzimy.
Uścisk Harry`ego się nieco zacieśnił gdy szliśmy do jednej z ławek. Nie było wielu ludzi. Ale momentalnie wszystkie oczy spoczęły na nas. Przeklęłam się w myślach za założenie szpilek, które stukotały zamiast balerinek. Cholera. Starałam się wyglądać naturalnie i w miarę przyjaźnie, ale sądząc po minach zgromadzonych, to będzie ciężki dzień. Harry był silny, miał obojętny wyraz twarzy. Niektórzy byli wyraźnie zaskoczeni. Ciężko powiedzieć czy obecnością Harry`ego, że tym, ze towarzyszyłam mu ja.
Szybko zauważyłam dwie twarze wyróżniające się mimiką. Byli wyraźnie zadowoleni. Starsza kobieta i starszy mężczyzna, szeroko uśmiechnięci i wpatrzeni w nas. To pewnie jego dziadkowie. Od razu się do nich lekko uśmiechnęłam. Zauważyłam ze i Harry się rozpogodził i nieco odprężył. Usiedliśmy sami w ławce i cierpliwie znosiliśmy te wszystkie spojrzenia do rozpoczęcia ceremonii. Miałam łzy wzruszenia w oczach, podczas odnawiania przysięgi. Cudowna miłość. I to pięćdziesiąta rocznica. Mnóstwo czasu. Nawet nigdy nie marzyłam, żeby obchodzić coś takiego.
Harry też wydawał się być poruszony. Wiedziałam, ze pod maską tego seksownego i pewnego siebie Harry`ego Perfekcyjnego Styles`a kryło się dobre i wrażliwe na uczucia innych serducho.
Gdy ceremonia się skończyła i ustawiła się niewielka kolejka z prezentami i kwiatami, spokojnie stanęliśmy z boku, na końcu. Zauważyłam, że wszyscy jak na razie trzymali dystans, tylko jedna, młodo wyglądająca dziewczyna, w sumie może trochę starsza ode mnie patrzyła na nas wyjątkowo długo i z wyraźnym poruszeniem. Chociaż ciężko było powiedziec jakiego rodzaju było to poruszenie.
W końcu nasza kolej. Harry puścił na chwilę moją dłoń.
-Harry! – powiedziała wzruszona kobieta i rzuciła się na szyję Hazzie. Od razu objął ją i tulił. Jejku. Jego dziadek zrobił po chwili to samo, a jego babcia już przyglądała mi się z szerokim uśmiechem na twarzy. Ten uśmiech z dołeczkami jest chyba dziedziczny.
Odwzajemniłam szczerze uśmiech.
-Babciu, dziadku, to jest Julie. – Harry położył luźno dłoń na mojej talii.
-Miło mi, wszystkiego najlepszego. – powiedziałam przyjaźnie, ale nie zdążyłam jeszcze skończyć zdania a kobieta już mnie przytulała. Byłam nieco zdezorientowana ale odwzajemniłam uścisk.
-Miło Cię poznać kochanie, pokaż mi się. – odsunęła mnie delikatnie i przyjrzała mi się. – Jejku, jestes śliczna, skarbie. – uśmiechnęła się szeroko.
-Dziękujemy, ze również przyjechałaś. – jego dziadek luźno mnie uścisnął.
-Nie chwaliłeś się Harry. – kobieta nie przestawała się uśmiechać. – Więc to jest twoja dziewczyna. – powiedziała wyraźnie podekscytowana.
-Właściwie… - zaczął cicho Harry, ale wpadłam mu w słowo.
-Tak. – rzuciłam bez zastanowienia. Tak, własnie potwierdziłam, ze jesteśmy w związku. Harry był zszokowany. Witaj w klubie Hazz.
Po co to zrobiłam? Chyba chciałam mu dać wsparcie i…
NO DOBRA, NIE WIEM CZEMU TO ZROBIŁAM.
-Cudownie! Bardzo się cieszę, że przyjechaliście razem. – jego babcia była przeszczęśliwa. – Mam nadzieję, ze zostaniecie na przyjęciu.
Harry`emu zrzedła mina.
-Babciu, nie wiem czy to jest… -zaczął, ale dziadek mu przerwał.
-Harry, to dla nas ważne, żebyś był z nami. Nie przejmuj się resztą. Jestes tu dla nas. – powiedział.
Harry niepewnie na mnie spojrzał. Dałam mu nieme potwierdzenie.
-No dobrze, ale na krótko. – mruknął niepewny swoich słów.
-Dziękuję, Harry. – kobieta miała łzy w oczach.
-Pięć minut drogi stąd jest restauracja, gdzie odbędzie się przyjęcie. – powiedział dziadek. Harry skinął głową.
-Jejku, pięknie razem wyglądacie. – powiedziała podekscytowana babcia. Harry uśmiechnął się pod nosem, widziałam to. Ja sama też nie powstrzymywałam uśmiechu. Byłam wdzięczna za to, że dziadkowie Harry`ego, szli zaraz obok nas, jakby gotowi do obrony naszej dwójki przed resztą. Wyszliśmy z kościoła. Przyjrzałam się wszystkim. Chyba poznałam mamę Harry`ego. Tak myślę. A ta dziewczyna, która się nam przyglądała to chyba jego siostra. Wnioskując po tym, że mama Harry`ego szeptała coś na ucho mężczyźnie, to chyba jego ojciec. Szybko wsiedliśmy do samochodu. Czułam ulgę, ze nikt nas nie zaczepił.
Harry odetchnął głośno, ale był wyraźnie szczęśliwy, że widział dziadków.
-Dziękuję Julie. – spojrzał na mnie uśmiechając się,
-Nie masz za co. – odpowiedziałam uśmiechem.
-Mam. Nie wiem też dlaczego nie zaprzeczyłaś, ze jesteśmy razem, ale za to też dziękuję, babcia jest przeszczęśliwa. –aż promieniał.
-Ja też nie wiem czemu to zrobiłam. – mruknęłam bardziej do siebie, spuszczając wzrok.
-Nie powiedziałem, ze to źle. – ruszył.
Oh.
Po kilku minutach już parkowaliśmy.
Kolejny głęboki wdech i wysiedliśmy, Harry ponownie złapał moją dłoń.
Im bliżej byliśmy do wejścia i tych ludzi, tym atmosfera gęstniała. Z każdym krokiem.
Zatrzymaliśmy się zachowując mały dystans, żeby oni weszli pierwsi. Rodzice Harry`ego (jak mniemam) chyba sami nie byli przekonani, co powinni zrobić.
Znowu tylko ta dziewczyna patrzyła na nas dziwnie. Ale weszła za resztą. To pozbawiło mnie reszty nadziei i szacunku do jego rodziny. Widziałam ile bólu sprawiało ich zachowanie Harry`emu. Ścisnęłam jego dłoń i lekko pociągnęłam w kierunku wejścia. Niechętnie poddał się i weszliśmy. Tak szybko jak weszliśmy tak samo nagle pod wpływem czyjegoś nacisku znaleźliśmy się w zakątku korytarza.
Co się dzieje?
Naprzeciwko nas stała ta dziewczyna. Mierzyła się przez chwilę wzrokiem z Harry`m, aż nagle się odezwała.
-Nie powinno Cię tu być, Harry. – jej głos się załamał. I nagle ni z tego ni z owego wpadła w ramiona bruneta. Chłopak był zaskoczony tak samo jak ja ale zaraz mocno ją przytulił. Widziałam jakie emocje targały tą dwójką.
-Gemma… -usłszałam zduszone mruknięcie Harry`ego.
-Hazz… - szloch dziewczyny.
O mamo.
W końcu dziewczyna się nieco odsunęła i spojrzała na mnie,posyłając mi uśmiech przez łzy. Po jej policzkach ciekł tusz.
-Harry, to nie jest dobry pomysł, zebyście tam wchodzili…
-Dziadkowie mi nie wybaczą, muszę to zrobić dla nich. – wychrypiał Harry. – Gemma, ty… Ty tez mnie nienawidzisz? – ledwo to powiedział.
-Jezu, Harry, nie. – jęknęła dziewczyna. – Po prostu… Nie mogłam mieć z Tobą kontaktu, ja… Sama nie wiedziałam co myśleć, ale… tęskniłam Hazz, tak bardzo. – jej głos przechodził w szept. – Ale było za późno, wyjechałeś i…
Brunet ponownie zamknął ją w ramionach. A ja dalej stałam jak kołek.
-Przepraszam Harry. – wyjąkała dziewczyna.
-Cśś. – mruknął, głaskając ją po plecach. Dziewczyna uwolniła się z uścisku.
-W ogóle, jestem Gemma, przepraszam, że się nawet nie przywitałam z Tobą. – jęknęła uśmiechając się przez łzy do mnie.
-Nic się nie stało, jestem Julie. – odpowiedziałam łagodnie i uśmiechnęłam się.
Dziewczyna wyciągała dłoń, ale nagle mruknęła tylko:
-Pieprzyć to, jesteś dziewczyną mojego Harry`ego! – i porwała mnie w ramiona. Chyba rodzinne u nich jest takie przytulanie z nie nacka.
Odwzajemniłam uścisk, widziałam uśmiech Harry`ego.
-W ogóle Jezu, jak ja wyglądam, co ja teraz zrobię. – jęknęła gdy już mnie puściła, podeszła do wiszącego lustra. – o mój Boże, co teraz!
-Umm… - mruknęłam wyciągając z torebki chusteczki i małą kosmetyczkę.
-Rany, Hazz, trafiłeś na anioła! – rzuciła i podziękowała mi. Szybko się poprawiła.
Harry w tym czasie zbliżył się do mnie i objął mnei luźno w talii. Uśmiechnęłam się do niego pokrzepiająco.
-Teraz najgorsze, Hazz. – mruknęła smutno Gemma.
-Wiem. – odparł. Dziewczyna jeszcze nas przytuliła krótko, skinęła głową i ruszyła na salę.
-Jestem z wami. – powiedziała tylko. Harry wziął oddech.
-Gotowy? – zapytałam nieśmiało. On pokręcił przecząco głową, ale złapał moją dłoń i ruszył.
O mój Boże.
_________________________________________________________
heeej :3
zacznijmy od dedykacji.
Dla Milenki i Ady, którym chcę bardzo bardzo bardzo podziękować, bo zawsze komentują te moje wypociny, wspierają mnie i naprawdę mobilizują c;
DZIĘKUJĘ WAM, naprawdę ♥
no kurde, kocham Was :*
zapraszam na bloga mojej Agnes. http://dont-you-say.blogspot.com/
#potwierdzoneinfo: JEJ ONE SHOTY TO JEST KUWA ŻYCIE
soł polecam zdecydowanie, pisze świetnie ♥
co do rozdziału: pisało mi sie całkiem fajnie więc mam nadzieję, że nie jest źle :)
no i w sumie tyle, pozdrawiam i życzę fajnego tygodnia kochane ♥
KOMENTARZE MOBILIZUJOOO
awhniallable