muzyczka :>
It was the fourth of July
You and I were, you and I were fire, fire, fireworks
That went off too soon
WIEDZIAŁAM, ŻE NIE ZAWIEDZIECIE MNIE Z KOMENTARZAMI
DZIĘKUJĘ MYSZKI ♥
pobijecie swój rekord 13 komentarzy? *.*
-Przeciwnie. – wpadła mu nagle w słowo Gemma. Harry i Nick spojrzeli na nią zaskoczeni. Natomiast dziewczyna była wściekła.
Wiem, co ma zamiar zrobić. Ale w tym momencie ani trochę nie jest mi szkoda Harry`ego.
-Wiesz, Harry nie było okazji, żeby porozmawiać o naszej wspólnej sprawie, a mianowicie tego co się dzieje z naszą rodziną. – Gemma mówiła spokojnie, ale było po niej widać, że jest zdenerwowana.
-Nie powiem, ale i mnie to ciekawi. – prychnęłam. Nick był nieco rozkojarzony i bardzo wiedział co powinien zrobić.
Natomiast Harry wbijał wzrok to we mnie to w Gemmę.
-Nie ma tu o czym rozmawiać. – warknął.
-Jest, Harry. – odparła twardo Gemma. Nick spoglądał na nas, nie wiedząc jak się zachować. W końcu tylko wziął za rękę Gemmę.
-Przestań, Gemma. To dotyczy tylko mnie i rodziców. – nie ustępował Harry.
-No popatrz. – prychnęłam lekceważąco.
-A mnie nie? – uniosła brwi Gem.
-Gemma, zostaw ten temat. – burknął ostrzegawczo Harry.
-Może naprawdę zmieńmy temat… - zaczął Nick, ale Gem go skutecznie zagłuszyła.
-Nie Harry! – krzyknęła, aż wstając. – Zawsze mówiłeś, że nienawidzisz tego jak ojciec się zachowuje, jak wszystko bagatelizuje, a teraz robisz dokładnie to samo! To Cię nie ominie!
Harry zacisnął szczęki.
-Nie będę o tym z tobą rozmawiać. – syknął Harry.
-A z kim, do cholery?! Skoro nie z Julie, nie ze mna, to z kim?! – patrzyła na niego z wyrzutem.
Harry momentalnie zmroził mnie wzrokiem.
-Rozmawiałaś o tym z Gem za moimi plecami? – zmarszczył brwi. Zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, Gemma zrobiła to za mnie.
-Sama zapytałam! I nie mów do Julie w ten sposób, bo do cholery jasnej, właśnie dojebałeś jej, robiąc komentarze na temat jej rodziny i zachowałeś się jak dupek, nawet jej nie przepraszając! – wyrzuciła ręce w górę. Aż otworzyłam buzię ze zdziwienia, przekleństwa w jej ustach brzmiały aż nienaturalnie. Sądząc po zszokowanej minie Nicka, coś takiego nie zdarza się często.
-Nie chciałem tego, okej?! – teraz Harry też podniosł głos i też wstał. Oh Boże. – Wiem, że często mówię bez zastanowienia, ale taki właśnie jestem! Próbuję, ale nie zawsze nad tym panuję.
-Ty w ogóle nad tym nie panujesz. – zauważyłam. Zwróciłam tym samym jego uwagę.
-Proszę Cię Julie, nie dokładaj się do tego jeszcze ty. Prosiłem, żebyś zostawiła sprawę mojej rodziny, bo to moja sprawa. – powiedział nieco spokojniej, ale rozjuszył mnie tym.
-Od tygodnia nie słyszę nic innego Harry! – ja też wstałam. – Nie widzisz, jaki jesteś zaborczy?! Co tak strasznego jest w tym temacie, że go unikasz? Czemu nie dajesz szansy sobie i bliskim? Nie pojmuję tego! - westchnęłam głęboko.
- I ja też nie! – zawołała Gemma.
-Co was dwie opętało, do cholery? Uwzięłyście się na mnie, czy co? – warknąl Harry. Nick dalej siedział na kanapie nie chcąc się wtrącać.
-Bo może się o Ciebie troszczymy i martwimy? Czy to właśnie nie jest to, co robisz, gdy kogoś kochasz? – Gemma była na skraju wytrzymałości, a ja drgnęłam na słowo ,,kochasz”. Ten nasz ,,związek” wszystko utrudnia, padają zbyt duże słowa.
Albo po prostu aż za bardzo trafione.
-Gemma, naprawdę, daj spokój. Mam z Tobą kontakt i to jest dla mnie najważniejsze, rodzice najwidoczniej tego nie chcą! To wszystko w tym temacie! Mam Ciebie i Julie, nie mam rodziców, koniec tej rozmowy! Powinniśmy już wracać do domu!- zawołał.
-Harry, proszę Cię… - zaczęłam o wiele spokojniej, chcąc w tym momencie tylko mu pomóc, ale przerwał mi.
-Julie, naprawdę, nie wtrącaj się w to więcej i nie zaczynaj ze mną tego tematu, - warknął. Jest naprawdę wściekły. – Dlaczego Cię to w ogóle obchodzi? Czemu tak strasznie Ci na tym zależy?!
-Bo może zalezy jej na tobie tak jak i mi! – zawołała Gemma. Już nie dbałam to, żeby myśleć nad tym co powiedziała. Zależy mi.
Zależy mi na tym, żeby mu pomóc.
Zależy mi na tym, żeby go uspokoić.
Zależy mi na nim. I to cholernie bardzo.
-Harry.. – zaczęłam ponownie strarajac się go uspokoić i już sięgałam dłonią do jego barku, gdy znowu wpadł mi w słowo.
-Jeśli myślisz, że możesz leczyć swój brak matki na mojej rodzinie, to się grubo mylisz!- zawołał nagle. Moja dłoń zastygła w powietrzu. Momentalnie zapadła cisza, przerywana tylko przez gwałtowne oddechy Harry`ego. Poczułam bolesne ukłucie w sercu i łzy napływające do oczu. Spięłam się w sobie żeby to powstrzymać i opuściłam spokojnie dłoń.
,, Jeśli myślisz, że możesz leczyć swój brak matki na mojej rodzinie, to się grubo mylisz!”
Kurwa, ała.
Oczy całej trójki były skierowane na mnie, jakby tylko czekali aż się tutaj rozpadnę. Nie. Nie tym razem. Harry patrzył na mnie przerażony, otwierając i zamykając usta, a Gemma miała otwarte z szoku usta. Niespodzianka, Gem, oto twój kochany braciszek Styles!
-Julie… - zaczął Harry i podszedł do mnie gwałtownie, ale tylko cofnęłam się o krok i uniosłam dłoń, by go zatrzymać.
-Myślę, że lepiej będzie jak już wrócimy. – powiedziałam spokojnie. Jestem dumna, że głos mi się nie trząsł. Ledwo oddychałam, próbując powstrzymać łzy cisnące się do oczu, ale jakoś wytrzymałam.
-Odwiozę Was. – powiedział cicho Nick i poszedł po kluczyki i kurtkę. Ja wzięłam torebkę.
-Julie... Ja naprawdę nie… - Harry znowu zaczął, ale ja podeszłam tylko do Gemmy.
-Dziękuję za wszystko kochana, przepraszam i jeszcze raz wszystkiego najlepszego. – przytuliłam ją, starając się brzmieć jak najnormalniej. Dziewczyna natomiast zatrzymała mnie w uścisku na dłużej.
-Przepraszam. – szepnęła mi tylko na ucho. Uśmiechnęłam się do niej słabo i poszłam za Nickiem. Nie obchodzi mnie czy Styles za mną idzie czy nie. Usłyszałam krótką wymianę zdań pomiędzy nim a Gemmą i jego szybkie kroki za mną. Nick stał przy drzwiach i patrzył na mnie z troską. Zatrzymał mnie go przechodziłam, przez drzwi, które dla mnie trzymał i zadał mi nieme pytanie. Kiwnęłam tylko głową i wysiliłam się na uśmiech.
Zeszłam po schodach na dół, słyszac za sobą spokojne kroki Nicka i nerwowe kroki Harry`ego. Kurwa, to naprawdę zabolało.
Bardziej niż mogłabym się spodziewać. Zwłaszcza, że padło to z jego ust. A najśmieszniejsze jest to, że zdałam sobie sprawę, że w pokręcony sposób, cholernie mi na nim zależy. W takim momencie. Nawet bardziej niż zależy… Ja go… Ja go… Zacisnęłam mocno powieki.
Teraz? Nie chcę go więcej oglądać. A na myśl o czekającej mnie nocy w jego domu, robi mi się niedobrze.
-Julie… - Harry powiedział cicho gdy w końcu znalazł się przy mnie.
-Daj mi spokój. – syknęłam tylko i wsiadłam do auta. Powoli się ściemnia. Zanim dojedziemy będzie już ciemno i późno.
Mam tego dość. Jednocześnie chcę Styles`a i mam go tak bardzo dość.
Czuję tylko narastający ból i wściekłość.
Niech to się skończy.
~*~
Ale nie. Nie będę więcej marnowała energii na Harry`ego Styles`a i jego humory.
Nigdy więcej.
Naprawdę nienawidzę go. Tak, aż UGH, do cna!
Naprawdę nie wiem co ja jeszcze robię z nim w jednym samochodzie. Dlaczego do cholery jasnej od razu gdy zaczął mnie irytować nie mogłam go po prostu zignorować i zapomnieć o jego istnieniu?
NIGDY nie spotkałam tak irytującej i upartej osoby jak Styles. W jednym tylko ma zawsze swoją cholerną rację: zawsze dostanie tego, czego chce.
Ja też mam zawsze jedną cholerną rację: jestem naiwna i głupia. Ba, mało tego wbrew pozorom jestem ułomna, aż przykro. Daję sobą rządzić i manipulować. UGH.
Gdyby tak nie było nie siedziałabym teraz w jednym cholernym aucie z cholernym Styles`em!
A już myślałam, że będzie ok. Że mimo jego charakteru i droczenia się, które wbrew pozorom polubiłam, to Harry jest jednak kimś… kimś…. KIMŚ.
BUM, niespodzianka Julie!
Harry Styles to skończony…
-Jesteśmy. – Nick powiedział niepewnie, pozorując uśmiech.
-Dziękuję, cześć. – powiedziałam tylko i od razu wysiadłam. Mam dosyć atmosfery w tym pieprzonym aucie.
Przez całą drogę milczeliśmy. Nic już dawno zaprzestał jakichkolwiek prób nawiązania luźnej rozmowy.
Widziałam po jego minie, że bał się odezwać, jakby przez jedno słowo, momentalnie uwolniłby lawinę wyzwisk i krzyków.
Cholera, niby taka głupota, a tak bardzo się pokłóciliśmy.
Ale to już ostatni raz kiedy się kłócimy. Ba, to będzie ostatni raz gdy się widzimy.
Nie będę dłużej taką idiotką. Po prostu NIE.
Gdybym tylko nie musiała nocować dzisiaj u tego kretyna.
Ale Nick żyje w takim a nie innym przekonaniu i mimo kłótni nie mogę od tak nie jechać na noc niewiadomo gdzie skoro ,,mieszkam z Harry`m”. Swoją drogą to już za daleko zaszło. Przyjazdy, rozmowy, okej. Ale do cholery mieszkanie?
Momentalnie zamarłam gdy pomyślałam o tym, co z dziadkami Harry`ego i Gemmą, którzy są przekonani o naszym związku. Po tych wszystkich słowach od tak mam urwać kontakt?
Jak mam im wyjaśnić to że nie ,,jesteśmy razem” bo nigdy razem nie byliśmy? I jak wyjaśnić że ,,zerwałam”?
DO CHOELRY JASNEJ W CO JA SIĘ WPAKOWAŁAM.
Po prostu nie chcę już nigdy więcej mieć nic wspólnego z kimś takim jak Harry Styles. Ale miło by było gdybym przy okazji nie raniła i nie zawiodła jego rodziny.
Ouhh…
Gdyby jeszcze nie było tak ciemno i daleko to wróciłabym pieszo. Ale cholera, boję się. Po prostu się boję. Z Dylanem sytuacja dalej nie jest zbyt dobra wiec odpada. Vic pewnie na imprezie w takim a nie innym stanie. Lucy i Niall są w Mullingar. Reszta chłopaków? Pewnie w swoich domach, przy swoich rodzinach, dziewczynach. OUH.
Na taksówkę nawet nie mam kasy. Kolejny błąd, Julie. ZAWSZE pamiętaj żeby sprawdzić czy przełożyłaś portfel do innej torebki, którą zabierasz.
Czemu to zawsze spotyka mnie? ZAWSZE musze znaleźć się przez swoją ułomność i głupotę w takiej sytuacji bez wyjścia i ląduję z najgorszą możliwą opcją, która niczego nie poprawia.
I dlaczego, do cholery, JA?!
Usłyszałam kroki Styles`a za sobą. Minął mnie i otworzył drzwi domu. Poczekał aż wejdę pierwsza.
Pieprzony dżentelmen się znalazł. Nawet na niego nie spojrzałam i weszłam do środka. Gdyby tylko chłopaki nadal tu mieszkali, mogłabym bez problemu wrócić do domu. Nawet gdyby mnie nie odwieźli, to chociaż odprowadzili.
Zerknęłam na zegarek. 23:35.
Mimo to nie byłam zmęczona, buzowała we mnie złość, żal i rozczarowanie. Nie wiem skąd te dwa ostatnie uczucia, ale okej.
Harry po chwili pojawił się obok mnie ze swoją dużą koszulką w dłoni. A SPODENKI?! Popatrzyłam tylko na niego wrednym wzrokiem i bez słowa ruszyłam do łazienki. Przez te liczne wizyty już orientowałam się w tym domu, nawet w szafkach w kuchni.
Ugh, kolejny błąd, nigdy nie powinno mnie tu być.
Weszłam pod prysznic. Gorąca woda odprężyła mnie trochę. Teraz było mi bardziej smutno, niż byłam zła. Chociaż czułam po sobie, że gdy tylko zobacze go po wyjściu z łazienki, dostanę szału.
W głowie nadal brzmiały mi słowa Styles`a. Że nie powinnam się wtrącać, że powinnam się zająć własną NIEPEŁNĄ rodziną. Ale i tak najbardziej zabolały mnie dopiero jego późniejsze słowa:
,, Jeśli myślisz, że możesz leczyć swój brak matki na mojej rodzinie, to się grubo mylisz!”
Poczułam łzy napływające mi do oczu. To był dla mnie ciężki temat. Niby na codzien tego tak nie odczuwałam, ale jednak nadal bolała mnie śmierć mojej mamy.
Czy rzeczywiście to popychało mnie do tych kłótni ze Styles`em o jego rodzinę?
Czy to jakoś na mnie oddziaływało? Może.
W każdym razie to wystarczyło, żeby posypały się następne pełne goryczy słowa z moich ust. Jeszcze próbował mnie za to przepraszać.
Ale jak widac, po Styles`ie prędzej czy później, wszystko spłynie.
Szybko i on zaczął mnie atakować. Nie wiem jak mam wytrzymać tą noc w tym domu.
Wyszłam spod prysznica, wysuszyłam się i założyłam koszulkę, którą mi dał. Ma szczęście, idiota, że jest dość długa. Wzięłam oddech na uspokojenie nerwów rosnących z każdym moim krokiem ku drzwiom łazienki.
Wyszłam. Bez zastanowienia ruszyłam do jednego ze znanych mi już pustych pokojów, wcześniej to był chyba pokój Zayn`a, był na samym końcu korytarza, cóż najbardziej oddalony od sypialni Styles`a, więc to chyba wystarczający argument, żeby tam spać. Wyrównałam krok, żeby jak najszybciej przejść obok pokoju Harry`ego, gdzie drzwi były otwarte. Mam cichą nadzieję, że ten idiota jest na dolę i będę mogła w pokoju iść spać, a rano wrócić do domu.
Moje serce przyśpieszyło, gdy zbliżałam się do otwartych drzwi.
Słabe światło księżyca padło na moją twarz, gdy znalazłam się idealnie w drzwiach pokoju.
-Julie. –usłyszałam jego głos w chwili gdy już miałam minąć pokój.
NIE, CHOLERA, NIE.
Zignorowałam to. Po prostu poszłam dalej do pokoju.
-Julie! – usłyszałam wyraźniej.
Wołać to ty sobie możesz.
-Julie do cholery! – mogłam usłyszeć walenie swojego serca gdy usłyszałam kroki Styles`a.
Przyśpieszyłam, żeby zdążyć zamknąć mu drzwi pokoju przed nosem. Szybkie kroki za mną. O nie, nie wyrobię się.
-Julie, przestań! – minimalnie podskoczyłam na jego wściekły ton i wpadłam do pokoju.
Gdy tylko się odwróciłam z nadzieją na zamknięcie w porę drzwi, prawie wpadłam na rozjuszonego Harry`ego.
Momentalnie złapał moje ramiona na wysokości łokci. Nie mocno, ale na tyle skutecznie, żeby odebrać mi pewność siebie.
-Nie pamiętasz, co Ci kiedyś powiedziałem? – warknął nachylając się do mnie.- Nigdy. Mnie. Nie. Ignoruj. – akcentował każde słowo do mojego ucha. Nie głośno, ale cholera, przerażająco.
Momentalnie złość we mnie wezbrała. Znowu mną rządzi, a ja się temu poddaję. Nie.
-Puść mnie. – odsunęłam się wyrywając moje ręce.
-Przestań stosować na mnie jakieś pieprzone kary milczenia i fochów i nie zachowuj się jak dziecko ! – zdecydowanie podniósł głos.
Aż cała buzowałam wewnątrz. Jest TAK BARDZO irytujący, a jednocześnie taki…
- Ja się zachowuję jak dziecko? Spójrz na siebie Styles! To ty zawsze musisz dostać to czego chcesz! To ty nie liczysz się z uczuciami innych! To Ciebie obchodzi tylko własny tyłek! Więc do cholery nie mów mi, że to ja zachowuję się jak dziecko! – też podniosłam głos do krzyku.
-A jak nazwiesz te twoje pieprzone fochy?!
-Nawet nie zaprzeczasz, że taki jesteś. – prychnęłam z ironią.
-Dobrze wiesz, ze tak nie jest! Nie wmawiaj mi, ze nie obchodzą mnie uczucia innych i nie troszczę się o nikogo poza mną!
-Oh, proszę Cię! A kogo niby tak bardzo się troszczysz?! –aż mnie nosiło ze złości.
-O Ciebie! – wykrzyczał.
Nie mogłam opanować śmiechu. Sarkastycznego śmiechu.
-Śmieszne, Styles. – prychnęłam z pogardą, na co zacisnął szczęki. – Tak bardzo się o mnie troszczysz, że aż musisz mną manipulować i wypowiadać się o moim życiu i MOICH uczuciach, mimo, że nie masz o tym NAJMNIEJSZEGO pojęcia?! To fakt, masz rację, jeśli tak dla Ciebie wygląda troska, to jesteś pieprzonym świętym Harrym Styles`em z pieprzonego Northland! Gratuluję!
Harry przebiegł palcami po swoich włosach.
-Przepraszałem Cię za to! Wiem, co powiedziałem, nie miałem tego do cholery na myśli! Nie myślę tak! Wiem, że przegiąłem, okej? Ale naprawdę żałuję! – nieco ściszył głos.
Za to ja się nakręcałam.
-Co mi z tego, Harry?! Ty zawsze mówisz coś ,,w złości” a potem przepraszasz! A ludzie zawsze Ci wybaczają! Tylko co mi po twoich przeprosinach? To, ze powiesz jedno nic nie znaczące słowo, nie zmieni tego, co poczułam! Nic nie zmieni!
-Julie, wiem, po prostu…
-Nie, Harry! Mam Cię dość rozumiesz?! Tak samo jak traktujesz mnie, traktujesz innych ludzi, nawet swoją rodzinę!- wiem, ze uderzam w jego słabe strony i wrażliwe tematy, ale teraz mam to gdzieś.
-Zrozum w końcu, że sprawa mojej rodziny nas nie dotyczy! A to, że ty cały czas będziesz mnie przekonywać do czegokolwiek, nic nie zmieni! Nie masz i nie będziesz mieć na to wpływu okej?
- Bo ty nie chcesz, żeby ktokolwiek miał na to wpływ! Nie przeszkadza Ci to, jak jest, bo już się przyzwyczaiłeś i nie walczysz! Ale przykro mi, że cię rozczaruję, tym razem nie dostaniesz od tak tego czego chcesz!
- Nie liczę na to! Przestań do cholery drążyć ten temat! – warknął.
-Jesteś niemożliwy! Pretensje o to wszystko możesz mieć tylko do siebie, a i tak masz je do wszystkich innych dokoła! To jest fair?
-A do kogo ty masz pretensje? Kiedy coś złego się stanie, cokolwiek, nawet ta sytuacja z Dylanem, do kogo masz pretensje?
-Do siebie! – zawołałam.
-A przy okazji wyładowujesz się na innych!
-Ja? Wiesz co Harry, akurat ty nie powinieneś się wypowiadać o wyładowywaniu złości na innych!
-Boże, czemu ty jesteś taka uparta?!
-To ty jesteś zaborczy! Nie widzisz nigdzie swojej winy, zawsze liczysz że wszystko przyjdzie samo, nawet się o to nie starając!
-WIEM, że nie jestem święty, okej? Wiem. Ale to jest moje życie.
-No to życzę powodzenia. – prychnęłam.
-Jezu, jestes niemożliwa. Nadal Cię boli to co powiedziałem i dlatego się tak denerwujesz, prawda?
-Nie zmieniaj tematu! – warknęłam.
-Trafiłem. – mruknął tylko.
Może i trochę tak. Ale nie tylko o to mi chodziło.
Chodziło mi o coś więcej. Dużo więcej.
- Dlaczego nie umiesz niczego załatwić normalnie, dlaczego taki jesteś? Nigdy nie wiadomo co w danej chwili myślisz, co sądzisz czy czujesz! Myślisz, że to jest takie fajne uczucie, nie wiedzieć na czym się stoi? – wyrzucałam z siebie słowa bez ładu i składu nie zważając na to, że mogę powiedzieć za dużo.
-Powiedziałem, żebyś zostawiła temat rodziny w spokoju! –znowu się wściekł.
-Gdyby to tylko o twoją rodzinę chodziło, Harry! Jesteś idiotą, wiesz?!
-A ty jesteś niemożliwa! Po prostu niemożliwa! I tak cholernie uparta jak nikt inny!
Czułam, ze zaraz oszaleję.
Momentalnie podeszłam do niego bliżej.
-NIENAWIDZĘ CIĘ! – krzyknęłam mimo, że miałam ochotę dodać coś jeszcze.
-A JA, CIĘ KOCHAM ! - wykrzyczał nagle i momentalnie zanim zdążyłam zarejestrować znaczenie jego słów, poczułam jego usta na swoich.
_________________________________________________________
LOVE IS IN THE AIR
KONIEC MĘKI
NIE MA ZA CO xd
nie to żeby coś ale przyszły rozdział jest wyjątkowy, pisany z moją cudowną Agnes - @dont_you_say
której niewątpliwy talent pisarski możecie śledzić tutaj: http://dont-you-say.blogspot.com/
WIĘC SZYKUJCIE SIĘ MYSZKI ♥
3 dni do ferii
10 dni do spotkania z moim cudownym aniołkiem ♥
KOCHAM MOCNO
sincerely
@sheeranable