wtorek, 6 stycznia 2015

29. I want her


zmieniłam user na tt : @sheeranable


*oczami Harry`ego*
-Gotowe! – oznajmiłem dumnie, ustawiając piekarnik i stanąłem prosto. 
-Harry Styles pomógł mi z ciasteczkami, wow, nie mogę w to uwierzyć. – brunetka parsknęła kpiąco, opierając się o blat i krzyżując ręce na piersiach. Uśmiechnąłem się do siebie i pokręciłem głową. Ona się chyba nigdy nie zmieni. 
-Korzystaj skarbie, bo kto wie kiedy znowu trafi się taka życiowa szansa. – mruknąłem układając dłonie na blacie po obu stronach jej talii, nie dotykając jej bezpośrednio. Staliśmy w małej odległości od siebie. Mimo nieopisanej chęci zmniejszenia tej odległości do zera, stwierdziłem, że się z nią podrażnię, tak jak  ona robi to ze mną. 
Spojrzała na mnie krytycznym wzrokiem, ale jestem pewny, że podoba jej się nasze położenie, mimo że tak bardzo się tego wypiera nawet przed samą sobą.
-Okej, opiszę tą chwilę ze szczegółami w moim pamiętniku. – powiedziała z ironią. Przez chwilę straciłem orientację o czym ona do mnie mówi bo za bardzo skupiłem się na jej oczach, ustach…
- Czuję, że zajmuję  zdecydowanie większość twojego pamiętnika. – mruknąłem, nie dając po sobie poznać mojej dekoncentracji. Zdecydowanie wariuję przez tą dziewczynę. Podoba mi się to. I to niesamowicie. 
-Całe dwie strony, na których powtarza się jedno zdanie. –uśmiechnęła się w ten swój wredny a jednocześnie tak perfekcyjny sposób. Który uwielbiam. 
-Hm… pomyślmy. – mruknąłem, celowo wzdychając w stronę jej szyi i ucha, wywołując u niej dreszcze, co  dało mi cholerną satysfakcję. – Strzelam w ,,Kocham Harry`ego”, ,,Pieprz mnie Styles” albo ,,Pragnę Harry`ego”. Zgadłem? – uśmiechnąłem się kpiąco, zbliżając moją twarz do jej.
Od razu zauważyłem jej reakcję na moją bliskość, co, cholera, tak bardzo mnie kręci. 
-Prawie. – odparła. - ,,Nienawidzę Styles`a”. – wzruszyła ramionami z zadowolonym uśmieszkiem. 
Chcę ją kurwa pocałować. 
-Byłem blisko. – uśmiechnąłem się i spojrzałem na te jej cholernie idealne usta, a potem na jeszcze lepsze oczy. 
- Taka minimalna pomyłka, Styles. – prychnęła. Pokręciłem głową. Jest niemożliwa. 
Chcę jej ust. Chcę ją. 
Nieznacznie przysunąłem resztę mojego ciała do niej, powoli zmniejszając  niewielką przestrzeń między naszymi ciałami, na całej ich powierzchni.
Zerknąłem w lustro umieszczone kilka metrów na prawo od nas by zobaczyć jej reakcję na mój ruch. Ale zamiast tego, co innego przykuło moją uwagę. Mam mąkę na połowie moich włosów. Uśmiechnąłem się od razu. No cholera, niemożliwa. 
Odwróciłem się z powrotem do niej. Szybko objąłem ją i posadziłem ją na blacie. Cholera co ja mógłbym z nią na tym blacie zrobić…
Zaskoczona, najpierw złapała moje barki, ale tak szybko jak usiadła, tak je puściła. Teraz już nie jest tak pewna siebie. Cholerna satysfakcja…
Zbliżyłem się do niej maksymalnie i powoli przesunąłem dłonie z jej kolan przylegających po bokach mojego ciała, aż do jej ud. Julie patrzyła na mnie nadal zaskoczona, nie bardzo wiedząc co ma zrobić. Spojrzałem jej w oczy i uśmiechnąłem się .
-Masz ochotę wytłumaczyć mi, co ta mąka robi w moich włosach? – mruknąłem.
Odetchnęła nieznacznie.
-Zgaduję, że sobie leży? – uniosła brew starając się wrócić do swojej opanowanej, pewnej siebie roli. 
-Więc teraz, kochanie, się jej z nich pozbędziesz. – odparłem spokojnie, nachylając się do niej bardziej.
Parsknęła.
-Bozia rączek nie dała? – odpyskowała. 
Zmarszczyłem brwi ale zaraz sięgnąłem dłonią do miski z masą czekoladową i przejechałem palcem po jej policzku, zwalniając ruch na jej idealnych ustach, zostawiając ślad czekolady. 
-No co ty robisz?! – zawołała odsuwając się i sięgając dłońmi do twarzy by się wytrzeć, ale odciągnąłem jej dłonie. 
-Harry rączek nie dał?– mruknąłem rozbawiony. Zmarszczyła brwi. 
-Jesteś jebnięty, Styles. – syknęła.
-Może. – odparłem spokojnie.
- I po co Ci to? – mruknęła kpiąco. 
-Ty nie chcesz mi pomóc, ale na szczęście ja nie jestem taki samolubny. – powiedziałem spokojnie mimo, że w środku  aż mnie rozsadzało, bo wiem już co chcę zrobić i co stanie się za kilka minut. 
Spojrzała na mnie sceptycznie. 
Nachyliłem się powoli i pocałowałem jej policzek, czując słodki smak czekolady. Po chwili złożyłem kolejny mały pocałunek kilka milimetrów dalej, bliżej jej ust. Wariuję. Stopniowo przesuwałem się śladami słodkiej masy coraz bliżej jej warg. Fakt, że ona sama mi na to pozwala mimo że wie co zamierzam, nakręca mnie jeszcze bardziej. Cholera, Horan wiedział o czym mówi. Mi po prostu, kurwa, zależy.
Zanim zdążyłem pomyśleć o tym, do czego przed chwilą doszedłem, musnąłem ustami jej usta. Pieprzona poezja. Kolejne delikatne muśnięcie, na które, cholera, pozwoliła mi i pogłębiłem pocałunek, co odwzajemniła. 
Jest, kurwa, idealnie. 
Minimalnie mocniej objęła mnie w pasie nogami, a jej dłonie powędrowały na mój kark. 
Moje myśli wirowały mi w głowie a jedyne na czym się skupiam to jak bardzo tego chciałem. 
Przerwała pocałunek.
-Nie jestem samolubna. – mruknęła w moje usta i ponownie mnie pocałowała, wplatając palce w moje włosy. Gdy zrozumiałem co miała na myśli i poczułem jak przeczesuje co jakiś czas moje włosy, uśmiechnąłem się przez pocałunek. No, niemożliwa no.
Odsunęła się ponownie po chwili, na co mruknąłem niezadowolony. Dla mnie to może trwać i trwać. 
Uśmiechnąłem się od razu. Ona natomiast miała dziwną minę. Ciężko w sumie określić jaką i o co chodzi.
Zmarszczyłem brwi.
Co jest znowu do cholery nie tak?! 
Patrzyła na mnie, ale jakby nie na mnie, jakby jej tu nie było. Wygląda na skonsternowaną. 
Otworzyła usta ale zaraz je zamknęła. Nie wie co powiedzieć. Oh Boże.
-Julie, nie jest tak, że nigdy wcześniej się nie całowaliśmy, więc nie rozumiem. – powiedziałem spokojnie.
Brunetka natychmiast się ożywiła patrząc na mnie zszokowana. O KURWA.
Powiedziałem to. 
-Co masz na myśli? – syknęła, mrużąc oczy. 
Jest zła. O cholera, Styles, kretynie, skończony kretynie.
Wsypałem się, kurwa.
-Nic szczególnego Julie, ja… - próbowałem zachować spokój i jakoś wybrnąć ale ona się już domyśliła. Kurwa jego mać. 
Właśnie się wsypałem, że pamiętam jak pocałowałem ją na weselu Lucy i Niall`a. Ja pierdole. 
-Chcesz mi powiedzieć, że przez ten cały czas pamiętałeś o tym pieprzonym pocałunku?! – zeskoczyła momentalnie z blatu. 
-Julce… -zacząłem ale wpadła mi w słowo.
-Jesteś tak zakłamanym dupkiem, Styles! Pieprzonym, zakłamanym dupkiem! – krzyknęła. 
Cholera jasna. Na początku myślałem, ze to ona nie pamięta, w końcu też piła. Ale zdałem sobie sprawę, po jej początkowym zachowaniu w stosunku do mnie po weselu, że jednak musi pamiętać. Ale sama nic nie mówiła więc i ja milczałem. W końcu to ja się schlałem i zrobiłem się zbyt rozmowny.
Nie tak miałem zamiar to zrobić. 
Ale oczywiście, musiałem coś chlapnąć. IDIOTA.
-Przepraszam, okej? Nie sądziłem, że... – zacząłem, ale znowu mi przerwała. 
-Zamknij się! Nie mam ochoty Cię dłużej słuchać, jesteś pieprzonym kłamcą! 
Zanim zdążyłem ponownie zacząć się bronić, ktoś zadzwonił do drzwi.

*oczami Julie* 
Z furią pokonałam jak burza drogę do drzwi. SKOŃCZONY KŁAMCA.
Ten pocałunek na tym blacie, Jezu, było tak…. Cholera, idealnie. 
Tak bardzo mi się podobało. Podobała mi się jego bliskość, dotyk, spojrzenie, usta… 
A ON DO CHOLERY JASNEJ, PAMIĘTA!
Boże, jednocześnie czuję się jak idiotka a jednocześnie zabiłabym tego dupka.
Przez ten cały czas mnie oszukiwał. Kurwa, ała. 
Otworzyłam z zamachem drzwi i przeżyłam kolejny szok. Przede mną stoi Dylan. DYLAN.
Zamarłam. Cała złość, smutek, żal, czy euforia po pocałunku odpłynęły. 
Spodziewałam się każdego ale nie jego.
Ale zaraz szok zamienił się w falę bolesnych wspomnień jego wciąż raniącego kłamstwa. 
-Czego tu chcesz? – warknęłam.
-Cześć, Julie. – westchnął Dylan. – Mogę wejść?
-Po co? 
-Chcę porozmawiać. – powiedział niepewnie. 
-Wiem już wszystko, więc nie wiem o czym. – odparłam.
-Proszę, Julie. – spojrzał na mnie z nadzieją. Zawahałam się ale otworzyłam szerzej drzwi.
Wszedł do środka.  
Zamknęłam za nim drzwi i wziełam głębszy oddech. Co jeszcze dzisiaj mnie czeka?  
Weszłam za nim dalej. Harry  wyszedł nam naprzeciw. Chyba nie muszę mówić jakie mieli miny gdy się zobaczyli?
-Co ty tu robisz? – warknął Styles. Pieprzony kłamca.
-Mam to samo pytanie do Ciebie. – syknął Dylan. Pieprzony kłamca numer 2. 
-Dobra, kiedy indziej się pobijecie, pokłócicie, czy cokolwiek sobie tam chcecie. – powiedziałam zniecierpliwiona i stanęłam przed Dylanem ze skrzyżowanymi na piersiach rękoma. – słucham, Dylan.
-Może usiądziemy, to chyba będzie dłuższa rozmowa. – powiedział ostrożnie Dylan, siadając na kanapie. 
-Chciałbyś. –prychnął Styles. Nie zareagowałam na to, usiadłam posłusznie przed Dylanem, patrząc na niego wyczekująco. 
Dylan natomiast patrzył na Styles`a, który stał, oparty o framugę drwi z założonymi rękami. 
-Nie możemy porozmawiać na osobności, musi być tu twój facet? – Dylan spojrzał na mnie. Harry wyraźnie był usatysfakcjonowany z  określenia ,,mój facet”. 
-Po pierwsze: to nie jest mój facet, po drugie:  ta sprawa tak czy inaczej dotyczy tez jego, więc nie widzę powodów, by miała go ominąc ta rozmowa. – powiedziałam spokojnie. 
Dylan nie był zadowolony, Styles też nie do końca, ale usiadł obok mnie.
-Więc? –ponagliłam Cole`a. Chłopak wziął głębszy oddech. 
-Więc, to prawda, co usłyszałaś od Styles`a, tak było. – to nadal bolało, słyszeć to. – Ukryłem to wszystko przed tobą i Vic, bo wiem jaka byłaby wasza reakcja, nie tolerowałybyście tego. 
-Dziwi Cię to? – prychnęłam.
-W sumie nie. Ale dla dzieciaka jakim byłem wtedy to było ważne. Ale równie ważne byłyście wy, bo spędziłem z wami całe życie. Dlatego wam nic nie powiedziałem. Fakt, że byłem wtedy głupim dzieciakiem, spowodował tą całą sytuację z siostrą Styles`a. – Harry momentalnie się spiął i zacisnął szczęki. – Nie wiem co sobie wyobrażałem. Ale gdy się wydało, wtedy w klubie, gdy Styles mnie usłyszał…
-Masz kurwa szczęście, że wtedy uciekłeś, bo przysięgam że bym Cię zabił. – warknął Harry, przerywając mu. Nie powstrzymywałam go. Jestem wściekła na ich oboje, niech robią sobie co chcą.
Dylan puścił tą uwagę mimo uszu.  
-Wtedy najzwyczajniej spanikowałem, bo wiedziałem, że Harry powie wszystko Gemmie, że wszyscy się dowiedzą, że wy się dowiecie. Bałem się waszej reakcji jak niczego innego. Cóż, policji też. Dlatego od razu pojechałem do Gemmy i z nią ,,zerwałem” i powiedziałem to wszystko, zrobiłem tą awanturę.Niedługo potem to się skończyło, nie miałem kontaktu z Levine`m, po jego śmierci już w ogóle nic mnie z tym nie łączyło. Dlatego nigdy do tego nie wracałem, a ze Styles`em i tak nigdy nie miałem dobrego kontaktu, więc nic z tym nie robiłem. – powiedział, patrząc na Harry`ego. 
On tylko fuknął ze złością. 
-To jest to, co chciałes mi powiedzieć? – upewniłam się. 
-Tak, Julie. –potwierdził.
-Więc, cóż, do zobaczenia, Dylan. –powiedziałam spokojnie.
-Co? – był zaskoczony moją reakcją. 
-To co słyszałeś. 
-Ale jak to?
-A czego się spodziewałeś Dylan? – zniecierpliwiłam się. – Nie ufam Ci już. I nie zaufam. Więc nie spodziewaj się, ze teraz wszystko będzie okej. 
-Ja… - zaczął, ale wpadłam mu w słowo.
-Nie będzie już tak jak wcześniej, nie licz na to. Zjebałeś moje wieloletnie, bezgraniczne zaufanie. Nie naprawisz tego, niezależnie od tego co powiesz czy co zrobisz. Nie będę się z tobą kłócić, czy Cię unikać. Ale nie będziemy przyjaciółmi. Jedyna moja prośba- żebyś poszedł do Vic i z nią porozmawiał, bo zasługuje na to.  – powiedziałam spokojnie. Serce mnie bolało, bo nadal pamiętam te wszystkie lata, ale nie mogę inaczej postąpić. 
Nie umiem mu znowu zaufać. Za długo to trwało. A fakt, ze mimo moich pytań, zaprzeczał, nie polepszał sytuacji. 
-Okej. – westchnął zrezygnowany.
-I nie chcę nic mówić, ale chyba pasowałoby, żebyście jakoś ogarnęli tą waszą sytuację. – spojrzałam i na Dylana i na Harry`ego.
Są wyraźnie zaskoczeni moimi słowami. Cóż. Zrobią z tym co chcą. 
-Tylko jak macie się zabić, to nie w moim domu i  nie na moim białym dywanie. – dodałam po chwili.
Dylan podszedł do spiętego Styles`a. Spojrzeli sobie w oczy. A ja odniosłam wrażenie, ze jest coś jeszcze o czym nie wiem. Ale pokręciłam tylko głową i wyszłam do kuchni. Na dzisiaj mam dość wrażeń.

*oczami Harry`ego*
Julie jest ewidentnie na mnie wściekła. Przez całą rozmowę, zadnego z nas nie faworyzowała, nie uspokajała, nie posyłała ostrzegawczych spojrzeń. Cholera, no.
A sam Dylan, doprowadzał mnie swoim istnieniem do szału. 
Cieszę się, ze nie dała mu szansy,
-I nie chcę nic mówić, ale chyba pasowałoby, żebyście jakoś ogarnęli tą waszą sytuację. –dodała brunetka, patrząc to na mnie to na Cole`a.
-Tylko jak macie się zabić, to nie w moim domu i na moim białym dywanie. – dodała po chwili i wyszła do kuchni,
Dylan podszedł do  mnie i popatrzył mi w oczy. On wie. Wie o mojej małej tajemnicy. Tylko dlatego go nie zabiłem. Cholera, on wie.
Wyciągnął do mnie bez słowa dłoń po mierzeniu się wzrokiem. 
Miałem ochotę złamać mu tą pieprzoną ręke.
Ale pamiętając, jaką posiada wiedzę na mój temat, tylko ją uścisnąłem. Zdecydowanie za mocno jak na taki uścisk, ale nie mogłem się powstrzymać. 
Dylan bez słowa wyszedł z domu Julie. Wziąłem głęboki wdech. Cholera wie, co on zrobi z tą wiedzą. Jakby chciał, może mnie udupić. Ale właściwie, ja z kolei jakbym chciał, mógłbym go zabić. 
Szanse są powiedzmy, wyrównane. Potrząsnąłem głową, chcąc pozbyć się tych myśli i poszedłem do kuchni, gdzie stała Julie.  
Naprawdę nie chcę znowu się z nią kłócić. Na dobrą sprawę, nie robimy nic innego.
Nie chcę i to cholera, tak bardzo nie chcę, żeby to moje małe kłamstwo zepsuło wszystko. Jeszcze niedawno było dobrze, kurwa, tak dobrze na tym cholernym blacie. 
W tym momencie nawet nie skupiam się na chaosie panującym w mojej głowie. Tyle sprzeczności. I ta mała istota, która działa na mnie jak nikt inny na tej cholernej planecie. I to na wszystkie możliwe sposoby. 
I kurwa, nie wiem kiedy i w jaki sposób, ale wślizgnęła się do mojego życia i uzależniła mnie od siebie do tego stopnia, że po prostu jej potrzebuję.
-Julce… - zacząłem ostrożnie, podchodząc od niej bliżej. – Przepraszam, że nic nie mówiłem. Nie sądziłem, ze pamiętasz. Dopiero potem zorientowałem się, ze jednak musisz to pamiętać. Ale milczałaś, więc to zostawiłem. Tymbardziej, że cóż, zachowuję się jak idiota po pijaku i to nie było coś warte zapamiętania. – powiedziałem, ale po chwili dodałem- .. w przeciwieństwie do tego, co działo się na tym blacie kilkadziesiąt minut temu. – uśmiechnąłem się do siebie w duchu na wspomnienie jej ust na moich, słodkiego smaku czekolady i jej dłoni wplecionych w moje włosy. 
-Jesteś dupkiem Styles, wiesz? – mruknęła.
-Prawdopodobnie. – odparłem.
Pokręciła tylko głową.
-Wiem, ze jesteś wściekła, ale mam do Ciebie kolejną prośbę. Związaną z moją rodziną. – powiedziałem powoli.
Prychnęła.
-Przecież twoja rodzina to twoja sprawa, nie moja. – powiedziała. Nigdy mi tego nie zapomni, no nigdy.
-Ale wiesz, jaka jest sytuacja. A ja nie miałem nic złego na myśli, mówiąc Ci to wszystko.  – odparłem.
-Mów. –westchnęła tylko.
-Gemma ma imieniny w tym tygodniu. Oczywiście nas zaprosiła. Chce, żebyśmy poznali też w końcu jej narzeczonego, tego Nicka. I nie wyobraża sobie, ze Ciebie ze mną nie było. Ja też. – powiedziałem patrząc na nią uważnie. W końcu na mnie popatrzyła. 
-Kiedy konkretnie? – zapytała.
-W sobotę. –odpowiedziałem. Zapadła cisza, przerywana przez nasze lekko przyśpieszone oddechy. Kurwa mać. 
Potrzebuję jej pomocy. I cholera, potrzebuję jej samej.
-W porządku, pojadę. – odparła w końcu.
-Dziękuję, Julie. – uśmiechnąłem się z ulgą i podszedłem do niej, biorąc ja w ramiona. Na początku nie ruszyła się, ale w końcu objęła mnie, a ja zacieśniłem uścisk. –Naprawdę dziękuję. – powiedziałem ciszej. 
Idealnie pasowała do moich ramion. Po prostu idealnie. 
-A ten pocałunek tutaj , był taki, jaki powinien być i był najlepszy. – szepnąłem i uśmiechnąłem się do siebie. – Mógłbym jeść tak czekoladę za każdym razem – parsknąłem.

*oczami Julie*
-Wiem, ze jesteś wściekła, ale mam do Ciebie kolejną prośbę. Związaną z moją rodziną. – prychnęłam na jego słowa. Bezczelny.
-Przecież twoja rodzina to twoja sprawa, nie moja. – powiedziałam przypominając sobie jego gorzkie słowa.
-Ale wiesz, jaka jest sytuacja. A ja nie miałem nic złego na myśli, mówiąc Ci to wszystko.  – zapewnił mnie. Cholera, nienawidzę siebie za to, że tak łatwo mu ulegam i pomagam. Nienawidzę.
-Mów. –westchnęłam tylko. Poczułam, jakbym odniosła porażkę w bitwie z samą sobą.
-Gemma ma imieniny w tym tygodniu. Oczywiście nas zaprosiła. Chce, żebyśmy poznali też w końcu jej narzeczonego, tego Nicka. I nie wyobraża sobie, ze Ciebie ze mną nie było. Ja też. – mówił powoli. Czułam na sobie jego wzrok. W końcu wzięłam się w garśc i spojrzałam na niego.
-Kiedy konkretnie? – zapytałam.
-W sobotę. –odpowiedział, patrząc na mnie uważnie.
Zapadła cisza. A ja toczyłam walkę sama ze sobą mimo, że wiedziałam, że i tak przegram. Dlaczego cholera, robię dla niego wszystko? Dlaczego tak mnie od siebie uzależnił? 
-W porządku, pojadę. – odparłam, mimo, że miałam ochotę sama sobie przywalić. Nienawidze siebie za to, ile jestem w stanie dla niego zrobić.
-Dziękuję, Julie. – uśmiechnął się z ulgą i podszedł do mnie, biorąc mnie w ramiona. Na początku stałam bezczynnie, dalej czując się beznadziejnie, ale zaraz objęłam go, mając nadzieję na to, że jego ramiona mnie wyleczą z tego uczucia. Zacieśnił uścisk–Naprawdę dziękuję. – powiedział ciszej. Podziałało. Poczułam się lepiej wtulając się w jego ramiona.
Tak dobrze się czułam tuląc się do niego.
-A ten pocałunek tutaj , był taki, jaki powinien być i był najlepszy. –szepnął do mojego ucha.– Mógłbym jeść tak czekoladę za każdym razem – parsknął. Zaśmiałam się krótko i uderzyłam go żartobliwie w klatkę piersiową.
-idiota. – mruknęłam. – Wciąż jestem wściekła. 
Westchnął.
-Julie, ja naprawdę… - zaczął, ale wpadłam mu w słowo.
-Dajmy temu spokój. Tego nie było. – powiedziałam po prostu. 
-Okej. 
-Okej. – powtórzyłam. 
-Okej. – mruknął z głupim uśmieszkiem. Wywróciłam oczami. 
-Nadal Cię nienawidzę, Styles. – powiedziałam i podeszłam do piekarnika by wciągnąć ciasteczka. 
Odpowiedział mi jego śmiech.
-I vice versa, Shawty.

Jeszcze godzinę temu obściskiwaliśmy się na tym blacie, a teraz dalej się ze sobą droczymy. Popieprzone. 
Stwierdzam, że nasza relacja jest nienormalna i najdziwniejsza w całym świecie. Ale chyba mi się podoba, mimo wszystko. 
Cóż, podobnie jak sam Styles.
_______________________________________________

BYŁO MAKE OUT SESSION








aaaaaaaaale jak to ja...
i jak to Julie i Harry...
i jak to ich relacja...


huhuh ^^

Ale przyznacie, że pomysł z mąką i czekoladą był chory, nie? xd


BUZIAKI ♥
@sheeranable

10 komentarzy:

  1. Z racji tego że jest taka zajebista godzina a jutro szkoła a Ty dosłownie zrobiłaś absolutnie wszystko o co cię prosiłam zostawię jutro najdłuższy komentarz na świecie i jestem pewna ze mój fangirling pozostanie taki sam jak w tym momencie więc do jutra xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okay na początek muszę powiedzieć że osiągnęłam największą liczbę znaków kiedykolwiek i blogspot nie chce dodaj mojego komentarza bo jest za długi i jestem delikatnie mówiąc zmieszana i... Boże SERIO?! Ale...

      Jestem z powrotem!
      Aura fangirlingiowa trwa nadal więc jest dobrze.

      oczywiście po tym jak przeczytałam ten zacny rozdział nie mogłam za cholerę usnąć i kręciłam się na tym łóżku chyba z dwie godziny także dzięki za kolejną nieprzespaną noc po której musiałam iść do tej jebanej szkoły!
      wyglądałam jak śmierć... ale to chyba nie o tym miałam, no tak..

      zaczynając od tego że ignorowałam twoją wiadomość o rozdziale przez bite dwadzieścia minut,
      ale OBSESJA wygrała walką ze zdrowym rozsądkiem
      i musiałam się wziąć za czytanie (pierdolić szkołę łuuhu)

      29. I want her.

      Fajnie mówię sobie super...
      czytam jeszcze raz i takie O BOŻE !

      jak już tytuł do mnie doszedł ( a ja doszłam razem z nim ) i przeczytałam słowa: *oczami Harry'ego* to pierwsza fala fangirlingu nastąpiła natychmiast.

      ta pewność Harrego i takie beszczelno-słodkie zachowanie jak wkurza Julie *O* i jezu to zdanie z pamiętnika awh <3

      Chcę ją kurwa pocałować.
      Chcę jej ust. Chcę ją.

      ZAWAŁ SZEŚĆSET I PALPITACJA SERCA

      Szybko objąłem ją i posadziłem ją na blacie.
      Cholera co ja mógłbym z nią na tym blacie zrobić…

      PRZEPRASZAM BARDZO ALE JA CHCĘ WIEDZIEĆ CO ON CHCE I LEEEEEL JAKBY ONI TU TAK WTEDY TO O CHUJ ;O

      o w ogóle to jak on ją dotykał jak jeździł jej tymi swoimi rozkosznymi łapskami po jej ciele
      jak się przybliżał
      jak patrzył
      jak ją kurwa ufajdolił tą czekoladą
      i zaczął ją scałowywać aż w końcu kurwa całkiem na trzeźwo bez żadnych pieprzonych oporów, wymigiwania czy innego gówna
      POCAŁOWALI SIĘ *o*

      MATKO MOJE SERCE ZDECHŁO PRZYSIĘGAM

      i jeszcze to że zaczęłam mu tą jebaną mąkę przeczesywać LEVEL HARD ŻEBY NIE ZACZĄĆ RYCZEĆ.

      A później... TAK !!!
      będę jedyną pierdoloną osobą na tym świecie która cieszy się że Juile się odsunęła.

      Zajebiście wiem, ale tak miało być !
      Julie dowiedziała się że Harry wie o wcześniejszym kissie a Harry dowiedział się że Julie też wie.
      i choć to wydaje się pojebane to cieszę się że tak się stało bo doskonale wiedziałam że oboje to pamiętają i ukrywanie tego przed sobą jest nie na miejscu.
      oboje dobrze wiedzą jak DOBRZE jest im ze sobą gdy wspólnie wymieniają się śliną więc po co zaprzeczać?
      jebać to że Julie jest wkurwiona a Harry uważa się za debila... życie.

      cdn...

      Usuń
    2. kolejną sprawą która mną wstrząsnęła (oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu) jest powrót Dylana

      nie czaję dlaczego ma go tutaj nie być skoro moim skromnym zdaniem powinien się pojawić (co też uczynił :D)
      jest zamieszany w naprawdę wiele spraw które powinny zostać jeszcze ruszone bo wszystko się ze sobą wiąże.
      także wracając, jego powrót mnie "ucieszył" gdyż ponieważ właśnie tego oczekiwałam a reakcja Julie na jego przeprosiny była idealna like always so bye

      domyślam się co Dylan może jeszcze wiedzieć o Hazzie ale na razie nie będę tego zdradzać... (dzięki czemu faza trzecia pod tytułem "nienawidzę Dylana jeszcze bardziej" rozpoczęła się właśnie teraz)

      pomimo wściekłości jaką Julie darzy tych obu mężczyzn to... kogo wybiera ?!
      a no Hazzunię i to z nim idzie na imieniny Gem i wyczuwam MNÓSTWO podtekstów od których dosłownie OSZALEJĘ nie mówiąc już o moim rozszalałym.. dole :D
      bedzie słodko w chuj ale oczywiście to zjebią ACZKOLWIEK !!!!!!!!!
      (chyba ekscytacja przejmuje kontrolę nad moim ciałem ale ok...)

      czuję że niedługo będzie moment który chyba znam na pamięć ale nie mogę pisnąć nawet słówka ale ty Lucyna wiesz o co ten tego i o fuck asdfghjkllsdfghjkl;
      będzie będzie zaBAWA BEDZIE SIE DZIAŁO I ZNOWU NOCY BEDZIE MAŁO BEDZIE GŁOŚNO.... !!!!!!!
      wystarczy ._.
      fantazja nie zna granic

      jak wiesz a przynajmniej się domyślasz nie wiem jak to zrobiłaś ale ten rozdział utrzymuje się aktualnie na mojej liście lubionych rozdziałów po prostu wszechczasów więc możesz być z siebie dumna bo wyszło idealnie dokładnie tak jak tego pragnęłam i tak jak tego oczekiwałam.

      chcąc to jakoś zgrabnie podsumować (a za cholerę tego nie potrafię) uważam iż wygrałaś wszystko, twoja głowa kocha moją głową za bardzo bo serwuje jej same pyszności

      Jeszcze godzinę temu obściskiwaliśmy się na tym blacie, a teraz dalej się ze sobą droczymy. Popieprzone.
      Stwierdzam, że nasza relacja jest nienormalna i najdziwniejsza w całym świecie. Ale chyba mi się podoba, mimo wszystko.
      Cóż, podobnie jak sam Styles.

      i'm so fuCKING DONE !!! W KOŃCU SIĘ PRZYZNAŁA I JEST TAK DOBRZE I TAK IDEALNIE I TAK JA PIERDOLE ŻE NIE MOGĘ ODDYCHAĆ ŻE ŁAŁ !

      Kocham cię skarbie, mam nadzieję że nie będziesz nas długo katowała czasem i weny życzę jeszcze więcej i niech moc bedzie z Tobą i ... awh kuwa T_T Agnes ryczy bo to za dużo OH
      LOVE YOU <333333

      Usuń
  2. omg jest superowo kocham cię <3

    OdpowiedzUsuń
  3. NO JA NIE MOGĘ PO PROSTU UDRGHIBEGUHBSEJG ! Nie ma słow ! Zajebiste !! Czekam na następny xoxo ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. AAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!! Harry i Julce buzi buzi aaaaaa!!!!! Kocham Cię !!! No i wow, Harry to pamiętał O.o jestem mega fega szczęśliwa z ich pocałunku (a jak by do mieszkania wpadła Vic ochocho było by mega) Oj Dylan chłopie......ona Ci nie wybaczy nigdy. JULCE w końcu się przyznałaś !! <3 <3 to jak kiedy małe Stylesiątka ? hihi, jak ja się ciesze że Julce zgodziła się jechać ze Stylesem na imieniny Gemmy :) mogłabym się rozpisać ale sobie odpuszczę (z trudem !!) Kocham Cię i czekam na nn. Dużo weny !!
    Karolina :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ok, Lucy. Ja wiem, że minęło kilka dni od wstawienia rozdziału. Przeczytałam jeszcze tej samej nocy, której wstawiłaś. Ale ja ostatnio nie potrafię pisać komentarza zaraz po tym, jak przeczytam. Więc przepraszam za tą zwłokę.
    Co ja mówię, ja wgle nie umiem pisać komentarzy, ostatnio wszytkie psuję, są rewelacyjnie beznadziejne.
    No ale miałam nieodpartą potrzebę coś jednak napisać, więc przeczytałam właśnie drugi raz. I powiem Ci szczerze, że za drugim razem połączyłam więcej faktów, zwróciłam większą uwagę na pewne szczegóły i całość nabrała jeszcze większej wyjątkowości.
    Posługując się słowem Harry'ego, ten rozdział to czysta poezja.
    Niestety (chociaż w sumie dla Ciebie to nawet lepiej) nie jestem w stanie przedstawić Ci tych moich wszystkich emocji, które mnie ogarnęły podczas czytania, bo ja najzwyczajniej nie umiem tego ubrać w słowa. Nie jestem nawet pewna co to do końca było, jedyny pewnik jest taki, że tak przyzwyczaiłam się do odwlekania tego momentu, że kiedy w końcu nastąpił, nie mogłam uwierzyć, że to się stało.
    Ale się stało, yeeeeey <3

    Jeszcze raz przepraszam, że dzisiaj tak trochę bez sensu. Kocham Cię Słońce ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Pisz kolejny!!!:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham to opowiadanie :3

    OdpowiedzUsuń