Bardzo ładnie proszę o chociażby emotikonkę w komentarzu jeśli nadal czytasz i jesteś ze mną.
Tylko o tyle proszę .
DEDYKACJA: dla Adriany Lapot
za cudowny komentarz, za to, że pokazuje że została ze mną ♥ dziękuję z całego serducha ♥
i dla Eragona aa czyli dla mojego aniołka cudownego za niesamowitą niespodziankę w postaci wierszyka o Sinisterze, KOCHAM MOCNO PYSZCZKU ♥
i za to, że jako jedyna pierwsza sie domyśliła tego, co nastąpi na koniec tego rozdziału ! :3
(bynajmniej tylko ona mi o tym napisała :D )
+ BARDZO WAŻNA RZECZ POD ROZDZIAŁEM DOTYCZĄCA OPOWIADANIA
PROSZĘ O ZERKNIĘCIE
*oczami Julie*
i dla Eragona aa czyli dla mojego aniołka cudownego za niesamowitą niespodziankę w postaci wierszyka o Sinisterze, KOCHAM MOCNO PYSZCZKU ♥
i za to, że jako jedyna pierwsza sie domyśliła tego, co nastąpi na koniec tego rozdziału ! :3
(bynajmniej tylko ona mi o tym napisała :D )
+ BARDZO WAŻNA RZECZ POD ROZDZIAŁEM DOTYCZĄCA OPOWIADANIA
PROSZĘ O ZERKNIĘCIE
*oczami Julie*
Z jękiem niezadowolenia przekręciłam się niezdarnie na drugi
bok. Czemu w tym domu jest tak
niemożliwie gorąco?
Z nadal zamkniętymi oczami, włożyłam całą swoją, marną o tej
porze energię, żeby wyplątać się z kołdry, która jakimś cudem okazała się być
niewyobrażalnie długa i szeroka. I bardzo ciepła.
Po raz kolejny tego ranka prychnęłam sfrustrowana. Powietrza.
- Harry… - jęknęłam
marudnie.
Bez odzewu.
- Harryyyyyyy….- wysiliłam się na nieco głośniejszy ton.
Błagam, chcę tylko móc oddychać i spać.
- Harreh… - wręcz zaskomlałam i wyciągnęłam bezwiednie dłoń
przed siebie, licząc, że natrafię na twarz bruneta.
Machałam dłonią po omacku, skonsternowana i zdeterminowana,
by nie otwierać oczu by kompletnie się nie rozbudzić.
GDZIE ON DO CHOLERY JEST?!
- Har… - mój kolejny jęk przerwało mi syknięcie bólu. Od razu
otworzyłam oczy.
CHOLERNA SZAFKA!
Zaczęłam masować drugą ręką dłoń obolałą po bliskim spotkaniu
z kantem tej znienawidzonej szafki.
- Wywalę Cię kiedyś własnoręcznie przez okno. – syknęłam
przez zęby.
Podniosłam się z trudem do siadu. Musiałam przymrużyć oczy.
Oczywiście, rolety były niezasłonięte, a w letni poranek słońce dawało się we
znaki, świecąc prosto w moją twarz.
Zamrugałam kilka razy i dopiero spostrzegłam, że zapomniałam, czego
szukałam. A właściwie kogo. Czemu nie ma tu Harry`ego?
I CZEMU DO CHOLERY WSZYSTKIE OKNA W TYM CHOLERNYM POKOJU SĄ
ZAMKNIĘTE?
Przecież tutaj można się udusić! Wstałam nieporadnie z łóżka
otwierając na oścież okno po jednej
stronie pokoju, a po drugiej balkon.
Wzięłam zadowolona głęboki oddech świeżego, letniego
powietrza.
Rozejrzałam się wokół i spostrzegłam, że pod domem nie ma
samochodu Harry`ego. Wydawało mi się, że
też zaczyna dzisiaj pracę po południu…
Przeciągnęłam się i wróciłam do środka, chcą poprawić nieco
nieład panujący na łóżku spowodowany moją walką z kołdrą i duchotą.
Porzuciłam ten zamiar, widząc karteczkę leżącą na
znienawidzonej szafce przy łóżku.
Wzięłam ją.
Musiałem wyjść wcześniej, Zayn mnie potrzebował. Wybacz, nie miałem czasu zrobić Ci śniadania,
musisz się zadowolić kawą J Miłego dnia
kotku x
Harry x
Uśmiechnęłam się mimowolnie.
Kotku, kotku, kotku…
AH.
Z drugiej strony też zaniepokoiłam się nieco. Zayn go
potrzebował? Mam nadzieję, ze nic złego się nie stało.
Wzięłam szybki prysznic i zeszłam na dół. Włączyłam sobie
radio, nalałam kawy i rozsiadłam się na
kanapie, wcześniej otwierając jeszcze wszelkie możliwe okna w tym domu.
Nucąc sobie po cichu słowa piosenki, która akurat leciała, w
końcu włączyłam telefon. Od wczorajszego popołudnia, gdy jechaliśmy do taty,
nie ruszałam go.
Pewnie dziewczyny wyłaziły tam ze skóry.
Zdążyłam go włączyć, gdy nastał ciąg wibracji
powiadamiających o sms`ach i nieodebranych połączeniach.
Uh.
Gdy po kilku minutach telefon przestał uparcie wibrować,
zaczęłam odczytywać wiadomości.
Od: Lucy ♥
Też Cię kocham, Julce <3
Od: VickeyMouse ♥
Wiem, że mnie kochasz frajerze ._.
Od: Lucy ♥
JULIEEEEE MÓW DO MNIE
Od: Lucy ♥
JULIE CO Z MOIMI CIASTECZKAMI ??? :c
Od: VickeyMouse♥
Zrób mi zdjęcie klęczącego Styles`a, to dopiero będzie coś !
XD
Od: Lucy♥
JULCEY SŁOŃCE TY MOJE NAJJAŚNIEJSZE CO SIĘ DO CHOLERY DZIEJE?
Od: VickeyMouse ♥
Do kurwy nedzy, Blackburn masz w tym momencie odpisać mi albo
Horanowej, TERAZ
Od: VickeyMouse ♥
Nienawidzę Cię
Od: Lucy ♥
CHOCIAŻ WYŚLIJ MI TEN
PRZEPIS, NOO :<
Od: Vickey Mouse ♥
Co wy do cholery, od razu robicie próbę generalną przed nocą
poślubną, czy co? -.-
Od: Lucy ♥
Na litość boską jeśli umrę przez niedobór ciasteczek
Harry`ego, to będzie TWOJA WINA, Julie Blacburn!
Od: Lucy ♥
POWIEDZIAŁAŚ CHOCIAŻ ,,TAK”?
Od: VickeyMouse ♥
Blackburn, błagam Cie kobieto daj mi ten przepis na ciastka
twojego męża bo ta mała żarłoczna bestia zaraz zje mnie -.-
Od: Lucy ♥
Vicky mnie obraża!
Od: VickeyMouse ♥
Przysięgam, zaraz wyrzucę tą małą przez okno
Od: Lucy ♥
JULIE CZY TY UMARŁAŚ Z
WRAŻENIA JAK ON JUŻ WYCIĄGNĄŁ TEN PIERŚCIONEK CZY CO
Od: VickeyMouse ♥
Jezu, jak ten Niall z tą kobietą wytrzymuje, to ja nie wiem,
składamy się na wódkę dla niego bo kurwa zasługuje chłop.
Btw, zaręczajcie się już i wracaj no -.-
Od: Lucy ♥
Jak ty wytrzymałaś tyle lat z Vicky???
Od: Lucy ♥
WŁĄCZYSZ KIEDYŚ TEN
TELEFON?
Od: VickeyMouse ♥
PRZYSIĘGAM, WRÓC TYLKO A WSADZĘ CI TEN TELEFON W DUPĘ OK.
Od: Lucy ♥
HALO, ktoś tu czeka
-.-
Od: VickeyMouse ♥
Muszę się napić.
A ja muszę przyznać, że aż łzy mi pociekły ze śmiechu. Boże, kocham te idiotki.
Domyśliłam się, że wczoraj Vic musiała pojechać do Lucy, albo
na odwrót i razem wszystko przeżywały.
I ups, zapomniałam o tym przepisie dla Lucy.
Od razu zadzwoniłam do Lucy, pewnie i tak jedna spała u
drugiej.
- Halo? – odpowiedział mi zachrypnięty głos Lucy.
- No cześć. – powiedziałam rozbawiona.
- Julie dlaczego do cholery ty o tej porze… - zaczęła
marudnie, ale zaraz się ożywiła – O BOŻE, JULIE! – zawołała.
- JULIE DZWONI! – zawołała Lucy.
- Co?! DAJ MI JĄ! -
usłyszałam jakieś trzaski i ich głosy. Przysięgam, one nie są normalne.
- Blackburn, przysięgam, ja Ci kiedyś nogi z tej twojej
kształtnej dupy… - zaczęła Vic, która najwyraźniej dopadła do telefonu, ale nie
na długo.
- JULIE, I CO? JAK WYGLĄDA PIERŚCIONEK? CO POWIEDZIAŁ TATA? –
Lucy na chwilę zyskała przewagę.
- Jezu kochany, uspokójcie się! – zachichotałam.
- NO MÓW! – zawołały tym razem zgodnie.
- Cóż, nie wiem jak wygląda pierścionek. – odparłam prosto.
- Jak to?
- Harry mi się nie oświadczył. – westchnęłam .
Cisza. Oho.
- Albo to świat jest pojebany, albo ja. – odezwała się Vic,
bardziej do siebie.
- Wiesz, powiedziałabym z grzeczności, że świat, ale no
wiesz… - zaczęła Lucy, ale zaraz przerwała, chichotem i jękiem bólu.
- Proszę, jak to się rozpuściło… - rzuciła z dezaprobatą Vic.
Pokręciłam tylko głową. Nienormalne…
- Dobra już! Co masz na myśli, mówiąc że ,,Harry się nie
oświadczył”? – zapytała Lucy.
- Dokładnie to, co powiedziałam. Nie oświadczył mi się.
–odpowiedziałam.
- Czyli o co do chuja chodziło? – zapytała zagubiona Vic.
- O to, że mój tata ma nową kobietę, wczoraj ją poznałam.
Spotkanie było zaplanowane właśnie przez tatę i Harry`ego, bez mojej wiedzy,
oczywiście. Ot, cała tajemnica. – prychnęłam.
Znowu cisza.
- O chuj. – odezwała się pierwsza Lucy.
- I HARRY TAK PO PROSTU POSTAWIŁ CIĘ PRZEZ FAKTEM DOKONANYM?
– oburzyła się Vicky.
- I twój tata też? – dodała Lu.
- Mhm. – mruknęłam.
- Wiesz co, jednak ja ten twój telefon to jemu wsadzę w dupę,
nie tobie. – stwierdziła Vic.
- Ale zaraz, co było dalej? Byłaś zła? Jaka jest ta kobieta?
– dopytywała Lucy.
- Wściekłam się i na tatę i na Harry`ego do granic
możliwości. Samantha jest abrdzo miła, bynajmniej jak na razie ją lubię. Dobrze
mi się z nią rozmawiało.
- Ile ma lat? Ma dzieci? Jest po rozwodzie? – kontynuowała
serię pytań Lu.
- Horan, jesteś gorsza niż jakiś paparazzi. Blackburn, zaraz
u Ciebie będziemy. Mam nadzieję, ze masz lody, bo nie chce mi się ogarniać żeby
wejść do jakiegoś sklepu. – powiedziała stanowczo Vicky i się rozłączyła.
Pokręciłam tylko głową. Jakie toto jest postrzelone...
***
- Na razie wiem tyle, że jej mąż zostawił ją i jej syna gdy
ten był mały, sam jej syn jest niewiele młodszy ode mnie, ona jest fryzjerką i
ma własny salon fryzjerski. –
powiedziałam na jednym tchu, biorąc łyka soku.
Rozsiadłyśmy się na kanapie w salonie z dziewczynami, które,
cóż, przyjechały tak jak leżały, w piżamach.
Przed ich przyjazdem przygotowałam tylko lody, sok, wino,
kanapki i sałatkę z przepisu Samanthy, który wczoraj dostałam.
- A jaka jest? Jak się zachowywała? – zapytała Vic.
- Była miła, naprawdę. Wydaje się być bardzo ciepłą i otwartą
kobietą. Była trochę zagubiona, tak jak ja, no ale nie było źle. Właściwie to
jej się wygadałam, gdy byłam taka wściekła na tatę i Harry`ego. – westchnęłam.
- No właśnie, jak ty się w ogóle dowiedziałaś, że Harry
wiedział? Usprawiedliwiał się w ogóle jakoś? Pokłóciliście się? – dopytywała
Lucy.
- Tata niechcący go wsypał. Gdyby nic nie powiedział, nie
wpadłabym na to, ze Harry wiedział.
Ogólnie, przy stole stwierdził, że zachowuję się jak dzieciak,
skrytykował mnie. Wściekłam się. Ale pogadałam z Samanthą i mi trochę przeszło.
Ale gdy wracaliśmy… - urwałam na chwilę – darliśmy się na siebie prawie całą
drogę powrotną.
- Odzywacie się w ogóle do siebie? - wymamrotała Vic z buzią pełną lodów.
- Tak, już jest okej. – westchnęłam.
- Tak szybko odpuściłaś? Ty? – zdziwiła się Lu.
Moje policzki mnie nieco zapiekły na samo wspomnienie, mojego
,,odpuszczania” Harry`emu, ,kłamstwa.
- No… Wyjaśniliśmy to sobie i… tak, już jest w porządku. –
odparłam w końcu.
- Wyjaśniliście to sobie, czy po prostu się pieprzyliście na
zgodę? – mruknęła z głupim uśmiechem Vic.
Lucy się roześmiała.
- Po jej policzkach wnioskuję, że to drugie. – zachichotała.
UH.
- Nienawidzę was. – mruknęłam i wstałam niby odnieść
szklankę.
A te dwie zaczęły chichotać jak szalone.
- Wszystko jasne! – parsknęła Vic.
Mam wrażenie, że poczerwieniałam jeszcze bardziej i nie mogąc
powstrzymać śmiechu, rzuciłam w nie poduszkami, leżącymi na kanapie.
- Jeszcze ją nosi po wczorajszym! – prychnęła Vic.
- Jeszcze ją nosi po wczorajszym! – prychnęła Vic.
- Dobra, dobra, nie będę mówić po czym Ciebie nosi, Smith! –
zaśmiałam się.
- Może po upojnej nocy z tą oto nieznośną kobietą! –
prychnęła zrzędliwie, wskazując na Lucy.
- Ja nieznośna? – oburzyła się Lu.
- Tak, ty! Jak nie ględzi o tych głupich ciasteczkach, to się
wierci w nocy, naprawdę niech Bóg ma w opiece tego twojego biednego męża! –
zawołała blondynka.
- Odezwała się ta, co się nie wierci! I ta co nie gada tylko
o tym jakiego Tyler ma… - zaczęła Lucy, ale Vic uciszyła ją, wstając gwałtownie
i przystawiając jej poduszkę do twarzy tak, że było mi dane usłyszeć tylko zduszony
chichot brunetki.
- Zamilcz, zła istoto! – zawołała przez śmiech blondynka.
- Zaraz, zaraz, czyli Tyler to coś konkretnego? – zapytałam
zaciekawiona.
Vicky się rozpromieniła.
- Nawet nie wiesz co on ma KONKRETNEGO! – zawołała Lucy,
wychylając się zza poduszki, ponownie tam zaraz kończąc za sprawą Vicky.
- Trochę tak. – powiedziała z uśmiechem.
- Aww, Vicky! –
pisnęła m i rzuciłam się jej na szyję. – Opowiadaj!
- Tylko pod warunkiem, że ten żarłok nie będzie się już
wtrącał! – zaśmiała się Vic.
- Dobra już, dobra! – zachichotała Lucy, uwalniając się spod
poduszki i nałożyła sobie sałatki. –
Będę milczeć!
- No więc, jakoś od miesiąca się spotykamy. To znaczy, nie
tak hm, oficjalnie czy coś, ale… Ale tak. – powiedziała, nie mogąc powstrzymać
uśmiechu.
- Boże, Julie, ta sałatka jest genialna! – zawołała nagle
Lucy.
Vicky spojrzała na nią morderczym wzrokiem.
- No co? – jęknęła niewinnie.
- To przepis od Samanthy. – uśmiechnęłam się.
- Już babkę lubię. – mruknęła Lucy z uznaniem.
Nagle coś mi się przypomniało, w temacie życia uczuciowego
Vicky.
- Zaraz, Vic. Co z… Z Zayn`em? – zapytałam z lekkim wahaniem.
Uśmiech zastygł jej na twarzy.
- Dołączam się do pytania! – wybełkotała Lucy z pełną buzią.
Blondynka westchnęła. Oho.
- Zayn… To Zayn. I,
uh… Nie wiem. Sporadycznie się spotykaliśmy wcześniej, na moich urodzinach
dobrze się bawiliśmy…
- Z tego co pamiętam to aż za dobrze. – wtrąciłam, ale
blondynka skarciła mnie wzrokiem.
- Może i tak. Ale po pierwsze: ma dziewczynę. Dobrze się
bawiliśmy ale to wszystko. Skoro ma dziewczynę, powinien się jej trzymać. A z
tego co widzę, to ma małe problemy z wiernością – powiedziała wręcz z żalem – I
okej, może i dziewczyna nie ściana, zawsze skupiałam się na własnym szczęściu.
Ale myślę, ze Malik to typ, który mógłby grać na dwa fronty. A ja tego nie
chcę, nie jestem aż tak zepsuta – skrzywiła się.
- Czyli… Nic z tego nie będzie? – zapytała Lucy.
- Raczej nie. – westchnęła.
- Ale chciałabyś tego. – dodałam.
- Nawet jeśli, to nie ma to znaczenia. – odparła. – On jest
zajęty, na tym powinien się skupić. Podoba mi się jak cholera, ale nie będę się
pakować na siłę w jego życie. Gdyby tego chciał, sam by zawalczył. Ale
najwidoczniej nie chce. Więc staram się o tym zapomnieć, a skupić się na tym,
co mam. Czyli na Tylerze. – uśmiechnęła się niemrawo.
- I jesteś z nim szczęśliwa? – dopytywała Lucy.
- Tak. – odparła – Docenia mnie, stara się, jest przy mnie…
To mi wystarcza.
- To dobrze. – uśmiechnęła się Lucy. – Cieszymy się.
Blondynka nieco niemrawo odwzajemniła uśmiech.
- Chociaż szkoda, fajna by była z was para. Z ciebie i
Malika. – powiedziałam.
- Może. – pryznała blondynka.
***
- Przysięgam, ze jeżeli już będzie mój rozmiar, to nie
odpuszczę i choćbym miała kogoś zatłuc, to ją zdobędę! – zawołała Vicky.
- Dobrze, że mam większy rozmiar. – zaśmiałam się na jej
słowa.
- Ale naprawdę, mają przyjść w sobotę, więc jutro będę tam
czatować od samego rana! – utrzymywała stanowczo blondynka.
- Zaraz, to dzisiaj jest piątek? – ożywiła się zaskoczona
Lucy.
- No tak.
- O cholera! – wstała gwałtownie – Zapomniałam, miałam
dzisiaj odebrać wyniki i zaświadczenie od lekarza!
- Jakie zaświadczenie? – spojrzałam na nią.
- Mówiłam Ci, potrzebuję zaświadczenia lekarskiego, żebym
mogła wziąć udział w tym kursie. I musiałam robić specjalnie badania. I dzisiaj
miałam to odebrać i od razu zawieźć do biura. – skrzywiła się.
- I masz zamiar jechać w takim stroju? – zapytała rozbawiona
Vic. Lucy spojrzała w dół. Nadal ma na sobie piżamę tak jak my.
- Cholera, Julie, pożycz mi coś, szybko! – jęknęła.
Zaśmiałam się i
wstałam. Szybko znalazłam jej sukienkę, w którą szybko wskoczyła.
- Będę za jakieś dwie godziny! – zawołała tylko i już jej nie
było.
- Ona kiedyś głowy zapomni. – zaśmiała się Vic.
*oczami Lucy*
Nieco zdyszana dotarłam do recepcji ośrodka. Znajdźcie mi bardziej nierozgarniętego
człowieka na tym świecie, a postawię wam pomnik.
- Dzień dobry – przywitałam się z panią z recepcji – Ja
miałam dzisiaj odebrać wyniki i zaświadczenie lekarskie do kursu. Jestem
pacjentką doktor Wilson.
- Ach tak, w takim razie proszę do gabinetu numer 14, wyniki
już są. – odpowiedziała mi z uśmiechem.
Podziękowałam i zadowolona udałam się do tej sali. Gdybym nie
przypomniała sobie o tym zaświadczeniu i badaniach, mogłabym się pożegnać z tym
kursem.
A Niall śmiałby się ze mnie przez najbliższe dwa miesiące.
Zapukałam do pokoju, i gdy usłyszałam ,,proszę” weszłam do
środka.
- Dzień dobry. – powiedziałam wesoło.
- Dzień dobry. – przywitała mnie uśmiechnięta kobieta. Bardzo
ją lubiłam.
- Słyszałam, ze badania już są. Wszystko jest w porządku? Z zaświadczeniem
nie będzie problemu? – zapytałam zaciekawiona.
- Z zaświadczeniem problemu jako takiego nie ma, ale jeśli
chodzi o badania, to muszę z panią o czymś porozmawiać. – powiedziała nieco
poważnie.
Serce mocniej mi zabiło i momentalnie tysiąc różnych myśli
przebiegło mi przez głowę.
O Boże.
*oczami Harry`ego*
- Tobie to się zawsze upiecze. – prychnął Louis.
Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Głupi to ma zawsze szczęście. – skrzywił się Zayn.
- Może i tak. – wzruszyłem ramionami.
Od godziny siedzieliśmy z chłopakami w mieszkaniu Zayna.
Zadzwonił do mnie rano totalnie rozjebany emocjonalnie. Cóż, kłopoty w raju.
A mianowicie, rozdarcie między dwoma kobietami. Z czego jedna
była osiągalna, a aktualnie już nie bardzo, a druga… Druga to kompletnie inna
historia.
Więc jak na kumpli przystało, wpadłem do niego z Lou, piwami
i czymś co ukoi nasze nerwy. Oczywiście jeśli chodzi o mnie, w grę wchodzi
najwyżej jedno piwo, symbolicznie. Przecież za kilka godzin idę do pracy.
- Szkoda, że mi tak łatwo
nic nie wychodzi. – westchnął Malik zaciągając się.
- Bo może próbujesz z niewłaściwą dziewczyną. –
zasugerowałem.
- Myślisz, że Perrie jest ,,niewłaściwą dziewczyną”? –
zapytał.
- Ja tak uważam. – wtrącił Lou.
- Jeśli na imprezie kleisz się do innej i myślisz o innej, to
chyba nie jest w porządku, hm? – spojrzałem na niego.
- Ale… Perrie to… Perrie. – wydukał, zaciągając się kolejny
raz, tym razem porządniej.
- A nie pomyślałeś o tym, że po prostu przyzwyczaiłeś się do
tego, ze jesteście razem? I tylko dlatego nadal nie umiesz się zdecydować i
sprecyzować? – zasugerował Lou biorąc łyk piwa.
- A skąd wiesz, ze ty się przyzwyczaiłeś do Mel? – zapytał
Zayn nieco podirytowany.
- Bo cały czas mi na niej zależy, chcę z nią być i nie
obchodzą mnie inne laski. – odparł Louis.
- W przeciwieństwie do Ciebie. – zauważyłem.
- Kurwa, byłem pijany, okej? – warknął Malik.
- Ale przed imprezą u Vicky jak i po niej też cały czas się
nią interesowałeś. – odparł Tommo.
- Po prostu wychodziliśmy czasem razem i tyle. – bronił się
mulat.
- Kogo ty chcesz oszukać, siebie czy nas? – zapytałem,
zaciągając się.
- Po prostu nie wiem co myśleć. Między mną a Perrie psuje się
od dłuższego czasu, ale ostatnio… A wczoraj to już w ogóle. – westchnął.
- Stary, gdybyś kochał Perrie, to nie pomyślałbyś nawet o
możliwości bycia z inną. A Vicky z tego co widzę cały czas siedzi ci w głowie. – powiedziałem.
- Ale kurwa, nie chcę stracić tego co mam z Perrie dla
czegoś, co może być chwilowe. A zresztą, Vicky ostatnio cały czas prowadza się
z tym Tylerem.
- Kurwa stary, czego ty się boisz? Że zostaniesz sam, jeśli
odejdziesz od Perrie, a Vicky nie będzie cię chciała? Tylko o to ci chodzi? Sorry,
ale to jest podejście kutasa, Zayn. – skrzywił się Lou.
- A od kiedy ty jesteś taki moralny? – zmroził go wzrokiem
Malik.
- Ej, Ej! – przerwałem powoli zradzający się konflikt. – Nie
będziecie się przecież spinać, o coś co w ogóle nie dotyczy was, no błagam. A
zresztą Zayn, Tommo ma rację. To jest
nie fair wobec ich obydwóch i ciebie samego. Po co w ogóle się męczysz w
związku, który w ogóle cię nie satysfakcjonuje? Lubię Perrie, jest spoko, ale
ty jesteś moim kumplem. I nie rozumiem czemu upierasz się przy tkwieniu w
rutynie z dziewczyną, do której już nic nie czujesz.
- Ale ja czuję… Tylko nie wiem co. – westchnął Zayn.
- A ja tam nie lubię Perrie. – rzucił prosto Lou, biorąc
bucha skręta.
Zayn spojrzał na niego
sceptycznie.
- No co? Mam chyba prawo, nie? Przecież zawsze byłem dla niej
miły ze względu na ciebie, więc nie miej do mnie pretensji.
Malik tylko westchnął.
- A Vicky? Podoba ci się? – spojrzałem na mulata.
- No podoba. – mruknął.
- Ale tak bardzo bardzo? – dopytywałem.
- Kurwa, Styles, co my w podstawówce jesteśmy? –
zniecierpliwił się. – Podoba mi się, kręci mnie i tyle!
- No to ja nie wiem na co ty czekasz. – mruknął Louis. – I to
jeszcze ty. Myślałem, ze jak czegoś chcesz, to o to walczysz aż w końcu to
dostaniesz.
- Kurwa, jak ja nie lubię całego tego uczuciowego gówna. –
skrzywił się mulat. – To za bardzo skomplikowane.
- Mi to mówisz? – prychnąłem.
***
- Styles, miło cię znowu widzieć! – wyszczerzył się Daniel.
Boże, on z każdym naszym spotkaniem wygląda coraz gorzej.
- Taaa. – mruknąłem i rzuciłem mu torbę z towarem.
Skierowałem się do samochodu. Jestem padnięty. Trawka przed
pracą to nie był najlepszy pomysł. Jedyne czego chcę to przytulić się do Julie
i iść spać.
- Czego? – warknąłem odwracając się.
- To na pewno wszystko? – zapytał nieco zdziwiony.
- No tak. – odpowiedziałem.
- Coś lekka ta torba… - powiedział nieufnie, podnosząc torbę
w górę i w dół.
Serce zabiło mi mocniej. Kurwa, przesadziłem tym razem?
- Nie obchodzi mnie to, ja tylko dostarczam. – odparłem
starając się zachować kamienną twarz.
- Jeśli Parker robi mnie w chuja… - zaczął, ale mu
przerwałem.
- Nie sądzę. – rzuciłem i wsiadłem do samochodu.
Daniel śledził mnie wzrokiem aż nie wyjechałem z parkingu na
drogę.
Odetchnąłem dopiero kilkadziesiąt metrów dalej.
Kurwa, naprawdę wziąłem za dużo… Ja pierdole, mam nadzieję,
że Daniel odpuści.
Chyba nie ma wystarczająco odwagi by stanąć oko w oko z
Parkerem i jego ludźmi i posądzać go o oszustwo.
Oby tak było.
*oczami Julie*
- Gdzie ta Lucy… - jęknęła marudnie Vic.
- Nie wiem. – skrzywiłam się.
- Ale film się zaraz zacznie nooo.
- Wiem, ale i tak na nią czekamy.
- Miała być za dwie godziny, a czekamy już cztery. – usiadła
prosto.
- Nie odbiera telefonów ani nie odpisuje. – odparłam
wzruszając ramionami.
Wzrastał we mnie niepokój. Powinna już dawno być.
- A do Nialla dzwoniłaś? – zapytała blondynka.
- Nie będę go denerwować. – westchnęłam.
- Zaczynam się o nią martwić. – spojrzała na mnie.
- Ja też.
- Jej też przydałoby się wsadzić telefon w tyłek. – mruknęła
marudnie.
Wywróciłam oczami. Vicky już zawsze zostanie Vicky.
Wzięłam łyk wina i zaczęłam się nerwowo bawić telefonem.
- Naprawdę myślisz, że ja i Zayn… Że mogłoby coś z tego
wyjść? – zapytała nagle blondynka.
Zaskoczyła mnie.
- Nadal o tym myślisz. – zauważyłam.
- Odpowiedz.
- Myślę, że tak. Ale to co myślę ja, jest nieistotne.
Ważniejsze jest twoje i jego zdanie na ten temat. – odpowiedziałam.
Westchnęła tylko.
- Ty naprawdę o nim myślisz.
- I to jak. – mruknęła.
- Więc czemu nie spróbujesz? – zapytałam.
- Bo on sam nie chce próbować.
- Skąd możesz to wiedzieć?
- Gdyby chciał, to pewnie byłabym z nim teraz. –
westchnęła. – A nie zamierzam się
wpierdalać w jego związek i życie nieproszona.
- Gdzie się podziała bezkompromisowa uwodzicielka Vic, która
zawsze dostaje faceta, którego tylko zapragnie? – zapytałam nieco żartobliwie.
- Gdy w grę wchodzi Malik – znika. – westchnęła.
- Vicky… - zaczęłam, ale przerwał mi dzwonek do drzwi.
Ożywiłyśmy się.
- To pewnie Lucy! – wstałam szybko i pobiegłam do drzwi.
Uśmiech zastygł mi na ustach, gdy otworzyłam drzwi i
zobaczyłam stojącą przede mną Lucy ze łzami w oczach
*oczami Vic*
Temat Malika przewijał
się w mojej głowie i hm, sercu, nieustannie od ostanich dwóch miesięcy. Za
każdym razem, gdy go widziałam, gdy ktoś wpominał go w rozmowie, czy gdy byłam
z Tylerem. Zastanawiałam się jakby to było, gdyby zamiast Tylera to Zayn ze mna
był.
Cholera jasna.
Biję się z myślami za każdym razem. Z jednej strony tak
cholernie podoba mi się ten dupek. Jest
taki pociągający, idealny… Uwielbiam to jaki jest, jego charakter. A
jednocześnie miedzy nami jest taka chemia…
Uwielbiam to uczucie, gdy jest obok mnie. Albo to, kiedy
tańczyliśmy na moich urodzinach. O Boże, to było idealne. Gdyby tylko Tyler
mógłby mi dać takie uczucie…
Ale z drugiej strony, niby jest z Perrie. Niby. Nie
wiem. Spotykał się ze mną. Co prawda,
nie zdradził jej ze mną nigdy, w żaden sposób.
No może tylko z tego
tańca na mojej imprezie Perrie nie byłaby zadowolona. Ale Zayn sam czasami
proponował spacer, czy coś. Okazywał mi
zainteresowanie. Dawał mi do zrozumienia, jakby on też czuł tą chemię, to…
BOŻE, TO POJEBANE.
A ja po raz pierwszy w
życiu jestem rozdarta. Uh.
Gdyby chciał, zrobiłby coś. Rozstał się z Perrie, żeby być
fair w stosunku do mnie i do niej. Zawalczyłby.
A do tej pory nic
takiego się nie stało.
I chyba się już nie stanie.
A Tyler?
On jest uroczy, kochany. Po prostu daje mi to, czego
potrzebuje każda dziewczyna. Ale… Ale to nie Zayn.
Uh.
Właściwie nie wiem po co pociągnęłam ten temat z Julie. Po
prostu niedługo zwariuję z własnymi myślami.
- Gdzie się podziała bezkompromisowa uwodzicielka Vic, która
zawsze dostaje faceta, którego tylko zapragnie? – zapytała mnie Julie marszcząc
zabawnie brwi.
- Gdy w grę wchodzi Malik – znika. – westchnęłam tylko.
- Vicky… - zaczęła, ale przerwał jej dzwonek do drzwi. Serce szybciej mi zabiło.
- To pewnie Lucy! – wstała brunetka szybko i pobiegła do
drzwi.
Jak dobrze. Tak samo,
jak czasami wkurza mnie Lucy, tak ją kocham jak siostrę.
Naprawdę zaczynałam się o nią martwić.
- Boże, Lucy co się stało? – usłyszałam rozemocjonowany głos
Julie.
Moje serce się zatrzymało. O cholera.
Momentalnie się poderwałam i pobiegłam do drzwi, gdzie stała Lucy, wyglądająca jakby miała się za chwilę rozsypać.
- Lucy! – zawołałam i siłą wprowadziłam ja do domu, migiem
usadzając ją na kanapie.
- Boże, skarbie co się
stało? – Julie uklękła przy kolanach Lucy, trzymając ją za dłonie, a ja
stanęłam zaraz obok. Przysięgam, zejdę na zawał.
Co się mogło stać? Boże, może coś z Niall`em…
Lucy patrzyła się na nas tępo, ze łzami w oczach, jakby sama
nie wiedziała co się dzieje.
-Lucy! – ponagliłam ją. – Błagam, co się stało?
- Ja… - zaczęła i się zająknęła. – Ja… Jestem w ciąży. – wydusiła.
Zapadła cisza.
Jestem w ciąży.
Aż usiadłam z wrażenia.
Bardzo ładnie proszę o chociażby emotikonkę w komentarzu jeśli nadal czytasz i jesteś ze mną.
Tylko o tyle proszę .
_________________________________________________________
BĘDZIEMY MIEĆ DZIECKO ! ♥
Ktoś jeszcze domyślił się po rozdziale 38? Dokładnie od tego momentu zaczęłam dawać znaki :D
Głównie dziwne zachcianki i zachowania Lucy :D
SZACUN DLA ADY, KTÓRA JUŻ PO 38 SIĘ DOMYŚLIŁA ♥
tak, masz pierwszeństwo do bycia matką chrzestną ! :D
Suprised? :>
CZO NA TO NAJAL?
Zayn + Perrie i Vic + Tyler
or
Zayn + Vic?
Harry powinien chyba być bardziej ostrożny
z tym podbieraniem, huh? ._.
Lubimy Zayna bo myśli o Vicky
or nah, bo jest nie fair wobec Perrie?
I BARDZO WAŻNA RZECZ
Prawdopodobnie ( i bardzo bym się cieszyła gdyby wszystko sie udało i tak było) od piątku mnie nie będzie w ogóle w domu. Wrócę 5 lipca, tylko po to żeby się przygotować i spakować i od 6 jadę na obóz, wracam 16.
Soł wiadome, że rozdziału nie będę miała jak dodać, Będziecie musiały troszkę poczekać i być wyrozumiałe.
Postaram się coś zacząć przed wyjazdem ale nie wiem na ile to będzie możliwe. A gdy już wrócę z obozu, też od razu wam nie napiszę tego w godzinę.
Więc proszę o cierpliwość i o to, żebyście o mnie nie zapominały i nie rezygnowały. Bo zauważyłam że od czasu przerwy na moje poprawianie ocen, grono czytelników ( a bynajmniej komentujących) się znacznie wykruszyło. Z dwudziestu komentarzy na ledwo 10.
Przykre, ale cóż, rozumiem.
Proszę tych, którzy zostali o to by nadal ze mną byli, wrócę, napiszę :)
Może uda mi się to jakoś zorganizować.
Soł wiadome, że rozdziału nie będę miała jak dodać, Będziecie musiały troszkę poczekać i być wyrozumiałe.
Postaram się coś zacząć przed wyjazdem ale nie wiem na ile to będzie możliwe. A gdy już wrócę z obozu, też od razu wam nie napiszę tego w godzinę.
Więc proszę o cierpliwość i o to, żebyście o mnie nie zapominały i nie rezygnowały. Bo zauważyłam że od czasu przerwy na moje poprawianie ocen, grono czytelników ( a bynajmniej komentujących) się znacznie wykruszyło. Z dwudziestu komentarzy na ledwo 10.
Przykre, ale cóż, rozumiem.
Proszę tych, którzy zostali o to by nadal ze mną byli, wrócę, napiszę :)
Może uda mi się to jakoś zorganizować.
ALL THE LOVE ♥
JAK JA LUBIĘ TE GIFY ! :D
To chyba tyle aniołki
Odpoczywajcie, korzystajcie z wakacji
życzę jak najwięcej słońca i fajnie spędzonego czasu ♥
Pamiętajcie o Sinisterze ! :D
L.