WYJĘ, 21 KOMENTARZY *.*
*oczami Harry`ego*
Szliśmy spokojnie chodnikiem, nie śpiesząc się. Trzymałem Julie luźno za rękę.
Bawiło mnie jej zachowanie, jej mina.
Jest zdezorientowana. Pozwala mi na to wszystko, na pocałunki, na obejmowanie, trzymanie za rękę, nie komentuje moich zwrotów do niej.
Ale chyba sama nie do końca wie co powinna zrobić i jak się zachować.
Nie ukrywam, że poczucie pewności, które dzięki temu mi daje, odpowiada mi.
Z moich ust nie znika lekki uśmiech. Świadomość, że jestem panem sytuacji, zdecydowanie mi się podoba. Nie wspominając już nawet o tym jak podobają mi się te drobne, ,,słodkie” gesty, jak pocałunki, przytulanie czy trzymanie się za ręce.
W całym moim życiu, raczej nie wiele związków doświadczyłem. Mam na myśli, takich poważniejszych. Pierwszy taki, jeszcze za szczeniaka, w liceum, jakoś mnie zraził do tego wszystkiego. Katie była moją pierwszą ,,oficjalną” dziewczyną i cóż, sprawiła, że miałem jej dość. Robienie wszystkiego razem, stałe rozmowy, sms`y, spotkania, zero chwili wytchnienia. A przecież miałem swoje życie, kumpli, hobby. Ale nieee, dla Katie związek oznaczał wręcz zlepienie nas. Istna męczarnia.
Dlatego stwierdziłem na długi czas, że to nie dla mnie.
Z czasem zdarzały się poważniejsze znajomości, ale cóż, nie jestem w tym najlepszy. Zawsze denerwowała mnie dociekliwość ze strony dziewczyny.
No bo cholera, chyba nie musimy się tłumaczyć z każdej jednej jebanej, nic nie znaczącej rzeczy, nie?
Chyba że tak, to możliwe, że to jednak ja się nie nadaję i to nie dla mnie.
Właściwie wcześniej nie myślałem nad tym co robię wobec Julie, jak się zachowuję i jak ona może to odczytać.
Właściwie robię te wszystkie rzeczy, które robi się będąc w związku, prawda?
A my z Julie, nie jesteśmy przecież razem. Czy tego chcę? Chuj wie, naprawdę.
Jezu, zależy mi na niej, uwielbiam ją. Cholera, powiedziałem jej że ją kocham.
Co zresztą, hm, jest prawdą, tak myślę.
I potrzebuję jej w każdy możliwy sposób. Chcę mieć ją obok, chcę móc robić z nią te wszystkie kiczowate, urocze rzeczy, lubię czuć jej dotyk, zapach, uwielbiam smak jej ust.
Kocham się z nią droczyć, ale i śmiać, po prostu rozmawiać, uwielbiam ją przytulać, czuć, że jest obok, przy mnie.
Kocham jej idealne ciało. Pociąga mnie niesamowicie.
Uwielbiam jej charakter, no kurwa, kocham ją całą.
Chcę, żeby była moja. Chcę o tym wiedzieć, chcę żeby ona o tym wiedziała, chcę żeby wszyscy dookoła wiedzieli, że jest tylko moja.
Ale za nic w świecie nie chcę, żeby za jakiś czas okazało się, że mam tego wszystkiego dość, jej dość.
Nie chcę znowu sytuacji, gdzie czuje się jakbym nie był sobą, jakbym nie mógł mieć swojego życia. Jakbym żył w jakimś pieprzonym tandemie.
To wszystko nie powinno być takie skomplikowane. Po co to komu.
Otworzyłem przed nią drzwi restauracji i puściłem ją przodem, od razu ponownie chwytając jej dłoń, gdy tylko weszliśmy do środka. Ona sama nadal milczała i miała dziwną minę.
Usiedliśmy przy stoliku.
Uśmiech nie znikał z mojej twarzy, a ja nie przestawałem patrzeć na Julie. Widać, że krępowało ją to, bo cały czas uciekała wzrokiem, ale nic nie mówiła.
Co dziwne, bo zazwyczaj już w kąśliwy sposób zwróciła mi uwagę, że nie życzy sobie, żebym się na nią tak perfidnie gapił.
-Więc, jak Ci minął dzień? – zapytałem luźno, zerkając pozornie w menu, podczas gdy nie spuszczałem z niej oka.
Lekko drgnęła na mój głos, po tak długiej ciszy miedzy nami i gdy tylko złapałem z nią kontakt wzrokowy, od razu go przerwała, podnosząc pośpiesznie swoje menu i wręcz się nim zakrywając.
-Dobrze. – mruknęła tylko i udała, że z ogromnym zainteresowaniem czyta menu.
W tym samym momencie podeszła do nas kelnerka, niewysoka brunetka.
-Dzień dobry, czy mogę przyjąć państwa zamówienie? – głos miała wysoki, podobny do Vic. Spojrzałem na nią.
Cóż gapiła się centralnie na mnie z ogromnym uśmiechem na ustach.
Ups, chyba wpadłem komuś w oko.
I niewątpliwie, nie tylko ja to zauważyłem.
-Poproszę sałatkę z kurczaka i szklankę soku pomarańczowego. – powiedziała nieco oschłym tonem Julie, mierząc tą biedną dziewczynę ostrzegawczym wzrokiem.
Nie powiem, reakcja Julie mile połechtała moje ego. Nie wierzę, mała Blackburn zazdrosna.
Brunetka nie okazała większego zainteresowania moją towarzyszką, zapisała tylko w notesiku jej zamówienie i na powrót spojrzała na mnie z uśmiechem, lekko przekrzywiając głowę w prawo.
Czyli typ flirciary.
Bawiło mnie to. Jej tak bardzo oczywiste, że aż smieszne gesty, najzwyczajniej w świecie mnie rozśmieszały. Już nie wspominając o minie Julie i tym jak mordowała wzrokiem tą biedną dziewczynę.
-Stek i wodę. – powiedziałem spokojnie.
-Oczywiście. – przytaknęła z jeszcze szerszym ( jakim cudem nie bolą ją policzki?!) uśmiechem. – Może ma pan ochotę na jakiś deser? – zapytała oblizując usta.
Boże daj mi siłę, żeby się nie śmiać.
Julie momentalnie zmarszczyła brwi i zrobiła zdegustowaną minę.
-Nie, dziękuję. – odparłem starają się nie zdradzać tego, jak bardzo bawi mnie ta sytuacja.
Dziewczyna totalnie mnie nie interesuje, a jej sygnały, bądźmy szczerzy są aż nazbyt nachalne i nie tyle uwodzące, co po prostu śmieszne. Zero wyczucia smaku.
-Może jednak, mamy przepyszną… - zaczęła już mówić dziewczyna, ale nie było dane jej skończyć.
-Po chińsku powiedział? Nein, thank you! – warknęła Julie, sprawiając, że nie mogłem już powstrzymać chichotu. Natomiast dziewczyna spojrzała na nią zaskoczona, zmierzyła ją wzrokiem i dumnie odeszła bez słowa.
Nein, thank you… Przysięgam, kocham tą dziewczynę.
-Byłaś niemiła. – zauważyłem, przyglądając się uważnie triumfującej Julie.
-A ona była chyba głucha. Albo ślepa, że mnie nie zauważyła. Albo, po prostu głupia. – mruknęła spokojnie.
-A ty, po prostu zazdrosna. – rzuciłem.
Julie momentalnie spojrzała na mnie zaskoczona. Ale zaraz odzyskała rezon i przyjęła obojętną postawę.
-Zabawne. – rzuciła niby od niechcenia.
-Żebyś wiedziała. Jesteś niesamowicie zabawa gdy jesteś zazdrosna. Ale przy tym jaka ostra… - przerwałem na chwile zwracając jej uwagę na siebie, puszczając jej oczko - …Skłamałbym, gdybym powiedział, że mnie to nie kręci. – poruszyłem sugestywnie brwiami.
Julie tylko prychnęła kpiąco.
-Nie jestem zazdrosna. – powiedziała dobitnie. – Ale nie toleruję takich pustych i nachalnych ludzi, którzy nie rozumieją słowa ,,nie”.
-Oh, oczywiście, skarbie. – przytaknąłem kpiąco, na co wywróciła oczami.
Do naszego stolika podeszła inna kelnerka, hm, ciekawe dlaczego.
-Państwa zamówienie.
-Dziękujemy. – powiedziała zadowolonym głosem Julie. Pokręciłem głową. Co za kobieta.
*oczami Julie*
Ja zazdrosna, też mi pomysł.
Niech sobie nie pochlebia. To, że cholernie mi na nim zależy i się z nim przespałam, nie znaczy, że jestem zazdrosna!
Ale gdybym tylko mogła rozpłaszczyć tą lalunię na ścianie, byłabym przeszczęśliwa.
I jeszcze ten jej numer z deserem i lizaniem ust.
PFFFFFFFFFFFFF.
Nie powiem co ona może sobie polizać.
Ale jak widać, w końcu do panienki dotarło, jak wnioskuję po uprzejmej kobiecie przynoszącej nasze zamówienie.
Ha, wygrałam.
-Planowałaś coś na dzisiaj? – zapytał Harry.
Hm, ja wiele rzeczy planuję, ale zawsze jakimś cudem, wszystko wywracasz do góry nogami, Styles.
-Chciałam się rozejrzeć za prezentem dla Vicky. – odparłam prosto.
-Prezentem? – zmarszczył brwi.
O, proszę.
Czyżby Vicki go nie zaprosiła?
-No tak, hm, jej urodziny są w ten weekend, robi imprezę… - spojrzałam na niego uważnie.
-Ach, okej. Nie wiedziałem. – wzruszył ramionami.
TEN MAŁY BLOND FRAJER NIE ZAPROSIŁ STYLES`A.
-Masz już jakiś pomysł? –zapytał brunet, kontynuując posiłek.
Momentalnie poczułam się jakby ktoś zrzucił mi na głowę z czwartego piętra fortepian.
Dobre pytanie, Harry.
Zawsze wybieraliśmy prezent dla Vicky z Dylanem. Najczęściej tworzyliśmy coś sami, zawsze prezent był typowo ,,od nas”, coś co wyjątkowo będzie jej się z nami kojarzyło.
Tak było zawsze, od momentu kiedy staliśmy się przyjaciółmi.
Na urodziny Vicky, razem z Dylanem przygotowywaliśmy prezent, na urodziny Dylana, robiłam prezent z Vicky, a na moje urodziny, to oni razem coś wymyślali.
Tym razem będzie, cholera, inaczej. I ta myśl chcąc nie chcąc mnie dobijała.
-Nie bardzo. – mruknęłam z kwaśną miną.
-Mogę spróbować Ci pomóc jeśli chcesz. – wzruszył ramionami.
O MÓJ BOŻE, HARRY EDWARD STYLES ZAPROPONOWAŁ MI POMOC.
Przysięgam, świat się kończy, bo to się dzieje, nie może być prawdziwe.
-Okej, dzięki. – odpowiedziałam nadal zaskoczona. Dzisiejszy dzień jest jak nic jednym z najdziwniejszych w moim życiu.
Wszystko jest na odwrót, nie rozumiem co się tu w ogóle, przepraszam, odpierdala.
*godzinę później*
Drogę do mojego domu wypełniło nasze droczenie się i czysty sarkazm i wszystko byłoby pięknie i normalnie gdyby nie dalsza, dziwna, SŁODKA i urocza wersja Harry`ego, który nadal trzymał mnie za rękę, mówił różne, słodkie rzeczy.
Przysięgam, że jeszcze trochę i oszaleję, po prostu wybuchnę i zacznę go błagać, żeby zachowywał się normalnie, bo nie mam pojęcia jak się powinnam zachowywać, co robić i o co mu w ogóle chodzi, czego on chce, oczekuje.
O losie.
Gdy zbliżyliśmy się do mojej ulicy, rozpoczęłam szukanie moich kluczy w torebce, co jest w moim przypadku nie lada wyzwaniem.
Harry przez cały ten czas, gdy ich szukałam, patrzył na mnie z wyraźnym rozbawieniem i kpiną, ale o dziwo nie skomentował tego co robię.
Gdy w końcu znalazłam to czego szukałam, przy okazji wyciągnęłam telefon i butelkę wody. Wzięłam spokojnie kilka łyków, odblokowując ekran. Czekała na mnie już wiadomość od Vicky.
Cóż, wysłała mi to jakoś w momencie gdy kończyłam pracę, szybka jestem, nie ma co.
Od: VickeyMouse
WIEM, ŻE PIEPRZYSZ SIĘ ZE STYLES`EM FRAJERZE, NIE ODPUSZCZĘ CI TEGO! <3
Nawiasem mówiąc, jakim cudem możesz chodzić? o.O
Momentalnie zakrztusiłam się wodą.
-Wszystko okej? – poczułam dotyk dłoni Harry`ego na moich plecach podczas mojego napadu kaszlu.
NIE WIERZĘ.
Jak?! Skąd?!
Przecież jeszcze kilka godzin temu była u mnie w pracy, rozmawiałyśmy, nie mówiłam jej nic !
A ona też nic nie mówiła, do cholery.
SKĄD?! Przecież o tym wiem tylko ja.
-Coś się stało? – z zamyślenia wyrwał mnie głos Harry`ego.
O MÓJ BOŻE, HARRY.
Od razu spojrzałam na niego z szeroko otworzonymi oczami.
Ale przecież to niemożliwe! On nie mógłby jej tego powiedzieć!
Co to w ogóle za akcja, rozmawianie o tym kto się z kim… BOŻE KOCHANY TO NIE JAKIEŚ CHOLERNE GIMNAZJUM ŻEBY SIĘ ZWIERZAĆ Z TAKICH RZECZY!
Przecież Styles nie jest takim typem… Chociaż, kij go tam wie.
-Rozmawiałeś może z Vicky dzisiaj? – spojrzałam na niego podejrzliwie.
-Tak, widziałem się z nią dzisiaj na mieście. – odpowiedział spokojnie.
No nie wierzę. Po prostu nie.
-Co ty jej powiedziałeś?! – zawołałam.
Nie mieści mi się to, cholera, w głowie.
Styles natomiast wybuchnął śmiechem na moją reakcję. Masz rację idioto, to takie zabawne, heheszki.
-Wiedziałem, że w końcu się odezwie! – parsknął.
Czuję, jak się we mnie gotuje.
-Styles!- warknęłam.
-Szkoda, że nie widzisz swojej miny! – rżał dalej, zarzucając mi swoją rękę na ramię.
Strąciłam je ze złością i już miałam zacząć rzucać mu w twarz wszystkimi obelgami jakie znam, gdy mi przerwał:
-Nie patrz tak na mnie, nic jej nie powiedziałem! – zaśmiał się po raz kolejny.
-Więc skąd…?! Jak?! – warknęłam.
-Co Ci napisała? – zapytał dalej świetnie się bawiąc.
-Co jej powiedziałeś? – zapytałam ostro, czym tylko jeszcze bardziej go rozbawiłam.
-Już nie burmusz się, powiedziałem tylko, że zostawiłaś u mnie bransoletkę jak rano wychodziłaś, a ona to od razu opacznie zrozumiała… - urwał wesoło i momentalnie zaczął się uśmiechać w ten swój łobuzerski, cholernie podniecający i wkurwiający zarazem sposób. - …Chociaż właściwie, ma słuszne podejrzenia. – dokończył wyraźnie zadowolony, zacieśniając uścisk wokół mojej talii.
Nie.
ZABIĆ TYCH DWOJE TO ZA MAŁO.
-Uh, nienawidzę Was. – jęknęłam marudnie i pociągnęłam Styles`a za sobą w kierunku mojego domu.
Jak nic czeka mnie długie i mozolne przesłuchanie u Vicky. O mamo.
-Spójrz prawdzie w oczy, ty nasz kochasz, kochanie. – powiedział Styles CENTRALNIE do mojego ucha, tak, że idealnie poczułam jego ciepło i zapach.
To odurzyło mnie wystarczająco, żeby nie zrozumieć w pierwszej chwili sensu jego słów.
Ale zanim zdążyłam zareagować, zostałam nieco brutalnie zatrzymana przez spięte ciało Harry`ego. Zatrzymał się w jednej chwili.
Zaskoczona spojrzałam na niego. Zaciskał szczęki.
-Co on do cholery tutaj robi? – syknął bardziej do siebie niż do mnie. Odwróciłam się w kierunku w którym patrzył, czyli w stronę mojego domu.
To co zobaczyłam, a raczej kogo, przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
*oczami Harry`ego*
Nie wierzę, kurwa.
Zacisnąłem ze złości szczęki widząc pieprzonego Dylana kutasa Cole`a na schodach domu Julie.
Czego od do cholery jeszcze od niej chce?!
Julie miała zaskoczoną minę, czyli raczej nie spodziewała się jego wizyty.
Sam Dylan, gdy nas zobaczył, zmarszczył brwi i wstał, robiąc kilka wolnych kroków w naszą stronę. Ścisnąłem dłoń Julie, wiedząc, że mam przewagę.
Pewnym krokiem ruszyłem w jego kierunku, prowadząc za sobą Julie.
-Wiedziałaś, że przyjedzie? – zapytałem cicho, nawet nie patrząc na Julie. Cały czas walczyłem na spojrzenia z Dylanem.
-Nie. – bąknęła cicho. Lekko ścisnąłem jej małą dłoń po raz kolejny, żeby dodać jej trochę otuchy. Nie mogę zapominać, ze to nie jest dla niej łatwe, prawda?
Ale cholera, nienawidzę tego dupka.
Dylan posyłał mi ‘’groźne” spojrzenia, najwyraźniej myśląc, że to coś da.
Momentalnie spojrzał na splecione dłonie Julie i moje. Zmarszczył brwi.
Nie mogłem powstrzymać triumfalnego uśmiechu.
Julie jest moja, nie jego. To ze mną spędziła noc, nie z nim. To ja trzymam jej dłoń, nie on.
Ta chwila gdy pokonywaliśmy te kilkadziesiąt metrów odległości między nami, zdawała się trwać wieki.
Ale w końcu stanęliśmy oko w oko.
-Cześć Julie. – chłopak uśmiechnął się do mojej Julie i KURWA JEBANA MAĆ nachylił się i pocałował jej policzek, nic sobie nawet nie robiąc z tego, że trzymam jej dłoń.
-Cześć, Dylan. – powiedziała nieco zaskoczona tym gestem Julie. Jest tak niesamowicie słodka, gdy nie wie jak się zachować i jest zagubiona.
Kurwa mać, ta dziewczyna uzależniła mnie od siebie do tego stopnia, że nawet w chwili takiego wkurwienia potrafię skupić się na tym, jak cudowna jest.
Boże drogi…
-Cześć, Harry. – powiedział nieco oschłym tonem wyciągając do mnie dłoń.
Jeszcze sam się nadstawia, żeby mu tą łapę złamać…
Bez słowa ścisnąłem może odrobinkę za mocno jego dłoń, ale nie dał tego po sobie poznać. Julie tylko patrzyła na nas uważnie.
-Wybacz, nie wiedziałem, że masz jakieś plany… - zaczął ale Julie tylko puściła moją dłoń i ruszyła do drzwi z kluczami w ręku.
-Okej, nic się nie stało. – powiedziała tylko, a mnie mało szlag jasny nie trafił.
A Dylanowi-kutasowi w to graj!
Spojrzał na mnie z wyższością i poszedł za Julie.
O nie.
Ruszyłem od razu za nimi.
-Miałem zadzwonić, ale pomyślałem, że zrobię Ci niespodziankę. – pieprzył wesoło dalej Cole.
Pierdolenie, nie zadzwonił bo wiedział, że nie odbierze, albo się wykręci żeby się z nim nie spotkać.
- Wiesz, że nie lubię niespodzianek. – zgasiła go ze stoickim spokojem Julie.
Miałem ochotę ją nosić na rękach.
To jest moja cudowna dziewczyna.
To znaczy… Moja dziewczyna..? Ja…
A pieprzyć to, nie mam czasu teraz się nad tym zastanawiać.
Weszliśmy do domu.
-Wiem o tym, wybacz. – powiedział już mniej wesołym tonem.
Ha.
-Napijesz się czegoś? – zapytała Julie odwieszając swój płaszczyk.
-Nie, dziękuję, właściwie to nie mam zbyt wiele czasu. – odparł i poszliśmy do salonu.
Bogu dzięki.
Chociaż właściwie, gdybym siedział z nią w tej restauracji dłużej, to może ten cwel pojechałby już tam skąd przyszedł i dał jej spokój.
Usiedliśmy na sofie.
-Więc, co się stało, że przyjechałeś? – zapytała Julie, siadając wygodnie po turecku na sofie. Dylan rozsiadł się naprzeciwko niej a ja ulokowałem się obok Julie. Chciałem objąć ją ramieniem, ale cholera, odsunęła się i usiadła nieco dalej, uniemożliwiając mi to.
Nie spodobało mi się to.
-No, zbliżają się urodziny Vicky i wiesz, zawsze szykowaliśmy prezent razem… Myślałem…
-Zaprosiła Cię?- wypaliła nagle z wyraźnym zaskoczeniem w głosie. Cóż, miłe to nie było, punkt dla niej. Zuch dziewczynka.
Z Dylana trochę zeszło po tych słowach powietrze, co niezmiernie mnie ucieszyło.
Natomiast Julie otworzyła szerzej oczy gdy zdała sobie sprawę z tego co powiedziała i jak to zabrzmiało.
-To znaczy… Wybacz, to nie tak miało… - zaczęła się tłumaczyć.
Skarbie za co i kogo do chuja ty przepraszasz?!
-Nie, jest okej, Julie. – przerwał jej. Nikt go kurwa nie nauczył, że kobiecie się nie przerywa?! – Rozumiem, twoją reakcję, nie dziwię Ci się. Właściwie też byłem zaskoczony. Ale jednak. I naprawdę nie chcę tracić z wami kontaktu, naszej znajomości. Za dużo dla mnie znaczycie.
AAWW BŁAGAM, BO SIĘ WZRUSZĘ.
-Hm, okej. Mam rozumieć, że przyjechałeś żeby pogadac o tym, czy robimy razem jakiś prezent dla Vicky jak zawsze? – spojrzała na niego Julie.
-Tak. –przytaknął- Od zawsze tak było i… nie chcę tego zmieniać. Nie chcę zmieniać naszych relacji. – powiedział ze smutną miną.
Ma ktoś może chusteczkę, bo łezka mi poleciała?
Prychnąłem kpiąco, przyciągając tym samym dziwny wzrok Dylana i karcące spojrzenie Julie.
No błagam, chyba ona w to nie wierzy i nie chce go bronić?!
-Wiesz Dylan, doceniam to, okej? I jestem pewna, że Vicky też. Ale nie sądzę, żeby to miało sens. To wszystko jest za świeże i wybacz, z całą sympatią, ale nie chcę dzielić prezentu dla Vic z kimś, kto może sprawić, że ten prezent zamiast wywoływać uśmiech, sprawi, że będzie smutna. Chcę dać jej coś, co będzie jej się kojarzyło w stu procentach dobrze. – powiedziała spokojnie.
Nie miałbym nic przeciwko, gdyby była mniej delikatna, ale taka wersja odrzucenia też mi odpowiada, nie powiem, że nie.
-Oh. – mruknął Dylan. Ha, suprise motherfucker. – Okej, rozumiem.
Teraz będzie udawał wielce zranionego, ojej.
Gdyby to zależało ode mnie, już dawno zbierałby się z drugiego końca ulicy.
-Naprawdę nie chcę Cię urazić tym, czy zrobić przykrosć, ale chcę być szczera. To wszystko. – wzruszyła ramionami. Mówiłą tak spokojnie, tak delikatnie.
Denerwowało mnie, że się z nim tak cacka.
-Rozumiem, Julie. – wysilił się na uśmiech.
-O właśnie, miałam Ci coś oddać. – Julie wstała i wyszła z salonu, a atmosfera w pokoju znacznie stężała.
Dylan bez skrępowania wbijał we mnie spojrzenie. Ale nie ostre, wrogie jak ja.
Raczej, zaciekawione…?
-Widzę, że korzystasz z tego, że straciłem kontakt z Julie, hm? – rzucił, niby od niechcenia.
-Nie ma z czego korzystać, ty nigdy nie byłeś przeszkodą. – odparłem spokojnie. Nie będę się z nim cackał, o nie.
Pokręcił wyraźnie rozbawiony głową.
-Czego taki koleś jak ty chce od Julie? – zmarszczył brwi.
-O to samo mogę zapytać Ciebie.
-Nie, Styles. To ty wpieprzyłeś się niewiadomo skąd w jej życie. I to ty robisz jej wodę z mózgu. – powiedział oskarżycielskim tonem. Oh błagam.
-I to ja trzymam jej dłoń, to ja spędzam z nią czas. To ja ją całuję. To JA jestem z nią. Nie ty. I to Cię boli. – uśmiechnąłem się triumfująco.
-Może i masz rację. Ale bardziej boli mnie to, że wiem jaki jesteś naprawdę i co masz za uszami. I to, że Julie nie ma o tym bladego pojęcia i pakuje się w to twoje całe gówno. A ty ją oszukujesz i wykorzystujesz. –podniósł nieco głos.
Spiąłem się momentalnie.
-Nie mieszaj Julie w moje sprawy. – warknąłem.
-A Julie przypadkiem nie jest twoją sprawą? – zapytał kpiąco.
-Na pewno nie jest twoją. – odgryzłem się.
-Nie zmieniaj tematu. – uciął zniecierpliwiony. – I nie zapominaj z kim rozmawiasz i co o tobie wiem, a czego nie wie Julie. Ona nadal mi ufa, mimo wszystko. A ja nie pozwolę, żebyś ją zranił.
-Julie wie wszystko. – zacząłem blefować.
-Nie wydaje mi się Styles. Gdyby wiedziała, nie siedziałbyś tutaj.Ale nie zapominaj, że może się dowiedzieć.
-Gdyby tak naprawdę Ci zależało na tym, żeby nikt jej nie zranił, już dawno byś jej to powiedział. –prychnąłem. To oczywiste, że wcale nie troszczy się o Julce tak jak o tym mówi.
-Bo mam w tym swój interes, Styles. Niezależnie od tego, kiedy bym jej to powiedział, ty i tak na tym ucierpisz. Nawet jeśli powiedziałbyś jej, że wiem od dłuższego czasu. Wtedy to ty będziesz tym, którego nienawidzi. – uśmiechnął się triumfalnie.
Zacisnąłem pięści. Przysięgam, jeszcze chwila a go uduszę gołymi rękami.
-Nie wpieprzaj się w to. –warknąłem.
-Tym razem to nie ty jesteś panem sytuacji, Styles. Pogódź się z tym. Może przegrałem bitwę, ale wojnę wygram w każdej chwili.
Zmarszczyłem brwi.
-Co to w ogóle ma być za tekst? – zapytałem kpiąco, na co tylko parsknął.
-Po prostu oglądaj się czasami za siebie Styles, bo nigdy niewiadomo. – mruknął od niechcenia.
-Zamknij ryj albo zaraz wylądujesz na ostrym dyżurze, przysięgam. – warknąłem. – Trzymaj się od Julie i ode mnie z daleka i nie mieszaj się w nasze sprawy, albo to będzie ostatnia rzecz, jaką zrobisz w swoim pieprzonym życiu.
-A co, sam jej się przyznasz? – zaczął mnie prowokować. Zacisnąłem szczęki.
Oczywiście, ze nie, kurwa.
-To nie jest coś, czym możesz mi zaszkodzić. To nie dotyczy mnie i Julie. Nic tym nie osiągniesz. Więc zamilcz albo Ci w tym pomogę.
-Czas pokaże, Styles. – powiedział spokojnie i dokładnie w tym momencie w progu pojawiła się Julie, trzymając w dłoniach męską bluzę.
Momentalnie moje myśli zajęło co innego.
Skąd do chuja ona ma jego bluzę?!
-Zapomniałeś ostatnio. –uśmiechnęła się lekko do Dylana i podała mu bluzę.
Spojrzał na nią dziwnie, dalej nie biorąc bluzy.
BIERZ TO I WYPIERDALAJ.
-Wiesz, że nie musisz mi jej oddawać? – spojrzał na nią uważnie.
Owszem, musi.
-Ale oddaję. – powiedziała spokojnie, nadal lekko się uśmiechając.
-Wiem, że ją lubisz, a mi to nie przeszkadza. – naciskał dalej.
-Po polsku nie rozumiesz? Nein, thank you! – wypaliłem.
Obydwoje spojrzeli na mnie z dziwnymi minami.
Julie już po chwili spuściła wzrok, kryjąc uśmiech, którego nie mogła powstrzymać.
Ja sam miałem ochotę wybuchnąć śmiechem. Jestem nienormalny.
Natomiast Dylan posyłał mi wredne spojrzenia.
-Naprawdę dziękuję Dylan, ale proszę Cię, żebyś ją wziął. –powiedziała w końcu Julie.
-Jak wolisz. – mruknął zrezygnowany Dylan i wziął bluzę z jej rąk.
Przez chwilę zapadła nieco niezręczna cisza, którą Julie pragnęła desperacko przerwać, jak sądzę po jej minie, ale nie bardzo wiedziała, co może powiedzieć.
Postanowiłem wkroczyć.
-Mówiłeś coś, że się śpieszysz. –spojrzałem na Dylana- A wiesz, nie chcemy Cię zatrzymywać…- uśmiechnąłem się tak fałszywie jak tylko mogłem.
Julie spojrzała na mnie karcącym wzrokiem, a Dylan zacisnął pięści.
Dziewczyna chciała już coś powiedzieć, ale Dylan jej przerwał:
-Tak, ja już będę się zbierał. Zobaczymy się w weekend na imprezie Vic.- wymusił uśmiech w stronę Julie i OCZYWIŚCIE KURWA objął ją i pocałował w policzek, co KURWA ona odwzajemniła.
No zabiję go kiedyś, przysięgam.
Wstałem od razu, co spowodowało, że chłopak szybko ją puścił. Miałem ochotę roześmiać się mu w twarz.
Tchórz, przestraszył się.
Podał mi rękę z wyraźną niechęcią. Po raz kolejny uścisnąłem ją za mocno, testując jego wytrzymałość, ale i tym razem nie zareagował.
Julie poszła go odprowadzić do drzwi podczas gdy ja stwierdziłem, że nie będę się już narażał na większe nerwy i rozłożyłem się na jej kanapie w salonie.
Przysłuchiwałem się w skupieniu odgłosom z korytarza, chcąc mieć pewność, że Dylan nie zrobi nic, za co zapragnąłbym go zabić jeszcze mocniej niż pragnę to zrobić teraz.
Na szczęście szybko usłyszałem trzaśnięcie drzwiami. A już po chwili Julie stanęła w progu z…. ups, kwaśną mina.
-Coś nie tak? – zapytałem ostrożnie.
-Dlaczego byłeś dla niego taki wredny? – skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej. Oho, poza oskarżycielki.
-Bo na to zasługuje. – odparłem prosto.
-Rozumiem, że macie swoje sprawy i swój konflikt, ale mógłbyś uszanować fakt, że jest dla mnie ważny i przyszedł DO MNIE.
-Oh wybacz, nie sądziłem, że perfidni oszuści są dla Ciebie tak ważni. – burknąłem. Nie ukrywam, ten tekst mnie wkurzył.
-Oh błagam! – wyrzuciła dłonie w górę. – Był moim przyjacielem odkąd pamiętam, spędziłam tyle najważniejszych lat życia z nim, więc dobrze wiesz, że był, jest i będzie dla mnie ważny, nieważne co zrobi! Owszem, nadal pamiętam jego kłamstwa, ale to nie zmienia faktu, że od tak go znienawidzę! A ty zachowałeś się jak skończony dupek! Zresztą jak zawsze. – warknęła.
Aż wstałem.
-Po pierwsze: on nie był lepszy. Po drugie: uważaj, bo on nie tylko to ma na sumieniu i podejrzewam, że jeszcze nie raz się o tym przekonasz. A po trzecie, do cholery, jakie ,,jak zawsze”? – spojrzałem na nią ostro.
Nie wierzę, że znowu to od niej słyszę. I niby co ja takiego do chuja robię?!
-Sam dobrze wiesz jaki jesteś i jak się zachowujesz! – oburzyła się i podeszła jeszcze bliżej z buntowniczą postawą.
-No popatrz, jednak nie! Może mi przypomnisz co takiego strasznego robię, poza tym, że przez cały dzień staram się zachowywać jak idealny facet, którego byś chciała?! –wybuchłem.
Kurwa cały czas staram się być wystarczająco dobry dla niej, chcę być tym, którego ona chce, a w zamian słyszę jakim dupkiem jestem.
-Przez cały dzień, to ty zachowujesz się dziwnie! Nagle zrobiłeś się przeraźliwie słodki, uroczy, kochany, taki… - gestykulowała , szukając właściwego słowa - … dotykalski! – w końcu wydusiła z siebie.
Gdy to usłyszałem, nie mogłem ukryć rozbawienia.
-Dotykalski? – powtórzyłem nie kryjąc uśmiechu.
Wywróciła oczami.
-Mówić do Ciebie, to jak do ściany, przysięgam. – jęknęła.
Cholera, nic nie poradzę, że to jedno słowo tak na mnie zadziałało.
-Przecież dobrze wiem, że lubisz, jak jestem dotykalski. – uśmiechnąłem się do niej i podszedłem do niej bliżej. Ona natomiast tylko spojrzała na mnie nieco zaskoczona. Ale nie poruszyła się. Ha.
Jeszcze jakiś czas temu, cofnęłaby się o krok. Teraz sama tego chce.
Nagle jakby się otrząsnęła i na powrót przyjęła obronną postawę.
-Nie zmieniaj tematu, Styles. – warknęła.
-Proszę bardzo. Na czym skończyliśmy? – przyjąłem tą są postawę co ona, ale robiąc to w sposób żartobliwy, celowo, żeby się z nią podroczyć.
Boże, uwielbiam to.
Zmroziła mnie tylko spojrzeniem, ale nie skomentowała tego.
-Na tym, że nie rozumiem Cię, Harry. Zachowujesz się dzisiaj jak nie ty i po prostu… Gubię się, okej? Nie wiem jak mam to rozumieć i jak się zachować. – spojrzała na mnie nieco łagodniej.
Miło wiedzieć, że normalnie nie jestem ani słodki, ani uroczy, ani kochany ani, hm, dotykalski.
-Staram się zachowywać tak, jak ty byś tego chciała. – odparłem i zawahałem się. Kurwa. – Wiesz dobrze, co do Ciebie czuję. Chcę móc to jakoś… okazać:? Kurwa, Julce, nie jestem dobry w gadaniu, okej? Nie walnę Ci teraz wzruszającej i romantycznej mowy, nie umiem. Ale kurwa, zależy mi na tobie, chcę Ci to okazać i uh, to wszystko.
Patrzyła na mnie przez chwilę w skupieniu.
-Uh, okej. Tylko nie wiem, jak mam się zachować co… - zaczęła mówić nieco zdezorientowana, ale jej przerwałem.
-Po prostu zachowuj się tak, jak tylko tego chcesz. Jeśli czujesz… Tak jak ja… Po prostu zobaczmy co z tego wyjdzie i cieszmy się tym…? – spojrzałem na nią z nadzieją.
-Myślę, że to będzie okej. – mruknęła nieco nieśmiało. – Ale nie zmienia to faktu, że wobec Dylana zachowałeś się jak dupek. – momentalnie moja Julie wróciła i znowu zaczęła mnie krytykować za moje zachowanie.
Pokręciłem z uśmiechem głową.
No niemożliwa.
Kurwa, jak ja ją kocham.
-Nie śmiej się Harry, ja mówię poważnie! Naprawdę zachowałeś się okropnie! Musisz zrozumieć, że… - zaczęła się produkować dalej ale przerwałem jej po raz kolejny, tym razem wpijając się w jej usta i przyciągając ją blisko do siebie.
Szybko poczułem jej dłonie, lekko mnie odpychające, ale tak samo szybko rozluźniła się w moich objęciach i oddała pocałunek.
-Nienawidzę Cię, Styles. – mruknęła w moje usta.
-Też Cię kocham, Shawty. – zaśmiałem się i ponownie ją pocałowałem.
____________________________________________________________
wybaczcie, że bez gifów, ale nie mam siły już szukać :<
Bo z Julie i Hazzą nigdy nie może być normalnie XD
Dylan again biczyyys :D
Przepraszam, że tak mi znowu zeszło, ale tyle mi się dzieje teraz naraz w życiu i to niekoniecznie dobrego, że po prostu nie ogarniam już nawet jak szybko leci czas od rozdziału.
I jest mi z tym źle, bo cholera, widzę, że wy dotrzymujecie słowa, kuwa, dobijacie 21 KOMENTARZY
a ja?
he.
he.
he.
zawodzę , as always.
przepraszam.
Ale jestem Wam niesamowicie wdzięczna za docenianie mojej pracy i komentowanie, naprawdę ♥
uprzedzam, że nie wiem jak będzie z następnym, na kiedy się wyrobię.
Od poniedziałku nie miałam nawet jednego dnia wolnego :))))
jak wiecie (lub też nie) mam szkołe w soboty, zamiast tego mam wolny inny dzień w tygodniu.
Więc ten wolny dzień był tak w chuj wolny, że aż musiałam wstac rano i cały dzień spędziłam na prezentacją z geografii.
Wczoraj szkoła, dzisiaj wolontariat.
KIEDY JA MAM ŻYĆ lel ._.
a nauczyciele się chyba wściekli z tymi wszystkimi testami.
Do tego stopnia już nie ogarniam co się dzieje, że ostatnio dowiedziałam się, ze jest sprawdzian z biologii w momencie gdy przyszłam do szkoły w dniu, w którym jest biologia :))))
więc uprzedzam, nie wiem jak się uwinę.
przepraszam tez, że nie odwiedzam waszych blogów ale naprawdę nie mam kiedy :c
KOCHAM WAS MOCNO I DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKO ♥
@sheeranable
OMG! Oni są tacy tacy... Ugh... no nie wiem słodcy? Tak chyba tak heh xD
OdpowiedzUsuńDobra czekam na nexta :*
Nie obejdzie się bez kłótni xd :'D są swooodcy, czekam na next~ juli
OdpowiedzUsuńHahahahahaha! Przepraszam, ale... hahahaha... muszę się... hahaha... w jakiś sposób haha... uspokoić... Achhh...
OdpowiedzUsuńKOCHAM CIĘ!!! KOCHAM JULIE! KOCHAM HARRY'EGO! KOCHAM VIC! KOCHAM TWOJE OPOWIADANIE! AMEN! Co jak co, ale chyba żaden rozdział mnie tak nie śmieszył...
* "Po chińsku powiedział? Nein, thank you!"
* "Po polsku nie rozumiesz? Nein, thank you!"
Te dwa teksty wygrały życie!!! <3 Oni są wspaniali kiedy są jednocześnie wściekli i zazdrośni!!!
Co do Dylana... Nie bardzo za nim przepadam, dlatego też zrozumiałam reakcje Harry'ego i przyznam szczerze, że byłam trochę zła na Julie... Okej... On był jej przyjacielem, ale ją okłamał i zranił... Niektórzy nie zasługują na wybaczenie i drugą szansę... Dobrze o tym wiem... :/ No, ale nic... Wszystko dobrze się skończyło!
No, ale nie mogę na koniec nie wspomnień o SMS'ie od Vic! Ona jest MEGA!!! Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału!!! Jestem prawie w stu procentach pewna, że Julce będzie musiała się przed nią spowiadać! Nooo... Więc ja z ogromną niecierpliwością czekam na next'a, ale Ty się Słońce nie śpiesz! Nauka, zdrowie i wypoczynek są najważniejsze!!! Życzę Ci weny, ale przede wszystkim więcej wolnego czasu!!! Pozdrawiam i ślę miliony wirtualnych buziaków :***
posrało was dzisiaj z tymi rozdziałami na Boga!
OdpowiedzUsuńten niezapomniany wieczór gdzie powinnam położyć sie wcześnie po dwóch tygodniach laby żeby móc wstać o 5:40 to najebawszy tyle nowych rodzialow ktore no przecie musze przeczytac helou !!!
bede wygladac jak zombie ale chuj
chce ci jednak pogratulowac poniewaz sinister poszedl na pierwszy ogien do czytania a do wyboru mialam piec roznych blogów soł... :D
DYLAN !!!!! HE COMES BACK, BITCH !!!!!
ja wiem ze jestem pojebana wiem wiem ale
taaaak ! <3
bedzie drama bedzie fajnie bedzie sie dzialo bedzie emołszyns bedzie asdfghhjkl *o*
oczywistością jest że mam pewną teorie tego CO Dylan moze wiedziec ale niech to bedzie narazie sikret ! XD
słodycz w moim sercu rozpływa się na delikatne kropelki czekolady które spływają po całym moimi ciele gdy czytam każdą myśl Harrego
(chore, nie ważne)
słodko słodko jejku słodko *o*
polecam rozdział seksowy tak na rozluźnienie atmosfery nie dlatego że jestem zboczona oooo nie nie.
jak coś to wiesz gdzie mieszkam pyś, już mnie palce świerzbią że ich przeruchać... niccc, absolutnie nic nie mówiłam.
czekam na nexta, dużo weny życzę, dużo czasu, (pomogę ci zabić nauczycieli spokojnie) tęsknie maks xc i niech moc bedzie z tobą <33333333333
Omg omg omg!
OdpowiedzUsuń1.co do rozdzialu to s ksnsjsbsjzbnsKbznzjsbabBzbjshs kocham cie,kocham ich teksty,ich klotnie,Harrego,Shawty,Vic wszystkich oprocz Dylana leeel mam nadzieje ze bede ta slodziasna para z romantycznych komedii ktora przetrwa wszystko <3
2.blagam cie!jesli bedziesz konczyc ta historie to tylko happyendem! Ja rycze nawet jak jakies ff mi sie nie podoba,ale bd cos smutnego,a jesli sinister jest moim ulubionym blogiem(a czytam ich sporo) to chyba popadne w depresje!srsly bo juz przeczuwam ta wielka klotnie i rozstanie Shawty i Harrego kiedy ona sie dowie co zrobil(sama nie wiem co,ale skoro Harry sie tak o to martwi to jest cos).I juz widze wtedy usadysfakcjonowanego Dylana lecacego do Julce rzygam-,-' tak jest zawsze ten zly mowi cos zlego o tym drugim zlym ktory stal sie dobry...ehhh mam nadzieje ze mnie zaskoczysz a Julie i Haryy umra sobie razem w domu spkojnej starosci.
3.Wiem jak to jest pisac ff i miec duzo nauki,wiec w 100% cie rozumiem,zycze duzo weny chociaz z tego co widze jej ci nie brakuje sadzac po tych wszystkich tekstach,ktore swoja droga sobie zapisuje (wiem psychiczna,leeel),ale mam nadzieje ze ta historia bedzie trwala dlugo a ty ze swoim nieziemskim talentem wydasz ksiazke!Czytalam Sinister juz 5 razy i z duma moge powiedziec,ze znam je na pamiec,ale i tak za kazdym razem szczerze sie do ekranu!
Kocham cie i powodzenia w pisaniu jak i w zyciu prywatnym! :')) <333
boże....kocham to
OdpowiedzUsuńtak bardzo kocham,że aż no nie mogę...
to jest boskie <3 <3 <3
O MÓJ KOCHANY SŁODKI DOBRY BOŻE!! KOCHAM CIĘ!! NAWET NIE WIESZ JAK BARDZO!
OdpowiedzUsuńCHCĘ CIĘ POCHWALIĆ. ZA TEN ROZDZIAŁ. JEST BOSKI. AHAHA. OMG. DYLAN JEST WŚCIBSKI I NACHALNY. NIE LUBIĘ TAKICH LUDZI. OD POCZĄTKU WIEDZIAŁAM, ŻE COŚ Z NIM JEST NIE TAK. OD RAZU BYŁAM #TEAMHARRY. ^^
CZEKAM NA NEXT SKARBIE, NIE WAŻNE ILE. WAŻNE, ŻEBYŚ W KOŃCU DODAŁA ;***
OMG! ROZDZIAŁ!!!!! AAAAAAAAAAAAOOOOOOOAAAAAAUUUUUHHHHUUUHHHHHUUU!!!!! BITCH PLEASE LUDZIE!! KOCHAM CIĘ!! Tekst Vic rozwala system! Dylan Uh. UH MAM GO DOSYĆ. ----> TAM SĄ DRZWI KOTKU! Kopa w dupę i papa! ROZDZIAŁ ADFGHJFDHKIFD! Mam cichą nadzieję że w następnym rozdziale będzie kazanie Vic (będę lać ze śmiechu) . Dobra jutro spr z biologii muszę kuć. :( #ObalićNatrętnychNauczycieli!! -KochamSpongebobainicwamdotego :)
OdpowiedzUsuńKoooocham tooo.!!!! Wiem, że pisałam już to z jakieś tysiąc razy....ale nic na to nie mogę poradzić :D Hazza taki słodki ;3
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta ♥♡♥
Awwww <3333
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział! *.*
OdpowiedzUsuńPrzepraszam
OdpowiedzUsuń*Moje liche wymówki możesz pominąć, komentarz zaczyna się po gwiazdkach*
Wiem, że czekanie na komentarz jest, no trudne. I wiem, że komentowanie jest dobrowolne, sama mi to powiedziałaś. Ja chcę komentować, ale...
No właśnie, ALE
Kiedy czytam, mam zazwyczaj ograniczone możliwości, szkoła, wyjazd itd. Potem w domu nauka, a marzec to najgorszy miesiąc dla piszących egzamin. Jak już w końcu znajdę chwilę, to nie umiem napisać nic sensownego. Przykład? To, co napisałam.
Aż głupio mi to dodawać.
To będzie najgorszy komentarz, jaki kiedykolwiek przeczytałaś. Przepraszam
***********************************************************************************
Harry z rozdziału na rozdział zaskakuje mnie coraz bardziej. Pozytywnie. Jest taki cudowny <3
Nie żeby wcześniej nie był :D
Ale widać różnicę.
Wierz mi lub nie, ale jestem Ci ogromnie wdzięczna za tą kelnerkę. Czytałam tak wyszczerzona, że nie wiem jakim cudem mnie twarz nie rozbolała :D
I Styles jako specjalista rozpoznawczy >>>>>>>>>
Vickey to chyba sprawa oczywista :D
Wszystko piknie ładnie, chichy śmichy i...
Dylan -.-
Julie była zadziwiająco spokojna. Ona coś brała? o.O
I to napięcie Hazza - Dylan
Wiesz, że takie niedomówienia działają na moją wyobraźnię jak pięciolitrowa butelka mojej ukochanej kawy?? Za dużo myśli, opcji, podejrzeń, niedomówień!
Ale ma to i swoje plusy. Znowu miałam "widzenie" rozdziału podczas czytania :D
Kończąc, życzę Ci dużo czasu, możliwości, weny i lepszych komentatorów ode mnie
Trzymaj się Słońce <3333
Nie no świetny! <3 czekam na nn ;)
OdpowiedzUsuńKocham to
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za spam! Są bohaterowie i prolog ;)
OdpowiedzUsuńhttp://idontwanttobemeblogspot.blogspot.com/?m=1
Zapraszam! :)
Ps: kocham ten blog! <3
O kurka rurka! <3
OdpowiedzUsuńOmom*.*.*.*.*.* brak mi słów! <3
UsuńKiedy next? :*
OdpowiedzUsuńNaprawdę mnie zaskakujesz (oczywiście pozytywnie)!:)
OdpowiedzUsuńTO. BYŁO. GENIALNE! Te teksty te czułości to wszystko takie świetnegenialnewspaniałecudowneboskie!!! Czekam nn - Ola
OdpowiedzUsuńMisiek, nikogo nie zawodzisz, samo to, że piszesz takie wspaniałe teksty ( UBÓSTWIAM TWOJE SUCHARY :D ) jest wystarczające <3
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału to.
.
.
.
.
..
.
.
.
.
.....
TO BYŁO BOSKIE, zresztą jak wszystkie wcześniejsze rozdziały kocie :*
Pisz dalej, oby wena ci sprzyjała! :D
Czekam na następny kooocieeee :3
@ohhcutebaby