dodaję raz na niewiadomo ile czasu- potraficie dobić 25 komentarzy w ciągu kilku dni
dodaję w miarę regularnie - jest problem żeby było 15
where`s the logic?
Dedykacja dla Pralinki ♥- bardzo mi miło, że zaczęłaś czytać, welcome skarbie ♥
*oczami Julie*
Spojrzałam
na zegarek. Już 14:30,a Harry nadal jest w domu.
Zagryzłam
wargę. Spokojnie, Gemma ma przyjść za półtorej godziny, do tej pory Harry na pewno wyjdzie w
końcu do pracy. Prawda?
Jeśli nie,
Gemma pomyśli, że zrobiłam to celowo i nic nie powie, a jestem przekonana, że
coś jest nie tak.
Boże, nie.
Harry do
szesnastej musi stąd wyjść.
- Kotku,
widziałaś gdzieś mój telefon? – zapytał Harry wchodząc do pokoju. Rozglądał się
po pokoju usiłując zawiązać sobie krawat.
Wstałam
szybko z fotela, w którym się rozsiadłam i instynktownie podeszłam do kanapy,
podnosząc poduszki.
Harry
zawsze kładzie telefon na kanapie i zawsze magicznym sposobem tam znika.
Przysięgam,
jeśli tego telefonu tam nie będzie…
- Owszem,
widziałam! – zawołałam triumfalnie, znajdując zgubę pod jedną z poduszek.
Podałam mu telefon z uczuciem ulgi, że nie będzie przez godzinę go szukał po
całym domu.
- Dziękuję,
skarbie. – zaśmiał się i schował telefon do kieszeni i wrócił do wiązania
krawatu. Wróciłam na swoje miejsce w fotelu ale widząc jego nieudolne starania,
zaczęłam nerwowo bujać nogą.
Uhhh, jak
on to krzywo robi.
Pewnie jak
zwykle zawiąże go i rozwiąże jeszcze ze dwa razy zanim zrobi to tak jak
powinien.
NIE MA NA
TO CZASU, HARRY.
Właściwie
to dość niezwykłe, że przez ten cały czas, kiedy jesteśmy, hm, razem, nauczyłam
się o nim tylu rzeczy. Nawet tak nieznaczących szczegółów jak to, gdzie
zostawia telefon czy ile razy wiąże krawat.
Gdy z
wyrazem niezadowolenia na twarzy rozwiązał krawat by znowu go układać nie
wytrzymałam. Wstałam i szybko do niego podeszłam, łapiąc końce krawatu i nieco
ciągnąc w dół, by był na moim poziomie wzrostu.
Brunet się
zaśmiał.
- Nie tak
ostro, Shawty. – mruknął, układając dłonie na moich biodrach.
Oh Boże,
czemu jemu zawsze tylko jedno w głowie…
- Nie mogę
patrzeć jak nieudolnie to robisz. – mruknęłam marudnie i zaczęłam wiązać krawat
we właściwy sposób.
Harry tylko
zaśmiał się krótko, ale nic nie powiedział. Jedyne co widziałam znad moich
dłoni wiążących krawat, to jego usta, nieustannie ułożone w uśmiech.
Czułam jego
wzrok na sobie przez cały czas, kiedy próbowałam nie rozpraszać się jego dłońmi
na mojej talii, jego oddechem na mojej twarzy i wszechogarniającą bliskością. I
tym cholernym uśmiechem.
- Gotowe. –
oznajmiłam dumnie. Układając kołnierzyk jego koszuli.
- Dziękuję.
– powiedzał z uśmiechem i schylił się do moich ust by mnie pocałować.
Momentalnie rozpłynęłam się w jego ramionach. Ale zaraz przypomniałam sobie, że
zależy mi na czasie i się odsunęłam, przerywając pocałunek. Harry spojrzał na
mnie nieco zaskoczony, ale uśmiechnęłam się tylko nieco speszona w odpowiedzi.
- Nie chcę,
żebyś się spóźnił. – usprawiedliwiłam się szybko, mimo że wcale tego ode mnie
nie wymagał.
- Już
jestem spóźniony. – zaśmiał się.
NO WŁAŚNIE.
- Nie chcę,
żebyś spóźnił się jeszcze bardziej. – odparłam.
- Zazwyczaj
robisz na odwrót, zatrzymując mnie. – mruknął z głupawym uśmieszkiem, obejmując
mnie w pasie i przysuwając do siebie.
UH.
W porę
położyłam dłonie na jego klatce piersiowej.
- Więc może
chcę się w końcu zmienić i nie narażać cię na problemy w pracy? –
zasugerowałam, mimo że nawet w mojej głowie to słabo brzmiało.
- Ależ ja
nie mam nic przeciwko twoim sposobom na narażanie mnie na problemy w pracy. –
zapewnił mnie rozbawiony moim zachowaniem.
ON I TE
JEGO ROZMOWY.
- Naprawdę
Harry, powinieneś się już zbierać. – powiedziałam całkiem poważnie.
- Naprawdę
żadnej z tobą zabawy ostatnio. – prychnął tylko zaczepnie i cmoknął mnie w
usta, puszczając mnie ze swoich objęć.
- Ktoś musi
być myślący. – skwitowałam, spoglądając po raz setny dzisiaj na zegarek.
- A propos,
dzisiaj będę się widział z twoim tatą, więc od razu się z nim dogadam co do
naszych odwiedzin. Czwartek zostaje? – spojrzał na mnie.
- Tak.
Myślę, że na weekend zostaniemy kiedy indziej, jak już poznamy lepiej Cody`ego.
– odparłam.
- Okej. –
zgodził się i założył marynarkę ku mojej uciesze.
- I
pamiętaj, że jutro idziemy do Lucy i Niall`a. – przypomniałam mu.
- Pamiętam.
– zaśmiał się. Pokiwałam tylko głową i znowu rzuciłam okiem na zegarek.
Piętnasta.
- Muszę
jeszcze wyłączyć… - zaczął i skierował się w kierunku schodów, ale przerwałam
mu.
- Ja to
zrobię! – zawołałam szybko. Spojrzał na mnie zaskoczony. Zbyt nachalnie?
Wysiliłam
się na uśmiech.
- Czy ty
chcesz się mnie pozbyć? – spojrzał na mnie rozbawiony.
- Ależ
skąd. – zaprzeczyłam. – Ja tylko dbam o twój tyłek, żeby nie ucierpiał przez te
twoje spóźnienia. – powiedziałam kokieteryjnie, podchodząc do niego powoli i
obejmując go luźno za szyję.
- Och,
czyżby? – brunet był wyraźnie rozbawiony. – Kto by pomyślał.
- Pa,
skarbie. – zaśmiałam się i pocałowałam go krótko w usta.
- Pa,
podstępna kobieto. – zaśmiał się i w końcu wyszedł.
Odetchnęłam
głośno, zamykając za nim drzwi.
Nareszcie.
Teraz
został mi tylko stres, co się stało u Gemmy.
***
Serce omal
nie wyrwało mi się z piersi gdy usłyszałam wyczekiwany dźwięk dzwonka do drzwi.
Podbiegłam do drzwi, wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi, uśmiechając się
od razu.
- Hej, Gem.
– powiedziałam wesoło. Dziewczyna uśmiechnęła się nieco słabo.
- Hej,
Julce. – przywitała się ze mną, przytulając mnie i zaprosiłam ją do środka.
- Napijesz
się czegoś? – zapytałam, gdy weszłyśmy do salonu.
- Może
kawy. – odpowiedziała po zastanowieniu.
Udałam się
do kuchni i zaparzyłam kawę jaką zazwyczaj pija, gdy się widzimy i wróciłam do
niej, siadając obok niej na kanapie.
Chciałam
już zacząć nurtujący mnie temat, ale ubiegła mnie.
- Jak u
was? – zapytała z lekkim i nadal smutnym uśmiechem.
- W
porządku. – odparłam. – Od dłuższego czasu się nie kłócimy więc w porządku. –
zaśmiałam się krótko, chcąc nieco poprawić jej humor.
Na jej
twarzy pojawił się jedynie cień uśmiechu. Zdecydowanie coś jest nie tak.
- To
dobrze, Julce. – westchnęła.
- Gemma,
zaraz padnę tu ze stresu na zawał. Proszę Cię, nie strasz mnie dalej tylko
powiedz co się dzieje. – powiedziałam otwarcie, patrząc jej w oczy.
Ta
westchnęła i jakby zastanawiała się co powiedzieć. Nie poganiałam jej.
- Gryzę się
z tym odkąd odzyskałam kontakt z Harry`m. Właściwie, chciałam z nim o tym
porozmawiać od razu. Ale jakoś nie było okazji. Ale teraz… Sytuacja trochę się
zmieniła i… - urwała na chwilę.
Przysięgam,
serce zaraz mi padnie. Naprawdę nie chcę na niej niczego wymuszać, ale ona
tylko podsyca moje obawy.
- Chodzi o
tatę. – powiedziała krótko. Byłam zaskoczona. Nawet zszokowana.
Właściwie
poczułam coś w rodzaju ulgi. Spodziewałam się, że zaraz mi powie, że ona albo jej
chłopak się w coś wplątali, zabili kogoś, ktoś chce im zaszkodzić…
Albo, że
coś złego dzieje się u ich dziadków.
A tu chodzi
o ich ojca, który pewnie jak zwykle ma o coś pretensje albo chce zaszkodzić
Harry`emu? Uh.
Spojrzałam
na nią, chcąc żeby kontynuowała.
- Jest w
szpitalu. – wydusiła w końcu.
A mnie na
powrót ścisnęło w żołądku.
- Jak to?
Co się stało? – zapytałam zdenerwowana.
- Nasz tata
miał problemy zdrowotne od kiedy pamiętam. Konkretnie chodzi o jego serce. Gdy
miałam jakieś szesnaście czy piętnaście lat jego stan się znacznie pogorszył i
wylądował w szpitalu, miał operację,
wstawiali mu sztuczną zastawkę.Od tego czasu wszystko było w miarę okej. A
znowu wszystko się nasiliło, kiedy Harry się wyprowadził. To było nieznaczne
pogorszenie spowodowane silnym stresem. Ale kiedy doszły problemy w pracy,
kolejne kłótnie w domu… Tata znowu trafił do szpitala. – westchnęła. – Pamiętam
jaka wtedy byłam wściekła na Harry`ego. Obwiniałam go o to. Że to jego wina.
Miałam ochotę go odnaleźć i wygarnąć mu, że to przez niego nasz tata jest w
takim stanie. I owszem, moi rodzice nie są idealni, daleko im od tego. Ale
kocham ich. – głos jej się zatrząsł. – I wiem, że tata w głębi duszy tęsknił za
Harry`m. Ale ma takie zasady w życiu a nie inne i to przez to nasze wychowanie
tak wyglądało i… - urwała na chwilę. –
Jego stan się w końcu ustabilizował. Od tego czasu bywało raz lepiej raz
gorzej, ale bez jakichś ekscesów. I dopiero dwa tygodnie temu – urwała na
chwilę i cicho załkała.
Szybko
złapałam ją za rękę i zaczęłam ją głaskać, chcąc ją uspokoić. Słuchałam jej do
tej pory jak zaczarowana, a w srodku wszystko we mnie szalało.
Zwłaszcza
gdy usłyszałam słowa ,, I dopiero dwa tygodnie temu”.
-
Spokojnie, Gem, oddychaj. – powiedziałam cicho, mimo że sama miałam łzy w oczach.
Pokiwała
tylko głową.
- Dwa
tygodnie temu, tata znowu trafił do szpitala, tym razem w naprawdę złym stanie.
Ta zastawka, którą mu wstawili, nie wytrzymała, musieli znowu go operować… W
każdym razie jest w szpitalu od tamtego czasu, czeka go jeszcze jedna operacja,
ale… - wzięła oddech – Najprawdopodobniej to ten moment, kiedy tata będzie
musiał być już pod stałą opieką lekarską. Jest dosyć słaby. I nie zapowiada się
na to, żeby jeszcze było tak jak wcześniej. – pociągnęła nosem.
- Jeju,
Gem, czemu nic nie mówiłaś? Ani ty, ani wasi dziadkowie? – spojrzałam na nią.
-
Dziadkowie wiedzą dopiero od tygodnia, byli wcześniej w sanatorium, a mama nie
chciała ich powiadamiać.To jej rodzice. A gdy już wiedzieli, chcieli od razu
powiedzieć Harry`emu, żeby zakończyć ten bezsensowny konflikt. Ale mama im
zabroniła, a raczej ujęła to tak, że mają się nie wtrącać.- pociągnęła nosem –
Właściwie dziwię się, że dziadkowie do tej pory tego nie zrobili wbrew jej
woli. Nie wiem czemu mama się tak zachowuje. Ona też tęskni za Harry`m. Ale
jest przekonana, że jest zły. Po prostu zły. I chyba chce wierzyć jak najdłużej
się da, że tata jeszcze wróci do zdrowia. Nie rozumiem jej, ale.. Miałam
powiedzieć o tym Harry`emu kiedy dziadkowie się dowiedzieli. Oni utwierdzali
mnie w przekonaniu, że Harry powinien
wiedzieć. Ale po prostu stchórzyłam. Nie wiem, po prostu. Ja chyba tez chciałam
wierzyć, że tata odzyska siły i będzie jak wcześniej. – załkała, a ja ją po
prostu przytuliłam.
Przez kilka
chwil trwałyśmy tak, gładziłam jej plecy i pozwoliłam się jej wypłakać.
- Kilka dni
temu, rozmawiałam z jego lekarzem. Był dosyć konkretny. I stwierdziłam, że
muszę coś zrobić. Ale kiedy już miałam odwagę, nie wiedziałam jak mam to
powiedzieć Harry`emu. Nie wiedziałam, czy może nie ma już wystarczająco swoich
problemów, że tylko zaszkodzę… Albo co gorsza, bałam się, że powie, że nie
obchodzi go stan taty. – załkała po raz kolejny.
- Harry
nigdy by tak nie powiedział, Gem. – zapewniłam ją.
- Dlatego
chciałam się poradzić ciebie. To ty znasz go najlepiej, byłaś kiedy nas nie
było. Ale minęło trochę czasu i na to
tez zabrakło mi odwagi. Nie chciałam cię tez stawiać w takiej sytuacji… Że
wiedziałabyś przed Harry`m, że jeśli wiedziałabyś że jego to nie będzie
obchodziło, to będziesz musiała to zachować dla siebie… Nie wiem, co myślałam!
– załkała głośniej a ja ją tylko mocniej objęłam.
- Już
dobrze Gem. Najważniejsze, że w końcu mi powiedziałaś. I zaufaj mi –
popatrzyłam jej w oczy – Harry musi się dowiedzieć.
- Jesteś
tego pewna? – zapytała.
- Na sto
procent. – zapewniłam ją. – Zaraz do niego zadzwonię, żeby przyjechał i… -
wstałam, ale Gemma złapała mnie za rękę.
- Nie,
Julie, proszę! Nie dzisiaj. – spojrzała na mnie błagalnie. Usiadłam.
- Dlaczego?
Lepiej żeby wiedział jak najszybciej.
- Nie mam
na to dzisiaj siły. Powiem mu, na pewno. – zapewniła mnie. – Tylko nie dzisiaj.
I chcę jeszcze spróbować porozmawiać z moją mamą i ją przekonać do tego
pomysłu.
- Nie wiem,
Gem. To nie fair wobec Harry`ego. – westchnęłam.
- Wiem,
Julce. I wiem, że proszę cię o dużo, ale proszę nie mów mu nic sama. –
spojrzała mi w oczy.
- Ale on
wie, że się spotkamy. –odparłam.
Nie, Julce.
To złe.
To bardzo
zły pomysł.
Nie. To nie
fair wobec Harry`ego. Byłby wściekły i zraniony. Nie.
- Dobrze. –
westchnęłam, mimo że wszystko w środku krzyczało ,,nie”.
- Dziękuję.
– odetchnęła i przytuliła mnie ponownie. Jakoś nie poczułam ulgi.
- Ale
proszę Cię Gem, nie zwlekaj długo. – poprosiłam ją.
- Obiecuję.
– zapewniła mnie.
Oby.
***
- Twoi
rodzice pewnie oszaleli ze szczęścia, nie? – zaśmiał się Louis.
- Moja mama
już kupiła połowę szafy mimo, że nawet nie znamy płci. – Niall wywrócił oczami
z uśmiechem.
Siedzieliśmy
wszyscy w salonie Niall`a i Lucy na kolacji i rozmawialiśmy.
Od czasu
wczorajszej wizyty Gemmy, staram się unikać Harry`ego. Po prostu nie mogę.
Nie
mogłabym spędzać z nim czasu jak wcześniej i udawać, że wszystko jest okej.
Dręczą mnie
wyrzuty sumienia, ale jestem w beznadziejnym położeniu.
Wczoraj
wymyśliłam, że umówiłam się na wieczór z Vic, więc nie widziałam się z Harry`m.
Dzisiaj pracowałam więc też nie musiałam mieć z nim kontaktu.
Jutro mamy
jechać do taty i Samanthy żeby poznać jej syna, Cody`ego.
A ja jestem
cały czas spięta bo nie daje mi spokoju myśl o ojcu Harry`ego.
Boże ,
czemu? Przecież on się i tak o tym dowie, Gemma mi to obiecała.
A poza tym,
Harry też nie raz robił coś za moimi plecami i nie czuł z tego powodu wyrzutów
sumienia.
Więc czemu
ja je mam?
UHHHH.
-
Wybraliście jakieś imiona? – zapytała Melody, dziewczyna Lou.
- Nie
ostatecznie, ale myśleliśmy. – powiedział z uśmiechem Niall.
- Dla
chłopca? – zapytał Zayn.
- Kyle.
- Nick. –
usłyszeliśmy w tym samym czasie dwa różne imiona od Lucy i Niall`a.
Spojrzeli
tylko na siebie, a wszyscy pozostali się zaśmiali.
- Chyba nie
dogadaliście tej kwestii. – zadrwił Liam.
- A dla
dziewczynki? – zapytała Melody.
- Nadine. –
powiedział Niall.
- Aileen. –
powiedziała Lucy. Znowu w tym samym czasie.
Tym razem wszyscy
się roześmiali. Nawet ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
- Jaka
zgodna para! – Louis bawił się najlepiej.
Właściwie
wszyscy dzisiaj byli uśmiechnięci. Cóż, poza mną. I właściwie Vicky, której
wczoraj od razu się zwierzyłam z tego, co mnie dręczy. To tez mi nie pomogło.
- Tak w
ogóle to chcieliśmy dzisiaj tez poprosić rodziców chrzestnych – zaczął Niall i
wstał od stołu razem z Lucy.
- Właśnie.
– zgodziła się brunetka. – Co nie było proste żeby się zdecydować bo wszyscy
jesteście wspaniali i bardzo nam bliscy. – spojrzała na wszystkich przy stole z
szerokim uśmiechem. – Ale chcielibyśmy, żeby to byli Julie i Harry. –
powiedziała podekscytowana.
Dopiero
moje imię z jej ust przykuło moją uwagę,
która nadal była skupiona przy Gemmie i ojcu Harry`ego.
- Mel,
wychodzimy! – zawołał oburzony Louis żartobliwie.
Harry wziął
mnie za rękę i pociągnął żebym wstała. Potrząsnęłam szybko głową chcąc się
otrząsnąć i zacząć myśleć trzeźwo.
JULIE!
- Byłbym
urażony, gdybyśmy nimi nie zostali. – zaśmiał się Harry przytulając Lucy.
- Mam
rozumieć, ze się zgadzacie? – zapytał wesoło Niall, przytulając mnie.
Harry
trącił mnie lekko w bok.
- Pewnie,
że tak. – powiedziałam od razu i postarałam się uśmiechnąć i przytuliłam Lucy.
- Co się
dzieje Julce? – usłyszałam szept Lucy gdy mnie przytulała.
- Nic
takiego. – szybko ją zapewniłam i wróciłam na miejsce nie dając jej szansy na
dalsze pytania.
Szybko
wszyscy znowu zaczęli żywo rozmawiać. Właściwie zazwyczaj uczestniczyłam w tych
rozmowach, uwielbiałam takie wieczory gdy wszyscy się spotykaliśmy.
Ale teraz
siedziałam nieco nieobecna i udawałam, ze słucham uśmiechając się od czasu do
czasu.
Moją uwagę
przykuła Vicky i Zayn. Widziałam na początku wieczoru, że zamienili ze sobą
kilka słów. A teraz cały czas na siebie zerkają. A kiedy już spojrzą na siebie
w jednym czasie, Vicky po krótkiej chwili kontaktu wzrokowego odwraca głowę i
uśmiecha się lekko sama do siebie, przygryzając wargę. Gdy raz zauważyła, że ją
na tym złapała, speszyła się nieco i tylko wzruszyła do mnie ramionami.
Kto zrozumie
tą dwójkę, zrozumie wszystko.
- Jesteś
dzisiaj jakaś nieobecna. – podskoczyłam na dźwięk głosu Harry`ego przy moim
uchu.
Spojrzałam
na niego lekko spanikowana.
- Wydaje ci
się. – odparłam cicho.
- Nie,
Julce. Co się dzieje?- dalej szeptał mi do ucha, a ja starałam się zachowywać
naturalnie.
- Po prostu
miałam ciężki dzien w pracy. – odpowiedziałam unikając jego wzroku.
- Jak tylko
wrócimy do domu, obiecuję, że sprawię że się odprężysz. – szepnął znowu,
muskając ustami płatek mojego ucha. Dreszcze przebiegły po moim ciele, ale tym
razem mój umysł nie poddał się temu uczuciu.
- Wolałabym
dzisiaj po prostu wrócić i się wyspać, Harry. – powiedziałam niewzruszona.
Spojrzał na
mnie wyraźnie zaskoczony.
- Okej,
cokolwiek wolisz. – zgodził się.
- Uh,
Harry? – serce zabiło mi szybciej.
- Hm? –
mruknął.
- Wolałabym
spać u siebie. – powiedziałam.
- Okej,
pojedziemy do ciebie. – zgodził się.
- Mam na
myśli… - przełknęłam ślinę. – Sama…
- Oh. – tym
razem naprawdę konkretnie zaskoczyłam Harry`ego.
- Cóż,
dobrze?... – odparł zdziwiony.
Odetchnęłam.
Nie wiem
jak długo tak jeszcze wytrzymam.
*oczami
Vicky*
Rozumiem,
jest w beznadziejnej sytuacji. Swoją drogą Gemma postąpiła wobec niej nie fair.
Ale czasami
trzeba się zamknąć i przemilczeć pewne sprawy. I coś o tym wiem.
A Julie po
prostu musi się nauczyć żyć z tajemnicami.
- Zabij
mnie. – mruknęła w moje włosy. Zaśmiałam się tylko i cmoknęłam ją w policzek.
- Wyluzuj
Julie. To chujowa sytuacja, ale musisz zachowywać się normalnie. Nie jest tak,
że ukrywasz morderstwo na litość boską. – spojrzałam jej w oczy.
- Uh, okej.
– westchnęła. – Pa. – pożegnała się ze mną i wsiadła do samochodu Harry`ego. On
sam uśmiechnął się do mnie. Nic nie poradzę, że nie umiem odwdzięczyć się tym
samym…
- Vicky? –
usłyszałam za swoimi plecami, gdy Harry odjechał.
Odwróciłam
się w stronę głosu i momentalnie moje serce zabiło szybciej. Przede mną stał
Zayn.
- Jeszcze
nie poszedłeś? – zapytałam jak gdyby nigdy nic.
- Czekałem
na ciebie. – odparł. Moje serce wywinęło fikołka.
- Czemu? –
zapytałam.
- Chciałem
cię odprowadzić. – podszedł bliżej.
- Zdajesz
sobie sprawę, że to zaledwie kawałek drogi? – spojrzałam na niego uważnie.
Boże, jaki
on jest idealny…
- Tak, ale
i tak chcę to zrobić.
Uh, gdybyś
tylko wiedział ile ja chcę teraz zrobić…
- Cóż,
okej. – zgodziłam się i ruszyliśmy w dół ulicy.
Było już
późno, ulice były puste. Jedyne co dało się słyszeć to nasze kroki i oddechy.
-
Słyszałem, że kogoś masz. – zagadnął.
W tym cały
problem, Malik.
- Mhm. –
mruknęłam niemrawo.
- Układa
się wam? – zapytał. Spojrzałam na niego. Jego cholernie przystojną twarz
oświetlał tylko błysk latarni i Boże, jak bardzo pragnęłam go pocałować…
- Naprawdę
chcesz o tym rozmawiać, Zayn? – zapytałam niedowierzając.
Westchnął.
- A co
złego jest w rozmowie o tym? – zapytał.
- Okej,
Zayn. Tak, układa nam się. A tobie i Perrie? – zapytałam podenerwowana.
Wybrał
sobie temat… Czemu on nie może być po prostu bezpośredni? Nie jestem w dobra w
takim omijaniu tematu.
- Nie
jesteśmy już ze sobą. – odparł.
- Dlaczego?
– spytałam odważnie.
Westchnął,
ale nic nie powiedział.
- Zayn,
dlaczego? – ponagliłam go.
- Bo
stwierdziłem, że nie mogę być z kimś, kogo nie kocham, do kogo nie czuję tego
co powinienem czuć do osoby, z którą chciałbym spędzić życie, okej? –
odpowiedział w końcu wyraźnie zdenerwowany.
- Trochę ci
zajęło dojście do takiego wniosku. – prychnęłam.
- Wiem,
Vicky. – przyznał. – Wiem też, że masz chłopaka i nie oczekuję od ciebie
niczego. Ale musisz wiedzieć, że ty też byłaś powodem, dla którego zerwałem z
Perrie.
Serce
zabiło mi mocniej. Przystanęłam, gdy stanęliśmy pod moim domem. Cholera, to
było wszystko, co chciałam dzisiaj usłyszeć.
- Wcześniej
nie zauważyłam, żebym była na tyle ważna, żeby zmusić cię do czegokolwiek jeśli
chodzi o Perrie. – wyrzuciłam mu mimo, że już niczego więcej od niego nie
potrzebowałam.
- Bo jestem
głupi, okej? Vicky, kurwa! – zawołał zdenerwowany – To przy tobie poczułem to,
czego brakowało mi przy Perrie! To ty siedziałaś w mojej głowie cały czas! I
kurwa, nie wiem co i jak powinienem teraz powiedzieć, czy może zaczekać, dać ci
czas, czy od razu paść na kolana z jakimiś badylami w ręku i błagać o
wybaczenie, ale kurwa Vicky to do ciebie cały czas ciągnie mnie jak cholera i
nic na to nei mogę poradzić! Chciałaś szczerości, oto twoja szczerość. –
skończył oddychając ciężko.
A ja stałam
przed nim z otwartymi ustami. To zdecydowanie więcej niż w ogóle bym od niego
chciała.
I jeszcze
nie do końca to do mnie dotarło.
- Lepiej
już pójdę zanim twój facet zacznie się niecierpliwić, chciałem tylko żebyś
wiedziała… - zaczął, ale przerwałam mu… pocałunkiem.
Objęłam go
za szyję i przylgnęłam do niego całym ciałem. Boże, jak bardzo chciałam to
zrobić…
Mulat w
pierwszej chwili był zbyt zaskoczony żeby zareagować ale szybko objął mnie
mocno i odwzajemnił pocałunek tak, że nogi same się pode mną ugięły.
Oderwałam
się od niego nie mogąc pohamować uśmiechu.
- Potrafisz
zaskoczyć, mała. – zaśmiał się Zayn.
- A ty za
dużo gadasz. – zachichotałam i pociągnęłam go za sobą do drzwi mojego domu.
- Czekaj,
Vic, przecież… - zaczął, ale znowu mu przerwałam.
- Nic już
nie mów, Malik. – powiedziałam, zrzuciłam z siebie kurtkę i pocałowałam go
ponownie, kopiąc drzwi, żeby się za nami zamknęły.
*oczami
Julie*
- Jesteś
pewna, że wszystko jest w porządku? – zapytał po raz setny tego wieczora Harry.
- Tak,
Harry. – posłałam mu uśmiech. Próbowałam wcielić rady Vic w życie. Przecież
niemówienie komuś o czymś nie może być aż takie trudne, prawda?
- Może
jednak z tobą zostanę? Obiecuję, że nie będę się narzucał, możemy nawet się nie
odzywać albo… - zaczął ale przerwałam mu.
- Nic się nie
dzieje, Harry. Po prostu chcę odpocząć i nie musisz mnie niańczyć, dam radę. –
zapewniłam go siląc się na kolejny uśmiech.
- Okej. –
westchnął zrezygnowany.
Zatrzymał
się pod moim domem.
- Jutro
wyjeżdżamy o 17.00? – zapytał.
- Tak. –
odparłam.
- I jesteś
pewna, że nie chcesz, żebym z tobą dzisiaj spał? – zapytał, szczerząc się.
- Tak. –
zaśmiałam się krótko.
- Pfff,
pogadamy jak jeszcze będziesz mnie o to błagać. – prychnął.
- Pomarzyć
dobra rzecz. – zakpiłam. Wow, nawet nieźle mi idzie.
- Ale
wiesz, jakby coś, to jeden telefon i jestem u ciebie gotów żeby cię przytulać
całą noc, tak? – spojrzał na mnie.
- Tak. – zapewniłam
go z uśmiechem. Niemożliwy…
- No dobra,
to wyskakuj. – rzucił.
-
Dżentelmen. – prychnęłam.
- Twój
ulubiony. – mruknął i pochylił się do mnie, całując mnie.
- Dobranoc.
– powiedział odrywając się od moich ust.
- Dobranoc,
Harry. – powiedziałam i wysiadłam.
Odjechał
spod mojego domu dopiero gdy zamknęłam za sobą drzwi i zapaliłam światło. Z
ulgą zdjęłam buty i weszłam do pogrążonego w ciszy mieszkania.
Wyjęłam z
szafki butelkę wina i kieliszek i nalałam sobie.
Położyłam
się na kanapie i włączyłam telewizor. Naprawdę byłam zmęczona. Nie tyle pracą,
co ciągłym zamartwianiem się. Nie dam
się więcej wciągnąć w takie sprawy.
Im dłużej
leżałam na tej kanapie pijąc wino i oglądając bez zainteresowania jakiś serial,
tym bardziej zaczęłam dostrzegać jak bardzo przyzwyczaiłam się do obecności
Harry`ego. Od dłuższego czasu zawsze albo to on spał u mnie, albo ja u niego. Do tego stopnia przywykłam do tego, że teraz
z każdą godziną dotkliwiej czuję jego brak.
Cholerne
uczucia.
***
- Już wszystko?
– zapytał Harry opierając się o blat w mojej kuchni, gdy do niej weszłam z
torebką w ręku.
- Tak,
możemy jechać. – powiedziałam z uśmiechem.
Wziął mnie
za rękę i wyszliśmy na zewnątrz. Zamknęłam drzwi i wsiedliśmy do samochodu.
-
Wypoczęta? – zapytał odpalając samochód.
- Tak. –
odparłam uśmiechając się. Nadal wyrzuty sumienia mnie dręczyły, ale nie było to
tak dotkliwe jak wczoraj.
- To
dobrze. Wczoraj już myślałem, że zrobiłem coś nie tak i dlatego jesteś jakaś
inna. Przeanalizowałem cały ostatni miesiąc. – zaśmiał się.
- Głupek. –
zakpiłam.
- Pfff, nie
pozwalaj sobie. – prychnął.
- Będę. –
wytknęłam język. Tylko go tym rozbawiłam.
- Tak w
ogóle to nie wiem czy wczoraj to do ciebie dotarło, ale będziemy rodzicami
chrzestnymi Nicka/Kyle`a/Nadine/Aileen. – powiedział Harry wesoło.
- Dobrze to
ująłeś. – zaśmiałam się. – Ale tak, dotarło to do mnie.
- Swoją
drogą, ciekaw jestem na czyim stanie. Obstawiam, że Lucy wybierze co będzie
chciała. – parsknął.
- Mi się
wydaje, ze to Niall postawi na swoim. Córeczka tatusia – tatuś musi wybrać
imię. Synek – mały Horan więc tatuś musi wybrać imię. Zobaczysz. – zaśmiałam się.
***
- Mam
nadzieję, ze to nie będzie jakiś głupi szczeniak. –westchnął Harry.
- Oj
przestań. – rzuciłam i zadzwoniłam do drzwi.
Drzwi się otworzyły
i stanął w nich mój uśmiechnięty tata.
- Julcey! –
zawołał i przytulił mnie mocno.
- Cześć
tato! – przywitałam się.
-
Wchodźcie, wchodźcie.- powiedział wesoło i przywitał się z Harry`m. Weszliśmy
do środka, gdzie na powitanie wyszła także Samantha.
- Cześć, Julie!
– uśmiechnęła się do mnie szeroko i mnie przytuliła. Harry także się z nią przywitał.
Za Samanthą z salonu wyszedł wysoki, przystojny blondyn.
Woah.
Uśmiechnął się do mnie uroczo, sprawiając, że
nogi mi zmiękły.
- To jest
właśnie mój syn, Cody. – powiedziała Samantha. Sam Cody podszedł do nas.
- Cześć, Julie. – przywitałam się i
wyciągnęłam dłoń, którą ujął i pocałował.
- Cody,
miło Cię wreszcie poznać. – powiedział wesoło.
- Mi ciebie
również. – odpowiedziałam z bananem na twarzy. Czuję, że się dogadamy.
- Jestem Harry.
– usłyszałam nad głową i poczułam jego dłoń na mojej talii, gdy druga wyciągnął
w kierunku Cody`ego. Sam Cody spojrzał na niego nieco dziwinie.
- Harry
Styles? – zapytał czym mnie zaskoczył.
- Hm, tak. –
ptwierdził Harry, ściskając jego dłoń, też najwyraźniej zaskoczony.
Sam Cody
natomiast szeroko się uśmiechnął.
- Cody,
miło poznać. – powiedział powoli, dziwnie sugestywnym tonem. A może mi się
wydawało?
- Wchodźcie
dalej kochani, obiad już jest gotowy. – powiedziała wesoło Samantha.
Usiedliśmy
za stołem i powoli zaczęliśmy rozmawiać. Na początku atmosfera była nieco
napięta, ale z czasem szybko się odprężyliśmy i rozmawialiśmy w najlepsze. Cody
jest młodszy ode mnie o dwa lata, pasjonuje się sportem i mechaniką. Jak na
razie tyle udało mi się o nim dowiedzieć.
Ogólnie,
sprawia dobre wrażenie. Jest miły, zabawny, inteligentny. Właściwie jedyne co
wzbudza moje podejrzenia to jego dziwne podejście do Harry`ego. Spogląda na
niego w dziwny sposób. Jakby go znał…? Nie wiem. I kiedy odpowiada na jakieś
jego pytanie czy sam go o coś pyta, też zachowuje się inaczej.
Zastanawia
mnie to. Harry też wygląda na nieco zdezorientowanego jego zachowaniem więc
wnioskuję po tym, ze on sam nie zna Cody`ego.
Może
wyolbrzymiam? Albo może po prostu gdzieś się kiedyś spotkali? Albo może po
prostu Cody wcześniej słyszał o Harry`m jako o tym Styles`ie bad boyu.
Może
wymykał się na jakieś wyścigi czy imprezy i go pamięta.
Cokolwiek.
*oczami
Harry`ego*
- Sama
wymyśliłam ten przepis, właściwie przypadkiem. Ale jak się okazało, jest
całkiem niezły. – zaśmiała się Samantha pogrążona w rozmowie z Julie.
Siedzieliśmy
na zewnątrz, przy grillu. Jesteśmy tu już parę ładnych godzin, a ja nadal nie
rozgryzłem tego Cody`ego.
Coś mi w
nim nie pasuje. A raczej jemu coś nie pasuje we mnie, ewidentnie.
Zdziwiło
mnie jego zachowanie już na wejściu gdy dopytał o moje nazwisko, najwyraźniej
mnie skądś kojarząc. Ale nadal zachowywał się podejrzanie. Spoglądał na mnie
dziwnym wzrokiem.
Ojciec
Julie przed kilkunastoma minutami pojechał do sklepu po węgiel do grilla, a
więc siedzieliśmy we czwórkę z czego kobiety trajkotały o jakichś przepisach i
swoich tematach a my ledwo zamieniliśmy kilka słów. Właściwie pasowało mi to,
bo nie odpowiadał mi sposób w jaki ze mną rozmawia. Zastanawiam się o co mu
chodzi.
Nie
poznaliśmy się nigdy, jestem tego pewny. W ciągu tych kliku godzin, dogłębnie nad
tym myślałem, ale nie widziałem go nigdy wcześniej.
Więc o co
do cholery mu chodzi?
- Pójdę
przygotować mięso na grilla, bo niedługo będzie można je już smażyć. –
powiedziała nagle Samantha wstając.
- Pomogę
ci. – zaoferowała od razu Julie i też wstała. Oho. Czyżby szykowała się chwila
sam na sam?
Julie
poszła za Samanthą do domu, posyłając mi uśmiech.
Uh.
- Więc –
odezwał się chłopak. – Nie sądziłem, że kiedykolwiek będzie mi dane cię poznać,
a zwłaszcza w takich okolicznościach.
- Huh? –
zmarszczyłem brwi.
- Słuchając
tyle o wspaniałej i ułożonej Julie, świeżo upieczonej pani adwokat, nie
sądziłem, że ta idealna dziewczyna może mieć takiego niegrzecznego chłopaka. –
zakpił.
Zagotowało
się we mnie.
- A więc
jednak mnie znasz.
- Jest ktoś
w tej okolicy kto cię nie zna? – zaśmiał się.
Nie podoba
mi się to. Jest zbyt arogancki i pewny siebie.
- Na pewno
ktoś się znajdzie. A zresztą od czasów
kiedy bawiłem się w wyścigi i inne gówna, trochę minęło. – westchnąłem.
- Owszem. –
zgodził. – Za to od opychania dragów? Może kilka dni? – zaśmiał się szyderczo.
O kurwa
jebana mać.
- Julie i
jej ojciec wiedzą, jak sobie dorabiasz? – spojrzał na mnie z szerokim
uśmiechem, który mógł oznaczać tylko kłopoty.
_________________________________________
Hej słoneczka ♥
Pierwsza tajemnica aka o co chodzi Gemmie - rozwiązana
Vic i Zayn - tego się nie da zrozumieć ale też jest xd
syn Samanthy - poznany
i ups, zna Hazze .... :>
Cody jest dobrą postacią w tym wszystkim czy złą?
Jakieś podejrzenia? :3
( KTO GO KOCHA RAZEM ZE MNĄ ? *.*)
Btw jest mi cholernie przykro.
Widząc 10 komentarzy po ponad tygodniu od dodania, kiedy
w końcu zaczęłam dodawać regularnie jest
zajebiście demotywujące, believe me.
Kiedy dodawałam po miesiącu, już na kilka dni po dodaniu komentarzy było ok. 20.
Widać różnicę?
Dla mnie to dziwne, bo właściwie spodziewałabym się
odwrotnego efektu.
Więc wychodzi na to, ze wolicie rzadziej?
Chodzi mi jedynie o to, że niesamowicie motywują mnie komentarze.
Kiedy widzę, że trochę was jest, ze doceniacie, piszecie chociaż to serduszko, czy proste ,,super", czy ,,czekam na nn!" to wiem że ktoś czeka na moje wypociny, komuś one się podobają, komuś poprawią dzień i mam większy zapał żeby znaleźć czas i coś napisać.
A kiedy widzę że nagle z 20 komentarzy robi się 10 - no kurczę, przykre.
Soł idk robię coś źle?
Coś wam się nie podoba?
Wolicie naprawdę rzadziej?
Krócej?
Let me know co jest nie tak, to mogę to dla was zmienić.
Od tego macie komentarze, zeby wyrazić swoje zdanie i dac mi kopa do działania.
A ja nie proszę o wiele.
Jeśli wam sie nie chce to serio, zwykła anonimowa emotka mi wystarczy ale będę chociaż wiedziała, ze mam dla kogo poświęcić te kilka godzin.
Ok, starczy tych moich żali.
Dziękuję i tak tym co komentują regularnie z całego serca ♥
mam nadzieję że będzie was więcej :>
Miłego tygodnia aniołki ♥
@sheeranable
THIS >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>.