poniedziałek, 3 sierpnia 2015

43. I just don`t know

Dedykacja dla Aleksandry P. za cudowny komentarz ♥ 
Dziękuję ślicznie ♥

* ZOSTAW PO SOBIE CHOCIAŻ EMOTKĘ SKARBIE*

*oczami Julie*

- O której dzisiaj kończysz? – zapytałam biorąc gryza tosta. Nawiasem mówiąc, Harry robi najlepsze tosty na tym świecie, przysięgam.
- O 18.00, ale mam zamiar po pracy wpaść do Malika i zobaczyć, czy żyje. – odpowiedział Harry, zapinając koszulę.
Pokiwałam tylko głową na znak, że rozumiem.
- A Gemma już do ciebie dzwoniła? – zapytał, poprawiając kołnierzyk w lusterku.
- Gemma? – zmarszczyłam brwi.
- No tak, ostatnio rozmawialiśmy i chciała numer do ciebie, bo miała jakąś ważną sprawę.
- Nie dzwoniła do mnie. - odparłam.
- Dziwne. – stwierdził.
- A co to była za sprawa? – zapytałam.
- Nie mówiła mi, ale chciała z tobą porozmawiać. – wzruszył ramionami.
Nieco mnie to zaniepokoiło.
- Może… Daj mi do niej numer i sama zadzwonię? – zaproponowałam, kończąc tosta.
- Okej, wyślę ci sms`em. – zgodził się i przeczesał dłonią włosy. – A ty o której dzisiaj kończysz?
- O 16.00 i  mam zamiar wpaść do Vic. – rzuciłam i dopiłam swoją kawę.
- Powiesz o Zaynie i Perrie? – spojrzał na mnie.
- Powiem tylko,  w jakim był stanie i że ma to związek z Perrie. Przecież na dobrą sprawę nie wiemy czy zerwali i dlaczego. Sam mówiłeś, że nie dało się za dużo od niego wyciągnąć. –wzruszyłam ramionami.
- Byłoby fajnie jakby się zeszli z Vic. – powiedział.
- O ile Zayn ogarnąłby tyłek i zacząłby się zachowywać jak facet. – odparłam i wstałam od stołu, kierując się do sypialni na górę.
- To znaczy? – zawołał za mną.
Zignorowałam to, nie mając energii by z samego rana wydzierać się do niego.
    Wyjęłam z szafy sukienkę i zdjęłam szlafrok.  W tym samym momencie Harry wszedł do sypialni. Od razu przeskanował mnie wzrokiem od góry do dołu i uśmiechnął się cwaniacko.
Wywróciłam tylko oczami.
- Miałam na myśli, że Zayn sam nie wie czego chce. – powiedziałam, wracając do naszego wcześniejszego tematu.
- Miejmy nadzieję, że szybko się tego dowie. – powiedział Harry zbliżając się do mnie.
Postanowiłam to wykorzystać.
Odwróciłam się do niego plecami i zgarnęłam włosy na bok.
- Zasuniesz? – zapytałam.
- Oczywiście, skarbie. – odpowiedział. Niemalże usłyszałam w jego słowach ten cwaniacki uśmieszek.
Poczułam jego dłonie na moich biodrach i krótki pocałunek na moim karku.
- Harry. – ponagliłam go, mimo że sprawiło mi to cholerną przyjemność.
- Wolałbym tą sukienkę z ciebie zdjąć. – powiedział cicho, przytulając mnie od tyłu i pocałował moją szyję.
- Ja też bym wolała, ale jeszcze bardziej chciałabym się nie spóźnić do pracy. – powiedziałam, odsuwając nieco jego dłonie od siebie.
- Czy ty właśnie przyznałaś, że chciałabyś żebym cię… - zaczął, ale przerwałam mu.
- Możesz mi zasunąć sukienkę, Harry? – zapytałam. 
- Żadnej z tobą zabawy. – burknął niezadowolony i zasunął sukienkę.
Poprawiłam włosy i obróciłam się do niego, całując go krótko w usta.
- Dziękuję. – powiedziałam z uśmiechem i ruszyłam w kierunku fotela, gdzie leżała moja torebka, ale w tym samym momencie, Harry złapał mnie lekko za nadgarstek i przyciągnął do siebie, całując mnie.
Uśmiechnęłam się lekko przez pocałunek i objęłam go za szyję, ciesząc się chwilą.
Westchnęłam cicho w jego usta, gdy ścisnął mój pośladek. Tym razem wyczułam jak on się uśmiecha.
Oderwał się w końcu ode mnie.
- Teraz mogę cię puścić do pracy. – powiedział z zadowoloną miną.
- Czas najwyższy. – zaśmiałam się i cmoknęłam go szybko w usta. – Cześć. – powiedziałam radośnie, złapałam torebkę i zaczęłam szybko schodzić po schodach.
-Pa, kotku! – zawołał za mną.


*kilka godzin później*

- Jakbyś czegokolwiek potrzebowała to dzwoń. Jutro do ciebie wpadnę, chyba że udałoby mi się teraz wyciągnąc Vic to może jeszcze dzisiaj przyjedziemy. – powiedziałam wesoło.
- Okej, J. To pa! – pożegnała się radośnie Lucy.
- Pa! – odpowiedziałam i rozłączyłam się. Lucy zaczyna służyć ciąża. Albo raczej Niall wie jak zadbać o swoją kobietę, skoro jeszcze nie tak dawno była totalnie roztrzęsiona na wieść o ciąży a dzisiaj tryska entuzjazmem.
 Zgasiłam silnik i wysiadłam z auta. Tak jak postanowiłam, przyjechałam do Vic. Co prawda nie uprzedzałam jej o tym, ale trudno, najwyżej przeszkodzę jej i Tylerowi w…
TRUDNO.
        Nadal też zastanawia mnie to co powiedział Harry, ze Gemma miała do mnie jakąś ważną sprawę. A jednak się nie odezwała. Mam jakieś złe przeczucia.
Właściwie niby czemu miałaby się ze mną kontaktować osobiście, nie mówiąc o niczym Harry`emu?
Podejrzewam, że coś działo się albo u Gemmy, albo u  ich rodziców, albo może u dziadków. Boże, oby nic złego.
Potrząsnęłam głową chcąc pozbyć się złych myśli i zadzwoniłam do drzwi domu Vic.
Oby nie było Tylera…
Po chwili blondynka już stała przede mną, ale nie jak zazwyczaj uradowana moją obecnością, tylko raczej zaskoczona.
- Julie. – powiedziała, jakby nie wiedzieć co zrobić.
 - Tak, to ja…? – spojrzałam na nią zdziwiona jej zachowaniem. – Mogę wejść? – spytałam, widząc że blondynka nie rusza się z miejsca.
- Oh, tak… - powiedziała przesuwając się i wpuszczając mnie do środka. – Tylko widzisz… - zaczęła, ale wpadłam jej w słowo.
- Jeśli przerwałam coś tobie i Tylerowi to wybacz. – zachichotałam, wchodząc do salonu, a uśmiech zastygł mi na ustach.
      Cholera jasna, co mnie tu przywiało?
Vicky stanęła nagle przy mnie.
- No… właśnie o tym chciałam ci powiedzieć… - mruknęła nieco skrepowana.
Przede mną, na kanapie siedział Dylan. Cholera, Dylan.
- Cześć, Julie. – powiedział.
- Cześć. – odpowiedziałam. Myśl Julie. – Właściwie to, ja wpadłam tylko po swoją bluzę, którą u ciebie ostatnio zostawiłam – odwróciłam się do Vicky twarzą i zaczęłam mrugać okiem jak szalona chcąc żeby zrozumiała moją desperacką aluzję.
- Jaką bluzę? – zdziwiła się blondynka. UHHHH MYŚL VICKY, BŁAGAM.
- Tą czarną, nie pamiętasz? – Dalej mrugałam jak szalona.
- Wszystko w porządku, Julie? – Vic spojrzała na mnie krytycznie.
Przysięgam, kocham ją, ale  to naprawdę jest blondynka z krwi i kości.
- Spokojnie Julie, nie musisz szukać pretekstu by stąd wyjść tylko dlatego, że ja tu jestem. – odezwał się Dylan.
 Odwróciłam się do niego zaciskając szczęki.
- Wybacz, nie chciałam wam przeszkadzać. – zapewniłam go, unikając bezpośredniego kontaktu wzrokowego. Wiedziałam, ze patrząc w jego oczy zobaczę mojego starego Dylana.  – Lepiej już pójdę. – dodałam i skierowałam się do drzwi.
- Julie.. – zaczęła Vicky.
- Zostań Julie! – zawołał za mną Dylan. Przysięgam, nie wiem czemu się zatrzymałam.
Odwróciłam się i niemalże wpadłam na Dylana, który najwyraźniej chciał za mną iść.
- Naprawdę to nic ważnego. – powiedziałam czując jak wzbiera we mnie złość.
- Jak długo jeszcze masz zamiar się tak zachowywać Julie? – zapytał ostrym tonem.
- A jak niby się zachowuję? – zapytałam z irytacją.
- Jak dziecko. – skiwtował. Oh proszę was, co wy wszyscy się uparliście na to, że ja zawsze zachowuję się jak dziecko?!
- Wow to już nie jak hipokrytka? – zauważyłam z sarkazmem. Dokładnie tak mnie nazwał podczas naszej ostatniej przemiłej rozmowy w klubie.
Westchnął teatralnie. Zanim zdążył coś powiedzieć, Vicky do nas podeszła.
- Proszę was, nie kłóćcie się. Porozmawiajmy wszyscy normalnie. – spojrzała na mnie błagalnie. OUUUH.
- O czym mamy rozmawiać? – zapytałam.
- O tym co się z naszą trójką stało. – powiedziała blondynka.
- Zderzenie z rzeczywistością się stało. – odparłam.
- Proszę cię, Julie. – spojrzała na mnie.
- Ja też cię proszę. – dodał Dylan, momentalnie na powrót podnosząc mi ciśnienie.
- Okej. – wzruszyłam ramionami i usiadłam na fotelu w salonie Vic. – Rozmawiajmy.
Spojrzeli tylko na siebie i usiedli na kanapie.
- Nie tęsknisz za tym, jak  było jeszcze rok temu? – zaczęła Vic.
- Owszem, tęsknię. – przyznałam. 
- My też. I chyba dobrze by było, naprawić kilka rzeczy, prawda? – spojrzała na mnie.
- Co masz na myśli?
- Czemu nie możemy zacząć od nowa? Od zawsze byliśmy zgranymi przyjaciółmi, nie chcę tego tracić. – powiedziała blondynka. Od kiedy ona jest po stronie Dylana? Dopiero sama była na niego wściekła.
- Chyba żadne z nas nie chce. – odezwał się w końcu Dylan.
- Więc może powinniśmy sobie po prostu wszystko wybaczyć i zapomnieć o wszystkim. I znowu być przyjaciółmi? Właściwie mamy tylko siebie. – powiedziała Vicky.
- Mam rozumieć, ze ty już wybaczyłaś wszystko Dylanowi? – zapytałam spokojnie, mimo że w środku wszystko się we mnie gotowało.
- Tak. – potwierdziła nieco niepewnie.
- Zabawne, chyba mi jakoś umknęło to, jak mi o tym wspominałaś. – powiedziałam niemalże rozbawiona absurdalnością tej sytuacji.
Vicky się speszyła.
- Julie… Ja nie wiedziałam jak mam zacząć z tobą ten temat… - zaczęła, ale wpadłam jej w słowo.
- Może tak, jak robiłaś to od zawsze? – zasugerowałam.
- Ty też nie od razu powiedziałaś mi, o tym czego dowiedziałaś się o przeszłości Dylana. – wypomniała mi.
Cóż za genialny moment na wytykanie mi takich rzeczy.
- Tak, zabij mnie za to. – powiedziałam ostro. Nigdy nie spodziewałam się takiej sytuacji. Nie z Vicky.
To chyba pierwszy raz od niepamiętnych czasów kiedy naprawdę jestem na nią zła i jestem… rozczarowana?
Tak, to chyba dobre określenie.
- Julie, nie chcę cię za to zabijać. Nie chcę ci tego wypominać. O tym właśnie mówię, że najlepiej by było o tym wszystkim zapomnieć i jakoś to ogarnąć. Na litość boską, jesteśmy dorosłymi ludźmi.
Mhm.
- Zdaniem Dylana, ja niekoniecznie. – powiedziałam.
- O tym właśnie mówię! – zawołała Vic zanim Dylan zdążył zareagować na moje słowa. – Żeby sobie niczego nie wypominać tylko odpuścić i żyć normalnie. W końcu jesteśmy dla siebie jedynym oparciem. Zawsze tak było.
- Jedynym oparciem? Vicky co ty w ogóle wygadujesz? – dałam upust emocjom. – Co z Lucy? Tylerem? Niall`em? Malikiem? Naprawdę uważasz, ze nie masz nikogo poza Dylanem, który mając teoretycznie tylko nas, nas właśnie wolał okłamać i nigdy nam się do tego nie przyznać? – wyrzucałam z siebie słowa z żalem.
- Mówię o was jako o najbliższych mi osobach. Was znam od lat i to wam zawsze ufałam bezgranicznie. – powiedziała Vicky.
 Naprawdę nie rozumiem co w nią wstapiło.
- Jak się mogłyśmy obydwie przekonać, zaufanie to śliska sprawa. – powiedziałam.
- Możesz przestać? – zapytał zirytowany Dylan.
- A ty możesz przestać mieszać Vicky w głowie? – zapytałam z wściekłością. – Nie wiem co jej nagadałeś ale nagle jej zdanie w twoim temacie zmieniło się o 180 stopni i nie poznaję własnej przyjaciółki! 
- Może po prostu ona stara się mnie zrozumieć i potrafi się zachować jak człowiek? – zasugerował rozgoryczony chłopak.
-  Wybacz, że ja nie jestem tak wspaniałomyślna! – warknęłam.
- Przestańcie! – zawołała Vicky. – Nic mi nie nagadał. To ja to wszystko przemyślałam i go zaprosiłam. To tylko moje niewymuszone zdanie, Julie. Po prostu chcę żeby było jak dawniej. – spojrzała na mnie łagodnie.
- Twoje marzenie się spełniło, masz Dylana obok siebie i jak widzę, świetnie się dogadujecie. – odparłam spokojnie.
- Julie… - powiedziała błagalnie blondynka.
- Nie, Vicky. Jeśli masz takie  życzenie, proszę bardzo. Sama decydujesz z kim i jakie masz relacje. Ale nie każ mi się zmieniać i akceptować rzeczy, których zaakceptować nie umiem i dobrze o tym wiesz. A kłócić się z tobą o to nie będę, bo jesteś dla mnie zbyt ważna. – powiedziałam.
- Czemu jesteś taka uparta, J? – Vicky spojrzała na mnie ze smutkiem.
- Vicky, znasz mnie. – spojrzałam jej w oczy. Aż za dobrze wie jaka jestem i jakie mam podejście to sprawy z Dylanem.
- Może stała się tak pod wpływem swojego cudownego faceta. – burknął Dylan.
 Zagotowało się we mnie.
- Dylan. – blondynka upomniała go, ale dla mnie było już za późno.
- Możesz się w końcu łaskawie odpierdolić od Harry`ego i od tego co jest między mną a nim? – warknęłam wściekła.
- Nie! Mówisz, ze to ja wpływam na Vicky tak że jej nie poznajesz, a ja nie poznaję ciebie! Właśnie odkąd Styles pojawił się twoim życiu! – krzyczał.
- Pieprzysz, Dylan! Znasz mnie, wiesz jaka jestem, są rzeczy których zapomnieć nie umiem. Moje zaufanie można zawieść tylko raz i dobrze o tym wiesz! – wyrzuciłam mu.
- Ty też mnie znasz i wiesz jaki jestem! Nie każ mi do końca życia płacić za jeden szczeniacki błąd! Harry`ego też tak każesz za każdy jego występek? – zapytał kąśliwie.
KURWA.
- Co ty do cholery masz do tego  Harry`ego?! – zawołałam bliska krawędzi.
- Może na przykład to, że u niego nie widzisz ani jednej skazy, ani jednego błędu, ale swojemu pieprzonemu przyjacielowi od lat jednej głupoty nie możesz wybaczyć? Jesteś taką hipokrytką, Julie, naprawdę…
- Więc skoro jestem takim dzieckiem i hipokrytką to po chuj jeszcze się ze mną męczysz? Po co ci taka beznadziejna osoba w życiu?! Sam sobie zaprzeczasz! – oboje krzyczeliśmy, a Vicky siedziała i sama nie wiedziała co powinna zrobić.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo ty zaprzeczasz sobie. – powiedział z politowaniem.
PRZYSIĘGAM, OSZALEJĘ.
- Co ty do cholery wygadujesz? Wiesz co, nie spodziewałam się nigdy, że znajdę się z tobą w takiej sytuacji, Dylan. – powiedziałam z goryczą. – Że nie będę cię poznawała, że nie będę już w stanie sobie przypomnieć jak to było uważać cię za mojego najlepszego przyjaciela.
- Wow, Julie. – pokiwał z ironicznym uznaniem. Uhuh, włącza się drama queen.
Wywróciłam oczami.
- Zaskakująco bardzo się zmieniłaś w ciągu ostatniego roku. –powiedział z żalem.
- Niech zgadnę, obwiniasz o to Harry`ego, prawda? – zaśmiałam się kwaśno.
- Nie wmówisz mi, że niesłusznie. – stwierdził.
Chciałam już coś powiedzieć, ale w końcu Vicky się odezwała.
- On ma trochę racji, Julce. – powiedziała.
Myślałam, ze się przesłyszałam. Przyglądałam się jej tylko tępo zastanwiając się, czy ona naprawdę to powiedziała.
Ona sama zmieszana uciekała co chwilę wzrokiem.
- Vic? – wydusiłam, potrzebując potwierdzenia, ze naprawdę usłyszałam to co usłyszałam.
- Ja… - zająknęła się blondynka. – Naprawdę się trochę zmieniłaś, Julie. Nie mówię, że jakoś na złe czy coś… Ale Harry rzeczywiście ma na ciebie wpływ. – powiedziała w końcu, ale nadal jakby niepewna tego, czy chce żebym wiedziała co ma mi do powiedzenia.
- I zaczęło ci to przeszkadzać teraz, gdy i Dylan widzi w tym  problem? – zapytałam z goryczą. Kurwa, zabolało.
- Nie! – zaprotestowała szybko. – Mi to nie przeszkadza, ja…Po prostu naprawdę jesteś inna, podchodzisz inaczej do niektórych spraw i… Harry ma na ciebie wpływ, może nie zły, ale…
- Zły jak cholera. – warknął Dylan. Spojrzałam na niego ostro. Przysięgam nikt na tym świecie nie potrafi w ciągu sekundy obudzić we mnie rządy mordu tak jak on.
- Rozmawiam z moją przyjaciółką. – burknęłam i spojrzałam na Vic.
Patrzyła na mnie nadal niepewnie i jakby z poczuciem winy.
- Wydaje mi się, że… W Harry`m nie widzisz żadnych wad… W sensie… Uh, coś co u innej osoby jest dla ciebie nie do zaakceptowania, dokonane przez Harry`ego nie stanowiłoby dla ciebie problemu. Nie wiem, takie mam wrażenie… - wydukała, chociaż minę miała jakby żałowała każdego słowa. 

- Mam rozumieć, że też jesteś przeciwna Harry`emu i naszemu związkowi? – zapytałam z bólem. – Ty, która od początku cieszyła się każdym naszym spotkaniem, droczyła się ze mną i była za tym, żebym go nie odpychała?
Vic wyglądała jakby miała ochotę po prostu stąd uciec.
Nie tylko ona jedna.
Teraz patrzyła na mnie wręcz z paniką w oczach.
- Po prostu… Mam czasami wrażenie, że może za szybko i za bardzo mu zaufałaś. Na dobrą sprawę nie znacie się niewiadomo jak długo… A ufasz mu bardziej niż… - nie pozwoliłam jej dokończyć.
- Niż Dylanowi? – warknęłam.
Vic spuściła głowę.
- Może dlatego, że to na tym zaufaniu się przejechałam? – zasugerowałam z żalem, patrząc cały czas na blondynkę.
Nigdy nie byłam w takiej sytuacji z Vic. Przez te wszystkie lata, rzadko się kłóciłyśmy, a już na pewno nie było takiej akcji jak teraz.
I bolało jak cholera. Nigdy wcześniej nawet się nie zająknęła o moich zmianach, czy o tym, że zbyt łatwo zaufałam Harry`emu. Zawsze było na odwrót.
A teraz pojawia się Dylan i nie dość, że zmienia zdanie to najzwyczajniej w świecie się praktycznie kłócimy.
Nie wierzę.
- Skąd ta pewność, że na Styles`ie się nie przejedziesz? – zapytał z pogardą Dylan.
Zawrzało we mnie.
Podeszłam do niego ze złością. Czułam, jak moje tętno wybijało rytm mojej wściekłości.
- Przysięgam, jeszcze raz się wtrącisz a po prostu nie wytrzymam i cię uderzę chociaż bardzo tego nie chcę. – syknęłam.
Popatrzył na mnie zaskoczony i pokręcił tylko głową z politowaniem. Zacisnęłam zęby.
- Ale w tym tez ma trochę racji, Julie… - zaczęła cicho Vicky.
Każde jej kolejne słowo wbijało kolejny pieprzony nóż w moje serce.
Spojrzałam na nią z bólem.
- Tak naprawdę nie wiesz czy możesz mu w pełni ufać. Nie wiesz co może mieć za uszami. Nikt tego nie wie poza nim samym. – mówiła powoli zastanawiając się nad każdym wypowiadanym słowem.
To się nie dziej. Nie może.
- Na dobrą sprawę, nie wiem też czy mogę w pełni ufać tobie. – powiedziałam z żalem.
Tym razem ty chyba ją zabolało. Spojrzała na mnie niemal ze łzami w oczach.
- Nie rozumiem cię Vic. Za cholerę. – przyznałam, a głos mi się zatrząsł. – I nie będę tak z tobą rozmawiać. Za dużo mnie to kosztuje.
- Julie, co ty w ogóle robisz… - westchnął Dylan. Spojrzałam w jego stronę. Znowu poczułam narastającą złość.
- To w czym jestem najlepsza. – powiedziałam z goryczą – Jestemtą  najgorszą  i najgłupszą. – warknęłam.
- Po prostu jesteś zaślepiona na wszystko! Nie widzisz swoich błędów. – powiedział gorzko.
- Skoro tak mówisz. – spojrzałam na niego ostro.
- Nie da się z tobą rozmawiać! – zawołał.
- Dobra… - rzuciłam zirytowana – Nie będę tego dłużej słuchać. Zmarnowałam tylko czas.  – powiedziałam biorąc swoją torebkę z fotela.
- Julie… - jęknęła Vicky błagalnie.
- Nie wierzę… - mruknął Dylan, wzdychając głośno.
- Nie musisz. – wzruszyłam ramionami. – Przynajmniej przeszły ci te całe uczucia do mnie. – powiedziałam chłodno.  Atmosfera momentalnie stężała jeszcze bardziej.
Być może w tym momencie z lekka przesadziłam, ale byłam u kresu.
- Naprawdę podziwiam, Julie. – powiedział ze smutkiem w głosie Dylan.
 - Ja też. – powiedziałam spokojnie. – Niby chcesz, żebyśmy się dogadywali i mieli dobry kontakt, a za każdym razem kiedy się widzimy jedyne co robisz to masz do mnie pretensje. Zastanów się czego ty w końcu chcesz.
Nie dając mu szansy na odpowiedź szybko poszłam w kierunku drzwi wyjściowych.
- Julie! – usłyszałam zdesperowany głos Vicky za plecami, na który natychmiast się zatrzymałam, a ona sama stanęła przede mną ze łzami w oczach.
- Proszę cię, Julie. Nie chcę… - zaczęła rozemocjonowana, ale przerwałam jej. Złapałam ją za rękę.
- Porozmawiamy jutro. W spokoju. – zapewniłam ją, patrząc jej w oczy.
Zacisnęła tylko wargi, a ja wyszłam. Czując świeże powietrze, momentalnie łzy stanęły mi w oczach.
 Na trzęsących się nogach dotarłam do auta i zaciskając zęby odjechałam spod domu Vicky. Wszystko zaczęło mnie puszczać. Za kolejnym zakrętem stanęłam na poboczu i pozwoliłam moim łzom popłynąć.
Co się w ogóle stało?
Bolało mnie jak cholera to, jak wygląda moja relacja z Dylanem. Wiem, że w dużej mierze to moja wina, bo nadal nie umiem mu zapomnieć tego co zrobił. Ale nic na to nie poradzę, po prostu potrzebuję czasu. A Dylan mi go nie dał tylko zaczął mnie atakować z każdej stronym uczepiając się w szczególności tematu Harry`ego.
Każda kłótnia z nim kosztuje mnie cholernie dużo.
A teraz? Czuje pieprzoną pustkę po tym, co usłyszałam od Vic. Nie wiem, może dlatego, ze nidgy nie wspomniała mi słowem, że uważa że coś robię nie tak, że się zmieniłam. Że ma wątpliwości co do Harry`ego. Było dokładnie na odwrót.
A wystarczyła jedna wizyta Dylana i … Zresztą, może nie jedna?
Do czego to wszystko doszło?
Czuję się totalnie zagubiona i… sama. Po prostu jakbym nagle została sama.
Z zamyślenia wyrwał mnie dopiero dźwięk sms`a. Zorientowałam się, ze od jakichś 10 minut po prostu siedzę i myślę. Nawet łzy już zaschły na moich policzkach.
Sięgnęłam po telefon.
Trzy smsy.
Ten, który doszedł teraz był od Vic. Coś mnie zakuło w środku. Jednocześnie czułam wyrzuty sumienia i rozczarowanie. Jakby mnie zdradziła.
Chuj by strzelił te wszystkie uczucia.

Od: VickeyMouse ♥
Przepraszam, Julie.

Westchnęłam.
Otworzyłam kolejny. Wizytówka Gemmy od Harry`ego.

Od: Hazz ♥
Numer do Gemmy. Kocham Cię xx

Uśmiechnęłam się mimowolnie widząc ostatnie słowa.
Wetschnęłam. 
Absolutnie nie mam teraz do tego głowy, żeby rozmawiać z Gemmą.
Otworzyłam kolejną wiadomość.

Od: Lucy ♥
Bierz ten leniwy blond tyłek Vic i wpadnijcie! :)

Znowu smutek i radość naraz. Jak ja nienawidzę tych wszystkich uczuć, przysięgam.
Wzięłam głęboki oddech i odpaliłam samochód kierując się w stronę domu Lucy.



*oczami Vicky, na godzinę przed przyjazdem Julie*

- Musisz wiedzieć Dylan, że to naprawdę nie jest takie proste. Zapomnę i wszystko będzie okej, ale w którymś momencie wrócą do mnie myśli, czy nie oszukujesz mnie, skoro już raz to zrobiłeś. To zawsze tak działa. I nic na to nie poradzę. – westchnęłam ciężko.
Chłopak spojrzał na mnie ze zrozumieniem.
Od godziny siedzimy i rozmawiamy. Właściwie to sama do niego w końcu zadzwoniłam. Nadal jestem zła jak cholera, bo taki już mam charakter. Ale jeszcze bardziej mi go po prostu brakuje, jako mojego przyjaciela i nic na to nie poradzę.
- Wiem, Vicky. Ale ja po prostu chcę znowu mieć z tobą normalny kontakt. Z tobą i Julie. – powiedział smutno.
Westchnęłam po raz kolejny. Tu jest problem.  Ja to ja, ale Julie?
- Dobrze wiesz, jaka jest Julie. Długo chowa urazę. Zawsze tak było, zwłaszcza gdy coś porządnie ją dotknęło. – powiedziałam.
- Wiem. Ale nie umiem się z tym pogodzić. Tymabrdziej, że jesteśmy od małego ze sobą blisko i zna mnie. A nie potrafi mnie zrozumieć tylko dalej dąsa się jak dziecko. – skrzywił się.
Tym mnie wkurzył.
- Przeginasz, Dylan. To nie jest takie proste. – wyrzuciłam mu.
Westchnął.
- Wiem. – mruknął.
 - Ale naprawdę mi zależy na tym, żebyśmy się dogadali. Chę znowu mieć was obojga. Brakuje mi ciebie, Dyl. – spojrzałam na niego smutno.
- Mi was też, Vic. – powiedział posępnie i przytulił mnie. Wtuliłam się w niego. Cholernie za nim tęsknię.
- Spróbuję porozmawiać z Julie. Jej też ciebie brakuje, Dylan. Mam na myśli- dawnego ciebie, jeśli można to tak nazwać. – plątałam się we własnych słowach.
- Nie sądzę, żeby ci się to udało. – powiedział z goryczą.
Spojrzałam na niego zaskoczona.
- Jak to? – zapytałam zdezorientowana.
- Jej facet pilnuje tego, żeby za mną nie tęskniła. – skrzywił się.
- Dylan, nie mów tak. – spojrzałam na niego.
- Ale taka jest prawda, Vic. To on jej powiedział. I okej, powiedzmy że to rozumiem. Ale sprawił tym samym, że mnei odsunęła, a jego kurczowo się trzyma.
- Nie, Dylan. – zaprotestowałam. – Odsunęła cię, bo się zawiodła. A jest z Harry`m bo jej na nim zależy. I mu ufa. Nie możesz mieć o to pretensji ani do niej, ani do Harry`ego. – powiedziałam stanowczo.
- Ale mam, Vicky. Dobija mnie to, że byliśmy dla siebie jak rodzeństwo, ale wystarczył mój jeden szczeniacki błąd, żeby mnie wywaliła ze swojego życia. A jego nawet dobrze nie zna, a ufa mu bezgranicznie.
Westchnęłam.
- Dylan, ja rozumiem że czujesz coś do Julie, ale nawet zazdrość ma swoje granice. – powiedziałam łagodnie. 
- Nie chodzi o zazdrość! – zaprzeczył. – To znaczy, okej, może i byłem zazdrosny. – przyznał się po chwili. – Ale nie o to chodzi. Ona go nie zna! Nie wie wszystkiego, a poszłaby za nim w ogień. Mnie zna jak własną kieszeń, a…
- Co masz na myśli, mówiąc, że nie wie wszystkiego? – przerwałam mu. Chciałabym się skupić na jego uczuciach i jego problemie, ale nic poradzę, ze słysząc takie słowa, zapaliła mi się czerwona lampka. Dobro Julie zawsze jest dla mnie najważniejsze. Jest dla mnie jak siostra.
Westchnął ciężko i milczał.
O cholera.
Momentalnie moja podejrzliwość się zwiększyła.
- Dylan? – ponagliłam go.
- Po prostu znam Styles`a od czasów kiedy byliśmy głupimi dzieciakami. To znaczy, wiem jaki był. – powiedział.
Odetchnęłam. Tak myślałam, ze powinnam podchodzić z dystansem do słow Dylana. On czuje coś do Julie i po prostu może być zazdrosny i wyolbrzymiać każdy szczegół u Styles`a, bo on zawsze będzie tym najgorszym dla Dylana.
- Ale taki BYŁ. Nie można obwiniać ludzi za ich przeszłość. – powiedziałam.
- Julie jakoś to robi w moim przypadku i cóż, ty też. – powiedział z urazą.
Cholera. O tym nie pomyślałam.
- Chodzi mi o to, że teraz taki nie jest. Nie jest już tym głupim dzieciakiem bawiącym się w ćpanie i bójki. – poprawiłam się, ale nie uciszyło to moich wyrzutów sumienia, które chłopak u mnie wywołał.
 - Zdziwiłabyś się. – wymamrotał.
- Co? – zapytałam, mimo iż usłyszałam co powiedział. I zaniepokoiło mnie to.
- Ty też nie wiesz wszystkiego o Styles`ie. – powiedział.
- A skąd ta pewność, że ty wiesz wszystko? – spróbowałam z innej strony.
- Bo wiem co ludzie gadają i wiem co robi. – burknął.
Miałam spore wątpliwości do co jego słów, ale z drugiej strony byłam zdeterminowana, żeby wszystkiego się dowiedzieć.
- Więc może mi powiedz, co takiego robi. – zasugerowałam.
Pociągnął za swoje włosy z frustracji, co mnie zaniepokoiło. Czy rzeczywiście jest coś, co Julie powinna wiedzieć o Harry`m?
- Po prostu Julie powinna uważać. I nie ufać mu tak bezgranicznie. – wydusił w końcu.
- Dylan. – powiedziałam poważnie. – Nie możesz rzucać takich oskarżeń bez podstaw. Bo ja nie mam powodu żeby ci uwierzyc w cokolwiek.
Westchnął.
- Harry nie skończył wcale tego, w czym tkwił on i jego kumple od nastoletnich lat. – powiedział.
Hm.
- To znaczy, mam rozumieć, ze nadal się ściga? Bawi się w jakieś porwania i tak dalej? – zapytałam sceptycznie.
Nie sądzę, żeby mu się chciało. Ma poważną i dośc odpowiedzialną pracę, pieniądze. Po co mu to całe gówno?
- Nie. To znaczy, że dalej handluje i ćpa. Słyszałem też o jakichś przekrętach, jakie robi, jeśli chodzi o kasę. – odparł.
Mam nieodparte wrażenie, że ściemnia. Że po prostu jest zazdrosny.
- To niemożliwe, Dylan. Ma poważną pracę. Nie sądzę, żeby miał czas na bawienie się w dilerkę. A ćpanie? Cóż, jesteśmy nadal młodzi, chyba każdy może sobie coś zapalić dla relaksu i oderwania się od rzeczywistości, nie sądzisz? – spojrzałam  na niego sceptycznie.
- Nie no, jasne. – powiedział z ironią. – Tylko, że on nie pali sobie od czasu do czasu. On pali, wciąga… A przede wszystkim handluje. I mało tego, kradnie towar, który ma niby przekazywać do obrotu. I stąd ma co brać razem z tymi swoimi kumplami.
- Z kumplami? Czyli co, próbujesz powiedzieć że taki Niall sobie z im ćpa? – zapytałam nieco zirytowana. Wygaduje totalne bzdury. 
- Nie. Podejrzewam, że on nawet o tym nie wie. Ale Tomlinson? A przedw wszystkim Malik?
Przeszły mnie ciarki na dźwięk nazwiska Zayna.
- Zayn ćpa? – zapytałam wytrącona z równowagi.
- Tak, Vic. – potwierdził.
Nie, nie. Zacznijmy od tego, że to bzdury. Wszystko to bzdury.
- Dylan, nadal uważam, ze to niemożliwe… - zaczęłam, ale mi przerwał.
- Nie musisz mi wierzyć Vic ale taka jest prawda. Harry korzysta z tego, że może rozprowadzać towar, bo go sobie przywłaszcza. Jemu jest to na rękę. Ma dobrą kasę i wszystko za darmo, bo nikt się jak na razie nie zorientował, że towaru brakuje. Poza kilkoma osobami.
- A skąd ty wiesz, ze kradnie, skoro mówisz, że nikt się nie zorientował? – spojrzałam na niego nieufnie.
- Bo mój kuzyn w tym siedzi. Po prostu ćpa, jest uzależniony. I od dłuższego czasu zdarza się, że brakuje towaru dla niego, który zawsze był, bo Daniel zawsze dostaje określoną ilość, jakiej potrzeba dla wszystkich jego klientów. Ale zdarza się, że nagle brakuje kilku gramów, czy kulek. A Daniel nie liczy tego, gdy już dostanie. Po prostu opycha i sam bierze, nic więcej go nie obchodzi. – odpowiedział.

    Wątpliwości we mnie kiełkowały. Ale już nie dotyczące Dylana, ale Harry`ego.
Czy to może być możliwe?
Właściwie, interes ma z tego dobry. Zawsze ma kasy jak lodu. Fakt, pracę ma dobrą, ale czy to z niej tyle wyciąga?
No i właściwie, Malik nie jest grzecznym chłopcem, Harry też nie. Na moich urodzinach ostro imprezowali. Palili też. Zresztą Zayn też wciągał.
Ale z drugiej strony, ja też paliłam trawkę. Sporo ludzi raz na jakiś czas lubi zaszaleć. A my mamy do tego prawo.
To znaczy, może nie mamy bo to nielegalne ale…
NIEWAŻNE.
     Właściwie Zayn bardzo lubi sobie zapalić. To akurat wiem aż za dobrze. Kiedy byśmy się nie widzieli, coś ze sobą miał.
Nie przeszkadzało mi to zbytnio, nie przywiązywałam do tego wagi.
 Ale właściwie to co mówi Dylan, ma trochę sensu.

- Więc, przyjmując że masz rację… Dlaczego do tej pory nie powiedziałeś nic Julie? Albo nie byłeś bardziej sprytny i po prostu nie szantażowałeś Harry`ego, żeby mieć szansę u Julie? – zapytałam podejrzliwie.
- Julie mi nie uwierzy. Nie dopóki nie będę miał niezbitego dowodu i odrobiny jej zaufania. Zresztą nie oszukujmy się ty sama nie do końca mi wierzysz, a co dopiero ona. A co do drugiej sprawy, tak naprawdę oboje dobrze wiemy, że nigdy nie miałem szansy u Julie. – westchnął.
      Mam mętlik w głowie. Sama nie wiem czy w to wszystko wierzę. Ale z drugiej strony po co Dylan miałby to wymyślać? Tymbardziej że nic z tym nie robi, nie wykorzystuje tego przeciwko Harry`emu.
No i właściwie, to wszystko ma jakiś sens.
Ale to by oznaczało, że Julie czeka kolejne rozczarowanie…
Aż coś mnie zakuło w środku. Nie chcę tego dla niej.
Chyba, ze o tym wie. Ale to mało prawdopodobne.
Cholera jasna.
- Nie musisz mi wierzyć, Vicky. – powiedział spokojnie Dylan.
UH.
Naprawdę nie chcę w to wierzyć. Ale właściwie, nie znam Harry`ego. Jesteśmy tylko znajomymi. Wiem tylko z plotek jaki był wcześniej.
     Kurwa, jeśli to prawda, a Harry oszukuje Julie…
Wyrwę temu dupkowi jaja i wsadzę mu je do gardła, przysięgam.
Tylko co z Julie? Przecież ją to rozpierdoli emocjonalnie. Czemu ona nie może znaleźć sobie fajnego faceta, który nie ma żadnych sekretów w zanadrzu?
     Cholera, brzmię jakbym już uwierzyła Dylanowi… 

- Myślę, że Julie powinna wiedzieć. – powiedziałam, sama nie do końca pewna swego.
- Może i tak. Ale nie sądzę żeby uwierzyła. Ani mi, ani tobie.
- Jak to? – zapytałam zaskoczona.
- Julie go kocha. Jest zaślepiona totalnie. Zmieniła się odkąd z nim jest, nie zauważyłaś tego? – spojrzał na mnie.
Może ma trochę racji…
A już na pewno co do tego, że go kocha. Oszalała na jego punkcie.
- Nie uwierzy dopóki nie będzie miała albo twardych dowodów, albo potwierdzenia samego Styles`a. – wzruszył ramionami.
- Więc co? Mamy czekać? Ja mam siedzieć  z założonymi rękoma i czekać, aż w końcu ona skończy ze złamanym sercem? – zapytałam ze złością.
- To i tak się stanie, Vicky. Ona i tak skończy ze złamanym sercem, niezależnie czy dowiedziałaby się teraz, czy później.
- Ja wolałabym wiedzieć wcześniej i wcześniej skonfrontować mojego faceta z takimi pogłoskami. – powiedziałam pewnie.
- Żeby on zaprzeczył, a ty bys mu ‘’uwierzyła” i przestała ufać i przyjaciołom i jemu, bo nie wiedziałabyś kto mówił prawdę? – zapytał.
 Boże…
Jesteśmy w dupie.
- I tak jestem zdania, że ona musi się temu przyjrzeć. – powiedziałam po chwili zastanowienia.
- Powodzenia w próbowaniu. Ale ostrzegam, ze możesz tylko ją stracić. A odzyskasz ja dopiero któregoś pięknego dnia gdy dowie się prawdy i w nią uwierzy. I będzie potrzebowała pocieszenia i wsparcia. – powiedział prosto.
        Jak długo on musiał o tym myśleć, żeby mieć rozpatrzone każde wyjście?
Cholera, to naprawde może być prawda, skoro Dylan tak dużo myślał o tym, czy powiedziec Julie…
Ogarnęła mnie złość. Co za dupek! A ja jeszcze ją popychałam w jego ramiona!
 JEŻELI to prawda.
Czemu to jest takie skomplikowane?
- I tak spróbuję jakoś zwrócić jej na to uwagę… - mruknęłam bardziej sama do siebie niż do niego.
- Próbuję to robić od dłuższego czasu i jedyne co osiągnąłem to to, że nie chce mnie widzieć. – westchnął chłopak.
UH.
Dalsze rozmyślania przerwał nam dzwonek do drzwi. Dziwne, Tyler miał przyjechać dopiero wieczorem.

Serce zabiło mi mocniej, gdy zobaczyłam w drzwiach uśmiechniętą Julie. 

*oczami Julie, czas bieżący * 

- Albo Dylan jest wybitnym manipulantem, albo Vicky ma jakieś podstawy, żeby nagle kwestionować związek twój i Harry`ego. - powiedziała Lucy.
- Tylko sama nie wiem, która opcja jest gorsza... - westchnęłam ciężko. - Naprawdę boli mnie to jak teraz wygląda moja relacja z Dylanem. Ale nic nie poradzę, zawsze ma do mnie pretensje, zawsze ma coś do Harry`ego. A teraz jeszcze nagle spotkał się z Vic a ona jets zupełnie inna. Jak to wygląda? Co ja mam myśleć, Lucy? 
- Julie, to jest cholernie beznadziejna sytuacja. - przyznała Lucy. - Musisz pogadać na spokojnie z Vic. Szczerze. 
- Boję się, że wtedy usłyszę te podstawy, o których mówiłaś. - przyznałam - I naprawdę boję się, że usłyszę coś co wszystko zmieni. 

     Przeraża mnie to wszystko. 
Kiedy w ogóle to stało się takie chore? 

- Julie... Nie wiem co się stało. I nie wiem też, co mogło zmusić Vic do tego, że chciała żebyś była ostrożniejsza z Harry`m. Znam Harry`ego. Na tyle na ile mi pozwala. Ale ja mu ufam. Owszem, uwielbia robić głupoty a potem ich żałować, ale on nie jest zły. - spojrzała mi w oczy.
 - Ja po prostu nie wiem co myśleć, Lucy. Każda myśl mnie przeraża, takie rzeczy mi przychodzą do głowy... - głos mi się zatrząsł. - I jeszcze ta sytuacja z Vic.. Nie chcę jej stracić, a boję się, ze dzięki Dylanowi to właśnie się dzieje..- urwałam, czując napływające łzy. 
Lucy wyciągnęła tylko ramiona w moją stronę. Od razu w nie wpadłam. 
- Czuję się, jakbym została sama, Lucy. - załkałam. 
- Nigdy nie zostaniesz sama, Julce. Ja zawsze jestem z tobą. - uspokoiła mnie, głaszcząc mnie po pleacach.
- Mogę sobie popłakać? - zapytałam żałośnie. 
- Możesz. - powiedziała nieco weselszym tonem i dalej głaskała moje plecy podczas gdy ja pozwoliłam moim łzom w końcu w spokoju płynąć. 

*oczami Vicky, zaraz po wyjściu Julie* 

Z bijącym sercem patrzyłam na zamykające się przede mną drzwi. Łzy szczypały mnie w oczy. 
Boże, co się w ogóle stało? 
Właście pokłóciłam się z Julie. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów. Czuję się tak cholernie winna. 
Poczułam dłoń Dylana na moim ramieniu. 
- Właśnie pokłóciłam się z Julie. - powiedziałam sama do siebie. To nadal brzmiało nieprawdopodobnie.  
- Mówiłem Vic. - powiedział łagodnie. - Dobrze, ze nie powiedziałaś jej wszystkiego, bo w trybie natychmiastowym stałabyś się dla niej drugą mną. Tu potrzeba czasu, a nie naszej ingerencji, Vicky. 

To jest chore. 
* ZOSTAW PO SOBIE CHOCIAŻ EMOTKĘ SKARBIE*
 _____________________________________________________________

HELOU MISIE ♥
pierwszy raz od niepamiętnych czasów dodaję 8 dni po poprzednim rozdziale :O 
to takie dziwne XD

w każdym razie, sama sobie zrobiłam mętlik w głowie pisząc tą całą akcję między Dylanem, Julie i  Vic. 
Mam nadzieję, że to składa się w jakąś całość tak jak to sobie wyobrażałam, zwłaszcza, ze pomieszałam trochę czas kiedy co się działo z perspektywy Julie i Vicky. 


 Jakie są wasze odczucia? 
Dylan chce dobrze dla Julie, czy może cały czas manipuluje Vicky?
Czy Vicky dobrze zrobiła chcąc zwrócić uwagę Julie na to, że może za szybko zaufała Harry`emu? 
Uważacie, ze lepiej by było od razu powiedzieć o wszystkim co "wie" Dylan, czy czekać, aż ona sama się dowie? 
Co teraz powinna zrobić Vic? Wycofać się z tego co powiedziała? 
I jak myślicie, czemu Gemma chciała rozmawiać z Julce? 




 Wiem, że mnie lubicie XD

ALE CÓŻ, KTOŚ CHCIAŁ BARDZO ZA BARDZO DYLANA SOŁ 
HERE HE IS :D

btw jest tu ktoś kto czytał mojego 
bloga o Luke`u? 


anyways
 miłego tygodnia pyszczki ♥
L. 

* ZOSTAW PO SOBIE CHOCIAŻ EMOTKĘ SKARBIE*

15 komentarzy:

  1. IDŹ. KURWA. W. CHOLERE

    Nie dosc ze dostalam dzisiaj udaru slonecznego to moja glowa rajt nał to jeden wielki wulkan mysli bijacych sie wzajemnie po ryju. Plus bylam w łaźni gdzie jest 50 stopni to ty se wyobraź co ja czuje podczas czytania takich rzeczy po czyms takim :)

    Ok byl Dylan i ok tak chcialam znienawidzic go jeszcze bardziej. Dziękuję ❤

    Moim skromnym zdaniem to H powinien powiedziec Julie o tym wszystkim (i uwazam ze ten moj chłoptaś ryli nie chce juz dluzej tego robic co mnie smuci i sprawia ze jestem smutna) mysle ze jesli on jej to powie przyjmie to lagodniej i jakos z glowa i wgl ._.
    Dylan jest glupi ze potrafi powiedziec o tym Vic a Julie juz nie. Nic kurwa nie ma do stracenia i tak go nienawidzi i tak sooooo... Posrany
    Nie wazne
    Teraz chce duzo Harrego bo zdecydowanie mam niedosyt ooooj tak *.*

    Odnośnie tego telefonu Gemmy to mam koncepcje takie jak
    Albo jest w ciazy i nie wie jak to powiedziec innym
    Albo chce sie ochajtac i chce zeby J byla swiadkowa
    Albo chodzi tu o jej rodzine nie wiem dziadkow rodzicow cos sie stalo powaznego idk.
    Albo chce powiedziec jej o Harrym cos np to czego Dylan sie boi powiedziec... Ciota
    Albo chce do niej i H przyjechac w odwiedziny nie wiem zrobic mu niespodzianke urodzinowa albo co zjednoczyć stany anglie cos cos idk nie wiem
    Albo jest to cos tak absolutnie z dupy ze tylko ty to mozesz wymyslec wiec tak

    Na pewno w cos trafilam xd

    Duzo weny misia dziekowac panu ze nie musialam teraz czekac wiecznosc na nastepny rozdzial xd udanego tygodnia i widzimy sie mejbi w niedziele w tych przekletych końskich. Buziaczki ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. BOŻE *u* to jest takie NAJLEPSZE :3 Czekam na next <3333333

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku...nie mam zielonego pojęcia co napisać. Nie tylko sobie namieszałaś w głowie. Już nwm czy Dylan jest ten dobry czy ten zły, ale szybko mu poszło, żeby przeciągnąć Vic na swoją stronę. Ciekawa jestem o co tej Gemmie chodziło. Może chce, żeby ją odwiedzili, albo ona ich. I taki suprajs Harry'emu zrobić. Okaże się w kolejnym rozdziale mam nadzieję ;)
    Koocham i czekam na nexta ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Powiem tak CUDO !! Jestem tu od niedawna i jestem oczarowana za każdym razem jak czytam to czuje się tak zajebiście że sobie nie wyobrażasz !! Nie ukrywam że jestem tez w trakcie czytania tego w depresji że chce mieć w końcu chłopaka a do kurwy nędzy ja tego pragnę to jest tak zajebiste że chuj mnie zaraz strzeli !!!!!! <3 <3
    Kocham !!!! <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny czekam na szybkiego next
    Gabrysia :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam! Oczywiście spóźniona... Oczywiście roztrzęsiona... Oczywiście nie wiem co mam napisać... Jakaś bieda się ze mnie zrobiła ostatnio, no, ale... Takie życie... W każdym razie wiem, że nie mogę zostawić tego rozdziału bez komentarza więc... Zaczynam i z góry przepraszam :/
    1. Cały rozdział przepłakałam... Dosłownie... Siostra powoli mam mnie dość, bo twierdzi, że cały czas wyję nad tym komputerem, ale co ja poradzę, że takam wrażliwa jest?? :D
    2. Czy można być jednocześnie wkurzonym i zrozpaczonym? Można... Dzisiaj się o tym przekonałam... Miałam tyle sprzecznych uczuć w swojej głowie, że po prostu nie da się tego opisać normalnymi słowami...
    3. Kiedy zobaczyłam imię Dylan'a to po prostu, aż mnie zatelepało... Nadal żywię do niego urazę po tym jak okłamywał Julce i Vic...
    4. Na początku nie mogłam uwierzyć w to co czytam... Dosłownie jak Julie byłam w szoku, że Vic poparła Dylan'a... Z tego co pamiętam (bo czytałam w nocy) to niedowierzania, aż sobie przyłożyłam w głowę tzw. "face palm'a"... Wiem, wiem... Głupia jestem... Zapomnij o tym :D
    5. Jednak kiedy pojawiła się ta perspektywa Vic sprzed kilku godzin to po prostu pękłam... Zaczęłam zauważać, że Dylan naprawdę ma racje... Harry nadal jest w to wplątany... Ponadto oszukuje lub jak kto woli nie mówi całej prawdy Julie... Kiedy to sobie powoli uświadamiałam czułam (dosłownie) jakby moje serce się rozsypywało... Przyznanie racji znienawidzonemu Dylanowi było czymś okropnym, ale musiałam to zrobić...
    6. Na sam koniec... Moim zdaniem Shawty powinna się dowiedzieć o tym wcześniej... Vic musi jej to powiedzieć... Chociaż wiem, że Julie będzie się przed tym wzbraniać i w ogóle to będzie przynajmniej na tym punkcie wyczulona... Ona nie może się dowiedzieć tak o przez przypadek, bo wtedy... Jeszcze bardziej się załamię... Tak przynajmniej wyglądałoby u mnie...
    Zostawiasz mnie z rozdartym sercem i nie wiem jak ja przeżyję do następnego rozdziału... No, ale jakoś musze... W końcu chcę wiedzieć jak to się wszystko potoczy dalej! Rozdział ogółem jak zwykle cudowny, idealny i wspaniały! Pozdrawiam serdecznie, weny życzę i czekam z niecierpliwością na nexta.! <3 *o*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja chcę więcej Harry'ego!!! Niech on jej w końcu powie! Nie mogę się doczekać następnego! ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. nie mogę się doczekać kolejnego rodzialu ! czekam na rozwój akcji z Harry'm

    OdpowiedzUsuń
  9. Super!! Czekam na kolejny :) <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Wtf, co to się tutaj dzieje o_o
    Kckckckckckc ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Oł maj gasz....
    Co tam sie dzieje ?!
    Myslalam ze Dylan robi to bo podoba mu sie Shawty a on po prostu chce dla niej dobrze...
    Mam nadzieje ze Julce sie o wszystkim dowie o Hazzie ale ze on z tym skonczy i bd zyli dluuugo i szczesliwie ... A i pogodzi sie z Dylanem i Vic ...
    A tak poza to MEGA ROZDZIAL ... SWIETNIE PISZESZ I OMG Z DEDYKIEM DLA MNIE ❤❤ 28 mam urodziny a wiec najlepszy prezent wgl dziekuje Ci bardzo ... Pierwsze co zrobilam to sprawdzilam czy jest jeszcze jakas Aleksandra P.... Jezu mega sie ciesze swietny rodzial i ty sama jestes swietna :)) :*** kocham i weny ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam urodziny 28 sierpnia a nie 28 urodziny jakbyco bo troche dziwnie to napisalam .... ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. OMG! Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń