piątek, 21 sierpnia 2015

45. That means trouble




dodaję raz na niewiadomo ile czasu- potraficie dobić 25 komentarzy w ciągu kilku dni
dodaję w miarę regularnie - jest problem żeby było 15
where`s the logic? 

Dedykacja dla Pralinki ♥- bardzo mi miło, że zaczęłaś czytać, welcome skarbie ♥


*oczami Julie*

Spojrzałam na zegarek. Już 14:30,a Harry nadal jest w domu.
Zagryzłam wargę. Spokojnie, Gemma ma przyjść za półtorej  godziny, do tej pory Harry na pewno wyjdzie w końcu do pracy. Prawda?
Jeśli nie, Gemma pomyśli, że zrobiłam to celowo i nic nie powie, a jestem przekonana, że coś jest nie tak.
Boże, nie.
Harry do szesnastej musi stąd wyjść.
- Kotku, widziałaś gdzieś mój telefon? – zapytał Harry wchodząc do pokoju. Rozglądał się po pokoju usiłując zawiązać sobie krawat.
Wstałam szybko z fotela, w którym się rozsiadłam i instynktownie podeszłam do kanapy, podnosząc poduszki.
Harry zawsze kładzie telefon na kanapie i zawsze magicznym sposobem tam znika.
Przysięgam, jeśli tego telefonu tam nie będzie…
- Owszem, widziałam! – zawołałam triumfalnie, znajdując zgubę pod jedną z poduszek. Podałam mu telefon z uczuciem ulgi, że nie będzie przez godzinę go szukał po całym domu.
- Dziękuję, skarbie. – zaśmiał się i schował telefon do kieszeni i wrócił do wiązania krawatu. Wróciłam na swoje miejsce w fotelu ale widząc jego nieudolne starania, zaczęłam nerwowo bujać nogą.
Uhhh, jak on to krzywo robi.
Pewnie jak zwykle zawiąże go i rozwiąże jeszcze ze dwa razy zanim zrobi to tak jak powinien.
NIE MA NA TO CZASU, HARRY.
Właściwie to dość niezwykłe, że przez ten cały czas, kiedy jesteśmy, hm, razem, nauczyłam się o nim tylu rzeczy. Nawet tak nieznaczących szczegółów jak to, gdzie zostawia telefon czy ile razy wiąże krawat.
Gdy z wyrazem niezadowolenia na twarzy rozwiązał krawat by znowu go układać nie wytrzymałam. Wstałam i szybko do niego podeszłam, łapiąc końce krawatu i nieco ciągnąc w dół, by był na moim poziomie wzrostu.
Brunet się zaśmiał.
- Nie tak ostro, Shawty. – mruknął, układając dłonie na moich biodrach.
Oh Boże, czemu jemu zawsze tylko jedno w głowie…
- Nie mogę patrzeć jak nieudolnie to robisz. – mruknęłam marudnie i zaczęłam wiązać krawat we właściwy sposób.
Harry tylko zaśmiał się krótko, ale nic nie powiedział. Jedyne co widziałam znad moich dłoni wiążących krawat, to jego usta, nieustannie ułożone w uśmiech.
Czułam jego wzrok na sobie przez cały czas, kiedy próbowałam nie rozpraszać się jego dłońmi na mojej talii, jego oddechem na mojej twarzy i wszechogarniającą bliskością. I tym cholernym uśmiechem.
- Gotowe. – oznajmiłam dumnie. Układając kołnierzyk jego koszuli.
- Dziękuję. – powiedzał z uśmiechem i schylił się do moich ust by mnie pocałować. Momentalnie rozpłynęłam się w jego ramionach. Ale zaraz przypomniałam sobie, że zależy mi na czasie i się odsunęłam, przerywając pocałunek. Harry spojrzał na mnie nieco zaskoczony, ale uśmiechnęłam się tylko nieco speszona w odpowiedzi.
- Nie chcę, żebyś się spóźnił. – usprawiedliwiłam się szybko, mimo że wcale tego ode mnie nie wymagał.
- Już jestem spóźniony. – zaśmiał się.
NO WŁAŚNIE.
- Nie chcę, żebyś spóźnił się jeszcze bardziej. – odparłam.
- Zazwyczaj robisz na odwrót, zatrzymując mnie. – mruknął z głupawym uśmieszkiem, obejmując mnie w pasie i przysuwając do siebie.
UH.
W porę położyłam dłonie na jego klatce piersiowej.
- Więc może chcę się w końcu zmienić i nie narażać cię na problemy w pracy? – zasugerowałam, mimo że nawet w mojej głowie to słabo brzmiało.
- Ależ ja nie mam nic przeciwko twoim sposobom na narażanie mnie na problemy w pracy. – zapewnił mnie rozbawiony moim zachowaniem.
ON I TE JEGO ROZMOWY.
- Naprawdę Harry, powinieneś się już zbierać. – powiedziałam całkiem poważnie.
- Naprawdę żadnej z tobą zabawy ostatnio. – prychnął tylko zaczepnie i cmoknął mnie w usta, puszczając mnie ze swoich objęć.
- Ktoś musi być myślący. – skwitowałam, spoglądając po raz setny dzisiaj na zegarek.
- A propos, dzisiaj będę się widział z twoim tatą, więc od razu się z nim dogadam co do naszych odwiedzin. Czwartek zostaje? – spojrzał na mnie.
- Tak. Myślę, że na weekend zostaniemy kiedy indziej, jak już poznamy lepiej Cody`ego. – odparłam.
- Okej. – zgodził się i założył marynarkę ku mojej uciesze.
- I pamiętaj, że jutro idziemy do Lucy i Niall`a. – przypomniałam mu.
- Pamiętam. – zaśmiał się. Pokiwałam tylko głową i znowu rzuciłam okiem na zegarek.
Piętnasta.
- Muszę jeszcze wyłączyć… - zaczął i skierował się w kierunku schodów, ale przerwałam mu.
- Ja to zrobię! – zawołałam szybko. Spojrzał na mnie zaskoczony. Zbyt nachalnie?
Wysiliłam się na uśmiech.
- Czy ty chcesz się mnie pozbyć? – spojrzał na mnie rozbawiony.
- Ależ skąd. – zaprzeczyłam. – Ja tylko dbam o twój tyłek, żeby nie ucierpiał przez te twoje spóźnienia. – powiedziałam kokieteryjnie, podchodząc do niego powoli i obejmując go luźno za szyję.
- Och, czyżby? – brunet był wyraźnie rozbawiony. – Kto by pomyślał.
- Pa, skarbie. – zaśmiałam się i pocałowałam go krótko w usta.
- Pa, podstępna kobieto. – zaśmiał się i w końcu wyszedł. 
Odetchnęłam głośno, zamykając za nim drzwi.
Nareszcie.
Teraz został mi tylko stres, co się stało u Gemmy.


***

Serce omal nie wyrwało mi się z piersi gdy usłyszałam wyczekiwany dźwięk dzwonka do drzwi. Podbiegłam do drzwi, wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi, uśmiechając się od razu.
- Hej, Gem. – powiedziałam wesoło. Dziewczyna uśmiechnęła się nieco słabo.
- Hej, Julce. – przywitała się ze mną, przytulając mnie i zaprosiłam ją do środka.
- Napijesz się czegoś? – zapytałam, gdy weszłyśmy do salonu.
- Może kawy. – odpowiedziała po zastanowieniu.
Udałam się do kuchni i zaparzyłam kawę jaką zazwyczaj pija, gdy się widzimy i wróciłam do niej, siadając obok niej na  kanapie.
Chciałam już zacząć nurtujący mnie temat, ale ubiegła mnie.
- Jak u was? – zapytała z lekkim i nadal smutnym uśmiechem.
- W porządku. – odparłam. – Od dłuższego czasu się nie kłócimy więc w porządku. – zaśmiałam się krótko, chcąc nieco poprawić jej humor.
Na jej twarzy pojawił się jedynie cień uśmiechu. Zdecydowanie coś jest nie tak.
- To dobrze, Julce. – westchnęła.
- Gemma, zaraz padnę tu ze stresu na zawał. Proszę Cię, nie strasz mnie dalej tylko powiedz co się dzieje. – powiedziałam otwarcie, patrząc jej  w oczy.
Ta westchnęła i jakby zastanawiała się co powiedzieć. Nie poganiałam jej.
- Gryzę się z tym odkąd odzyskałam kontakt z Harry`m. Właściwie, chciałam z nim o tym porozmawiać od razu. Ale jakoś nie było okazji. Ale teraz… Sytuacja trochę się zmieniła i… - urwała na chwilę.
Przysięgam, serce zaraz mi padnie. Naprawdę nie chcę na niej niczego wymuszać, ale ona tylko podsyca moje obawy.
- Chodzi o tatę. – powiedziała krótko. Byłam zaskoczona. Nawet zszokowana.
Właściwie poczułam coś w rodzaju ulgi. Spodziewałam się, że zaraz mi powie, że ona albo jej chłopak się w coś wplątali, zabili kogoś, ktoś chce im zaszkodzić…
Albo, że coś złego dzieje się u ich dziadków.
A tu chodzi o ich ojca, który pewnie jak zwykle ma o coś pretensje albo chce zaszkodzić Harry`emu? Uh.
Spojrzałam na nią, chcąc żeby kontynuowała.
- Jest w szpitalu. – wydusiła w końcu.
A mnie na powrót ścisnęło w żołądku.
- Jak to? Co się stało? – zapytałam zdenerwowana.
- Nasz tata miał problemy zdrowotne od kiedy pamiętam. Konkretnie chodzi o jego serce. Gdy miałam jakieś szesnaście czy piętnaście lat jego stan się znacznie pogorszył i wylądował w szpitalu,  miał operację, wstawiali mu sztuczną zastawkę.Od tego czasu wszystko było w miarę okej. A znowu wszystko się nasiliło, kiedy Harry się wyprowadził. To było nieznaczne pogorszenie spowodowane silnym stresem. Ale kiedy doszły problemy w pracy, kolejne kłótnie w domu… Tata znowu trafił do szpitala. – westchnęła. – Pamiętam jaka wtedy byłam wściekła na Harry`ego. Obwiniałam go o to. Że to jego wina. Miałam ochotę go odnaleźć i wygarnąć mu, że to przez niego nasz tata jest w takim stanie. I owszem, moi rodzice nie są idealni, daleko im od tego. Ale kocham ich. – głos jej się zatrząsł. – I wiem, że tata w głębi duszy tęsknił za Harry`m. Ale ma takie zasady w życiu a nie inne i to przez to nasze wychowanie tak wyglądało i… - urwała na chwilę.  – Jego stan się w końcu ustabilizował. Od tego czasu bywało raz lepiej raz gorzej, ale bez jakichś ekscesów. I dopiero dwa tygodnie temu – urwała na chwilę i cicho załkała.

Szybko złapałam ją za rękę i zaczęłam ją głaskać, chcąc ją uspokoić. Słuchałam jej do tej pory jak zaczarowana, a w srodku wszystko we mnie szalało.
Zwłaszcza gdy usłyszałam słowa ,, I dopiero dwa tygodnie temu”.
- Spokojnie, Gem, oddychaj. – powiedziałam cicho, mimo że sama miałam łzy w oczach.
Pokiwała tylko głową.
- Dwa tygodnie temu, tata znowu trafił do szpitala, tym razem w naprawdę złym stanie. Ta zastawka, którą mu wstawili, nie wytrzymała, musieli znowu go operować… W każdym razie jest w szpitalu od tamtego czasu, czeka go jeszcze jedna operacja, ale… - wzięła oddech – Najprawdopodobniej to ten moment, kiedy tata będzie musiał być już pod stałą opieką lekarską. Jest dosyć słaby. I nie zapowiada się na to, żeby jeszcze było tak jak wcześniej. – pociągnęła nosem.
- Jeju, Gem, czemu nic nie mówiłaś? Ani ty, ani wasi dziadkowie? – spojrzałam na nią.
- Dziadkowie wiedzą dopiero od tygodnia, byli wcześniej w sanatorium, a mama nie chciała ich powiadamiać.To jej rodzice. A gdy już wiedzieli, chcieli od razu powiedzieć Harry`emu, żeby zakończyć ten bezsensowny konflikt. Ale mama im zabroniła, a raczej ujęła to tak, że mają się nie wtrącać.- pociągnęła nosem – Właściwie dziwię się, że dziadkowie do tej pory tego nie zrobili wbrew jej woli. Nie wiem czemu mama się tak zachowuje. Ona też tęskni za Harry`m. Ale jest przekonana, że jest zły. Po prostu zły. I chyba chce wierzyć jak najdłużej się da, że tata jeszcze wróci do zdrowia. Nie rozumiem jej, ale.. Miałam powiedzieć o tym Harry`emu kiedy dziadkowie się dowiedzieli. Oni utwierdzali mnie  w przekonaniu, że Harry powinien wiedzieć. Ale po prostu stchórzyłam. Nie wiem, po prostu. Ja chyba tez chciałam wierzyć, że tata odzyska siły i będzie jak wcześniej. – załkała, a ja ją po prostu przytuliłam.
Przez kilka chwil trwałyśmy tak, gładziłam jej plecy i pozwoliłam się jej wypłakać.
- Kilka dni temu, rozmawiałam z jego lekarzem. Był dosyć konkretny. I stwierdziłam, że muszę coś zrobić. Ale kiedy już miałam odwagę, nie wiedziałam jak mam to powiedzieć Harry`emu. Nie wiedziałam, czy może nie ma już wystarczająco swoich problemów, że tylko zaszkodzę… Albo co gorsza, bałam się, że powie, że nie obchodzi go stan taty. – załkała po raz kolejny.
- Harry nigdy by tak nie powiedział, Gem. – zapewniłam ją.
- Dlatego chciałam się poradzić ciebie. To ty znasz go najlepiej, byłaś kiedy nas nie było.  Ale minęło trochę czasu i na to tez zabrakło mi odwagi. Nie chciałam cię tez stawiać w takiej sytuacji… Że wiedziałabyś przed Harry`m, że jeśli wiedziałabyś że jego to nie będzie obchodziło, to będziesz musiała to zachować dla siebie… Nie wiem, co myślałam! – załkała głośniej a ja ją tylko mocniej objęłam.
- Już dobrze Gem. Najważniejsze, że w końcu mi powiedziałaś. I zaufaj mi – popatrzyłam jej w oczy – Harry musi się dowiedzieć. 
- Jesteś tego pewna? – zapytała.
- Na sto procent. – zapewniłam ją. – Zaraz do niego zadzwonię, żeby przyjechał i… - wstałam, ale Gemma złapała mnie za rękę.
- Nie, Julie, proszę! Nie dzisiaj. – spojrzała na mnie błagalnie. Usiadłam.
- Dlaczego? Lepiej żeby wiedział jak najszybciej.
- Nie mam na to dzisiaj siły. Powiem mu, na pewno. – zapewniła mnie. – Tylko nie dzisiaj. I chcę jeszcze spróbować porozmawiać z moją mamą i ją przekonać do tego pomysłu.
- Nie wiem, Gem. To nie fair wobec Harry`ego. – westchnęłam.
- Wiem, Julce. I wiem, że proszę cię o dużo, ale proszę nie mów mu nic sama. – spojrzała mi w oczy.
- Ale on wie, że się spotkamy. –odparłam.
- Powiedz, że chodziło o jakąś radę, nie wiem, proszę. – powiedziała błagalnie.
Nie, Julce. To złe.
To bardzo zły pomysł.
Nie. To nie fair wobec Harry`ego. Byłby wściekły i zraniony. Nie.
- Dobrze. – westchnęłam, mimo że wszystko w środku krzyczało ,,nie”.
- Dziękuję. – odetchnęła i przytuliła mnie ponownie. Jakoś nie poczułam ulgi.
- Ale proszę Cię Gem, nie zwlekaj długo. – poprosiłam ją.
- Obiecuję. – zapewniła mnie.
Oby.


***

- Twoi rodzice pewnie oszaleli ze szczęścia, nie? – zaśmiał się Louis.
- Moja mama już kupiła połowę szafy mimo, że nawet nie znamy płci. – Niall wywrócił oczami z uśmiechem.
Siedzieliśmy wszyscy w salonie Niall`a i Lucy na kolacji i rozmawialiśmy.
Od czasu wczorajszej wizyty Gemmy, staram się unikać Harry`ego. Po prostu nie mogę.
Nie mogłabym spędzać z nim czasu jak wcześniej i udawać, że wszystko jest okej.
Dręczą mnie wyrzuty sumienia, ale jestem w beznadziejnym położeniu.
Wczoraj wymyśliłam, że umówiłam się na wieczór z Vic, więc nie widziałam się z Harry`m. Dzisiaj pracowałam więc też nie musiałam mieć z nim kontaktu.
Jutro mamy jechać do taty i Samanthy żeby poznać jej syna, Cody`ego.
A ja jestem cały czas spięta bo nie daje mi spokoju myśl o ojcu Harry`ego.
Boże , czemu? Przecież on się i tak o tym dowie, Gemma mi to obiecała.
A poza tym, Harry też nie raz robił coś za moimi plecami i nie czuł z tego powodu wyrzutów sumienia.
Więc czemu ja je mam?
UHHHH.
- Wybraliście jakieś imiona? – zapytała Melody, dziewczyna Lou.
- Nie ostatecznie, ale myśleliśmy. – powiedział z uśmiechem Niall.
- Dla chłopca? – zapytał Zayn.
- Kyle.
- Nick. – usłyszeliśmy w tym samym czasie dwa różne imiona od Lucy i Niall`a.
Spojrzeli tylko na siebie, a wszyscy pozostali się zaśmiali.
- Chyba nie dogadaliście tej kwestii. – zadrwił Liam.
- A dla dziewczynki? – zapytała Melody.
- Nadine. – powiedział Niall.
- Aileen. – powiedziała Lucy. Znowu w tym samym czasie.
Tym razem wszyscy się roześmiali. Nawet ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
- Jaka zgodna para! – Louis bawił się najlepiej.
Właściwie wszyscy dzisiaj byli uśmiechnięci. Cóż, poza mną. I właściwie Vicky, której wczoraj od razu się zwierzyłam z tego, co mnie dręczy. To tez mi nie pomogło.
- Tak w ogóle to chcieliśmy dzisiaj tez poprosić rodziców chrzestnych – zaczął Niall i wstał od stołu razem z Lucy.
- Właśnie. – zgodziła się brunetka. – Co nie było proste żeby się zdecydować bo wszyscy jesteście wspaniali i bardzo nam bliscy. – spojrzała na wszystkich przy stole z szerokim uśmiechem. – Ale chcielibyśmy, żeby to byli Julie i Harry. – powiedziała podekscytowana.
Dopiero moje imię z  jej ust przykuło moją uwagę, która nadal była skupiona przy Gemmie i ojcu Harry`ego.
- Mel, wychodzimy! – zawołał oburzony Louis żartobliwie.
Harry wziął mnie za rękę i pociągnął żebym wstała. Potrząsnęłam szybko głową chcąc się otrząsnąć i zacząć myśleć trzeźwo.
JULIE!
- Byłbym urażony, gdybyśmy nimi nie zostali. – zaśmiał się Harry przytulając Lucy.
- Mam rozumieć, ze się zgadzacie? – zapytał wesoło Niall, przytulając mnie.
Harry trącił mnie lekko w bok.
- Pewnie, że tak. – powiedziałam od razu i postarałam się uśmiechnąć i przytuliłam Lucy.
- Co się dzieje Julce? – usłyszałam szept Lucy gdy mnie przytulała.
- Nic takiego. – szybko ją zapewniłam i wróciłam na miejsce nie dając jej szansy na dalsze pytania.
Szybko wszyscy znowu zaczęli żywo rozmawiać. Właściwie zazwyczaj uczestniczyłam w tych rozmowach, uwielbiałam takie wieczory gdy wszyscy się spotykaliśmy.
Ale teraz siedziałam nieco nieobecna i udawałam, ze słucham uśmiechając się od czasu do czasu.
Moją uwagę przykuła Vicky i Zayn. Widziałam na początku wieczoru, że zamienili ze sobą kilka słów. A teraz cały czas na siebie zerkają. A kiedy już spojrzą na siebie w jednym czasie, Vicky po krótkiej chwili kontaktu wzrokowego odwraca głowę i uśmiecha się lekko sama do siebie, przygryzając wargę. Gdy raz zauważyła, że ją na tym złapała, speszyła się nieco i tylko wzruszyła do mnie ramionami.
Kto zrozumie tą dwójkę, zrozumie wszystko.
- Jesteś dzisiaj jakaś nieobecna. – podskoczyłam na dźwięk głosu Harry`ego przy moim uchu.
Spojrzałam na niego lekko spanikowana.
- Wydaje ci się. – odparłam cicho.
- Nie, Julce. Co się dzieje?- dalej szeptał mi do ucha, a ja starałam się zachowywać naturalnie.
- Po prostu miałam ciężki dzien w pracy. – odpowiedziałam unikając jego wzroku.
- Jak tylko wrócimy do domu, obiecuję, że sprawię że się odprężysz. – szepnął znowu, muskając ustami płatek mojego ucha. Dreszcze przebiegły po moim ciele, ale tym razem mój umysł nie poddał się temu uczuciu. 
- Wolałabym dzisiaj po prostu wrócić i się wyspać, Harry. – powiedziałam niewzruszona.
Spojrzał na mnie wyraźnie zaskoczony.
- Okej, cokolwiek wolisz. – zgodził się.
- Uh, Harry? – serce zabiło mi szybciej.
- Hm? – mruknął.
- Wolałabym spać u siebie. – powiedziałam.
- Okej, pojedziemy do ciebie. – zgodził się.
- Mam na myśli… - przełknęłam ślinę. – Sama…
- Oh. – tym razem naprawdę konkretnie zaskoczyłam Harry`ego.
- Cóż, dobrze?... – odparł zdziwiony.
Odetchnęłam.
Nie wiem jak długo tak jeszcze wytrzymam.


*oczami Vicky*

- Po prostu o tym nie myśl. Bo tylko wszytsko zepsujesz. – powiedziałam Julie, przytulając ją na pożegnanie. Cały wieczór praktycznie się nie odzywała.
Rozumiem, jest w beznadziejnej sytuacji. Swoją drogą Gemma postąpiła wobec niej nie fair.
Ale czasami trzeba się zamknąć i przemilczeć pewne sprawy. I coś o tym wiem.
A Julie po prostu musi się nauczyć żyć z tajemnicami.
- Zabij mnie. – mruknęła w moje włosy. Zaśmiałam się tylko i cmoknęłam ją w policzek.
- Wyluzuj Julie. To chujowa sytuacja, ale musisz zachowywać się normalnie. Nie jest tak, że ukrywasz morderstwo na litość boską. – spojrzałam jej w oczy.
- Uh, okej. – westchnęła. – Pa. – pożegnała się ze mną i wsiadła do samochodu Harry`ego. On sam uśmiechnął się do mnie. Nic nie poradzę, że nie umiem odwdzięczyć się tym samym…
- Vicky? – usłyszałam za swoimi plecami, gdy Harry odjechał.
Odwróciłam się w stronę głosu i momentalnie moje serce zabiło szybciej. Przede mną stał Zayn.
- Jeszcze nie poszedłeś? – zapytałam jak gdyby nigdy nic.
- Czekałem na ciebie. – odparł. Moje serce wywinęło fikołka.
- Czemu? – zapytałam.
- Chciałem cię odprowadzić. – podszedł bliżej.
- Zdajesz sobie sprawę, że to zaledwie kawałek drogi? – spojrzałam na niego uważnie.
Boże, jaki on jest idealny…
- Tak, ale i tak chcę to zrobić.
Uh, gdybyś tylko wiedział ile ja chcę teraz zrobić…
- Cóż, okej. – zgodziłam się i ruszyliśmy w dół ulicy.
Było już późno, ulice były puste. Jedyne co dało się słyszeć to nasze kroki i oddechy.
- Słyszałem, że kogoś masz. – zagadnął.
W tym cały problem, Malik.
- Mhm. – mruknęłam niemrawo.
- Układa się wam? – zapytał. Spojrzałam na niego. Jego cholernie przystojną twarz oświetlał tylko błysk latarni i Boże, jak bardzo pragnęłam go pocałować…
- Naprawdę chcesz o tym rozmawiać, Zayn? – zapytałam niedowierzając.
Westchnął.
- A co złego jest w rozmowie o tym? – zapytał.
- Okej, Zayn. Tak, układa nam się. A tobie i Perrie? – zapytałam podenerwowana.
Wybrał sobie temat… Czemu on nie może być po prostu bezpośredni? Nie jestem w dobra w takim omijaniu tematu.
- Nie jesteśmy już ze sobą. – odparł.
- Dlaczego? – spytałam odważnie.
Westchnął, ale nic nie powiedział.
- Zayn, dlaczego? – ponagliłam go. 

- Bo stwierdziłem, że nie mogę być z kimś, kogo nie kocham, do kogo nie czuję tego co powinienem czuć do osoby, z którą chciałbym spędzić życie, okej? – odpowiedział w końcu wyraźnie zdenerwowany.
- Trochę ci zajęło dojście do takiego wniosku. – prychnęłam.
- Wiem, Vicky. – przyznał. – Wiem też, że masz chłopaka i nie oczekuję od ciebie niczego. Ale musisz wiedzieć, że ty też byłaś powodem, dla którego zerwałem z Perrie.
Serce zabiło mi mocniej. Przystanęłam, gdy stanęliśmy pod moim domem. Cholera, to było wszystko, co chciałam dzisiaj usłyszeć.
- Wcześniej nie zauważyłam, żebym była na tyle ważna, żeby zmusić cię do czegokolwiek jeśli chodzi o Perrie. – wyrzuciłam mu mimo, że już niczego więcej od niego nie potrzebowałam.
- Bo jestem głupi, okej? Vicky, kurwa! – zawołał zdenerwowany – To przy tobie poczułem to, czego brakowało mi przy Perrie! To ty siedziałaś w mojej głowie cały czas! I kurwa, nie wiem co i jak powinienem teraz powiedzieć, czy może zaczekać, dać ci czas, czy od razu paść na kolana z jakimiś badylami w ręku i błagać o wybaczenie, ale kurwa Vicky to do ciebie cały czas ciągnie mnie jak cholera i nic na to nei mogę poradzić! Chciałaś szczerości, oto twoja szczerość. – skończył oddychając ciężko.
A ja stałam przed nim z otwartymi ustami. To zdecydowanie więcej niż w ogóle bym od niego chciała.
I jeszcze nie do końca to do mnie dotarło.
- Lepiej już pójdę zanim twój facet zacznie się niecierpliwić, chciałem tylko żebyś wiedziała… - zaczął, ale przerwałam mu… pocałunkiem.
Objęłam go za szyję i przylgnęłam do niego całym ciałem. Boże, jak bardzo chciałam to zrobić…
Mulat w pierwszej chwili był zbyt zaskoczony żeby zareagować ale szybko objął mnie mocno i odwzajemnił pocałunek tak, że nogi same się pode mną ugięły.
Oderwałam się od niego nie mogąc pohamować uśmiechu.
- Potrafisz zaskoczyć, mała. – zaśmiał się Zayn.
- A ty za dużo gadasz. – zachichotałam i pociągnęłam go za sobą do drzwi mojego domu.
- Czekaj, Vic, przecież… - zaczął, ale znowu mu przerwałam.
- Nic już nie mów, Malik. – powiedziałam, zrzuciłam z siebie kurtkę i pocałowałam go ponownie, kopiąc drzwi, żeby się za nami zamknęły.


*oczami Julie*

- Jesteś pewna, że wszystko jest w porządku? – zapytał po raz setny tego wieczora Harry.
- Tak, Harry. – posłałam mu uśmiech. Próbowałam wcielić rady Vic w życie. Przecież niemówienie komuś o czymś nie może być aż takie trudne, prawda?
- Może jednak z tobą zostanę? Obiecuję, że nie będę się narzucał, możemy nawet się nie odzywać albo… - zaczął ale przerwałam mu.
- Nic się nie dzieje, Harry. Po prostu chcę odpocząć i nie musisz mnie niańczyć, dam radę. – zapewniłam go siląc się na kolejny uśmiech.
- Okej. – westchnął zrezygnowany.
Zatrzymał się pod moim domem.
- Jutro wyjeżdżamy o 17.00? – zapytał.
- Tak. – odparłam.
- I jesteś pewna, że nie chcesz, żebym z tobą dzisiaj spał? – zapytał, szczerząc się.
- Tak. – zaśmiałam się krótko.
- Pfff, pogadamy jak jeszcze będziesz mnie o to błagać. – prychnął.
- Pomarzyć dobra rzecz. – zakpiłam. Wow, nawet nieźle mi idzie.
- Ale wiesz, jakby coś, to jeden telefon i jestem u ciebie gotów żeby cię przytulać całą noc, tak? – spojrzał na mnie.
- Tak. – zapewniłam go z uśmiechem. Niemożliwy…
- No dobra, to wyskakuj. – rzucił.
- Dżentelmen. – prychnęłam.
- Twój ulubiony. – mruknął i pochylił się do mnie, całując mnie.
- Dobranoc. – powiedział odrywając się od moich ust.
- Dobranoc, Harry. – powiedziałam i wysiadłam.
Odjechał spod mojego domu dopiero gdy zamknęłam za sobą drzwi i zapaliłam światło. Z ulgą zdjęłam buty i weszłam do pogrążonego w ciszy mieszkania.
Wyjęłam z szafki butelkę wina i kieliszek i nalałam sobie.
Położyłam się na kanapie i włączyłam telewizor. Naprawdę byłam zmęczona. Nie tyle pracą, co ciągłym zamartwianiem się.  Nie dam się więcej wciągnąć w takie sprawy.
Im dłużej leżałam na tej kanapie pijąc wino i oglądając bez zainteresowania jakiś serial, tym bardziej zaczęłam dostrzegać jak bardzo przyzwyczaiłam się do obecności Harry`ego. Od dłuższego czasu zawsze albo to on spał u mnie, albo ja u niego.  Do tego stopnia przywykłam do tego, że teraz z każdą godziną dotkliwiej czuję jego brak.
Cholerne uczucia.


***

- Już wszystko? – zapytał Harry opierając się o blat w mojej kuchni, gdy do niej weszłam z torebką w ręku.
- Tak, możemy jechać. – powiedziałam z uśmiechem.
Wziął mnie za rękę i wyszliśmy na zewnątrz. Zamknęłam drzwi i wsiedliśmy do samochodu.
- Wypoczęta? – zapytał odpalając samochód.
- Tak. – odparłam uśmiechając się. Nadal wyrzuty sumienia mnie dręczyły, ale nie było to tak dotkliwe jak wczoraj.
- To dobrze. Wczoraj już myślałem, że zrobiłem coś nie tak i dlatego jesteś jakaś inna. Przeanalizowałem cały ostatni miesiąc. – zaśmiał się.
- Głupek. – zakpiłam.
- Pfff, nie pozwalaj sobie. – prychnął.
- Będę. – wytknęłam język. Tylko go tym rozbawiłam.
- Tak w ogóle to nie wiem czy wczoraj to do ciebie dotarło, ale będziemy rodzicami chrzestnymi Nicka/Kyle`a/Nadine/Aileen. – powiedział Harry wesoło.
- Dobrze to ująłeś. – zaśmiałam się. – Ale tak, dotarło to do mnie.
- Swoją drogą, ciekaw jestem na czyim stanie. Obstawiam, że Lucy wybierze co będzie chciała. – parsknął.
- Mi się wydaje, ze to Niall postawi na swoim. Córeczka tatusia – tatuś musi wybrać imię. Synek – mały Horan więc tatuś musi wybrać imię. Zobaczysz. – zaśmiałam się.


***

- Mam nadzieję, ze to nie będzie jakiś głupi szczeniak. –westchnął Harry.
- Oj przestań. – rzuciłam i zadzwoniłam do drzwi.
Drzwi się otworzyły i stanął w nich mój uśmiechnięty tata.
- Julcey! – zawołał i przytulił mnie mocno.
- Cześć tato! – przywitałam się.
- Wchodźcie, wchodźcie.- powiedział wesoło i przywitał się z Harry`m. Weszliśmy do środka, gdzie na powitanie wyszła także Samantha.
- Cześć, Julie! – uśmiechnęła się do mnie szeroko i mnie przytuliła. Harry także się z nią przywitał. Za Samanthą z salonu wyszedł wysoki, przystojny blondyn.
Woah.
 Uśmiechnął się do mnie uroczo, sprawiając, że nogi mi zmiękły.
- To jest właśnie mój syn, Cody. – powiedziała Samantha. Sam Cody podszedł do nas.
 - Cześć, Julie. – przywitałam się i wyciągnęłam dłoń, którą ujął i pocałował.
- Cody, miło Cię wreszcie poznać. – powiedział wesoło.
- Mi ciebie również. – odpowiedziałam z bananem na twarzy. Czuję, że się dogadamy.
- Jestem Harry. – usłyszałam nad głową i poczułam jego dłoń na mojej talii, gdy druga wyciągnął w kierunku Cody`ego. Sam Cody spojrzał na niego nieco dziwinie.
- Harry Styles? – zapytał czym mnie zaskoczył.
- Hm, tak. – ptwierdził Harry, ściskając jego dłoń, też najwyraźniej zaskoczony.
Sam Cody natomiast szeroko się uśmiechnął.
- Cody, miło poznać. – powiedział powoli, dziwnie sugestywnym tonem. A może mi się wydawało? 
- Wchodźcie dalej kochani, obiad już jest gotowy. – powiedziała wesoło Samantha.
Usiedliśmy za stołem i powoli zaczęliśmy rozmawiać. Na początku atmosfera była nieco napięta, ale z czasem szybko się odprężyliśmy i rozmawialiśmy w najlepsze. Cody jest młodszy ode mnie o dwa lata, pasjonuje się sportem i mechaniką. Jak na razie tyle udało mi się o nim dowiedzieć.
Ogólnie, sprawia dobre wrażenie. Jest miły, zabawny, inteligentny. Właściwie jedyne co wzbudza moje podejrzenia to jego dziwne podejście do Harry`ego. Spogląda na niego w dziwny sposób. Jakby go znał…? Nie wiem. I kiedy odpowiada na jakieś jego pytanie czy sam go o coś pyta, też zachowuje się inaczej. 
Zastanawia mnie to. Harry też wygląda na nieco zdezorientowanego jego zachowaniem więc wnioskuję po tym, ze on sam nie zna Cody`ego.
Może wyolbrzymiam? Albo może po prostu gdzieś się kiedyś spotkali? Albo może po prostu Cody wcześniej słyszał o Harry`m jako o tym Styles`ie bad boyu.
Może wymykał się na jakieś wyścigi czy imprezy i go pamięta.
Cokolwiek.


*oczami Harry`ego*

- Sama wymyśliłam ten przepis, właściwie przypadkiem. Ale jak się okazało, jest całkiem niezły. – zaśmiała się Samantha pogrążona w rozmowie z Julie.
Siedzieliśmy na zewnątrz, przy grillu. Jesteśmy tu już parę ładnych godzin, a ja nadal nie rozgryzłem tego Cody`ego.
Coś mi w nim nie pasuje. A raczej jemu coś nie pasuje we mnie, ewidentnie.
Zdziwiło mnie jego zachowanie już na wejściu gdy dopytał o moje nazwisko, najwyraźniej mnie skądś kojarząc. Ale nadal zachowywał się podejrzanie. Spoglądał na mnie dziwnym wzrokiem.
Ojciec Julie przed kilkunastoma minutami pojechał do sklepu po węgiel do grilla, a więc siedzieliśmy we czwórkę z czego kobiety trajkotały o jakichś przepisach i swoich tematach a my ledwo zamieniliśmy kilka słów. Właściwie pasowało mi to, bo nie odpowiadał mi sposób w jaki ze mną rozmawia. Zastanawiam się o co mu chodzi.
Nie poznaliśmy się nigdy, jestem tego pewny. W ciągu tych kliku godzin, dogłębnie nad tym myślałem, ale nie widziałem go nigdy wcześniej.
Więc o co do cholery mu chodzi?
- Pójdę przygotować mięso na grilla, bo niedługo będzie można je już smażyć. – powiedziała nagle Samantha wstając.
- Pomogę ci. – zaoferowała od razu Julie i też wstała. Oho. Czyżby szykowała się chwila sam na sam?
Julie poszła za Samanthą do domu, posyłając mi uśmiech.
Uh.
- Więc – odezwał się chłopak. – Nie sądziłem, że kiedykolwiek będzie mi dane cię poznać, a zwłaszcza w takich okolicznościach.
- Huh? – zmarszczyłem brwi.
- Słuchając tyle o wspaniałej i ułożonej Julie, świeżo upieczonej pani adwokat, nie sądziłem, że ta idealna dziewczyna może mieć takiego niegrzecznego chłopaka. – zakpił.
Zagotowało się we mnie.
- A więc jednak mnie znasz.
- Jest ktoś w tej okolicy kto cię nie zna? – zaśmiał się.
Nie podoba mi się to. Jest zbyt arogancki i pewny siebie.
- Na pewno ktoś  się znajdzie. A zresztą od czasów kiedy bawiłem się w wyścigi i inne gówna, trochę minęło. – westchnąłem. 
- Owszem. – zgodził. – Za to od opychania dragów? Może kilka dni? – zaśmiał się szyderczo.
O kurwa jebana mać.

- Julie i jej ojciec wiedzą, jak sobie dorabiasz? – spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem, który mógł oznaczać tylko kłopoty. 
_________________________________________
Hej słoneczka ♥
Pierwsza tajemnica aka o co chodzi Gemmie - rozwiązana
Vic i Zayn - tego się nie da zrozumieć ale też jest xd
syn Samanthy - poznany 
i ups, zna Hazze .... :>


Cody jest dobrą postacią w tym wszystkim czy złą?
Jakieś podejrzenia? :3

( KTO GO KOCHA RAZEM ZE MNĄ ? *.*) 


Btw jest mi cholernie przykro.
Widząc 10 komentarzy po ponad tygodniu od dodania, kiedy 
w końcu zaczęłam dodawać regularnie jest 
zajebiście demotywujące, believe me. 

Kiedy dodawałam po miesiącu, już na kilka dni po dodaniu komentarzy było ok. 20.
Widać różnicę?
Dla mnie to dziwne, bo właściwie spodziewałabym się 
odwrotnego efektu. 
Więc wychodzi na to, ze wolicie rzadziej? 

 Chodzi mi jedynie o to, że niesamowicie motywują mnie komentarze. 
Kiedy widzę, że trochę was jest, ze doceniacie, piszecie chociaż to serduszko, czy proste ,,super", czy ,,czekam na nn!"  to wiem że ktoś czeka na moje wypociny, komuś one się podobają, komuś poprawią dzień i mam większy zapał żeby znaleźć czas i coś napisać. 

A kiedy widzę że nagle z 20 komentarzy robi się 10 - no kurczę, przykre. 
Soł idk robię coś źle? 
Coś wam się nie podoba?
Wolicie naprawdę rzadziej? 
Krócej? 
Let me know co jest nie tak, to mogę to dla was zmienić. 
Od tego macie komentarze, zeby wyrazić swoje zdanie i dac mi kopa do działania. 
A ja nie proszę o wiele. 
Jeśli wam sie nie chce to serio, zwykła anonimowa emotka mi wystarczy ale będę chociaż wiedziała, ze mam dla kogo poświęcić te kilka godzin. 
Ok, starczy tych moich żali. 
Dziękuję i tak tym co komentują regularnie z całego serca ♥
mam nadzieję że będzie was więcej :>



Miłego tygodnia aniołki ♥
@sheeranable

THIS >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>.

16 komentarzy:

  1. Heeej Lu! Najmocniej Cię Słońce przepraszam, że ostatnio nie skomentowałam, ale ... Szczerze mówiąc to nawet nie mam dobrej wymówki... W każdym razie ja naprawdę baaardzo przepraszam i obiecuję, że się poprawię... Jako dowód na to, że się staram piszę komentarz od razu po przeczytaniu... I kilkukrotnym obejrzeniu DMD więc ten komentarz może być... oryginalny...
    1. Nawet nie wiesz jak mi się podobają te zwykłe sytuacje jak ta na samym początku z wiązaniem krawata... Przecież to było coś pięknego... Widziałam to w swojej wyobraźni i to tak dokładnie, że aż dziw mnie bierze... Swoją drogą czy tylko ja uważam, że oni zaczynają się zachowywać jak stare, dobre małżeństwo...
    2. Nareszcie jakieś wyjaśnienia... Sam fakt, że Gemma w końcu powiedziała o co chodzi mnie ucieszył, ale kiedy dotarła do mnie treść to już nie było mi tak wesoło... Owszem jakoś nie przepadam za rodzicami Harry'ego, ale mimo wszystko... Mam tylko nadzieję, że Styles schowa swoją urażoną dumę czy cokolwiek innego do kieszeni i pojedzie przynajmniej odwiedzić swojego ojca...
    3. Vic i Zayn!!! Niby ostatnio wspominałam, że on nie zasługuje na żadną z blondynek, ale trudno mi jest się nie przyznać, iż kiedy czytałam o tej dwójce uśmiech pojawił się na mej twarzy! Mam nadzieję, że Zayn się w końcu ogarnie i ustatkuje! Bo jak nie to ja go gdzieś tam znajdę!
    4. No i na samym końcu taaaaaaaaaaaaka niespodzianka i mój fangirling, którego się nie spodziewałam... Cody = Mike Montgomery z PLL... Jak ja zobaczyłam ten gif to normalnie spadłam z krzesła... Nie dosłownie, ale tak się właśnie poczułam... Wprawdzie nie lubiłam go zbytnio jako postać w serialu, ale sam fakt, że on jest TAAAAKI PRZYSTOOOJNY!!! Nie no najwyraźniej go lubię... Bez dwóch zdań...
    5. Nie jestem do końca pewna czy osobnik z powyższego podpunktu jest dobrą czy złą postacią... Wydaje mi się, że jest w porządku... Chociaż... To jego wytłumaczenie, że wszyscy znają Harry'ego jakoś mi nie podpasowało i mam wrażenie, że on mógł być w coś wplątany... Oj ja nie wiem!!! W końcu nie ja tu jestem Serlockiem!!!
    Mi pozostaje tylko czekać na kolejny rozdział z nadzieją, że coś się tu wyjaśni... Jeszcze raz przepraszam, że ostatnim razem nie skomentowałam... Teraz postaram się już być na bieżąco! Pozdrawiam Cię serdecznie i zapraszam w wolnej chwili do siebie *o*

    OdpowiedzUsuń
  2. woje opowiadanie to życie <3 ja tu umieram jak nie ma rozdziałów :x kocham to :3 czekam na next :* tyle informacji w tym cudownym rozdziale ^^ ahhhh... :3 Lubie takie <3333 I jak ten sukinsyn coś zepsuje między nimi, a na to się szykuje, to go kurwa rozpierdolę XDDDD

    OdpowiedzUsuń
  3. Łiiiiiiii nowy rozdzial :* o kurdre no ciekawe co dalej 0.0 masc ode mnie duży kopas w dupas i mam nadzieje ze cos zadziala :D /Dominika :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kobieto rozdzial -boski! :) Czekam na następny rozdział z niecierpliwością :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Będzie się działo jak on powie Juli czekam czekam na next :-)
    Gabrysia ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Jest świetny! Dawaj kobieto następny ❤️

    OdpowiedzUsuń
  7. Z racji tego ze kurwa nie moge logicznie i racjonalnie egzystowac w tym namiocie i samo odduchanie sprawia mi katusze bo wymienianie TAK zimnego powietrza w TAK mokrym spiworze i w TAK wczesnej godzinie jest nie możliwe wiec nie mam innego wyboru i musze zajac czyms usysl zeby nie zwariowac.
    Odnosnie Gem to ona jest jakas glupia po co az tak sie przejmowac i straszyc kurwa Julie zamiast odrazu powiedziec Harremu... Przeciez nie zabilby jej gdyby mu powiedziala wiec nie wiem czego ona sie tak boi lol ?
    Vic?
    ?
    ?
    ?
    ...co?
    Ok

    Cody jest zly.
    Serio uwarzam ze jest zly i juz idk why ale jest. Pojebany ze sie tak uporczywie patrzyl na H (normalnie prawie jak ja)
    Wie za duzo i to jest chujowe ryli
    *IM FUCKNG DIED HERE COZ ITS FROOOOOOOOZEN*
    Niby bedzie z niego taki niepozorny dzieciak a tu jesb kuzwa zaszkodzi wszystkim po kolei... Jaki koleś

    Nie wiem lala kiedy ty wstaniesz na pewno bedziesz pamietala moment w ktorym cie obudze\obudzilam ha ha ha ha (like my mom)
    Dodaj ten rozdzial szybko bo oczywiście ja tu umieram z niewiedzy, duzo weny cierpliwosci czasu i ochoty.
    Plus powodzenia w szkole bo juz niedlugo ją zaczynasz tak dla przypomnienia :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne! ;) Czekam na następny rozdział! <3 Nie przejmuj się małą ilością komentarzy ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak zwykle świetny x52437686745342356478554647 !! No to że się tak wyrażę Styles jest w za przeproszeniem w czarnej DUPIE !

    OdpowiedzUsuń
  10. A i jeszcze cos ja jestem za tym żebys dodawala regularnie, ponieważ dodają np po 2 tyg czy nawet miesiacu trace wątek i musze wracać do poprzedniego rozdziału ! just sayin'
    moje zdanie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mój ulubiony blog <3

    OdpowiedzUsuń
  12. świetny blog ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Mogłabyś dodawać rozdziały regularnie bo tak jak tutaj napisała Zuza traci się watek po dłuższym okresie czasu ;c Opowiadanie świetne! <3 uwielbiam!!

    OdpowiedzUsuń
  14. wowoowowowwo czekam na nexta <3333

    OdpowiedzUsuń
  15. Kiedy następny rozdział? Już nie mogę się doczekać ;p

    OdpowiedzUsuń