Dedykacja dla Zuzy Nowak - łączę się z tobą w twojej depresji XD
Dziękuję skarbie za komentowanie ♥
Tylko 14 komentarzy? :c
*oczami
Harry`ego *
Wyjąłem
klucze z kieszeni i otworzyłem drzwi. Wszedłem i od razu zdjąłem marynarkę.
Usłyszałem za plecami kroki.
Odwróciłem
się i zobaczyłem rozczochranego Malika z worami pod oczami, z butelką wody w
dłoni i w samch dresach.
- Siema,
stary. – powiedziałem z nutą satysfakcji w głosie.
Ma za
swoje.
Mulat tylko wywrócił oczami i poszedł w głąb
mieszkania.
Jak miło.
Westchnąłem i poszedłem za Malikiem do salonu,
gdzie ten rozwalił się na kanapie.
- Jak
żyjesz? – zapytałem, wyjmując z lodówki sok.
- Bywało
gorzej. – mruknął mulat.
- Widząc
cię wczoraj w takim stanie, myślałem, ze dzisiaj zdechniesz. – powiedziałem
szczerze, biorąc łyk soku.
- Nie doceniasz
mnie, Styles. – prychnął z pogardą.
- Fakt, nie
sądziłem, że możesz tyle w siebie tego wszystkiego wpakować i nie paść na zawał
czy zatrucie. – przyznałem, siadając na fotelu obok.
- Dzięki
stary, że po mnie przyjechałeś. – powiedział i wziął duży łyk wody.
- Nie ma
sprawy. – odparłem. – Ale nie obraziłbym się jakbyś powiedział mi coś więcej o
tym, dlaczego się doprowadziłeś do takiego stanu.
- Zerwałem
z Perrie. – westchnął.
- Coś
takiego już wczoraj usłyszałem. Dlaczego? – drążyłem.
- Bo stwierdziłem,
że nie będę tkwił dłużej w związku z dziewczyną, do której chyba już nic nie
czuję.
- Chyba? –
powtórzyłem.
- Kurwa,
Harry, nie wiem okej? – warknął zirytowany.
- Zayn, jak
możesz nie wiedzieć? – spojrzałem na niego nie wierząc w to co słyszę.
-
Normalnie. – odparł sfrustrowany. – Po
prostu chyba byłem z nią tak długo, że to co do niej czułem zmieniło się w
przyzwyczajenie. Bo to chyba nie jest w porządku, że kręci mnie inna
dziewczyna, a Perrie już nie? – rzucił z sarkazmem.
- Nie jest.
– zgodziłem się. – Ale w takim razie dalej nie rozumiem po co się doprowadzałeś
do takiego stanu. Powinieneś chyba być szczęśliwy, że już nie tkwisz w takim
wymuszanym związku.
- Niby
jestem. Ale cały czas nie daje mi to spokoju, dręczy mnie to, ze może popełniłem
błąd i straciłem wspaniałą dziewczynę. – powiedział marudnie.
- Jesteś
popieprzony, Zayn. – mruknąłem.
- Wiem. –
westchnął. – Ty nigdy nie miałeś tak, że byłeś totalnie rozdarty? Że nie wiesz
co jest dobrym wyjściem? Nie bałeś się, ze wybierzesz tą złą opcję? – zapytał
patrząc na mnie poważnie.
Zastanowiłem się chwilę.
- Miałem
tak. – przyznałem. Cały czas tak mam, ewentualnie.
- W tym
momencie dokładnie tak się czuję. I to chujowe uczucie. – odetchnął ciężko.
- Ale co,
mam rozumieć, że chodzi o Vicky? – spojrzałem na niego.
- Też. –
skinął głową. – Cholernie mnie pociąga. Po prostu cały czas tkwi w mojej
głowie. Na tych jej urodzinach… Cholerna chemia. – westchnął.
Skąd ja to
znam.
- A
jednocześnie nie wiem czy może to tylko moja pieprzona męska natura. Może już
znalazłem tą dziewczynę dla mnie. Tylko jak patrzę na Lucy i Niall`a, to ani
trochę nie przypomina mi związku z Perrie. Spieramy się właściwie codziennie.
Nie ma miedzy nami tego czegoś, nie wiem, kurwa to całe związkowe gówno jest pojebane.
– powiedział zirytowany i przetarł dłońmi twarz. – Masz piwo? – zapytał.
- Serio,
Malik? Mało ci? – uniosłem brew.
- Stary,
proszę cię. – jęknął marudnie.
Westchnąłem
i podszedłem do lodówki wyciągając piwa i podałem jedno Malikowi.
- Tak w
ogóle, to gdzie ty zostawiłeś swój samochód? – zapytałem.
- Jest u
Tomlinsona. Pojechałem do niego z nadzieją na wspólny melanż. No i towar mi się
skończył. Ale jechali do rodziców Mel, więc zostawiłem u nich samochód bo
wypiłem u Lou piwo. – powiedział zmęczonym głosem.
- To
chociaż tyle. – westchnąłem. – Jakbym to wiedział wczoraj, to znacznie by mi to
ułatwiło życie.
- Sorry,
stary. – powiedział szczerze.
- Spoko.
Tylko lepiej przemyśl to wszystko i zdecyduj się na coś, bo w końcu stracisz i
Perrie i Vicky i samego siebie, bo już widzę, że pierdolisz głupoty.
- Wiem. –
burknął zirytowany. – Ale nic nie poradzę, że jestem beznadziejny w tych
sprawach. Nie nadaję się do stałych związków.
- A ja się
nadaję? – prychnąłem.
- Ale ty
jesteś z Julie i się wam układa. – westchnął.
- Więc
czemu tobie by się miało nie udać? – spojrzałem na niego.
- Bo jestem
pojebany. – odparł.
- To akurat
fakt. – potwierdziłem, a ten zmroził mnie wzrokiem.
- Swoją
drogą, nie chcę się wtrącać Hazz, ale masz zamiar kiedyś dać sobie spokój ze
sprzedawaniem towaru temu dilerowi? – zapytał.
Uh.
- Nie wiem.
– wzruszyłem ramionami. – Na razie mi to nie przeszkadza, a kasa jest niezła.
- A Julie
zamierzasz o tym powiedzieć? – spojrzał na mnie uważnie.
- Po co mam
jej mówić? – burknąłem.
To jest
właśnie jedna z wielu spraw, w których jestem rozdarty tak jak ty Zayn.
- Bo jak
cię któregoś pięknego dnia przymkną, to byłoby dobrze, jakby Julie wiedziała
chociaż za co. – prychnął.
- Skąd
pomysł, że mnie przymkną? – niemal warknąłem. Irytacja we mnie rosła.
- Bo to
śliski temat, Harry. – mruknął odpalając papierosa.
- Bez
przesady. – burknąłem zdenerwowany.
- Ej stary,
wyluzuj. Nie powiedziałem tego żeby cię wkurwić, okej? Po prostu pytam. Już
wcześniej cię ostrzegałem żebyś się w to nie pakował, więcej tego robić nie
będę.
- I bardzo
dobrze. – mruknąłem.
- Dobra,
koniec tego tematu. W każdym razie pomyśl o Julie. Ogólnie wydaje mi się, że
lepiej jakby była świadoma chociaż w minimalnym stopniu, że masz coś na
sumieniu. – spojrzał na mnie i zaciągnął się.
- Nie martw
się o to. – powiedziałem, siląc się na spokojny ton.
- Stary, co
ty taki spięty jesteś? – spojrzał na mnie zaskoczony.
Wzruszyłem
ramionami.
- Nie chce
mi się gadać na ten temat. – odparłem.
- Okej,
Harry. – powiedział spokojnie.
- Więc, co
chcesz teraz zrobić? Zakręcić się koło Vic? – zmieniłem szybko temat.
- Nie wiem.
Nie sądzę, żeby to było fair wobec Vic czy Perrie, że dopiero z jedną się
rozstałem a lecę do drugiej. Tymbardziej, ze tak długo zwlekałem. Chyba
odpocznę i nacieszę się życiem singla. – westchnął, gasząc papierosa.
- Żebyś w
końcu nie został wiecznym singlem. – parsknąłem.
- Luz,
Harry. Chcę być fair wobec Vicky. Tymbardziej, że podobno ona kogoś ma. Nie
chcę też jej czegoś zepsuć. Wolałbym dać jej trochę przestrzeni.
- Co ty
pierdolisz? – zmarszczyłem brwi. – Jakiej przestrzeni? Kiedy ty ostatni raz z
nią gadałeś?
- Dawno. –
westchnął zrezygnowany. – Po prostu sam nie wiem jak to wszystko zrobić, żeby
nie wyjść na totalnego dupka, okej?
Kurwa, nie mam cierpliwości do tego wszystkiego. – podniósł się
gwałtownie do siadu.
- Szybko
się wkurwiasz. – zauważyłem.
- Bo
doprowadza mnie to do szału. Cała ta miłość i ten szajs. – warknął zirytowany.
Wiem co
czujesz, stary. Naprawdę.
- Kurwa,
Harry, nie masz jakiegoś skręta przypadkiem? – spojrzał na mnie z nadzieją.
- Chyba
żartujesz, Malik. – spojrzałem na niego. – Ileż można? – wywróciłem oczami i
wziąłem łyk piwa.
- No weź,
stary. – marudził. – Muszę, a nie mam nic. Uwierzysz, że Daniel nie ma żadnego
towaru? Ja kurwa nie wiem, czy to się serio rozchodzi jak świeże bułeczki czy
sami wszystko jarają, ale to jest nienormalne. – skrzywił się.
Zachłysnąłem się piwem na jego słowa.
Spojrzał na
mnie rozbawiony.
- Jak się
nie umie, to się nie pije! – zadrwił.
- Kupujesz
u Daniela? – zapytałem, ignorując jego drwiny.
Pokiwał
twierdząco głową. Kurwa.
- W sumie
od niedawna. Ale ostatnio coraz częściej słyszę, ze ‘’już nie ma”. – wzruszył
ramionami.
- Serio? –
mruknąłem. Cholera, czyżbym aż tak przesadzał?
- No.
Zawsze zamawiał dla wszystkich stałych i tak na zapas. A teraz chuja, podobno
nawet dla stałych nie ma. Ale Daniel ma to w dupie, dla niego najważniejsze
jest żeby się naćpać, zgarnąć jakiś hajs na przeżycie i tyle. – westchnął. – Chyba muszę się rozejrzeć za kimś innym.
- Taa… -
mruknąłem ponownie.
- Chyba coś
tam się odpierdala i Daniel coś kombinuje. Ale cóż, jak w końcu jakiś na
głodzie się zgłosi po kokę to może wybije Danielowi przekręty ze łba. –
parsknął.
Pokiwałem
tylko głową.
- Właśnie,
może zacząłbym się zaopatrywać u tego twojego? – spojrzał na mnie.
Kurwa, on
mówi całkiem poważnie.
- Nie
sądzę, żeby to był dobry pomysł. – burknąłem.
- Nie no,
ale serio. Komu opychasz? – zapytał dopijając piwo.
I jak ja
mam do cholery z tego wybrnąć?!
- Nie polecam
kolesia. Dolicza swoje koszty, a sam towar to nie jest jakaś rewelacja żeby był
tego wart. – starałem się być opanowany.
Kiedy ten
jebany temat się skończy?
Czemu ja
musiałem mu się wygadać, że rozprowadzam towar?
- Serio?
Jak się utrzymał u nas w Northland skoro ma takie ceny? – spojrzał na mnie
zaskoczony.
Zacisnąłem
zęby. Zaraz mnie szlag jasny trafi.
- Wciska
ten szajs gówniarzom. – odparłem i nie dając mu szansy na dalsze niewygodne dla
mnie pytania wstałem.
- To ja idę
po tego skręta. Mam w aucie w schowku. – powiedziałem tylko i wyszedłem stamtąd
jak najszybciej, wdychając rześkie wieczorne powietrze.
Ale się
wpakowałem.
*oczami Julie*
- Cześć,
skarbie! – usłyszałam głos Harry`ego i trzask drzwi wejściowych.
Szybko
otarłam kilka łez, które popłynęły po moich policzkach gdy roztrząsałam całą tą
sytuację z Vicky i Dylanem. Spojrzałam pośpiesznie w lustro, sprawdzając czy
nie widać po mnie bardzo, że cóż, płakałam.
- Cześć,
Hazz! – zawołałam, wychodząc mu naprzeciw z przekonaniem, że nie zorientuje
się, że coś jest nie tak.
Podszedł do
mnie uśmiechnięty i objął mnie w talii, całując.
Uh,
poczułam od niego papierosy i… coś jeszcze.
Spojrzałam
na niego, odsuwając się lekko. Miał
nieco bardziej zwężone źrenice niż zazwyczaj.
- Mam
nadzieję, że nie prowadziłeś w takim stanie. – westchnęłam i nie czekając na
niego poszłam do kuchni.
- Nie
skarbie, przyszedłem. – powiedział marudnym głosem i wszedł do pomieszczenia
zaraz za mną.
Spojrzałam
na niego krytycznie. Rozumiem, że to jego kumpel, że zerwał z dziewczyną, z
którą planował ślub, ale na litość boską…
- Nie patrz
tak na mnie. - mruknął i wywinął dolną wargę podchodząc do mnie.
O nie, nie.
Odsunęłam
się od niego, ale zaraz znowu znalazłam się w jego ramionach.
Cholera.
- Nie
uciekaj mi. – burknął niezadowolony i nachylił się, żeby mnie pocałować, ale
obróciłam głowę w drugą stronę, tak że musnął ustami mój policzek.
- Julie. – mruknął
zaczepnie.
-
Śmierdzisz fajkami i ziołem. – skrzywiłam się.
Burknął
tylko coś w odpowiedzi i przytulił się do mnie, układając głowę na moim
ramieniu.
Westchnęłam.
- Jak Zayn?
– zapytałam zrezygnowana.
-
Zaskakująco dobrze jak na kogoś kto wczoraj wieczorem był zachlany i zaćpany w
trupa. – odparł i cmoknął moją szyję.
- Naprawdę
rozstał się z Perrie? – spojrzałam na niego w dół.
- Mhm. –
mruknął.
- Dlaczego?
– zapytałam nadal zaskoczona. Okej, może nie sprawiali wrażenia pary idealnej,
ale wydawało mi się, że się kochają.
- Bo jest
pojebany. – westchnął i puścił mnie, podszedł do kanapy i rozłożył się na niej.
- To
znaczy? – zmarszczyłam brwi i usiadłam na brzegu. Uniósł się by położyć głowę
na moich kolanach i dopiero mi odpowiedział.
- To
znaczy, że sam nie wie kogo kocha i kogo chce. I nie wie czy ważniejsza jest
jego chcica czy przyzwyczajenie. – odparł przymykając powieki.
- Rozumiem,
że przyzwyczajenie to Perrie, a chcica? – zapytałam, mimo że miałam swoje
podejrzenia co do tego.
- Vicky. –
odparł prosto. No tak.
Wsunęłam
palce w jego włosy, bawiąc się lokami.
Westchnął,
mrużąc oczy. Uśmiechnęłam się na to mimowolnie.
- Czyli
Zayn zerwał z Perrie dla Vicky? – upewniłam się, dalej bawiąc się jego włosami.
- Wychodzi
na to, że tak. – odparł.
- Wow. –
Byłam pod wrażeniem. Vicky na pewno by ten fakt schlebił. Ba, byłaby
przeszczęśliwa. Ale Tyler chyba niekoniecznie…
- A on jest
świadomy, że Vicky spotyka się z Tylerem? – zapytałam.
- Wie.
Pierdolił coś o przestrzeni, że da jej czas… Mówię, pojebany. – westchnął.
-To akurat
słusznie. Gdyby od razu po zerwaniu z Perrie poleciał do Vicky byłby totalnym
dupkiem. – powiedziałam stanowczo.
- A już nie
jest dupkiem? – spojrzał na mnie w górę.
- No w
sumie… - mruknęłam.
- Właśnie.
Cokolwiek by teraz nie zrobił, jest dupkiem. – wzruszył ramionami.
- Mógł
wcześniej się zdecydować czego chce. – powiedziałam.
- On nadal
się nie zdecydował.
- I dlatego
musiał jeszcze dzisiaj zajarać? – spojrzałam na niego krytycznie.
- I wypić
piwo. – westchnął.
Wywróciłam
oczami.
- Mówiłaś
Vicky dzisiaj o tym, że Zayn się prawdopodobnie rozstał z Perrie? – spojrzał na
mnie.
Momentalnie
fala wspomnień z dzisiejszej wizyty u blondynki zalała mój umysł, przywołując
to nieprzyjemne uczucie w brzuchu.
- Nie,
jakoś nie było okazji. – mruknęłam. Spojrzał na mnie uważnie.
UH.
- Nie było
okazji? To o czym wy tak intensywnie dyskutowałyście? – zapytał żartobliwym
tonem.
- Właściwie…
- urwałam na chwilę, biorąc oddech. – Trochę się posprzeczałyśmy… - wydusiłam z
siebie.
- Wy? –
spojrzał na mnie zaskoczony.
- Mhm. –
mruknęłam.
Aż usiadł.
- Zdajesz
sobie sprawę z tego, jak to głupio i nieprawdopodobnie brzmi? – spojrzał na
mnie marszcząc brwi.
- A jednak.
– wzruszyłam ramionami i wstałam, odwracając głowę. Nie chciałam, żeby poznał
po mnie, że mnie to cholernie boli.
Złapał mnie
za rękę i delikatnie pociągnął na swoje kolana, na które chcąc nie chcąc
musiałam usiąść.
- Hej… -
mruknął łagodnie, kładąc dłoń na moim policzku zmuszając mnie tym samym, żebym
na niego spojrzała.
Niechętnie
podniosłam na niego wzrok, a ten popatrzył mi w oczy.
- Co się
stało? – zapytał łagodnie.
- Nic, po
prostu się nie zrozumiałyśmy paru kwestiach… - wydukałam.
- Wiesz, że
to najgłupsze co mogłaś wymyślić? – spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
- Nie chcę
o tym gadać. – westchnęłam tylko.
- Okej,
skarbie. – powiedział tylko, cmoknął mnie w czoło i przytulił do siebie. –
Dogadacie się.
Rozluźniłam
się w jego ramionach.
Przecież
nie powiem mu, że w dużej mierze chodzi o niego. Że Vicky uważa, że za szybko
mu zaufałam. A zwłaszcza, że uważa tak, od momentu spotkania z Dylanem.
- A gadałaś
może z Gemmą? – zapytał.
- Uh, nie,
nie miałam dzisiaj do tego głowy. Jutro do niej zadzwonię. – odparłam i
wtuliłam się w niego.
- Okej. –
odpowiedział tylko. – Widziałem się dzisiaj w biurze z twoim tatą.
Odsunęłam
się trochę i spojrzałam na niego zaciekawiona.
- I co
mówił? – zapytałam.
- Wspominał
o kolejnej rodzinnej kolacji, tym razem żeby poznać syna Samanthy. –
odpowiedział, bawiąc się kosmykiem moich włosów.
- Znowu
będziecie wszystko ustalać za moimi plecami? – skrzywiłam się.
- Nie. –
zaśmiał się. – Ma do ciebie zadzwonić, mi tylko o tym wspomniał, żebym sobie
zajął jakiś wolniejszy dzień.
- Mhm. –
mruknęłam. – Właściwie to jestem ciekawa jaki jest ten jej syn. – zamyśliłam się,
kładąc głowę na jego ramieniu.
- Mam
nadzieję, że nie jest jakimś głupim gówniarzem. – skrzywił się Harry.
- No tak,
jeden nam już wystarczy. – spojrzałam na niego wymownie.
- Czyżby? –
zapytał oburzony.
Wzruszyłam
ramionami uśmiechając się szeroko.
- Uważasz,
że ja jestem takim głupim gówniarzem? – zapytał poważnym tonem.
- Mhm. –
potwierdziłam, chichocząc.
- Co innego
słyszę z twoich ust nocami. – mruknął mi do ucha i wsunął dłoń pod moją
koszulkę.
- Wtedy
muszę się dopasować do sytuacji. – odparłam.
Boże, uwielbiam
się z nim droczyć.
- Więc
jesteś pewna, że jestem głupim gówniarzem? – upewnił się patrząc na mnie z tym
swoim głupim uśmieszkiem.
- Abslutnie
pewna. – odparłam.
- Zaraz się
przekonasz co ten głupi gówniarz potrafi. – powiedział i w ułamku sekundy
znalazł się nade mną, łaskocząc mnie.
Po chwili
gdy zaczynało mi już brakować tchu, Harry uciszył moje piski, całując mnie
niespodziewanie.
Oddałam się
pocałunkowi, rozluźniając się w jego ramionach.
Jego dłonie
nadal były pod moją koszulką, ale już mnie nie łaskotały. Teraz swobodnie
sunęły po moim ciele, sprawiając, że przymykałam oczy z przyjemności.
- Kochasz
tego głupiego gówniarza. – mruknął mi do ucha, całując jego płatek. Westchnęłam
tylko w odpowiedzi, gdy zaczął schodzić pocałunkami w dół mojej szyi.
Ma
niepodważalną rację.
*oczami
Julie, następnego dnia*
Usiadłam na
leżaku na balkonie z koktajlem w dłoni i odszukałam w telefonie numer do Gemmy.
Korzystając z luźniejszego dnia i pięknej
pogody, odpoczywałam leżąc w słońcu.
Harry
pracuje dzisiaj do wieczora, więc postanowiłam dzisiaj z tego skorzystać. Po
południu mam zamiar pojechać do Vicky i mam szczerą nadzieję, że ja zrozumiem i
że się dogadamy.
A przede
wszystkim, że nie będzie tam Dylana.
Wcisnęłam
zieloną słuchawkę i wzięłam łyk koktajlu.
- Halo? –
usłyszałam znajomy głos Gemmy. O dziwo, nie był wesoły, tak jak zazwyczaj.
- Hej, Gem,
tu Julie. – przywitałam się.
- O, hej
Julce. – odpowiedziała nieco weselej.
- Harry mi
ostatnio wspominał, że chciałaś ze mną rozmawiać, miałaś jakąś sprawę.
Stwierdziłam, że zadzwonię i sprawdzę czy wszystko w porządku.
- Tak… -
zawahała się chwilę. – Właściwie dzwonię do ciebie od kilku dni tylko… Jakoś
nie mogę się zebrać. – westchnęła.
Okej, teraz
jestem zaniepokojona.
- Gem?
Wszystko w porządku? – zapytałam niepewnie.
- Tak… To
po prostu nie jest temat na telefon i.. Nie wiem. – westchnęła po raz kolejny.
- Więc,
może się spotkamy? – zaproponowałam z nadzieją.
- Kiedy
miałabyś chwilę? – zapytała od razu.
- Właściwie
każdego dnia mogę. Na przykład, jutro?
- Okej.
- Jakaś
kawiarnia? – zapytałam weselszym tonem, licząc że i jej taki się stanie.
- Myślisz,
że byłaby szansa spotkać się u ciebie, bez obecności Harry`ego? – zapytała z
nadzieją, włączając kolejną czerwoną lampkę niepokoju w mojej głowie.
- Tak,
pracuje do wieczora. – odpowiedziałam.
- Więc
przyjadę jutro, koło 16.00? – zaproponowała.
- Pewnie. –
zgodziłam się.
- Dziękuję
ci, Julie. Do jutra.
- Nie ma za
co, Gem. Pa! – pożegnałam się z nią i rozłączyłam się.
Cholera. Nie wygląda to dobrze jak na moje
oko.
Wahała się,
czy do mnie zadzwonić. Nie chce, żeby Harry się dowiedział.
Zaczynam
się poważnie martwić. Chyba ma kłopoty.
Właściwie,
mam wykształcenie prawnika, więc…
O dobry
Boże.
*oczami
Julie, kilka godzin później*
Wzięłam
głęboki oddech.
Jakiś setny
taki, w ciągu ostatnich piętnastu minut, które spędziłam gapiąc się na drzwi
Vicky i stojąc przed nimi. Jej sąsiadka, pani Marin dziwnie się na mnie
patrzyła.
Ale
cholera, boję się. Boję się, że będzie jeszcze gorzej.
Raz kozie
śmierć. Podniosłam dłoń i zanim zdążyłam stchórzyć kolejny raz, nacisnęłam
dzwonek do drzwi.
Po chwili
otworzyła mi blondynka. Gdy mnie ujrzała, niemal od razu jej oczy zaszły łzami.
Zanim zdążyłam się odezwać, przytuliła mnie mocno.
Byłam
totalnie zaskoczona. Właściwie powinnam być zła, czy coś…
Albo nie…
Ale jedyne
co zrobiłam od razu to objęłam ją jeszcze mocniej, a łzy same popłynęły mi po
policzkach.
-
Przepraszam, Julie. – załkała.
- Ja też,
Vic. – wyjąkałam, tuląc się do niej.
- Wszystko
w porządku, dziewczynki? – usłyszałam wołanie pani Marin, która stała na swojej
werandzie z konewką w dłoni i patrzyła na nas zmartwiona.
- Tak, tak! – zawołała Vic, wycierając
policzki.
Pani Marin
tylko uśmiechnęła się do nas życzliwe i kontynuowała podlewanie swoich kwiatów,
a blondynka złapała mnie za rękę i wciągnęła do mieszkania, zamykając za nami
drzwi.
- Uwielbiam
tą kobietę, ale nie musi o wszystkim wiedzieć. – mruknęła tylko Vic i dalej
trzymając mnie za rękę poprowadziła do salonu i usadziła na kanapie, a sama
usiadła zaraz obok mnie, nadal nie puszczając mojej dłoni.
- Julce… -
zaczęła, ale zawahała się chwilę. – Naprawdę przepraszam, ja… Wiem, że poczułaś
się wczoraj pewnie rozczarowana, wiem jak to wygląda, że nagle pojawił się
Dylan a ja zmieniam zdanie…
- To
chujowo wygląda, Vic. – powiedziałam, wycierając wierzchem dłoni łzę z
policzka.
- Wiem, J. –
westchnęła. – Ja po prostu… Fakt, rozmawiałam z nim o tobie i Harry`m. Ale to
nie tak, że on mi czegoś nagadał celowo i nagle go nienawidzę. – powiedziała szybko.
– Po prostu zaczęłam się zastanawiać. Bo tak naprawde tylko ty znasz Harry`ego,
Ja znam go tylko tak na zasadzie znajomych. Nie wiem jaki jest, poza twoimi
opwieściami. I po prostu zastanawiam się, czy nie zbyt pochopnie mu zaufałaś.
Bo też jakoś niewiadomo jak długo się nie znaliście, gdy zaczęliście być razem.
- Vicky, to
kawał czasu… - mruknęłam sceptycznie.
- A wiesz o
nim wszystko? – zapytała.
- Wszystko
co powinnam wiedzieć. – odparłam.
Westchnęła
tylko.
- Nie wiem
jak mam to wyjaśnić. Po prostu… Mam złe przeczucia, okej? I martwię się po
prostu, nie chcę, żebyś się na nim zawiodła, tym bardziej że widze jak ci na
nim zależy. – popatrzyła mi w oczy.
- Rozumiem,
Vic. Ale sama od początku wciskałaś mi Harry`ego. –przypomniałam jej.
- Wiem,
Julce. Ale właściwie, ja też go nie znałam za dobrze. I po prostu, nie wiem. Chciałam
ci kogoś fajnego znaleźć. I sama byłam zafascynowana takimi chłopakami jak on.
Sama wiesz, miałam obsesję na punkcie Liama. – powiedziała.
- Pamiętam.
– westchnęłam. – Ale Vic, jestem z Harry`m. Zależy mi na nim. I myślę, że nam
go wystarczająco dobrze. I mu ufam.
- Okej,
Julce. Nie będę się z tobą spierać. Po prostu bądź uważna, okej? Jedyne na czym
mi zalezy, to żebyś nie cierpiała. – powiedziała, patrząc mi w oczy.
- Okej. –
zgodziłam się, mimo że nadal nie do końca rozumiałam to wszystko.
- I
przepraszam, ze wczoraj tak to wszystko wyszło.
- Ja też
przepraszam, Vic. Po prostu Dylan wywołuje we mnie takie emocje… - westchnęłam.
- Wiem. – przytuliła mnie. Wtuliłam się w nią.
- Bałam
się, że cię stracę, J. – mruknęła. – Że mnie znienawidzisz.
- Nie
nienawidzę cię, frajerze. – parsknęłam. – Po prostu wczoraj mnie to zabolało,
nie wiem. – westchnęłam.
- Uh, wiem.
- A o co w
ogóle chodzi z Dylanem? Od kiedy rozmawiacie? – zapytałam.
- Jakiś
tydzień temu się widzieliśmy. I naprawdę za nim tęsknie, Julce. Chciałam spróbować
zacząć z nim rozmawiać. I zaprosiłam go dzisiaj. Chcę znowu mu zaufać.
Westchnęłam.
- Okej,
Vic. Masz do tego pełne prawo. – powiedziałam.
- A ty,
Julce? – spojrzała na mnie.
- Mam
wrażenie, że nie uda nam się już tego naprawić. – powiedziałam markotnie. –
Wiesz, że ja zawsze potrzebuję czasu. A on za szybko zaczał naciskać. Mało
tego, ta sprawa z Harry`m i jego ciągłe pretensje… Aktualnie wywołuje u mnie
tylko najgorsze emocje, Vicky. Nic na to nie poradzę.
- Rozumiem.
– mruknęła smutno.
- Jakby dał
mi czas, zachowywałby się inaczej, nie atakował mnie za każdym naszym
spotkaniem… Może byłoby inaczej. Ale aktualnie jest jak jest i chyba lepiej nie
będzie. Zwłaszcza po wczoraj, kiedy tak po prostu przyglądał się jak się
sprzeczałyśmy i jeszcze się wtrącał. – skrzywiłam się.
- Ale się
wszystko zjebało, Julce. – westchnęła głośno blondynka.
- Wiem. –
zgodziłam się z ciężkim sercem.
Miałam coś
powiedzieć, ale przerwał mi mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz.
Tata.
- Halo? –
odebrałam.
- Cześć,
Julcey! – przywitał się wesoło, wywołując tym samym uśmiech na mojej twarzy.
- Cześć,
tato!
- Nie wiem,
czy Harry ci wspomniał, ale chcieliśmy z Samanthą zaprosić was do nas, żebyście
poznali Cody`ego.
- Tak, Harry
mi o tym mówił. Pewnie tato, wpadniemy. – zapewniłam.
- Daj mi
jeszcze znać kiedy wam pasuje, dobrze? Myślałem może o sobocie?
- Myślę, że
sobota będzie okej. Pogadam jeszcze z Harry`m. – odpowiedziałam.
- Dobrze,
skarbie. A jak tam u was? Wszystko w porządku? – zapytał.
- Tak,
tato.- zapewniłam go.
- To dobrze
kochanie. Właściwie, co byście powiedzieli na to, żeby przyjechać ogólnie na
weekend? Zostać na dwa dni? – zaproponował nagle.
- Hm, nie
wiem… - wydukałam. Zaskoczył mnie.
- Ja tylko
proponuję ale myślę, że byłoby fajnie. Nie wiem, zrobicie jak będziecie
chcieli. Porozmawiajcie sobie o tym.
- Hm, okej
tato. – zgodziłam się nadal zaskoczona jego pomysłem. Usłyszałam szelest i
jakiś głos w tle.
- Oh, Sam
cię pozdrawia! – powiedział wesoło tata. Cholera, naprawdę jest szczęśliwy.
- Pozdrów
ją też! – odpowiedziałam.
- Dobrze Julcey,
dajcie znać jaką podjęliście decyzję i kiedy wam pasuje i zobaczymy się, mam
nadzieję, niedługo.
- Okej,
tato. Pa! – pożegnałam się.
- Pa,
skarbie. – odpowiedział i się rozłączył.
Woah.
- Rodzinny
weekend, huh? – zapytała rozbawiona Vicy, patrząc na mnie sugestywnie.
-
Sugerujesz coś? – spojrzałam na nią pogardliwie.
- Skończą
się nocne igraszki! – parsknęła.
- I kto to
mówi. – prychnęłam. Chciała już odpowiedzieć, ale nie dałam jej na to szansy, przypominając
sobie o czymś.
- A tak w
ogóle, jak układa ci się z Tylerem? – zapytałam, patrząc na nią zaciekawiona.
Cóż, jej
twarzy nie rozpromienił nagły uśmiech, co miałam nadzieję zobaczyć.
- Dobrze. –
odparła tylko.
- Tylko
dobrze? – drążyłam.
- Mhm. –
mruknęła.
- Nie
widzę, żebyś była jakoś mega szczęśliwa… - powiedziałam podejrzliwie.
- Powinnam
piszczeć ze szczęścia za każdym razem gdy o nim pomyślę? – spojrzała na mnie
sceptycznie.
- No… -
mruknęłam. – W twoim przypadku, tak.
Dała mi
tylko kuksańca w bok.
- Nie
zachowuję się tak! – zaprotestowała.
- A jak
było z Liamem?
- Ale to
była tylko chwilowa obsesja! – broniła się.
- Więc w
porównaniu z poważnym związkiem już w ogóle powinien to być pikuś! – zaśmiałam się.
Posmutniała.
- Vic, co
jest? – spojrzałam na nią.
- Uh, nie
wiem. Nie czuję się tak jak powinnam przy facecie mojego życia, czy coś. Okej,
traktuje mnie idealnie, jest kochany i uroczy, ale.. Brakuje mi tego czegoś,
Julce, łapiesz? – spojrzała na mnie z nadzieją.
Pokręciłam
tylko przecząco głową.
- Uh, tego,
nie wiem. Tej obsesji…? Tej chemii, tego że chciałabym go cały czas mieć pryz
sobie…
- Kochasz
go? – wtrąciłam się.
Wzdrygnęła
się na te słowa.
- Julie,
nie uzywajmy takich wielkich słów, okej?
- Ale
kochasz go? – powtórzyłam.
- No… Nie…
- wydusiła z siebie.
- Więc nie
rozumiem, co ty jeszcze z nim robisz? -
zmarszczyłam brwi.
- Nie wiem,
J. – westchnęła.
- Uh. –
zastanowiłam się chwilę. – Nie wiem czy cię to zainteresuje, ale Malik jest
wolny. – rzuciłam niby od niechcenia.
Chwila
ciszy. Uśmiechnęłam się do siebie w duchu.
- Jak to? –
zapytała w końcu.
- Takto. –
odparłam beztrosko. – Rozstał się z Perrie.
- Ale
dlaczego? – spojrzała na mnie zaskoczona.
- Sama go
zapytaj. – wzruszyłam ramionami.
- Julce, nie
drażnij się ze mną. – jęknęła i złapała mnie za rękę.
- Nie
drażnię się. Ale chyba miał jakiś ważny powód, żeby się z nią rozstać, nie
sądzisz? – spojrzałam na nią, przygryzając lekko wargę.
- Jesteś
okrutna. – burknęła tylko.
Roześmiałam
się.
- Ale
naprawdę Vic, na twoim miejscu chciałabym się dowiedzieć co to był za powód. –
powiedziałam do niej z cwaniackim uśmieszkiem.
-
Nienawidzę cię, Blackurn. – syknęła, mrużąc oczy.
- A ja Cię
kocham, Smith. – zaśmiałam się.
♥ ZOSTAW COŚ PO SOBIE, OKI? ♥
_____________________________________
Helou skarby ♥
Wow, dodaję w terminie ośmiu dni :o
To takie dziwne XD
anyways
Rozdział taki bardziej przejściowy, na uspokojenie i przygotowanie do tego będzie się działo :D
Ale I hope że mimo niewielkiej akcji, przypadnie wam do gustu :P
Pozdrawiam tego małego frajera, który za mną leży i czyta Maybe Someday
I który ustawił sobie hasło, którego teraz nie pamięta ♥
KOCHAM CIĘ AGNIESIU MOJA NAJCUDOWNIEJSZA TYY ♥♥♥
jakoś szybciej mi się w jej towarzystwie pisze, lel :P
Czo ta Gemma?
Czo ten Zayn?
Czo ta Vic?
Czo ten tata Julie?
KORZYSTAJCIE Z WAKACJI SKARBECZKII ♥
Widzimy się prawdopodobnie za 8 dni :D
Bye ♥
L. ♥
NAJCUDOWNIEJSZE <3333
OdpowiedzUsuńJak juz mowilam nie jestem malym frajerem... Jaki koleś z Ciebie Luceł lol
OdpowiedzUsuńNie wiem o co chodzi z ta Gemmą aaaaaaa idz denerwujesz mnie tym wszystkim wiem ze ja ciebie bardziej ale ty mnie denerwujesz ... Też.
Zajan wgle lel chory pojeb jaki kolo xd czy odczeka rok jak Ridge z Warrenem o Maggie? Hah kogo ja oczykuje hahah xd zayn i jakies udawane czekanie no chyba nie. Maskara
I ten ojciec tez mnie wkurza wyjezdzajac z tymi kolacyjkami idk czemu no ._. #złeprzeczucia
Love u max. Weny w ciul i piszaj dalej mi tu zebym sie rozplywala bardziej niz na tej twojej drzewicy <333
Omg! Kocham to opowiadanie, ciebie hazze Julce i ogółem wszystko co z tym fanfickiem jest związane jestem z tobą od początku tego opowiadania i chyba się w nim zakochałam , codziennie potrafię po kilka razy sprawdzić czy jest nowy rozdział , a gdy jest to na mojej twarzy pojawia się uśmiech ☺ życzę ci wenny i czekam na kolejny rozdział *** Klaudia M.
OdpowiedzUsuńRozdział-zajebisty! No ciekawa ta Gemma
OdpowiedzUsuńGryzie mnie co ona chce od J. Mam nadzieję, że to nic strasznego, albo nie jest w ciąży? Haha chyba wszystkiego mogę się spodziewać. Dobra, poczekam do nn i się dowiem. Mam nadzieję. Kocham tego fanfika. Pozdrawiam.
All the love ;**
Będzie się działo Gemma jej powie wszystkie i będą nici ze spotkania z ojcem kurde kurde nwm rozdział zajebisty ale ona będzie zła na Harre'go omg czekam na next
OdpowiedzUsuńGabrysia :*
Czekam! Czekam! Czekam! I oczywiście że jestem kochana ♥♥♥ /Dominika :*
OdpowiedzUsuńUwielbiam to, że rozdziały są takie długie i to jak wydarzenia są przedstawione, bo ani nie za szybko, ani nie za wolno. Bohaterowie są idealnie dopasowani do ról jakie pełnią w opowiadaniu i muszę przyznać, że stałam się fanką tego opowiadania :)
OdpowiedzUsuńNajlepsza!! ♥ Rozdział jest jak zawsze meeega! Od paru dni już czytam tw ff, i naprawde jest mega, jedno z najlepszych ff które do tej pory czytałam! Oby tak daleeej kochana! ♥
OdpowiedzUsuńJejku !! Dziękuje za dedykacje nie spodziewałam się <3 Rozdział jak zwykle mnie oczarował !!!!!!!!!!! <3 <3 <3
OdpowiedzUsu����
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuń