OGŁOSZENIE PARAFIALNE
Coś idealnie na oderwanie się na chwilę od szkolnych obowiązków : http://lead-me-not-into-temptation.blogspot.com/
Blog mojej kochanej Agnes, której talent miałyście przyjemność poznać przy czerwonoczcionkowym ( słowotwórstwo level hard) rozdziale na Sinisterze gdyż w więszkości to ona go napisała :3
Zapraszam gorąco ♥
* oczami Harry`ego*
Siedzieliśmy
na zewnątrz, przy grillu. Jesteśmy tu już parę ładnych godzin, a ja nadal nie
rozgryzłem tego Cody`ego.
Coś mi w
nim nie pasuje. A raczej jemu coś nie pasuje we mnie, ewidentnie.
Zdziwiło
mnie jego zachowanie już na wejściu gdy dopytał o moje nazwisko, najwyraźniej
mnie skądś kojarząc. Ale nadal zachowywał się podejrzanie. Spoglądał na mnie
dziwnym wzrokiem.
Ojciec
Julie przed kilkunastoma minutami pojechał do sklepu po węgiel do grilla, a
więc siedzieliśmy we czwórkę z czego kobiety trajkotały o jakichś przepisach i
swoich tematach a my ledwo zamieniliśmy kilka słów. Właściwie pasowało mi to,
bo nie odpowiadał mi sposób w jaki ze mną rozmawia. Zastanawiam się o co mu
chodzi.
Nie
poznaliśmy się nigdy, jestem tego pewny. W ciągu tych kliku godzin, dogłębnie
nad tym myślałem, ale nie widziałem go nigdy wcześniej.
Więc o co
do cholery mu chodzi?
- Pójdę
przygotować mięso na grilla, bo niedługo będzie można je już smażyć. –
powiedziała nagle Samantha wstając.
- Pomogę
ci. – zaoferowała od razu Julie i też wstała. Oho. Czyżby szykowała się chwila
sam na sam?
Julie
poszła za Samanthą do domu, posyłając mi uśmiech.
Uh.
- Więc –
odezwał się chłopak. – Nie sądziłem, że kiedykolwiek będzie mi dane cię poznać,
a zwłaszcza w takich okolicznościach.
- Huh? –
zmarszczyłem brwi.
- Słuchając
tyle o wspaniałej i ułożonej Julie, świeżo upieczonej pani adwokat, nie
sądziłem, że ta idealna dziewczyna może mieć takiego niegrzecznego chłopaka. –
zakpił.
Zagotowało
się we mnie.
- A więc
jednak mnie znasz.
- Jest ktoś
w tej okolicy kto cię nie zna? – zaśmiał się.
Nie podoba
mi się to. Jest zbyt arogancki i pewny siebie.
- Na pewno
ktoś się znajdzie. A zresztą od czasów
kiedy bawiłem się w wyścigi i inne gówna, trochę minęło. – westchnąłem.
- Owszem. –
zgodził. – Za to od opychania dragów? Może kilka dni? – zaśmiał się szyderczo.
O kurwa
jebana mać.
- Julie i
jej ojciec wiedzą, jak sobie dorabiasz? – spojrzał na mnie z szerokim
uśmiechem, który mógł oznaczać tylko kłopoty.
Przez
chwilę pomyślałem by skłamać, ale to byłoby zbyt oczywiste.
Zacisnąłem
szczękę.
- Nie i się
nie dowiedzą, prawda? – rzuciłem opanowanym głosem. Nie dam się chujowi
sprowokować, zagram z nim w jego własną grę.
- Skąd taka
pewność? – spojrzał na mnie beztrosko.
-Nie
nazwałbym tego głupotą. – wzruszył ramionami.
- A jak
inaczej nazwiesz świadome ryzyko swojego tyłka? – mój ton się nie zmieniał.
Oboje blefowaliśmy i graliśmy sobie nawzajem na nerwach. Nie dam się kurwa
szantażować takiemu szczylowi, co to to nie.
- Nazwałbym
to poświęceniem dla rodziny. – odparł z uśmiechem.
Trzeba mu
przyznać, jest sprytny i nie głupi. I zaczyna mi działać na nerwy.
- Nie za
pewnie się poczułeś w tej „rodzinie”? – zapytałem niby od niechcenia.
- Na pewno
mogę czuć się w niej pewniej niż ty.– rzucił ze złośliwym uśmieszkiem.
Zagotowało
się we mnie.
Co za chuj…
Jeszcze mi tego brakowało.
- To ja
pieprzę córkę Charlesa, to daje mi całkiem niezłą pozycję. – powiedziałem
pewnie. Okej, za ten tekst dostałbym pewnie w ryj od Julie. Jak nic.
Zaczynałem
powoli przekraczać pewne granice, a wszystko po to żeby odstraszyć tego ciula.
Pomimo
moich starań, nie zbiło go to jednak z tropu.
- Charles
pieprzy moją matkę, także myślę, że szanse są całkiem wyrównane. – odparł jakby
nigdy nic.
Okej,
zatkało mnie, kurwa.
Nie wierzę,
że to powiedział.
- Myślę, że
tutaj zakończymy nasze licytacje kto jest w lepszej sytuacji, hm? – zaśmiał się
lekceważąco Cody, a ja zacisnąłem szczęki ze złości.
- Może zmieńmy
temat. Jak sądzisz, czy troskliwy ojciec chciałby żeby jego córka zadawała się
z kłamcą i przestępcą? – zapytał beztrosko.
Mometalnie
wstałem z ochotą rozerwania tego sukinsyna na strzępy.
On sam też
od razu zareagował wstając gotów na atak z mojej strony. Ustatysfakcjonował
mnie błysk strachu w jego oczach, nie powiem.
Podszedłem
do niego drastycznie blisko. Zuchwale patrzył mi w oczy, nie cofając się ani
kroku w tył.
- Słuchaj
gnoju, jeśli myślisz, że możesz sobie ze mną tak pogrywać to wiedz, ze jesteś w
pieprzonym błędzie. I lepiej uważaj na to co i do kogo mówisz bo zaczniemy
rozmawiać inaczej. – wycedziłem przez zęby.
- Masz
rację, pobij syna kobiety ojca twojej laski. Na pewno lubi takich brutali jak
ty. – odparł pogardliwie.
Złapał od
razu za moje nadgarstki ściskając je mocno ale niewystarczająco mocno.
Dalej go
trzymałem, ale nie zdawało się to wywoływać u niego paniki, nadal patrzył mi
zuchwale w oczy z zaciśniętymi szczękami.
- Nie
jestem jakimś amatorem, żeby samego siebie tak udupić. – prychnąłem. – Jeśli
mnie za takiego masz, najwidoczniej naprawdę nie zdajesz sobie sprawy z kim
zadzierasz. Lepiej się jeszcze raz zastanów. – warknąłem.
Nie
odpowiedział, tylko dalej patrzył na mnie tym swoim wręcz śmiesznym wojowniczym
spojrzeniem. Puściłem jego koszulkę i odsunąłem się o kilka kroków, patrząc na
niego ostro.
Mam szczerą
nadzieję, że to wystarczy, żeby gówniarzowi odechciało się szantaży i
pogrywania ze mną.
Już chce
coś powiedzieć, kiedy na taras wychodzą Julie i Samantha z szerokimi uśmiechami
i talerzami jedzenia gotowego na grilla.
Ja sam
szybko też zmuszam się do uśmiechu. Spojrzałem na Cody`ego który również już
udawał zadowolonego z życia.
- Co tam
dobrego macie? – zapytał wesoło i poszedł w kierunku stolika z jedzeniem,
uprzednio oczywiście zahaczając o mój bark, mijając mnie.
Naprawdę
jest idiotą jeśli myśli, ze może ze mną zadzierać.
Tylko kurwa
najgorsze jest to, że ma na tyle mocne argumenty, że może mi poważnie
zaszkodzić.
I jak ja
mam do cholery go unieszkodliwić?
***
Przez cały
pieprzony czas, kiedy siedzimy na tarasie jedząc wszystko co jest tylko
możliwe, Cody praktycznie nie spuszcza ze mnie wzroku. Cały czas patrzy na mnie
tym swoim pogardliwym wzrokiem, który doprowadza mnie do szału. Oprócz tego
oczywiście posyła czarujące uśmiechy Julie.
Byłoby
naprawdę całkiem miło gdyby nie on i jego niema groźba, która cały czas nade
mną wisiała.
Było o czym
rozmawiać, Charles i Samantha byli naprawdę bardzo mili. Julie cały czas się
uśmiechała i rozmawiała. Ku mojemu wkurwieniu, najczęściej z Cody`m, która
niesamowicie wiele wspólnych tematów z moją kobietą.
Gdy
widziałem jak co chwilę chichocze, gdy ją rozbawia, coś mnie aż skręcało w
środku.
Świadomość,
że ten chuj może wszystko zjebać mnie niesamowicie irytowała. A fakt, że Julie
ma go za uroczego chłopaka, którego zdawała się aż za bardzo polubić, doprowadzał
mnie do istnego szału.
A ja
siedziałem jak ten cieć i tylko słuchałem, przeżuwając wszystko co podsunęła mi
Samantha, odzywając się od czasu do czasu.
Sama
Samantha aż promieniała widząc jak dobrze jej syn dogaduje się z Julie.
Gdyby tylko
wiedziała jakiego dupka wychowała…
Nasłuchałem
się mnóstwo o zajęciach Cody`ego, o jego sportowych zamiłowaniach, o tym jak
też marzy mu się prawo jako drugi kierunek i planuje taki wybrać i oczywiście
potrzebuje konsultacji z Julie, o najnowszych wydarzeniach w mieście…
Uhhh…
Nawet nie
wiem kiedy i skąd pojawił się temat przestępstw. Naprawdę, nie ma lepszych
tematów do obgadania przy wieczornym grillu?
Charles się
rozkręcił opowiadając jak to oburzają go ostatnie wydarzenia w mieście.
Oczywiście
Cody posyłał mi tylko ukradkowe spojrzenia.
Przysięgam
jeśli nei wyjdziemy stąd w ciągu godziny to ktoś zginie…
- A
słyszeliście jak podobno przemysł narkotykowy się u nas rozkręca? Nie do
pomyślenia, że nawet w takiej dziurze jak Brown Hill mamy z tym doczynienia.
Northland, okej, ale tutaj? Poprzewracało się w głowach tym dzieciakom… -
pokręcił głową z politowaniem Charles.
-
Słyszałam, że nawet przemontowywują samochody i pod maskami przewożą to świństwo do handlu. –
westchnęła Samantha. Niewiarygodne, do czego są zdolni ludzie żeby tylko zdobyć
pieniądze.
Cody
ochoczo przytaknął.
- Harry się
na tym zna. – powiedział nagle jak gdyby nigdy nic.
Zamarłem.
Wszystkie spojrzenia padły na chłopaka, kóry dzielnie wytrzymał wszystkie
spojrzenia z niewinną miną.
Jedynie Julie
zaraz spojrzała na mnie.
Zabije
gnoja. Zatłukę na pieprzoną śmierć.
Posłał mi
puste spojrzenie.
- Mam na
myśli samochody, oczywiście. – powiedział nagle udając rozbawienie. –
Rozmawialiśmy i z tego co słyszałem, interesuje się w znacznym stopniu
motoryzacją, więc… - urwał jakby sens był oczywisty.
Nawet nie
wiem jak opisać co poczułem, gdy każdy przy
stole jakby odetchnął i zaśmiał się.
Zapierdolę
chuja.
- Naprawdę
pomyśleliście, że chodziło mi o narkotyki? – parsknął. – Przecież Harry to
odpowiedzialny gość. – zaśmiał się sztucznie.
Urwę pieprzone
jaja.
- Naprawdę?
Nie wpominałeś. – spojrzała na mnie zaskoczona Julie.
- Stare
czasy. – mruknąłem w odpowiedzi.
Powoli
jedyne co słyszałem to mój szybki puls. Brakowało mi powietrza wdychanego przez
nos przez szybki oddech i tętno jakie ten szczyl u mnie wywołał.
Nie ujdzie
mu to na sucho, nie.
Towarzystwo
zdało się podłapać szybko inny temat, przestając się koncentrować na Cody`m,
który patrzył na mnie wyzywająco z pewnym siebie uśmieszkiem.
Rozpierdolę…
- Robi się
naprawdę późno, będziemy się chyba zbierać. – z zamyślenia wyrwał mnie dotyk
dłoni Julie na wierzchu mojej.
Otrząsnąłem
się i spojrzałem na nią. Uśmiechała się
przepraszająco do wszystkich przy stole.
- Tak
szybko? – zapytał zawiedzionym głosem Cody, podnosząc mi ciśnienie.
- Harry ma
jutro pracę. – odparła.
DZIĘKI CI
BOŻE ZA TĄ PIEPRZONĄ ROBOTĘ.
- Może
chociaż ty zostaniesz? Pogadalibyśmy jeszcze… - Cody uśmiechnął się szeroko do
Julie, a mi posłał znaczące spojrzenie.
On jest już
kurwa martwy, przysięgam.
- Ja też
nie mogę zostać. Zdążymy się jeszcze nagadać. – zaśmiała się Julie.
Po moim
trupie, skarbie.
- Musimy
się niedługo jeszcze spotkać. – powiedziała wesoło Samantha.
Boże,
pomóż.
- Może
przyjedziecie kiedyś na weekend? Rozmawiamy o tym już od dłuższego czasu. –
zaproponował Charles.
O w życiu.
-
Pomyślimy. – odparła dyplomatycznie Julie, za co miałem ochotę paść przed nią
na kolana w podzięce.
Wstaliśmy od stołu i zaczęliśmy się żegnać. Krew się we mnie zagotowała, gdy zobaczyłem z
jakim zaangażowaniem Cody żegna moją Julie.
Gdy
podszedłem do niego, żeby się z nim, dzięki Bogu, pożegnać, próbował wywrzeć na
mnie wrażenie, ściskając moją dłoń i mrożąc mnie wzrokiem.
Amator.
Wytrzymałem
jego uścisk i spojrzenie z pokerową twarzą. Chociaż trzeba mu przyznać, ma
sporo siły.
-
Zadzwońcie jak już dotrzecie do domu! – zawołała za nami Samantha.
- Dobrze! –
zapewniła Julie wsiadając do auta. Z niewyobrażalną ulgą przekręcałem kluczyki
w stacyjce i ruszałem z podwórka domu rodzinnego Julie.
- Jeju,
jestem padnięta. – westchnęła Julie, rozkładając się w fotelu.
- Prześpij
się skarbie. – odparłem.
Julie tylko
mruknęła w odpowiedzi i przymknęła powieki.
A mi przed
oczami przez całą drogę do domu stawał pogardliwy uśmieszek Cody`ego.
***
- Dziękuję,
że byłeś dzisiaj taki miły i w góle, że dogadałeś się z Cody`m. – mruknęła
śpiącym głosem Julie, uwieszając mi się na szyi.
Spiąłem się
na sam dźwięk jego imienia.
- Nie ma
sprawy, kochanie. – odparłem tylko w odpowiedzi i objąłem ją.
Ta wręcz
zdawała się usnąć wtulona we mnie.
-
Julceeee…- przeciągnąłem.
-Hmmm? –
mruknęła w odpowiedzi. Zaśmiałem się. Śpiąca Julie to chyba najsłodsze zjawisko
na świecie.
- Może mnie
puścisz i się położysz? – zasugerowałem rozbawiony, cmokając ją w głowę.
Mruknęła
tylko przecząco w odpowiedzi i wtuliła się we mnie mocniej.
- Julce… -
szepnąłem jej do ucha, cmokając ją za nim.
Wymamrotała
coś tylko i nie ruszyła się. Zaśmiałem się.
- Jesteś
słodka gdy jesteś śpiąca. – zakpiłem.
-
Nieprawda. – wydukała w moje ramię.
Wstałem z
nią wokół mojego ciała, trzymając ją pod udami.
- Prawda. –
prychnąłem wchodząc z nią po schodach do sypialni.
- Zamknij
się. – wymamrotała i pacnęła mnie dłonią w ramię, co wyszło jej dośc
nieudolnie, więc tylko mnie tym rozśmieszyła.
Usiadłem na
łóżku z nią nadal w objęciach.
-
Dojechaliśmy, możesz opuścić pojazd. – zakpiłem.
Mruknęła
tylko przecząco w odpowiedzi nadal przytulona do mnie.
Westchnąłem.
- Wypad
mała. – zaśmiałem się, puszczając ją w pasie.
Ożywiła się
nagle i odsunęła się nieco ode mnie z naburmuszoną miną,
- Cham. –
mruknęła tylko i zsunęła się z moich kolan na łóżko, zakrywając się kołdrą po
sam nos.
Jest
cholernie słodka.
Zachichotałem
tylko na jej reakcję i od razu położyłem się za nią, przytulając ja mocno do
siebie i całując w policzek.
- Spadaj! –
jęknęła tylko, próbując się odsunąć, ale zacieśniłem uścisk i zacząłem
obsypywać jej policzek buziakami.
Zbyt wielką
frajdę sprawiało mi droczenie się z nią.
- Przestań!
– pisnęła i w końcu usłyszałem upragniony dźwięk jej chichotu.
- Nie
przestanę! – zawołałem tylko i kontynuowałem całowanie jej policzków i tulenie
jej.
- Harry! –
zawołała śmiejąc się, ułożyła nawet dłonie na moich policzkach chcąc mnie
odsunąć, ale miała zbyt mało siły śmiejąc się jednocześnie.
- Powiedz,
że mnie kochasz to przestanę. – zaproponowałem i nie przestawałem.
Cholera,
jak ja to uwielbiam.
- Nie! –
pisnęła i odwróciła głowę w drugą stronę, ale i to mnie nie powstrzymało.
Położyłem
się na niej by mieć lepszy dostęp i kontynuowałem obcałowywanie jej twarzy.
- Powiedz!
– zaśmiałem się.
- Jesteś
głupi! – zawołała, śmiejąc się.
Gdy poczuła
jak zaczynałem muskać jej talię dłońmi łaskocząc ją, zaczęła się śmiać jeszcze
głośniej.
- Powiedz!
– zażądałem, nie przestawając uśmiechać się jak idiota.
- KOCHAM
CIĘ, HARRY! – zawołała, śmiejąc się.
Momentalnie
przestałem słyszać satysfakcjonujące mnie słowa i przylgnąłem do niej całym
ciałem. Ta bezsilnie ciężko oddychała, ale na jej twarzy cały czas gościł
uśmiech.
Popatrzyłem
jej chwilę w oczy, czekając aż się trochę uspokoi.
- Ja ciebie
też kocham, Julce. – powiedziałem cicho i pocałowałem ją.
Odwzajemniła
pocałunek obejmując mnie.
Przysięgam
kurwa, tak mogłoby być zawsze.
***
- I powiedz
co ja mam z tym kurwa zrobić? Chuj mnie szantażuje i sobie ze mną pogrywa a ja
mam czekać aż w końcu albo wkurwi mnie tak, że go zatłukę, albo powie
Charlesowi i Julie?! – zawołałem wściekły, chodząc w kółko z nerwów po salonie
Tomlinsona.
Przyszedłem
do niego bo tylko on wie o mnie całą
prawdę. Wie co i komu opycham, wie, że zdarza mi się odprowadzać z tego coś dla
siebie.
- No jasne,
że nie stary. Ale sytuacja jest beznadziejna. – westchnął Louis. – Stłuczesz go, źle bo dostarczysz mu tylko
jednego haka na samego siebie więcej, nic z tym nie zrobisz, dalej będzie
wykorzystywał sytuację.
- Kurwa
Tommo, o tym to ja sam wiem. – warknąłem.
- Spoko,
spoko, wyluzuj. Daj mi pomyśleć. – odparł – A przede wszystkim, usiądź.
Posłuchałem
go i usiadłem obok niego na sofie.
- Może po
prostu pozbaw go argumentów i powiedz Julie? Myślę, że jakoś to zrozumie jak
się postarasz i to skończysz. – spojrzał na mnie.
- Taaa
jasne. Pomijając fakt,że to chujowy pomysł to co powiem jej ojcu? ,,Siema
Charles, muszę ci tylko powiedzieć, że jestem zamieszany w narkotyki i okłamuję
ciebie i twoją córkę. To tyle, dolać ci soku? ‘’- spojrzałem na niego
zirytowany.
- No czaję,
czaję. – westchnął.
Kurwa mać.
- Może
trzeba znaleźć coś na niego? Żeby to jego móc jakoś udupić? – zaproponował.
Pomyślałem
chwilę.
- To
mogłoby zadziałać, o ile ma coś takiego na sumieniu. – wzruszyłem ramionami.
- Na pewno
ma. – odparł Louis. – Który koleś z Brown Hill nie ma?
Oby Lou,
oby.
***
*oczami
Julie*
- Ogólnie było naprawdę miło, wszyscy się
dogadywaliśmy. A Cody jest naprawdę świetnym chłopakiem. – powiedziałam z
uśmiechem, patrząc na Vicky.
Leżałyśmy rozłożone na łóżku Vicky z laptopem
z zamiare obejrzenia jakiegoś łzawego filmu ale jak na razie jedyne co
robiłyśmy to zjadałyśmy nasz filmowy prowiant i gadałyśmy.
- A Harry
się jakoś odnalazł? – zapytała biorąc garść popcornu.
Cały czas
zadawała mi kolejne pytania, mimo że widziałam, że aż ją skręca żeby coś
powiedzieć.
Ciekawość
mnie zżerała, żeby się dowiedzieć o co chodzi, ale postanowiłam być cierpliwa.
- Tak,
nawet się dogadał z Cody`m, z tego co słyszałam.
- Aż
dziwne. – stwierdziła.
- I mam wrażenie, że mój tata ma poważne zamiary względem Samanthy. - westchnęłam.
- Masz na myśli ślub? - spojrzała na mnie zaskoczona.
Skinęłam głową.
- Był jakiś podekscytowany, trochę tajemniczy, zapytałam go o co chodzi ale nic mi nie powiedział tylko się uśmiechnął i zbył mnie.
- Wow, to dosyć szybko. - zauważyła.
- Wiesz, oni znają się długo, są razem też już dłuższy czas. To mi powiedzieli tak późno i ja znam Smanthę stosunkowo krótko, bo ledwie trzy miesiące. - westchnęłam.
- Na dobrą sprawę, nie znasz gościówy, która będzie twoją macochą. - powiedziała z pełną buzią.
- No właśnie. Dlatego pomyślałam, że może pojechalibyśmy z Harry`m do nich na weekend, spędzić z nimi trochę więcej czasu, bo przecież na takich sporadycznych kolacyjkach czy obiadkach też jakoś super jej nie poznam.
- Może to i dobry pomysł.
- Nie wiem tylko co na to Harry. Bo Samantha i tata sami już nam to proponowali. Cody pewnie też nie będzie miał nic przeciwko. Nie wiem jak Harry. W końcu weekend u rodziców to nie jest takie nic. - westchnęłam.
- E tam, Harry lubi takie pokazówki. - zaśmiała się Vic.
Spojrzałam na nią karcąco.
- Nie chcę pokazówki, tylko chcę poznać lepiej Samanthę i Cody`ego. - poprawiłam.
- Rozumiem, Julie. Wiem, że to dla ciebie ważne i chcesz mieć zaufanie do kobiety, która zajmie miejsce twojej mamy u boku taty. - powiedziała spokojnie.
- No właśnie. - zgodziłam się.
- Myślę, że Harry to zrozumie.
- Mam nadzieję. - westchnęłam.
- W razie czego, przekonasz go do zmiany zdania. - powiedziała szczerząc się i puszczając mi oczko.
Wywróciłam oczami.
- Jesteś głupia. - parsknęłam.
- Niewykluczone. - zaśmiała się. Minęła zaledwie chwila a ona już zagryzła wargę i miała ten głupawy rozmarzony i podekscytowany wyraz twarzy. Oho.
- Dobra,
mów już o co chodzi, bo zaraz z tobą oszaleję! – zawołałam siadając.
- O czym ty
mówisz? – spojrzała na mnie niewinnie.
Dałam jej
kuksańca w bok.
- Nie
udawaj frajerze, co jest grane? – spojrzałam na nią wyczekująco.
Zagryzła
tylko wargę w uśmiechu.
- Oooooh no
mów! – jęknęłam.
- Spałam z
Zaynem. – powiedziała jak gdyby nigdy nic i uśmiechnęła się szeroko.
Zamurowało
mnie.
Patrzyłam
na nią tępo. Zaraz, co?
- Jak to? –
wydusiłam.
-
Normalnie, mam ci to opisać? – wywróciła oczami.
Zaśmiała
się tylko na moją reakcję.
- Kiedy?
Czemu? Jesteście razem? A Tyler? – zasypałam ją pytaniami.
Wszystkiego
się spodziewałam ale nie tego.
- Po
kolacji u Lucy i Niall`a, odprowadził mnie pod dom, coś tam dukał i omijał
temat, nic wprost… Aż w końcu go zmusiłam i powiedział mi, ze ja tez byłam
powodem dla którego zerwał z Perrie i coś do mnie czuje i… JEZU JULCE, to była
najlepsza noc w moim życiu, Boże, jest tak cholernie idealny i cudowny i… -
urwała nagle – Właściwie to noc i ranek i…
- BEZ
SZCZEGÓŁÓW! – przerwałam jej szybko nie chcąc wiedzieć zbyt dużo o jej
seksualnym życiu. Wystarczająco się dowiedziałam w latach szkolnych.
Roześmiała
się tylko i mnie przytuliła.
- Jeju
Julce, jaki on jest zajebisty… - rozmarzyła się, obejmując mnie dalej.
- Wierzę. –
zaśmiałam się, ale zaraz spoważniałam.- Zaraz, co z Tylerem? – spojrzałam na
nią.
Ona też
posmutniała.
- Cóż,
chcąc nie chcąc zachowałam się jak dziwka. – mruknęła i skrzywiła się. – Bo
niby z nim jestem, co prawda nie widzieliśmy się ponad tydzień bo go unikałam i
nic do niego nie czuję, a kiedy Zayn… - westchnęła. – Nic na to nie poradzę,
Julie. Zdradziłam Tylera i źle mi z tym, ale tak okrutnie jak to zabrzmi, tak
ani trochę nie żałuję. – powiedziała szczerze.
- Musisz to
jakoś ogarnąć. – westchnęłam, przytulając ją.
- Wiem. Nie
mogę dalej być nie fair wobec Tylera. – powiedziała smutno.
- Jesteś
pewna, że Zayn jest tego wszystkiego wart? – spojrzałam na nią.
- Na sto
procent. – powiedziała.
Obyś miała
rację.
***
- Tata
dzwonił. – powiedziałam, biorąc łyk piwa.
- Co u nich
słychać? – zapytał Harry. Leżeliśmy na kanapie czekając na mecz, oczywiście
rozłożyłam się wygodnie, kładąc moje nogi na kolanach Harry`ego.
- Wszystko
okej.W sumie, gadaliśmy o Cody`m.
- Oh. –
mruknął.
- O
tym co o nim sądzimy. Ty i ja. – dopowiedziałam.
– I tak właściwie to nie gadaliśmy tak konkretnie co o nim sądzimy, nie? –
spojrzałam na niego.
- Nie było
kiedy. – westchnął.
Harry nieco
się spiął i odetchnął.
-
Dogadaliśmy się. – zgodził się.
Spojrzałam
na niego oczekująco. Mógłby powiedzieć coś więcej.
Westchnął
tylko widząc moje spojrzenie.
- Oj no,
pogadaliśmy trochę, mamy kilka wspólnych tematów, wydaje się być spoko. –
wzruszył ramionami. Uśmiechnęłam się do siebie w duchu.
- Czyli
polubiłeś go? – upewniłam się.
- Tak. –
potwierdził i wziął łyk piwa.
Świetnie.
- Ja też,
wydaje się być bardzo fajnym chłopakiem. – powiedziałam zadowolona.
-
Zauważyłem, że go polubiłaś. – mruknął.
Postanowiłam
dalej realizować mój plan.
- I
wiesz, Samantha pytała o
weekend, na który próbujemy się umówić. – spojrzałam na niego.
Tak właściwie,
już zaplanowałam, ze ten weekend spędzimy u taty i Samanthy z Cody`m, ale
najpierw musiałam do tego pomysłu przekonać Harry`ego.
Nie bez
powodu tak ochoczo zaproponowałam mecz i piwo.
Jestem
okrutna.
Ale biorąc
pod uwagę, że on też w miarę polubił Cody`ego, chyba nie będzie problemu.
- I co w
związku z tym? – zapytał Harry, ale nieco uważniej, jakby wyczuł mój podstęp.
- No i,
zapraszają nas do siebie w ten weekend. – uśmiechnęłam się do niego słodko.
- Przecież
nie ma problemu. – odparł wzruszając ramionami. – Tylko jak ty to zniesiesz,
być grzeczną przez weekend mając mnie u boku? – wyszczerzył się, sunąc dłonią
od mojego kolana, w górę uda.
- Jakoś dam
radę. – zaśmiałam się i zsunęłam jego dłoń niżej.
- Fajnie,
że się tak szybko zgodziłeś, muszę przyznać że mnie zaskoczyłeś. – zaśmiałam
się, całując go w policzek.
- Nie widzę
w tym żadnego problemu. – powiedział, cmokając mnie w usta.
- To
świetnie, bo już się zgodziłam. – powiedziałam przygryzając wargę.
- Bez
pytania mnie o zdanie? – spojrzał na mnie rozbawiony.
-
Wiedziałam, że jakoś cię przekonam. – zaśmiałam się.
- I masz
rację. – uśmiechnął się i pocałował mnie co z przyjemnością odwzajemniłam.
- Muszę
tylko zadzwonić jutro jeszcze do Samanthy i to potwierdzić, żeby Cody też zajął
sobie weekend. - powiedziałam zadowolona.
- Cody? –
spojrzał na mnie od razu.
- No tak. –
uśmiechnęłam się.
- Ale po
co? – zapytał dziwnym tonem.
- No
mieliśmy być wszyscy razem. – przypomniałam mu.
- Czyli to
ma być weekend u Charlesa i Samanthy z Cody`m? – popatrzył na mnie.
- No tak,
głupku. – pokręciłam głową.
- Nie
zgadzam się. – powiedział nagle, szokując mnie.
- Co? – spojrzałam na niego zdziwiona.
- Nie
zgadzam się. – powtórzył.
- Niby
dlaczego? – zapytałam nic nie rozumiejąc.
- Bo nie. –
odparł krótko.
- Harry. –
jęknęłam zirytowana. Nienawidzę kiedy tak mówi.
I co mu się
tak nagle odwidziało?
- Po prostu
nie chcę. – powiedział stanowczo i wlepił wzrok w telewizor.
- Dopiero
,,nie miałeś z tym problemu”. – powiedziałam siadając prosto.
Irytacja
zaczęła rosnąć. Co się z nim dzieje?
- Ale teraz
mam. – odparł.
- Z powodu
Cody`ego? Dopiero mówiłeś, ze jest okej! – przypomniałam.
- Na litość
boską, Julie, znamy go jedno popołudnie! – zawołał.
- Raczej
kilka dni. – mruknęłam sceptycznie.
- To nie
zmienia faktu, że na dobrą sprawę go nie znamy. – powiedział.
- Więc może
go poznajmy? – zasugerowałam.
- Spędzając
z nim weekend? – spojrzał na mnie krzywo.
- Na
przykład! – zawołałam.
-
Absolutnie. – powiedział stanowczo.
No nie.
- Co jest z
tobą nie tak? – warknęłam.
- Ze mną?
Nie znam kolesia! Co z tego że wydaje się okej? Jezu, Julie! – westchnął
zirytowany.
- Ale
będziemy u mojego taty i Samanthy, nie będziemy przecież spędzać z nim od razu
100% czasu, ale poznamy się bliżej. – wysuwałam kolejne argumenty. Nie
rozumiałam co mu się nagle stało. Aż takie ma uprzedzenia wobec obcych?
Bez
przesady.
- Nie,
Julie. Po prostu nie. – odparł.
- Przecież
to nic złego, on nie jest jakimś psychopatą! – zawołałam.
- Twoje
argumenty są bez sensu. Chcę go tylko poznać. – powiedziałam spokojniej.
Muszę się uspokoić i normalnie z nim porozmawiać mimo że wyprowadził mnie z równowagi tą nagłą zmianą zdania. Chcę bliżej poznać Cody`ego i muszę jakoś przekonać do tego pomysłu Harry`ego.
Swoją drogą to naprawdę dziwne, że ma aż takie uprzedzenia.
- Więc go
najpierw poznaj a potem spotykaj się na rodzinnych zjazdach. – powiedział.
- Proszę
Harry… - jęknęłam. - Zależy mi na tym.
Spojrzałam na niego błagalnie.
Pokręcił tylko głową.
- Harry... - zaskomlałam, łapiąc go za rękę.
- Julie spójrz na to z mojej strony. Nie mam ochoty spędzać weekendu z jakimś kolesiem, którego widziałem na oczy raz w życiu. - powiedział zniecierpliwiony.
- Rozumiem, Harry ale to dla mnie naprawdę ważne. Nie wiem co planuje mój tata wobec Samanthy ale wiem, że coś na pewno. Widać to po nim, że o czymś nie mówi i jest czymś podekscytowany. I jedyne co przychodzi mi do głowy to ślub. - przyznałam. - Więc chciałabym najpierw dobrze poznać Samanthę i Cody`ego. - powiedziałam szczerze, patrząc mi w oczy.
On sam patrzył na mnie skonsternowany.
- Chciałabym ufać kobiecie, z którą tata ma się ożenić. - dodałam.
Westchnął ciężko.
- Dlaczego od razu mi nie powiedziałaś, że o to ci chodzi? - zapytał.
- Zmieniłoby to coś? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie z iskierką nadziei. Bo jeśli to by coś zmieniało to znaczy, ze teraz jego punkt widzenia się zmienił i mógłby sie na to zgodzić...
- Na pewno oszczędziłoby to nam spięcia. - odparł.
- Harryyyyy... - jęknęłam błagalnie obejmując go za szyję.
Wywrócił oczami.
- Okej, pojedziemy ale dopiero za tydzień. - powiedział w końću.
- Dlaczego? - spojrzałam na niego nieco zawiedziona.
- Julie. - powiedział ostrzegawczo.
- Okej, okej! - zawołałam szybko i przytuliłam go mocno. - Dziękuję. - powiedziałam wesoło i cmoknęłam go w policzek.
*oczami Harry`ego*
- Nie, Julie. Po prostu nie. – powiedziałem stanowczo.
- Przecież to nic złego, on nie jest jakimś psychopatą! – zawołała podirytowanym tonem.
- Tego nie wiesz. – zauwazyłem i zacisnąłem szczękę. Nie wierzę, ze to się dzieje.
Nie spodziewałem się, że przyjdzie mi tak szybko znowu spotkać tego gnoja, mało tego, spędzić z nim rodzinny weekend.
Z Charlesem i Samanthą - okej. Są bardzo mili, lubię rozmawiać z Charlesem.
A noc tam z Julie mogłaby być bardzo interesującym doświadczeniem.
Ale z Cody`m nad głową? NIGDY W ŻYCIU.
Choćby nie wiem co Julie powiedziała, nie zgadzam się na to.
- Twoje argumenty są bez sensu. Chcę go tylko poznać. – powiedziała nagle zmieniając ton na nieco spokojniejszy. Oczywiście zdążyliśmy się już o to lekko pospinać, bo ona podniosła mi ciśnienie, a ja jej ze względu na moją nagłą zmianę zdania i nieco marne argumenty.
- Więc go najpierw poznaj a potem spotykaj się na rodzinnych zjazdach. – powiedziałem, również starając się opanować nerwy.
- Proszę Harry… - jęknęła a ja już poczułem jak na jej błagalny ton mój opór maleje. - Zależy mi na tym.
Nie, Styles. NIE.
Gdy zobaczyłem jej błagalne spojrzenie...
- Harry... - zaskomlała, łapiąc mnie za rękę.
I CO JA MAM DO CHOLERY ZROBIĆ?
- Julie spójrz na to z mojej strony. Nie mam ochoty spędzać weekendu z jakimś kolesiem, którego widziałem na oczy raz w życiu. - próbowałem dalej.
- Rozumiem, Harry ale to dla mnie naprawdę ważne. Nie wiem co planuje mój tata wobec Samanthy ale wiem, że coś na pewno. Widać to po nim, że o czymś nie mówi i jest czymś podekscytowany. I jedyne co przychodzi mi do głowy to ślub. - powiedziała nieco skrępowana, czym totalnie mnie zaskoczyła. Ślub? - Więc chciałabym najpierw dobrze poznać Samanthę i Cody`ego. - dokończyła.
Okej, tego się nie spodziewałem. I kurwa, jak ja mam jej teraz odmówić?
Mam być dupkiem?
Przecież to się skończy kolejną kłótnią, a mi brakuje sensownych argumentów, zwłaszcza po tym co teraz mi powiedziała.
- Chciałabym ufać kobiecie, z którą tata ma się ożenić. - dodała, sprawiając, ze miałem ochotę strzelić sobie w łeb.
- Dlaczego od razu mi nie powiedziałaś, że o to ci chodzi? - zapytałem. Jestem w dupie.
Już to wiem.
- Zmieniłoby to coś? - zapytała z nadzieją w głosie.
Przegrałeś, Styles.
Z nią zawsze przegrasz.
- Na pewno oszczędziłoby to nam spięcia. - odparłem czując się totalnie przegrany.
- Harryyyyy... - jęknęła błagalnie, obejmując mnie za szyję.
Uhhh.
Przecież to za wcześnie, a ten chuj ma mnie w garści.
Ale nie mogę tego zrobić Julie.
A samej jej do niego nie puszczę pod żadnym pozorem. Nie mam jak zamknąć mu ust.
Dopiero co powiedziałem Tomlinsonowi o tym, żeby czegoś na niego szukał.
Kurwa mać, potrzebuję czasu.
- Okej, pojedziemy ale dopiero za tydzień. - powiedziałem w końću.
- Dlaczego? - zapytała niezadowolona.
Bez przesady, okej?
- Julie. - powiedziałem ostrzegawczo. I tak ryzykuję cholernie dużo.
- Okej, okej! - zawołała szybko i przytuliła mnie mocno. - Dziękuję. - powiedziała rozanielona i pocałowała mnie w policzek.
- Nie wiem jak ty mi się za to odwdzięczysz. - mruknąłem.
- Coś wymyślę. - zapewniła mnie z tym swoim kokieteryjnym uśmieszkiem, na który moje ciało i umysł reagował od razu i pocałowała, przygryzając moją dolną wargę.
Starałem wczuć się w pocałunek by przestać na chwilę myśleć, ale nie udało mi się to.
Miejmy nadzieję, że Louis znajdzie coś w tydzień, bo jak nie to jestem w dupie.
* ZOSTAW EMOTKĘ, JEŚLI PRZECZYTAŁAŚ, PROSZĘ*
__________________________________________________________________
HELOUUUU ♥
I know, znowu zniknęłam na długo ale szkoła się zaczęła, totalnie mnie otumaniła tymi wszystki informacjami, obowiązkami, groźbami egzaminów zawodowych, które mnie czekają w tym roku i ogólnie nie mogłam się ogarnąć xd
a jak już spróbowałam to się okazało, ze nie pamiętam hasła na bloggera :)))
ALE MOJA DUSZA ZARADNEJ NIEZALEŻNEJ KOBIETY SIĘ ODEZWAŁA ( mhm:)))) ) I DAŁAM RADĘ XD
Trochę się odzwyczaiłam od pisania więc może być sporo niedociągnięć czy błędów, albo po prostu moze powiać czasami nudą, za co przepraszam :c
Cóż, Cody jak narazie cwaniakuje ( i tak go biere *.*). Stylesowi coś nie wychodzi, Vicky pławi się w szczęściu, Julie powiedzmy, że też.
GDZIE JEST GEMMA?
dunno :<
OGŁOSZENIE PARAFIALNE (przypominajka) Coś idealnie na oderwanie się na chwilę od szkolnych obowiązków : http://lead-me-not-into-temptation.blogspot.com/
Blog mojej kochanej Agnes, której talent miałyście przyjemność poznać przy czerwonoczcionkowym ( słowotwórstwo level hard) rozdziale na Sinisterze gdyż w więszkości to ona go napisała :3
Zapraszam gorąco ♥
Nie obiecuję kiedy następny, ale na pewno się pojawi :D
Jak zwyklę proszę o komentarze, bo mnie to motywuje do kacnięcia przed laptopem po ciężkim dniu w szkole i pisać kiedy wiem, ze ktoś na to czeka.
Jak wam życie szkolne mija? ;>
Życzę wam przyjemnego tygodnia i jak najmniej stresu i nauki♥
L.♥
Tak dziekuje nie to ze mialam zawal z zapascia <3 oczywiscie nie musialas tego robic bo i tak nikt tam nie wejdzie hehe
OdpowiedzUsuńPirmooooo
Ok nie lubie go nadal sie to nie zmienilo serio nic a nic kompletnie zero null nope eheee no
Jest posrany znowu mi kurwa jakis palant ciśnienie podnosci swoja obecnoscia w opowiadaniu i wie za duzo
Tak wiem to jest zemsta tylko ze ty tych zemstw stosujesz za duzo na mojej osobie ryli i ja nie wyrabiam z nienawidzeniem poszczegolnych bohaterow
.
.
.
Co. Nie wazne
Moje zyczenie co do ciagu dalszego brzmi:
Harry mowi Julie o co biega (ona sie moze nawet obrazic wyprowadzic kurwa rozwiesc z nim zabic idk co tam jeszcze ale tak)
Cody nie bedzie mial zadnego haka i bedzie zajebiście bang bang
Ten weekend bedzie kwintesencja mojej kurwicy ale jakos to przezyje mejbi
Nie chodze do szkoly wiec ci nie powiem jak tam. Spytaj za 3 tyg (hdhdhsksnieeee)
Tak dziekuje nie to ze mialam zawal z zapascia <3 oczywiscie nie musialas tego robic bo i tak nikt tam nie wejdzie hehe
OdpowiedzUsuńPirmooooo
Ok nie lubie go nadal sie to nie zmienilo serio nic a nic kompletnie zero null nope eheee no
Jest posrany znowu mi kurwa jakis palant ciśnienie podnosci swoja obecnoscia w opowiadaniu i wie za duzo
Tak wiem to jest zemsta tylko ze ty tych zemstw stosujesz za duzo na mojej osobie ryli i ja nie wyrabiam z nienawidzeniem poszczegolnych bohaterow
.
.
.
Co. Nie wazne
Moje zyczenie co do ciagu dalszego brzmi:
Harry mowi Julie o co biega (ona sie moze nawet obrazic wyprowadzic kurwa rozwiesc z nim zabic idk co tam jeszcze ale tak)
Cody nie bedzie mial zadnego haka i bedzie zajebiście bang bang
Ten weekend bedzie kwintesencja mojej kurwicy ale jakos to przezyje mejbi
Nie chodze do szkoly wiec ci nie powiem jak tam. Spytaj za 3 tyg (hdhdhsksnieeee)
Pojebany telefon sam publikuje komy jak ja jeszcze bie skonczylam i jeszcze je podwaja typical pfff
UsuńDziekuje za buziaczki od Efrona*-*
Duzo weny misia czasu chęci do nauki i jakos przezyj ta szkole cnie?
Kocham tesknie i umieram
Witam, witam milordzie :3 zajebię bloggera bo komów nie potrafię dodać od jakoś czerwca, nie wiem co to mejbi my zryty fon anyways. Rozdziały zajebiste tylko mój umysł potrzebuje rozdziału Hazz Julie LoveLove czyt 18 + Cody to jeden z dilerów dlatego wie że Harruś babra się w białym prochu. Szkoła? HahahahahahahahaHahahahahahahaha. GNIECIE. Weny i wolnego czasu życzę, tak wgl to 22 to my urodzinkii i mam nadzieję że coś fajnego napiszesz do tego czasu :D -- KochamSpongebobainicwamdotego
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział :> nie mogłam sie doczekać :3 Kocham to ff :* i Dziękuję za Dedykację, Kochana <333333
OdpowiedzUsuńNajlepsze ff <3 czekam na następny rozdział ^^
OdpowiedzUsuńO jeeejkuu najlepsze ff jakie kiedykolwiek czytałam <3 Ta książka niech trwa wieki *-* Czyta sie mega! Cudowny rozdział *o* Niech coś Lou znajdzie na Cody'ego, i Harry sie przyzna Julie, że jest zamieszany w sprawy z narkotykami, i niech utrze nosa temu młodemu! XD <333
OdpowiedzUsuń♥♥♥ czekam na next :)
OdpowiedzUsuńNajlepsze!! <3
OdpowiedzUsuńno chyba się wypowiadac nie muszę <3 <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńBoski <3
OdpowiedzUsuńCzekam nn :)
Jej *.* super rozdział! czekam na nexta ^^
OdpowiedzUsuń:* ♥♥♥ /Dominika
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńWitaj Słońce!!! Znów bardzo Cię przepraszam za to, że komentuję dopiero tydzień po dodaniu rozdziału, ale jak już wspomniałaś w notce zaczęła się szkoła i po prostu nie wyrabiam z tym wszystkim... Ale na szczęście ogarnęłam się trochę i przy weekendzie postanowiłam coś tutaj sklecić... Także ten praktycznie przez caluteńki rozdział nie mogłam zamknąć ust... Dosłownie, aż mi w gardle zaschło z wrażenia... Nigdy nie sądziłam, że będę w stanie coś takiego powiedzieć/napisać, ale jestem po stronie Cody'ego... Naprawdę... Po prostu Harry za bardzo sobie u mnie grabi... No, ale cóż... Zobaczymy co z tego wszystkiego wyniknie... A tak jeszcze na samym końcu muszę przyznać, że Twoje dialogi między Styles'em, a Cody'm powaliły mnie całkowicie... Uwielbiam je!!! A szczególnie fragment ze "znajomością motoryzacyjną Harry'ego..." Nie mogę wyjść z podziwu po prostu... Dlatego na tym zakończę i ładnie się pożegnam :D :D :D Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy! Pozdrawiam BAAAARDZO SERDECZNIE!!! <3
OdpowiedzUsuńAle sie boje
OdpowiedzUsuńNiech Harry powie Julie o tych narkotykach
Bo skonczy sie zle ))):
NO NIECH ONI ZNAJDĄ COŚ NA TEGO CODY'EGO!
OdpowiedzUsuńGość jest podejrzany. Czekam na rozdział, i dla twojego zdrowia lepiej by było, byś go szybko dodała.
Kiedy następny rozdział bo już nie mogę się doczekać? <3
OdpowiedzUsuńkiedy nowt rozdział? odpisz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! <3
OdpowiedzUsuńkochana, zyjesz? :(
OdpowiedzUsuńSKARBY! ♥
UsuńŻyję, przepraszam, ale mam wszędzie totalny chaos i napisaną jakąś 1/3 rozdziału.
Nie podaję terminu, bo nie mam pojęcia kiedy uda mi się to skończyć, postaram się nadgonić w sobotę, ale nie wiem w jakiej ilości.
W każdym razie myślę że w przeciągu tygodnia (+/-) rozdział powinien się pojawić.
Jeszcze raz przepraszam i proszę Was o cierpliwość, niedługo wrócę i znowu zamieszam wam w głowach :3
Buziaki misie xx
Super :)
OdpowiedzUsuń