piątek, 30 maja 2014

5. I need your help

-Wychodzę Julie, wracam za godzinę tak jak mówiłem. Do zobaczenia.- Znowu nie czekał na odpowiedź i wyszedł.
-Spierdalaj. – mruknęłam cicho gdy byłam pewna, ze nie słyszy.
-Nieładnie. – Zachrypnięty głos rozniósł się po całym pomieszczeniu

Zamarłam. Co ?

Usłyszałam śmiech. Donośny. Odwróciłam się w jego kierunku. Brunet z burzą loków na głowie stał oparty o framugę i był wyraźnie rozbawiony moją ,,reakcją”.
O kurwa. To on. To ON. Styles. HARRY STYLES. O Boże.
Co teraz? CO TERAZ???

Dobra, luz, luz, luz. Przecież to tylko on. Przecież to tylko Harry. Tylko ten sam seksowny Harry z klubu. Tylko ten, który szantażował, wymuszał, bił, ścigał się, handlował i takie tam.
-Um… W czym mogę Panu pomóc? – Wysiliłam się na profesjonalny ton. Jakbym wcale przed chwilą nie zachowała się jak rozwydrzona nastolatka.
Roześmiał się jeszcze bardziej. Podszedł do mojego biurka powodując u mnie mały zawał. Nachylił się nad blatem bliżej mnie. Mmm… Fajne perfumy. 
- Lubię jak mówisz do mnie ,,Pan”, Shawty.- powiedział niskim głosem. Hm, ciekawe jak  ta chrypa brzmi z samego rana, taki zaspany… ZARAZ. JULIE, NIE.
- Hm… Nie lubię tej ksywki. – rzuciłam niby od niechcenia. Byłam z siebie dumna. Mój głos brzmiał normalnie. Zero trzęsienia.
Uśmiechnął się cwaniacko.
-A mi bardzo się podoba. – mruknął i pochylił się nade mną jeszcze bardziej. Chwycił w palce moją plakietkę z imieniem, którą miałam przyczepioną do bluzki. Przebiegł wzrokiem po druku uśmiechając się. Czułam jego ciepły oddech na twarzy. Przyjemnie. Nawet bardzo. 
-Julie… - powiedział cicho pod nosem. Wręcz pieścił każdą literę. Przeniósł wzrok z plakietki na moją twarz i uśmiechnął się szerzej. – Pasuje, ale ja i tak wolę Shawty.
-Oh. – mruknęłam tylko – Więc wracając, w czym mogę Panu pomóc? – powtórzyłam nieco protekcjonalnym tonem. Nie będę mu dawać żadnej satysfakcji. Takich jak ja  ma na pęczki.  Wystarczy mu.
-Julce, skarbie, jestem Harry. – zaśmiał się, chwycił moją dłoń, uniósł ją na wysokość swoich ust i złożył na niej delikatny pocałunek patrząc mi w oczy. Oh, jaki romantyk. Słabe. Na mnie nie działa, wybacz.
-Więc w czym mogę Ci pomóc, Harry? – wyrwałam lekko dłoń.
Pokręcił tylko głową z uśmiechem.
-Cóż, Shawty. Mam sprawę. – Oparł się na łokciach o blat mojego biurka. – Chodzi o tego Kevina co tu pracuje. Ten do którego powiedziałaś spierdalaj. – przerwał uśmiechając się cwaniacko.NIE MÓGŁ SOBIE TEGO DAROWAĆ?
-Więc muszę wiedzieć kiedy wyjdzie dzisiaj z kancelarii. 
-W jakim celu?- zapytałam. Serio? O Kevina?
-Będę szczery skarbie. Nie chcę żeby się wpierdalał w nie swoje sprawy.A od Ciebie oczekuję tylko informacji Shawty.
AH.
-Przykro mi Harry, Pan Clark nie upoważnił mnie do udzielania takich informacji na swój temat. Niezależnie od Twoich… celów. – powiedziałam nonszalanckim tonem. Nagle spochmurniał.
- Nie baw się tak ze mną Julie. – syknął. Zamarłam. Był wściekły. Nie sądziłam że on… Może być wściekły. W ciągu sekundy. Zaciskał szczękę. NA CHUJ MI SIĘ ZACHCIAŁO Z NIM DROCZYĆ? TO JAKIŚ PIEPRZONY PSYCHOL! Już zapomniałam kim jest?!
Momentalnie rozluźnił się nieco.
-Przepraszam Shawty. – powiedział już łagodniej. Wyprostował się i przeczesał dłonią loki. 
-Wybacz. –uśmiechnął się przepraszająco.- Ale nie pogrywaj ze mną tak. Lubię się z Tobą droczyć, ale w tej sprawie sobie odpuść skarbie. Bądź tak miła i daj mi znać sms`em kiedy wyjdzie, dobrze? Pomożesz tym nie tylko mi, ale i Niall`owi którego niedługo poznasz. I jego dziewczynie też. A w zamian zapraszam Cię na kolację. –Dokończył i wziął do ręki mój telefon leżący na biurku. Tym razem bałam się odezwać słowem. Wpisał rząd cyfr i oddał mi komórkę. 
-Dziękuję Shawty. Do zobaczenia. – uśmiechnął się szeroko i wyszedł.
Otrząsnęłam się dopiero po chwili. CHOLERA. 
Miałam rację. Od początku miałam rację. Ta chrypka, loki, dołeczki, uśmieszki… Taki miły, niepozorny, w chuj przystojny. A tu proszę. Psychol. Taki sam jak Levine. I pewnie taki sam jak ten Liam, Zayn, George, Louis i ten Niall. Nie myliłam się co do nich. Po co ja poszłam na tą imprezę??? Teraz jeszcze mam pomagać psychopacie z atakami gniewu? Ryzykuję utratę pracy! A właściwie… Kevin teoretycznie chciał mnie zwolnić. Ale… Mam pomagać furiatowi? Teraz nie wątpię w to do czego on i jego kumple są zdolni. Skoro nie panuje nad gniewem to co za problem, z wściekłości zabić jakiegoś gościa?

Boże, w co ja się wpakowałam. Albo lepiej, w co Vic się wpakowała.
A ja myślałam o nim w taki sposób… Hm, taki typowy… dla niego. 
Idiotka. Przecież te loki, większość facetów mogłaby takie mieć, nic specjalnego. Chrypka? Jakaś połowa całej męskiej populacji ma podobną albo lepszą. I te dołeczki. Nic nadzwyczajnego. Zwykła cecha dominująca zapisana w DNA. 
Z dalszych rozmyślań wyrwał mnie odgłos kroków. To Kevin wrócił. 
-Jestem już Jade, idę do gabinetu. Gdyby ktoś chciał się ze mną widzieć, nie ma mnie. – rzucił i wszedł do gabinetu. JADE?
-Julie. – powiedziałam do zamkniętych drzwi.

*oczami Harry`ego*
A więc tak ma na imię Shawty. Julie. Julce. J. 
Uśmiechnąłem się do siebie na wspomnienie tego jak się ze mną droczyła. Specjalnie mówiła takim tonem, używała takich słów. Taka podobna do mnie. Ale na pewno nie jest grzeczną dziewczynką. 
I to ,,spierdalaj”. Wręcz urocze. Byłem nieźle zaskoczony widząc ją w tej kancelarii. I to w służbowym stroju. Kto by pomyślał, że imprezowa seksbomba Shawty jest ułożoną sekretarką w kancelarii prawniczej?
Spodziewałem się po niej raczej czegoś bardziej hm… w jej stylu? Bardziej wyluzowanego? Harry mistrz składni i logiki wypowiedzenia.
Niepotrzebnie tylko się wtedy wkurwiłem. Chce się ze mną bawić? Trafiła na idealną osobę, proszę bardzo. Ale nie w tej sprawie. 
Żeby tylko wysłała mi tego pieprzonego sms`a. Musi mi pomóc. 
No i kolacja… Hm spodobał mi się ten pomysł. Jak w takim towarzystwie…
TYLKO NIECH MI POMOŻE…

*oczami Julie*
Co za kretyn! Już zdążyłam zniechęcić się do Kevina. 
Tylko co teraz? Kevin pewnie niedługo wyjdzie, a Harry… Mam mu pomóc? Sms.. Jeden. Mam pomóc  psychopacie? A jak zabije Kevina? To będzie moja wina, Boże! 
I ta kolacja. Ugh.
Kolacja z mordercą. ZA DUŻO MYŚLĘ.
Ale Kevinowi przydałaby się mała nauczka. Jakby Harry tak odrobinkę walnął go w nos, żeby nasz przystojniak nie był tak pewny siebie nic by nie zaszkodziło… STOP. Boże, czy ja naprawdę o tym pomyślałam?
Wzięłam do ręki telefon i weszłam w kontakty. Ciekawe jak się zapisał. Harry? Za proste. W sumie nie zdziwiłabym się gdyby  to było coś w stylu ,,Najseksowniejszy facet na świecie”. Hm, typowe. 
Pod H – nic. Pod S- Nic, pod N- nic. Dobra, od początku.
Hm. Nie przypominam sobie żebym miała w telefonie taki kontakt.
 ,,To ważne Shawty”. Oh, pan Styles?

Nagle z gabinetu wyszedł Kevin. Prawie upuściłam telefon.
-Wychodzę. – Powiedział tylko, sprzedał mi ten swój firmowy uśmiech i skierował się do wyjścia. Nie mogłam się powstrzymać przed pokazaniem mu środkowego palca.
Nagle się odwrócił. KURWA. Zdążyłam złapać długopis. 
-Ah i Jess zapomniałbym. Podjąłem decyzję. Popracujemy razem do końca tygodnia. Potem wybacz, ale mam inne plany co do tej kancelarii. Mam nowy personel. – powiedział i wyszedł.
-Pierdol się. – syknęłam tylko i błyskawicznie porwałam komórkę.
Do: To ważne Shawty
Kevin wyszedł.

Już ja Ci dam Jess i Jade razem wzięte!
___________________________________________________________
                                                             Hej :3
Wiem, trochę mi zeszło z nextem :c Wybaczcie, ale poprawiam oceny z czego się daje, zeby mieć dobre świadectwo na koniec gimnazjum :c
Mało komentarzy :c
Malutko :c
eh, smuteczek
Mam nadzieję, że jednak jeszcze komuś się to spodoba :)
soł jeśli jednak jakimś cudem czytasz, BŁAGAM o komentarz <3

KTOŚ CHĘTNY DO PROWADZENIA KONTA HARRY`EGO NA TT?

Miłego weekendu :*

środa, 21 maja 2014

4. Fuck you

oczami Harry`ego*

Nagle do moich uszu doszedł drażniący głośny pełen entuzjazmu, dziewczęcy głos.
-Tak skarbie. Dobra kończę. A czekaj! Właśnie widzę niesamowitą kieckę! Dla Ciebie idealna! Mówię Ci, Styles będzie Cię ruchał wzrokiem jak Cię w tym zobaczy!

Ja? Zbliżyłem się w miejscu skąd dochodził jej głos. To ta dziewczyna od Liama, Vicki. Mam kogoś ruchać wzrokiem?
Chwila przerwy. Blondynka się roześmiała.
-Mówię poważnie z tą kiecką Shawty. Idealna dla Ciebie. Dobra, lecę, buziaki J!
Shawty?
-O, cześć Harry! – Podeszła do mnie szybko. Dosyć irytująca osoba, ale nawet ją lubiłem.
-Siema Vic, kogo mam ruchać wzrokiem? – zapytałem od razu uśmiechając się. Każda inna dziewczyna by się zaczerwieniła i jakoś wykręciła, ale to nie Vicki. Roześmiała się.
-Gadałam z J. – odpowiedziała.
-Z tą dziewczyną z imprezy? – Przytaknęła. . No cóż, nie trzeba jakieś specjalnej kiecki żebym ruchał ją wzrokiem ale skoro nalega…
-A  więc w czym miałbym ją pieprzyć wzrokiem? – ciągnąłem tą bezsensowną rozmowę dalej.
-Ta sukienka idealnie jej pasuje. Ma do niej idealnie nogi. – Wskazała na czerwoną kieckę z wystawy. Uh, króciutka! Podoba mi się.
-A tak w ogóle to miło wiedzieć, że gadałyście o mnie. I o tym w czym najchętniej bym ją widział.- mruknąłem niby od niechcenia.
Zaśmiała się.
-Widzisz, staram się ją do Ciebie przekonać, bo wczoraj po kilku shotach wykazałeś swoje zainteresowanie nią… - rzuciła rozbawiona. Co?
Serio coś gadałem po pijaku?
-Trzeba ją do mnie przekonywać?
-No, powiem Ci, że łatwo nie jest.
TRZEBA DO MNIE KOGOŚ PRZEKONYWAĆ?
-Dobra Vic, ja spadam. Mam sprawę do załatwienia. Na razie. -Postanowiłem zakończyć tą bezcelową rozmowę.
-Pa.- rzuciła wesoło.
Nie dość, ze mnie olała to to ,,olanie”  nie było tylko udawane po to, żebym ja zainteresował się nią. Tak, byłem świadomy takich manewrów ze strony dziewczyn. Chyba, że Vicki mówi tak specjalnie o tej J. W sumie to nawet nie wiem jak ona ma na imię. Vicki mówi na nią albo J, albo Shawty. Oj pasuje jej. Lou też tak na nią mówi, Zayn też, a Shelley chyba trochę o niej zapomniał. Zresztą po wczorajszym mam wrażenie że zapomniał całą wczorajszą imprezę, no ale...

Teraz to zmieniłem zdanie. Definitywnie tak nie będzie. Mnie się tak nie olewa. Jeszcze to załatwię. Ale jeszcze nie teraz. Są ważniejsze rzeczy. Na przykład, gdzie jest kancelaria tego całego Kevina…

*oczami Julie*
Dowlokłam się do pracy. Ledwo. Dobrze że dzisiaj miałam na później. Ale na samą myśl, że mam spotkać tego całego Kevina miałam ochotę zawrócić. Usiadłam za biurkiem. Miał dzisiaj zaszczycić mnie swoją osobą na chwilę. Tylko na chwilę. Potem miał jakieś ważne spotkanie, przynajmniej tak twierdził Henry. Ważne spotkanie z dziwką bo żadna inna go nie chce? Oh, faktycznie, sprawa nie cierpiąca zwłoki.
Chyba jednak nie uda mi się być dla niego taką miłą. Moja natura szczerej do bólu lubi dawać o sobie znać. Nie jestem osobą, która jakoś specjalnie się hamuje czy ogranicza.
Zrobiłam sobie kawę i spróbowałam się skupić na tym co mam do zrobienia. Spojrzałam na zegarek. Za jakieś 3 godziny moja kariera w tej kancelarii dobiegnie końca. Mam tylko nadzieję, że ten Kevin to jakiś brzydki i obleśny typ z zawyżonym ego. Niewątpliwe poczułabym wyższość nad nim. Zarówno intelektualną jak i najzwyczajniej w świecie w kwestii wyglądu…
Moje rozmyślania przerwał trzask drzwi wejściowych. W moim kierunku zbliżał się mężczyzna. Cholerka, ale JAKI mężczyzna! Wysoki, umięśniony, przystojny… W garniturze. Mmm… Wstałam grzecznie i uśmiechnęłam się promiennie w jego kierunku. Odwzajemnił uśmiech.
-Dzień dobry.- powiedziałam radośnie. Dawno nie miałam takiego przystojnego klienta.
-Witam, to ty się tu wszystkim zajmujesz?- odwzajemnił uśmiech.
-Tak…- Cóż, zaskoczył mnie.

-Jestem Kevin Clark. To ja przejmę kancelarię. –CO KURWA?
-Um, miło mi.- wydusiłam z siebie. Miałam taką ochotę przyjebać mu w tą śliczną mordkę… Więc to ma być ten brzydki i obleśny typ? Oh, zdecydowanie nie potrzebował spotkania z dziwką. Do jego łóżka pchają się jeszcze lepsze laski. Ironia.
-Słuchaj, nie mam teraz za bardzo czasu, muszę wyjść, za godzinę wracam, załatwię kilka papierkowych spraw i wychodzę na spotkanie, Henry Ci chyba przekazał. I porozmawiamy o twojej przyszłości w tym miejscu. – uśmiechnął się i nie czekając na odpowiedź ruszył do gabinetu szefa. Oh, nie ma sprawy? Nie musisz nic więcej mówić, hm, Kevinie?
Aż usiadłam na krześle. Byłam wściekła. Wyższość intelektualna? Czułam się jakbym była w 3 klasie podstawówki a przede mną stał Einstein.
Kwestia wyglądu? Johny Depp vs… VS…. Hm zwykła ja? Gratuluję Julie.
Moja przyszłość w tym miejscu. Jednak mnie nie wyrzucasz? A może spodobała się ta bluzka z dekoltem? Nie duży, ale masz bujną wyobraźnię? Oh, jak miło.
Wyszedł z gabinetu.
-Wychodzę, wracam za godzinę tak jak mówiłem. Do zobaczenia.- Znowu nie czekał na odpowiedź i wyszedł.

-Spierdalaj. – mruknęłam cicho gdy byłam pewna, ze nie słyszy.

-Nieładnie. – Zachrypnięty głos rozniósł się po całym pomieszczeniu.
_________________________________________________
Heeeej :3
Krótki, ale znowu coś się zaczyna dziać XD
TAK, HARRY TO USŁYSZAŁ XD
I W DALSZYM CIĄGU CZEKAM NA OCHOTNICZKĘ
DO PROWADZENIA KONTA HAZZY NA TT :D

Jeśli ktoś chce być informowany, or something, czekam na nazwy w koemntarzach.
I poraz kolejny o nie błagam ;c

Aśś.

piątek, 16 maja 2014

3. I just wanna see you strip ...

 -Girl I just wanna see you strip
Girl I just wanna see you strip
Girl, take it down with' it
God damn you're sexy!
God damn you're sexy!
God damn you're sexy!
Girl I just wanna see you strip! – Usłyszałam zachrypnięty głos  przy moim uchu.
Gdyby nie ten cudowny głos już dawno bym się roześmiała. To takie typowe. Podryw na śpiewanie zboczonych piosenek, które akurat lecą?
Łał. Jestem pod wrażeniem. Ale ten zachrypnięty głos był niesamowity. Zamiast śmiechu wywołał u mnie ciarki na całym ciele i zatrzymanie akcji serca na dobre kilkanaście sekund.  Czułam go. Zdecydowanie to był facet. Ciepłe dłonie cały czas były ułożone na mojej talii. Jego oddech łaskotał moją szyję i kark. Moje plecy były lekko przyciśnięte do jego klatki piersiowej dając ciepło. Cały czas kołysał się ze mną w rytm muzyki. Ale ja byłam tam jakby mnie nie było. Głos. Oddech. Modliłam się tylko, żeby nie okazało się, ze to jakiś napalony, upity albo upalony niezbyt atrakcyjny oblech. Ale jak oblech może mieć tak anielski głos? Jestem wręcz przekonana, że samym głosem może zrobić dobrze. Taka tam metoda bezdotykowa. CHWILA, CO? Ogarnij się Blackburn!
W przypływie trzeźwości umysłu odwróciłam się twarzą do tajemniczego posiadacza głosu. Gdy go ujrzałam moje serce po raz kolejny się zatrzymało.
Ten sam brunet z burzą loków i zielonymi tęczówkami stał teraz naprzeciw mnie. Niebezpiecznie blisko. Jego dłonie nadal obejmowały moją talię, a te same zielone oczy były wlepione we mnie. Patrzył mi prosto w oczy, aż wstrzymałam oddech. Jego malinowe wargi rozciągnęły się w uśmiechu. Cholera, jeszcze ma dołeczki.


-Hey Baby. {KLIK}– Jego zachrypnięty głos po raz kolejny wprawił mnie w otępienie.
CHOLERA.
No dobra, jest niezły. Jest BOSKI. Ale chwila. Nie.
-Jaki oryginalny sposób na podryw. – TAK! Udało mi się w końcu odezwać ! I nawet udało mi się użyć trochę sarkazmu.
Roześmiał się. Boże, jak on się śmieje.
-Cel uświęca środki. – odpowiedział. O tak, mów, chcę jeszcze. NIE. Boże, czy ja już jestem pijana?

-Oh, a jaki to cel? – Nie mając pomysłu na nic bardziej oryginalnego zaczęłam ciągnąć ten bezsensowny temat.
-Z tego co widzę- przerwał przebiegając wzrokiem po całej mojej osobie od góry do dołu.Przysięgam, że wręcz czułam jego spojrzenie! – To kuszący. – Dokończył chwaląc się swoimi dołeczkami.
-Oh.- Skarciłam sama siebie w myślach. Niby taka wygadana, a teraz zachowuję się jakbym była niedorozwinięta.
Roześmiał się na moją reakcję.
-Sama tu jesteś? – zapytał. Miałam taką ochotę poprosić go żeby to powtórzył…
-Nie. – mruknęłam. Skrzywił się nieco.- Z koleżanką.
Uśmiechnął się ponownie.

-Czyli sama. – Rzucił. Dobra, nudzi mnie ta wymiana zdań. Nagle zauważyłam w tłumie znajomą blondynkę. No w końcu! I chyba to mnie obudziło. Wystarczy tej szopkir
-Wybacz, muszę iść. – powiedziałam szybko i ruszyłam w tłum starając się jak najszybciej dotrzeć do mojej przyjaciółki. Delikatnie mówiąc, był zdezorientowany. Zaraz, co ja zrobiłam? Naprawdę zostawiłam tego nieziemsko przystojnego chłopaka o cudownym głosie na parkiecie? Bez słowa wyjaśnienia? Który sam szeptał mi do ucha, że chce zobaczyć jak się rozbieram?! Naprawdę jestem głupia.
Aaaa rypać to. Jest tu przynajmniej ze stu innych. Może bez loczków, dołeczków, zielonych oczu i takiego głosu no ale…
-Julce! – Rozanielona blondynka objęła mnie w pasie.- Liam jest za-je-bi-sty!
Oh, no tak.
-A tak w ogóle co o nim sądzisz? O Lou? O Maliku? No i Harry`m? Widziałam, ze tam iskrzyło na parkiecie… - Mruknęła znacząco trącając mnie łokciem i poruszając brwiami. Harry`m ? Parkiecie? Iskrzyło? CHWILA!
-Ty go znasz? – zapytałam.
Roześmiała się.

- No tak, Shawty co ty. Liam, Lou, Malik, Geroge, Niall i Harry są kumplami. To przed nimi mamusie nas zawsze przestrzegały. – roześmiała się. No nie. – A właśnie, chodź poznasz George`a. Słodki jest. No i został Niall, ale nie ma go teraz. Zresztą jest zajęty, właśnie, wiesz że chodzi z Lucy Levine? Tą młodszą siostrą Mike`a. Niezła historia nie?– zaśmiała się.
Chwila, nie. Ten brunet był jednym z nich? Był dilerem, mordercą, ćpunem, szantażystą? A ja jarałam się jego głosem?
-Poznałam już George`a. Słuchaj Vic, ja wracam do domu. Padam już. – Powiedziałam szybko. Nie będę się tak bawić.
-Co ty, Julce tak szybko? Zostań, przecież widziałam jak patrzysz na Harry`ego! Może coś z tego…

-Cześć Vic. – Przerwałam jej szybko, musnęłam jej policzek i skierowałam się do wyjścia.
Jestem pojebana. Głos mordercy zapierał mi dech w piersiach. Ja przed nim tańczyłam jak dziwka! Pomyślałam o nim w taki sposób..
Nie. Przecież co to za chłopak. Pewnie jak każdy taki typ. Pieprzy wszystko i wszystkie.
Świeże i zimne powietrze, które uderzyło mnie gdy tylko wyszłam na ulicę otrzeźwiło mój umysł. Czułam alkohol krążący w moich żyłach. Ale zdecydowanie było to miłe uczucie. A rześkie powietrze tylko utwierdziło mnie  w przekonaniu, że to z tym całym Harry`m w klubie to była pomyłka. Na samą myśl o moim zachwycie jego głosem, lokami., oddechem było mi po prostu wstyd. Nie Harry. To typ Levine`a. Bezlitosny. Fakt, on i ci jego kumple wydawali się aż za grzeczni w tym klubie. Ale nie jestem taka głupia i naiwna. Skoro Vicki nie ma nic przeciwko wplątywaniu się w takie chore relacje przynoszące same kłopoty to proszę bardzo, Liam czeka. Ale ja tak nie chcę. Oby tylko szybko o  mnie zapomniał.

*ranek*

Otworzyłam z ociąganiem oczy. Uh, wiedziałam, że ta impreza to nie był dobry pomysł. Nie dość że padam bardziej niż kiedykolwiek to jeszcze ten pieprzony ból głowy. I po co? Żeby poznać tych typów? Żeby zrobić z siebie dziwkę przed jednym z nich? Żeby usłyszeć z jego ust że chce zobaczyć jak się rozbieram?!
Diler chce zobaczyć jak się rozbieram. Ta ironia.
Wstałam z ociąganiem z łóżka. Cholera, moja głowa.
Wzięłam do ręki telefon. Trzy nieodebrane połączenia. Jedno od Vic, jeszcze w nocy. Dwa pozostałe były od mojego szefa. Fuck.
Szybko wybrałam jego numer. Odebrał po kilku sygnałach.
-Halo?
-Dzień dobry Henry. Tu Julie. Wybacz, ze nie odebrałam, telefon mi się rozładował i…- Przerwał moje marne tłumaczenie.
-Spokojnie Julie, nic się nie stało. Chciałem tylko Cię uprzedzić, że dzisiaj poznasz Kevina. Wiesz, teraz to on przejmie kancelarię.
-Ah, w porządku.
-Tylko jest problem. Bo gdy on przejmie kancelarię, prawdopodobnie… Możesz wylecieć.
CO KURWA?
-Co? Ale … Jak to? – Harowałam jak wół i jakiś laluś ma mnie wywalić?!
-No… Podejrzewam, że będzie chciał zaprowadzić kilka zmian w wielu aspektach. W końcu teraz to on będzie szefem. I prawdopodobnie będzie chciał zmienić personel. Wiem Julie, że pracujesz tu już długo. I nie mówię że od razu tak musi się stać, ze stracisz tą posadę. Ale gdyby tak się stało, to ja nie będę mógł nic na to poradzić.
-Rozumiem Henry. Dzięki, że jesteś ze mną szczery. – mruknęłam tylko w odpowiedzi. Miałam ochotę rzucić  telefonem o ścianę.
-Nie ma za co. Trzymaj się Julce. – odpowiedział. Rozłączyłam się.

KURDE.
Pech, pech, pech. Przypuszczam że mam większe doświadczenie od tego lalusia a to on wypierdoli mnie. Shit.
Dzwonek telefonu. Kto znowu? Z ekranu aparatu patrzyła na mnie uśmiechnięta twarz Vic. Odebrałam.
-Tak?
-No cześć Shawty! Skarbie co jest? Czemu tak od razu wyszłaś? Harry był zawiedziony… - Ostatnie zdanie wymówiła TYM wkurwiającym i przedłużającym i INSYNUUJĄCYM tonem.
-To świetnie. – ucięłam.
-Oj czepiasz się kochanie! Przyznaj, jest gorący… No i spodobałaś mu się! Moim zdaniem jesteście dla siebie idealni! Nawet nie wiesz jacy jesteście do siebie podobni z charakteru!
-I nie chcę wiedzieć. Lepiej powiedz gdzie zniknęłaś wczoraj z panem Payne`m? – Usiłowałam zmienić temat. Jeszcze tego typa mi brakowało do szczęścia.
-Oh, Shawty, on jest idealny! Taki…. AH! – Zadziałało. Teraz jej blond główkę zaprzątała tylko osoba Liama.
-Ale się nakręciłaś.
-Żebyś wiedziała! Ale nie zmieniaj tematu. Jak mogłaś olać Styles`a?
No nie.
-Tak, jak on pieprzył połowę lasek w Northland. NORMALNIE. – burknęłam.
-oj kochana, wątpię, żeby on pieprzył NORMALNIE… I podejrzewam że gdybyś wczoraj wyluzowała i została, to  sama byś się o tym przekonała!
AAAHH VIC JAKA TY CZASAMI JESTEŚ WKURWIAJĄCA.
-Vic, skończ. Nie mam zamiaru się o tym przekonywać.
-Ej, no gdzie się podziała ta wyluzowana Julce? Coś mi się wydaje, że za dużo czasu spędzasz w tej kancelarii. Muszę Cię od nowa nauczyć jak się imprezuje, bo ktoś tu się chyba odzwyczaił.
-Vic, luz. Niedługo prawdopodobnie ten cały Kevin mnie wywali. Więc będę miała dużo wolnego czasu. Ale co do Styles`a, mówię nie. I daj spokój.
-Shawty, gadasz jakbyś miała 15 lat. A nawet nie! Przypominam Ci, że seks, choćby z takimi sukinsynami jak np. Styles to jednak seks i jest cholernie przyjemny.
-VIC!- No ona jest niemożliwa. Znając ją to jeszcze idzie sobie środkiem ulicy i jak gdyby nigdy nic gada o seksie z Harry`m Styles`em. BOŻE.
Roześmiała się na moją reakcję.
-Luz, Shawty. Ale serio trzeba Cię trochę uniegrzecznić. Strasznię się sztywna zrobiłaś.
-Uniegrzecznić?- mruknęłam z powątpiewaniem.
-Tak skarbie. Dobra kończę. A czekaj! Właśnie widzę niesamowitą kieckę! Dla Ciebie idealna! Mówię Ci, Styles będzie Cię ruchał wzrokiem jak Cię w tym zobaczy!
-VICKI!
Znowu się roześmiała.
-Mówię poważnie z tą kiecką Shawty. Idealna dla Ciebie. Dobra, lecę, buziaki J!
-Pa.. – mruknęłam. Z kim ja żyję. Ile ludzi mijając ją słyszało to co mówiła?

*oczami Harry`ego*
-Wieczór imprezy-
Stałem tam na środku parkietu jak jakaś ciota. Tak sobie odeszła?
No dobra, mały szok. Jeszcze żadna laska tak sobie mnie nie olała.
Otrząsnąłem się i ruszyłem do baru. Wypiłem kilka shotów. Lepiej.
-Styles! – Lou klepnął mnie w plecy. Spojrzałem na niego. Byli w komplecie. Louis, Zayn, George, Liam i ta Vicki. Przypomniałem sobie o czymś.
-A gdzie ta koleżanka Vicki? – zapytałem. Potrzebuję jakiegoś pocieszenia.
-Już ją poznałeś przecież! Z tego co widziałeś to tańczyłeś z J. – odpowiedziała mi radośnie blondynka. Co?

-Ta laska z którą tańczyłem to ta twoja kumpela? – upewniłem się. Dziewczyna przytaknęła. Zajebiście. Olała mnie ta cała ,,Shawty” jak ją nazywała blondynka. Kurwa.
Ale była zdecydowanie interesująca. No dobra, seksowna. Pociągała mnie na wszystkie możliwe sposoby. Tylko, nie podobał mi się sposób w jaki odeszła.
-Gdzie ona jest?- zapytałem.
-Przed chwilą wyszła. Chciałam żeby została, ale się uparła. – odpowiedziała.
Czyli jej nie ma. Hm, nie zobaczę jej więcej. Szkoda. Albo w sumie, co za różnica. Nie ta to inna.

-następny dzień-
-No i kurwa co ja mam zrobić? – Głos Niall`a roznosił się po domu. Jak zwykle przeżywał Lucy. A raczej faceta który ją dzisiaj podrywał.
On i Lucy byli dla mnie jak rodzina. Ale ta zazdrość Niall`a działała mi już na nerwy. Czasami był nawet zabawny, jak ostatnio w szpitalu, u Shelley`a, jak spotkał tego całego Kevina. Mi też ten facet nie pasował, definitywnie podbijał do Lu. Mnie też wkurwiał. W sumie to śmieszne. Może głupie?
Nie mam teraz żadnej rodziny. Oprócz tej z chłopakami i Lu. Jedynej.
Można powiedzieć że ten związek Niall`a i Lucy był taką… Hm. Ciężko to wyjaśnić. Podstawą? Podstawą, że miłość to coś stałego. Podstawą czegoś stałego, stabilnego, trwającego. W moim życiu taki symbol był bardzo przydatny. Mi się nie śpieszyło do takiej stabilizacji. Niall i Lucy się zaręczyli. Planują powoli ślub. Cieszę się. Ale mi samemu jakoś się nie pali do ołtarza, domu, dzieci i tak dalej. Jestem młody.
Przypomniała mi się rozmowa z Niall`em na ten temat.
*wspomnienie*
-Nie za szybko? – spojrzałem na blondyna.
-Hazz, pogadamy jak poznasz taką dziewczynę, która będzie znaczyła tyle, ile dla mnie Lucy. Wtedy dla Ciebie nic nie będzie za szybko. – odparł tylko.
*koniec wspomnienia*
Wszedłem do pokoju w którym Niall gadał z Louis`em i Liam`em.
-Co tym razem Horan? –rzuciłem.
-Lucy ma się spotkać z Kevinem. – odparł.
-No wiem, gadaliście o tym wczorajoprzed obiadem. – mruknąłem.
-Styles kurwa, do niej nic nie dociera! Ona nie widzi w tym nic złego!

A on tylko czeka! A ja mam związane ręce. Jak coś odpierdolę to znowu się pokłócimy. I kurwa co teraz? – Niall był nieźle wkurzony. Wyszedłem z pokoju. On może ma związane ręce. Ale ja przecież nie. I nie mam zamiaru pozwalać, żeby jakiś debil ich skłócał albo odbijał Lucy. Niedoczekanie.

Szedłem przez miasto myśląc co mogę zrobić. Wszedłem do centrum handlowego. W sumie to na chuj? Chyba tylko po to żeby się przejść.
Nagle do moich uszu doszedł drażniący głośny pełen entuzjazmu, dziewczęcy głos.
-Tak skarbie. Dobra kończę. A czekaj! Właśnie widzę niesamowitą kieckę! Dla Ciebie idealna! Mówię Ci, Styles będzie Cię ruchał wzrokiem jak Cię w tym zobaczy!
____________________________________________________________
Heeej ;3
Jest trzeci xd Styles tak bardzo spławiony XD
Głos Harolda tak bardzo seksi XD
Cóż, nie będę się tutaj bardzo rozpisywać bo i tak zaraz lecę dodawać na Lie To Me więc tam będę pisać, ale czekamy na zwiastuny Sinistera pyśki :D
NO I JAK ZWYKLE DESPERACKO, NA KOLANACH BŁAGAM O KOMENTARZ

SERIO BŁAGAM.
KONTO JULIE NA TT: @Julie_Sinister
CZYLI TERAZ MOŻNA ZAKŁADAĆ TT Harry`emu i Vicky.
Jeśli macie ochotę prowadzić któreś z kont, napiszcie do mnie :)
Harry`ego znacie już nieco z Lie To Me soł :D
Miłego weekendu
Aśś.

SKOMENTUJ, PROSZĘ :c


sobota, 10 maja 2014

2. A little party never killed nobody

-Musisz częściej chodzić ze mną za imprezy kochanie. – Jej głos był o wiele lepiej słyszalny niż mój. Ale po chwili rzeczywiście pomogła mi przedostać się przez ten tłum do baru. Szatyn stojący za barem uśmiechnął się szeroko na nasz widok.
-Wódkę z wódką na rozluźnienie dla tej ślicznotki.- rzuciła do niego wesoło Vic.
Chłopak rozpromienił się na te słowa.

-Zrozumiałem. – odpowiedział nalewając mi do małego kieliszka małego kopa do działania.
 Wypiłam od razu. Oh, lepiej. Skrzywiłam się. Ale o wiele lepiej.
-Jeszcze jednego.- mruknęłam do chłopaka. I on i Vic roześmiali się.
Po chwili przechylałam kolejny kieliszek.
-Josh.- wyciągnął do mnie rękę owy szatyn.
-Julie.- ścisnęłam lekko jego dłoń. Zabawne,  po tej ,,dawce odwagi” zmęczenie ustąpiło od razu i nie musiałam już się tak drzeć żeby ktokolwiek mnie tu usłyszał. Magia?
-Dobra, chodź Shawty, widzę Liama.- Blondynka wpatrzona gdzieś w tłum wbiła paznokcie w moje ramię.
-Ałł, Vic opanuj się! – syknęłam, ale wstałam i szybko się poprawiłam. Napotkałam rozbawiony wzrok Josha.
-Hm?- mruknęłam nie rozumiejąc o co mu chodzi.
-Nic, niepotrzebnie się poprawiasz, jest zajebiście Shawty.- powiedział uśmiechając się cwaniacko.
Jak chciał mnie zdenerwować to mu się udało. Nie lubiłam tej ksywki Vic.
Zostałam brutalnie odciągnięta od baru. Vicky się zawzięła. Czyżby ktoś lubił Bad boy`ów?
-Hej.- Usłyszałam pogodny głos blondynki. Była taka opanowana. Jak nigdy. Ale jej paznokcie wbite w moją skórę świadczyły o tym, że jest odwrotnie.
-To jest Julie, Julce- To jest Liam. – Spojrzałam na osobę chłopaka. Teraz mogłam mu się przyjrzeć. Hm, w sumie to tak sobie go wyobrażałam. Czarny charakterek. Tatuaże, mięśnie, um… Przystojny… Przystojny?
-Miło mi. – Jego głęboki ale łagodny głos wyrwał mnie z rozmyślań o jego osobie. Uśmiechał się do mnie. Cóż, z bliska taki mało… Straszny? Brutalny?
Odwzajemniłam od razu uśmiech.
-Mi też. – odpowiedziałam.
-A kogo tu mamy?- Usłyszałam nad uchem czyjś donośny wesoły głos. Podobny ton do Vic.
Spojrzałam w kierunku głosu. Wysoki, umięśniony szatyn o zaraźliwym uśmiechu.
-Jestem Louis, miło mi Shawty. – powiedział całując moją dłoń. Zaraz, Shawty?
-Um, jestem Julie.- mruknęłam. Roześmiał się.
-Znam już trochę Vic i słyszałem o tej ksywce. Podoba mi się.
-Uhum. – mruknęłam szukając wzrokiem owej blondynki. Swoją drogą ten Louis bardziej mi pasował do Vicky. Byli aż zbyt podobni.
-Vicki chyba już gdzieś zniknęła z Payne`m, więc kochana, jesteś skazana na moje towarzystwo. – objął mnie ramieniem. Um?
-Chodź, poznasz Zayn`a. – pociągnął lekko w stronę któregoś z kątów lokalu. Halo? Znamy się od kilku minut a ty mnie ciągniesz w kąt?
-O, jest.- rzucił uśmiechnięty patrząc gdzieś nad moją głową. Ujrzałam umięśnionego, zabójczo przystojnego mulata. Jeju, czy wszyscy Ci ,,źli” muszą być aż tak pociągający? Przecież to powinno być karalne.
-Hej, Zayn Malik.- powiedział uśmiechając się przelotnie. Głęboki głos. Bez trudu w tym hałasie słyszalny.
-Julie.- odparłam.
-To co, pijemy? – zaśmiał się Louis.
-Oj tak. – powiedziałam od razu. Spojrzeli na mnie rozbawieni.
Powiedziałam to?
-Proszę, jaka niegrzeczna. – zaśmiał się mulat.
No cóż, niecodziennie mam okazję poznać takich nadętych i niebezpiecznych typów jak wy. Emocje, te sprawy.
Nie skomentowałam tego tylko ruszyłam w kierunku baru nie czekając na nich.
Nie dane było mi tak dotrzeć w spokoju.
-Czekaj Julce, idę z Tobą. – Louis pojawił się u mojego boku.
-Okej.- wzruszyłam ramionami.
-Tak w ogóle to jeszcze nie poznałaś wszystkich. Jeszcze Niall, Harry i George. –rRzucił.
Ostatnie czego chciałam to zapoznać się bliżej z większą ilością osób z półświatka zdecydowanie innego niż ten w którym żyłam ja.
Imprezy, robienie rzeczy których później się żałuje… Ok. Byłam w tym dobra, zdecydowanie. Mój charakter dodatkowo pakował mnie w kłopoty. Ale  imprezowanie i zapoznawanie się z typami pokroju Levine`a mnie nie kręciło. Wręcz przeciwnie.
-Mhm. – mruknęłam tylko w odpowiedzi.
-Niall`a nie ma, a Harry i Shelley powinni gdzieś tu się kręcić. – ciągnął dalej. JEZU CO MNIE TO OBCHODZI? Nie no, jest miły, ok. To aż dziwne, takie typy, a mili i przyjaźni. Ale podziękuję za dalsze znajomości.
-TOMLINSON!- Usłyszałam za plecami chłopaka czyjś głos. Spojrzałam nad jego ramieniem. Wysoki i niezwykle przystojny chłopak podszedł do nas. Miał czarujący uśmiech, który nie znikał z jego ust. Uhhh..
-O, to jest właśnie George.- zaśmiał się Louis. Co? – A to jest Julie, znajoma Vicki.
To zajebiście. Ten przystojniak już stracił w moich oczach.
-Hej, jestem George.- uśmiechał się do mnie szeroko. To jest chore. Groźni, a teraz tacy weseli, mili? Bez żadnych rozlewów krwi, bijatyk, chamskich odzywek..?
-Julie.- odpowiedziałam. GDZIE TEN BAR? Potrzebuję kilku shotów. Oj tak. I gdzie do cholery jest Vic?
A chuj z tym. Z nimi wszystkimi. Tymi… gangsterami? Chyba w wersji soft.
 Oddaliłam się od nich próbując wmieszać się w tłum, który sam poniósł mnie w inną część lokalu. Basy muzyki nadal wybijały wewnątrz mnie swój rytm. Tym razem wczułam się w nie. Zaczęłam się kołysać w rytm. Jak dawno nie byłam na imprezie. Hm, od czasu gdy zaczęłam praktyki. Kijowa sprawa.
Czułam na sobie pijane spojrzenia, co chwilę czułam też jakieś spocone, niosące woń alkoholu ciało ocierające się o moje. Ugh.
Ale nie obchodziło mnie to teraz. Już zapomniałam jak dobrze można się bawić w  takim miejscu jak to. Rzuciłam okiem na ludzi wokół mnie. Hahah miejsca inne, ale ludzie tacy sami wszędzie. Pijani, naćpani, wyluzowani, napaleni, rozbawieni. Wypatrzyłam kilku fajnych facetów. Jeden wysoki, ciemny blondyn też na mnie patrzył. Uśmiechnęłam się do niego zagryzając wargę. Rozpromienił się na mój sygnał. Co ja robię?
Przecież to nic złego. Ale zaraz wyobrazi sobie niewiadomo co. A nie chcę psuć sobie miłej opinii na jego temat. Ale przecież też chyba po to rzuca się w wir imprezowania?
Resztki rozsądku toczyły walkę z moim charakterkiem i chęcią zabawy.
Potrzebuję alkoholu.
Nagle aż przystanęłam. Mój taniec oglądała też jeszcze jedna osoba. Wysoki brunet z burzą loków kilka metrów ode mnie. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Tylko patrzył, a raczej skanował mnie wzrokiem. W półmroku ciężko było mi ocenić jego wygląd. Ale te loki… hm słodkie. Ale nie podobał mi się ten sposób, w jaki na mnie patrzył.  Dobra, muszę się napić. To niesamowite jak świadomość jego wzroku na mojej osobie na mnie działała. Na miękkich nogach podeszłam do baru w mało zgrabny sposób usiadłam. Josh powitał mnie uśmiechem.
-Jak się bawisz Shawty? – zapytał z szerokim uśmiechem na ustach.
-To samo co wcześniej, dwa razy.- powiedziałam tylko. Roześmiał się, ale podał mi zaraz zamówienie. Szybko przechyliłam kieliszek czując jak
ostra ciecz rozlewa się po moim ciele.
Rozluźniłam się. Zabawne, kiedyś miałam mocniejszą głowę.  Już miałam wstawać gdy dwa miejsca dalej ode mnie zajęła postać owego chłopaka z lokami. Gdy tylko zauważyłam tą czuprynę aż przeszły mnie ciarki. Odważyłam się na niego spojrzeć. Gdy tylko napotkałam jego zielone tęczówki od razu odwróciłam głowę.
-Jeszcze jeden.- Zdołałam mruknąć do Josha. Ten tylko podał mi zamówienie z uśmiechem.
-Ty jemu też się podobasz. – wyszeptał podając mi kieliszek. Co?
-No co masz taką minę? Styles też Cię obczaja. – zaśmiał się. Styles?
Szybko opróżniłam kieliszek. Teraz byłam gotowa ponownie na niego spojrzeć.
 Gdy odwróciłam głowę znowu napotkałam jego wzrok. Czy on gapił się na mnie cały czas?
Uśmiechnął się widząc moje ,,zdenerwowanie”. Właściwie to uczucie zaczęło ustępować. Alkohol działa cuda.  Oblizał prowokacyjnie wargi. Poczułam nagły przypływ odwagi. Tak? Okej.
Wstałam i pewnym krokiem ruszyłam na parkiet. Leciało ,,Strip” Chrisa Browna. Hahah ta ironia.
Upewniając się że jestem w zasięgu wzroku bruneta zaczęłam się poruszać w rytm piosenki. Kołysałam biodrami co chwila na niego zerkając. Nie spuszczał ze mnie wzroku. Wodziłam dłońmi po swoim ciele. Niby przypadkowo, ale jednak.
Zaczął się uśmiechać. Zadziałało.  W końcu gdy oprócz gapienia się i uśmieszku nie robił nic, znudziło mi się. Co mnie on obchodzi. Co mnie on i te jego loki. Co mnie on i te jego cudowne tęczówki, które… Stop. Wystarczy. Nie obchodzi mnie to.

Wmieszałam się bardziej w tłum kontynuując taniec. O tak.
Powoli kołysałam biodrami w rytm muzyki. Znowu się wczuwałam. Przestałam poprawiać sukienkę, było mi już obojętne ile odsłania.
Nagle poczułam duże, ciepłe dłonie na moich  biodrach i oddech na mojej szyi.

-Girl I just wanna see you strip
Girl I just wanna see you strip
Girl, take it down with`it
God damn you sexy
God damn you sexy
God damn you sexy
Girl I just wanna see you strip! -Usłyszałam zachrypnięty głos przy moim uchu.
________________________________________________________________________

HEEEJ :*
Jestem w końcu z nowymi rozdziałami, pyśki :3
Harry się pojawił XD
TAK, ZNOWU BŁAGAM NA KOLANACH O KOMENTARZ, NAPRAWDĘ BŁAGAM 
Dobra, uciekam dodawać na ,,Lie to me" :D
Dajcie znać co sądzice, przypominam o TT BOHATERÓW, CZEKAM NA CHĘTNYCH <3

*piosenka Chrisa Brown`a ,,Strip"

Aśś.


poniedziałek, 5 maja 2014

1. Do you know me?

* *
You were perfect
I was unpredictable
It was more than worth it
But not too sensible
Young and foolish
Seemed to be the way
I was stupid
To think that I could stay
To think that I could stay

Goodbye my friend, Hello Heartache
It`s not the end, It`s not the same
Wish it didn`t have at be this way
But you will always mean the world to me, love
Goodbye my friend, Hello Heartache
* * *



*oczami Julie*
-Julie, proszęproszęproszęproszęproszę, prooooooooooszę !- Przewróciłam oczami. Jęki Vicki działały mi na nerwy.
-Vic, mówiłam Ci, nie ma takiej opcji. Po całym tygodniu w kancelarii padam z nóg!  - powiedziałam chyba po raz setny w ciągu ostatniej godziny to samo.
-Błagam! Jestem zdesperowana! Liam na pewno tam będzie! – Boże, jaka ona uparta.

-No to się cieszę, po co Ci w takim razie ja? – mruknęłam niezadowolona.
-Będę miała pretekst żeby z nim pogadać! Poznam Cię z nim.
Oh, o niczym innym nie marzę, naprawdę.
-Vicki przecież możesz do niego zagadać normalnie. – westchnęłam. W głowie tej blondynki od tygodnia nie było nic innego niż tylko owy Liam. Gadała o nim cały czas jak nakręcona. Słyszałam coś o nim. Właściwie to o nim i jego kolegach. Cóż, Northland to nie jest aż tak duże miasto. Martwiłam się o Vic. Przez tego kolesia mogła się wpakować w niemałe kłopoty.
-Julie, błagam Cię! Sama w życiu do niego nie podejdę! On jest taki… Męski? Niesamowity? Onieśmielający? Jezu Julie! Gadałam z nim dwa razy i za każdym mało nie zemdlałam z wrażenia! Proszę! Jeden wieczór. Sama cały czas siedzisz w tej nudnej kancelarii i nic.Zero rozrywki.
-To moja praca… - zdołałam wtrącić.
-Ale twoje życie to nie tylko praca! Obiecuję, jeden wieczór i masz mnie z głowy! Ale muszę z nim pogadać. Jest nieziemski! Te oczy, mięśnie…
-DOBRA JUŻ DOBRA !- przerwałam od razu nie chcąc wysłuchiwać kolejnej litanii na temat tego całego Liam`a.
-Kocham Cię Julce !!! – Pisk Vic zmusił mnie do odsunięcia słuchawki telefonu od ucha.
-Tylko uważaj na siebie, wiesz co mówią o nim i jego kumplach.- ostrzegłam ją.
-Luzik kocie, to nie Levine. – roześmiała się.
-Nawet tak nie mów. – Aż przeszły mnie ciarki. Od śmierci Mike`a Levine wszystko się zmieniło. Właściwie to wręcz się z tego cieszyłam.  Zawsze jego osoba przyprawiała mnie o ciarki. Największy zbir w Northland. Jego kumple. Wzdrygnęłam się.
Na żywo widziałam go kilka razy w życiu. I żałowałam. Owszem, był przystojny, wręcz pociągający…. Ale nie. To był morderca. Diler. Jeśli nie gorzej. Jego spojrzenie było zawsze takie samo. Obojętne. Zimne. Straszne. Ale nie zatrzymywało się na nikim na dłużej. Nieuchwytne.
Kiedyś widziałam tą jego młodszą siostrę.  To spojrzenie było zdecydowanie rodzinne. Była taka sama.

-Dobra Julie, to do jutra, szykuj się. – Z dalszych rozmyślań wyrwał mnie wesoły głos Vicki.
-No, pa.- mruknęłam tylko i rozłączyłam się. To nie był dobry pomysł. Ten chłopak mógł jej narobić problemów. A ja jej w tym pomagam.
Padłam na łóżko. Całe dnie pracowałam w kancelarii. Niby praktyki na początku, a szybko większość obowiązków spadła na mnie. Jakiś nowy szef świeżo po studiach miał niedługo przyjechać do Northland i przejąć kancelarię. Może wtedy zakres mojej pracy się zmieni? Jutro kolejny pracowity dzień. Mało tego, wieczorem ta cała impreza i spotkanie z tym Liam`em.
Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.

*ranek*
Obudził mnie znajomy dźwięk budzika. Przysięgam, że kiedyś wywalę go przez okno. Z ociąganiem wstałam z łóżka i powędrowałam do łazienki. Hmm jak ty dziś koszmarnie wyglądasz Julce. Wręcz powabnie. Skrzywiłam się na swój widok w lustrze.
Kawa postawi mnie na nogi. O tak, tylko kofeina może mnie uratować.
Pół godziny później wchodziłam już do kancelarii. Tak się cieszyłam, że dostałam tu praktyki. A teraz wręcz pracuję tu jak wół. Błagam niech ten nowy mi pomoże.

 Usiadłam sobie na swoim stałym miejscu i przygotowałam wszystkie papiery jakie muszę dzisiaj ogarnąć. Pokaźna kupka.
Po wszystkim będę padnięta. A dzisiaj czeka mnie jeszcze impreza-wieczorek zapoznawczy z podejrzanym typem. Zajebioza.

*kilka godzin później*
Mówiłam, że będę padnięta? Cóż, myliłam się.
JA LEDWO CO WIDZĘ NA OCZY.
O Boże.
Trzasnęłam drzwiami od mojego mieszkania. Od razu podeszłam do lustra.
Wyglądałam jak mops. I mam iść na imprezę? Bomba.
Chociaż… Jakieś dwie tony tapety i w półmroku klubu będę wyglądać w miarę znośnie. A zresztą, ¾ męskiej populacji tamtego miejsca będzie gapiło się na inne części mojego ciała niż twarz. Um, no tak, żeby tak było to muszę założyć coś… stosownego. Czytaj: dziwkarskiego. Ah, KRÓTKIEGO, tak lepiej.
No cóż.
Podeszłam do szafy. Um, mam coś takiego?
Lubiłam imprezy, zdecydowanie byłam typem imprezowiczki. Ale odkąd zaczęłam pracować w kancelarii, uległo to zmianie. Głównie ze względu na to, że gdybym chciała jeszcze balować, musiałabym w ogóle nie spać. Cóż, ciuchów godnych imprezy raczej zostało mi mało, a zastąpiły to nieco bardziej eleganckie ubrania. Boże, w co ja się zamieniam?
O ironio, nie pasowałam do pracy w takim miejscu jak kancelaria. Mój charakter zupełnie nie pasował do grzecznej pani adwokat. Byłam szczera i bezpośrednia, nie bawiłam się z nikim w stwarzanie pozorów. Ale lubiłam to co robię. Cóż, jestem dziwna.
Kurde.
Zaraz, jest coś krótkiego. Wyciągnęłam znalezisko. Biała sukienka z ramiączkami,  długość zakrywająca w miarę tyłek, po bokach mająca  wstawki z czarnej koronki wzdłuż  całej talii. Um… No dobra. Szpilki. Czarne, wysokie. Pewnie po jakiejś godzinie od przyjścia nie będę w stanie w nich ustać od alkoholu i bólu nóg. Ale procenty to było to, na co czekałam tego wieczora. Zdecydowanie jest mi to potrzebne. Dobra, teraz makijaż. Namęczyłam się trochę żeby wyglądać jak człowiek no ale…
                                                                                                  
  Vic była taka inna niż ja. No, właściwie po kilku shotach w moim wykonaniu byłyśmy już całkiem podobne. Byłam Vic 2. Wyluzowana, roześmiana, bezpośrednia i chętna do flirtu… Ale na co dzień starałam się zachowywać tak jak na pracownicę kancelarii prawniczej przystało. Poza charakterem, którego raczej nie ograniczałam. W tej przyjaźni to ja byłam głosem rozsądku. Hm, jedynym.

W biegu dokończyłam się przygotowywać. Usłyszałam trzask drzwi wejściowych. Oh, no tak, Vicki u mnie czuje się jak u siebie.
 -HAAALOO GDZIE JEST MOJA JULCE?! – Boże, jakim cudem my się przyjaźnimy?
-Idę, idę. – Wyszłam do salonu zakładając jednocześnie szpilki.
-Cześć Vicki. – mruknęłam tylko.
-Gotowa na poznanie Liama-BogaSeksu-Payne`a? – Zdecydowanie była podekscytowana.
-Oczywiście.- rzuciłam z sarkazmem. Usłyszałam jej śmiech.
Podeszła do mnie prostując mnie i lustrując wzrokiem. Jej wzrok ,,subtelnie” zatrzymywał się na dłużej na moim dekolcie, nogach i tyłku. SERIO?
-No nieźle, nieźle. – mruknęła zadowolona. Teraz to ja spojrzałam  na nią.
Łoł, chyba naprawdę zależało jej na uwadze tego Liam`a. AŻ ZA BARDZO.
Szpilki, mocny makijaż i czerwona sukienka. Cóż. Najwyraźniej to prawda, że jak Bad boy, to tylko o jedno mu chodzi. Smutne.
-Chodź, lecimy w melanż Shawty. – zachichotała ciągnąc mnie za rękę.
Przewróciłam oczami.
Po kilkunastu minutach wchodziłyśmy już do zadymionego klubu. Uderzył mnie zaduch mieszanki alkoholu, dymu papierosowego i szum muzyki. Basy wręcz wybijały rytm wewnątrz mojego ciała. Lubiłam to uczucie. Oj, chyba tak bez żadnych procentów nie wytrzymam tu długo.
-Vic? Najpierw bar. – wykrzyczałam blondynce do ucha. Roześmiała się.  
____________________________________________________

HEJ SKARBECZKI <3
Zaczynamy Sinistera *.* 
Tak, nie umiem pisać interesujących początków, wybaczcie :c
Ale mam gigantyczną nadzieję, że będę miała chociaż grupkę czytelników, którzy polubią Sinistera :3
Za jakiś czas zorientujecie się, w których momentach Sinister i Lie To Me się zgrywają.
Spotkamy się tutaj z Lucy i Niall`em :3
Błagam o komentarze (jeszcze nie byłam tak zdesperowana) ale z tym początkiem błagam desperacko o opinie , BŁAGAM.

Tekst na wstępie pochodzi z piosenki Avril Lavigne ,,Hello Heartache", tekst łączy się z opowiadaniem :)
PRZYPOMINAM: Jeśli ktoś jest chętny do prowadzenia tt któregoś bohatera (sprawdźcie zakładkę bohaterowie) to czekam na CIEBIE :* 
Mamy już Dylana z Sinistera ;3


KOCHAM, DZIĘKUJĘ, POZDRAWIAM