*oczami Julie*
Obudziłam się prawie nie czując nóg. Jezus Maria, co się dzieje?
Przetarłam oczy i powoli dźwignęłam się do siadu. Ah tak.
Na moich nogach spał Tom.
Wczoraj gdy wrócił z piwem gadaliśmy praktycznie do rana. Głównie o tym co działo się u niego, no bo…
Cóż, mój brat i ojciec są przekonani, że jestem z Harry`m. Chociaż teoretycznie dawałam sygnały, że prawdopodobnie nasze rozstanie niedługo nastąpi.
Tak bardzo chciałam się poradzić Toma w sprawie Dylana.
Ale nie mogłam. Powiem mu wszystko a on co?
,,Ale jak to, jaki Dylan, przecież ty jestes z Harry`m, to czemu się całowałaś z Dylanem”
UH.
Byłoby o wiele łatwiej gdyby Harry nie zaczynał tej głupiej gry. Albo gdybym o wiele wcześniej to przerwała.
Spojrzałam z czułością na Toma. Biedactwo. Wczoraj dowiedziałam się konkretnie o co chodziło z tą Agnes.
Mój biedny zakochany brat.
*wspomnienie, poprzedni wieczór*
-Tata dał Ci piwo? – zaśmiałam się widząc Toma rozwalającego się na moim łóżku z kilkoma piwami w dłoniach.
-Z relacjami brata z siostrą nie pogadasz. – parsknął otwierając dwie butelki i podał mi jedną.
-No dobra, to mów, co się stało z Agnes. –usiadłam wygodniej i wzięłam łyk.
Tom westchnął pociągnął dużego łyka z butelki i dopiero zaczął mówić.
-Byliśmy razem od 7 miesięcy. Właściwie rzecz biorąc pomijając okresy gdy byliśmy na siebie śmiertelnie obrażeni i nie odzywaliśmy się do siebie, to pewnie wyszłoby jakieś 5 miesięcy. Cóż, sama wiesz jaki mam charakter. Zresztą to rodzinne, ty też taka jesteś. A Agnes jest z kolei zawsze spokojna, wrażliwa, delikatna. I wszystko bierze do siebie. Do momentu aż wybuchnie i wtedy wścieka się, krzyczy, przeklina… No a biorąc pod uwagę mój charakter, nie trudno się domyślić, że bardzo często doprowadzałem do sytuacji, kiedy wybuchała. Nawet nie wiedziałem, że jakaś głupota może ją dotknąć. Nie panowałem nad tym. A kiedy już straciła cierpliwość i się kłóciliśmy, to też się nie hamowałem, znasz mnie. Jedyne co mogłem zrobić to błagać ją o wybaczenie jak już emocje opadły. Przez dłuższy czas, jeszcze jak dzwoniłaś, wszystko się układało. Naprawdę byliśmy szczęśliwi. Chciałem ją zabrać tutaj, do domu, żebyście ją poznali. Traktowałem to poważnie. – głos mu nieco zadrżał.- Byliśmy na imprezie. Nasze grono znajomych, zwykłe spotkanie.
Poszedłem po piwo i jak wróciłem, usłyszałem jak gada z Quinnem, Paige i Noelem. Quinn wyskoczył z jakimś żartem, że tak długo się nie kłócimy, że to jakiś cud i znak, że czas na ślub. Śmiała się. Ja też od razu się uśmiechnąłem, bo sam często o tym myślałem. Nie raz oglądałem pierścionki… - w tym momencie aż pisnęłam z zachwytu, ale szybko się opanowałam widząc jego smutny uśmiech. – w końcu niedługo 30 urodziny. Myślę o rodzinie. Pragnę tego. I wtedy ona powiedziała coś w stylu, że co on w ogóle gada, jaki ślub, niech tak nawet nie żartuje, że w naszym przypadku ślub to najgorszy pomysł z możliwych. Poczułem się wtedy jakby ktoś mi przypierdolił. Kurwa, to najgorsze uczucie w życiu, Julie, serio. – pokręcił głową i urwał.
Przysunęłam się do niego i wzięłam go za rękę.
-Co wtedy zrobiłes? –zapytałam łagodnie, powoli głaszcząc jego knykcie, chcąc dac mu wsparcie.
-Poczekałem do końca imprezy. Udawałem że nic nie słyszałem. Jak wszyscy się rozeszli i zostaliśmy sami, miałem nadzieję, że jest pijana i po prostu powiedziała to pod wpływem nie wiem, emocji? Ale była trzeźwa. Wtedy spytała mnie chyba czy nie pojechałbym z nią do jej siostry, na chrzciny jej dziecka. Ja wypaliłem, że po co. Wściekła się, miała pretensje, że nie traktuję jej poważnie, że czym my w ogóle jesteśmy. Zadałem te same pytania i dodałem, że słyszałem co powiedziała o małżeństwie. Zatkało ją. Przestała krzyczeć. Zaczęła mówić coś, że po prostu kłócimy się co chwila i że małżeństwo nie ma sensu dopóki się nie dotrzemy, nie poznamy na tyle, żeby żyć razem bez kłótni co chwilę. Ale wtedy to ja krzyczałem. Byłem wściekły, byłem… zraniony… - po raz kolejny głos mu zadrżał.
Westchnął głęboko.
-W każdym razie, w końcu powiedziałem, ze skoro małżeństwo nie ma sensu, to jaki sens ma nasz związek. Powiedziała, że… Że może nie ma. I to mi wystarczyło, żeby stamtąd wyjść. Nie dzwoniłem, nie przepraszałem, jak zawsze. Ona też nie. I do tej pory nie miałem z nią żadnego kontaktu. – skończył z wyraźną ulgą.
-Jejku Tom. – jęknęłam i przytuliłam go mocno. Wtulił się we mnie z całej siły. Mój biedny braciszek. Tak bardzo było mi go szkoda. Nadal mu na niej zależy, to pewne. Ale …
-Nie ma szans, żebyście się spotkali, pogadali na spokojnie?- zapytałam ostrożnie.
-Nie wiem, Julce. Nie wiem. – mruknął.
-Kochasz ją. – bardziej stwierdziłam, niż zapytałam. Odpowiedziała mi wymowna cisza.
-Jeszcze się ułoży Tommy. – mówiłam cicho głaszcząc go po plecach.
-Błagam Julce, tylko nie Tommy. – jęknął, ale zaśmiał się lekko więc chyba udało mi się trochę go odciążyć.
-Okej, wybacz.- zachichotałam.
-A ty i ten Harry? – zapytał odsuwając się trochę.
-Co? – zapytałam nie wiedząc o co chodzi.
-No o co poszło konkretnie?
O cholera. Zupełnie zapomniałam.
-Nie bardzo mam ochotę o tym gadać. – wycedziłam, nie wiedząc co wymyślić.
-No dalej Julce,mów co się dzieje.- trącił mnie łokciem.
-Po prostu… To bardzo podobnie jak z Tobą i Agnes. Nasze charaktery… Wszystko… Po prostu… Tak myślę, ze… Um, że to.. koniec. – wydusiłam z siebie.
-Ale jak to? – drążył, najwyraźniej zaskoczony tym co powiedziałam.
-Ja… My po prostu do siebie nie pasujemy. Nie sądzę, żebyśmy mogli być razem. – powiedziałam w końcu coś konkretnego.
-Nie zależy Ci na nim?
-Zależy! – zaprotestowałam od razu. Zaraz, co?
-To czemu nie dasz wam szansy?
-Czemu ty nie dasz szansy sobie i Agnes? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Nie powiedziałem, ze nie dałbym nam szansy.
Kurwa, ja też nie.
-A ja tak. – powiedziałam. – Nie gadajmy o tym, okej? Niektóre rzeczy muszą się skończyć i umrzeć śmiercią naturalną. Jestem z tym pogodzona. – ucięłam ku jego zaskoczeniu.
-Hm, okej. To twoje życie.
Skinęłam głową. Jezus Maria, jakim cudem to zaszło tak daleko…
-Opowiadaj lepiej jak z pracą, w ogóle, jak u Ciebie poza ta sprawą z Agnes. – zmieniłam od razu temat.
Udało się. Do rana gadaliśmy o tym jak nam się układa, co u naszych wspólnych znajomych i innych pierdołach.
Co chwilę wybuchaliśmy śmiechem albo się przepychaliśmy.
Jakby czas wcale nie mijał. Jakbyśmy nie byli dorosłymi ludźmi.
*koniec wspomnienia*
Niesamowicie gryzło mnie sumienie. Naprawdę.
Tom tak bardzo przeżywał rozstanie z Agnes, a ja wciskam mu taki kit i udaję zranioną, a potem niezależną, gotową ruszyć dalej bez chłopaka. JEZU.
- Julie, zaniesiesz sztućce? Ja przypilnuję sosu. – zawołał tata wchodząc do kuchni.
-Pewnie. –uśmiechnęłam się i oddałam mu łyżkę, a sama wzięłam sztućce i zaczęłam rozkładać w jadalni.
Dzwonek do drzwi. Kogo tam niesie w takim momencie?
-Otworzysz Julcy? – zawołał tato.
-Okej! –odkrzyknęłam i ruszyłam do drzwi. Myślałam, ze ten obiad ma być w naszym rodzinnym gronie. Może zaprosił ciocię Lydię? Albo… może tata ma kobietę?
Zaintrygowana przejrzałam się tylko w lustrze i otworzyłam pośpiesznie drzwi.
Zatkało mnie.
-Witaj, Julie. – przede mną stał Harry.
Harry Styles w swojej własnej pieprzonej, kurwa, osobie.
Otworzyłam usta ze zdziwienia.
Zamrugałam dla pewności. Harry. Zamknęłam oczy. Otworzyłam. Harry.
TO JEST HARRY W ELEGANCKIEJ KOSZULI, MARYNARCE, SPODNIACH I KWIATAMI I WINEM W DŁONI.
-Co ty tu do cholery robisz? – mój głos mnie zawiódł i wyszło na to, że wypiszczałam to co miałam zamiar powiedzieć ze złością.
-Rodzinny obiad, kochanie. Twój tata mnie zaprosił, a ja się zgodziłem. Swoją drogą, nieładnie tak za moimi plecami odrzucać w moim imieniu zaproszenie. – mrugnął do mnie i wszedł bezceremonialnie do środka.
-Nie, nie, nie, NIE. Musisz stąd wyjść. TERAZ, Harry, ja nie żartuję. – powiedziałam tym razem normalnie. Przecież to niemożliwe. O mój Boze, przecież my mieliśmy zerwać!
To znaczy… My w ogóle nie..
-HARRY! – syknęłam zatrzymując go siłą w pół kroku. – Nie rozumiesz? Nie możesz tu być, MUSISZ wyjść, błagam Harry, naprawdę, chociaż raz mnie posłuchaj, PROSZĘ. – panikowałam coraz bardziej.
-Skarbie, spokojnie. – zachichotał i wręczył mi bukiet pięknych róż. Przy okazji objął mnie luźno i pocałował w policzek. – Mnie tez jest miło Cię widzieć, kochanie. – szepnął mi do ucha, niby przypadkiem muskając jego płatek. JAKIE TO TYPOWE.
-Ty nic nie rozumiesz Harry, nie możesz zostać, powiedziałam im, że się pokłóciliśmy, zerwiemy, rozumiesz Harry?! - mój głos stał się przeraźliwie cienki.
-Czyli jednak się w to bawisz. – stwierdził z zadowoleniem.
-Kurwa, Harry! – syknęłam jak najciszej umiałam. – Nie dociera?! MY ZRYWAMY, rozstajemy się, break kurwa up, koniec, kumasz? A przynajmniej dla mojej rodziny, której wmówiłeś, że jesteśmy razem!
-Nie protestowałaś, skarbie.
-HARRY. –jęknęłam z bezradności.
-Tak kochanie, idealnie. Tylko poczekaj z tymi jękami do wieczora, jak zabiorę Cię do domu. Wtedy będziesz mogła jęczeć moje imię ile tylko będziesz chciała. – szepnął uśmiechając się jak idiota.
NO NIE WIERZĘ.
-I przy okazji, nie poinformowałaś mnie, ze masz zamiar ze mną zerwać. Ale jakbyś nie zauważyła też mam coś w tej sprawie do powiedzenia, cóż, będę walczył, kochanie. – mrugnął, wziął mnie za rękę i pociągnął w głąb domu. Wyrwałam się od razu.
-Przestań, to nie jest śmieszne! To się musi skończyć, wyjdź, błagam Cię Harry, teraz!
-Harry! – usłyszałam nagle głos mojego taty wchodzącego do pokoju. Cholera jasna, no!
-Panie Blackburn. – Harry z uśmiechem uścisnął dłoń mojego ojca.
Tom patrzył na mnie i uśmiechał się porozumiewawczo. JAKIM CUDEM, PRZEPRASZAM BARDZO, NIE DZIWI ICH, ZE HARRY TU JEST?
-Jestem Tom. – wyciągnął dłoń w kierunku Harry`ego, którą ten uścisnął.
-Harry. – odpowiedział i objął mnie w pasie. ZABIERZ TE ŁAPY STYLES, BO CI JE POURYWAM.
Ostentacyjnie się odsunęłam i bez słowa ruszyłam po wazon, wychodząc z pokoju. Nie obchodziło mnie, jak bardzo niezręczną sytuację stworzyłam zostawiając ich tam po moim wymownym geście.
Co ja mam teraz robić, Boże.
Usiadłam na krześle, na którym zaczęłam się monotonnie obracać wznosząc oczy w górę. Błagam, niech ktoś mnie zabije.
Próbowałam skupić jakoś myśli, cokolwiek.
Ale kręcenie się w kółko nie pomagało. A czas mijał.
*oczami Toma*
Dzwonek do drzwi. Oho. Romeo naszej Julie w czarnym BMW przybył.
Zszedłem pośpiesznie na dół do kuchni posyłając w stronę taty porozumiewawcze spojrzenie.
-Dajmy im może chwilę na rozmowę. – szepnął tata. Kiwnąłem tylko głową i staliśmy jak idioci w kuchni czekając na ewentualne krzyki, trzaski, brzęk tłuczonego szkła, albo coś w stylu:
-Oh, Julie, kocham Cię!
-Oh, Harry, ja Ciebie też !
I mlaskanie oznaczające wymienianie śliny. Ale nic nie nastąpiło. Tylko niewyraźne głosy rozmowy. Miałem szczerą nadzieję, że się pogodzą. Jeśli Julie czuła się tak jak ja po kłótniach z Agnes, to trzeba wykorzystać każdą, nawet najmniejszą szansę na ich pogodzenie.
Zbliżyłem się po cichu do korytarza, ciągnąc za sobą ojca.
-…cóż, będę walczył, kochanie. – usłyszałem głęboki głos.
-Przestań, to nie jest śmieszne! To się musi skończyć, wyjdź, błagam Cię Harry, teraz! – rozhisteryzowany ton Julce zaważył.
-Wchodzimy, tato. – rzuciłem tylko i wparowaliśmy do pokoju.
Julie najwyraźniej była przerażona. Pewnie po naszej rozmowie, fakt, że ten cały Harry tu jest narobił jej bałaganu w głowie.
Chłopak witał się z moim ojcem. Ja posłałem tylko Julie uspokajające spojrzenie i za chwilę sam witałem się z gościem.
Spojrzałem na niego wymownie. Wymownie, czytaj: jestem starszym bratem twojej kobiety, skrzywdź ją, a urwę Ci jaja.
Zrozumiał moje intencje bo tylko skinął mi porozumiewawczo. No i bardzo dobrze, że się rozumiemy.
Brunet od razu objął Julie w pasie. Po jej minie widać było, że jest wściekła. Stanowczo się odsunęła i wyszła bez słowa z kwiatami w ręku. Cóż, zrobiło się niezręcznie. Ten Harry też chyba był zbity z tropu.
-Cóż, chodźmy może do jadalni. – tata uratował sytuację. Harry uśmiechnął się z wdzięcznością i podążył za nami. W końcu dołączyła do nas Julie z grymasem niezadowolenia na twarzy.
Bez słowa usiadła na swoim miejscu obok Harry`ego.
Zaczęliśmy jeść.
-Więc, czym się zajmujesz Harry? – zapytałem nie chcąc niezręcznej ciszy.
-Zajmuję się współpracą w firmie. Mam na myśli dbanie o umowy, przetargi, negocjacje, wszelkiego rodzaju interakcje między korporacjami.
-Fajna sprawa. – stwierdziłem.
-Nie narzekam. – uśmiechnął się.
-Hm, a… jak się poznaliście? – pytałem dalej, mając nadzieję na wciągnięcie Julie do rozmowy.
Ta jednak tylko spiorunowała mnie wzrokiem i dalej milczała.
Ale Harry nie miał nic przeciwko mówieniu, był spokojny i opanowany.
- W kancelarii, gdzie pracowała Julce. Miałem sprawę do jej szefa, przyszedłem tak, spotkałem ją no i tak się w sumie poznaliśmy. – uśmiechnął się pod nosem.
*oczami Harry`ego*
-Hm, a… jak się poznaliście? – zapytał jej brat, wyraźnie próbując zwrócić uwagę uparcie milczącej Shawty, siedzącej obok mnie.
Pomijając fakt, ze byłem zaniepokojony tym, że jest na mnie obrażona, to dobrze się bawiłem. Mimo nietypowej sytuacji, miałem wrażenie, że zyskałem sympatię jej ojca i brata.
Co do pytania postanowiłem pominąć nasz spotkanie w klubie.
- W kancelarii, gdzie pracowała Julce. Miałem sprawę do jej szefa, przyszedłem tak, spotkałem ją no i tak się w sumie poznaliśmy. – uśmiechnąłem się sam do siebie.
Wczuwałem się w swoją rolę. Nie powiem, gdybym rzeczywiście był z Julie, to rodzinne spotkania nie stanowiłyby najmniejszego problemu.
Po chwili już przestałem grać. Wciągnąłem się w rozmowę z jej bratem i ojcem o samochodach, polityce, firmach. Czułem się jakbym rzeczywiście był na obiedze u rodziny mojej dziewczyny. Jak dla mnie, tak może być zawsze.
Starałem się w naszej rozmowie dawać okazje Julie do dołączenia do konwersacji, ale ta uparcie milczała. Postanowiłem działać inaczej. Podczas gdy Tom mówił o tym jak bardzo niesprawiedliwy był sędzia na meczu jego ulubionej drużyny (swoją drogą mamy podobny gust jeśli o to chodzi), ja nie postrzeżenie wsunąłem dłoń pod stół, tak, że zakrywał mnie obrus. Odnalazłem dłonią gładką skórę kolana Julie.
Gdy dziewczyna poczuła mój dotyk wzdrygnęła się. Oczy jej ojca i brata od razu zwróciły się na nią. Próba. Jeśli chce mnie ostatecznie udupić i to skończyć, ma okazję. Ale ona tylko poprawiła się jak gdyby nigdy nic na krześle i wzięła kieliszek do ręki.
Uśmiechnąłem się tylko do siebie w duchu. Czyli nie jest na mnie aż tak zła. Cóż, mam zamiar ją dzisiaj trochę odstresować. Ponownie odszukałem jej kolano i ułożyłem delikatnie na nim dłoń. Wyczułem, że przeszły ją dreszcze, co mnie usatysfakcjonowało.
Udawałem że słucham z przejęciem jej brata, skupiając się na tyle, żeby wiedzieć o czym mówi, a opuszkami palców powoli zacząłem kreślić małe wzorki na jej nagiej skórze. Siedziała spokojnie, o dziwo, co jakiś czas wtrącając słowo do dyskusji.
Udało się.
Teraz jej tata mówił o współpracy naszej firmy opowiadając anegdoty, a ja lekko przesunąłem dłoń wyżej, do jej uda. Spięła się nieco. Nie odtrącała mnie, ale już nie była zrelaksowana.
Powtórzyłem czynność, tym razem na jej udzie. Powoli masowałem jej skórę, aż znowu poczułem, że się odpręża i udziela w rozmowie.
Tym razem małe kroczki. Nie przestawałem, ale przesuwałem powoli dłoń wyżej. Milimetr po milimetrze. Poczułem na dłoni materiał jej sukienki. Gładziłem jej udo, zahaczając o wewnętrzną stronę uda.
Kurwa coś zaczyna się dziać w moich bokserkach. Jak na razie Julie mnie nie odtrącała. Pozwoliłaby mi, gdybym zaczął dotykać ją jeszcze wyżej? …O mój Boże, Styles ogarnij się.
Jak tak dalej pójdzie to dojdę podczas obiadu z jej ojcem i bratem.
Odrzuciłem wszystkie mało odpowiednie myśli i dalej masowałem jej udo. W pewnym momencie gdy to ja mówiłem, nie skupiłem się i musnąłem ręką materiał jej bielizny na jej biodrze. Poczułem jak robi mi się gorąco, gdy dotarło do mnie co zrobiłem. Julie też natychmiast zareagowała. Poczułem jej dłoń na swojej, zsunęła moją rękę w dół nogi, przed kolano. Ale nie strąciła jej.
Uśmiechnąłem się do siebie.
Coraz lepiej.
Kontynuowałem muskanie jej delikatnej skóry aż w końcu poczułem, że wstaje. Zabrałem rękę jak gdyby nigdy nic.
*oczami Julie*
Obiad zjedliśmy już dawno, od ponad godziny toczyła się zagorzała rozmowa.Na początku denerwowało mnie to, że Harry tak szybko zyskał sympatię taty i Toma i uparcie nie odzywałam się przez cały czas. Ale z czasem mi przeszło. To było nawet miłe. A byłoby świetne, gdybyśmy faktycznie byli razem…
W końcu się zrelaksowałam i zaczęłam się udzielać w rozmowie.
I TO WCALE NIE DLATEGO, ŻE HARRY TRZYMA RĘKĘ NA MOIM KOLANIE.
W pierwszym momencie musiałam powstrzymać pisk przerażenia gdy poczułam jego dotyk. Ale od razu się zreflektowałam i udałam, ze tylko siadam wygodniej.
Mój mózg i cało wysyłało mi mnóstwo sprzecznych sygnałów.
Ale poddałam się i przestałam myśleć. Siedziałam spokojnie i rozluźniałam się stopniowo pod wpływem jego dotyku.
Było w cholerę przyjemnie. Zapomniałam, ze mam się na niego gniewać.
Ale kiedy jego dłoń zaczęła wędrować wyżej, spięłam się momentalnie. Przerażenie mnie ogarnęło. CO ON ZAMIERZA.
Ale trzymałam dłonie na stole. Zacisnęłam zęby i czekałam na rozwój wydarzeń. Pominę fakt, ze nie miałam pojecia o czym wszyscy rozmawiają, bo nie mogłam skupić się na niczym więcej niż przyjemność jaką daje mi dotyk Harry`ego.
Kolejny moment mrożący krew w moich żyłach nastąpił niedługo potem.
Dłoń Harry`ego wylądowała ZBYT wysoko, zahaczył palcami o moją bieliznę na biodrze. Wtedy ledwo powstrzymałam się przed jęknięciem.
Zamiast tego pierwszym odruchem było zabranie dłoni Styles`a z niebezpiecznego obszaru. Ale nie strąciłam jego ręki, tylko zsunęłam ją niżej. Dlaczego?
Sama nie wiem. Chyba za bardzo mi się to spodobało. Najgorsze jest to, że nie przewidziałam co powiem Stylesowi po obiedzie. Na bank zapyta o to, czemu go nie odpchnęłam, nie uderzyłam, nie wyzwałam, nie wywaliłam z domu.
Nie mogę powiedzieć mu, ze tak po prostu mi się podobało, bo nie da mi spokoju. To w końcu on.
O matko.
Dobra, myślę, że Harry, Tom i mój tata zaprzyjaźnili się wystarczająco.
Wstałam chcąc zebrać naczynia ze stołu. Ku mojemu niezadowoleniu poczułam jak ciepło dłoni chłopaka znika z mojego ciała.
-Pomogę Ci. – Harry poderwał się z miejsca i wziął resztę talerzy.
-Nie potrzebuję pomocy. – powiedziałam. Nie byłam wredna, najzwyczajniej mu odmówiłam. Brunet spojrzał na mnie uważnie, tak samo jak mój ojciec i brat. Cholera, zapomniałam, że oni myślą, że się pokłóciliśmy. Cóż, trzeba to w takim razie doprowadzić do końca i tyle.
-Daj spokój, Julce. – rzucił Harry.
-Nie potrzebuję TWOJEJ pomocy. – powiedziałam sucho. Skoro mamy się ,,rozstawać” to się ,,rozstajemy” i już.
Wzięłam naczynia i bez słowa poszłam do kuchni.
Odetchnęłam. Niech ten dzień się już skończy.
Usłyszałam za sobą kroki. Jak to Harry, to nie będę się bawić tylko go wywalę i powiem wszystkim prawdę, niezależnie od tego co mogą sobie pomyśleć.
Odwróciłam się. Tom. Oczywiście.
Obudziłam się prawie nie czując nóg. Jezus Maria, co się dzieje?
Przetarłam oczy i powoli dźwignęłam się do siadu. Ah tak.
Na moich nogach spał Tom.
Wczoraj gdy wrócił z piwem gadaliśmy praktycznie do rana. Głównie o tym co działo się u niego, no bo…
Cóż, mój brat i ojciec są przekonani, że jestem z Harry`m. Chociaż teoretycznie dawałam sygnały, że prawdopodobnie nasze rozstanie niedługo nastąpi.
Tak bardzo chciałam się poradzić Toma w sprawie Dylana.
Ale nie mogłam. Powiem mu wszystko a on co?
,,Ale jak to, jaki Dylan, przecież ty jestes z Harry`m, to czemu się całowałaś z Dylanem”
UH.
Byłoby o wiele łatwiej gdyby Harry nie zaczynał tej głupiej gry. Albo gdybym o wiele wcześniej to przerwała.
Spojrzałam z czułością na Toma. Biedactwo. Wczoraj dowiedziałam się konkretnie o co chodziło z tą Agnes.
Mój biedny zakochany brat.
*wspomnienie, poprzedni wieczór*
-Tata dał Ci piwo? – zaśmiałam się widząc Toma rozwalającego się na moim łóżku z kilkoma piwami w dłoniach.
-Z relacjami brata z siostrą nie pogadasz. – parsknął otwierając dwie butelki i podał mi jedną.
-No dobra, to mów, co się stało z Agnes. –usiadłam wygodniej i wzięłam łyk.
Tom westchnął pociągnął dużego łyka z butelki i dopiero zaczął mówić.
-Byliśmy razem od 7 miesięcy. Właściwie rzecz biorąc pomijając okresy gdy byliśmy na siebie śmiertelnie obrażeni i nie odzywaliśmy się do siebie, to pewnie wyszłoby jakieś 5 miesięcy. Cóż, sama wiesz jaki mam charakter. Zresztą to rodzinne, ty też taka jesteś. A Agnes jest z kolei zawsze spokojna, wrażliwa, delikatna. I wszystko bierze do siebie. Do momentu aż wybuchnie i wtedy wścieka się, krzyczy, przeklina… No a biorąc pod uwagę mój charakter, nie trudno się domyślić, że bardzo często doprowadzałem do sytuacji, kiedy wybuchała. Nawet nie wiedziałem, że jakaś głupota może ją dotknąć. Nie panowałem nad tym. A kiedy już straciła cierpliwość i się kłóciliśmy, to też się nie hamowałem, znasz mnie. Jedyne co mogłem zrobić to błagać ją o wybaczenie jak już emocje opadły. Przez dłuższy czas, jeszcze jak dzwoniłaś, wszystko się układało. Naprawdę byliśmy szczęśliwi. Chciałem ją zabrać tutaj, do domu, żebyście ją poznali. Traktowałem to poważnie. – głos mu nieco zadrżał.- Byliśmy na imprezie. Nasze grono znajomych, zwykłe spotkanie.
Poszedłem po piwo i jak wróciłem, usłyszałem jak gada z Quinnem, Paige i Noelem. Quinn wyskoczył z jakimś żartem, że tak długo się nie kłócimy, że to jakiś cud i znak, że czas na ślub. Śmiała się. Ja też od razu się uśmiechnąłem, bo sam często o tym myślałem. Nie raz oglądałem pierścionki… - w tym momencie aż pisnęłam z zachwytu, ale szybko się opanowałam widząc jego smutny uśmiech. – w końcu niedługo 30 urodziny. Myślę o rodzinie. Pragnę tego. I wtedy ona powiedziała coś w stylu, że co on w ogóle gada, jaki ślub, niech tak nawet nie żartuje, że w naszym przypadku ślub to najgorszy pomysł z możliwych. Poczułem się wtedy jakby ktoś mi przypierdolił. Kurwa, to najgorsze uczucie w życiu, Julie, serio. – pokręcił głową i urwał.
Przysunęłam się do niego i wzięłam go za rękę.
-Co wtedy zrobiłes? –zapytałam łagodnie, powoli głaszcząc jego knykcie, chcąc dac mu wsparcie.
-Poczekałem do końca imprezy. Udawałem że nic nie słyszałem. Jak wszyscy się rozeszli i zostaliśmy sami, miałem nadzieję, że jest pijana i po prostu powiedziała to pod wpływem nie wiem, emocji? Ale była trzeźwa. Wtedy spytała mnie chyba czy nie pojechałbym z nią do jej siostry, na chrzciny jej dziecka. Ja wypaliłem, że po co. Wściekła się, miała pretensje, że nie traktuję jej poważnie, że czym my w ogóle jesteśmy. Zadałem te same pytania i dodałem, że słyszałem co powiedziała o małżeństwie. Zatkało ją. Przestała krzyczeć. Zaczęła mówić coś, że po prostu kłócimy się co chwila i że małżeństwo nie ma sensu dopóki się nie dotrzemy, nie poznamy na tyle, żeby żyć razem bez kłótni co chwilę. Ale wtedy to ja krzyczałem. Byłem wściekły, byłem… zraniony… - po raz kolejny głos mu zadrżał.
Westchnął głęboko.
-W każdym razie, w końcu powiedziałem, ze skoro małżeństwo nie ma sensu, to jaki sens ma nasz związek. Powiedziała, że… Że może nie ma. I to mi wystarczyło, żeby stamtąd wyjść. Nie dzwoniłem, nie przepraszałem, jak zawsze. Ona też nie. I do tej pory nie miałem z nią żadnego kontaktu. – skończył z wyraźną ulgą.
-Jejku Tom. – jęknęłam i przytuliłam go mocno. Wtulił się we mnie z całej siły. Mój biedny braciszek. Tak bardzo było mi go szkoda. Nadal mu na niej zależy, to pewne. Ale …
-Nie ma szans, żebyście się spotkali, pogadali na spokojnie?- zapytałam ostrożnie.
-Nie wiem, Julce. Nie wiem. – mruknął.
-Kochasz ją. – bardziej stwierdziłam, niż zapytałam. Odpowiedziała mi wymowna cisza.
-Jeszcze się ułoży Tommy. – mówiłam cicho głaszcząc go po plecach.
-Błagam Julce, tylko nie Tommy. – jęknął, ale zaśmiał się lekko więc chyba udało mi się trochę go odciążyć.
-Okej, wybacz.- zachichotałam.
-A ty i ten Harry? – zapytał odsuwając się trochę.
-Co? – zapytałam nie wiedząc o co chodzi.
-No o co poszło konkretnie?
O cholera. Zupełnie zapomniałam.
-Nie bardzo mam ochotę o tym gadać. – wycedziłam, nie wiedząc co wymyślić.
-No dalej Julce,mów co się dzieje.- trącił mnie łokciem.
-Po prostu… To bardzo podobnie jak z Tobą i Agnes. Nasze charaktery… Wszystko… Po prostu… Tak myślę, ze… Um, że to.. koniec. – wydusiłam z siebie.
-Ale jak to? – drążył, najwyraźniej zaskoczony tym co powiedziałam.
-Ja… My po prostu do siebie nie pasujemy. Nie sądzę, żebyśmy mogli być razem. – powiedziałam w końcu coś konkretnego.
-Nie zależy Ci na nim?
-Zależy! – zaprotestowałam od razu. Zaraz, co?
-To czemu nie dasz wam szansy?
-Czemu ty nie dasz szansy sobie i Agnes? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Nie powiedziałem, ze nie dałbym nam szansy.
Kurwa, ja też nie.
-A ja tak. – powiedziałam. – Nie gadajmy o tym, okej? Niektóre rzeczy muszą się skończyć i umrzeć śmiercią naturalną. Jestem z tym pogodzona. – ucięłam ku jego zaskoczeniu.
-Hm, okej. To twoje życie.
Skinęłam głową. Jezus Maria, jakim cudem to zaszło tak daleko…
-Opowiadaj lepiej jak z pracą, w ogóle, jak u Ciebie poza ta sprawą z Agnes. – zmieniłam od razu temat.
Udało się. Do rana gadaliśmy o tym jak nam się układa, co u naszych wspólnych znajomych i innych pierdołach.
Co chwilę wybuchaliśmy śmiechem albo się przepychaliśmy.
Jakby czas wcale nie mijał. Jakbyśmy nie byli dorosłymi ludźmi.
*koniec wspomnienia*
Niesamowicie gryzło mnie sumienie. Naprawdę.
Tom tak bardzo przeżywał rozstanie z Agnes, a ja wciskam mu taki kit i udaję zranioną, a potem niezależną, gotową ruszyć dalej bez chłopaka. JEZU.
- Julie, zaniesiesz sztućce? Ja przypilnuję sosu. – zawołał tata wchodząc do kuchni.
-Pewnie. –uśmiechnęłam się i oddałam mu łyżkę, a sama wzięłam sztućce i zaczęłam rozkładać w jadalni.
Dzwonek do drzwi. Kogo tam niesie w takim momencie?
-Otworzysz Julcy? – zawołał tato.
-Okej! –odkrzyknęłam i ruszyłam do drzwi. Myślałam, ze ten obiad ma być w naszym rodzinnym gronie. Może zaprosił ciocię Lydię? Albo… może tata ma kobietę?
Zaintrygowana przejrzałam się tylko w lustrze i otworzyłam pośpiesznie drzwi.
Zatkało mnie.
-Witaj, Julie. – przede mną stał Harry.
Harry Styles w swojej własnej pieprzonej, kurwa, osobie.
Otworzyłam usta ze zdziwienia.
Zamrugałam dla pewności. Harry. Zamknęłam oczy. Otworzyłam. Harry.
TO JEST HARRY W ELEGANCKIEJ KOSZULI, MARYNARCE, SPODNIACH I KWIATAMI I WINEM W DŁONI.
-Co ty tu do cholery robisz? – mój głos mnie zawiódł i wyszło na to, że wypiszczałam to co miałam zamiar powiedzieć ze złością.
-Rodzinny obiad, kochanie. Twój tata mnie zaprosił, a ja się zgodziłem. Swoją drogą, nieładnie tak za moimi plecami odrzucać w moim imieniu zaproszenie. – mrugnął do mnie i wszedł bezceremonialnie do środka.
-Nie, nie, nie, NIE. Musisz stąd wyjść. TERAZ, Harry, ja nie żartuję. – powiedziałam tym razem normalnie. Przecież to niemożliwe. O mój Boze, przecież my mieliśmy zerwać!
To znaczy… My w ogóle nie..
-HARRY! – syknęłam zatrzymując go siłą w pół kroku. – Nie rozumiesz? Nie możesz tu być, MUSISZ wyjść, błagam Harry, naprawdę, chociaż raz mnie posłuchaj, PROSZĘ. – panikowałam coraz bardziej.
-Skarbie, spokojnie. – zachichotał i wręczył mi bukiet pięknych róż. Przy okazji objął mnie luźno i pocałował w policzek. – Mnie tez jest miło Cię widzieć, kochanie. – szepnął mi do ucha, niby przypadkiem muskając jego płatek. JAKIE TO TYPOWE.
-Ty nic nie rozumiesz Harry, nie możesz zostać, powiedziałam im, że się pokłóciliśmy, zerwiemy, rozumiesz Harry?! - mój głos stał się przeraźliwie cienki.
-Czyli jednak się w to bawisz. – stwierdził z zadowoleniem.
-Kurwa, Harry! – syknęłam jak najciszej umiałam. – Nie dociera?! MY ZRYWAMY, rozstajemy się, break kurwa up, koniec, kumasz? A przynajmniej dla mojej rodziny, której wmówiłeś, że jesteśmy razem!
-Nie protestowałaś, skarbie.
-HARRY. –jęknęłam z bezradności.
-Tak kochanie, idealnie. Tylko poczekaj z tymi jękami do wieczora, jak zabiorę Cię do domu. Wtedy będziesz mogła jęczeć moje imię ile tylko będziesz chciała. – szepnął uśmiechając się jak idiota.
NO NIE WIERZĘ.
-I przy okazji, nie poinformowałaś mnie, ze masz zamiar ze mną zerwać. Ale jakbyś nie zauważyła też mam coś w tej sprawie do powiedzenia, cóż, będę walczył, kochanie. – mrugnął, wziął mnie za rękę i pociągnął w głąb domu. Wyrwałam się od razu.
-Przestań, to nie jest śmieszne! To się musi skończyć, wyjdź, błagam Cię Harry, teraz!
-Harry! – usłyszałam nagle głos mojego taty wchodzącego do pokoju. Cholera jasna, no!
-Panie Blackburn. – Harry z uśmiechem uścisnął dłoń mojego ojca.
Tom patrzył na mnie i uśmiechał się porozumiewawczo. JAKIM CUDEM, PRZEPRASZAM BARDZO, NIE DZIWI ICH, ZE HARRY TU JEST?
-Jestem Tom. – wyciągnął dłoń w kierunku Harry`ego, którą ten uścisnął.
-Harry. – odpowiedział i objął mnie w pasie. ZABIERZ TE ŁAPY STYLES, BO CI JE POURYWAM.
Ostentacyjnie się odsunęłam i bez słowa ruszyłam po wazon, wychodząc z pokoju. Nie obchodziło mnie, jak bardzo niezręczną sytuację stworzyłam zostawiając ich tam po moim wymownym geście.
Co ja mam teraz robić, Boże.
Usiadłam na krześle, na którym zaczęłam się monotonnie obracać wznosząc oczy w górę. Błagam, niech ktoś mnie zabije.
Próbowałam skupić jakoś myśli, cokolwiek.
Ale kręcenie się w kółko nie pomagało. A czas mijał.
*oczami Toma*
Dzwonek do drzwi. Oho. Romeo naszej Julie w czarnym BMW przybył.
Zszedłem pośpiesznie na dół do kuchni posyłając w stronę taty porozumiewawcze spojrzenie.
-Dajmy im może chwilę na rozmowę. – szepnął tata. Kiwnąłem tylko głową i staliśmy jak idioci w kuchni czekając na ewentualne krzyki, trzaski, brzęk tłuczonego szkła, albo coś w stylu:
-Oh, Julie, kocham Cię!
-Oh, Harry, ja Ciebie też !
I mlaskanie oznaczające wymienianie śliny. Ale nic nie nastąpiło. Tylko niewyraźne głosy rozmowy. Miałem szczerą nadzieję, że się pogodzą. Jeśli Julie czuła się tak jak ja po kłótniach z Agnes, to trzeba wykorzystać każdą, nawet najmniejszą szansę na ich pogodzenie.
Zbliżyłem się po cichu do korytarza, ciągnąc za sobą ojca.
-…cóż, będę walczył, kochanie. – usłyszałem głęboki głos.
-Przestań, to nie jest śmieszne! To się musi skończyć, wyjdź, błagam Cię Harry, teraz! – rozhisteryzowany ton Julce zaważył.
-Wchodzimy, tato. – rzuciłem tylko i wparowaliśmy do pokoju.
Julie najwyraźniej była przerażona. Pewnie po naszej rozmowie, fakt, że ten cały Harry tu jest narobił jej bałaganu w głowie.
Chłopak witał się z moim ojcem. Ja posłałem tylko Julie uspokajające spojrzenie i za chwilę sam witałem się z gościem.
Spojrzałem na niego wymownie. Wymownie, czytaj: jestem starszym bratem twojej kobiety, skrzywdź ją, a urwę Ci jaja.
Zrozumiał moje intencje bo tylko skinął mi porozumiewawczo. No i bardzo dobrze, że się rozumiemy.
Brunet od razu objął Julie w pasie. Po jej minie widać było, że jest wściekła. Stanowczo się odsunęła i wyszła bez słowa z kwiatami w ręku. Cóż, zrobiło się niezręcznie. Ten Harry też chyba był zbity z tropu.
-Cóż, chodźmy może do jadalni. – tata uratował sytuację. Harry uśmiechnął się z wdzięcznością i podążył za nami. W końcu dołączyła do nas Julie z grymasem niezadowolenia na twarzy.
Bez słowa usiadła na swoim miejscu obok Harry`ego.
Zaczęliśmy jeść.
-Więc, czym się zajmujesz Harry? – zapytałem nie chcąc niezręcznej ciszy.
-Zajmuję się współpracą w firmie. Mam na myśli dbanie o umowy, przetargi, negocjacje, wszelkiego rodzaju interakcje między korporacjami.
-Fajna sprawa. – stwierdziłem.
-Nie narzekam. – uśmiechnął się.
-Hm, a… jak się poznaliście? – pytałem dalej, mając nadzieję na wciągnięcie Julie do rozmowy.
Ta jednak tylko spiorunowała mnie wzrokiem i dalej milczała.
Ale Harry nie miał nic przeciwko mówieniu, był spokojny i opanowany.
- W kancelarii, gdzie pracowała Julce. Miałem sprawę do jej szefa, przyszedłem tak, spotkałem ją no i tak się w sumie poznaliśmy. – uśmiechnął się pod nosem.
*oczami Harry`ego*
-Hm, a… jak się poznaliście? – zapytał jej brat, wyraźnie próbując zwrócić uwagę uparcie milczącej Shawty, siedzącej obok mnie.
Pomijając fakt, ze byłem zaniepokojony tym, że jest na mnie obrażona, to dobrze się bawiłem. Mimo nietypowej sytuacji, miałem wrażenie, że zyskałem sympatię jej ojca i brata.
Co do pytania postanowiłem pominąć nasz spotkanie w klubie.
- W kancelarii, gdzie pracowała Julce. Miałem sprawę do jej szefa, przyszedłem tak, spotkałem ją no i tak się w sumie poznaliśmy. – uśmiechnąłem się sam do siebie.
Wczuwałem się w swoją rolę. Nie powiem, gdybym rzeczywiście był z Julie, to rodzinne spotkania nie stanowiłyby najmniejszego problemu.
Po chwili już przestałem grać. Wciągnąłem się w rozmowę z jej bratem i ojcem o samochodach, polityce, firmach. Czułem się jakbym rzeczywiście był na obiedze u rodziny mojej dziewczyny. Jak dla mnie, tak może być zawsze.
Starałem się w naszej rozmowie dawać okazje Julie do dołączenia do konwersacji, ale ta uparcie milczała. Postanowiłem działać inaczej. Podczas gdy Tom mówił o tym jak bardzo niesprawiedliwy był sędzia na meczu jego ulubionej drużyny (swoją drogą mamy podobny gust jeśli o to chodzi), ja nie postrzeżenie wsunąłem dłoń pod stół, tak, że zakrywał mnie obrus. Odnalazłem dłonią gładką skórę kolana Julie.
Gdy dziewczyna poczuła mój dotyk wzdrygnęła się. Oczy jej ojca i brata od razu zwróciły się na nią. Próba. Jeśli chce mnie ostatecznie udupić i to skończyć, ma okazję. Ale ona tylko poprawiła się jak gdyby nigdy nic na krześle i wzięła kieliszek do ręki.
Uśmiechnąłem się tylko do siebie w duchu. Czyli nie jest na mnie aż tak zła. Cóż, mam zamiar ją dzisiaj trochę odstresować. Ponownie odszukałem jej kolano i ułożyłem delikatnie na nim dłoń. Wyczułem, że przeszły ją dreszcze, co mnie usatysfakcjonowało.
Udawałem że słucham z przejęciem jej brata, skupiając się na tyle, żeby wiedzieć o czym mówi, a opuszkami palców powoli zacząłem kreślić małe wzorki na jej nagiej skórze. Siedziała spokojnie, o dziwo, co jakiś czas wtrącając słowo do dyskusji.
Udało się.
Teraz jej tata mówił o współpracy naszej firmy opowiadając anegdoty, a ja lekko przesunąłem dłoń wyżej, do jej uda. Spięła się nieco. Nie odtrącała mnie, ale już nie była zrelaksowana.
Powtórzyłem czynność, tym razem na jej udzie. Powoli masowałem jej skórę, aż znowu poczułem, że się odpręża i udziela w rozmowie.
Tym razem małe kroczki. Nie przestawałem, ale przesuwałem powoli dłoń wyżej. Milimetr po milimetrze. Poczułem na dłoni materiał jej sukienki. Gładziłem jej udo, zahaczając o wewnętrzną stronę uda.
Kurwa coś zaczyna się dziać w moich bokserkach. Jak na razie Julie mnie nie odtrącała. Pozwoliłaby mi, gdybym zaczął dotykać ją jeszcze wyżej? …O mój Boże, Styles ogarnij się.
Jak tak dalej pójdzie to dojdę podczas obiadu z jej ojcem i bratem.
Odrzuciłem wszystkie mało odpowiednie myśli i dalej masowałem jej udo. W pewnym momencie gdy to ja mówiłem, nie skupiłem się i musnąłem ręką materiał jej bielizny na jej biodrze. Poczułem jak robi mi się gorąco, gdy dotarło do mnie co zrobiłem. Julie też natychmiast zareagowała. Poczułem jej dłoń na swojej, zsunęła moją rękę w dół nogi, przed kolano. Ale nie strąciła jej.
Uśmiechnąłem się do siebie.
Coraz lepiej.
Kontynuowałem muskanie jej delikatnej skóry aż w końcu poczułem, że wstaje. Zabrałem rękę jak gdyby nigdy nic.
*oczami Julie*
Obiad zjedliśmy już dawno, od ponad godziny toczyła się zagorzała rozmowa.Na początku denerwowało mnie to, że Harry tak szybko zyskał sympatię taty i Toma i uparcie nie odzywałam się przez cały czas. Ale z czasem mi przeszło. To było nawet miłe. A byłoby świetne, gdybyśmy faktycznie byli razem…
W końcu się zrelaksowałam i zaczęłam się udzielać w rozmowie.
I TO WCALE NIE DLATEGO, ŻE HARRY TRZYMA RĘKĘ NA MOIM KOLANIE.
W pierwszym momencie musiałam powstrzymać pisk przerażenia gdy poczułam jego dotyk. Ale od razu się zreflektowałam i udałam, ze tylko siadam wygodniej.
Mój mózg i cało wysyłało mi mnóstwo sprzecznych sygnałów.
Ale poddałam się i przestałam myśleć. Siedziałam spokojnie i rozluźniałam się stopniowo pod wpływem jego dotyku.
Było w cholerę przyjemnie. Zapomniałam, ze mam się na niego gniewać.
Ale kiedy jego dłoń zaczęła wędrować wyżej, spięłam się momentalnie. Przerażenie mnie ogarnęło. CO ON ZAMIERZA.
Ale trzymałam dłonie na stole. Zacisnęłam zęby i czekałam na rozwój wydarzeń. Pominę fakt, ze nie miałam pojecia o czym wszyscy rozmawiają, bo nie mogłam skupić się na niczym więcej niż przyjemność jaką daje mi dotyk Harry`ego.
Kolejny moment mrożący krew w moich żyłach nastąpił niedługo potem.
Dłoń Harry`ego wylądowała ZBYT wysoko, zahaczył palcami o moją bieliznę na biodrze. Wtedy ledwo powstrzymałam się przed jęknięciem.
Zamiast tego pierwszym odruchem było zabranie dłoni Styles`a z niebezpiecznego obszaru. Ale nie strąciłam jego ręki, tylko zsunęłam ją niżej. Dlaczego?
Sama nie wiem. Chyba za bardzo mi się to spodobało. Najgorsze jest to, że nie przewidziałam co powiem Stylesowi po obiedzie. Na bank zapyta o to, czemu go nie odpchnęłam, nie uderzyłam, nie wyzwałam, nie wywaliłam z domu.
Nie mogę powiedzieć mu, ze tak po prostu mi się podobało, bo nie da mi spokoju. To w końcu on.
O matko.
Dobra, myślę, że Harry, Tom i mój tata zaprzyjaźnili się wystarczająco.
Wstałam chcąc zebrać naczynia ze stołu. Ku mojemu niezadowoleniu poczułam jak ciepło dłoni chłopaka znika z mojego ciała.
-Pomogę Ci. – Harry poderwał się z miejsca i wziął resztę talerzy.
-Nie potrzebuję pomocy. – powiedziałam. Nie byłam wredna, najzwyczajniej mu odmówiłam. Brunet spojrzał na mnie uważnie, tak samo jak mój ojciec i brat. Cholera, zapomniałam, że oni myślą, że się pokłóciliśmy. Cóż, trzeba to w takim razie doprowadzić do końca i tyle.
-Daj spokój, Julce. – rzucił Harry.
-Nie potrzebuję TWOJEJ pomocy. – powiedziałam sucho. Skoro mamy się ,,rozstawać” to się ,,rozstajemy” i już.
Wzięłam naczynia i bez słowa poszłam do kuchni.
Odetchnęłam. Niech ten dzień się już skończy.
Usłyszałam za sobą kroki. Jak to Harry, to nie będę się bawić tylko go wywalę i powiem wszystkim prawdę, niezależnie od tego co mogą sobie pomyśleć.
Odwróciłam się. Tom. Oczywiście.
_________________________________________
Hej Lejdis ♥
HERI SIĘ POJAWIŁ XD
TeamHarry może się jarać sytuacją pod stołem xd
Hahahah w ogóle nie wierzę, że ciągnę tą sytuację dalej, serio :D
ALE YOLO
jeśli się Wam podoba, to mi wystarczy :P
Jak myślicie, co będzie dalej? Jak skończy się ten obiad? Julie pęknie i wszystko wyjaśni?
,,Zerwie"? Czy może wręcz przeciwnie?
Pasowałoby Wam jakby sinister był dodawany w soboty a YTR w środy?
>> KLIKAMYY <<
Wcześniej 11 komentarzy pojawiało się już po kilku godzinach.
Teraz 8 pojawia się po tygodniu :c
Why?
Coś jest nie tak?
Naprawdę zależy mi na tym, żebyście pokazywały mi swoją obecność.
Nie mówię tu o niewiadomo jakich koemntarzach, kropka, przecinek WYSTARCZY.
cóż, miłego dnia kochane <3
@awhniallable
Ja jestem zawsze.
OdpowiedzUsuńPamiętaj kocham Cię.
jesteś geniallna ;)
Także, kocham ciebie, twoje opowiadanie i wszystko co jest z tobą związane.
dziękuję, że jesteś i piszesz.
A to z Harrym to jest takie aaonjuni już sama nie wiem co napisać.
CUDO <3
KOCHAM CIĘ :*
kocham cie <3
Siedzę przy stole z rodzicami i czytam próbując nie wybuchnąć nieokiełznanym śmiechem. Jak już się Hazzuś pojawi, to nie ma przebacz, śmiech na sali bez względu na to, czy jest ktoś obok czy nie :D
OdpowiedzUsuńCiągnij to ciągnij, bo wychodzi Ci to świetnie. Chociaż z drugiej strony już się nie mogę doczekać, kiedy sprawa stanie się jasna. Powie im?? Nie, nie powie im... A może jednak powie? No ja chcę to wiedzieć, bo nie wiem ile jeszcze wytrzymam w tej niewiedzy :D
Tom, czo ty tam od niej chcesz, czo? Nie widzisz, że to nie najlepszy moment? No ale jak już tam poszedłeś, to rób co masz robić, bo ja chcę wiedzieć co z tego wyniknie! :D
Mi daty dodawania są obojętne, ustal je do własnych możliwości czasowych, ja się dostosuję ;)
Dużo weny i do następnego <3
Super ale mogliby juz być razem -.- Przeciąga się ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam :*
Cudo *.*
OdpowiedzUsuńBardzo podobała mi się scena przy obiedzie. :) Niegrzeczny Hazzuś XD
Z niecierpliwością czekam na next.
Niki
my-illusion-impossible-you-and-i-1d.blogspot
Agnes żąda by Tom i Agnes byli razem <333 ship4ever *O*
OdpowiedzUsuńHeri jaki zboczuszek omfg *O* więcej błagam takich sytułejszysz xd niech się jeszcze posprzeczają ale kuźwa mają być tugewer hahah ;3
czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział <333
WENY SKARBIE :*
~@dont_you_say
Jezu. Biedny Tom. :(( Troche glupio, ze Agnes tak powiedziala... jak go kocha to takie klotnie mimo wszystko nie powinny miec wielkiego znaczenia. Ton tez sie troszku glupio zachowal. Wniosek. Obeje zawinili. xd
OdpowiedzUsuńHaha. Jezu. Jak Julie moze to jeszcze ciagnac. XD i ta sytuacja pod stolem. XD ech.. on sie jej podoba tylko ona nie chce tego zrozumiec...
Ciekawa jestem, jak sie potoczy ta rozmowa i czy Harry i Juli sie "rozstana".
Pozdrawiam i weny. xx
Cisza nocna, a ja ledwo powstrzymuję się od parsknięcia homeryckim śmiechem. Za każdym razem o mało się nie uduszę od tego tłumienia śmiechu w sobie. No nic... Na zadane pytania odpowiem tak: Mam nadzieję, że Julce nie "zerwie" z Harrym, bo jeśli tak to nie będzie już tak zabawnie. A sytuacja "pod stołem" była bardzo interesująca, a nawet intrygująca. Co do dni tygodnia, w których będziesz dodawała rozdziały myślę, że na czytelniczki nie patrz, a raczej pisz i dodawaj wtedy kiedy Ci będzie najwygodniej i kiedy będziesz miała najwięcej czasu. Dobra koniec mojego i tak za długiego komentarza. Pozdrawiam bardzo serdecznie, życzę duuużo weny, której i tak Ci nie brakuje no i w wolnej chwili zapraszam do siebie ;) http://more-than-this-opowiadania-o-1d.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńAaaaaaaa! Najlepiej <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńO BOŻE
OdpowiedzUsuńO BOŻE
MOJE FEELS W TYM MOMENCIE>>>>>>>>>>>>
KOBIETO TEN ROZDZIAŁ BIJE WSZYSTKO
TZN NA PEWNIE NIE TEGO W KTÓRYM BD SIĘ PIEPRZYĆ ALE TAK TO BIJE WSZYSTKO
AKCJA POD STOŁEM>>>>>>>>>>>>>
JAK JA SIE CIESZĘ ŻE KONTYNUUJESZ TĄ AKCJĘ <3
WGL TOM >>>>>>>>>>>>
KUWA KOCHAM JEGO POSTAĆ I SZKODA MI GO :C
ON MA KUWA BYĆ Z AGNES ROZUMIESZ?!?!?!
NIECH SIE ZEJDĄ PROSZĘ !!!! <3
WGL MOMENTAMI ZAPOMINAM O NIALLU I LUCY :O TAK DŁUGI ICH NIE BYŁO
ALE WRACAJĄC DO TEGO CO ISTOTNE
JEZU JERZY SIE WE MNIE OBUDZIŁ
I MA TAKIE MYŚLI ŻE BROŃ MNIE PANIE JEZU OD ZŁEGO
TA RĘKA HARREGO
MAJTKI JULCE
Z KOLANA WYŻEJ
A JEJ TATA I BRAK SIEDZĄ OBOK
KUWA
HARRY BIERZ JOM POWIEDZIAŁAM BIERZ JOM!
NA TYM STOLE,POD GDZIE KUWA CHCESZ!!!!!!!
JAK JA BARDZO KOCHAM TO OPOWIADANIE <333
SIĘ KUWA STĘSKNIŁAM A TERAZ NIE MARZĘ O NICZYM WIECEJ JAK O KOLEJNYM ROZDZIALE
JAK ZWYKLE PO TWOICH ROZDZIAŁACH MAM NIEDOSYT ALE TERAZ TAKI WIĘKSZY NIŻ ZWYKLE
COS CZUJĘ ZE NIE ZERWĄ ZE SOBĄ :33
A AKCJA POTOCZYĆ SIE MOŻE BAAAARDZO CIEKAWIE
*O*
JEJU NW CO JESZCZE NA PISAĆ
JARAM SIĘ JAK MAŁE DZIECKO
TO BYŁO TAKIE SNBJKJKAKD *o*
WGL HAZZA+KWIATY+MARYNARKA+WINO
JA NIE WIEM JAK ONA TO ZROBIŁA ŻE NIE UMARŁA NA SAM WIDOK
RESPECT
HARRY >>>>>>>>>>>>>>>
POTRZEBUJĘ NIEZWŁOCZNIE NEXTA TERAZ ZARAZ JUŻ NOW
A JA DALEJ JARAM SIĘ TYMI ZDJECIAMI ASHTONA *O*
NIE NIC.
JEZU TEN MOMENT GDY JARAM SIĘ STYLESEM A POTEM WYSKAKUJĘ Z IRWINEM I NIKT NAWET JA NIE WIE O CO CHODZI O,O
JEŚLI BD DODAWAĆ W SOBOTY TO JESTEM NA TAK BO SOBOTA JUŻ KUWA JUTRO *O*
KOCHAM CIE TAK BARDZO ŻE TO AŻ KUWA BOLI <3
❤️
OdpowiedzUsuńTEAM HARRy !!!!!!!! <3 Kiedy oni się pocałują ? Harry bierz się do roboty i całuj :D
OdpowiedzUsuńJestem za tym żeby rozdziały były w soboty :3